Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Audio

Pogorzelski: Przeciw jednemu procentowi

5
Karol Pogorzelski
Przeczytanie zajmie 4 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Karol Pogorzelski
Wersja PDF

Posłuchaj komentarza w wersji audio (mp3, 4,96MB).

Zbliża się koniec kwietnia, a wraz z nim okres składania rozliczeń podatkowych za poprzedni rok. Wielu czytelników tego artykułu zapewne po raz kolejny przekaże jeden procent swojego podatku na wybraną przez siebie organizację pożytku publicznego. Jak zwykle zachęcamy, żeby był to Instytut Misesa[*]. Przy tej okazji warto się jednak zastanowić, czy instytucja jednego procenta jest tak znakomita, jak często się ją przedstawia. Wśród jej oczywistych zalet najważniejsza jest taka, że podatnik może odprowadzić cześć swoich pieniędzy nie do fiskusa, ale do organizacji urzeczywistniającej bliskie jego sercu cele, np. pomaganie osobom niepełnosprawnym, bądź promowanie społecznie pożytecznych idei. W zamierzeniach ustawodawcy miało to nie tylko wspierać tzw. organizacje pożytku publicznego, lecz także powodować coś w rodzaju efektu kuli śniegowej. Podatnik, zastanawiając się, komu przekazać swój jeden procent, i dopełniając związanych z tym formalności, siłą rzeczy musiałby się dowiedzieć, czym zajmują się różnego rodzaju fundacje, i chętniej udzielałby im większej pomocy. Jest bardzo dyskusyjne, czy ten cel rzeczywiście został osiągnięty. Równie dobrze mogło się stać coś zupełnie przeciwnego: podatnicy, przekazawszy swój jeden procent, nasycają potrzebę filantropii, po czym ich skłonność do dalszej pomocy spada. Jest to o tyle niebezpieczne, że scedowanie części swojego podatku nie ma w sobie prawie nic z bezinteresownego daru, a więc i z filantropii. Zatem nawet jeśli organizacje dobroczynne (lub quasi-dobroczynne) zwiększyły swoje przychody, wątpliwe, byśmy odnieśli na tym korzyść moralną, czyli stali się bardziej altruistyczni.

Instytucja jednego procenta znacznie bardziej niż na podatników (stronę podażową) wpłynęła na organizacje, które otrzymują płynące z niego środki (stronę popytową). Z jednej strony, trzeba przyznać, że dzięki dodatkowym środkom były w stanie zrobić bardzo wiele dobrego. Z drugiej jednak strony, straciły one pewnego rodzaju niewinność. Największą zaletą organizacji pozarządowych była ich pozarządowość, czyli niezależność od aparatu państwowego; ludzie działali w nich z własnej inicjatywy i za pieniądze bezinteresownych darczyńców. Obecnie organizacje pozarządowe prześcigają się wzajemnie w zdobywaniu środków z jednego procenta. Niektóre z nich wręcz się w tym wyspecjalizowały. Za odpowiednią prowizję proponują założenie specjalnego subkonta oraz dostęp do wspólnych działań promocyjnych, za których pomocą zainteresowane osoby mogą pozyskiwać pieniądze na własne, choć najczęściej zbożne potrzeby. Środki z jednego procenta stanowią bardziej stabilne i łatwiejsze do zdobycia źródło przychodów niż dobrowolne datki darczyńców. Trudno się więc dziwić, że w wielu organizacjach pozarządowych skoncentrowano się na pozyskiwaniu raczej tej pierwszej puli pieniędzy. Ceną za to jest jednak uzależnienie się od podatków i aparatu przymusu. Przestały one być de facto pozarządowe. Zapytajmy na przykład, czy organizacje pożytku publicznego, jako pewnego rodzaju siła opiniotwórcza, poparłyby zmniejszenie opodatkowania albo chociaż pozostałyby neutralne, gdyby padła taka propozycja. Raczej nie, ponieważ dla wielu z nich wiązałoby się to z ubytkiem przychodów, a nawet realnym zagrożeniem istnienia. Spójrzmy chociażby, co stało się w wyniku kosmetycznej obniżki najniższej stawki PIT z 19 na 18 procent (wykres 1). Mimo wzrostu liczby osób, które przekazały swój jeden procent organizacjom pozarządowym, ogólna kwota zgromadzonych środków zmniejszyła się. Oczywiście, przyczynił się do tego także kryzys gospodarczy, ale zależność jest wyraźna. Gdyby podatek dochodowy miał być o wiele niższy, organizacje pozarządowe z dużym prawdopodobieństwem zaczęłyby otwarcie protestować.

