KRS: 0000174572
Powrót
Społeczeństwo

Ikeda: Siedem mitów o wolnym rynku

4
Sandy Ikeda
Przeczytanie zajmie 6 min
Wojtyszyn_fragment-doktoratu1.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Sandy Ikeda
Źródło: feeman.org
Tłumaczenie: Paweł Bieliński
Wersja PDF

Wojtyszyn_fragment doktoratu


W swoim ostatnim artykule przedstawiłem szereg mitów dotyczących wolnego rynku. Oczywiście ich lista jest o wiele dłuższa, więc w tym tygodniu pragnę zaprezentować kolejną siódemkę (w przypadkowej kolejności).

1) Wolny rynek to „wyścig szczurów”, który skłania ludzi do bezkarnego oszukiwania i okradania się nawzajem. Działanie wolnego rynku jest oparte na zasadach. Część z nich stanowią jasno postawione reguły formalne, takie jak prawo własności czy umów, podczas gdy inne są zwyczajowe, rozumiane raczej intuicyjnie, które określają one uczciwość, współpracę i ogólne zasady fair play. Żaden poważny zwolennik wolnego rynku nie zaprzeczy, że reguły z obu tych kategorii są niezbędne dla porządku społecznego, a także, że efektywne wymuszanie ich przestrzegania, czy to przez rząd, czy też środkami prywatnymi, promuje pokojową wymianę.

2) Wolny rynek prowadzi do monopolu. W procesie rynkowej konkurencji rzeczywiście mogą się czasem wyłaniać monopole. Ich życie jest jednak przeważnie krótkie, ale jeśli się przeciąga, niekoniecznie okazuje się to złe. Mówiąc „monopol” mam na myśli wyłącznego dostawcę jakiegoś dobra na rynek. Na wolnym rynku takie podmioty mogą pojawić się z dwóch powodów: (a) przedsiębiorca wypiera z rynku swoich konkurentów poprzez okazanie większej od nich konkurencyjności i dostarczanie lepszej jakości towarów czy usług, lub (b) jest pierwszym, który oferuje nowy rodzaj dobra. W każdym z tych przypadków, jeśli monopol trwa, oznacza to, że dostarczyciel jest bardziej efektywny i nowoczesny niż jego rywale. Kiedy rząd ochrania biznes przed konkurencją bądź subsydiuje koszty, cierpi na tym wydajność i innowacyjność. To jednak nie jest, oczywiście, wolny rynek (patrz 6. poniżej).

3) Wolny rynek niszczy innowację. Niektórzy mogą twierdzić, że wielka korporacja będzie wykupywać innowacje od swoich potencjalnych konkurentów, aby chronić swoją część rynku. W zasadzie jednak, na wolnym rynku, celem kompanii nie jest zdobycie wpływów na rynku, tylko osiąganie zysków. Jeśli więc innowacja je przynosi, nikt nie ma interesu w niekorzystaniu z niej. Pewna korporacja może zatem wykupić pomysł od innej w nadziei, że osiągnie zysk poprzez jego wdrożenie; jeśli jednak nowe rozwiązanie okaże się nieopłacalne, to dana firma nie będzie go więcej stosować. To nie jest niszczenie innowacji, tylko unikanie strat. Kiedy L.A. Angels wykupili pałkarza Alberta Pujolsa od the Cardinals, nie zrobili tego, żeby siedział na ławce, tylko żeby pomógł zdobyć dla nich więcej asów. Kiedy grzał ławę, to nie po to, żeby przynieść szkodę dla St. Louis, ale dlatego, że nie mógł pomóc Angelsom.

4) Wolny rynek robi z ludzi egoistów. Ludzie są równie egoistyczni w socjalizmie jak na wolnym rynku (o ile nie bardziej). Zadaniem każdego systemu jest ujarzmienie tego egoizmu w taki sposób, który prowadzi do ogólnego dobrobytu. Wolny rynek dba o to poprzez maksymalizację potencjału dobrowolnych wymian: Jaś i Małgosia nie wymienią się, jeśli któreś z nich nie widzi dla siebie zysku z wymiany. Jak wyjaśniał Adam Smith w Bogactwie narodów: „To nie dzięki życzliwości rzeźnika, piwowara czy piekarza możemy spodziewać się obiadu, ale dzięki ich dbałości o własny interes”.

Według niektórych, Smith chciał przez to powiedzieć, że ludzie będą (albo powinni) pomagać sobie tylko dla zysków materialnych. Wyjaśniał on jednak we wcześniejszym swoim dziele pt. Teoria uczuć moralnych: „Jakkolwiek egoistyczny człowiek nie bywa, jest dla niego naturalnym zainteresowaniem szczęściem innych i czynieniem ich szczęśliwszymi, nawet gdy jedyne, co z tego będzie miał, to przyjemność oglądania cudzej szczęśliwości”. W codziennych, bliskich kontaktach między sprzedawcami i nabywcami na wolnym rynku, ludzie dobrze radzą sobie z kontaktem z różnej maści obcymi, co daje im pewność siebie na drodze do osiągania zysków. Oczywiście, że jest to związane ze zwykłym interesem, ale także ze specyficznym rodzajem sympatii, o którym pisze Smith, który jest niezbędny do stworzenia wolnej społeczności, której elementem jest wolny rynek.

