KRS: 0000174572
Powrót
Spółki Skarbu Państwa i prywatyzacja

Sieroń: Prywatyzacja po polsku

10
Arkadiusz Sieroń
Przeczytanie zajmie 7 min
Sieron_prywatyzacja-po-polsku.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Arkadiusz Sieroń
Wersja PDF
Posłuchaj komentarza w wersji audio (mp3, 7,53MB)

prywatyzacja_duze

Jest rzeczą zdumiewającą, że proces prywatyzacji trwa już w Polsce ponad dwadzieścia lat, zaś państwowe spółki mają wciąż ok. siedemnastoprocentowy udział w produkcji globalnej[1]. Jak wynika z raportu FOR-u, pod względem struktury zatrudnienia sytuacja wygląda podobnie: ponad 16 proc. osób pracujących poza administracją publiczną jest zatrudnionych w spółkach nadzorowanych przez Skarb Państwa i odsetek ten należy do najwyższych w Europie (jest np. ponad dwukrotnie wyższy niż w Czechach; dane na 2008 r.)[2].

Choć w ostatnich latach tempo prywatyzacji przyśpieszyło[3], to jednak jeśli spojrzy się na jej przebieg od początku transformacji (vide: ww. raport), to zauważy się, że polskie przychody z prywatyzacji w relacji do PKB były poniżej średniej dla Europy Środkowo-Wschodniej. Tezy o pośpiesznym wyprzedawaniu „narodowych sreber” czy dzikiej prywatyzacji w Polsce można więc włożyć między bajki[4].

O ile jeszcze można jakoś zrozumieć (choć niekoniecznie się z tym zgadzać) fakt pozostawania tzw. kluczowych spółek w rękach państwa, o tyle trudno pojąć, dlaczego wciąż (stan na 30.06.2013 r.) nie zostały sprywatyzowane takie przedsiębiorstwa państwowe jak Orzechowskie Zakłady Przemysłu Sklejek, takie spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa, jak: Fabryka Szlifierek "FAS Głowno" Sp. z o.o., Saksońsko-Śląska Unia Betonowa Sp. z o.o. czy wreszcie takie jednoosobowe spółki (sic!) Skarbu Państwa, jak: Chłodnia „MORS-WOLA” Sp. z o.o. czy Przedsiębiorstwo Przemysłu Ziemniaczanego Trzemeszno Sp. z o.o. Poza tym Skarb Państwa jest w posiadaniu następujących spółek, które nie prowadzą działalności, są w likwidacji lub upadłości: Krakowska Fabryka Mydła C. Śmiechowski Sp. z o.o. w likwidacji, Zespół Pieśni i Tańca "OPOLE" Sp. z o.o. w Opolu w likwidacji, Jeleniogórska Przędzalnia Czesankowa ANILUX SA. w upadłości, czy Zakłady Przemysłu Odzieżowego "POLDRES" w Żyrardowie Sp. z o.o. (nie prowadzi działalności). Oprócz tego Skarb Państwa jest mniejszościowym udziałowcem wielu spółek, w tym takich jak: Dom Hutników Sp. z o.o., Wytwórnia Octu i Musztardy w Parczewie Sp. z o.o., Fabryka Żarówek „HELIOS” Sp. z o.o., PCZ Polskie Uzdrowisko Ciepłowody Przerzeczyn Zdrój Sp. z o.o. czy Zakłady Mięsne "PEKPOL OSTROŁĘKA" SA.

