Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Współczesne szkoły ekonomiczne

Rapka: Zmierzch szkół? Co błędnego autor oko.press mówi o współczesnej ekonomii

1
Przemysław Rapka
Przeczytanie zajmie 13 min
Rapka_Zmierzch szkół Co błędnego autor oko.press mówi o współczesnej ekonomii
Pobierz w wersji
PDF

Jak wygląda ekonomia według Tomasza Makarewicza?

Na portalu oko.press pojawił się tekst Tomasza Makarewicza, w którym autor stara się pokazać, jak faktycznie wygląda współczesna ekonomia akademicka w przeciwieństwie do „ekonomii popularnej” — czy tej uprawianej w mediach publicznych i prywatnych. Artykuł Makarewicza zapowiada się obiecująco od sugestii: „uciekajcie przed każdym, kto twierdzi, że ekonomia jest prosta i można ją wydedukować «na zdrowy rozum»”.

Makarewicz słusznie zauważa, że ekonomia akademicka skupia się na danych i badaniach empirycznych. I tak faktycznie jest. Większość bowiem ekonomistów obecnie poświęca czas na gromadzenie danych i testowanie postawionych hipotez wykorzystując przy tym narzędzia statystyczne. Jeśli zajrzymy do ważnych naukowych czasopism ekonomicznych, to zauważymy przeważającą ilość prac o charakterze ilościowym.

Niestety tutaj zalety tego tekstu się kończą, a wad jest zdecydowanie więcej. Pomijając, że tekst jest strumieniem świadomości, który utrudnia zrozumienie tego, co autor miał na myśli, to dodatkowo Makarewicz bardzo dobrowolnie stosuje pojęcie i zdecydowanie upraszcza dorobek naukowy poszczególnych szkół ekonomicznych i tym samym niesłusznie dyskredytuje je w tworzeniu „współczesnej ekonomii”. Z tego powodu wprowadza w błąd czytelników co do tego, czym wspomniane szkoły są (podażowa, keynesowska, austriacka, chicagowska, marksistowska).

Błędy poczynione w przywoływanym tekście postaram się omawiać zgodnie z kolejnością zastosowaną przez autora. To znaczy, najpierw zajmę się kwestią szkół ekonomicznych, i ich roli we współczesnej ekonomii, a później znaczeniem teorii ekonomii. Omówię również kwestię „ekonomii podaży” oraz znaczenie „komentatorów” ekonomicznych. Na koniec zaprezentuję przemilczane „lewicowe” odkrycia.

Jak to jest z tymi szkołami ekonomicznymi?

W pierwszej części tekstu autor wspomina, że szkoły ekonomii, takie jak: ekonomia podaży, keynesizm, marksizm, szkoła austriacka i chicagowska, oferują jedynie proste dogmatyczne rozwiązania wszelkich problemów. Ponadto cieszą się one dużą popularnością wśród ludzi, ale z kolei ich dorobek nie jest poważany przez „współczesną ekonomię”. Dodatkowo, autor słusznie zwraca uwagę, że dyskusja między dwiema szkołami potrafi przebiegać bardzo schematycznie i z góry można przewidzieć ich argumentację.

Jednak już tutaj zaczynają się problemy z tekstem, bo w tym momencie zaczyna się nieścisłe stosowanie przez Makarewicza określeń na szkoły ekonomiczne, co w następnie umożliwia ich swobodną krytykę i dyskredytację do popularnych w mediach radykalizmów wypartych z dyskursu akademickiego. Co charakteryzuje wobec tego wspomniane szkoły ekonomiczne?

Szkołę austriacką i marksistowską zostawię na boku, gdyż nie bez powodu mogą być one kojarzone z radykalnymi rozwiązaniami. W tym miejscu jedynie sprostuję przedstawione przez autora informacje dotyczące amerykańskiego Mises Institute — otóż nie był on finansowany przez braci Koch. Ci bowiem wspierali Cato Institute, a ponadto byli i są negatywnie (niekiedy wręcz wrogo) nastawieni do organizacji z Alabamy.

