KRS: 0000174572
Powrót
Podatki

Benedyk: Rezerwa cząstkowa a podatek bankowy

16
Mateusz Benedyk
Przeczytanie zajmie 7 min
Murphy_Co-badania-mowia-o-programach-oszczednosciowych-i-podatkach_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Benedyk
Wersja PDF, EPUB, MOBI

cząstkowa

  • Podatek bankowy przyczyni się do spadku krajowych i zagranicznych oszczędności, co spowolni tempo rozwoju gospodarczego w Polsce.
  • Negatywnie na gospodarce odbije się także przekazanie większej ilości zasobów sektorowi państwowemu, które będzie skutkiem podatku.
  • Wprowadzenie podatku bankowego nie zahamuje występowania cykli koniunkturalnych.
  • Podatek bankowy podwyższa ryzyko wystąpienia systemowego kryzysu bankowego i udzielenia pomocy publicznej bankom kosztem polskich podatników.

Przy okazji dyskusji (chociażby podczas naszej Szkoły Ekonomicznej) o niedawno wprowadzonym podatku bankowym (ta popularna skrócona nazwa może jednak nie oddawać w pełni charakteru podatku) natrafiłem na ciekawą, bo wykorzystującą austriacką teorię cyklu koniunkturalnego, próbę obrony tego podatku. Zgodnie z teoriami Hayeka czy Misesa źródłem cyklicznej niestabilności gospodarek jest bankowa rezerwa cząstkowa. Z jej powodu banki są w stanie zwiększać akcję kredytową, nawet jeśli nie pojawiły się w gospodarce żadne dobrowolne oszczędności. To prowadzi do obniżenia rynkowej stopy procentowej poniżej poziomu równoważącego oszczędności i inwestycje oraz skłania do podejmowania procesów inwestycyjnych, które tylko tymczasowo wydają się zyskowne. Gdy okaże się, że brak realnych zasobów na ich dokończenie, dochodzi do kryzysu.

Jaki jest związek tej teorii z podatkiem bankowym? Wprowadzenie podatku od aktywów bankowych ma (wedle moich dyskutantów) spowodować, że akcja kredytowa banków będzie mniejsza, niż byłoby to przed wprowadzeniem podatku. Chociaż nie oznacza to wprowadzenia stuprocentowej rezerwy bankowej, to mniejsza skala kreacji kredytu sprawi, że cykle koniunkturalne nękające polską gospodarkę będą łagodniejsze.

Poniżej pozwolę sobie na zgłoszenie kilku argumentów przeciwko prawdziwości powyższej tezy.

Ubezpieczeniowy rykoszet

Zanim przejdę do kwestii samych banków, chciałbym przypomnieć, że podatkiem objęto też aktywa instytucji ubezpieczeniowych. Firmy ubezpieczeniowe składki płacone przez klientów inwestują w różnorodne aktywa (obligacje skarbowe i korporacyjne, lokaty bankowe, listy zastawne itd.), dzięki czemu stanowią ważną część systemu pośrednictwa finansowego i zasilają przedsiębiorców kapitałem potrzebnym do zwiększania inwestycji. W przeciwieństwie do banków ubezpieczyciele nie stosują rezerwy cząstkowej i tym samym nie wywołują cykli koniunkturalnych (wbrew apologetom działań Rezerwy Federalnej Bernanke wcale nie musiał ratować AIG podczas kryzysu finansowego, żeby gospodarka amerykańska nie upadła).

Opodatkowanie aktywów ubezpieczycieli sprawi oczywiście, że inwestycje firm ubezpieczeniowych będą mniej rentowne. Ubezpieczyciele spróbują sobie odbić część strat poprzez podnoszenie składek. W przypadku dobrowolnych ubezpieczeń spowoduje to spadek liczby klientów, co może oznaczać spadek ogólnej podaży oszczędności w gospodarce. A niższe oszczędności w gospodarce to mniejsze tempo rozwoju. Niższe realne oszczędności to także bardziej gwałtowny, a nie bardziej łagodny przebieg cyklu koniunkturalnego — im niższa preferencja czasowa i wyższe oszczędności, tym więcej krańcowych inwestycji można uratować w fazie kryzysu i tym szybsze wychodzenie z depresji.

Inwestycje zagraniczne i fiskalizm

Wspomniane powyżej mankamenty ustawy można by prosto wyeliminować i nałożyć podatek od aktywów jedynie na banki.  Nawet w takiej wersji ustawa miałby dwa ważne negatywne dla poziomu życia Polaków skutki. Po pierwsze, wprowadzenie podatku od aktywów może negatywnie odbić się na poziomie inwestycji zagranicznych w Polsce. Po drugie, wprowadzenie tego podatku bez redukcji innych danin oznacza w polskich realiach zwiększenie roli państwa w gospodarce.

