Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Metodologia ekonomii głównego nurtu

Machaj: Jak być popperystą w ekonomii?

1
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 16 min
Matt-Machaj_1.png
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Machaj
Wersja PDF

Prezentujemy artykuł pt. "Jak być popperystą w ekonomii?" dr. Mateusza Machaja, fundatora i głównego ekonomisty Instytutu Misesa, który ukazał się w czasopiśmie naukowym Lectiones & Acroases Philosophicae VI 1 (2013) w tomie pt. Granice nauki pod redakcją dr. Zbigniewa Pietrzaka.

250px-Karl_Popper

Wprowadzenie

Karl Popper jest uważany za jednego z najważniejszych filozofów w historii metodologii nauk, a w wypadku nauk społecznych przywoływany jest często jako autorytet w tej dziedzinie. Celem tego tekstu jest zwrócenie uwagi na jego pogląd w kwestii nauk społecznych zawarty w Micie schematu pojęciowego. Gdy przedstawiciele nauk społecznych przywołują Poppera, odwołują się do jego flagowych prac z zakresu metodologii, zapominając jednak, że są to przede wszystkim prace o metodzie stosowanej w naukach ścisłych[1]. Tutaj nie będziemy rozstrzygali o ich słuszności bądź nie, nie będziemy również próbowali odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle warto być popperystą, cokolwiek miałby ten termin oznaczać. Skoncentrujemy się na opracowaniu z Mitu, które dobrze oddaje odmienną stronę Poppera, odbiegającą znacząco od tego co ma do powiedzenia w kwestii nauk ścisłych na przykład w Logice odkrycia naukowego.

Metodologiczny dualizm, czyli dlaczego nauki społeczne są inne od nauk ścisłych

Popper stwierdza, że „Newtonowska metoda”, którą stosuje się w fizyce nie sprawdza się w naukach społecznych. Nie daje się z niej analogicznie skorzystać, ponieważ nie działa uniwersalnie metoda tworzenia praw ogólnych i przewidywania zdarzeń jednostkowych na ich podstawie. Modelowanie w naukach takich jak ekonomia opiera się na tworzeniu i przedstawieniu „typowych sytuacji”. W nich zaś najważniejsze jest rozumienie zjawiska w kategoriach „działań ludzkich” oraz „instytucji społecznych”. Szczególne znaczenie odgrywa coś, co można by określić jako „sytuację społeczną”, która jest analizowana przez teoretyka[2]. Standardowym tego przykładem może być sytuacja przechodnia, który przekracza jezdnię mijając samochody oraz innych uczestników ruchu drogowego[3]. Analiza tej sytuacji wymaga podejścia do niej na kilku płaszczyznach. Pierwszą z nich jest czysta fizyka i fizyczne przeszkody. Ciało przechodnia jest poddane oddziaływaniu grawitacyjnemu, a jego świadomość pozwala mu omijać fizyczne przeszkody, takie jak samochody i innych przechodniów. Otoczenie tymi ciałami fizycznymi wyznacza z góry pewne dopuszczalne ścieżki, jakimi przechodzień może się poruszać, aby zmierzyć do określonego celu[4].

