Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Aktualności

Konkurs na projekt najpilniejszej reformy liberalnej w Polsce

28
Instytut Misesa
Przeczytanie zajmie 4 min

Konkurs na projekt najpilniejszej reformy liberalnej w Polsce

Co powinien zrobić Instytut Misesa, gdyby na jeden dzień dostał władzę absolutną?

Wiele think-tanków specjalizuje się w tzw. policy advice – czyli podpowiadaniu rządowi konkretnych projektów rozwiązań polityczno-gospodarczych. Do tej pory Instytut Misesa raczej unikał tego rodzaju działalności, starając się raczej krzewić wiedzę o wolności gospodarczej na pewnym poziomie ogólności niż grzęznąć w szczegółach legislacyjno-prawnych, których zgłębienie jest często niezbędne do zaproponowania przemyślanych reform.

Chociaż nie przewidujemy większych zmian w tej strategii, a już na pewno nie planujemy przeorientowania Instytutu Misesa w suflera partii politycznych, to jednak chcielibyśmy stworzyć pewną płaszczyznę dyskusji o najważniejszych wyzwaniach stojących przed Polską w zakresie polityki społeczno-gospodarczej. Konkurs, który niniejszym ogłaszamy, i do udziału w którym wszystkich serdecznie zapraszamy, jest właśnie pierwszym krokiem w tym kierunku.

Szczegóły konkursu

Celem konkursu jest wyłonienie najtrafniejszych – tj. najbardziej niezbędnych – i zarazem najdojrzalszych projektów reform liberalnych w Polsce. Aby wziąć udział w konkursie, należy opracować taki projekt, opisać go w załączonym arkuszu (kliknij, aby pobrać wzór) i przesłać na adres kliknij, by zobaczyć e-mail z nagłówkiem "Projekt reformy liberalnej" najpóźniej do 10 sierpnia 2011 r.

Projekt powinien mieć nie więcej niż 6000 znaków (ze spacjami) i powinien zawierać propozycję konkretnej zmiany z uzasadnieniem jej celowości, omówieniem potencjalnych konsekwencji i skutków dla funkcjonowania gospodarki, w której – tak zakładamy – poza wprowadzeniem tej jednej reformy nic innego nie musi się zmienić. W tym konkursie nie oceniamy formy literackiej (oczywiście zwracamy uwagę na poprawność językową!), lecz przede wszystkim sam pomysł oraz zwięzłość i konkretność jego prezentacji i uzasadnienia.

Projekty oceni jury w składzie: Witold Falkowski, Juliusz Jabłecki i Mateusz Machaj.

Nagrody

Z nadesłanych projektów wyłonimy 3 najlepsze, których autorzy zostaną zaproszeni do zaprezentowania i obrony swoich pomysłów podczas Letniego Seminarium Ekonomicznego Instytutu Misesa. Ponadto zwycięskie prace zostaną opublikowane na mises.pl.
Nagrodą za I miejsce jest udział w Letnim Seminarium Ekonomicznym 2011 na koszt Instytutu Misesa oraz zestaw książek, nagrodą za II miejsce jest 50% zniżka na Letnie Seminarium i książki, nagrodą za III miejsce jest 30% zniżka na Letnie Seminarium i książki.

Regulamin konkursu

1. Organizatorem konkursu pt. "Najpilniejsza reforma liberalna w Polsce" jest Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, ul. Długa 44/50 p. 214, 00-241 Warszawa.
2. Celem konkursu jest wyłonienie najlepszej pracy pisemnej z propozycją gospodarczych reform liberalnych w Polsce.
3. Uczestnikami konkursu mogą być osoby pełnoletnie, które do dnia 10 sierpnia 2011 r. nadeślą drogą elektroniczną na adres email: kliknij, by zobaczyć e-mail pracę nie dłuższą niż 6000 znaków ze spacjami, odpowiadającą celowi konkursu.
4. Członkowie Jury oceniając nadesłane prace będą brać pod uwagę:
-uzasadnienie celowości proponowanej reformy;
-omówienie potencjalnych konsekwencji dla funkcjonowania gospodarki;
-trafność obserwacji;
-zwięzłość i dojrzałość argumentacji.
5. Jury w drodze głosowania wyłoni zwycięzcę Konkursu (I nagroda) oraz przyzna II i III nagrodę. Jury może zadecydować o nie przyznaniu żadnej nagrody lub nie przyznaniu II lub III nagrody. Rozstrzygnięcia Jury są ostateczne i niezaskarżalne.
6. Nagrodą za zwycięstwo w Konkursie (I miejsce) jest zaproszenie na koszt Fundacji Instytut Ludwiga von Misesa na Letnie Seminarium Ekonomiczne 2011 wraz z zaproszeniem do wygłoszenia referatu w drugim dniu Seminarium oraz nagrody książkowe przyznane przez Jury. Nagrodą za II miejsce w Konkursie jest 50% zniżka na udział w Letnim Seminarium Ekonomicznym 2011 wraz z zaproszeniem do wygłoszenia referatu w drugim dniu Seminarium oraz nagrody książkowe przyznane przez Jury. Nagrodą za III miejsce w Konkursie jest 30% zniżka na udział w Letnim Seminarium Ekonomicznym 2011 wraz z zaproszeniem do wygłoszenia referatu w drugim dniu Seminarium oraz nagrody książkowe przyznane przez Jury.
7. Z konkursu wyłączeni są członkowie władz Fundacji Instytut Ludwiga von Misesa oraz ich rodziny, eksperci Instytutu Misesa oraz ich rodziny, szefowie działów i szefowie projektów Fundacji Instytut Ludwiga von Misesa.
8. Nadesłanie prac oznacza akceptację ww. regulaminu oraz w przypadku zwycięstwa w konkursie albo otrzymania II albo III nagrody oznacza gotowość do podpisania umowy o udzielenie licencji do publikacji pracy przez Fundację Instytut Ludwiga von Misesa. Zwycięskie prace będą udostępniane przez Fundację Instytut Ludwiga von Misesa na licencji Creative Commons-uznanie autorstwa-użycie niekomercyjne.

Kategorie
Aktualności

Czytaj również

KASE_Lublin_23-04-24_Reed_miniatura

KASE

Lawrence Reed 23-go kwietnia w Lublinie

Wygłosi wykład o niezauważanych codziennych bohaterach

KASE_Gdańsk_25-04-24_Reed_miniatura (1)

KASE

KASE Gdańsk - Wykład prof. L.W. Reed`a pt. „Free Trade vs. Protectionism”

KASE Gdańsk zaprasza na kolejny wykład!

