KRS: 0000174572
Powrót
Komentarze

Machaj: Socialism is coming

6
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 4 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Machaj
Wersja PDF

W trakcie, gdy na rynkach finansowych panuje mieszanina strachu i skromnego optymizmu, system biurokratyczny Unii Europejskiej powoli, aczkolwiek konsekwentnie, pracuje nad budową finansowego socjalizmu. Kilka dni temu pojawiła się propozycja zwiększenia poziomu gwarancji depozytów bankowych z sumy 50 tysięcy euro do 100 tysięcy euro. Jeszcze parę lat temu gwarancja ta była około czterokrotnie niższa i dotyczyła 90% depozytów. Wkrótce, jeśli plany Komisji Europejskiej zostaną zrealizowane, depozyty do 100 tysięcy euro będą miały stuprocentowe gwarancje państw Unii Europejskiej. Oznacza to, że mniej więcej 95% posiadaczy depozytów będzie miała je zagwarantowane niezależnie od tego, w jakim banku je złożą.

Rozwiązanie to ma na celu ochronę systemu bankowego przed pieniądzem papierowym. W praktyce oznacza to bowiem, że w zasadzie bezcelowe jest wyciąganie gotówki z banku, skoro być może ktoś nam je ukradnie. Jeśli zaś ktoś okradnie bank, to państwo i tak nam te środki odda. Na pierwszy rzut oka, szczególnie dla ludzi martwiących się o swoje życiowe oszczędności, wydaje się to korzystne. Czyż człowiek nie czuje się od razu lepiej, gdy ktoś dekretuje, że ma być bezpieczniej?

Niestety tak jest tylko na pierwszy rzut oka, ponieważ cały proceder ma drugą, mniej zauważalną stronę. Aby to zobrazować, posłużmy się wyimaginowanym przykładem. Wyobraźmy sobie, że postanawiamy założyć egzotyczny bank. Jego oferta jest dość nietypowa — ogłaszamy, że zachęcamy ludzi do otwierania depozytów do wysokości 100 tysięcy euro i zamierzamy je szalenie ryzykownie inwestować w przedziwne aktywa, które mają szansę przynieść wysokie zyski. Oferujemy na te depozyty oprocentowanie lub też zapłatę w jakiejś innej formie (bezpłatne prowadzenie konta itp.). Faktem jest, że straty mogą ponieść akcjonariusze naszego banku, ale ich również można ostrzec, że będzie to ryzykowna inwestycja. Klienci zaś nie muszą się martwić, bowiem państwa na pewno zwrócą im ich środki w razie upadku banku. Nie powinno być problemów z pozyskaniem funduszy, a szanse na zyski są ogromne. Szansy na stratę również, ale to już przecież nie będzie problemem banku.

Czy jest coś, co nie do końca nam się podoba w tym scenariuszu? Z pewnością. I to, co nam się nie podoba, jest powiązane z problemami, które wynikają z bankowego pieniądza gwarantowanego w stu procentach przez państwo. Oznacza to, że banki uzyskują jeszcze większy parasol ochronny ze strony państwa niż dotychczas. Oznacza to wobec tego, że daje to jeszcze mocniejszy sygnał o tym, że zyski są prywatyzowane, a straty uspołecznianie. Takie rozwiązanie wcale nie uchroni nas przed kryzysami takimi jak ten z 2008 — wprost przeciwnie, gwarantuje wystąpienie zdecydowanie poważniejszych.