Choć przedstawiona lista może wydawać się śmieszna[5], w rzeczywistości zwlekanie z prywatyzacją wiąże się z poważnymi kosztami dla społeczeństwa[6]. Przykładowo, tylko na opóźnieniu prywatyzacji jednej spółki (zakończonej w 2010 r.) — Ruchu SA — społeczeństwo straciło kilkaset milionów PLN[7]. A w rękach państwa wciąż pozostają (dane na 30.06.2013 r.) 28 czynne przedsiębiorstwa państwowe, 181 jednoosobowe spółki Skarbu Państwa, 47 spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa oraz udziały w 438 spółkach z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa[8]. Niepokoi zwłaszcza ta ostatnia liczba, gdyż według Najwyższej Izby Kontroli, około jedna trzecia spółek, które sprywatyzowano najwcześniej (tj. w latach 1991–1995) i gdzie Skarb Państwa ma jeszcze pakiety mniejszościowe, jest obecnie w stanie upadłości lub likwidacji, a więc wartość udziałów w nich jest praktycznie zerowa.

Dlaczego zatem państwo nie śpieszy się ze sprzedażą swoich spółek? Cóż, pewne światło na tę kwestie rzuca raport NIK-u dotyczący prywatyzacji wspomnianego dystrybutora prasy. Otóż, w latach 1992–1999 funkcję członka zarządu pełniło aż 19 osób. Nic dziwnego, że było tyle chętnych — w 1999 r. wynagrodzenie członków zarządu przekroczyło 22-krotność średniego wynagrodzenia w gospodarce! To nie wszystkie przyjemności, które czekały na politycznie mianowanych członków zarządu. Spółka kupiła dwa mieszkania w Warszawie, oddając je całkowicie do dyspozycji członków zarządu, którzy nie byli obciążani — jakże by inaczej! — opłatami za ich eksploatację. Zarząd odbywał także liczne „podróże służbowe” — np. na Bermudy, słynne centrum finansowe i miejsce odbywania licznych targów międzynarodowych — podczas których spółka opłacała nawet prywatne rozmowy telefoniczne oraz drinki. Wszystko na koszt podatnika[9].

Rzecz jasna, wcale nie jest to odosobniony przypadek. Prasa co chwila donosi o nieprawidłowościach związanych z prywatyzacją państwowych spółek (np. sprawa korupcji przy prywatyzacji firm STOEN i PLL LOT), zaś karuzela na stanowiskach członków zarządu odbywa się po każdych wyborach. Co ciekawe, także po tych ostatnich, kiedy rządząca koalicja nie uległa przecież zmianie (m.in. roszady w PGE, PGNiG)[10]!

Niektórzy twierdzą, że prywatyzacja nie leży w interesie narodowym. Poprawniejsze byłoby jednak stwierdzenie, iż prywatyzacja nie leży w interesie polityków oraz zaprzyjaźnionych z nimi osób, którzy pełnią funkcję członków zarządu w państwowych spółek z politycznego mianowania.

Oczywiście, brak wpływów do budżetu czy nadużycia finansowe w państwowych firmach nie stanowią najważniejszego argumentu za prywatyzacją. Malwersacje mogą się przecież zdarzać także w spółkach prywatnych. Jednak w takich przypadkach straty ponoszą tylko akcjonariusze, nie zaś wszyscy podatnicy. Podstawową skazą własności państwowej jest fakt, iż nie jest ona poddana mechanizmowi zysków i strat, co prowadzi do nieefektywnego gospodarowania, przejawiającego się właśnie m.in. w przeroście zatrudnienia, rozdmuchanych płacach i nieproporcjonalnie wysokich kosztach ogólnego zarządu.

Biorąc to pod uwagę, odejście przez polski rząd od dotychczasowego trendu prywatyzacji spółek państwowych (zob. przyp. nr 3) może tylko martwić, gdyż oznacza to, że znaczna część majątku produkcyjnego będzie wciąż pozostawać pod nieefektywnym, państwowym zarządem.

 


[1] Dane na 2011 r. Zob. tabl. nr 5 (558) pt. Produkcja globalna (ceny bieżące) w Roczniku Statystycznym Rzeczpospolitej Polskiej 2012, GUS.

