Źródło: fee.org
Tłumaczenie: Jakub Juszczak
Istnieją dwa rodzaje dyskryminacji ze względu na wygląd. Różnią się od siebie znacząco. Pierwszym rodzajem dyskryminacji to faworyzowanie przez większość ludzi osób atrakcyjnych jako partnerów romantycznych i łóżkowych. Jest to powszechne w naszym społeczeństwie. Nie ogranicza się bynajmniej do heteroseksualnych białych mężczyzn, obwinianych za właściwie wszystko.
Egalitaryści kipią ze złości na samą myśl o tym, że osoby fizycznie atrakcyjne powinni być preferowane w stosunku do tych osób, które nie wybrały swoich rodziców tak rozważnie, lub nie spędzają tyle czasu na siłowni lub z kosmetologami.
Istnieje jednak także zupełnie inna odmiana tego zjawiska. Polega ona na gapieniu się na innych ludzi wbrew ich woli. To znaczy, gdy oglądający sprzeciwia się byciu obiektem zainteresowania oglądającego. Takie zdarzenie miało miejsce na Uniwersytecie Stanforda, kiedy patrzący sprzeciwił się patrzeniu na niego przez aparat telefonu komórkowego i zrobieniu mu zdjęcia.
Ale przyglądanie się czemuś jest niczym innym, jak przyglądaniem się. Nie ma większego znaczenia, czy spoglądanie odbywa się gołym okiem, czy za pomocą okularów lub lornetki, czy też zachowane jest dla potomności za pomocą obiektywu aparatu fotograficznego lub kamery filmowej. I w kwestii spoglądania nic się tu nie zmienia.
Czy więc tak zdefiniowani gapie mają prawo robić to, co inni mogą uważać za podglądanie? Taka właśnie jest jego definicja, obiekt zainteresowania ma wobec tego obiekcje.
Co na ten temat ma do powiedzenia teoria libertarianizmu? W ramach tej filozofii politycznej wszystkie działania są prawnie dozwolone, z wyjątkiem tych, które obejmują nieproszone naruszenie pewnych granic. Mianowicie, inicjowanie przemocy wobec niewinnych osób i/lub ich własności byłoby surowo zabronione. Tak więc morderstwo, gwałt, kradzież, podpalenie, porwanie i oszustwo byłyby nielegalne. Czy samo patrzenie na kogoś, czy to za pomocą technologii, czy nie, stanowi taką inwazję? W oczywisty sposób nie. Dlatego też, przynajmniej w rozumieniu prawnym, takie zachowanie powinno być dozwolone.
Czasami jednak takie zachowania nie tylko znajdują się na granicy dobrego smaku, lecz są oczywiście odrażające. Na przykład rzeczywisty podglądacz, który szpieguje kobiety w ich domach, gdy są rozebrane lub skąpo odziane. Albo zboczeniec, który przymocowuje lusterko do kija i używa tego urządzenia do zaglądania pod sukienki bezbronnych kobiet.
To dziwne zachowanie powinno być uważane za legalne, ale czy istnieje jakiś sposób, w ramach prawa jako takiego, aby zmniejszyć częstość występowania takich obrzydliwości lub, jeszcze lepiej, całkowicie je wyeliminować? Tak, w istocie istnieje. Opiera się on na prawie własności prywatnej, kolejnym fundamencie libertarianizmu.
Tłumaczenia
Kobiety, które nie chcą być podglądane w swoich domach, powinny zakupić żaluzje lub grube zasłony i zasunąć je. W przypadku gwiazd filmowych, które są nękane przez paparazzich w znacznie większym stopniu niż ich koleżanki, istnieje możliwość zmiany miejsca zamieszkania. W wolnym społeczeństwie wszystkie ulice i chodniki zostałyby sprywatyzowane. Właściciele, którzy chcieliby przyciągnąć tak znane kobiety, najprawdopodobniej zakazaliby na swojej posesji takie zachowane. Na szczęście istnieje również silna pozytywna korelacja między bogactwem a taką popularnością. Kobiety tego rodzaju dysponują większymi funduszami, które mogą ulokować w dzielnicach chronionych przed takim natręctwem.
A co ze zboczeńcem z kijem i lusterkiem? Powinien móc oddawać się swoim perwersjom na ulicach miasta — które powinny zniknąć. W ramach prywatyzacji właściciele prawdopodobnie zabronią takiego zachowania, ponieważ prawdopodobnie zmaksymalizują w ten sposób zyski. (Jednak na ulicach „czerwonych latarni” może panować zupełnie odwrotna sytuacja, ale wtedy tego typu oglądanie nie byłoby mile widziane). Prawo własności prywatnej po raz kolejny przybywa nam tu z pomocą.
Wyjaśnijmy kilka nietypowych sytuacji. Wśród niektórych ludzi iście z epoki kamienia łupanego utrzymuje się teoria, że zrobienie komuś zdjęcia jest równoznaczne z kradzieżą jego duszy. Wszystko, co możemy powiedzieć, to to, że prawo libertariańskie nie powinno uwzględniać tak prymitywnych przesądów. Jeśli ludzie ci mają stać się cywilizowani, muszą nauczyć się, że tańce deszczu nie powodują deszczu, że ziemia obraca się wokół słońca, a nie odwrotnie, że nasza planeta jest kulą, a nie płaską, i że ich zdjęcia na filmie nie stanowią naruszenia praw.
A co z jaskiniowcami z Uniwersytetu Stanforda? Zakaz jaki wprowadzili, jest w pełni zgodny z zasadami prawa; jeśli chodzi o Stanfordczyków. W zakresie, w jakim ten uniwersytet jest własnością prywatną, jego właściciele powinni mieć swobodę ogłaszania dowolnych zasad i przepisów. Ale osoby z zewnątrz mogą oglądać ten kampus do woli, o ile nie znajdują się na terenie należącym do Uniwersytetu.
Źródło ilustracji: pixabay