KRS: 0000174572
Powrót
Kapitał

Gabiś: Dlaczego nie kupię „Kapitału w XXI wieku” Thomasa Piketty’ego

13
Tomasz Gabiś
Przeczytanie zajmie 7 min
PikettyMarx.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Tomasz Gabiś
Wersja PDF, EPUB, MOBI

Pierwotnie opublikowano 28 kwietnia 2015 r. na portalu „Nowa Debata

Piketty

Dowiedziawszy się, że Wydawnictwo Krytyki Politycznej przygotowało edycję światowego bestsellera Kapitał w XXI wieku autorstwa francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty’ego, postanowiłem, że przy okazji wybiorę się do księgarni Tajne Komplety zawsze świetnie zaopatrzonej we wszystkie nowości z lewicowej kuchni (łagodne sekciarskie nachylenie tej księgarni jest zupełnie niegroźne), aby nabyć to dzieło, o którym wiedziałem, że do jego czytelników należą m.in. prezydent Obama, papież Franciszek oraz szefowa MFW Christine Lagarde. Niewątpliwie to zaszczyt znaleźć się w takim doborowym czytelniczym towarzystwie. Co prawda lekko mnie zaniepokoiły doniesienia o chóralnych pochwałach książki w takich mediach jak „Newsweek”, „Financial Times”, „Time Magazine”, „The Economist”, „Der Spiegel”, „Die Welt”, „Süddeutsche Zeitung” itd. Nie żebym miał do nich jakieś uprzedzenia — wszak my manarchiści w naszym niezmordowanym dążeniu do Prawdy mamy zwyczaj korzystać ze wszystkich możliwych źródeł — to jednak taki aplauz ze strony czołowych organów prasowych establishmentu nastrajał mnie nieco sceptycznie. Hiperboliczne komplementy typu „Piketty to nowy Marks” również nie zachęcały do kupna, bo podejmowane przed laty próby zapoznania się, choćby pobieżnie, z Kapitałem żydowskiego proroka z Trewiru kończyły się po kilkudziesięciu stronach autentycznym bólem głowy. Głosy krytyków Piketty’ego także — co raczej zrozumiałe — nie stanowiły zachęty do wysupłania z portfela kilkudziesięciu złotych. Z drugiej strony tak się strasznie nad „neoMarksem” znad Sekwany znęcali, że aż mi się go żal zrobiło; i ze współczucia a trochę z przekory przy decyzji zakupu trwałem.
Jedni krytycy uważają, że tak naprawdę nie jest on żadnym ekonomistą, lecz doradcą rządów w kwestii jak najlepiej („najsprawiedliwiej”) dzielić bogactwo. Nie doradzając im zresztą czegoś specjalnie nowego, czego by już wcześniej same nie wiedziały, ale dostarczając „naukowej” legitymizacji starej, dobrej polityce podnoszenia podatków. Politycy biją mu brawo, gdyż podoba im się jego program polityczno-ekonomiczny, żaden z nich, co oczywiste, nie przebrnął przez kilkaset stron dzieła, przeczytali tylko wnioski i propozycje, i wpadli w zachwyt.
Inni z kolei zarzucali mu, że źle odczytuje i źle interpretuje dane statystyczne. Kwestionowano też jego słynną już formułę, że r>g, czyli zysk z zainwestowanego kapitału jest wyższy niż wzrost gospodarczy — może tak być w krótkim okresie czasu, ale długofalowo r=g. Inni twierdzili, że: pojęcie kapitału jest dla niego słowem bez treści, nie operuje żadną jasną definicją kapitału, nie rozumie istotnej roli (akumulacji) kapitału w produkcji i rozwoju gospodarczym, błędnie rozumie teorię zysku oraz teorię oszczędności i inwestycji, nie wie skąd się bierze wzrost produktywności, nie rozumie jak powstaje bogactwo, nie wie co determinuje zysk z