Od tego jednakże analiza się ledwie zaczyna. W opisie świata społecznego dużo ważniejszą rolę odgrywają instytucje społeczne, takie jak kodeks drogowy i przepisy, sygnalizacja oraz inne oznakowania na skrzyżowaniach. Każde z nich jest sygnałem społecznym, również wpływającym na wyznaczenie możliwych ścieżek poruszania się przez przechodnia. Niektóre z tych reguł mogą być nad wyraz abstrakcyjne, jednakże charakteryzują się tym, że również stanowią pewne ograniczenia i przeszkody. Nie są to tak obiektywne i nieuniknione ograniczenia jak przeszkody fizyczne, ponieważ przepis można złamać, a przez samochód w zasadzie nie da się przejść. Nie zmienia to jednak faktu, że te reguły również wyznaczają jakieś przeszkody i wpływają na podjętą analizę sytuacji. Warto również pamięć, że zignorowanie tych reguł, lub wprost ich łamanie, przynosi ze sobą obiektywne konsekwencje (nie zawsze od razu widoczne, albo czasami nieistotne). Ograniczenia społeczne i fizyczne to, rzecz jasna, nie wszystko w przypadku opisu działania człowieka. Fizyka narzuca ograniczenia materialne, a prawo narzuca ograniczenia społeczne. To nie wystarczy do pełnego opisu poczynań przechodnia. W tym celu niezbędna jest analiza prakseologiczna. Postępowanie musi zostać opisane w kategoriach obranych „celów”, na przykład szybkiego przejścia przez skrzyżowanie. Ważną w tym rolę odgrywa percepcja badanego podmiotu, to jakie informacje posiada, oraz czy jest świadom istnienia społecznych ograniczeń, które są na niego nałożone (na przykład poprzez przepisy ruchu drogowego)[5] Czy wprowadzenie tego trzeciego elementu nie oznacza psychologizowania, które w wypadku nauk społecznych mogłoby oznaczać nadmierny subiektywizm? Popper broni się przed tym, że kategorie takiej jak „informacja”, czy „cele” mogą być potraktowane jako obiektywne składniki sytuacji społecznej[6]. Załóżmy bowiem, że celem pośrednim w tej sytuacji jest przejście na drugą stronę (a jakimś celem dalszym dotarcie w kolejne miejsce). Psycholog może się zacząć zastanawiać, co rzeczywiście jest „prawdziwym celem”, jakie są rzeczywiste „ukryte motywacje” przechodnia, albo czym jest dla niego szczęście. Takie pytania będą zapewne ważne w wypadku przesłuchania, czy psychologicznej ankiety. Co więcej, nie możemy być pewni, czy udzielone odpowiedzi można potraktować jako poważne lub wiarygodne.

Z punktu widzenia nauk o społeczeństwie te problemy można jednak w dużej mierze wykluczyć z obszaru ekonomii (i socjologii). Wystarczy bowiem, że dany realizowany w tym momencie cel pośredni przyjmujemy za ten, który jednostka realizuje. Ekonomia zajmuje się badaniem tego, co rzeczywiście zachodzi, a nie co sobie o tym myślą ludzie lub co znajduje się w obszarze ich podświadomości. Posłużyliśmy się tutaj pojęciem „analiza prakseologiczna”, którego sam Popper nie używa, ale który dobrze oddaje to, co ma na myśli. W danej sytuacji przechodzenia przez ulicę liczy się bowiem to, że ów cel przejścia przez ulicę jest dany obiektywnie przez sytuacją społeczną. Nie jest istotna psychologiczna spekulacja o tym, że „być może tak naprawdę przechodzień wcale nie chciał przejść”. Chęć przejścia narzuca tutaj prakseologiczny cel[7].

Dlaczego warto przyjmować taką perspektywę? Ponieważ ekonomia zajmuje się gospodarowaniem, czyli obiektywną transformacją rzeczywistości przez człowieka ze względu na prakseologicznie pojmowane cele. Przykładowo ekonomista analizując wycenę tytoniu i innych produktów potrzebnych do wytworzenia papierosów, wychodzi z założenia, że konsumenci wydający na nie pieniądze „chcą” je kupować i palić. Nawet jeśli w kwestionariuszach, albo na psychologicznych przesłuchaniach stwierdzą z ręką na sercu, że tak naprawdę to chcą z tym nałogiem skończyć. Nie należy więc przekreślać roli psychologii w tej sytuacji i zbywać jej jako niepotrzebnej. Z drugiej strony należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że ekonomia traktuje „chęć” palenia jako coś prakseologicznie narzuconego przez działanie człowieka, nawet jeśli jest to nałogowiec. Nie sposób bowiem zaprzeczyć, że w danej sytuacji społecznej ten konkretny człowiek dysponujący zawartością portfela świadomie wchodzi do sklepu, aby za posiadany dochód zakupić produkt śmiertelny w skutkach. Dla ekonomii jest to punkt wyjścia i moment przyjmowania założeń. Dla biologa i psychologa możliwe jest zapewne jakieś naukowe odróżnienie kupowania narkotyku (lub pół-narkotyku) od kupowania innych mniej uzależniających produktów. Dla ekonomisty natomiast jeden i drugi produkt jest poddany działaniu pewnych uniwersalnych praw ekonomicznych dotyczących ich wyceny, oraz wyceny kosztów czynników produkcji (choć produkty różnią się elastycznością cenowa popytu).

