KRS: 0000174572
Powrót
Filozofia polityki

Wiśniewski: Uwagi o stabilności libertariańskiej anarchii i możliwościach obronnych dobrowolnego społeczeństwa, część druga

10
Jakub Bożydar Wiśniewski
Przeczytanie zajmie 7 min
Anarchokapitalizm_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Jakub Bożydar Wiśniewski
Wersja PDF, EPUB, MOBI

anarchii

Paweł Nowakowski odniósł się w sposób krytyczny do argumentów przedstawionych przeze mnie w artykule pt. „Kilka uwag o stabilności libertariańskiej anarchii i możliwościach obronnych dobrowolnego społeczeństwa”. Uważa on, że owa stabilność oraz owe możliwości byłyby mniejsze (choć na podstawie jego kontrargumentów trudno stwierdzić, o ile mniejsze), niż sugeruje to mój tekst.

Poniżej odnoszę się kolejno do przedstawionych przez niego wątpliwości:

  1. Nowakowski zadaje pytanie, czy powinno się działać na rzecz powstania dobrowolnego społeczeństwa „w sytuacji braku odpowiedniej nadbudowy społecznej do pomyślnego zaistnienia anarchokapitalizmu”. Jest to pytanie o tyle dziwne, o ile w swoim pierwotnym artykule wyraźnie zaznaczam — i Nowakowski zdaje się to dostrzegać — że warunkiem powstania rzeczonego społeczeństwa jest zaistnienie odpowiedniej ideowej nadbudowy. Innymi słowy, nie da się oddzielić na poziomie logicznym tworzenia tego pierwszego od tworzenia tego drugiego — jeśli ktoś uważa, że np. sam akt odsunięcia od władzy rządzących, niezależnie od tego, kim oni są i kto ma największą szansę na ich zastąpienie, przysłuży się budowaniu dobrowolnego społeczeństwa, to daje tym samym świadectwo, że nie rozumie idei, której rzekomo sprzyja. W kontekście tego rodzaju pytań nie da się też — wbrew temu, co zdaje się sugerować Nowakowski — oddzielać aspektów etycznych i „technicznych”, bo działanie na rzecz skutecznego wdrożenia pewnej idei to akt intelektualno-kulturowej przedsiębiorczości, a więc wyzwanie natury tymologicznej, a nie prakseologicznej. Każdy ideowy przedsiębiorca musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, jak uczynić grunt pod realizację konkretnych idei odpowiednio żyznym, i jakie niezamierzone konsekwencje mogą mieć poszczególne podjęte w tym kierunku działania.
  2. W odniesieniu do mojego argumentu mówiącego, że pojawienie się społeczeństwa dobrowolnego, wraz ze wszystkimi jego dobrodziejstwami, ma szansę na podłamanie ideologicznego poparcia dla pozostałych istniejących monopolistycznych aparatów przemocy, Nowakowski stwierdza, że „argument ten nie bierze na przykład pod uwagę różnorakich etosów dominujących w różnego rodzaju społecznościach”. Jest to odpowiedź o tyle osobliwa, o ile Nowakowski nie kwestionuje na poziomie logicznym żadnego z ekonomicznych ani etycznych argumentów na rzecz anarchokapitalizmu. Jego odpowiedź przypomina więc odpowiedź kogoś, kto, po skonfrontowaniu z ekonomicznymi i etycznymi argumentami na rzecz zniesienia niewolnictwa odpowiedziałby: „to wszystko prawda, ale niewolnictwa nie da się znieść, bo niektórzy lubią zniewalać innych”. Jest to więc gołosłowne stwierdzenie, że postęp moralny i ekonomiczny jest niemożliwy, niezależnie od jakości przedstawianych na jego rzecz argumentów. Innymi słowy, jest to wyraz intelektualnej kapitulacji, a więc ostatnia rzecz, jaką należałoby uznać za logicznie przekonujący argument. Nie na miejscu jest też odwołanie się w tym kontekście do hoppeańskiego „paradoksu imperializmu”, bo znajduje on zastosowanie tylko do państw, których mieszkańcy są w najlepszym razie zwolennikami idei klasycznego liberalizmu — tzn. zwolennikami poglądu, że warunkiem