kapitału. Z jego wywodów wynika absurdalny wniosek, że możliwe jest zwiększenie produktywności, wprowadzenie nowych technologii, wzrost gospodarczy bez akumulacji kapitału, ba w ogóle bez kapitału! Przeszacowuje też dwukrotnie ilość kapitału, ponieważ do kapitału zalicza posiadane domy, posiadłości i nieruchomości, które w rzeczywistości są dobrami konsumpcyjnymi podobnie jak samochody czy meble itd. Wykazuje pewną znajomość koncepcji Davida Ricardo, ale nie zna zasadniczego wkładu Ricardo do teorii akumulacji kapitału, zaprzeczającej całkowicie jego teorii.
Według innych krytyków Piketty zamieszcza w swojej książce wykresy, ale stoi przed nimi bezradnie, nie potrafiąc ich zinterpretować. Np. dla zilustrowania powiększających się nierówności dochodów w USA zamieszcza wykres, z którego wynika, że coraz większa nierówność dochodów zaczyna się od pierwszej połowy lat 70. XX wieku. Ale dlaczego wtedy? Na to pytanie Piketty nie jest w stanie odpowiedzieć. Cóż z takiego się stało w 1971r.? Czyżby — drwili krytycy — jakiś tajemniczy wpływ miała wygrana 16 do 13 Baltimore Colts z Dallas Cowboys w superpucharze? A może legendarny koncert The Allman Brothers Band w Filmore East w Nowym Jorku? No bo chyba nie lądowanie Apollo 14 na Księżycu?
Piketty nie potrafi wyjaśnić, co właściwie wynika z jego wykresu, ponieważ nie uwzględnia fundamentalnych cech systemu, który opisuje. Nie przychodzi mu do głowy, że wzmiankowany wyżej wykres wygląda tak a nie inaczej, ponieważ w poł. 1971 r. dobiegła końca era Bretton Woods i w USA, a za nimi na całym świecie, rozpoczęła się era papierowego pieniądza bez pokrycia (fiat money) a wraz z nią ekspansywna i agresywna polityka monetarna — stałe zwiększanie ilości pieniądza, polityka niskich stóp procentowych, ekspansja kredytowa, czyli faktyczna inflacja. W tym systemie nierówności się pogłębiają, ponieważ po pierwsze, bogacze, zwłaszcza ci będący w dobrych układach z rządzącymi —wielcy biznesmeni, bankierzy, elita menedżerska etc. — mają szybszy i łatwiejszy dostęp do źródeł taniego pieniądza, a zatem mogą go wymienić na rozmaite dobra rzeczowe, powiększając tym samym swój majątek kosztem mniej zamożnych — następuje redystrybucja z dołu do góry. Po drugie inflacja jest sektorowa — powoduje wzrost cen wartości majątkowych jak akcje, nieruchomości, papiery wartościowe, dzieła sztuki, złoto etc., które należą do ludzi majętniejszych, ale nie wzrost płac.
Cytowana przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej, jako reklama, opinia z portalu „Spiegel Online”: „Po raz pierwszy ekonomista daje wyczerpujące dowody na prawdziwość powiedzenia: «Kto ma, temu będzie dane»” — jest więc o tyle słuszna, że rzeczywiście w tym systemie „kto ma, temu będzie dane”. Tyle że Piketty nie potrafi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Ponadto nie dostrzega, że wzrost wartości majątku jest w dużej mierze fikcyjny, to znaczy, kiedy przychodzi moment, że „bańki” zaczynają pękać, fortuny powstałe wyłącznie dzięki ekspansji kredytowej znikają, bo istniały tylko na papierze. Nie uwzględniając tych zależności i mechanizmów, Piketty opisuje wyimaginowany a nie realny świat.