Z powyższego obrazu wyłania się również uzasadnienie, dlaczego nauki społeczne są tak odmienne od nauk ścisłych. Znamy tego główną przyczynę, z której wyłaniają się następne, a jest nią decydowanie i działanie człowieka. W fizyce, czy innych naukach ścisłych, badane przedmioty postrzega się w deterministyczny, lub quasi deterministyczny sposób. Przedmiot badań jest „pozycjonowany” przez zewnętrzne siły, które nań działają i wyznaczają jego miejsce, oraz sposób zachowania. Nawet jeśli model nie jest w pełni deterministyczny, lecz probabilistyczny, to rozkłady prawdopodobieństw „decydują” o tym, jak przedmiot (na przykład elektron) się zachowa. W wypadku człowieka natomiast nie mówimy o jego pozycjonowaniu przez siły. Nie oznacza to wszechmocy człowieka i pełnej swobody, ponieważ ciążą na nim również rozmaite ograniczenia, fizyczne i społeczne. Wpływają one na ramy możliwego postępowania oraz ich konsekwencje. Niemniej jednak samym punktem wyjścia jest decyzja człowieka o obraniu celów, która jest efektem jego woli, podobnie jak i wybór środków umożliwiających ich realizacje na bazie subiektywnie zgromadzonej wiedzy. Ów prakseologiczny aspekt istnienia człowieka wpływa bezpośrednio na to, jak możemy naukowo opisać jego postępowanie, przywołując popperowską „sytuacją społeczną”.

Konsekwencje takowej konstatacji są daleko idące. Na przykład teoretyk ekonomii napotyka na poważne ograniczenia pomiarowe. Dane w fizyce są tak dalece zobiektywizowane, jak to tylko możliwe. Każda zmienna posiada jakieś miary i jednostki, które są ściśle względem siebie zdefiniowane. Dzięki temu można opisywać siły grawitacji, czy funkcje rozkładów.

W ekonomii natomiast takowe opisywanie funkcji nie jest możliwe. Nie istnieją bowiem obiektywne rozpoznawalne „funkcje produkcji”, nawet jeśli na kursach z ekonomii udajemy, że tak jest. Jest to naturalna konsekwencja tego, że zmienne w ekonomii są heterogeniczne, jakościowe, a dodatkowo nie są przez nas dokładnie rozpoznane. Wątpliwe jest nawet używanie tego samego co w fizyce pojęcia „danych”[8]. W wyniku innowacji (bynajmniej nie tylko technologicznych) nieustanne się one zmieniają. Przedsiębiorcze działanie człowieka sprawia, że żadna istniejąca „funkcja produkcji” nie jest stała (jeśli założymy nawet jej istnienie, co jest wysoce wątpliwe).

Z powodu odmiennego obiektu badań metodologiczny dualizm wydaje się jak najbardziej uzasadniony. Może się również wydawać trywialny, ale wiążą się z nim istotne konsekwencje. W tym miejscu wymieńmy tylko jeszcze jedno następstwo: jakościową rolę zmiennych. Podczas gdy w naukach ścisłych ilościowe zmienne są istotne, nie jest tak w wypadku nauk społecznych. W naukach ścisłych to nie dziwi, bowiem skoro można mierzyć obiektywnie zmienne, to również ważna staje się ich ilościowa analiza. W dodatku zależności między tymi ilościami są powszechne i stałe. W ekonomii natomiast konkretne zmienne są zdecydowanie bardziej subiektywne i ciągle ulegają przeobrażeniom. Dlatego również ekonomia jest często nauką o różnorodności zmiennych, niemożliwościach pomiarowych, a także o wiążących się z tym ograniczeniach zarówno predykcyjnych po stronie nauki, jak również planistycznych, po stronie polityki.