zaistnienia wolnej gospodarki jest istnienie ograniczonego w zakresie swoich funkcji, ale militarnie silnego państwa. W takiej konfiguracji ideologiczno-ekonomiczno-politycznej rzeczywiście wraz z rozwojem względnie liberalnej gospodarki rośnie też coraz bardziej militarna siła pasożytującego na niej państwa, mogąca zaszkodzić sąsiadującej z nim enklawie anarchokapitalizmu. Jeśli jednak, zgodnie z moim argumentem, przyjąć, że powstanie prosperującej enklawy anarchokapitalizmu skutecznie zasieje idee anarchokapitalistyczne (nie klasycznie liberalne!) w umysłach mieszkańców sąsiadujących państw, wówczas należy dojść do wniosku, że mieszkańcy ci będą dążyć do zbudowania prosperującego społeczeństwa i utrzymującej je prosperującej gospodarki na bazie nie wzmacniania, ale sukcesywnego osłabiania militarnego potencjału pasożytującego na niej państwa. Innymi słowy, fundamentalna różnica ideowa między klasycznym liberalizmem (względnie minarchizmem) a anarchokapitalizmem czyni ten drugi niepodatnym na wywołanie „paradoksu imperializmu”.
  3. Nowakowski nie dyskutuje ze stwierdzeniem, że — zgodnie z wnioskami wypływającymi z teorii ekonomii — każde społeczeństwo dobrowolne byłoby (lub też szybko stałoby się) społeczeństwem bardzo zamożnym i gospodarczo zaawansowanym. Nie przeszkadza mu to jednak sugerować, że tego rodzaju społeczeństwa szybko padłyby ofiarą etatystycznych, grabieżczych hord o wysokiej preferencji czasowej. Skoro jednak niska preferencja czasowa, będąca jednym z fundamentów filozofii anarchokapitalistycznej, prowadzi do zamożności i gospodarczego rozwoju, a tym samym do możliwości skutecznego tworzenia zaawansowanych środków obrony terytorialnej, podczas gdy typowa dla demokratycznego etatyzmu wysoka preferencja czasowa prowadzi do konsumpcji kapitału i gospodarczej stagnacji, to w jaki sposób względnie zacofany i kulturowo zdegenerowany etatystyczny reżim miałby móc podporządkować sobie bogatą, prosperującą enklawę anarchokapitalizmu? Poza tym, wracając do punktu poprzedniego, dlaczego rozwój bogatych, prosperujących enklaw anarchokapitalizmu nie miałby doprowadzić do bezprecedensowo szybkiego i skutecznego rozprzestrzenienia się wiedzy o korzyściach płynących z obniżania swojej preferencji czasowej, a tym samym do ideologicznego podminowania promującego wysoką preferencję czasową demokratycznego etatyzmu?
  4. Co do kwestii zwiększania potencjału obronnego dobrowolnych społeczeństw i działających w ich obrębie prywatnych agencji ochrony poprzez wchodzenie przez nie w sojusze militarne z odpowiednio ekonomiczne uświadomionymi rządami sąsiadujących państw, Nowakowski sugeruje, że byłoby to dla tych drugich nieopłacalne wojskowo „ze względu na, jak można się spodziewać, względnie słabe wyposażenie wojskowe poszczególnych agencji, które osobno dysponowałaby mniejszym kapitałem niż państwa”. Ale nawet jeśli by przyjąć, że poszczególne agencje rzeczywiście dysponowałyby przeciętnie mniejszym kapitałem niż państwa, to dlaczego miałoby się przyjmować, że państwa miałyby zawierać tego rodzaju sojusze z poszczególnymi agencjami, a nie z całymi ich sieciami lub stowarzyszeniami? Przynależność do tego rodzaju stowarzyszeń byłaby korzystna dla poszczególnych agencji, gdyż generowałaby pozytywne efekty sieciowe, w żaden sposób nie musiałaby jednak prowadzić do ich łączenia się w monopolistyczne czy quasi-monopolistyczne konglomeraty, gdyż to z kolei pozbawiałoby je ich unikatowych przewag konkurencyjnych oraz wywoływałoby negatywne efekty reputacyjne w wyczulonych na wszelkie działania