 

 

Wykres 1. Przekazywanie jednego procenta podatku dochodowego w liczbach

Źródło: opracowanie własne na podstawie: http://www.pozytek.gov.pl/.

 

Zapewnienie sobie udziału w dochodach podatkowych stało się dla organizacji pozarządowych bardzo wygodne. Dostrzegły to inne środowiska, które również zaczęły zabiegać o objęcie ich podobnym przywilejem. Od jakiegoś czasu jest prowadzona np. akcja „jeden procent na kulturę”, której organizatorzy domagają się po pierwsze, by rząd przeznaczał jeden procent budżetu na kulturę, a po drugie, by można było przeznaczyć jeden procent podatku PIT i CIT na cele kulturalne. Zgoda na takie rozwiązanie będzie prowadzić do swoistej „prywatyzacji” państwa, kiedy to problemy społeczne (kultura, nauka, pomoc społeczna) będą rozwiązywane przez prywatne bądź quasi-prywatne instytucje, ale za pieniądze podatników. Taka sytuacja jest niezdrowa, ponieważ rozmywają się kompetencje. Jeśli jakiś problem może być rozwiązany własnymi siłami społeczeństwa, np. poprzez rynek albo organizacje dobroczynne, to powinien być tak rozwiązywany. Dopiero kiedy uznamy, że społeczeństwo z jakiegoś powodu sobie nie radzi (niezależnie od tego, czy tak jest rzeczywiście), powinno wkraczać państwo jako pewnego rodzaju zło konieczne. Jeśli jednak okazuje się, że państwo może zrezygnować z części swoich dochodów podatkowych, jak to się dzieje w przypadku jednego procenta, to powinno po prostu obniżyć podatki. Zamiast stwarzać sztuczną sytuację, w której obywatele współdecydują o wydatkowaniu części swoich podatków, lepiej pozostawić im większy dochód, tak żeby w pełni mogli zdecydować o jego przeznaczeniu.


[*] Wprawdzie uważam, że instytucja jednego procenta powinna być zniesiona, ale ponieważ obecnie jest ona dobrze zakorzeniona, lepiej przekazać go Instytutowi Misesa, niż pozostawić do wyłącznej dyspozycji fiskusa.

Kategorie
Audio Ekonomia sektora publicznego Ekonomiczna analiza prawa Komentarze Podatki Teksty

Czytaj również

miniaturka-1.png

Ludzkie gadanie

Teoria pieniądza doby inflacji

Zapraszamy do wysłuchania najnowszego odcinku podkastu dra Mateusza Benedyka.

7.png

Ludzkie gadanie

Przedsiębiorcze państwo po polsku. Słuchaj naszego podkastu

W najnowszym odcinku „Ludzkiego gadania" dr Mateusz Benedyk i Marcin Zieliński pochylają się nad tematem efektywności państwowej ingerencji w rynek.

32.png

Ludzkie gadanie

W jakim stanie jest dziś polska polityka fiskalna?

Finanse publiczne pod lupą – dr Benedyk przedstawia problemy polskiego budżetu.