5) Wolny rynek zniechęca do miłosierdzia i sympatii. To doprawdy dziwne, że według niektórych woluntaryzm nie zatriumfowałby w porządku społecznym opartym na dobrowolnym działaniu i nieagresji. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że wielu, w tym zbyt wielu libertarian, uważa za libertariańskie credo hasło „Nie depcz mnie!” (don’t tread on me). Zamiast tego, za bliższe prawdy uznałbym „Nie depcz innych!”. W zniewolonym społeczeństwie zyski są dostępne niemal wyłącznie po znajomości; wolny rynek poszerza nasze kontakty. Jak wyjaśniała Diedre McCloskey, „mieszczańskie cnoty” współgrają z tym, co określa „roztropnością” (alone prudence). W praktyce to właśnie bogactwo umożliwia działalność charytatywną, a nie ma lepszego systemu kreowania bogactwa od wolnego rynku, co potwierdzają dekady badań.

6) Na wolnym rynku ludzie bogacą się kosztem innych. To kłamstwo zrównuje poszukiwanie zysków z pogonią za rentą, lub też wolny rynek z kapitalizmem kolesiowskim. Na wolnym rynku, dana osoba dokona dobrowolnej wymiany tylko wtedy, gdy spodziewa się na niej zyskać, tj. jeśli sądzi, że wartość oddanego domu jest niższa niż wartość otrzymanej w zamian gotówki. Jeżeli wymiana zachodzi, znaczy to, że obie strony przewidują, że będzie ona dla nich korzystna. To, czy tak uważają, zależy od ich czujności i nieuniknionej niepewności. Tymczasem w kapitalizmie kolesiowskim ludzie używają swoich wpływów politycznych do zdobywania przywilejów i zysków finansowanych przez podatki, regulacje i inflację. W takim przypadku zysk jednej osoby jest rzeczywiście stratą dla drugiej. Oto prawdziwy „wyścig szczurów”, charakterystyczny dla naszej obecnej „gospodarki mieszanej”. To zaś oznacza, niestety, że trudno powiedzieć, które spośród osiąganych w tej chwili zysków i ponoszonych strat wynikają z poszukiwania zysków, a które z pogoni za rentą.

7) Wolny rynek oznacza akceptację wszystkich zachodzących na nim zjawisk. Napisałem już wcześniej, że wolna społeczność rozkwita w obecności radykalnej tolerancji i krytycyzmu. Przykładem tego ostatniego jest wolnorynkowa konkurencja o dobra i usługi. Kupujesz coś, czego chcesz; nie kupujesz, jeśli tego nie chcesz. Wolna społeczność jest jednak także tolerancyjna: „Nie depcz innych!”. Nie chciałbym, żeby mój syn zażywał metamfetaminę, ale nie mam nic przeciwko swobodnemu obrotowi tą substancją. Jedno z niebezpieczeństw związanych z życiem w wolnej społeczności polega na tym, że musimy dopuścić popełnianie błędów przez innych. Dlaczego? Zapewne dlatego, że nigdy nie możemy być pewni, co jest błędem, a co nim nie jest. W wolnej społeczności, nawet jeśli czujemy się czegoś pewni, powstrzymujemy się od używania siły politycznej do podporządkowywania innych naszym poglądom. Prawdą jest, że nie uznajemy kompromisów dotyczących własności prywatnej i nieagresji, ale tolerujemy (i pokojowo krytykujemy) to, z czym się nie zgadzamy.

Kategorie
Etyka Społeczeństwo Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Tucker_O-co-naprawdę-chodzi-z-drukowaniem-broni-palnej.jpg

Społeczeństwo

Tucker: O co naprawdę chodzi z drukowaniem broni palnej?

Czyli jak wywołać panikę u kontrolerów broni...

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Tucker_Narodziny_nowoczesności_w_akompaniamencie_muzyki_Beethovena

Społeczeństwo

Tucker: Narodziny nowoczesności w akompaniamencie muzyki Beethovena

Jego kreatywny geniusz uchwycił ducha czasów.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 4
joker

"Jedno z niebezpieczeństw związanych z życiem w wolnej społeczności polega na tym, że musimy dopuścić popełnianie błędów przez innych. Dlaczego? Zapewne dlatego, że nigdy nie możemy być pewni, co jest błędem, a co nim nie jest."

Skoro nigdy nie możemy być pewni co jest błędem a co nie, to nie powinniśmy dogmatycznie upierać się przy aksjomacie nieagresji. Jeśli ktoś kogoś bije,to może robi dobro,a może nie. Nie wiemy z całą pewnością, więc lepiej nie ingerujmy w nie swoje sprawy.

Odpowiedz

kapitalny

Przekombinowałeś. Autor mówi o popełnianiu błędów w ramach zasad liberalnych. Nie możesz wywnioskować z jego wypowiedzi czegoś co wychodzi poza jego założenia. Błąd o którym pisze Ikeda dotyczy działań, których skutki bezpośrednie dotkną tylko osoby, która to działanie podejmuje.

Odpowiedz

kapitalny

Relatywizując agresję dojdziemy w rozumowaniu do absurdów. Odwrócimy zasadę nieingerowania w decyzje, których skutki dotykają tylko podejmująca je jednostkę w jej przeciwieństwo. Np. skoro nie możemy powiedzieć czy dane działanie jednostki jest błędem, to jeśli nie uwzględnimy zasady nieagresji nie możemy powiedzieć czy ingerencja osoby trzeciej również będzie błędem, itd. Mamy wtedy usprawiedliwienie dla wszelkich parszywych działań - a chyba nie o to nam chodziło?

Odpowiedz

Scorez

Brakuje odnośników do materiałów i literatury na których się opierał autor, w ten sposób argumentacja zyskała by dodatkowo na wartości.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.