kartelizacyjne społeczeństwach anarchokapitalistycznych. Stwierdzenie natomiast, że poszczególne agencje ochrony nie miałyby „bodźców ekonomicznych do rozwoju środków obronnych z prawdziwego zdarzenia, gdyż ich utrzymanie pociągałoby za sobą znaczne zwiększenie składek ubezpieczeniowych dla klientów, […] ci [zaś] mogliby wówczas przenieść się do innej agencji”, to nic innego, jak ponowne wyrecytowanie „problemu gapowicza”, do którego w literaturze anarchokapitalistycznej odnoszono się w wyczerpujący sposób już co najmniej dziesiątki razy. Dość wymienić tu rozwiązania takie, jak ostracyzm gospodarczy wymierzony w kierunku agencji nie oferujących odpowiednio wielkoskalowych usług obronnych (lub odmawiających przynależności do stowarzyszeń biznesowych wspólnie finansujących tego rodzaju usługi), zabieganie o pozytywne efekty reputacyjne przez firmy spoza sektora obronnego poprzez dobrowolne dofinansowywanie tego rodzaju wielkoskalowych usług, czy opatrywanie wszelkich zbiórek pieniędzy na tego rodzaju usługi klauzulami asekuracyjnymi gwarantującymi zwrot indywidualnych wkładów w razie niezebrania odpowiedniej ilości funduszy.
  5. W odniesieniu do mojego argumentu mówiącego, że społeczeństwo dobrowolne z definicji pozbawione byłoby struktur władzy, które mógłby przejąć ewentualny agresor, Nowakowski stwierdza, że jest on „bardzo słaby”, bo „praktycznie cała Ziemia […] jest opanowana przez państwa”. Można by powiedzieć, że jest to odpowiedź z gatunku „nigdzie na świecie nie było jeszcze nigdy tego, czego na nim jeszcze nigdy nigdzie nie było”. Poza tym Nowakowski ignoruje fakt, że nawet spoglądając na dotychczasową historię polityczno-gospodarcza ludzkości, możemy dojść do wniosku, że im bardziej cywilizacyjnie rozwinięta i ideowo zaangażowana była dana społeczność, tym trudniej było jej narzucić jakąkolwiek zewnętrzną strukturę polityczną i tym łatwiej było jej tego rodzaju struktury z siebie strząsać. Najlepszym przykładem są tu Stany Zjednoczone, których mieszkańcy dzięki swojej ideowej wytrwałości w zakresie budowy kultury opartej na wartościach klasycznie liberalnych stosunkowo szybko i skutecznie pozbyli się wszelkich struktur politycznej podległości wobec znacznie bardziej etatystycznej Europy. Biorąc pod uwagę zrozumienie Nowakowskiego dla faktu, że powstanie sprawnie funkcjonującego społeczeństwa anarchokapitalistycznego wymagałoby podobnego ideowego zaangażowania — przy czym musiałoby to być zaangażowanie oparte na znacznie dalej posuniętej wrogości wobec istnienia jakichkolwiek struktur władzy jako takiej — dziwi fakt, że zdaje się on pokładać tak wielką wiarę w zdolności etatystów w zakresie tworzenia trwałych struktur etatystycznej podległości na tak skrajnie ideologicznie niesprzyjającym gruncie.
  6. W kontekście dwóch ostatnich z przedstawionych przeze mnie w pierwotnym artykule argumentów Nowakowski częściowo przyznaje mi rację, częściowo przywołuje swoje kontrargumenty wysunięte wobec moich wcześniejszych argumentów (do których odniosłem się już we wcześniejszej części niniejszego artykułu) i częściowo formułuje pozorne kontrargumenty, które okazują się w rzeczywistości zgodne z moimi argumentami z pierwotnego artykułu (jak choćby te dotyczące zwiększania swojego potencjału militarnego przez stosunkowo mniejsze ośrodki administracyjne poprzez wchodzenie w sojusze militarne z ośrodkami stosunkowo większymi lub też przystępowanie do stosownych międzyośrodkowych stowarzyszeń). Innymi słowy, nie widzę tutaj żadnych dodatkowych wątpliwości, do których mógłbym się odnieść.

