Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Bankowość centralna

Hollenbeck: Banki centralne a ogólny poziom cen

4
Frank Hollenbeck
Przeczytanie zajmie 5 min
agregaty_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Frank Hollenbeck
Źródło:mises.org
Tłumaczenie: Monika Barszczewska
Wersja PDF

agregaty

W listopadzie Europejski Bank Centralny zaskoczył rynki, obniżając stawkę refinansowania do 0,25 proc., by zapobiec deflacji. Następnie zapowiedział, że zamierza „utrzymać wzrost cen na poziomie około 2 proc.”, co oczywiście należy uznać za wyznaczony cel, a nie za górny pułap. Ostatnie dane nt. wyników walki z inflacją są dla wielu ekonomistów „niepokojące”, stąd coraz częściej pojawiają się głosy, że działania EBC powinny być jeszcze bardziej zdecydowane. Przedstawiciele banków centralnych i ekonomiści wciąż wierzą, że gospodarką można zarządzać poprzez manipulację ogólnym poziomem cen.

Większość ekonomistów uważa, że niewielka inflacja to pozytywne zjawisko. Jeśli bowiem przedsiębiorca popełni błąd i wyprodukuje przedmiot, którego koszty produkcji przewyższą cenę sprzedaży, wzrost pozostałych cen prawdopodobnie umożliwi mu sprzedaż kosztownych zasobów, a zatem błędna decyzja przyniesie korzyść. Innymi słowy, niewielka inflacja zdaniem niektórych ekonomistów jest pozytywnym zjawiskiem, gdyż zapewnia, i pewnie będzie zapewniać, przetrwanie przedsiębiorcom podejmującym błędne decyzje. Dziwi jednak fakt, że z taką logiką zgadzają się wolnorynkowi ekonomiści. Kapitalizm to system zysków i strat, gdzie przetrwają tylko ci przedsiębiorcy, którzy najlepiej rozumieją potrzeby społeczeństwa. Straty mają większe znaczenie niż korzyści, gdyż prowadzą do wyeliminowania z rynku tych, którzy nie odpowiadają na potrzeby konsumentów. W efekcie zasoby trafiają tam, gdzie są najbardziej potrzebne. Choć w gospodarce zmiany cen względem siebie mogą wpędzić w kłopoty niektórych przedsiębiorców, to właśnie ceny relatywne, a nie ogólny poziom cen, stanowią klucz do zrozumienia gospodarki.

Najlepiej przedstawić tę sytuację na prostym przykładzie. Załóżmy istnienie bardzo uproszczonej gospodarki, w której są tylko dwa typy produktów: jabłka i pomarańcze. Analizujemy sytuację w bardzo krótkim przedziale czasu, więc nie ma jeszcze żadnych efektów związanych ze zwiększaniem produkcji. Zaczynamy z dziesięcioma jabłkami, dziesięcioma pomarańczami oraz z 20 dolarami. Jeśli przecięcie krzywej podaży i popytu na pomarańcze ustala cenę na poziomie 1,20 UDS, to cena jabłek ustali się jednocześnie na poziomie 0,80 USD. Tylko przy takich proporcjach unikniemy nadwyżki pieniędzy i nadwyżki produkcji.

Cena relatywna pomarańczy i jabłek odzwierciedla poziom popytu na te produkty, w zależności od ich względnej obfitości lub od stopnia podaży. Załóżmy, że zmieniają się upodobania konsumentów, którzy chcą więcej jabłek, czego krótkoterminowym skutkiem będzie wzrost cen jabłek i — o ile podaż pieniądza zostanie utrzymana na tym samym poziomie — spadek cen pomarańczy. Przypuśćmy, że nowa cena równowagi to 1 USD, zarówno w przypadku jabłek, jak i pomarańczy. Oznacza ona 25 proc. wzrost ceny jabłek i 16,7 proc. spadek ceny pomarańczy. Nasza gospodarka doświadcza zatem inflacji na poziomie 8,3 proc. (liczonej jako średnia ważona cen obu produktów). Mogliśmy oczywiście na początku przyjąć inne ceny względne i równie łatwo wygenerować deflację.

W prawdziwym świecie, jeśli wzrasta cena paliwa, a podaż pieniądza pozostaje niezmienna, muszą spaść ceny innych produktów i ceny usług, co w krótkiej perspektywie oznacza, że prawdopodobnie te produkty i usługi będą sprzedawane ze stratą. Ich koszty produkcji, jako koszty utopione, nie mają znaczenia. W dłuższej perspektywie, ostateczny wpływ wyższych cen paliw na inflację będzie zależał od poziomu elastyczności popytu i podaży rozmaitych produktów i usług. Inflacja kosztowa to popularny mit, bowiem powszechny wzrost cen to zjawisko monetarne.

Powyższa analiza pozwala lepiej zrozumieć niedorzeczność polityki docelowych 2 proc. inflacji dla całej gospodarki. Wracając do przykładu z jabłkami i pomarańczami, czy bank centralny powinien obniżyć podaż pieniądza, by zmienić poziom cen absolutnych i względnych, w celu zmniejszenia inflacji z 8,3 proc. do zamierzonych 2 proc.? A czy w przypadku deflacji, bank centralny powinien interweniować zwiększając podaż pieniądza, tak by zahamować zmianę cen relatywnych? W gospodarce kapitalistycznej tak duże zmiany cen relatywnych nie są niczym nadzwyczajnym.