Metodologiczny monizm, czyli na jakim poziomie nauki społeczne są takie same jak nauki ścisłe

Chociaż nauki społeczne z wyżej wymienionych przyczyn są tak odmienne od ścisłych, to istnieje między nimi podobieństwo na poziomie bardziej ogólnym, przynajmniej zdaniem samego Poppera. W jego przekonaniu „metodę” naukową można podsumować w czterech punktach (na bardzo ogólnym poziomie dla wszystkich dyscyplin). Po pierwsze, zidentyfikowany zostaje problem. Po drugie, problem ma zostać rozwiązany za pomocą jakiejś mniej lub bardziej abstrakcyjnej teorii. Po trzecie, teoria zostaje krytycznie przedyskutowana przez środowisko naukowe. Ta krytyczna dyskusja ma na celu rozpoznanie możliwych błędów, a następnie ich eliminację tak, aby w przyszłości teoria była doskonalsza w interpretowaniu analizowanych zjawisk. Po czwarte, krytyczna dyskusja sama w sobie stymuluje kolejne kierunki rozwoju teorii, pozwala bowiem zauważać nowe problemy i oferować nowe rozwiązania. Powyższy schemat może być podsumowany w sposób następujący: problemy — teorie — krytyka — nowe problemy[9].

Określanie nauki jako racjonalnej i obiektywnej zakłada możliwość podejmowania „krytycznej dyskusji”. Ta krytyczna dyskusja ma na celu znajdowanie luk i niedoskonałości w teoriach.

Oznacza to chęć teoretyka do otwarcia się na możliwe ataki, a także zachętę do tego, aby znaleźć luki w jego rozumowaniu. Obiektywność nauki zasadza się zdaniem Poppera na szczerych zamiarach i nieuznawaniu jakiejkolwiek teorii za dogmat, ale zawsze za jakąś niedoskonałą „próbę” opisania zjawisk[10].

Tak ogólne podejście do krytycznego racjonalizmu nie oznacza w istocie niczego unikalnego w filozofii Poppera. Wyznacza raczej standard dyskursu naukowego i zachęca do przyjęcia uczciwej sokratejskiej postawy wobec teoretyzowania w naukach[11]. W Logice odkrycia naukowego można by odnieść wrażenie, że celem Poppera było głębsze doprecyzowanie metody naukowej[12]. Wydaje się, że głównie chodzi o to, aby ogólne teorie oferowały konkretne jednostkowe predykcje, które następnie zostaną skonfrontowane ze skonkretyzowanymi empirycznymi obserwacjami (zdarzeniami jednostkowymi). W ten sposób dana ogólna teoria ma zakazywać istnienia czegoś, a empiryczne badanie może tę prognozę sfalsyfikować, lub też częściowo potwierdzić (w zasadzie nie-sfalsyfikować).

Tymczasem z Mitu... wynika raczej, że sedno myśli Poppera jest bardzo ogólne i niecharakterystyczne, gdy chodzi o krytyczny racjonalizm. W nauce chodzi o to, aby nie istniały dogmaty. Przyjmując takie podejście można by twierdzić w zgodzie z Popperem, że wszystkie nauki rzeczywiście stosują tę samą metodę. Zaczyna się od problemów, wyzwań, następnie przechodzi się do satysfakcjonujących teorii je rozwiązujących i wyjaśniających. Wreszcie poddaje się je pod uczciwy i szczery dyskurs naukowy, a w efekcie otrzymując lepsze rezultaty otwierające drogę do kolejnych odkryć.

A zatem falsyfikowanie nie musi oznaczać budowania zmatematyzowanego i konkretnego modelu, który następnie zaoferuje predykcje, możliwe do skonfrontowania z danymi rzeczywistymi. Chodzi o to, żeby teoria coś wyjaśniała, ale „nie wyjaśniała zbyt wiele” — to znaczy, aby mogła być podważona przez alternatywne wyjaśnienia, oferowane w trakcie krytycznego dyskursu. Pod tym względem ekonomia może przypominać fizykę, a Popper może zostać uznany za metodologicznego monistę. Pod warunkiem, rzecz jasna, że podkreślimy, iż chodzi o bardzo ogólny poziom dywagacji metodologicznych.