Podsumowując, kontrargumenty Nowakowskiego są co prawda bardziej rozbudowane i wnikliwe niż te, które spotyka się na ogół w kontekście głównonurtowych omówień filozofii anarchokapitalistycznej, nie przedstawiają one jednak dla niej żadnych szczególnych trudności.

Kategorie
Filozofia polityki Teksty Working papers

Czytaj również

Hart_Charles Dunoyer (1786-1862)

Historia myśli ekonomicznej

Hart: Charles Dunoyer (1786-1862)

Jako profesor ekonomii politycznej Dunoyer był autorem licznych prac na temat polityki, ekonomii i historii.

McMaken_Jak_przeciwnicy_secesji

Polityka współczesna

McMaken: Jak przeciwnicy secesji popierają idee kolonializmu i „oświeconego” rządu centralnego

Znani komentatorzy używają wszelkich możliwych argumentów, aby twierdzić, że secesja nie jest ani pożądana ani moralna, ani nawet możliwa do realizacji.

Livingston_Przedmowa do książki David Hume Prophet of the Counter-revolution

Filozofia polityki

Livingston: Przedmowa do książki „David Hume: Prophet of the Counter-revolution”

Przez okres stu lat książka „History of England” Hume'a była uważana za standard w tym temacie.

Novakovic_Dwie_serbskie_tradycje_wolnosci

Historia polityki

Novakovic: Dwie serbskie tradycje wolności

Mało znany jest fakt, że w swojej współczesnej historii Serbia rozwinęła dwie bardzo ważne tradycje wolnościowe. 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 10
Seb

Nawiązując do często powracającego żartu w wykładach R. Murphy'ego, numeracja wypunktowania potwierdza, że austriacy faktycznie nie radzą sobie z matematyką ;)

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Poprawione :)

Odpowiedz

dider

Kluczowym punktem przy wprowadzaniu akapu jest utworzenie odpowiedniej nadbudowy (kłaniają mi się tu zajęcia z marksizmu - "baza", "nadbudowa", "świadomość ideologiczna" itp). Zatem jeśli jej nie ma, to na problem - zniszczyć struktury władzy, gdy jest okazja, czy nie niszczyć - odpowiedź będzie: zniszczyć nie gdy będzie okazja, ale gdy będzie nadbudowa. Do tego czasu pozostaje żmudna praca u podstaw nad budowaniem świadomości w ludziach.
Praca to tym trudniejsza, że w naszych umysłach stan niedobrowolnej organizacji jawi się jako dość oczywisty, a dążenia do monopolizacji i tworzenia korporacji historycznie są znacznie częstsze, niż rozbijanie monopoli. Podstawowe założenie anarchokapitalizmu (każde społeczeństwo dobrowolne byłoby -lub też szybko stałoby się- społeczeństwem bardzo zamożnym i gospodarczo zaawansowanym) jest racjonalne, jego uzasadnienie logiczne, ale wszystko pozostaje w dziedzinie teorii. Historia pokazuje przewagę dążeń przeciwnych do wolnościowych. Swobodę gospodarczą wczesnego średniowiecza zastąpiła w jego późnym okresie i renesansie organizacja cechowa; luźną organizację społeczeństw z wolnym chłopstwem - rosnący feudalizm, do pozbawienia wolności osobistej i pańszczyzny włącznie (na zachodzie Europy poluzowanej z czasem do czynszu, ale ze stałą tendencją do wiązania chłopa z ziemią). Ośmielę się postawić tezę, że ludzie z wysoką preferencją czasową mają większą siłę przebicia i wprowadzają korzystne dla siebie rozwiązania z większą determinacją (podobnie jest z inflacją - wszystkim szkodzi, ale potrafi w krótkim czasie przynieść znaczne korzyści "grupie trzymającej władzę" i ludziom z nią powiązanym).
Poważną przeszkodą w propagowaniu anarchokapitalizmu jest brak dobrych przykładów wolnych społeczeństw, bowiem te które znamy nie są zbyt zachęcające. Gdy myśli się o nieopresyjnej organizacji społeczeństwa, przed oczami stają prymitywne plemiona, czy to z niedalekiej historii i współczesne, czy też prahistoryczne wspólnoty pierwotne; wszystkie one cywilizacyjnie przegrały lub przegrywają ze zorganizowanymi państwami. Praktycznie jedynym w miarę zaawansowanym cywilizacyjnie i wysoce (bo nie w pełni) wolnymi społeczeństwami były wczesna kozaczyzna, amerykański "Dziki Zachód" i amerykańska "daleka północ". Nie znalazłem głębszych analiz tych społeczności (zapewne gdzieś są, ale nie potrafiłem do nich dotrzeć), natomiast popularny ich obraz dla większości ludzi nie jest zachęcający. Z westernów, powieści Curwooda czy Coopera, choćby i pochwalnych dla tamtego stylu życia, dowiadujemy się, że mogli tam żyć tylko ludzie twardzi, odważni, godzący się z możliwością utraty całego dorobku (a nawet życia) w jednej chwili. Zwolennicy akapu głoszą, że wolne społeczeństwo będzie bogate i zdolne do obrony, tymczasem "zwykłemu człowiekowi" staje przed oczami obraz miasteczka na Zachodzie, gdzie wprawdzie każdy może robić, co potrafi (buty, kapelusze, być grabarzem, handlować sprzętem rolniczym lub co się tam wymyśli), ale owoce jego pracy nagle zabiorą bandyci, z którymi nie potrafił sobie poradzić wynajęty przez mieszkańców szeryf.
W tym widzę główną trudność propagowania wolnego społeczeństwa - właśnie to, że "nigdzie na świecie nie było jeszcze nigdy tego..." (no, może nie nigdy, ale nie trwale). Dziwnym trafem prawdziwym zdaje się być twierdzenie, odrzucane przez autora artykułu (" zdaje się on pokładać tak wielką wiarę w zdolności etatystów w zakresie tworzenia trwałych struktur etatystycznej podległości"). P. Wiśniewski przywoływane tu zrzucenie podległości politycznej przez kolonistów w Ameryce i tworzenie przez nich wolnego społeczeństwa - pięknie, ale z upływem czasu jednak " na tak skrajnie ideologicznie niesprzyjającym gruncie" i przy "wrogości wobec istnienia jakichkolwiek struktur władzy jako takiej" utworzono owe "struktury podległości". Przy czym głównymi protagonistami ich zainstalowania stawali się ci, którzy dzięki wolności działania dorobili się majątków i przy pomocy organów nadrzędnych chcieli je utrzymać. Jeśli beneficjenci akapu stali się jego grabarzami, źle to rokuje na przejście z teorii do praktyki.

