KRS: 0000174572
Powrót
Teksty

Bastiat: Co widać i czego nie widać (część I)

18
Frederic Bastiat
Przeczytanie zajmie 6 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Frédéric Bastiat
Źródło: Frédéric Bastiat, Dzieła zebrane, t. 1, Warszawa 2009, Wydawnictwo Prohibita
Wersja PDF

[Pierwsza z siedmiu części eseju]

W sferze ekonomii każdy czyn, zwyczaj, instytucja, prawo pociąga za sobą nie jeden, lecz całą serię skutków. Niektóre z nich są natychmiastowe — te widać, inne pojawiają się stopniowo — tych nie widać. Można pozazdrościć tym, którzy potrafią je przewidywać.

Między złym a dobrym ekonomistą istnieje tylko jedna różnica: pierwszy poprzestaje na skutku widocznym, drugi zaś bierze pod uwagę zarówno skutek, który widać, jak i skutki, które należy przewidzieć.

Ta różnica ma jednak ogromne znaczenie. Niemal zawsze bowiem zdarza się tak, że jeżeli skutek natychmiastowy jest korzystny, wówczas skutki późniejsze są szkodliwe, i vice versa. Dlatego też zły ekonomista troszczy się o niewielkie teraźniejsze korzyści, ryzykując wielkie straty w przyszłości, podczas gdy prawdziwy ekonomista dąży do wielkich korzyści w przyszłości, nawet jeżeli na początku naraża się na małe straty.

Zresztą podobnie ma się rzecz w zakresie zdrowia, moralności. Na ogół im słodszy jest pierwszy owoc, tym bardziej gorzkie są następne. Przykładem tego jest rozpusta, lenistwo, rozrzutność. Tedy człowiek, który pozostaje pod wrażeniem skutku, który widać, nie potrafiąc jeszcze dostrzegać skutków, których nie widać, oddaje się zgubnym zwyczajom, nie tylko w wyniku słabości, lecz i z wyrachowania.

To tłumaczy tak bolesne dzieje ludzkości. U ich źródła leży ignorancja. Ludzie utwierdzają się w swych działaniach, biorąc pod uwagę tylko pierwsze konsekwencje, które jako jedyne na początku są dostrzegalne. Dopiero z czasem uczą się uwzględniać również inne, a uczą się tego od dwóch zupełnie różnych mistrzów: doświadczenia i przewidywania. Doświadczenie działa skutecznie, lecz brutalnie. By uświadomić nam wszystkie skutki danego czynu, daje nam je odczuć. I tak musimy w końcu stwierdzić, że pali się ogień, kiedy zaczyna on nas palić. Chciałbym, w miarę możliwości, tego surowego nauczyciela zastąpić innym, bardziej łagodnym: przewidywaniem. Z tego też względu przeanalizuję konsekwencje kilku zjawisk ekonomicznych, przeciwstawiając skutki, które widać, tym skutkom, których nie widać.

 

I. Rozbita szyba

Czy byliście kiedykolwiek świadkami gniewu mieszczanina Jakuba Poczciwca, kiedy to jego niesforny syn zbił szybę? Gdybyście byli świadkami takiej sceny, to z całą pewnością stwierdzilibyście, że wszyscy tam obecni, choćby było ich nawet trzydziestu, starają się pocieszyć nieszczęsnego właściciela takimi samymi słowami: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tego typu przypadki wspierają rozwój przemysłu. Wszak ludzie muszą z czegoś żyć. Co poczęliby szklarze, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”.

Jednak w tych słowach pocieszenia zawarta jest pewna teoria, którą dobrze byłoby poznać bliżej. W tym przypadku jest to bardzo proste, dokładnie ta sama teoria rządzi bowiem, niestety, w większości instytucji ekonomicznych.

Zakładamy, że należy wydać sześć franków, by naprawić szkodę. Oznacza to, że wypadek przynosi przemysłowi szklanemu sześć franków, że owe sześć franków wspiera wspomnianą gałąź przemysłu. Zgadzam się, w żadnym razie nie zaprzeczam, to słuszne rozumowanie. Przyjdzie szklarz, zrobi, co do niego należy, otrzyma sześć franków, będzie zacierał ręce i w głębi serca błogosławił to niesforne dziecko. To widać.

Ale jeżeli, a często się tak dzieje, drogą dedukcji dojdziemy do wniosku, że dobrze jest tłuc szyby, że dzięki temu wprowadzamy w obieg pieniądze, że tym sposobem ogólnie wspieramy przemysł, jestem zmuszony zawołać: Stop! Wasza teoria uwzględnia tylko to, co widać, nie bierze zaś pod uwagę tego, czego nie widać.

Nie widać, że skoro nasz mieszczanin wydał sześć franków na jedną rzecz, to nie będzie już mógł ich wydać na coś innego. Nie widać, że gdyby nie musiał wymienić szyby, kupiłby sobie na przykład nowe buty albo wzbogacił swoją biblioteczkę o kolejną książkę. Krótko mówiąc, z owych sześciu franków zrobiłby jakikolwiek inny użytek, którego już nie zrobi.