Po zapoznaniu się z tymi wszystkimi krytycznymi opiniami i narzekaniami na francuskiego „neoMarksa”, ochota na zakup jego dzieła — mimo współczucia dla tak okrutnie katowanego autora — znacznie u mnie zmalała. Powiedziałem sobie jednak, skąd mam wiedzieć, czy krytycy mają rację? Może to oni się mylą, może ich krytyka jest niesprawiedliwa? Nie, kupię, przeczytam i sam sobie wyrobię opinię. Już miałem się udać do księgarni Tajne Komplety, żeby zamówić książkę, kiedy coś mnie podkusiło do przeczytania jeszcze jednej recenzji. No i masz, dowiedziałem się z niej, że Piketty 70 razy odwołuje się do Karola Marksa. Spieszę wyjaśnić, że powoływania się na autora Tez o Feuerbachu bynajmniej nie uważam za coś nagannego. My manarchisci rezerwujemy sobie niezbywalne prawo do powoływania się na każdego autora/autorkę — nieważne Jacka Żakowskiego czy Tomasza Terlikowskiego, Slavoja Žižka czy Alfreda Rosenberga, Magdalenę Środę czy Krystynę Pawłowicz — jeśli tylko znajdziemy u niego/niej jakąś interesującą myśl, trafne spostrzeżenie, celną uwagę. Problem w tym, że Piketty, 70 razy powołując się na Marksa, ani razu nie wymienia Eugena Böhm-Bawerka (1851-1914), którego monumentalne dzieło Kapital und Kapitalzins [część 1 — Geschichte und Kritik der Kapitalzinstheorien (1884), część 2 Positive Theorie des Kapitales (1889); polski przekład pierwszej części z 1924 r. zob. tutaj] traktuje w całości o teorii kapitału i zysku z kapitału, czyli o problemie, któremu Kapitał w XXI wieku jest poświęcony. Ładnie to tak, 70 razy wzmiankować Marksa, zaś ani razu „Marksa burżuazji”, jak Böhm-Bawerka określił Joseph Schumpeter? Badacz, naukowiec nie raczy odnieść się do dzieła kanonicznego, klasycznego — Standardwerk jak mówią Niemcy — w dziedzinie, którą sam się zajmuje? Toż to elementarny obowiązek naukowca.
W tym miejscu przypomina mi się znakomity promotor mojej pracy magisterskiej (wówczas doktor) Aleksander Labuda, o którym, lekko ironicznie a zarazem z nieskrywanym podziwem, mawiano, że nie wypowiada się na dany temat, dopóki nie przeczyta wszystkiego co w tej materii napisano. O Pikettym na pewno nie da się tego powiedzieć. Warto więc może przytoczyć opinię innego autora, Ludwika von Misesa, należącego do wąskiego grona najwybitniejszych ekonomistów, którzy nie otrzymali nagrody Nobla. W artykule opublikowanym na łamach miesięcznika „The Freeman” (1959 nr 8) z okazji ukazania się w USA nowej, trzytomowej edycji dzieła Böhm-Bawerka napisał on: „Człowiek, który nie jest doskonale obeznany ze wszystkimi ideami rozwijanymi w tych trzech tomach, nie może sobie rościć prawa do nazywania się ekonomistą”.
Miałem zatem do wyboru dwie możliwości: albo Piketty dzieła Böhm-Bawerka nie przeczytał, co świadczyłoby o jego kompletnej ignorancji, albo przeczytał i zrozumiał, ale ze względów prestiżowych, ambicjonalnych, politycznych czy ideologicznych, postanowił go całkowicie przemilczeć, co stawia pod znakiem zapytania jego intelektualną uczciwość. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak zrezygnować z zakupu jego książki a zaoszczędzone dzięki Böhm-Bawerkowi pieniądze przeznaczyć na dwie — zakupione w księgarni Tajne Komplety — powieści: Masakrę Krzysztofa Vargi oraz Siódemkę Ziemowita Szczerka. W końcu co dwie to nie jedna.