[2] Z kolei, jak można przeczytać w raporcie Ernst&Young udział zatrudnionych w przedsiębiorstwach państwowych w całości zatrudnienia w 2008 r. wyniósł ponad 12 proc. Wyższy udział wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej odnotowano tylko na Ukrainie i Białorusi.

[3] Od bieżącego roku widać jednak odejście od prywatyzacji. Zakładane przychody z tego tytułu w rządowym raporcie na temat funkcjonowania systemu emerytalnego to po 5 mld PLN w 2013 (do 30 września br. zrealizowano jednak tylko 1,9 mld PLN.) i 2014 r. oraz po 3 mld PLN w 2015 i 2016 r. Dla porównania w latach 2009–2012 średnia wartość przychodów z prywatyzacji to 12,7 mld PLN. Szacunkowa wartość akcji i udziałów Skarbu Państwa na koniec 2011 r. to wciąż 172 mld PLN (według sprawozdania o stanie mienia Skarbu Państwa na 31 grudnia 2011 roku).

[4] Oczywiście, można argumentować, że niskie przychody wynikały właśnie z pośpiesznej prywatyzacji i w konsekwencji niskich cen uzyskiwanych w tych transakcjach. Nie wydaje się to jednak przekonujący argument, gdyż — według raportu Ernst&Young — tempo polskiej prywatyzacji w latach 1990–2010 było jednostajne. Poza tym, w tym samym raporcie można zobaczyć, iż liczba dokonywanych prywatyzacji tylko w okresie 2004–2010 przekraczała średnią dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

[5] Mniej zabawna jest świadomość, iż firmy państwowe działają w 22 z 24 działach przemysłu przetwórczego wymienionych przez GUS (zob. analiza FOR-u).

[6] Zakładając niezmieniony poziom wydatków oraz brak wystarczającej nadwyżki budżetowej, brak dochodów z prywatyzacji będzie wymagał bądź zaciągnięcia długu, bądź większego dodruku pieniędzy, bądź podwyżki podatków. Na temat strat z niezrealizowanej prywatyzacji w latach 2006–2007 i konieczności zaciągnięcia dodatkowego długu, zob. raport FOR-u, Lewiatana i FREE.

[7] Trudno jest oszacować dokładną wysokość straty, z jaką dla społeczeństwa wiązało się opóźnienie w prywatyzacji Ruchu SA, niemniej można wskazać, iż spadek kapitalizacji rynkowej w okresie notowania akcji spółki na GPW (22.12.2006–19.10.2010 r.) wyniósł ponad 579 mln PLN. Jeszcze więcej wyniosła różnica pomiędzy kwotą, jaką konsorcjum PGK zaoferowało 9 września 1996 r. za spółkę (1,33 mld PLN), oraz kwotą, za jaką została ostatecznie sprzedana firmie Lurena Investments (663 mln PLN), a mianowicie 670 mln PLN (zaprezentowane dane uwzględniają już wartość pieniądza w czasie). Więcej na temat kosztów opóźnionej prywatyzacji Ruchu SA można znaleźć na tej stronie.

[8] Oczywiście, powyższa lista nie wyczerpuje państwowej własności. Należy bowiem do niej dodać m.in. spółki samorządowe, grunty czy akcje i udziały w posiadaniu innych organów lub jednostek państwowych niż Skarb Państwa (np. PAN).

[9] Innym wytłumaczeniem wciąż niezakończonej prywatyzacji jest realizacja strategii „zjeść ciastko i mieć ciastko”, której przykładem mogą być Inwestycje Polskie (zob. ten artykuł).

[10] Niedawna tzw. afera taśmowa w PO zdaje się tłumaczyć to zjawisko, pokazując, iż obsadzanie stanowisk (bądź nie) w państwowych spółkach może służyć także do rywalizacji wewnątrzpartyjnej.

Kategorie
Audio Ekonomia sektora publicznego Komentarze Multimedia Spółki Skarbu Państwa i prywatyzacja Teksty

Czytaj również

Multimedia

Fiszer: Czy zje nas Deutsche Bahn?