Przyjrzyjmy się teraz przemysłowi jako całości.

Zbito szybę. Przemysł szklarski został wsparty kwotą sześciu franków — to widać. Gdyby szyba nie została zbita, kwota sześciu franków zasiliłaby przemysł szewski (bądź jakikolwiek inny) — tego nie widać.

A gdybyśmy tak wzięli pod uwagę to, czego nie widać, czyli fakt negatywny, jak i to, co widać, czyli fakt pozytywny, wówczas zrozumielibyśmy, że dla przemysłu jako całości, czy dla krajowego rynku pracy, nie ma znaczenia, czy zbija się szyby czy nie.

Przyjrzyjmy się teraz sytuacji Jakuba Poczciwca.

W pierwszej hipotezie, mówiącej o zbitej szybie, wydaje on sześć franków i może cieszyć się tylko i wyłącznie szybą. W drugiej hipotezie, która zakłada, że wypadek się nie wydarzył, wydaje on sześć franków na buty, zatem będzie miał i parę butów, i szybę.

Jakub Poczciwiec jest częścią społeczeństwa, dlatego patrząc na nie jako całość i na bilans wynikający z jego pracy i dóbr, należy wnioskować, że społeczeństwo straciło wartość szyby.

Uogólniając prezentowany tutaj przykład, dochodzimy do następującej, nieoczekiwanej konkluzji: „Społeczeństwo traci wartość niepotrzebnie niszczonych przedmiotów”, i do stwierdzenia, które sprawia, że zwolennikom protekcjonizmu włosy powinny się zjeżyć na głowie: „Tłuczenie, niszczenie i marnotrawienie nie wspiera krajowego rynku pracy”, albo krótko mówiąc: „Niszczenie nie przynosi zysku”.

Cóż powiecie, panowie z „Monitora Przemysłowego”, cóż powiecie, zwolennicy poczciwego pana de Saint-Chamansa, który z taką precyzją wyliczył, ile zarobiłby przemysł, gdyby doszło do pożaru w Paryżu, z racji konieczności odbudowy zniszczonych domów?

Przykro mi, że jestem zmuszony obalić te jego skrupulatnie sporządzone rachunki, tym bardziej że ich duch przeniknął do naszej władzy ustawodawczej. Proszę go jednak, by swoje obliczenia przeprowadził raz jeszcze, tym razem uwzględniając to, czego nie widać, obok tego, co widać.

Dobrze by było, gdyby czytelnik dostrzegł, że w tym krótkim dramacie, jaki przedstawiłem pod jego rozwagę, nie występuje dwóch, ale trzech bohaterów. Pierwszy — Jakub Poczciwiec, reprezentuje konsumenta, który w wyniku powstałego zniszczenia cieszy się tylko jedną rzeczą zamiast dwiema. Drugi — pod postacią szklarza, symbolizuje producenta, którego przemysł zostaje wsparty dzięki wypadkowi. Trzeci to szewc (lub przedstawiciel każdej innej gałęzi przemysłu), który z tej samej przyczyny ponosi stratę. Ten trzeci bohater, który pozostaje przez cały czas w cieniu, a który uosabia to, czego nie widać, jest niezbędnym elementem rozważanego tutaj problemu. To on niedługo nauczy nas, że absurdem jest doszukiwać się zysku w ograniczeniu, które koniec końców jest tylko częściową destrukcją. Przyjrzyjcie się dogłębnie wszystkim przedstawionym tu argumentom, a dostrzeżecie w nich jedynie parafrazę tej popularnej maksymy: „Co poczęliby szklarze, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”

Kategorie
Teksty

Czytaj również

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 18
przemofree

Aktualne, aktualne. Szczególnie dobrze było to widać po trzęsieniu ziemii w Japonii w tym roku.
Pojawiła się masa wpisów, że to może mieć korzystny wpływ na gospodarkę Japonii (sic!).

Odpowiedz

contrrev

Nie mogę się doczekać kolejnych części. Mit zbitej szyby jest dobrze znany wśród zwolenników wolnego rynku, czas na coś ciekawszego. :)

Odpowiedz

Tomasz Mika

Czy przykład "rozbitej szyby" można w jakiś sposób odnieść do krótkotrwałej żywotności dóbr, które świadomie wytwarza nasza gospodarka?

Jak wiadomo, przedmioty lubią się psuć samoistnie zaraz po okresie gwarancji :)

Pozdrawiam

Odpowiedz

Szymon

Świetnie, że to się pojawia - zawsze aktualne :)

Odpowiedz

przemofree

Tomek - nie, ponieważ dopóki konsument to akceptuje, to uważa, że pieniądz jaki na to przeznacza jest dla niego mniej (!) wart niż rzecz, którą kupuje. Inna sprawa, że czasem musi to potrwać zanim taka firma produkująca buble doświadczy "odwrotu" konsumentów.
Ale nie można porównać tego w żadnej mierze do "rozbitej szyby".