Metodologiczny monizm posunięty zbyt daleko, czyli pseudopopperyzm

Monizm w metodzie może jednak przyjmować postać poważniejszą niż w sokratejskim wyczuciu i zdrowym sceptycyzmie, charakteryzującym naukę o niezbędnym i racjonalnym stopniu podejrzliwości. Tradycja neoklasyczna poszła kategorycznie poza metodologiczny monizm, który zaproponował Popper. Jej pionierami byli zwolennicy fizykalizacji ekonomii, którzy w połowie XIX wieku stanowili alternatywne sposoby myślenia, ale od czasów Williama Stanleya Jevonsa i Leona Walrasa zaczęli zdecydowanie zyskiwać na znaczeniu[13]. Trudno oczywiście dokonywać pełnego kategoryzowania różnych ekonomistów, ale w skrócie można by „fizykalistów” określić jako zwolenników modelowania człowieka analogicznie do cząstki pozycjonowanej przez siły w teoriach dotyczących świata fizycznego.

Podkreślmy tutaj wyraźnie, że chodzi o przyjmowanie teoretycznej konwencji, a niekoniecznie samą treść. W fizykalistycznych modelach ekonomicznych niekoniecznie chodzi o przyjęcie redukcjonistycznej, czy nawet deterministycznej wersji człowieka. Sprawa dotyczy samej jakości uteoretyzowania gospodarczego działania. Bardzo dobrym przykładem tego może być neoklasyczna analiza konsumenta, opierająca się na tak zwanych mapach użyteczności i obiektywnie istniejących ograniczeniach budżetowych. Zwolennik neoklasycznej teorii wcale nie musi zakładać prawdziwego redukcjonizmu, czy prawdziwego determinizmu, mimo iż w jego rozważaniu to nie człowiek podejmuje decyzję, lecz jego „mapa preferencji”. Spytany o tę sprawę neoklasyk może bez problemów odpowiedzieć, że mapa preferencji to w gruncie rzeczy swobodny wybór człowieka jako konsumenta. Nie musi istnieć sprzeczność między „ja” konsumenta a jego mapą preferencji; może występować tu tożsamość. Dlatego stosowanie takiego modelowego determinizmu wcale nie musi oznaczać determinizmu filozoficznego.

W czym zatem tkwi punkt sporny takiego podejścia? Głównie w tym, że nieuzasadniona inspiracja fizyką nie daje płodnych owoców dla empirii. Koronnym przykładem może być publikacja Irvinga Fishera[14], którego należy uznać za jednego z ojców ekonomii neoklasycznej. W niej Fisher podejmuje się zastosowania rachunku różniczkowego do analizy ekonomicznej. Nie jest to jednak rachunek typowo decyzyjny, lecz neoklasyczny[15]. Natomiast w rzeczywistości konsument podejmujący decyzje nie rozrysowuje map użyteczności. Zamiast tego posługuje się kategoryzacją i odpowiednią selekcją, mając ograniczoną wiedzę oraz obraz świata (nawet wchodząc do jakiegokolwiek sklepu). W ujęciu neoklasycznym przedstawione są funkcje kompletne, a obiektywne ograniczenie (budżet i ceny) pozwala wskazać na „punkt optymalny”[16].

Wybór w rzeczywistym świecie w ten sposób nie wygląda, więc modele neoklasyczne można by uznać za antyempiryczne. A jednak może istnieć inne uzasadnienie dla ich stosowania. Można by przyjąć, że mimo iż ludzie nie są pozycjonowanymi przez znane siły atomami, to być może zasadne jest przyjęcie założenia, że działają „tak jakby” takimi atomami byli[17]. Zwolennikiem tego podejścia był Milton Friedman. Swój punkt widzenia przedstawił w jednym z najważniejszych artykułów o metodzie ekonomii w historii myśli[18].

Dla Friedmana ekonomia nie różni się znacząco od fizyki. Eksperymenty nie mogą być w niej w pełni kontrolowane, ale przecież podobnie jest w fizyce (pełna kontrola nigdy nie występuje). Każda teoria opiera się na braku „realizmu”, ponieważ stosuje narzędzia abstrakcji[19]. Friedman przyjmuje tutaj osobliwy sposób rozumienia „realizmu”. Dla niego bowiem każda teoria, która pomija jakieś elementy obserwacji, musi być „nierealistyczna”. Ponieważ naukowiec zawsze w któryś momencie kończy obserwację (zatem przestaje wymieniać wszystkie możliwe czynniki ze świata wokół obserwacji), to friedmanowska definicja oznacza, że każda nauka jest „nierealistyczna”. Na czym ma polegać ów zabieg? Najwyraźniej chodziło Friedmanowi o obronę neoklasycznych modeli, których założenia bywają często nielogiczne. Jeśli przyjmiemy definicję „realizmu” stosowaną przez Friedmana, to wszystkie modele startują z tego samego poziomu: jakiekolwiek nie byłyby nasze założenia, to teoria jest zawsze poza światem realnym. Nie można zatem na starcie dyskryminować tych teorii, których założenia są nielogiczne (na przykład takich, jakie proponowała szkoła chicagowska, której przedstawicielem był Friedman).