Uzależniona nie od popytu, a od urzędniczych decyzji oferta przewoźników kolejowych jest tak niestabilna, jak sytuacja polityczna i stan finansów władzy wszelkich szczebli. Dalekobieżne pociągi opłacane z państwowej kasy — jest ich coraz mniej, choć wydatki na ich uruchomienie nie spadają — na niektórych trasach kursują tak, jakby decyzja o ich jeździe odbywała się w drodze losowania

Poole_Prywatyzacja.jpg

Spółki Skarbu Państwa i prywatyzacja

Poole: Prywatyzacja

Termin ten obejmuje kilka różnych rodzajów transakcji.

Jasiński_PKN-Orlen-–-zbyt-duży-by-sprawnie-funkcjonować.jpg

Fuzje i przejęcia

Jasiński: PKN Orlen – zbyt duży, by (sprawnie) funkcjonować

Czy prezes Orlenu redaguje przejęte czasopisma?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 10
Zbigniew Malec

[4] zupełnie pomija możliwość, że prywatyzowane spółki trafiały w tzw łapy kolesi, ludzi powiązanych układami z decydentami, którzy byli władni, aby przedsiębiorstwa państwowe sprzedawać dużo poniżej wartości rynkowej. To by doskonale tłumaczyło niższe wpływy z prywatyzacji.

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

Być może. Niemniej, wszystko lepsze niż ten kretyński socjalizm. Jeśli by to pomogło i przyspieszyło transformację, to ja jestem nawet za oddaniem tych państwowych firm Jaruzelskiemu.

Odpowiedz

sewerer

A czy wcześniejsza wyprzedaż "pomogła i przyspieszyła" transformację? W w co my się transformujemy? Dziwni z nas transformersi! Jakoś już 25 lat to trwa, a Polacy dalej zarabiają jak w socjalizmie, a ludzie uciekają gdzie pieprz rośnie. Jaki u nas "socjalizm"? Był w PRL-u, jest w Niemczech, Anglii czy Skandynawii. Myślisz, że bezrobotni w Polsce objęci są ochroną socjalną? Sprzedaliśmy za setki miliardów dolarów, spłaciliśmy 48,5 miliarda dolarów, co nazwaliśmy "kolosalnymi długami Gierka", a zaciągnęliśmy nowe 480 miliardów dolarów pożyczek. Gdzie one są? Ile wziął Kościół z tego od 1989 roku? Dlaczego Polakom nie tłumaczymy ile realnie wziął pożyczek PRL. a ile RP? Dlaczego marzeniem wielu młodych jest ucieczka stąd? To wina socjalizmu w PRL-u? Powoli stajemy się śmieszni, zwalając winę na ustrój, który staje się historycznym. Chiny nie zmieniły ustroju od 1989 roku i stały się realnym mocarstwem, drugą gospodarka świata, a gdy zaczynały, były w XIX wieku. Na plenum KPCh zastanawiano się czy dodać jeden guzik do drelichu robotnika, a rower był luksusem. Ja się zastanawiam kiedy w Polsce będzie taki socjalizm jak w Niemczech czy Skandynawii. Wydaje mi się, że marzy ci się taki brak socjalizmu jaki znamy z carskiej Rosji. Tam można było zdechnąć i nikt ci rubla nie dał. Stworzyli sobie bolszewików. U mnie po śmietnikach chodzą też neobolszewicy. Do czasu. Gdy nie będę wyrzucał puszek po piwie, które sprzedają, przyjdą poderżną mi gardło, a policja zrobi tyle, co milicja na Majdanie. U nas panuje jakieś obłędne przekonanie, że socjalizm to PRL. Socjalizm to dbanie państwa o naród, a nie dbanie państwa, by Kulczyk mógł kupić potencjalnie tony bułek rano na śniadanie, a kupował trzy, gdy inni zdychają z głodu. Uczcie się wyciągania wniosków z historii, bo, milicja nie jest w stanie obronić tysięcy bogaczy przed milionami biedaków, a policja też tego nie zrobi.