Wobec pojawienia się na światowym rynku Chin i Indii, które w ciągu ostatnich 30 lat wyprodukowały ogromne ilości tanich produktów, powinno dojść do dramatycznego spadku cen, podobnie jak podczas XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej. Stabilny poziom średniej ceny maskuje ogromną zmianę w zakresie cen relatywnych. W sektorze produktów i usług generowanych poza wschodzącymi rynkami niskich płac, takimi jak opieka zdrowotna i szkolnictwo, obserwujemy obecnie galopującą inflację, podczas gdy średni poziom cen ledwie drgnął.

Załóżmy, że współcześnie społeczeństwo chce konsumować więcej, a w przyszłości mniej. W normalnych warunkach, wzrosłaby wtedy cena dóbr konsumpcyjnych (CPI), a spadłaby cena dóbr inwestycyjnych. Pokazane zmiany w zakresie cen relatywnych, a także wyższe stopy oprocentowania (z powodu wyższej preferencji czasowych) mają charakter automatycznych stabilizatorów, które łagodzą wpływ zmiany upodobań na gospodarkę. Polityka banków centralnych, polegająca na modyfikacji podaży pieniądza celem rozwiązania wymyślonego problemu z ogólnym poziomem cen, jedynie zdestabilizowałaby przedstawiony proces dostosowawczy. Obierając za cel agregaty banki centralne zniekształcają bowiem ceny indywidualne i niekorzystnie ingerują w efektywną alokację zasobów, dóbr i usług.

Ostatnie obniżenie przez EBC stawki refinansowania miało na celu zahamowanie zmian cen relatywnych, do których doszło w wyniku wzmocnienia kursu euro. Mówimy tu jednak o całkowicie nieusprawiedliwionej ingerencji w rolę cen w procesie przydziału zasobów.

Pieniądz jest miarą wartości, tak jak linijka jest miarą długości. Zarówno zmieniając długości podziałki na linijce, jak i nieustannie manipulując podażą pieniądza, można jedynie wywołać chaos. Czy naprawdę zadaniem EBC jest szczegółowe sterowanie każdą comiesięczną zmianą w ramach niedoskonałego wskaźnika? Czy instytucja ta nie zdaje sobie sprawy, że takie ciągłe zmiany jedynie utrudniają przedsiębiorcom podejmowanie decyzji?

Powrót do standardu złota, odejście od systemu rezerw cząstkowych i zamknięcie banku centralnego ustabilizowałoby w końcu podaż pieniądza, a w efekcie także światową gospodarkę.

Kategorie
Bankowość Bankowość centralna Pieniądz Polityka pieniężna Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Rapka_Czy-bank-centralny-kontroluje-stopy-procentowe.jpg

Stopa procentowa

Rapka: Czy bank centralny kontroluje stopy procentowe?

Nie jest łatwo zrozumieć politykę monetarną...

Huerta-de-Soto_Ekonomiczne-następstwa-pandemii-ujęcie-austriackie.jpg

Interwencjonizm

Huerta de Soto: Ekonomiczne następstwa pandemii - ujęcie austriackie

Jaki jest i będzie wpływ pandemii na strukturę gospodarki?

Lacalle_Kontrola-krzywej-dochodowości-–-bańki-inwestycyjne-i-stagnacja.jpg

Dług publiczny

Lacalle: Kontrola krzywej dochodowości – bańki inwestycyjne i stagnacja

Banki centralne krajów rozwiniętych znalazły się w pułapce własnej polityki.

Shostak_Jak-pieniądz-znika-w-systemie-bankowości-z-rezerwą-cząstkową.jpg

Bankowość centralna

Hogan: Czy Fed płaci bankom, żeby nie pożyczały pieniędzy?

Niektóre skutki odsetek od nadmiernych rezerw były inne, niż się spodziewano.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 4
Balcerk

przed i po zmianie cen relatywnych cena koszyka (jabłka i pomarańcze) wynosi 2 dolary. czyli nie ma inflacji.

Odpowiedz

mcmint

@Balcerk: przykład jest bez sensu, bo bierze jakąś egzotyczną miarę inflacji a nie CPI, ale w pewnym sensie jest fajny, bo obrazuje, że wszystko zależy od składu koszyka - załóżmy, że w koszyku jest 1J i 1P - wtedy inflacja jest 0 tak jak piszesz. Ale niech nasz "statystyczny" koszyk ma 2J i 1P: wtedy inflacja jest coś koło 7%. Z kolei jeśli mamy w koszyku: 1J i 2P, to mamy ok. 6% deflację. Zatem odpowiednio ustawiając "statystyczny" koszyk, można uzyskać taki wskaźnik, jaki ci się podoba. Pamiętam np. że po wzroście cen wołowiny w USA, ich Bureau wywaliło ją z koszyka i wstawiło kurczaka ;-)

Odpowiedz

Michal

Czyli wzrost cen paliwa zmusi sprzedawców do podwyższenia cen produktów ale ceny te i tak dostosują się do popytu czyli mogą np. spaść

Odpowiedz

Managerz

"Jeśli bowiem przedsiębiorca popełni błąd i wyprodukuje przedmiot, którego koszty produkcji przewyższą cenę sprzedaży, wzrost pozostałych cen prawdopodobnie umożliwi mu sprzedaż kosztownych zasobów, a zatem błędna decyzja przyniesie korzyść". Kosztownych zasobów, czyli tych towarów o wyższych kosztach produkcji od ceny sprzedaży? Jeżeli dobrze rozumiem, to cena tego produktu w skutek inflacji wzrośnie powyżej poziomu kosztów produkcji? Czy może chodzi tu o inne zasoby.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.