KASE_Wrocław_18-04-24_Lach_miniatura

KASE

KASE Wrocław: Wykład mgr. Bonawentury Lacha, 18 kwietnia 2024 r.

Klub Austriackiej Szkoły Ekonomii we Wrocławiu, we współpracy z Kołem Naukowym Ekonomii Pozytywnej ma przyjemność na wykład Bonawentury Lacha pt. „Racjonalność w Ekonomii”.

Radosnych Świąt Wielkiej Nocy życzy

Aktualności

Instytut Misesa życzy wszystkiego dobrego na nadchodzące Święta


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 28
Marcin Zero

Witam, Pomysł świetny, życzę powodzenia wszystkim uczestnikom.
Chciałbym zachęcić i zaprosić jednak do konkretnych działań. Wiadomo, że Kongres Nowej Prawicy jest jedyną polską partią odwołującą się do austriackiej szkoły ekonomii. Wydaje się prawie pewne, że w tym roku, po raz pierwszy Internet będzie miał znaczący wpływ na wyniki wyborów. Nowa prawica potrzebuje, prostego portalu z kilkoma nieznacznie rozwiniętymi hasłami ekonomicznymi aby można było ten adres zamieszczać na ulotkach. Mises.pl jest dla większości zapracowanych i stłamszonych ludków za trudny. Stąd moja prośba do osób, które mogłyby poświęcić odrobinę swojego czasu. Potrzeba stworzyć kilka krótkich (hasłowych) tekstów do strony wolnorynkowcy.pl. Cel prosty, aby potencjalny wyborca mógł się szybko i skrótowo zapoznać z podstawami ekonomii, których celowo pozbawiono go w szkole...
Osoby chętne proszone są o kontakt przez portal nowaprawica.org.pl

Serdecznie pozdrawiam i liczę, że znajdzie się ktoś, kto te wyróżnione prace weźmie w swoich działaniach pod uwagę. Bo jak wiadomo dyskusję w socjalizmie służą jedynie do kontrolowanego spuszczania pary...

Odpowiedz

Radek Janiak

wystarczy tylko wywalić z ustawy podatkowej katalog wykluczeń odliczeń dla przedsiębiorców i gospodarka ruszy z kopyta....

Odpowiedz

Michał Górecki

Bardzo dobry pomysł na konkurs, ale byłoby fatalnie gdyby ILvM stał się przybudówką jakiejkolwiek partii (a w szczególności "Nowej Prawicy").

Odpowiedz

Przemek Ochociński

@3
1. Jak rozumiem Instytut poprzez krzewienie austriackiego spojrzenia na ekonomię nie stanie się żadną przybudówką - jak rozumiem to statutowa działalność.
2. Zgadzam się w pełni z Marcinem, że mises.pl nie trafia do statystycznego leminga. A krzewienie myślenia austriackiego można realizować nie tylko i wyłącznie poprzez wysublimowane teksty na tej stronie, czego jak rozumiem nie trzeba nikomu tłumaczyć.
3. Nie rozumiem kompletnie natomiast sformułowania: a w szczególności „Nowej Prawicy”.
Czy to oznacza, że jeżeli zgłosiłby się ktoś od Piotra Ikonowicza (to taki socjalista pełną gębą), to Instytut przychylniej powinien na niego spojrzeć? A może jeśli zgłosiłby się jakiś dowolny socjalista z "bandy czworga"? Czy wówczas Instytut powinien przychylniej spojrzeć? Czy aby nie mamy tu do czynienia z przypadkiem uprzedzenia? Gdyż:
4. To właśnie KNP wprost odwołuje się do ideałów Austriaków. Stara się promować ten sposób myślenia o gospodarce wiedząc, że jest to słuszne myślenie. Czy ze swojej strony Instytut nie może delikatnie wspomóc działających w tym samym kierunku ludzi?

Nie rozumiem zacietrzewienia niektórych #@!%!&$#!
Przecież nikt nie ma obowiązku w 100% zgadzać się ze wszystkimi twierdzeniami KNP. Ja też w wielu przypadkach patrzę na poczynania Korwina bardzo krytycznie. Ale nie oznacza to, że zgadzając się w 75-99% należy odrzucać całość. Bo efektem takiego działania jest to, że dziś w Polsce mamy KWITNĄCY SOCJALIZM i przed sobą tragiczny KRYZYS.

CZY TO TAK TRUDNO POJĄĆ??????

Odpowiedz

wf

Mises.pl i w ogóle Instytut Misesa nie będzie promował żadnej partii, choćby najbardziej austriackiej z ducha i poczynań. Mises.pl, czyli publikacje na stronie internetowej będą nadal dość trudne, ale w miarę potrzeb i możliwości inne nasze działania (publikacje popularne w prasie, wywiady, spotkania, konferencje) kierujemy także do "lemingów".

Nie możemy się zająć - jako IM - opracowaniem haseł przemawiających do zwykłego śmiertelnika, służących do uświadomienia wyborców, do zamieszczenia na ulotkach KNP itd. Mogą się tym zająć Czytelnicy naszej strony lub prywatnie nasi współpracownicy.

Gdybym miał posłużyć się (być może kulawą) analogią, powiedziałbym, że nasze zadanie polega na produkcji ekstraktu, zaczynu, moszczu. A organizacje o charakterze aktywistycznym (np. KNP) niech używają tej esencji do sporządzenia napojów, które zaspokoją pragnienie wielu.

Odpowiedz

Anonim

@Przemek Ochociński

Jak sam powiedziałeś, nikt nie musi się w pełni zgadzac z programem KNP. To prawda, jednakże wybory to nie jest decyzja czy popieramy ten pomysł a tego nie. W polityce nie ma mniejszego zła, nawet jeśli niektórzy tak sądzą.
Co do samego KNP. Być może jest to jedyna partia wspierająca gospodarcze pomysły austriaków, ale niestety polityka to nie tylko sfera gospodarcza, ale także i społeczna, a nie każdy zgadza się społecznie z prawicą. Pamiętaj liberalizm to głównie centrum, i nie koniecznie każdy zgadza się z konserwatyzmem społecznym, który z pewnością KNP wspiera.