Odpowiedz

raf

@sewerer

"Dlaczego Polakom nie tłumaczymy ile realnie wziął pożyczek PRL. a ile RP?"

Można spróbować. Realnie wziął pożyczkę o wartości 3 lat swojego eksportu czyli bardzo dużą w stosunku do możliwości spłaty.

"Chiny nie zmieniły ustroju od 1989 roku i stały się realnym mocarstwem, drugą gospodarka świata, a gdy zaczynały, były w XIX wieku."

Stały się mocarstwem licząc w kupie.

"kiedy w Polsce będzie taki socjalizm jak w Niemczech czy Skandynawii."

A kiedy w Białorusi będzie taki socjalizm jak w Niemczech czy Skandynawii? W przeciwieństwie do Skandynawii w Białorusi głównym pracodawcą jest państwo. Dlaczego państwo białoruskie nie zapłaci nauczycielom i urzędnikom tyle samo w dolarach co firmy prywatne w Skandynawii?

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

Zwlekanie ze sprzedażą państwowych trupów, przyniosłoby jeszcze więcej szkód (czego dobrym przykładem jest historia Ursusa). Owszem transformacja miała swoje koszty, niemniej brak transformacji - tj. utrzymywanie socjalistycznego status quo - miałoby koszty jeszcze większe. Zrównywanie standardu życia z 1989 r. z dzisiejszym to demagogia. Co do Skandynawii i Niemiec, i carskiej Rosji - to myli Pan ilość kapitalu (w uproszczeniu - liczbę firm) przypadające na jednostkę, która wydatki rządowe finansuje z samym modelem dystrybucji dochodu. Może Pan wprowadzić zarówno anarchokapitalizm, jak i szwedzkie państwo opiekuńcze w dżunglii, ale ani jedno, ani drugie nie sprawi, że dżungla nagle stanie się zamożna jak Nowy Jork. Systemy można oceniać tylko po skutkach jakie przynoszą po wielu dekadach. Innymi słowy, trzeba by było zobaczyć co by było z tą dżunglą po 50-100-150 latach, żeby stwierdzić czy lepszy był anarchokapitalizm czy państwo opiekuńcze. Teoria ekonomii podpowiada nam, że pierwszy model sprzyjałby szybszej akumulacji kapitału - a to oznacza, że w przyszłości dżungla byłaby bogatsza niż przy drugim modelu. Jeśli po 200 latach dynamicznego rozwoju wprowadzono przeciwskuteczne państwo opiekuńcze (jak to mialo miejscew Szwecji), to nie sprawiłoby, iż państwo to nagle wróciłoby do swojego pierwotnego stanu. Cofanie się w rozwoju też wymaga czasu. Historia państwo opiekuńczych dowodzi, że im więcej kapitalu przypadajacego na jednostkę, tym socjalizm wydajniejszy i racjonalniejszy. Dlatego racjonalni socjaliści powinni odłożyć swoje plany na później (co zresztą sugerował sam Marks).

Fajnie, że chciałby pan, żeby państwo dbało o naród. (Pomijam już to, że jako indywidualista nie sympatyzuję z plemiennym kolektywizmem.) Tylko, że myślenie życzeniowe nie sprawi, że życzenia obrócą się w rzeczywistość. Zawsze fajnie sobie pogadać o tym, co państwo mogłoby dla nas robić. Tylko, że to gówno daje, bo trzeba mówić o tym, co państwo realnie robi i jak można to realnie zmienić. Trzeba rozmawiać o faktach, a nie fantazjach.