Odpowiedz

Laik

Westerny nie są, delikatnie rzecz ujmując, najlepszą lekcją historii. http://mises.pl/wp-content/uploads/2013/08/Anderson_Hill_Nie-tak-dziki-Dziki-Zachod.pdf Przy czym nietrwałość takich systemów wydaje się faktem, co bardzo trafnie oddaje Pana zdanie, że "Jeśli beneficjenci akapu stali się jego grabarzami, źle to rokuje na przejście z teorii do praktyki'.

Odpowiedz

dider

Wiem, że z westernów nie można wyciągać wniosków. Pisałem o tym, iż kształtują one nasze spojrzenie na tamto społeczeństwo - niestety, większość ludzi wierzy popkulturze.

Odpowiedz

idared

akap ma dwie wady. Po pierwsze nie jest ideologią tylko powrotem do normalności więc nie roztacza miraży świetlanej przyszłości a tymczasem człowiek bardzo pragnie czegoś więcej niż materialnego dobrobytu więc często się nabiera na państwową propagandę. Państwowym obietnicom złotych gór - że niby rząd się zaopiekuje obywatelem itp ciężko jest przeciwstawić szarą rzeczywistość - jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Po drugie nec Hercules contra plures. W miarę dobrze zorganizowane państwo może w łatwością podbić zatomizowany akap. Dlatego potrzebna jest jakaś organizacja która niestety rodzi niebezpieczeństwo utworzenia państwa. Dla mnie nadzieją jest zorganizowanie czegoś na kształt Singapuru tylko że większe.

Odpowiedz

Sariusz

Czyli anarchokapitalizm powstanie wtedy, gdy "będzie odpowiednia nadbudowa", czyli gdy wszyscy staną się anarchokapitalistami. Tylko, że przy takim założeniu, to może powstać dowolny ustrój: radykalne państwo muzułmańskie, gdy wszyscy zostaną radykalnymi muzułmanami, socjaldemokracja, gdy wszyscy zostaną socjaldemokratami, teokratyczne państwo wyznawców "potwora spaghetti" gdy wszyscy ... itd. itp. Podobnie twierdzili wcześni komuniści, że komunizm powstanie, gdy będzie odpowiednia nadbudowa (wszyscy zostaną komunistami) i oczekiwali, że ta nadbudowa powstanie w państwach najbardziej zaawansowanych technologicznie. Tyle, że Lenin nie chciał czekać na nastanie "nadbudowy" i wprowadził komunizm tam, gdzie mógł.
Ciekawe, czy znajdzie się libertariański Lenin, który weźmie wszystko za mordę i wprowadzi liberalizm? I znowu będą dyskusję "czy liberalizm jest możliwy tylko w jednym kraju" (tak będą twierdzić libertariański Lenin i Stalin), czy trzeba będzie zanieść liberalną rewolucję na bagnetach Armii Wolności do ostatnich zakątków świata (libertariański Trocki)?

