Źródło: cato.org
Tłumaczenie: Jakub Juszczak
28 listopada Cecilia Skingsley, szefowa Ośrodka Innowacji Banku Rozrachunków Międzynarodowych (Bank for International Settlements’ Innovation Hub), wygłosiła przemówienie na temat walut cyfrowych banków centralnych (CBDC), które dotyczyło zmian technologicznych, wykorzystania gotówki i przyszłości tego narzędzia.
Jednak to, co naprawdę zwróciło moją uwagę, to niektóre z ważniejszych stwierdzeń w przemówieniu dotyczących natury pieniądza i roli rządu. Mianowicie, Skingsley argumentowała, że pieniądze są dobrem publicznym, a rządy to innowatorzy, podobnie jak firmy z sektora prywatnego. A zatem rządy powinny iść naprzód z CBDC. Jednak żadna z tych przesłanek nie jest poprawna.
Czy pieniądze są dobrem publicznym?
Przemówienie Skingsley rozpoczęło się od stwierdzenia, że: „pieniądze są dobrem publicznym i to bardzo istotnym”. Dodała:
[Pieniądze] powinny być neutralne, łatwe w użyciu, bezpieczne i dostępne dla każdego. Są pomysłowym rozwiązaniem naszej potrzeby uczynienia wartości ekonomicznej łatwą do przenoszenia. A kto powinien być za nie odpowiedzialny? Moim zdaniem banki centralne. Na mocy przepisów bankom centralnym powierzono zadanie oferowania pieniądza spełniającego takie kryteria, jak bycie stabilnym magazynem wartości i efektywnym środkiem wymiany. Odgrywają one również kluczową rolę jako pożyczkodawcy ostatniej instancji w czasach kryzysu.
Banki centralne są monopolistami w dostarczaniu pieniądza jako dobra publicznego. Jestem głęboko przekonana, że tak właśnie powinno być.
Tyle że pieniądze nie są dobrem publicznym. Termin ten ma bardzo konkretne znaczenie w ekonomii. Jak wyjaśnili ekonomiści Paul Samuelson, Jeffrey Perloff, Stanley Fischer, Lawrence White i wielu innych, „dobro publiczne” definiuje się jako dobro, które cechuje się zarówno niemożliwością wyłączenia z konsumpcji, jak i nierywalizacyjnością konsumpcji. Pieniądze nie mają żadnej z tych cech. Przeanalizujmy zatem, co oznaczają te cechy.
„Niemożliwość wyłączenia z konsumpcji” oznacza, że gdy jedna osoba ma dostęp do dobra, inni nie mogą zostać wykluczeni (lub wykluczenie to się nie opłaca) z czerpana z niego subiektywnych korzyści. Klasycznym przykładem jest obszar oceanu. Nie ma sposobu, by (skutecznie) uniemożliwić innym złowienie każdej ryby. „Nierywalizacyjność konsumpcji” oznacza, że jedna osoba korzystająca z dobra nie odejmuje innym możliwości korzystania z tego dobra. Innymi słowy, osoby korzystające z danego dobra nie konkurują ze sobą. Klasycznym przykładem są tutaj idee. Każdy może myśleć o teorii ekonomicznej bez konieczności czekania, aż inni przestaną.
Dobro publiczne nie jest więc po prostu dobrem dostarczanym przez sektor publiczny lub rząd. Dobro publiczne jest raczej dobrem, które może być konsumowane przez kogoś, a mimo to może być dostępne dla innych. Jednocześnie nie ma skutecznego sposobu, aby uniemożliwić innym korzystanie z tego dobra. Posiadanie tylko jednej z tych cech oznacza, że dobro jest albo dobrem klubowym, albo zasobem wspólnym (Tabela 1). Brak którejkolwiek z tych cech oznacza, że dane dobro jest dobrem prywatnym.
Tabela 1. To, czy dobro należy do dóbr publicznych zależy od jego charakterystyk.
|
Możliwość wyłączenia z konsumpcji |
Niemożliwość wyłączenia z konsumpcji |
Rywalizacyjność konsumpcji |
Dobro prywatne |
Zasoby wspólne |
Nierywalizacyjność konsumpcji |
Dobro klubowe |
Dobro publiczne |
Wracając do przemówienia Skingsley, pieniądze nie są dobrem publicznym. W istocie, Lawrence White zajął się tą kwestią w 1999 roku. Jak wyjaśnił White, ludzie powszechnie i rutynowo konkurują ze sobą, jeśli chodzi o zdobywanie pieniędzy. Wykluczenie innych z korzystania z pieniędzy po ich zdobyciu jest zarówno obarczone niskim kosztem, jak i efektywne.
Wychodząc poza teorię, łatwo jest również zauważyć, że sektor prywatny może poszczycić się długą i udaną historią emisji pieniądza. Wystarczy spojrzeć na badania historyczne przeprowadzone przez George'a Selgina, Lawrence'a White'a i Kevina Dowda. Jak wyjaśnia White, doświadczenia te w dużej mierze zakończyły się dopiero wtedy, gdy „banki centralne wzmocniły się głównie, bezpośrednio lub pośrednio, na skutek ustawodawstwa, które stworzyło przywileje w celu promowania interesów fiskalnych państwa lub interesów uprzywilejowanych bankierów, a nie sił rynkowych”. Innymi słowy, rząd przejął produkcję pieniądza od prywatnych przedsiębiorstw.
