KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

French: Czy powinniśmy wierzyć PKB?

4
Doug French
Przeczytanie zajmie 5 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Doug French
Źródło: Should We Believe the GDP?
Tłumaczenie: Jagoda Kordas
Wersja PDF

Ogłoszone za trzeci kwartał dane Produktu Krajowego Brutto (PKB) pokazały, że wskaźnik odbił się, a gospodarka Stanów Zjednoczonych znowu zaczyna rosnąć w tempie 3,5 procent.  Gadające głowy w telewizjach biznesowych nie kryją radości, a inwestorzy coraz wyżej windują indeksy giełdowe. Nawet szef Systemu Rezerwy Federalnej, Ben Bernanke, przewidział, że recesja się skończy. Świadczą o tym jego słowa wypowiedziane w Instytucie Brookings w połowie września: „Z technicznego punktu widzenia, jest bardzo prawdopodobne, że recesja skończyła się w tym momencie”.

Mark Zandi, główny ekonomista i współzałożyciel Moody’s Economy.com, powiedział Joint Economic Comittee [Połączona Komisja Ekonomiczna – przyp. tłum.] że: „Wielka Recesja wreszcie się skończyła, w dużej części dzięki bezprecedensowym wysiłkom podejmowanym przez Rezerwę Federalną i decydentów fiskalnych”.

PKB

Pomijając fakt, że w trzecim kwartale dane obejmowały Cash for Clunkers [pieniądze za wraki – przyp. tłum.] i inne bezpośrednie interwencje rządu, które wypaczyły wyniki, należy zadać pytanie – jaka, w takim razie, jest przydatność takiego wskaźnika jak PKB? Czy skoro Departament Handlu podrasował dane i rezultat obliczeń okazał się pozytywny, mamy sądzić, że wszystkim jest lepiej? Żaden z 15,7 milionów zarejestrowanych bezrobotnych Amerykanów daleki jest od stwierdzenia, że recesja (ani wielka, ani żadna inna) już się skończyła. Szczególnie, jeśli jesteś jednym z ponad 5 milionów ludzi, którzy nie mają pracy przez okres dłuższy niż sześć miesięcy.

Megan McArdle rozprawia się z uwielbieniem dla PKB w listopadowym wydaniu ,,Atlantic” w artykule: „Wprowadzający w błąd wskaźnik”. Pisze w nim, że Simon Kuznets dokonał „przełomowego osiągnięcia”, stwarzając system rachunków dochodów narodowych. Trzeba uwzględnić natomiast, że PKB: „mierzy wyrażoną w dolarach wartość naszej produkcji, a nie jest wyznacznikiem rzeczywistej poprawy naszego życia, czy nawet sytuacji ekonomicznej”.

McArdle podaje przykład budowy nowego domu podczas boomu, aby pokazać, że budownictwo napompowało wysokość PKB w czasie jego trwania. Jednak teraz: „dom stoi pusty, podczas gdy bankierzy, kredytobiorcy i kontrolerzy sprzeczają się ze sobą. Jedną z funkcji 2,4 milionów nadmiarowych domów na rynku stało się doprowadzenie do bankructwa ich właścicieli.”

Redaktor naczelny „Atlantic” (prawdopodobnie nie wiedząc o tym) zgadza się z wnioskiem wysuniętym wcześniej przez Austriaków. Twierdzi, że: „PKB nie może i nie umie odzwierciedlić wydatkowanego ogromnego wysiłku i cennych zasobów naturalnych, które przyczyniły się do zbudowania czegoś, czego nagle nikt nie chce”. Tak, wszystkie złe inwestycje sprawiły, że PKB wzrósł, ale w ostatecznym rozrachunku inwestycje te tylko zrujnowały kapitał. Frank Shostak wyjaśnia: „Na podstawie struktury PKB nie można określić, czy dobra i usługi finalne, które były produkowane w określonym czasie, są odzwierciedleniem rzeczywistej ekspansji bogactwa, czy odbiciem zużycia kapitału”.

Murray Rothbard zawsze zwracał uwagę w swoich wykładach na to, że liczby PKB są podejrzane, ponieważ została w nich uwzględniona produkcja rządu. Oczywiście, rząd nie produkuje niczego, za co konsumenci będą chętnie płacić. Musi zatem zabrać zasoby z produktywnej części gospodarki, by sfinansować swoje usługi. Rezultatem jest co najmniej dwukrotne zliczanie produkcji.

„PKB może rejestrować, jak dużo pieniędzy wydajemy na opiekę zdrowotną, czy edukację; nie może powiedzieć nam, czy usługi, które kupujemy są dobre”, pisze McArdle.  Izba Reprezentantów przyjęła ustawę, w której domaga się przejęcia przez rząd opieki zdrowotnej w stopniu, w jakim kontrolowana jest już edukacja. Rezultat wymienionych działań będzie taki sam: PKB wzrośnie, natomiast jakość opieki zdrowotnej spadnie - w wyniku wzrastających kosztów (obsługi opieki zdrowotnej – przyp. tłum.).