Odpowiedz

Michał Górecki

Każdej partii politycznej, włączając w to "Nową Prawicę" chodzi wyłącznie o zdobycie WŁADZY w państwie i jest to coś zupełnie naturalnego.

Cel polskiego ILvM i libertarian na całym Świecie (w tej chwili samych ILvM jest już ok. 20 w różnych krajach), tak jak ja go rozumiem, jest zupełnie inny. W największym skrócie: chodzi ostatecznie o przekonanie możliwie największej liczby ludzi, że społeczeństwo dla swojego dobrobytu nie potrzebuje żadnych partii ani żadnej władzy.

Z uwagi na powyższe, zachęcanie na stronach ILvM do agitpropu (nawet w "słusznym" kierunku) na rzecz konkretnej partii jest trochę niepoważne. Faktycznie, stwierdzenie "a w szczególności Nowej Prawicy" było nieco prowokacyjne, bo jeśli miałbym oddać w najbliższych wyborach głos na kogokolwiek, to być może byłaby to właśnie "Nowa Prawica". Nie jestem w stanie jednak znieść na dłuższą metę pogardliwego języka ("stłamszone ludki", "lemingi", itp.) i patrzenia z góry na innych ludzi. Chyba zapomnieliście o zasadzie, że jak coś raz znajdzie się w necie, to będzie tam na zawsze. Każdy potencjalny nowy zwolennik Waszej partii, który przeczyta o sobie, że jest "stłamszonym ludkiem" i "lemingiem") z pewnością nabierze pełnego zaufania do partii i od razu rzuci się w jej ramiona. Problemem zjawiska zwanego "korwinizmem" w ogóle nie jest zawartość merytoryczna (te 75-99%), ale "nadwyrazisty", czy mówiąc wprost, chamski i prymitywny styl wypowiedzi publicznych, który zwykłego człowieka po prostu odrzuca.

A tak na marginesie, wizja władzy bardzo pociąga, bo daje złudzenie, że tyle można w łatwy sposób zrobić dla dobra ludzkości. A potem są tylko konieczności, konieczności, konieczności... (koalicje z LPR, koalicje z Ikonowiczem, itp. ;)))

Najpiękniejszą alegorię literacką tego problemu stworzył Tolkien. Tak więc Panowie - Wy chcecie jak Boromir wziąć pierścień (władzę) i zrobić porządek. Ryzykujecie jednak, że staniecie się nazgulami albo prędzej Gollumem. ILvM i libertarianie podejmują z kolei ten pozornie głupi i beznadziejny wysiłek, żeby ten pierścień po prostu zniszczyć.

Ludwig von Mises zapytany kiedyś - "Co zrobiłby, gdyby otrzymał władzę absolutną?" - odpowiedział: "Abdykowałbym".

Mimo wszystko serdeczne pozdrowienia, bo dobre intencje to, moim zdaniem, już bardzo dużo.

Odpowiedz

Misiek

Ad 7.

Piekny wpis... :)

Odpowiedz

przemofree

@ 7
Celem KNP jest doprowadzenie do realnej zmiany w naszym życiu. Nie da się tego zrobić nie posiadając władzy. Rozumiem cel istnienia Instytutu i rozumiem, że pomoc osoby związanej z Instytutem lub bywalca forum nie stanowi oficjalnej pomocy Instytutu dla KNP, jeśli oczywiście Instytut nie chce oficjalnie wesprzeć działania jedynej Partii chcącej zaimplementować zmiany, które Instytut by wspierał.
Co do "lemingów" - niestety ja nie mam wątpliwości co do lemingowatości współczesnych rodaków. Oparte jest to na obserwacji ogółu i doświadczeniach osobistych z rozmów z poszczególnymi osobami. Nic nie poradzę na to, że taka jest prawda obiektywna. I nie przeszkadza mi to z przyjemnością nawracać pojedyńczych lemingów na myślenie i witać ich w szeregach ludzi świadomych. Obrażanie się na prawdę uważam za nieracjonalne.

Cyt: "chodzi ostatecznie o przekonanie możliwie największej liczby ludzi, że społeczeństwo dla swojego dobrobytu nie potrzebuje żadnych partii ani żadnej władzy"

Ludzie grupują się w Państwo, żeby to ochraniało je zarówno przed zagrożeniami zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi oraz reprezentowało ich interesy na arenie międzynarodowej. Anarchia nie jest moim zdaniem wydajna. Potrzebna jest taka grupa ludzi, którzy zapewnią społeczeństwu usługi opisane w tym akapicie. Czy ona się ma nazywać władza? Dla mnie może się nazywać służba. Nieistotne.

Z uwagi jednak na rzeczywistość, która nas otacza (Socjalizm) wprowadzany konsekwentnie przez całą bandę czworga uważam, że wszelkie środowiska myślące kategoriami różnymi od nich powinny się skonsolidować i wysłać na Wiejską swoich przedstawicieli. Inaczej w dalszym ciągu będziemy rozprawiać o pierścieniach i innych bajkach, a w tym czasie Tusk pod rękę z Napieralskim wprowadzi kolejne formy zamordyzmu i obciąży nas kolejnymi podatkami. I dalej będziemy żyli w tej zgniliźnie ustawodawczo-urzędniczej i będzie coraz gorzej z naszą służbą zdrowia (bo ciągle może być gorzej!).

Odpowiedz

Jakub

Jak długo ludzie będą wierzyć w to, ze maja prawo rozkazywać innym wbrew ich woli, kontrolować ich i wywłaszczać - czy to osobiście, czy to za pośrednictwem swoich "przedstawicieli" - tak długo tuski z napieralskimi czy korwiny z pinochetami będą konserwować życiu wizje świata, zgodnie z która agresja, przemoc i przymus ma być podstawową zasada organizującą każdy układ społeczny, z czego zawsze wynika - surprise surprise - wojna każdego z każdym, chęć każdego do życia kosztem wszystkich pozostałych, a potem równia pochyła od choćby najbardziej obiecujących warunków początkowych.

"Ludzie" nie grupują się w państwo - w państwo grupują się zawsze i bez wyjątku "wędrujący bandyci" (termin naukowy!), którzy dochodzą do wniosku, że wygodniej im będzie przekształcić się w bandytów osiadłych, regularnie zbierających trybut od tych, których udało im się sobie podporządkować.