Skoro CBDC powstały głównie jako odpowiedź na kryptowaluty, trudno nie dostrzec tu analogii. To nie tak zwany status dobra publicznego pieniądza sprawia, że decydenci chcą CBDC, ale raczej możliwość wzmocnienia kontroli nad pieniędzmi i płatnościami.
Jaka jest rola rządu?
Przechodząc do innego argumentu przytoczonego w przemówieniu, Skingsley starała się odeprzeć zarzut, że CBDC nie rozwiązują w istocie żadnego problemu. Krótko mówiąc, stwierdziła ona, że mówienie rządom, aby nie rozwijały CBDC, jest jak mówienie firmom farmaceutycznym, aby przestały opracowywać nowe leki:
Często słyszymy, że „obiegowe CBDC nie rozwiązują żadnego istniejącego problemu”. Po co w ogóle zawracać sobie tym głowę? Wszystko działa jak należy. Słyszę, że niektórzy przedstawiciele branży finansowej wysuwają właśnie taki argument.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że firma farmaceutyczna mówi: „Wystarczy, wstrzymujemy badania. Nie potrzebujemy nowych leków. Te, które mamy, są wystarczające. A jeśli nie znaleźliśmy jeszcze lekarstwa na pewne choroby, prawdopodobnie będziemy musieli z tym żyć”. Albo wyobraźmy sobie, że producenci samochodów mówią: „Koniec z poprawianiem bezpieczeństwa!”. (...)
Ponownie odwołam się do historii i podam przykład. W 1989 roku inżynierowie szwedzkiej firmy telefonicznej Ericsson próbowali opracować bezprzewodowe zestawy słuchawkowe. Wynaleźli technologię Bluetooth.
Nie próbowali bezprzewodowo przesyłać strumieni danych z tabletu do telewizora czy mieć fantazyjnych głośników bezprzewodowych w całym domu; nie myśleli o urządzeniach przenośnych, miernikach mocy dla rowerów czy internecie rzeczy. Wszystkie te technologie stały się możliwe po opracowaniu podstawowej technologii Bluetooth. Ktoś w tamtych czasach mógł pomyśleć: „Co jest nie tak z przewodami?”, a Bluetooth nigdy nie zostałby wynaleziony.
Należy tu poczynić szereg wyjaśnień. Po pierwsze, stwierdzenie faktu, że CBDC nie oferują żadnych unikalnych rozwiązań, nie oznacza, że nie powinno się ich badać. W rzeczywistości to przede wszystkim z powodu badań naukowych udało się stwierdzić, że CBDC generują straty netto dla społeczeństwa. Dlatego też stwierdzenie, że CBDC nie oferują żadnych wyjątkowych korzyści dla obywateli, jednocześnie stwarzając poważne ryzyko, oznacza uznanie, że rządy nie powinny ich uruchamiać.
Po drugie, wydaje się, że w tym sporze zacierają się granice między rolą rządu a rolą sektora prywatnego. Być może przez przypadek dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgieva powiedziała wcześniej w listopadzie, że „władze krajowe, które chcą wprowadzić CBDC, muszą myśleć nieco bardziej jak przedsiębiorcy”.
Jak ostrzegałem w odpowiedzi na to przemówienie, urzędnicy państwowi nie powinni próbować wymyślać produktów i sterować innowacjami, po to, aby zobaczyć, co się przyjmie na rynku – tak jak ich biznesowi odpowiednicy. Takie interwencje zniekształcają rynek i ostatecznie ograniczają wybór konsumentom.
Sugerowanie, że rządy powinny działać jak prywatne firmy wskazuje na zasadnicze niezrozumienie roli rządu. W zakresie, w jakim rządy ingerują w rynek, powinno to być spowodowane wyraźną i istotną nieprawidłowością w jego funkcjonowaniu, którą tylko rząd może rozwiązać.
Przypominanie sobie o sukcesach Bluetooth, firm samochodowych i nowoczesnej medycyny jest niewątpliwie inspirujące. Nie powinniśmy jednak zapominać o niezliczonych firmach, które po drodze poniosły porażkę. Tam, gdzie jest wielu przedsiębiorców, państwa mają zwykle tylko jeden rząd. Jeśli firmie nie uda się dostarczyć użytecznego produktu, firma ta upada, a inna wymyśla lepszy produkt. Jeśli rząd nie dostarczy użytecznego produktu, ludzie często zostają z nim bez żadnej alternatywy. Lub co gorsza, produkt ten jest narzucany ludziom.
Podsumowanie
Przemówienie Skingsley nosiło tytuł „Kształtowanie przyszłego systemu finansowego w interesie publicznym”. Wydaje się jednak, że badania już dawno wykazały, że CBDC nie leżą w interesie publicznym. W badaniu przeprowadzonym w 2023 r. 34 procent Amerykanów sprzeciwiło się idei CBDC. Kiedy ci Amerykanie dowiedzieli się o kosztach i korzyściach, sprzeciw wzrósł do 74 procent. Później w 2023 r. 85 procent ankietowanych Kanadyjczyków stwierdziło, że nie skorzystałoby z CBDC.
Z kolei biorąc pod uwagę inne niedawne wystąpienia i rozprzestrzenianie się CBDC na całym świecie, wydaje się, że banki centralne są bardzo zainteresowane CBDC. Niezależnie jednak od tego, czy zainteresowanie to wynika ze wzrostu popularności kryptowalut, czy też z błędnej koncepcji dóbr publicznych, fakt pozostaje ten sam: rządy nie powinny niepotrzebnie interweniować na rynku.
Źródło ilustracji: pixabay