Zagraniczne firmy inwestują w Polsce między innymi w sektor bankowy. Zagraniczne banki regularnie reinwestują 40-50% zysku w Polsce — sprzyjając tym samym rozwojowi polskiej gospodarki (można by wręcz powiedzieć, że kosztem finansowania gospodarek, gdzie bankowe spółki-matki mają swoje siedziby). Wprowadzenie sektorowego podatku na banki sprawia, że kolejne inwestycje w Polsce stają się mniej rentowne, przez co inne kierunki lokowania kapitału mogą się wydać bardziej intratne. A im mniejsze inwestycje (także zagraniczne), tym mniejsze tempo rozwoju.

Wpływy z podatku bankowego nie zostaną użyte do zmniejszenia innych podatków lub zmniejszenia deficytu finansów publicznych. Wedle zapewnień rządzących mają one sfinansować wzrost wydatków publicznych (czyli zahamowanie lub odwrócenie pięcioletniego trendu spadającego udziału wydatków publicznych w PKB) — co oznacza wydarcie kolejnych zasobów spod reżimu kalkulacji ekonomicznej, co także osłabia procesy rozwoju gospodarczego i zmniejsza realne dochody czynników produkcji.

Dobra i zła bankowość

Moi dyskutanci mogliby się bronić, że złagodzenie wahań koniunktury jest jednak ważniejsze niż kilka miliardów złotych więcej w rękach rządu i mniejsza o kilka miliardów złotych suma inwestycji zagranicznych w Polsce. Według mnie jednak podatek bankowy wcale nie zmniejszy cyklów koniunkturalnych.

Nawet jeśli banki nagle zaczęłyby udzielać mniejszej liczby kredytów, to wcale nie znaczy, że do cyklu by nie doszło. Banki mogą kreować substytuty pieniądza także poprzez zakup aktywów. Co ważne, ustawa bankowa nie stosuje się do posiadanych przez banki obligacji skarbowych — banki zapłacą podatek za posiadane kredyty czy obligacje korporacyjne, ale już nie za obligacje wyemitowane przez polskie państwo. Tym samym zamiast zwykłej ekspansji kredytu (np. dla przedsiębiorców lub dla osób kupujących nieruchomości) możemy otrzymać szybki skup rządowych obligacji przez banki (co nie powinno też naruszyć współczynników kapitałowych banków — regulatorzy uznają, że obligacje to aktywa bez ryzyka i nie trzeba z tytułu ich kupna zdobywać dodatkowego kapitału), co także może naruszyć strukturę stóp procentowych i doprowadzić do cyklu koniunkturalnego. Możliwe też, że banki zaczną w Polsce częściej korzystać z sekurytyzacji i tym samym pozbywać się kredytów ze swojego bilansu, choć sama akcja kredytowa wcale się nie zmniejszy w istotny sposób.

Banki pełnią także funkcję prawdziwych pośredników finansowych. Poprzez emisję akcji, obligacji, listów zastawnych czy poprzez zbieranie lokat zdobywają realne oszczędności, które przekazują następnie kredytobiorcom[1]. Po wprowadzeniu podatku banki nie będą mogły zaoferować oszczędzającym obecnego oprocentowania — żeby dalej zarabiać, banki będą próbowały je obniżyć (i np. podwyższyć oprocentowanie udzielanych kredytów). Niższe odsetki na lokatach czy obligacjach banków spowodują spadek poziomu oszczędności w społeczeństwie, co, jak już pisałem wcześniej, jest kiepską wiadomością dla rozwoju gospodarczego. Zamiast zbierania realnych oszczędności finansowanie się depozytami bieżącymi, które dla banku są praktycznie darmowe[2], stanie się bardziej opłacalne, niż było to wcześniej. Tym samym struktura pasywów banku może stać się bardziej ryzykowna (o czym za chwilę więcej), a udział prawdziwego pośrednictwa finansowego w działalności banków może spaść kosztem właśnie czystej kreacji kredytu bez wcześniejszych realnych oszczędności — co raczej spotęguje cykliczne wahania gospodarki.

Podatek bankowy uderza w oczywisty sposób w zyski (a z racji reinwestowania dużych części zysku także w kapitały) banków. Taka sytuacja zwiększa ryzyko wystąpienia systemowego kryzysu bankowego i ewentualnej pomocy publicznej dla banków, której dotychczas w Polsce szczęśliwie unikaliśmy — mniejsze kapitały to mniejsze bezpieczeństwo. Jeśli prawdziwe okażą się moje przewidywania co do przetasowania w pasywach banków na bardziej ryzykowną strukturę, w której dominują depozyty na żądanie, to szansa na wystąpienie kryzysu bankowego wzrasta jeszcze bardziej. W niektórych krajach podatek bankowy jest przeznaczany na stworzenie rezerwy potrzebnej do ratowania banków w przypadku takiego systemowego kryzysu. W Polsce żadna taka rezerwa nie powstanie — wpływy z podatków zgodnie z zapowiedziami zostaną zapewne skonsumowane. Trudno oczekiwać, że polscy politycy będą bardziej odważni od amerykańskich czy europejskich kolegów i odmówią udzielenia pomocy bankom w sytuacji kryzysowej (z powodu gwarancji depozytów w BFG są do tego po części zobowiązani). W takim przypadku doszłoby do nagłego wzrostu zadłużenia Polski, co kiepsko rzutowałoby na perspektywy rozwoju polskiej gospodarki.