Witold-Kwaśnicki.-Wspomnienie.png

Aktualności

Prof. Witold Kwaśnicki – wspomnienie. Słuchaj naszego podkastu

Zapraszamy do odsłuchania najnowszego odcinka naszego podkastu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 5
geekzorba

Czy to nie ironia, że nie popiera Pan instytucji jednego procenta, ale chętnie skorzysta z możliwości jakie on daje? Jeśli coś jest "dobrze zakorzenione", a jedyną poważną wadą jest fakt, że całość nie jest dobrowolna, to może nie trzeba tego od razu znosić, ale lekko zmodyfikować? Osobiście cieszę się z tego, że mam możliwość w łatwy sposób przekazać pieniądze na organizację, której cele popieram (vide Instytut Misesa). 1% nie musi też być niczym wymuszonym. Może ujawniać skłonności filantropijne ludzi, których na taką działalność nie stać, którzy nie wiedzą jak się za to zabrać lub tym którzy mogą pomóc ale nie zależy im na tyle, żeby szukać i kombinować. 1% podkłada wszystko pod nos, spełnia też więc funkcję edukacyjno-społeczną, wyrabia w nas nawyk, który potem może się przeobrazić w coś bardziej dobrowolnego. Jeśli coś mi tutaj zgrzyta to raczej fakt, że tak dużo osób pozwala państwu na wybór organizacji za nich samych, bo na tym jak się domyślam korzystają najwięksi, czyli nie zawsze ci najlepsi.

Odpowiedz

Szymon

Myślę, że każdy współpracownik IM jest za natychmiastową likwidacją przymusu podatkowego, co najmniej dla podatku dochodowego (bardzo szkodliwa forma podatku). Tym samym zniknąłby 1%, ale wpływy do budżetów NGO natychmiast by wzrosły, z dobrowolnych darowizn :)

Odpowiedz

wf

Życie w dzisiejszych czasach wymaga codziennego zmagania sie z dylematami i przymusami, ktorych nie sposob ominac. Jezdzimy po panstwowych drogach, chodzimy do panstwowych szkol, placimy panstwowym pieniadzem, gotujemy bigos na panstwowym gazie itd. 1% trzeba traktowac jako mozliwosc "uratowania" czegos z paszczy panstwa. Wiele organizacji korzystajacych z 1% staje sie niestety przybudowka lewiatana, quasi-urzedami wykonujacymi nieswiadomie odgorne polecenia lub stwarzajacymi pozory zalatwienia problemow, ktore stworzylo panstwo (i z ktorymi sobie nie radzi). Jestem pewien, ze nam to nie grozi, chocby dlatego, ze jestesmy w pelni swiadomi ulomnosci tego rozwiazania - o czym swiadczy artykul.

Odpowiedz

Dominik Jaskulski

@geekzorba
A w jaki sposób "1%" miałby nie być wymuszony...? :) Przecież z definicji to jedna setna podatku, który przymusowo płacimy fiskusowi. Jeśli zniesienie 1% czy to poprzez obniżenie, czy też zrezygnowanie z pobierania podatku dochodowego dotknęłoby finansowo IM oraz inne organizacje NGO to i tak będę popierał takie zmiany - myślę, że większość Czytelników mises.pl także :-)

Nieco szerzej i bardziej ostro skrytykował rzecz Łukasz Kowalski: http://liberalis.pl/2009/02/12/lukasz-kowalski-praktyczny-agoryzm-czyli-da-sie-tylko-jak/ (fragment od połowy strony)

Odpowiedz

geekzorba

@Dominik Jaskulski
Oczywiście podatek i 1% same w sobie muszą być zapłacone i w takim sensie są wymuszone. Ja miałem jednak na myśli bardziej intencje ludzi, którzy skoro już płacą ten podatek to z chęcią przekażą część z niego na to na co naprawdę chcą. Fakt faktem jest to element wolności w niewoli i podobnie jak Pan jestem za likwidacją podatku dochodowego. Nie powtarzając tego samego - mam bardzo podobne podejście do @wf.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.