„Keynesizmowi” i „ekonomii podaży” poświęcę więcej miejsca. I tak po pierwsze należy zauważyć, że keynesizm jest bardzo szerokim nurtem w ekonomii, który obejmuje jego najróżniejsze odmiany — klasyczny keynesizm, neokeynesizm, nową ekonomię keynesowską czy postkeynesizm. Wydaje się, że autor poprzez „keynesizm” rozumie w rzeczywistości postkeynesizm, co sugeruje przywołanie w tekście Stevena Keena, który jest kojarzony z tą szkołą. O ile faktycznie postkeynesizm jest poza głównym nurtem ekonomii, to nie można tak już powiedzieć o pozostałych odmianach ekonomii keynesowskiej.

Tak naprawdę różne odmiany ekonomii keynesowskiej do dziś są istotną częścią ekonomii uniwersyteckiej. Wystarczy wspomnieć o dawnej syntezie neoklasycznej, której autorem był keynesista Paul Samuelson. Natomiast rdzeń współczesnej makroekonomii stanowią makroekonomiczne modele nowej ekonomii keynesowskiej. Oczywiście można dyskutować o tym, na ile te modele są faktycznie keynesowskie. Chciałem zwrócić uwagę, że twórcy tych modeli, jak np. Gregory Mankiw, chcieli wyrazić idee Keynesa za pomocą najnowszych narzędzi analizy ekonomicznej. Jednocześnie nie chcieli przywiązywać się dogmatycznie do twierdzeń Keynesa. Z tego powodu nie można zaprzeczyć tezie, że keynesizm w jakiejś formie ma istotny wpływ na akademicką debatę ekonomiczną. To nowokeynesowskie modele często stanowią teoretyczny trzon makroekonomicznych modeli prognostycznych i to na ich podstawie omawia się konsekwencje istnienia wielu potencjalnych stanów równowagi (o tej dyskusji wspomniał nawet sam autor w swoim tekście). Ponadto na podstawie tych modeli prowadzone są badania empiryczne – chociażby testuje się poprawność przewidywań tego czy innego modelu nowokeynesowskiego, co na ironię zaleca sam autor omawianego tekstu. Tak więc twierdzenie, że wszelkie szkoły ekonomiczne, a zwłaszcza keynesowska, są poza głównym nurtem, jest istotnym błędem, który wprowadza czytelników w błąd.

Podobnie jest ze wspomnianą ekonomią neoklasyczną (tutaj autor mówił o „neoklasykach”) czy chicagowską. Ta druga przykładowo jest obecna we współczesnych debatach na temat regulacji antymonopolowych czy strategii polityki monetarnej. Warto w tym miejscu wspomnieć chociażby o ekonomiście, który nazywa się Scott Sumner, najbardziej znanym ekonomiście nurtu rynkowego monetaryzmu, którego opinie są znaczące w debacie monetarnej. Natomiast ekonomia neoklasyczna to właściwie bardziej metoda uprawiania ekonomii, która do dziś w jakiejś formie przetrwała i kształtowała współczesną ekonomię akademicką. Metody ekonomii neoklasycznej stosował zarówno zwolennik wolnego rynku – George Stigler, jak również Oskar Lange — współtwórca koncepcji socjalizmu rynkowego. Można więc powiedzieć, że ekonomia neoklasyczna i neoklasycy są częścią debaty akademickiej w większym stopniu niż keynesiści. Nawet jeśli nikt nie określa się sam mianem ekonomisty neoklasycznego, to ten sposób myślenia przesiąknął całą ekonomię akademicką i każdy, kto zajmuje się ekonomią teoretyczną lub korzysta z najważniejszych modeli mikro- czy makroekonomicznych, jest do pewnego stopnia neoklasykiem.