Jedną z możliwych ripost jest twierdzenie, iż na szczęście istnieje nadzór regulacyjny, który będzie pilnie przestrzegał przed podobnymi nadużyciami. Co za tym idzie, powyższy, wyimaginowany scenariusz jest niemożliwy do zaistnienia w praktyce (choć dodajmy, że służy dobrze jako skrajna ilustracja pewnego zjawiska). Tymczasem, jeśli czegokolwiek nauczyły nas kryzysy, to właśnie tego, że nadzór nie jest w stanie efektywnie im zapobiec. Po drugie, ta nieskuteczność regulacyjna wraz z pogłębianymi gwarancjami państwowymi oznacza, że interwencjonizm państwa coraz bardziej przekształca się w pełne planowanie rynków finansowych. Wtedy, przy pełnym planowaniu, nadzór będzie „efektywny” w tym sensie, że nie będzie możliwa ucieczka przed nim. Patrząc na ostatnie 2 lata nie jest to w żadnym stopniu odległe. W dodatku w świetle kryzysu finansów publicznych (konsekwencji keynesowskiej polityki fiskalnej) oznacza to również budowanie dużych obszarów politycznego socjalizmu. Każdy kij ma dwa końce — uzyskując „bezpieczeństwo depozytów” zmierzamy w stronę systemu, który straci resztki efektywności gospodarczej. Jeśli bowiem ktoś myśli, że państwo będzie w stanie efektywnie planować rynek finansowy, kapitałowy i kredytowy, warto wrócić do dyskusji o niemożliwości rachunku ekonomicznego w socjalizmie. I tego, jak przykładowo funkcjonowały banki w PRL lub w innych systemach, gdzie najwięcej o kredytowaniu mają do powiedzenia rządowe biura.

Należy wobec tego pamiętać, że obecne rozszerzanie gwarancji depozytów jest odpowiedzią na niestabilność systemów bankowych, która została spowodowana utworzeniem przez państwa standardu pieniądza papierowego. Alternatywnym sposobem przywrócenia większego bezpieczeństwa dla oszczędności ludzi jest odejście w stronę innego reżimu monetarnego — opartego na pieniądzu towarowym — na przykład standardu złota.

Propozycja rozszerzenia gwarancji depozytów nie tylko konserwuje nieudolny system. Daje także poczucie złudnego bezpieczeństwa, że upadek wybranego banku oznacza, iż możemy przenieść pieniądze do innego. Nie zmienia to jednak faktu, że system dalej opiera się na nieefektywnej kreacji długu i zwiększaniu inflacji. A do tego sprawia, że następuje ewolucja w stronę jeszcze bardziej nieodpowiedzialnego inwestowania. Z tych względów regulacja ta niewiele zmieni, zawiera jednak w sobie pewne poważne, ukryte koszty, o których warto wiedzieć.

Kategorie
Finanse Komentarze Teksty

Czytaj również

Sieroń_Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Polityka pieniężna

Sieroń: Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Skala cięcia nie jest uzasadniona merytorycznie.

Jasiński Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Interwencjonizm

Jasiński: Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Pozory podejmowania odpowiedzialnych decyzji w imię „wspólnego dobra”?

Jasiński_Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Interwencjonizm

Jasiński: Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Mogłoby się wydawać, że występują sprzyjające warunki do obniżenia cen paliw...

Rapka_Tanie kredyty hipoteczne to kosztowne kłopoty

Transfery społeczne

Rapka: Tanie kredyty hipoteczne to kosztowne kłopoty

Ile to będzie kosztować?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 6
Damian Kot

Proceder ma jeszcze inna stronę ...
Po pierwsze, na te wszystkie systemy gwarancji zrzucają się klienci. Tylko o tym nie wiedzą – banki kalkulując oprocentowanie depozytów biorą poprawkę na koszt „systemu” do którego wnoszą środki do których dostęp ma taki przykładowy BFG. Tak więc jest to ochrona (o działaniu psychologicznym) za nasze pieniądze.

Po drugie, przy takiej monokulturze bankowej jaka miała miejsce na Islandii system gwarantujący powinien być olbrzymi. Przykładowo polski BFG jest w stanie pokryć mniej niż 2% depozytów klientów. Oczywiście państwa mogą odwołać się do bardziej drastycznych instrumentów „walki” jak dokapitalizowanie banku z budżetu (kreacja długu) lub udzielenie kredytu przez bank centralny (kreacja pieniądza z powietrza), czyli ponownie na koszt nasz.

Ponadto, państwo chce bardzo pójść na rękę klientom i od (o ile pamiętam) 1 stycznia 2011 czas oczekiwania na wypłatę gwarancji z BFG ma wynosić 20 dni zamiast obecnych 3 miesięcy.

Nie wszyscy o tym wiedzą, ale gwarancja dotyczy depozytów klienta w jednym banku. Co więcej jeżeli rachunek jest prowadzony dla kilku współposiadaczy to każdy z nich będzie miał gwarancję do 100.000 eur. Można zatem złożyć kilka depozytów po 100.000 w kilku bankach i ... szafa gra.