Odpowiedz

sewerer

A dlaczego państwo powinno spieszyć się z wyprzedażą swych spółek? Gdyby państwo miało jakąś fabrykę lekarstw, może nie dawałoby zarobić szwedzkiej spółce na sprzedaży solonej wody w spraju (IBUPROM Zatoki) 50 ml za 20 złotych za sztukę, wmawiającą nam w reklamach, że jest to cudowne panaceum na naszą dolegliwość? Daje to tyle, co przysłowiowa maść na szczury. Polska to pijany ojciec w domu, który już wszystko rozprzedał i przepił, a dzieci mu ociekają z domu.

Odpowiedz

MM

"... wszystko rozprzedał i przepił" niestety nie wszystko rozprzedał, trzyma masę starych śmieci w garażu za który słono płaci bo myśli, że mu się to "kiedyś" przyda. Warsztatu pilnuje zresztą jego stary znajomy a tatuś nie ma serca go wywalić, z kim by pił w piątkowe wieczory. Dzieci mu uciekają bo nie pozwala im zarabiać tylko żąda żeby we wszystkim go słuchały i uważały, że robić można tylko tak jak tatuś każe. Dzieci czasem nie chcą słuchać, wtedy leje je pasem, matka krzyczy, że pas nowy i się zniszczy a bachory tak głupie, że do bicia nie zmądrzeją. Tatuś lać musi, przecież kocha swoje dzieci.
Jeden synek chciał produkować autobusy, tatuś miał warsztacik, synek pogadał z tatusiem i... założył swój własny zakładzik, całkiem daleko od tatusia.

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

"A dlaczego państwo powinno spieszyć się z wyprzedażą swych spółek?"

Bo przez 45 lat zwlekało i nic dobrego z tego nie wyszło.

"Gdyby państwo miało jakąś fabrykę lekarstw, może nie dawałoby zarobić szwedzkiej spółce na sprzedaży solonej wody w spraju (IBUPROM Zatoki) 50 ml za 20 złotych za sztukę, wmawiającą nam w reklamach, że jest to cudowne panaceum na naszą dolegliwość? Daje to tyle, co przysłowiowa maść na szczury."

Być może. Niemniej w socjalizmie ludzie też oszukiwali się nawzajem. Ba! Państwo oszukiwało swoich poddanych niejednokrotnie. W przypadku ibupromu albo zawodzi egzekwowanie prawa (które jest nadal domeną państwa), albo zawodzi ludzki rozsądek (na co nacjonalizacja przemysłu też nie jest odpowiedzią). Kultura ostracyzmu wobec oszustów (powszehcna w państwach północnej Europy, zwłaszcza w krajach protestanckich) też nie powstanie w jeden dzień. Mini kilka pokoleń zanim ludzie wyrobią sobie pewne odruchy przyzwoitości i będą ponosić osobisty koszt, aby karać ludzi za nieprzyzwoite zachowania. (Mówiąc technicznie: zanim zakorzenią się spontaniczne konwencje społeczne regulujące zachowanie społeczeństwa.) Kapitalizm rozwojowi tej kultury sprzyja. A więc transformacja i sprzedaż państwowych majątków (choćby za bezcen oszustom) również. Akumulacja kapitału z pewnymi konwencjami społecznym jest nierozerwalnie związana. Nie da się np. wydajnie akumulować kapitału, jeśli ludzie handlujący ze sobą sobie nawzajem nie ufają. A budowanie zaufania społecznego, to nie taka prosta sprawa. Państwo w tym zawodzi niemiłosiernie - głównie przez nieefektywne, nieadekwatne i powolne łapanie i karanie przestępców, co sprzyja wykorzystywaniu okazji do przestępstwa, a w konsekwencji wyrabia w nie-przestępcach strach przed zostaniem oszukanym i okradzionym. Brak karania deliktów jest najlepszym przepisem na załamanie się fundamentu gospodarki rynkowej - zaufania i dotrzymywania wzajemnych przyrzeczeń.