Rapka_Indywidualizm-to-nie-pogląd-na-ekonomię.jpg

Metodologia szkoły austriackiej

Rapka: Indywidualizm to nie pogląd na ekonomię

Na przestrzeni lat wykształcił się pewien konsensus na temat wykorzystywanych narzędzi w ekonomii, co oznacza, że ekonomiści z różnych szkół stosują te same narzędzia — zarówno nowi keynesiści, czy rynkowi monetaryści. Jednak to nie znaczy, że w ekonomii akademickiej nie ma podziału na szkoły. Taki podział jest, jednak nie jest on współcześnie aż tak istotny, jak to było w latach 30. czy 70. XX wieku. Wciąż jednak różne szkoły istnieją, są aktywne na poziomie akademickim, a co więcej wpływają na kształt współczesnej ekonomii.

Niechęć do teorii

Makarewicz prezentuje wyraźną niechęć do teorii ekonomii i uzasadnia ją na podstawie krzywej Laffera, która ma za zadanie tłumaczyć skutki wzrostu podatków w zależności od przyjętych parametrów modelu. Faktycznie jest to dobry przykład, jak można manewrować modelem, by w konsekwencji manipulować społeczeństwem. Jednak autor omawianego tekstu przedstawia nam obraz ekonomii, gdzie teoria nie pełni jakiejkolwiek roli w dyskursie akademickim, co jest nieprawdą. Mimo tego że większość prac jest empirycznych, to jednak mają one podstawy teoretyczne.

Muszę tu zwrócić uwagę na trywialną rzecz — przecież na podstawie teorii określamy, jakie mogą być rezultaty pewnych zmian. Na przykład to teoria mówi nam o tym, że błędna alokacja czynników produkcji w gospodarce ma wpływ na produktywność i wzrost gospodarczy, na co mamy poparcie w badaniach empirycznych. Nawet jeśli autor nie deklaruje jasno, na podstawie której szkoły postawił taką tezę, to dalej jest ona formułowana na podstawie jakiejś teorii.

Również obecna inflacja pokazuje, że teoria wciąż jest istotna. Długi czas banki centralne nie przywiązywały dostatecznej uwagi do podaży pieniądza, ponieważ nie przekładała się ona w sposób prosty na inflację. Podaż pieniądza we współczesnym systemie finansowym jest trudna do kontrolowania i ciężko przewidzieć, jak dokładnie zmieni się poziom inflacja na skutek jej wzrostu. Nie znaczy to jednak, że podaż pieniądza nie ma znaczenia. Ma bardzo duże znaczenie, jak sugeruje nam teoria ekonomii, o czym przekonaliśmy się całkiem niedawno.

Trzeba jeszcze wspomnieć, że kierując się wnioskami wynikającymi z teorii ekonomii wielu komentatorów ekonomicznych poprawnie przestrzegało w latach 2020-21 przed inflacją, która zostanie z nami na dłużej. Natomiast bankierzy centralni, uzbrojeni w potężne modele i mający najlepszy dostęp do danych, przekonywali ludzi jeszcze w 2021 roku, gdy inflacja przyspieszała, że wzrost inflacji jest przejściowy i większym zagrożeniem jest potencjalna deflacja. Teraz widzimy, jak bardzo się mylili. Obecna inflacja pokazuje, że dobra teoria jest niezwykle praktyczna.

Co to jest ta „szkoła podażowa”?

Drugą najczęściej wspominaną w teście Makarewicza szkołą ekonomiczną jest tzw. szkoła podażowa. Problem z tą szkołą jest dużo większy niż z keynesizmem czy ekonomią neoklasyczną. Dlaczego? Ponieważ... taka szkoła nie istnieje. Jak pisze Bruce Bartlett, określenie „szkoła podażowa” zostało ukute w latach 70. przez Herberta Steina na zbiór różnych zalecanych rozwiązań gospodarczych, które miały zaradzić problemom podażowym, z jakimi zmagała się gospodarka Stanów Zjednoczonych w okresie stagflacji. Możemy zatem mówić raczej o zbiorze różnych rozwiązań z zakresu polityki fiskalnej, regulacyjnej czy monetarnej. Jednak nie ma jednej szkoły czy jednego nurtu, który zapewniałby naukową podstawę dla tych rozwiązań. Oczywiście istnieją argumenty naukowe i badania empiryczne, które wskazują, że różne wolnorynkowe posunięcia wspomagają aktywność gospodarczą. Ale nie o to tu chodzi. Te różne argumenty teoretyczne i empiryczne, które zbiorczo określa się mianem „szkoły podażowej”, to nie jest jeden nurt intelektualny ani jedna szkoła ekonomiczna. Różni ekonomiści z różnych szkół proponowali różne rozwiązania i w różny sposób je uzasadniali.