Odpowiedz

Mateusz Gromek

"Po pierwsze, na te wszystkie systemy gwarancji zrzucają się klienci" - co jeszcze gorsze, nie tylko oni.

Odpowiedz

Karol S.

Autor chyba coś pomieszał. Zabezpieczenie depozytów nie jest równoznaczne z gwarancjami na wszystkie aktywa. Zatem agresywna i ryzykowna polityka inwestycyjna dla "depozytów", albo "lokat" nie może mieć miejsca. Natomiast założenie konta w egzotycznym banku nie będzie objęte gwarancją państwa obywatela. A jeżeli miałby to być bank-przekręt to z powodu ścisłego nadzoru długo by na terytorium UE nie podziałał.

Co do użycia powyższego przykładu jako bata na regulację to trzeba zauważyć, że kryzys zaczął się od państwa, gdzie ów nadzór był w szczątkowej formie. Mający charakter raczej reaktywny niż prewencyjny.

Planowanie w finansach nie jest możliwe choćby z powodu liczby podmiotów operujących w tej dziedzinie. Regulacja może się zbliżać do planowania, ale planowaniem nigdy nie będzie. Różnica pomiędzy jednym a drugim nie jest natury ilościowej lecz jakościowej.

2% zabezpieczenia w BFG to wcale nie jest tak mało zważywszy na sumę depozytów będących w posiadaniu banków.
Dodatkowy koszt gwarancji i regulacji jest dodatkowym kosztem ryzyka. Niechęć do takich rozwiązań przez niektórych "finansistów" to właśnie niechęć do płacenia za ryzyko. Nadal dewizą na rynku finansowym jest kupić tanio sprzedać drogo byle szybko, a jak się nie uda przerzucić straty na kogoś innego.

Oczywiście winą za taki stan rzeczy jest odejście od parytetu złota jako najtwardszej waluty. Ale winą będzie także odejście od oparcia gospodarki na tym co urodzi ziemia.

Odpowiedz

Michał Gajzler

Kwestia zachęty do inwestycji w bardziej ryzykowne aktywa powodowana przez zwiększenie poziomu gwarancji jest opisana jasno i przekonująco. Natomiast krytyka nadzoru ogranicza się do tylko jednego zdania: "Tymczasem, jeśli czegokolwiek nauczyły nas kryzysy, to właśnie tego, że nadzór nie jest w stanie efektywnie im zapobiec." Nie jestem przekonany do tego czy rzeczywiście nowopowstające i bardziej restrykcyjne formy nadzoru miałyby być nieskuteczne. Dlaczego tak miałoby być?

Odpowiedz

omyk8

Szafa gra dopóki padają pojedyncze banki. Jak padnie ich więcej (cały system) to nawet drukowanie pieniądza przez bank centralny i gwarancje BGF nie pomogą. Nasze oszczędności w papierze stopnieją do zera ujawniając prawdziwą wartość prawnego środka płatniczego.

W każdym razie, dobry news dla goldbugów.

PS. A propos tytułu: socjalizm już tu jest. Z każdą taka dyrektywą jest go coraz więcej.

Odpowiedz

Damian Kot

@ Karol S. - agresywna polityko dot. depozytów - to oferowanie wysokiego oprocentowania na depozyty. To, że banki mogą oferować wysokie oprocentowanie może być spowodowane np. "promocją" banku wchodzącego na rynek. Ale równocześnie system gwarantowania depozytów powoduje, że dla klienta jest obojętne w jakim banku lokuje skoro państwo daje gwarancję. Pomijam tutaj kwestię wiedzy klienta i możliwości zweryfikowania przez niego bilansu banku. Analizują oczywiście banki komercyjne decydując czy udzielać takiemu "ryzykownemu" czy też nowemu bankowi depozytów międzybankowych - depozyt banku A w B nie jest objęty gwarancją BFG. A zatem profesjonalni uczestnicy rynku dysponując lepszą wiedzą nie lokują pieniędzy w słabym banku. Słaby bank wychodzi do ludu i mówi: daję wysoki procent i mam gwarancję BFG. I ludzie to kupią skoro system gwarantować ma coraz większe kwoty.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.