Rzetelna ekonomia, jaką popularyzuje IM, stawia sprawę jasno - albo opowiadamy się za logiką, albo za magią. I jeśli logika mówi, że pozostawienie w ręku polityków choćby tak prozaicznych rzeczy jak wywózka śmieci albo ochrona zieleni miejskiej skutkować będzie z konieczności marnotrawstwem i tandetą, to magią najbardziej siermiężnego kalibru jest twierdzenie, że w ręku tych samych polityków można pozostawić czołgi i głowice jądrowe.

Odpowiedz

BR

"Co powinien zrobić Instytut Misesa, gdyby na jeden dzień dostał władzę absolutną?"

Przejąć kontrolę nad mediami przez 24 h na dobę i wysłać w eter sygnał - chodzi o to, by zasady były krótkie, czarno na białym, ZERO MOŻLIWOŚCI KOMPROMISU.

Nigdy nie zagłosujemy za podwyższeniem podatków.
Nigdy nie zagłosujemy za państwowym zakazem posiadania broni.
Nigdy nie zagłosujemy za wzrostem diet w parlamencie.
Nigdy nie zagłosujemy za prawną regulacją (kontrolą) Internetu.
Nigdy nie zagłosujemy za jakąkolwiek propozycję zwiększającą kontrolę państwa nad obywatelami.
Nigdy nie zagłosujemy za zwiększeniem wydatków rządowych.

I tak dalej.

Na końcu można by rzucić - "alternatywa istnieje" albo coś takiego :)

Odpowiedz

przemofree

@ Jakub

"„Ludzie” nie grupują się w państwo – w państwo grupują się zawsze i bez wyjątku „wędrujący bandyci” (termin naukowy!), którzy dochodzą do wniosku, że wygodniej im będzie przekształcić się w bandytów osiadłych, regularnie zbierających trybut od tych, których udało im się sobie podporządkować."

Jak znam prace związane z ekonomią austriacką to raczej nie są one oderwane od rzeczywistości (może coś przeoczyłem?). Opowiadanie o tym, że ludzie powinni non-stop wędrować, żeby nie było władzy jest jakby to powiedzieć: niemądre (?). Rozumiem wędrujące plemiona 3000 lat temu. Ale już 2000 lat temu ludzie nieźle pojęli, że rozsądniej jest jednak się osiedlić. Poza tym zawsze na czele plemienia stał Wódz i była tam jakaś struktura. Myślę, że nie bez powodu żadna wielka anarchiczna cywilizacja nie przetrwała. Więc ustalmy dla porządku, że jakaś minimalna struktura Państwa JEST KONIECZNA, żeby bronić ludzi, którzy ją powołali i ustalać i pilnować porządku, który Ci ludzie akceptują. Tak jest po prostu najefektywniej (ludzie w pojedynkę nie są w stanie się obronić przed zorganizowaną armią oraz nie są w stanie rozwijać się efektywnie, jeśli nie istnieje skromny ale jednak aparat wymuszający stosowanie się do prawa i nie krzywdzenie bliźniego).

Odpowiedz

Jakub

Ustalmy dla porządku, że każdy kto mówi, że będzie Cię bronił wbrew Twojej woli (bo będzie Cię w tym celu regularnie wywłaszczał niezależnie od tego co sobie o tym myślisz) działa w oparciu o zasadę rekietu, czyli wymuszenia rozbójniczego. Państwa to po prostu te grupy wymuszenia rozbójniczego, którego okazały się skuteczniejsze taktycznie i propagandowo od innych podobnych grup - te drugie zostały skazane na status 'mafii'. A prawo, które jednostronnie ustala i wymusza jedna i ta sama przemocowa grupa nie jest żadnym prawem - patrz paradoks "samowymuszającej się reguły" - czym w takim kontekście różni się rzeczywiste trzymanie się reguł od twierdzenia, że się ich trzyma, skoro każdy kolejny twór legislacyjny można uznać za zgodny z pierwotnymi założeniami (patrz los wciąż w niektórych kręgach traktowanej jak tablice z góry Synaj konstytucji amerykańskiej). Jedyne efektywny porządek to taki, gdzie hamulcem dla kosztownych aktów agresji, przekupstwa, manipulacji (zwyczajowym) prawem, niewywiązywania się z samemu przydzielonych sobie obowiązków, itd., jest to samo, co wszędzie - rynkowa konkurencja, przychylność konsumentów i groźba bankructwa i ostracyzmu w przypadku utraty tejże.

Odpowiedz

piotrt

Ja zrozumiałem, że “wędrujący bandyci”, to jednak wędrujący bandyci, a ludzie w ogólności nie są bandytami, ani wędrującymi.

Powiedziałbym, że organizacja nie jest równoznaczna ze strukturą państwową, a dokładniej z organizacją opartą na przymusie. Dlatego też zdecydowanie odróżniłbym konieczność istnienia jakiejś organizacji w społeczeństwie od tego, że trzeba ją narzucić. Przymus jaki często władza stosuje, nie wynika z jakiejś konieczności a z tego jaki człowiek po prostu jest. Część ludzi lubi władzę, kontrolę nad ludźmi. Tymczasem jest to jedynie droga do przeforsowania swojej wizji, nie tego co konieczne.

Zasadniczym pytaniem jest, czy chcemy budować porządek na zasadach dobrowolnych, nie wiedząc z góry do jakiego rozwiązania nas by to doprowadziło. Czy narzucenia określonego porządku pewnej grupy trzymającej władzę. Różnica jest taka, że w pierwszym przypadku nie ściemniamy, że jest idealnie i że jedynie od nas zależy co zdołamy z zastanej rzeczywistości wykorzystać. W drugim przypadku dostajemy iluzję rozwiązania. Każdej takiej grupie będzie raczej zależało na utrzymaniu monopolu, niż na dostarczeniu tych usług jakie chcemy aby były dostarczane. Dlatego w każdej dziedzinie, którą się rząd zajmie czeka stagnacja i/lub regresja. W niczyim interesie nie będzie rozwijanie tych dziedzin. No, oprócz asortymentu wojennego, czy innego do rozbudowywania już istniejącej kontroli. Jedynie struktury oparte na przymusie, mogą “produkować zła”, czyli kolejne warstwy kontroli i przymusu. Gdyż w tym się naprawdę specjalizują, a nie tym o czym mówią, że się specjalizują.