Jednak fakt, że szkoła podażowa nie istnieje nie przeszkadza Makarewiczowi stwierdzić, że to właśnie ona ma najwięcej przedstawicieli w mediach. Tymczasem tak zwyczajnie być nie może bo, ponownie, szkoła podażowa nie istnieje. Po prostu w mediach pojawiają się osoby, które przedstawiają różne argumenty przeciw zwiększaniu udziału państwa w gospodarce, za obniżaniem podatków czy podnoszeniem stóp procentowych. I te osoby owe propozycje uzasadniają na różniejsze sposoby.

Na koniec tej części odniosę się do rzekomego przekonania o „prawicowości” języka ekonomii. Mam podejrzenie, dlaczego według autora większość komentatorów uważa język ekonomii za prawicowy, w tym takie pojęcia, jak „równowaga” czy „optymalizacja”. To wrażenie wzięło się prawdopodobnie z śledzenia przede wszystkim lewicowych publicystów ekonomicznych. Natomiast ja nie odniosłem takiego wrażenia i zarzut prawicowego zacietrzewienia mogę ewentualnie znaleźć wśród właśnie komentatorów lewicowych.

W ramach ciekawostki wspomnę, że Murray Rothbard uważał sposób uprawiania ekonomii głównego nurtu za lewicowy, ponieważ według niego wszelkie modele równowagowe, funkcje liniowe czy różne metody ustalania optymalnej alokacji zasobów są opracowane tak, aby były użyteczne dla centralnych planistów. Tak więc można również mieć wrażenie, że ten język ekonomii jest lewicowy.

Jaka jest rola komentatorów?

Chociaż „ekonomia w mediach odbiega często poziomem od uniwersyteckiego wykładu, to muszę stanąć w jej obronie. Komentatorzy ekonomiczni jednak mają swoją istotną rolę w społeczeństwie. Ktoś powinien ludzi informować o tym, co się dzieje i jakie mogą być tego skutki — to jest właśnie ich rola. Mało która osoba jest na tyle kompetentna, by zrozumieć teorię i badania ekonomiczna, a następnie umieć je zastosować do analizy rzeczywistości. Do tego większość ludzi nie śledzi na bieżąco spraw gospodarczych i ktoś musi im w zrozumiały sposób przekazać, co się dzieje i jakie mogą być tego skutki. Po to są komentatorzy i medialni ekonomiści.

Makarewicz zdaje się zarzucać radykalizm większości polskich komentatorów, którzy mają się wywodzić ze szkoły podażowej (która nie istnieje) i że ci komentatorzy mają tendencję do narzekania na podatki i rozdętą administrację publiczną. Nie mówi jednak, czemu ta tendencja ma być czymś negatywnym — pewne problemy mogą ciągnąć się latami i ich konsekwencje będą narastać. Jako przedstawiciel szkoły austriackiej wskażę na problem, który ma swoje poważne konsekwencje – chodzi mianowicie o utrzymywanie stóp procentowych na zbyt niskim poziomie przed pandemią COVID-19, co doprowadziło to do dramatycznych wzrostów cen mieszkań oraz niszczyło oszczędności ludzi, na czym szczególnie straciły osoby mniej zamożne i słabiej wykształcone finansowo.

To, że komentatorzy ciągle zwracają uwagę na jakieś problemy, nie oznacza, że są bezmyślni. Problem może się ciągnąć naprawdę długo i trzeba o nim stale przypominać. Innym takim przykładem są zmiany w sądownictwie wprowadzane przez PiS w Polsce. Czy to, że krytycy PiS-u od lat na to zwracają uwagę implikuje, że są schematyczni? Czy też może wskazuje, że jest problem z tymi zmianami?