McArdle krytykuje twór Kuznets’a, gdyż jest zdania, że inny ekonometryk może stworzyć: „lepszą statystyczną miarę”. Uważa, że tym człowiekiem jest Enrico Giovannini, ponieważ pracuje on nad „bardziej wiarygodnymi licznikami do pomiaru zmian zachodzących w sektorze opieki zdrowotnej edukacji, środowisku – wielu czynnikach, które mają wpływ na życie człowieka”.

Oczywiście wprowadzanie tych liczb i pomiarów do subiektywnych wartości jest nonsensem. Jak pisze Ludwig von Mises: „Próba określenia w pieniądzu bogactwa narodu lub też całej ludzkości jest tak samo dziecinna, jak mistyczne wysiłki zmierzające do rozwiązania zagadki wszechświata, mając za dane wymiary piramidy Cheopsa”.

Nawet sam Kuznets podaje w wątpliwość przydatność tych liczb:

Statystyk, który przypuszcza, że sam może wyłącznie obiektywnie oszacować dochód narodowy, na który nie wpłynęły z góry przyjęte osądy dotyczące „faktów”, łudzi się; za każdym razem, gdy uwzględnia jeden przedmiot lub wyłącza inny, przyjmuje implicite standardy osądzania, jego własne lub kompilatora danych. Nie ma ucieczki od tego subiektywnego czynnika. (Kuznets, National Income and its Composition, 1919–1938, NBER, 1941.)

McArdle pozostaje jednak optymistką. Jest rozczarowana, że Giovannini opuścił OECD (i nowy projekt wskaźnika), by przewodniczyć władzom włoskiej statystyki. Wierzy, że kiedy: „nasze wnuki zmierzą się z ich finansowym Waterloo, będą prawdopodobnie miały pomysły Giovannini’ego, które pomogą im zmierzyć się z kryzysem”.

Na razie mamy dzieło Kuznets’a, które dostarczyło, jak to wskazuje Sean Corrigan: „etatystycznym bliskim doradcom Roosevelta szablon, dzięki któremu mogą realizować swoje mussolińskie fantazje dotyczące tego, jak sprawy narodu powinny być uporządkowane”.

Gdyby te wskaźniki zostały przeniesione do gier salonowych, nie stałoby się nic złego. Niestety, centralni bankierzy i centralni planiści, usprawiedliwiając się ważnością statystyki, wtrącają się do biznesu i powodują ubożenie nas w całym tym procesie – bez względu na to, jakie te dane są.

Kategorie
Teksty Tłumaczenia Wzrost gospodarczy

Czytaj również

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 4
karol.pogorzelski

Nie rozumiem, jak Rothbard i autor tego artykułu mogą twierdzić, że "rząd nie produkuje niczego, za co konsumenci będą chętnie płacić.". Jak to, to na wolnym rynku nie byłoby dróg, służby zdrowia, edukacji itp. Być może państwo dostarcza tych dóbr i usług w sposób mniej efektywny niż rynek, ale to jeszcze nie znaczy, że produkcja państwa jest równa zero.

Odpowiedz

DJ

Fragment z mojej pracy licencjackiej na ten temat:

Najważniejszą wadą wskaźników rachunku narodowego jest to, że ujmują one także wydatki rządu , których obiektywna (rynkowa) wycena nie jest możliwa dla ekonomisty. Ciężko też stwierdzić, że państwo wytwarza dobra – według austriaków jedynie je konsumuje. Rothbard stwierdza na przykład, że błędem jest traktowanie rządu jako prywatnego biznesu. Co więcej - „usługi” „produkowane” przez rząd są zmonopolizowane, stąd mniej efektywne ekonomicznie od usług rynkowych. Możemy więc stwierdzić, że usługi świadczone przez rząd są z pewnością mniej warte od ich kosztu pieniężnego. Z ekonomicznego punktu widzenia powinniśmy traktować dochody rządu (zarówno z podatków jak i deficytu) jako obciążenie dla produkcji. Stoi za tym popularyzowana przez Austriaków teza (i nie tylko przez nich), że działalność rządu raczej szkodzi niż przyczynia się do zwiększania produkcji. Rothbard na tej podstawie stwierdza, że odpowiedniejszym byłoby założenie (…) że rząd nie tylko nic nie wnosi do produktu narodowego, ale wręcz przyczynia się do zmniejszenia produktu narodowego przez przesunięcie zasobów do przedsięwzięć bezproduktywnych.

Mam nadzieję, że znajdę wkońcu czas na jej przejrzenie i WF pozwoli mi ją opublikować na mises.pl - jest tam nieco więcej argumentów na temat PKB ;)

Odpowiedz

Mikołaj Stempel

Rothbar ma rację. Raczej nie płacimy rządowi za jego usługi CHĘTNIE. Pewnie wszyscy w jakiś sposób zdajemy sobie z tego sprawę, że po prostu PRZEPŁACAMY!

Odpowiedz

challengerek

Pomimo tego, że nie płacimy rządowi chętnie to nie zmienia to faktu że Państwo oferuje jakieś usługi które jakąś tam wartość mają. Problem jednak jest w tym że nie da się ich wycenić (choć napewno są mniej warte niż to co jest na nie wydawane) dlatego nie powinno się ich wliczać do PKB!

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.