Odpowiedz

przemofree

Rozumiem, że jak przyjedzie horda 10 000 barbarzyńców, to mam im powiedzieć będąc jednym z obywateli anarchicznego społeczeństwa żeby się wstydzili? A oni spalą moją wieś i wprowadzą skrajny zamordyzm...
Ludzie muszą się zorganizować. Bez tego nie przetrwają. Muszą powołać armię. Muszą też chronić się przed bandytami wewnątrz Państwa, ponieważ bandytów nie interesują koszałki-opałki tylko kto ma przewagę i jak oni to mogą wykorzystać na swoją stronę.
A racjonalnym jest aby powołać dyplomatów, którzy będą reprezentowali dany Naród, gdyż Ci dyplomaci stanowić będą większą grupę nacisku na zewnętrznych partnerów niż każdy indywidualny mieszkaniec.
Oczywiście pozostaje kwestia uzgodnienia z obywatelami kierunku tej polityki...
I na tym lista koniecznych do sprawowania przez Państwo spraw się kończy.

Odpowiedz

arkazy

@ 15
Jaki jest logiczny związek pomiędzy stwierdzeniem: a) ludzie muszą się organizować, aby obronić się przed bandytami a b) ludzie muszą powołać Państwo ?
Bo ja go nie dostrzegam. Ludzie mogą się organizować także w sposób dobrowolny i np. skorzystać z usług rynkowej agencji ochrony.

Odpowiedz

piotrt

Jak przyjdzie horda 10000 barbarzyńców, to bierzemy z sąsiadami w łapy swoje karabiny, do agencji ochrony dzwonimy, żeby przywieźli nam ciężką artylerię i zajęli się tym, co do nich przynależy w zawartych umowach. Wtedy też, okaże się, że gdy nie funkcjonują żadne prawa dotyczące posiadania broni, kilku sąsiadów miałoby granaty oraz bazooki.
Wzięliby ludzie broń w garść i rozpędzili najeźdźców.

W przeciwieństwie od państwowej protekcji, agencjom ochrony, będzie się opłacać, żeby obywatele byli uzbrojeni. Wtedy te będą mogły się specjalizować, dostarczać szerszych i bardziej specyficznych usług, takich na jakie byłoby zapotrzebowanie. Ludzie lepiej uzbrojeni negocjowaliby niższe składki od gorzej uzbrojonych. Powodowałoby to naturalny pęd do rozwijania się obu stron.
W przypadku “państwowym”, władzy zależy aby utrzymać w ryzach obywateli. Armia będzie na tyle silna, na ile wystarczy do utrzymania panującej władzy. Znacznie częściej celująca w obronę przez zagrożeniem wewnętrznym, niż przed zewnętrznym najeźdźcą.

Agencje ochrony takich przywilejów mogłyby nabyć jedynie w przypadku gdyby ogłosiły się państwem, i przy tym monopolizując swoje usługi. Przeciwdziałać temu mogą inni ludzie wystarczająco dobrze uzbrojeni. Thomas Jefferson: “Broń palna to zęby wolności amerykańskiego chłopa”.

Odpowiedz

przemofree

@ 16 i 17
Związek jest taki, że jak ktoś jest biedniejszy ale lepiej uzbrojony, to najedzie swojego bogatszego ale słabiej uzbrojonego sąsiada. Tak to wyglądało historycznie. Więc czy to będzie 10 tys. czy 100tys. nie ma znaczenia. Będzie ich w każdym razie tak dużo, że się nie obronicie. A najemnicy mogą stanowić jedynie uzupełnienie, gdyż jeśli będą podstawową siłą, to trzymają w szachu dany kraj, którego niby to chronią. Dlaczego niby to chronią? Bo jak im się będzie opłacało to z dnia na dzień mogą się odwrócić na pięcie i za tą otrzymaną korzyść będą sobie spokojnie żyli. A Wasza utopia stanie się protektoriatem z zamordyzmem.
Powtarzam. Przez stulecia nie przeżyło ani jedno takie Państwo. Wszystkie zostały podbite.
Jak ludzie mają się zorganizować? Ano powołać na swojego najwyższego przedstawiciela (tego samego, który reprezentuje ich na zewnątrz) najkompetentniejszego w tej kwestii i dobrać mu kilku najkompetentniejszych doradców (najlepiej starszyznę) ds. wojska, spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych i niech w tym zakresie rządzą.
A ta organizacja chcecie - nie chcecie nazywa się Państwo.

Odpowiedz

Merowing

Joann i Murray Rothbard chcecie nie chcecie to też Państwo.

Odpowiedz

piotrt

“Związek jest taki, że jak ktoś jest biedniejszy ale lepiej uzbrojony, to najedzie swojego bogatszego ale słabiej uzbrojonego sąsiada.”

Luka polega na tym, że takie "państwo" wcale nie musiałoby być mniej uzbrojone. Za aksjomat przyjmujesz, że jedynie organizacja narzucona drogą przymusową daje najlepszą armię. I to być może, istotą takiego państwa jest agresja, stąd i ofensywna będzie armia. Stąd nawet bardziej prawdopodobne. Jednak rzecz polega na tym aby się obronić przed najeźdźcą. Umieć odpowiedzieć na agresję. Nie ma sensu wyliczać ilu barbarzyńców starczy aby pokonać dane państwo lub "państwo". Zawsze będzie istniała taka granica, że nikt się nie obroni. Tego nie ma sensu dowodzić. Wszystko może upaść.

“A najemnicy mogą stanowić jedynie uzupełnienie, gdyż jeśli będą podstawową siłą, to trzymają w szachu dany kraj, którego niby to chronią.”

Tak samo jak generałowie, którzy to niby chronią swojego państwa. Taka argumentacja nie ma sensu, gdyż dotyczy na końcu poczucia honoru konkretnych jednostek. Pytanie, które umowy - dobrowolne czy przymusowe - wyzwalają więcej własnowolnego czucia się zobowiązanym wobec drugiej strony. Który z systemów buduje silniejsze więzi międzyludzkie. W przymusowym, więzi trwają dopóki autorytet siły nie jest zachwiany, w obliczu wojny będzie to zatem dyskusyjne.

“Dlaczego niby to chronią? Bo jak im się będzie opłacało to z dnia na dzień mogą się odwrócić na pięcie i za tą otrzymaną korzyść będą sobie spokojnie żyli.”