Jak wobec tego wybrać „lepszą” teorię? Czy nie prowadzi to do nihilizmu teoretycznego w ekonomii i do ultrasubiektywizmu? Nie, stwierdza Friedman, i w tym miejscu wprowadza pseudopopperowskie kryterium: skuteczność predykcji[20]. Jeśli jakaś teoria skuteczniej przewiduje następujące po sobie wydarzenia, to mimo swojej nierealistyczności, może zostać uznana za tę lepszą od innych. Jaki ma to związek z filozofią krytycznego racjonalizmu? Otóż podejście do modeli ekonomicznych wydaje się podobne jak w wypadku fizyki. Ekonomista przedstawia ogólny model, a następnie dokonuje na jego podstawie jednostkowych przewidywań. W kolejnym etapie te przewidywania zostają skonfrontowane z jednostkowymi zdarzeniami i albo prowadzą do falsyfikacji danego stanowiska teoretycznego, albo do jego tymczasowego niesfalsyfikowania (w praktyce tymczasowego „potwierdzenia”).

Przykładowo makroekonomista może przedstawić jakiś model funkcji popytu na pieniądz. Może zakładać, że chęć jego posiadania jest zależna od rozmaitych zmiennych, które mają okre-ślone parametry (dochodu, stopy procentowej, zdolności kredytowej…). Następnie próbuje na podstawie tego określić przyszłe poziomy zmiennych w konkretnych momentach, a dzięki temu konfrontuje swoje predykcje z zastanymi zdarzeniami jednostkowymi.

Stanowisko Friedmana jest jednak pseudopopperyzmem, co widzieliśmy wyżej, ponieważ sam Popper uważał, że taka „Newtonowska metoda” nie może zostać zastosowana w naukach społecznych. W naukach społecznych dominuje wyjaśnianie „w zasadzie” niż „w szczegółach”[21]. Oprócz tego przykład ze skrzyżowaniem dobrze pokazuje poważną różnicę miedzy tymi różnymi grupami nauk. Interpretacja zjawiska i uteoretyzowanie obserwacji stawiają poważną barierę dla zastosowania prostego schematu empirycznej falsyfikacji w naukach społecznych.

Konkluzja: Popperysta w ekonomii

Jak można odpowiedzieć na tytułowe pytanie? Na pewno najłatwiej jest powiedzieć jak nie być popperystą w ekonomii, ponieważ Popper dał nam wskazówki co do tego, na co należy szczególnie uważać w naukach społecznych. Jego wskazówki jak postępować wydają się „sokratejskimi” zaleceniami o tym, aby zachować umiar w formułowaniu tez. Takie zalecenia pojawiają się już w Logice, gdzie mogliśmy się dowiedzieć, iż krytyczny racjonalizm „ratowaniu życia niedających się utrzymać systemów, lecz przeciwnie, na rzuceniu ich wszystkich w wir najzacieklejszej walki o przetrwanie”[22] Z pewnością krytyczny racjonalizm Poppera nie oznacza przeszczepienia metody fizycznej na obszar nauk społecznych. Raczej oznacza zdrowy sceptycyzm wobec wszystkich elementów jakiejkolwiek konstrukcji teoretycznej (także do założeń modeli), stymulujący do pogłębionego dyskursu na ich temat.

 

[1] Przykładem może być znane metodologiczne opracowanie Marka Blauga, który opisuje falsyfikacjonizm Poppera bez rozróżnienia nauk ścisłych od społecznych. M. Blaug, Metodologia ekonomii, tłum. B. Czarny, Warszawa 1995, s. 48–60.