Kategorie
Kapitał Teksty Teoria ekonomii

Czytaj również

Rapka_O co chodzi z konsumpcją kapitału

Kapitał

Rapka: O co chodzi z konsumpcją kapitału?

Zaniedbany aspekt austriackiej teorii cyklu koniunkturalnego

Gross_Co-wyróżnia-przedsiębiorców.jpeg

Przedsiębiorczość

Salerno: Przedsiębiorca - prawda i wyobrażenie

O austriackiej teorii przedsiębiorczości

Moore_Podatek-od-zysków-kapitałowych.jpg

Kapitał

Moore: Podatek od zysków kapitałowych

Czy ma w ogóle jakiś sens?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 13
jędrek

Od dawna noszę się z zamiarem kupna Kapitału XXI w. ale po tym tekście chyba znowu odłożę to na później :)

Odpowiedz

Redrum

Panie Tomaszu, byłaby szansa otrzymać jakąś listę odnośników do źródeł z których Pan korzystał by poczytać o Kapitale, mówiących o wadach jego rozumowania itp.?

Odpowiedz

PN

Decydujące argumenty są z pracy George'a Reismana "Kapitał i kapitalizm w XXI wieku".

Odpowiedz

Krzysztof

To ja bym zamiast Vargi - kupił chyba piwo. Tego drugiego nie kojarzę.
A zamiast obu - "Ziemia gromadzi prochy".

Tak dla rozszerzenia horyzontu i próby podejścia do zagadnienia - czy kapitał ma narodowość.

Odpowiedz

marcinach

Kapitał może i nie ma, ale jego właściciele mają i nie zawsze to jest taka inwestycja, jak nam się wydaje. Czy państwa mają swoje interesy? Mają, ale chyba nie Polska. Dobrze, że w ASE nie neguje się historii świata władzy i pieniędzy. A ja bym kupił co innego: Niall Ferguson, Niebezpieczne związki. Pieniądze i władza w świecie nowożytnym 1700- 2000. Też nowość!

Odpowiedz

pawel-l

Książka Pikettyego jest najbardziej nieczytanym bestsellerem w historii. Wg informacji z wersji elektronicznej czytelnicy średnio doczytują do 18 strony.
Ciekawe czy J.Kaczyński doczyta do końca bo piszą że czyta...

Odpowiedz

wies

Nieważne, że z rzeczywistością się zgadza. Ważne, że nie pasuje do ideologii. Kiedyś wspierałem Instytut Misesa, ale widzę, że stał się gniazdem ideologicznego zacietrzewienia i braku myślenia...
PS Panowie, od XIX i XX wieku trochę się zmieniło. Może nawet nie trochę a fundamentalnie...

Odpowiedz

lol

Ją myślę, że warto czytać, nawet ludzi z którymi się nie zgadzamy a krytyka książki jest olbrzymia. Jest trochę kompromitujące dla mnie dla dorosłego człowieka powtarzanie po kimś i krytykowanie i omawianie książki której się nie czytało. Zwykły blamaż.

Odpowiedz

kawozuka

ja też raczej najpierw bym przeczytała, jeśli chciałabym dzielić się opinią czy książkę warto kupić- wiem że to nie to samo co opinie o filmach bo te często zasadzają się na emocjach i niełatwo pogodzić wrażenia ale Kapitał XXI wieku to jednak chyba powazna praca i obszerna bibliografia,zatem warto może usiąść w księgarni i poczytać ?

Odpowiedz

Skurch

Brawo dla autora za zdobycie nagrody Ignoranta Roku! Super podejście: poczytam opinie i recenzje i na ich podstawie wyrobię sobie opinię o książce... No bo po co czytać książkę. Ja akurat przeczytałem "Kapitał..." i pomimo lewicowego bullshitu, z książki można dowiedzieć się bardzo dużo nt. mechanizmów rządzących współczesnym rynkiem kapitałowym. Polecam osobom bez uprzedzeń politycznych. Więcej na temat książki tu: krukkonsumujekulture.zz.mu/2015/07/30/thomas-piketty-kapital-w-xxi-wieku/

Odpowiedz

Mateusz Machaj

A co jest tam takiego sensownego o rynku kapitałowym?

Odpowiedz

jotka

Pan Gabiś obszedł się z tym autorem bardzo delikatnie. Mógł po prostu napisać, że autor na kilkuset stronach namawia rządy do jeszcze większej kradzieży, a one mu za to płacą.

Odpowiedz

zkll

No to zachował się Pan, jak rzeczony Piketty. Po co zaznajamiać się z treścią, skoro mi może nieodpowiadać?Nie przeczytałem, ale wypowiem się na temat zawartości książki i ją skrytykuję. Taki z Pana Manarchista...

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.