Nie łudźmy się, że z politykami byłoby inaczej, prawdopodobnie zbiegliby na emigrację. Natomiast agencje ochrony nie byłyby przyjmowane jako “wielcy zbawcy i protektorowie”. Po prostu jako partnerzy w interesach, im więcej takich powiązań, im większa siła negocjacyjna(czyli też mocniejsze uzbrojenie własne obywateli), tym mniejsze szanse na porzucenie. Właśnie wariant państwowy uzależnia obronność od jednej tylko grupy ludzi, wtedy jest większa szansa na porzucenie obywateli dla lepszych interesów z najeźdźcami.

“A ta organizacja chcecie – nie chcecie nazywa się Państwo”

Nie mam problemu z nazywaniem tej organizacji państwem. Grunt żeby jego istota opierała się dobrowolności. Nawet jeśli uznamy, że dane państwo określa sobie monopol na obronność, to każdego komu takie działanie ogranicza pole do obrony swojej własności, przysługuje prawo do secesji, zorganizowania się w odrębny byt. Tak aby siebie i swoją własność chronić w sposób najlepszy dla siebie. Anarchia wcale nie oznacza braku organizacji, przeciwnie, oznacza szeroką organizację, której jako całości nikt nie kontroluje i równocześnie każdy w pełni ale jedynie w swoim zakresie. Niemożliwe do wyobrażenia kłębowisko prywatnych umów i zwykłych relacji, z których dopiero wyłania się ład, spontanicznie. To mit, że anarchizm jest socjalizmem czy jakąś równościową utopią, jest tego zaprzeczeniem. Socjalizm zawsze potrzebuje protektora wyższego od innych ludzi. Komunizm będzie obowiązywał gdy ktoś będzie go wstanie narzucić wszystkim, nie gdy nikt nie kontroluje nikogo. Wolność, gdy każdy będzie mógł się obronić. Tak samo fałszywie się rozumie pojęcie organizacji, że jest ono zawsze wynikiem narzucenia jakiegoś przymusu. Gdy strony umowy "zmuszają" się do respektowania własnych warunków, to nie jest żaden przymus ale organizacja już tak.

Odpowiedz

przemofree

@ 20
Rozdzielmy dwie sprawy: Pospolite ruszenie wśród anarchicznego społeczeństwa i najemników.
Pospolite ruszenie będzie niewydajne, niezorganizowane i nie będzie stanowiło żadnej rozsądnej siły militarnej. Najemnicy to tylko najemnicy. Nie czują związku z klientem, mają tylko umowę za kasę i mogą umowy nie dotrzymać, albo dotrzymać jej ale na swoich warunkach (np. poudawać obronę, po czym dać się pokonać bez większych ofiar).
Natomiast kiedy podstawą jest własna armia - to ci żołnierze bronią swojej OJCZYZNY. Nie przez przypadek Polacy powstawali przez 150 lat niewoli. A Polacy wyjątku na świecie nie stanowią. Bo Naród w najgorszym razie odwołuje się do swojej tożsamości. Więc żołnierz też będzie walczył w obronie swojej Ojczyzny do końca.
Oczywiście własna armia również może być uzupełniona o najemników.
Co do organizacji i ładu w anarchii - kilka przykładów:
Mam sąsiada, który mnie nie lubi. No i się tak zdażyło, że dał mi w mordę. Co dalej? Jak sobie anarchia poradzi z tym problemem.

Chcę sobie na swoim własnym odcinku drogi zrobić swoją kopalnię odkrywkową węgla brunatnego. Co z tym pozostali mieszkańcy robią?

Ktoś ukradł mi samochód. Co dalej?

Uchylam się od płacenia za wykonaną usługę. Co dalej?

Ktoś kogoś zamordował i niektórzy podejrzewają kto to zrobił, ale nikt nie wie napewno. Co dalej?

Ktoś kogoś zamordował i kilka osób to widziało. Co dalej?

Co do efektywności działań dyplomatycznych to rozumiem, że nie ma żadnej, gdyż kto ma to stado ludzi reprezentować? Rozumiem, że nie jesteśmy z nikim związani żadnym paktem obronnym? Rozumiem, że izolujemy się od całego świata i nie prowadzimy żadnej polityki zagranicznej. Czyli np. nie wyjadę sobie zagranicę na wakacje, czy podróż, gdyż kraj który sobie obrałem jako cel (praktycznie każdy) będzie izolował mój Naród?

Eh nie chce mi się mnożyć problemów ale jest ich więcej niż przy sformowaniu "chudego" aparatu Państwowego świadczącego podstawowe usługi w zamian za określone świadczenia. A najważniejsza sprawa jest nierozwiązana: obronność.

Odpowiedz

Szymon

Czy ożywiona dyskusja świadczy o tym, że możemy spodziewać się kilkunastu prac konkursowych na wysokim poziomie? :)

Odpowiedz

piotrt

Porównujesz pospolite ruszenie z zamierzchłych czasów z profesjonalną armią przyszłości.
Utrzymuję natomiast, że przy funkcjonującym prawie własności zawsze byłby taki twór, który choćby od biedy można było nazwać państwem, bo byłby na danym terytorium zorganizowany. Taki właściciel ziemski kładłby nacisk na obronność w nieco innych aspektach niż zwykły mieszkaniec. W jego interesie byłoby posiadanie pewnej prywatnej armii, która zajmowała by obronnością ogólną a obywatele swoją. Strzegłby granic, inwestował w broń obronną innego typu niż zwykli mieszkańcy. Nie wykluczone byłoby istnienie wielu firm, które dostarczałyby usługi wielu państwom naraz. Brak wyłączności na takie umowy zapewniłby to, że każdy musiałby dbać o jakoś swoich usług. Nie odwrócił by się na pięcie, a nawet gdyby to ktoś inny zająłby jego miejsce.
W przypadku wojny, to ta prywatna armia zajmowałaby się strategią, koordynacją działań. To ona prawdopodobnie miałaby samoloty, helikoptery a nie zwykli ludzie.

Co do ojczyzny i związanego z nią honoru. Nie jest powiedziane, że prywatni najemnicy mieliby być pozbawieni honoru. Nie uważam też żeby należało mitologizować pojęcie ojczyzny, a przynajmniej nie należałoby wiązać tego z państwowością. Kto w takiej Korei Północnej jest patriotą? Ten kto jest za aktualnym porządkiem, czy innym ale mającym na celu wolność? Broniono by nie tyle ojczyzny-państwa, co całego modelu życia, swoich rodzin, swojej własności.
Ani na jotę nie czuję się związany z żadnym byłym ani obecnym premierem ani prezydentem. Ani bym nie miał zamiaru jego bronić przed kimkolwiek, chyba żeby w wyniku jakiegoś kuriozalnego przypadku.