"Polska to pijany ojciec w domu, który już wszystko rozprzedał i przepił, a dzieci mu ociekają z domu."
Utożsamianie stanu posiadania polskiego państwa ze stanem posiadania polskich obywateli, prowadzi do błędnych wniosków. Poza tym bardzo dobrze, że dzieci uciekają, bo ojciec będzie pod silniejszymi bodźcami skłaniającymi go do zmiany swojego postępowania. Bardzo dobrze, że rozprzedał, skoro we własnym posiadaniu wszystko niszczył i marnował. Źle tylko, że uzyskany kapitał przepił, ale i to może wyjść mu na dobre - jak powszechnie w psychologii alkoholizmu, tylko silne bodźce (terapia szokowa) są w stanie skłonić alkoholika do zaprzestania picia.

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

Jeszcze dodam taki smakowity kąsek o Szwecji z tekstu Gerarda Radnitzky'ego (w tomie "The Myth of National Defense" pod red. Hansa-Hermanna Hoppe):

<cite>"Sweden is probably the best illustration of the predicament of the advanced churning society: bare-majority rule (and
unqualified franchise) in combination with an absolute majority of the franchised voters deriving their livelihood from pub-
lic funds. Thirty-six percent of adults are productively employed (7 percent self-employed and 29 percent privately
employed); 27 percent are employed in the public sector, in the tax-financed welfare complex of state education, health,
social services, public transport, etc.; 34 percent are clients of the state (students, pensioners, the unemployed, etc.); and 3
percent are clients of the civil society, i.e., they cover most of their outlays with the help of husband or wife or other rela-
tives (once a large group, they get fewer and fewer). That means that only just over two-fifths of the adult population
over 17 and under 65 is gainfully employed. 24 Never have so many had so few to thank for so much. A change of the sys-
tem would presuppose a change of lifestyles—and also the slaying of a few of the sacred cows, among them the principle
of unqualified franchise."</cite>

Tylko 2/5 dorosłych Szwedów wypracowuje szwedzki PKB! Nieprawdopodobna produktywność zaledwie 3,8 mln osób, która pozwala utrzymać się im i reszcie szwedzkiego społeczeństwa (tj. 5,7 mln ludzi). Ta niezwykła produktywność to zasługa swobodnego rozwoju kapitalistycznej gospodarki, dzięki 130 latom pokoju (Szwecja była dłużej neutralna niż Szwajcaria, bo od 1884 roku), protestanckiej etyce pracy (vide Max Weber) i niskim udziałom wydatków państwa aż do lat 1960-tych (w XIX wieku Szwecja miała nawet niższy udział wydatków w PKB niż USA → http://againstpolitics.com/2012/03/30/democracy-cant-be-fixed-its-inherently-broken/government-spending/). Szwecja to idealny w zasadzie przykład, jak kapitalizm zwiększa produktywność pracy społeczeństwa dzięki akumulacji kapitału oraz jak państwo potrafi to wszystko popsuć (odpowiedzialne za to jest wprowadzanie demokracji zresztą - ale to już temat na inną dyskusję).

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

"Ile wziął Kościół z tego od 1989 roku?"

Tutaj poruszył Pan ważny temat. Kościół nie tylko upodlił się głosząc nową dobrą nowinę - socjaldemokratyczny prawoczłowiekizm - ale i świetnie się przystosował do nowych warunków - m.in. w Polsce jest jednym z głównych beneficjentów systemu masowej redystrybucji. Jest wiele innych grup, które żyją z państwowej kradzieży, ale nie każda jest aż tak wpływowa i nie każda jest przesiąknięta taką żałosną hipokryzją. Dopóki Kościół katolicki żyje z kradzionych pieniędzy (w zamian oferując poparcie politykom) i dopóki głosi pochwałę tego systemu, dopóty każdy szanujący się liberał/libertarianin powinien socjalistyczną hierarchię zwalczać.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.