Zamiast zarzucać schematyczność komentatorom, trzeba odpowiadać rzeczowo na ich propozycje zmian i analizować, czy przedstawiane problemy faktycznie istnieją.

O przemilczanych odkryciach „lewicowych”

Autor wprowadza w błąd czytelników, gdy pisze, że gdy odkrywa się „coś lewicowego”, to jest to przemilczane lub ignorowane przez opinię publiczną. Wprowadza również czytelników w błąd, gdy mówi o luce płacowej — i robi to na dwa sposoby. Po pierwsze, autor sugeruje, że panuje konsensus naukowy co do tego, że kobiety są dyskryminowane na rynku pracy. Po drugie, nie wspomina o tym, że badania luki płacowej wykorzystują narzędzia opracowane chociażby na podstawie ekonomii neoklasycznej.

Nie chcę tutaj zabierać głosu w kwestii luki płacowej i zamiast tego po prostu polecę wystąpienie dr Alicji Sielskiej, która niedawno opublikowała na ten temat  książkę. Zwraca ona uwagę na to, że nie można całej niewyjaśnionej różnicy w płacach między kobietami i mężczyznami przypisać efektowi dyskryminacji. Istnieją również inne czynniki, jak niechęć do ryzyka ze strony kobiet, mniejsza skłonność do konkurencji czy tzw. samodyskryminacja, które będą wpływać na różnicę w płacach między kobietami i mężczyznami. Ponadto bardzo często są to komponenty trudne do zmierzenia bądź praktycznie niemierzalne, co automatycznie wyklucza je z analiz ekonometrycznych. W konsekwencji oznacza to, że zjawisko dyskryminacji jest przeszacowane, a wyjaśnienie wszystkich czynników różnicujących płace mogłoby zdecydowanie ograniczyć bądź nawet zlikwidować lukę płacową. Sielska zauważa ponadto, że współczesne metody szacowania międzypłciowej luki, jak np. metoda Oaxaki-Blindera, uwzględniają czynniki wpływające na płace, które zostały wcześniej zauważone m.in. przez przedstawicieli ekonomii neoklasycznej. Warto więc podkreślić, że to teoria dała podstawy do stworzenia, jak się okazuje, niedoskonałego narzędzia pomiarowego, jakim jest luka wynagrodzeń.

Zwrócę jednak uwagę na to, co w swoich wystąpieniach mówi przytoczona przez pana Makarewicza tegoroczna laureatka Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla – Claudia Golding. Otóż wskazuje ona, że luka płacowa ma tendencję do bycia największą w najbardziej prestiżowych i najlepiej płatnych zawodach. Jednak Goldin równocześnie wspomina o tym, że te różnice w płacach w dużej mierze wynikają z posiadania dzieci i obowiązków rodzinnych. Gdy tylko porównujemy płace samotnych i bezdzietnych kobiet oraz mężczyzn, to ich zarobki są bardzo zbliżone. Jeśli to obecność luki płacowej ma być tym „przemilczanym lewicowym odkryciem”, to nie jest to najlepszy przykład. Nie jest to również najlepszy przykład ignorowania badań ekonomicznych przez konserwatywnych komentatorów. Wręcz przeciwnie — lubią zwracać uwagę na to, co Claudia Golding, czyli istotną rolę takich czynników, jak dzieci, rodzina i osobiste wybory.

Czy czegoś można się dowiedzieć z tego tekstu Makarewicza?

Jeśli autor chciał pokazać, że ekonomia akademicka różni się od tej medialnej, to powiedzmy, że udało mu się zwrócić uwagę (ale niekoniecznie wytłumaczyć) na pewien istotny element. Faktycznie to, jak prowadzona jest dyskusja na uniwersytetach, odbiega od tego, jak wygląda dyskusja ekonomiczna w mediach. Niestety autor zrobił to w dosyć chaotyczny sposób. Z tego powodu nie zawsze jest jasne, co autor chciał przekazać, ale na pewno zwrócił on uwagę, że w środowisku akademickim dużo uwagi poświęca się danym i empirii. To prawda.