“Mam sąsiada, który mnie nie lubi. No i się tak zdażyło, że dał mi w mordę. Co dalej? Jak sobie anarchia poradzi z tym problemem.”
Nie jak anarchia sobie z tym radzi, nie jak sobie państwo z tym radzi. To Twój problem i sąsiada, nie państwa. Po za tym prawdopodobnie czyjś by był sam budynek, ten właściciel mógłby zatrudniać jakąś ochronę, ustalać jakiś regulamin, samemu na początku czy do spółki z mieszkańcami. Są tysiące możliwości. Państwo zawsze daje jedną, czasem żadnej.

“Chcę sobie na swoim własnym odcinku drogi zrobić swoją kopalnię odkrywkową węgla brunatnego. Co z tym pozostali mieszkańcy robią?”
Jeśli posiadasz taki odcinek drogi, nie jesteś powiązany jakimiś umowami, które by tego zabraniały, to czemu nie...

“Ktoś ukradł mi samochód. Co dalej?”
Zgłaszasz to u firm, które zarabiają na znajdowaniu rzeczy zaginionych czy kradzionych. Nie ma takich firm, samemu zakładasz taką firmę.

“Uchylam się od płacenia za wykonaną usługę. Co dalej?”
Jak wyżej. Przy czym jeśli ktoś miałby obawy o rzetelność drugiej strony, mógłby zakładać umowę, że ktoś trzeci będzie sędzią w razie jakiś nieporozumień. Jeśli ktoś podpisze, że godzi się na wiezienie albo jakąś karę, to w czym problem? Zawsze jednak taniej bez pośredników.

“Ktoś kogoś zamordował i niektórzy podejrzewają kto to zrobił, ale nikt nie wie napewno. Co dalej?”
Od czego są detektywi? Po za tym państwom, czy tworom państwowo podobnym, będzie się opłacać określać pewne reguły "gry" na ich terenie z własnymi(lub zewnętrznymi) siłami porządkowymi. Aby nie być podejrzanym o stronniczość zatrudniać zewnętrzne sądy, prokuratury, śledczych - które będą się stosować do tego tutaj prawa.

Powstawałyby pewne ogólne standardy. Wystarczy spojrzeć na internet jakoś bez udziału państw powstają strony internetowy i cała masa technologii pod tym stojących. Istnieją różne przeglądarki internetowe, różni klienci pocztowi, różne protokoły komunikacji i pomimo tego (a tak naprawdę dzięki temu) jest organizacja.

“Ktoś kogoś zamordował i kilka osób to widziało. Co dalej?”
Jak wyżej i jasna sprawa.


Wszystko się sprowadza do tego, co tak naprawdę powoduje, że istnieje jakakolwiek organizacja społeczna. Są możliwe dwa podejścia. Gdy niewolnik pracuje dla swojego pana oraz gdy każdy pracuje dla siebie. Gdzie każdy-na-siebie nie oznacza samowystarczalności i izolacji lecz decydowanie o tym co się samemu robi. Anarchia daje nieskończone możliwości, ograniczane jedynie przez możliwości samej jednostki i naturalne bariery czy prawa fizyki.
Czy wszystko to co mamy, mamy zapewnione dzięki istnieniu państwa, czy dzięki temu, że gdzieś pod tymi wszystkimi deklaracjami są namacalni ludzie, którzy faktycznie wykonują te prace. Dla tego nie dziwi taki rozrost idei państwowych ku publicznej służba zdrowia, publicznej edukacji, systemowi emerytalnego i inne. Deklaracje i ustawy przesłaniają rzeczywistość. Dziś wystarczy zadekretować wyższą płacę minimalną, podnieść zasiłki socjalne i wszystko będzie super.
Zapomina się o tym, żeby organizacja miała miejsce, muszą znaleźć się najmniej dwie osoby gdzie jedna będzie świadczyć usługę, druga ją odbierać.
Benjamin Franklin powiedział kiedyś, że “ludzkość jest podzielona na 3 kategorie – na nieruchomych, ruchomych i tych, którzy się ruszają.” Tworząc państwo, tworząc dekrety i całą towarzyszącą temu ułudę jesteśmy _nieruchomymi_, bo wszystko mamy, nie potrzebujemy działać. Wymusi to istnienie dwóch innych grup(a przynajmniej jednej z nich) _ruchomych_ - czy tych, których te dane ustawy "poruszają" według swoich trybików oraz tych, którzy sami z siebie się ruszają, podejmują takie działania, które mają ich prowadzić do zadeklarowanych przez siebie celów.
Tak naprawdę uważam, że ta trzecia grupa jest nam wszystkim wspólna, że każde nasze działanie pochodzi od naszych wewnętrznych odczuć, swojego rozumienia. Im bardziej będziemy się _ruszać_, to tym bardziej będziemy wysłać informacje czego potrzebujemy i co możemy za to zaoferować innym. Stąd wszystko co takie działanie krępuje, posuwa nas w jakąś bryłę lodu bez energii, idealnie uporządkowaną ale bez życia.

Odpowiedz

przemofree

Nie odniosłeś się do kwestii polityki zagranicznej. Jak Nowak miałby się swobodnie przemieszczać, co jeśli pozostałe kraje izolowałyby anarchię (dziś izolują Łukaszenkę, ładują cła, embarga) - miałyby doskonały pretekst aby to robić.

Co jak już detektyw złapie przestępcę. Zabił przez przypadek - potrącił kolegę, który wpadł do prasy i mu głowę zmiażdżyło - co wtedy? Detektyw zbadał sprawę, a gość nie przyznaje się do winy, bo twierdzi, że to przypadek. Jak chcesz takiego kogoś ukarać? Więzienie odpada. Będziesz chłostał?

Co jeśli ktoś nie dopilnował obowiązku i w wyniku tego ktoś zginął? Jaka kara dla niego?

Co jeśli jeden drugiemu dał w twarz - powtarzam. Rozumiem, że ten który dostał teraz sam wymierza sprawiedliwość. Powiedzmy, że weźmie spluwę i strzeli temu drugiemu w kolano. A tamten w ramach odwetu zmasakruje mu pół rodziny...