[2] .R. Popper, Mit schematu pojęciowego. W obronie nauki i racjonalności, tłum. B. Chwedeńczuk, Warszawa 1997, s. 187.

[3] Przykład nazywamy „standardowym” ponieważ stosowano go najwyraźniej w środowisku filozofów wiedeńskich (zob. na przykład M. Rothbard, Przedmowa, [w:] L. von Mises, Teoria a historia. Interpretacja procesów społeczno-gospodarczych, tłum. G. Łuczkiewicz, Warszawa 2011, s. XVI).

[4] K.R. Popper, Mit schematu pojęciowego…, s. 188.

[5] Ibidem, s. 188–189.

[6] Ibidem, s. 189–190.

[7] G.J. Stigler, G. S. Becker, De Gustibus Non Est Disputandum, „The American

Economic Review” 67 [2] (1977), s. 76.

[8] F.A. Hayek, Nadużycie rozumu, tłum. Z. Siembierowicz, Warszawa 2002, s. 23.

[9] K.R. Popper, Mit schematu pojęciowego..., s. 178.

[10] Ibidem s. 179.

[11] L. Boland, Scientific Thinking Without Scientific Method: Two Views of Popper [w:] New Directions in Economic Methodology, R.A. Backhouse (ed.), New York1994, s. 157–159.

[12] K.R. Popper, Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 2002, s. 61.

[13] R.B. Ekelund Jr., R.F. Hébert, Retrospectives: The Origins of Neoclassical Microeconomics, „The Journal of Economic Perspectives” 16 [3] (2002) s. 198.

[14] I. Fisher, Mathematical Investigations in the Theory of Value and Prices, „Transactions of the Connecticut Academy” 9 (1892).

[15] Ibidem, s. 70 i n.

[16] Ujęcie neoklasyczne w dodatku nie może zostać zastosowane w praktyce. Minęłyby miliardy lat zanim człowiek przetworzyłby pełną informację na temat możliwych koszyków, które można utworzyć z dóbr oferowanych w sklepie spożywczym.

[17] L. Hardt, Problem realistyczności założeń w teorii ekonomii „Ekonomista” 1(2012), s. 27.

[18] M. Friedman, Methodology of Positive Economics, [w:] Essays in Positive Economics, Chicago 1953.

[19] Ibidem, s. 32.

[20] M. Friedman, Methodology of Positive Economics s. 9; zobacz również: G. Becker, Economic Approach to Human Behavior Chicago 1976, s. 5.

[21] K.R. Popper, Mit schematu pojęciowego… s. 187.

[22] K.R. Popper, Logika..., s. 41.

Kategorie
Metaekonomia Metodologia ekonomii głównego nurtu Teksty

Czytaj również

Machaj_Kontrfaktycznie-wszyscy-jesteśmy-martwi.jpg

Metaekonomia

Machaj: Kontrfaktycznie wszyscy jesteśmy martwi

Koniec "ceteris paribus"?

Shostak_Czy_powinnismy_korzystac_z_rachunku_prawdopodobienstwa_w_ekonomii

Metodologia szkoły austriackiej

Shostak: Czy powinniśmy korzystać z rachunku prawdopodobieństwa w ekonomii?

Wbrew powszechnemu przekonaniu, prawdopodobieństwo liczbowe nie ma zastosowania w ekonomii.

Rapka_Czy-szkoła-austriacka-jest-bardziej-formalistyczna-niż-główny-nurt

Metodologia szkoły austriackiej

Rapka: Czy szkoła austriacka jest bardziej formalistyczna niż główny nurt?

Czy faktycznie jest tak, że tylko szkoła austriacka dąży do uzyskania wiedzy pewnej na drodze apriorycznych rozważań teoretycznych.

Carl-Menger.jpg

Historia szkoły austriackiej

Kwaśnicki: Carl Menger i analiza ekonomiczna bez matematyki

Dlaczego Menger był niechętny stosowaniu matematyki w analizie ekonomicznej?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
g. truszkowski

Bardzo dobry artykuł. Jest to miłe dla ucha, że wśród prakseologów znajdują się zwolennicy krytycznego racjonalizmu. Zabrakło tu tylko odniesień do Hayeka, który skądinąd wywodzi się ze szkoły austriackiej a propagował podobny do Friedman model nauk ekonomicznych.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.