Niestety w tekście popełnia błędy dotyczące szkół ekonomicznych, jak również przebija się u niego wyraźna niechęć do teorii ekonomii. Tymczasem nie jest tak, że szkoły ekonomiczne swoją drogą, a ekonomia akademicka swoją drogą. Może to się odnosić tylko do pewnych radykalnych grup i ich radykalnych propozycji, znajdujących się poza głównym nurtem akademickim. Sama dyskusja w głównym nurcie ekonomii toczy się w określonych ramach teoretycznych, które wykształciły się z ekonomii neoklasycznej i teorii zwolenników Keynesa.

Po drugie, Makarewicz w tekście insynuuje, jakoby „lewicowe odkrycia” miały być przemilczane w dyskusji publicznej. Nie udało mu się jednak wskazać takiego istotnego odkrycia, które byłoby bezdyskusyjnym odkryciem — bezdyskusyjnym w ramach całej ekonomii akademickiej, a nie tylko wąskiego grona ekonomistów o lewicowych sympatiach.

Czytelnicy publicystyki ekonomicznej powinni uważać nie tylko na medialnych ekonomistów. Niestety muszą również uważać na publicystykę, która ma tłumaczyć zawiłości ekonomii akademickiej i różnice między nią a ekonomią medialną. Nie tylko ekonomiści medialni mogą wprowadzać w błąd, ale również ekonomiści piszący o ekonomistach medialnych.

Źródło ilustracji: Adobe Stock

Kategorie
Teksty Współczesne szkoły ekonomiczne


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj nas, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Tłumaczenia

Bastiat: Teoria a praktyka

My, zwolennicy wolnego handlu, jesteśmy oskarżani o bycie teoretykami, o to, że nie bierzemy wystarczająco pod uwagę praktyki. Słowa takie jak te mogą prowadzić kogoś do założenia, że ekonomiści żądając dla każdego wolności do dysponowania swoją własnością, wymyślają, jak zwolennicy Fouriera, nowy porządek społeczny, nierzeczywisty i dziwaczny – rodzaj falansteru bez precedensu w annałach rasy ludzkiej. Ale wydaje mi się, że jeśli jest cokolwiek wymyślonego lub przypadkowego, to nie wolny handel, lecz protekcjonizm; nie wolność do angażowania się w dobrowolna wymianę, lecz używanie ceł, aby sztucznie zdezorganizować naturalny porządek w procesie wyceny.

Teksty

Benedyk: Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego a teorie głównego nurtu

Celem tego artykułu jest skonfrontowanie pomysłów wybranych szkół makroekonomicznych z austriacką teorią cyklu koniunkturalnego i odpowiedź na pytanie, czy dzięki teoriom głównego nurtu austriacy mogą ulepszyć swoje, już prawie stuletnie, rozumienie fenomenu cyklu koniunkturalnego.

Audio

Iwanik: Jak ważna jest teoria ekonomii?

Kilka miesięcy temu wybrałem się do Adam Smith Institute w Londynie na wykład Yarona Brooka, ekonomisty i filozofa z Ayn Rand Center. Brook tłumaczył, dlaczego jego zdaniem ideologia wolnościowa i wolnorynkowa oraz próby reform wolnorynkowych napotykają nieustannie zacięty opór społeczny. Idea Brooka zadomowiła się w mojej głowie nadspodziewanie skutecznie, dlatego chciałbym się nią podzielić z czytelnikami Mises.pl i poprosić o opinie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
PanKleks

Dobry tekst. Swoją drogą myślę, że fajnie byłoby gdyby tego typu artykuły, wyjaśniające błędy w publicystyce ekonomicznej lub recenzje książek o ekonomii częściej pojawiały się na stronie Instytutu Misesa.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.