Prawo lepsze albo gorsze i siła państwa może spowodować stonowanie nastrojów.

Ludzie oczywiście nie utożsamiają się z politykami. Natomiast utożsamiają się w dużej mierze ze swoją Ojczyzną.

Nadal nie przekonałeś mnie do tego, że pospolite ruszenie+najemnicy będą sprawniejsi od normalnej, reguralnej zmobilizowanej wyszkolonej armii. Przy okazji nadmienię, że Państwo, które prowadzi rozsądną dyplomację mogło w przeszłości utrzymywać stosunkowo niewielką armię kierując swoje zasoby na bardziej produktywne odcinki. Będąc izolowanym kontrybucja, jaką anarchia musiałaby składać corocznie na najemników i szkolenie pospolitego ruszenia, w perspektywie stuleci dołowałoby tą anarchię w bardzo istotny sposób.

Odpowiedz

piotrt

Anarchia, ale uporządkowana prawem własności, czyli istniały by wolne miasta czy niewielkie księstwa, republiki, federacje takowych. Każde miałoby czy to księcia, czy jakiś organ reprezentacyjny. Nie jestem przeciwny istnieniu takich form państw.

Jak złapie przestępcę, to już pisałem, że w obrębie własności (miasta/księstwa/republiki) władca/rząd/kto-tam-jeszcze powołaliby sądy, prokuratury (itd), które zobowiązywały by się do respektowania prawa określonego przez tego władcę/rząd/kto-tam-jeszcze. Te same sądy mogłyby działać w wielu miastach/księstwach/republikach dowolnie rozdrobnione lub na terenie całych federacji. Jednak żadna federacja nie byłaby ponadczasowa, zawsze istniała by możliwość secesji, rozdrobnienia gdy wspólnota okazałaby się toksyczna.

Nie przekonałem do pospolitego ruszenia + najemników, bo nie chciałem:) Bo nie widzę tego w charakterze pospolitego ruszenia. Każde z takich wolnych miast, księstw, republik, federacji byłoby zainteresowane swoją obronnością. Byłaby to obronność innego kalibru niż obronność każdego obywatela z osobna. Ci są raczej skupieni na swojej obronie, swojej rodziny, swojego najbliższego otoczenia. Istniałyby za to firmy, które świadczyły kompleksowe usługi dla wielu gospodarstw a także dla całych państw, państewek, miast i federacji. Dostarczaliby obiekty wojskowe, uzbrojenie, odpowiedni sprzęt, specjalistów w różnych dziedzinach. To jednak właściciel (władca/rząd/...) decydowałby z czyich usług korzystać -- a mógłby z wielu równocześnie, żeby się ubezpieczyć od tego, że będzie zależny od tylko jednego wykonawcy. Ci najemnicy mogliby się osiedlać wraz z rodzinami, mieć swoje bazy lub asymilować się z lokalną ludnością. Z natury rzeczy musiałaby to być praca na miejscu, nie zdalna na tysiące kilometrów.
W przeszłości istniało przecież wiele zakonów rycerskich, część z nich uzyskiwała własną autonomię. Nie ma też co porównywać, że za dawnych średniowiecznych czasów cechowało ich okrucieństwo, bo w ogóle te czasy cechowało okrucieństwo, a przynajmniej z naszego punktu widzenia. Ćwiartowanie, wyłupywanie oczu, okaleczanie, wyciąganie wnętrzności i inne zabawy.

Pospolite ruszenie byłoby dodatkiem, odpowiednio od okoliczności. Przecież ono na nic się nie zda gdy będzie nalot lub po prostu jakiś wjazd ciężkim sprzętem. Gdy atakują jacyś barbarzyńcy, bandyci, gangi to tak - chociaż pospolite ruszenie byłoby wtedy chyba za dużym wyrażeniem.

Odpowiedz

Balcerek

@przemofree
czyli jak kraj nie prowadzi dyplomacji to na złość inne kraje będą izolować takich obywateli. niby po co?
łukaszenka to przykład państwa a nie anarchii
ciągle piszesz tak jakby anarchia polegała na życiu każdego w odosobnieniu, praktycznie nikomu to się nie będzie opłacać.
Ludzie będą łączyć w grupy większe mniejsze w których będą panowały reguły. Różnica między państwem a anarchokapitalizmem jest taka że społeczności będą funkcjonowały w oparciu o dobrowolność, jeśli jakaś mniejszość nie będzie chciała zaakceptować danych reguł to będzie mogła ogłosić secesje.
Przykładem takiej organizacji jest kościół. Finansowany jest z dobrowolnych podatków, członkowie kościoła akceptują dobrowolnie prawo kościelne. Wierni którzy nie chcą zwierzchnictwa Watykanu w każdym momencie mogą odłączyć się od kościoła i stworzyć swój własny. Nikt z tego powodu nie rozpocznie wojny w obronie integralności kościoła było by to nie do pomyślenia.
Zastanów się co by się stało gdyby Śląsk ogłosił niepodległość, czy warszawa pozwoliła by na to? Większość obywateli nazwała by to zamachem na państwo polskie i inne tego typu bzdety.

Odpowiedz

przemofree

Pięknie - w końcu dochodzimy do punktów wspólnych. Czyli jednak potrzebne byłyby władze i organizacja i wspólne prawo - tyle że na poziomie dzisiejszego samorządu. A to oznacza podatki. I w ten sposób w końcu odeszliśmy od dyskusji o anarchii. Za chwilę okazałoby się, że te regiony do reprezentowania interesu całego Narodu powołałyby swojego przedstawiciela - służby dyplomatyczne, a poszczególne armie wspólnie by ćwiczyły - doprowadziłoby to w krótkim czasie do pomysłu ujednolicenia najlepszych praktyk i stworzenia armii państwowej. Więc tak naprawdę nasze poglądy są bardzo zbliżone. Ja z przyjemnością w takim Państwie zamieszkam, gdyż rywalizacja pomiędzy regionami prowadziłaby do większego rozkwitu. Jednakże warunek podstawowy to elementarne uregulowanie bezpieczeństwa wewnętrznego (czytaj: jakiś kodeks karny, jakaś forma policji - nie może być załatwiania spraw pomiędzy obywatelami, bo obowiązywać będzie prawo dżungli).

Odpowiedz

Balcerek

@27
równie dobrze mogą się łączyć jak i dzielić na jeszcze mniejsze. cała idea tkwi w dobrowolności.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.