Odpowiedz

dider

Sprowadzanie ad absurdum miało wykazać niemożliwość powstania akapu? Wydaje mi się, że dokonał Pan złego doboru argumentów. Nie jest potrzebne 100% poparcia, wystarczy osiągnięcie "masy krytycznej". A eksport libertarianizmu nie będzie odbywał się na bagnetach, bowiem jeśli teoria miałaby się sprawdzić, to dobrobyt panujący w akapie spowoduje, że idea rozejdzie się po okolicznych państwach jak biblijny zakwas po garncu mąki. Inny rodzaj ekspansji oznaczałby faktyczny koniec libertarianizmu, bowiem w przeciwieństwie Lenina i Trockiego, zwolennicy tej idei zakładają na wstępie zasadę nieagresji.

Odpowiedz

Sariusz

"Sprowadzanie ad absurdum miało wykazać niemożliwość powstania akapu?" Dokładnie tak.
W dawnych czasach liznąłem trochę historii socjalistycznej myśli ekonomicznej, o czym już dawno zapomniałem. Ale ta dyskusja przypomniała mi jako żywo niektóre argumenty utopijnych socjalistów, jak to socjalizm będzie możliwy, gdy tylko wszyscy pozbędą się żądzy zysku i utworzą szczęśliwą socjalistyczną wspólnotę. Nawet używacie podobnego języka ("nadbudowa").
Anarchokapitalizm oczywiście jest niemożliwy, bo zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą skorzystać z bezbronności obywateli zlikwidowanego państwa. A mogą być to np. właśnie owe "agencje ochrony", który niby dlaczego mają wypełniać kontrakt ze zleceniodawcami, skoro łatwiej będzie podporządkować sobie owych bezbronnych zleceniodawców? X-wieczne republiki kupieckie wschodnich Słowian angażowały sobie właśnie takie "agencje ochrony" w postaci drużyn Wikingów (Waregów) - zapraszali ich dowódców na "kniażenie". Oczywiście z czasem okazało się, że tych "agencji" już nie da się pozbyć. Proces ten nazywamy "tworzeniem państwa ruskiego" . W Polsce Piastowie byli mniej subtelni, bo sami się mianowali "agencją ochrony" nikogo nie pytając. I dzięki temu jesteśmy Polakami.
Tak więc żaden akap nie jest możliwy. Należy się tylko starać o jak najbardziej minimalne państwo minimum. Które jest prawdopodobnie tylko wtedy możliwe, gdy znajdzie się "liberalny Lenin", opanuje Pałac Zimowy, przy pomocy liberalnego Dzierźyńskiego weźmie wszystkich za mordę i .... wprowadzi liberalizm. Czego wszystkim życzę.

Odpowiedz

Karol

"Ale ta dyskusja przypomniała mi jako żywo niektóre argumenty utopijnych socjalistów, jak to socjalizm będzie możliwy, gdy tylko wszyscy pozbędą się żądzy zysku i utworzą szczęśliwą socjalistyczną wspólnotę. Nawet używacie podobnego języka („nadbudowa”)."

Powodem, dla którego socjalizm jako system społeczny mający prowadzić do powszechnej szczęśliwości nie może funkcjonować, nie jest żądza zysku i brak powszechnego poparcia dla tego projektu. Socjalizm nie mógłby funkcjonować również wtedy, gdyby udało się stworzyć nowego socjalistycznego człowieka.
Powodem, dla którego socjalizm nie może funkcjonować, jest brak racjonalnego kryterium oceny efektywności planu gospodarczego (brak prawdziwych cen i przez to brak możliwości zastosowania rachunku ekonomicznego): to dlatego upaństwowienie wszystkich środków produkcji nie może doprowadzić do powszechnej szczęśliwości, a wręcz przeciwnie, oznacza całkowity regres.
W systemie pełnej własności prywatnej, inaczej niż w socjalizmie, istniałyby ceny, przez co możliwa byłaby racjonalna alokacja zasobów.
A co do odpowiedniej "nadbudowy", żaden system społeczno-gospodarczy nie może trwać, jeśli nie cieszy się (choćby biernym) poparciem większości mieszkańców, nawet system totalitarny.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.