Odpowiedz

przemofree

Ja ostatnio wywaliłem 100zł na pikniku KNP Korwina i kupiłem sobie całe dwa tomy Dzieł Zebranych. Na urlopie mam nadzieję je łyknę :)
A za chwilę będą pewnie kolejne części z już opublikowanego przez Mises.pl zbioru sofizmatów Bastiata. Można wygooglować i poczytać. Sama przyjemność.

Odpowiedz

Adam

Ano wiecznie zywy. Nie dalej jak tydzien temu Obama oskarzyl o jobless recovery m.in. bankomaty. Bo stimulus dziala swietnie, tylko ta automatyzacja...no i stonka. Ciezki zywot polityka.

Odpowiedz

Balcerek

"bankomaty"

poważnie? poprosze o źródło to sie pośmieję :)

Odpowiedz

sebastian

Ano przyklad z krotka zywotnoscia dobr jest dobry, poniewaz w momencie jak wszystkie firmy sie dogaduja np zarowek ze dzialaja tylko 1000h wiec konsument nie ma za wiele dogadania tylko musi kupic zarowke ktora jest

Odpowiedz

sebastian

PD
tylko jakby wszytkie zarowki dzialaly po 50lat tozto nawetby sie nie oplacilo komukolwiek inwestowac w fabryki skoro tak malo zarowek by sie sprzedawalo...czy cos pokrecilem?

Odpowiedz

Adam

nation.foxnews.com/president-obama/2011/06/14/obama-blames-atms-high-unemployment

Odpowiedz

Rafał

Haha! No to się uśmiałem! Wyciągam wniosek, że automatyzacja nigdy nie powinna mieć miejsca i Pan Obama ma może zamiar ją zwalczać? No tak, trzeba spełniać obietnice wyborcze. Każdemu trzeba dać pracę! Najlepiej rutynową gdzie nie trzeba za dużo myśleć.

Dzięki za artykuł

Odpowiedz

Paweł Lipski

sofizmaty Bastiata????!!!!
Nie wiem o kim to gorzej świadczy o przemofree?
o Bastiacie?

Odpowiedz

Adam

Zdarza się najlepszym.

Odpowiedz

przemofree

@ Paweł Lipski

Przyczepić się zawsze można. Skrótu myślowego nie pojmujesz Pan? Może cytacik?

http://mises.pl/blog/2006/02/10/263/

"Tym samym rozpoczął prawdziwy wysyp serii błyskotliwych artykułów, pamfletów i książek, który nie ustał aż do przedwczesnej śmierci autora w 1850 r. Jako pierwsze ukazały się Sofizmaty ekonomiczne, następnie rozmaite eseje i druga część Sofizmatów, a wreszcie, już pod koniec jego życia, Harmonie ekonomiczne"

Możesz się Pan nie kompromitować? Chyba, że posądzasz Pan Hazzlita o kompromitację? Nie masz czego, czep się psiego ogona.

Odpowiedz

Jacek Wajda

Na stronie Liberalisa tez wisi jakis Bastiat http://liberalis.pl/2007/04/11/frederic-bastiat-rzad/

Odpowiedz

Paweł Róg

@10:
I myśli Pan, że nie znajdzie się na całym świecie nikt, kto opuści cenę o 5 groszy i zgarnie klientów? Jakoś bułki w sklepie mają różne ceny i nie ma ogólnoświatowego spisku piekarzy.

@11:
Może się nie opłacać produkować "wiecznych" żarówek dlatego, że ludzie będą woleli wydać w sumie więcej na żarówki o krótszej trwałości ale "na raty" niż mniej na tę "superżarówkę", ale jednorazowo. Ale nie jestem tego taki pewien. Rynek to wie, nie ja. Oczywiście cena takiej "superżarówki" musiałaby uwzględniać oczekiwania przedsiębiorców odnośnie przyszłego popytu (być może malejącego z powodu trwałości żarówek, albo rosnącego z powodu wzrostu zamożności społeczeństwa i chęci oświetlania wszystkiego, co tylko się da). Nie jest to jakaś straszna cecha wolnego rynku, ale skutek tego, że być może mamy inne bardziej pilne potrzeby, które chcemy zaspokoić teraz (!), niż posiadanie "wiecznej" żarówki. Z drugiej strony, wzrost poziomu życia prowadzi do tego, że możemy więcej kupić i zaspokajamy coraz mniej palące potrzeby. Czy ktoś w czasach Edisona myślał, że będzie można oświetlać całe budynki tysiącami żarówek tylko po to, żeby mieć z tego przyjemność estetyczną? Ludzie cieszyli się, jeśli mogli mieć jedną żarówkę w domu.
W momentach takich dylematów proponuję zastanowić się, jak by Pan się zachował jako konsument i dlaczego. A z tego wynika cała reszta.

PS. Dlaczego ludzie ciągle chcą myśleć statycznie o dynamicznym świecie?

Odpowiedz

Paweł Róg

Przepraszam, miało być @9 i @10.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.