Podsumowanie

Nie jestem przekonany co do tego, że podatek bankowy przyniesie bardziej stabilną gospodarkę w drodze ograniczenia działania rezerwy cząstkowej. Z pewnością w obecnym kształcie zmniejszy podaż oszczędności (tak krajowych, jak i zagranicznych), które są podstawą długofalowego rozwoju. Ponadto może zmienić strukturę pasywów banków na bardziej ryzykowną i narazić dodatkowo finanse publiczne na problemy w przypadku bardziej prawdopodobnego niż wcześniej kryzysu bankowego.

 

[1] Wedle najnowszych dostępnych danych NBP (listopad 2015 r.) na około 1,1 biliona złotych depozytów w bankach przypadało około 500 mld zł depozytów bieżących i około 600 mld zł depozytów terminowych. Banki miały też ponad 170 mld zł kapitałów własnych i prawie 60 mld zł zobowiązań z tytułu własnej emisji.

[2] Używam tutaj słowa „darmowe”, ponieważ z kreacją depozytów bieżących nie wiążą się zwykle płatności odsetkowe. Natomiast żadne działanie nie jest oczywiście zupełnie darmowe i banki, kreując depozyty, ryzykują m.in. odpłynięciem rezerw i potrzebą ich pożyczania na rynku międzybankowym czy ryzykują większe problemy z odnowieniem finansowania w przyszłości.

Kategorie
Ekonomia sektora publicznego Komentarze Podatki Teksty

Czytaj również

Rapka_Co-tu-jeszcze-zepsuć-Opodatkować-nadzwyczajne-zyski.jpg

Podatki

Rapka: Co tu jeszcze zepsuć? Opodatkować „nadzwyczajne” zyski!

To miałoby poważne konsekwencje.

Sieroń_Polski-NieŁad-czyli-błędna-wizja-rozwoju.png

Podatki

Sieroń: Polski (Nie)Ład, czyli błędna wizja rozwoju

Kontynuuje model gospodarczy oparty na konsumpcji i redystrybucji...

Bermudez_Ocena_pierwszego miesiaca_rzadow prezydenta_Javiera_Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena pierwszego miesiąca rządów prezydenta Javiera Milei

Minął dopiero miesiąc — trzeba być krytycznym, ale ostrożnym i brać pod uwagę sprawy pragmatyczne.

Hankus_Opodatkowanie-jako-forma-interwencji-binarnej.png

Podatki

Salerno: Nie ma neutralnych podatków - lekcja płynąca z „subwencji” dla siedziby Amazona

Czy „mit neutralnego opodatkowania” rzeczywiście zwiódł wolnorynkowych ekonomistów?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 16
Jarosław Cholewiński

Chybione moim zdaniem tezy. Przy aktualnym reżimie monetarnym na świecie, banki nie pełnią już funkcji pośrednika pomiędzy oszczędzającymi a inwestującymi. To są rządowe agendy (lub obstawione państwowymi bezpiecznikami) , które dokonują REDYSTRYBUCJI. Informacja w postaci oprocentowania kredytu jest całkowicie NIEISTOTNA z uwagi na fakt niemożności bankructwa systemu bankowego a tym samym wyjęcie całej gałęzi działalności przedsiębiorczej z reżimu rynkowego. Dzięki temu, że w tej redystrybucji preferowane są firmy, następuje przesunięcie majątku w tym kierunku i wytworzenie wymuszonych inwestycji. Bez tego efektu poziom inwestycji byłby tragicznie niski. Jednakże największą korzyść z tej redystrybucji wynikającej z systemu rezerwy częściowej odnoszą banki bo to one są PIERWSZYMI ich posiadaczami w momencie kreacji. Lekko, poziom redystrybucji w kierunku banków to 10-15 proc PKB ROCZNIE !!!. Jest to obecne nie tylko w zyskach obecnych ale w całym strumieniu zysków w przyszłości, to rośnie wykładniczo!!! Podatek bankowy to jedyny obok zlikwidowania rezerwy częściowej instrument, obrony społeczeństwa przed bankowym wywłaszczeniem. I ten podatek powinien być ZWIĘKSZANY co roku.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

"To są rządowe agendy (lub obstawione państwowymi bezpiecznikami)" - chyba się trochę zapędziłeś. Według tego, co piszesz, jeśli jutro rząd znacjonalizuje cały sektor bankowy i przeprowadzi rewolucję kadrową na miarę PKN Orlen, to nic się w Polsce nie zmieni i gospodarka będzie w dokładniej tej samej kondycji. Naprawdę w to wierzysz?

Odpowiedz

Jarosław Cholewiński

Zmieni się coś, jeśli się zmienią kierunki redystrybucji, to są arbitralne decyzje, dyskrecjonalne. Natomiast w zakresie "przedsiębiorczego" komponentu sektora bankowego, który wytwarza wartość dodaną w gospodarce, zmieni się niewiele, gdyż jest on już szczątkowy. Dziwi mnie natomiast konsekwentne wśród austriaków twierdzenie, że działania przedsiębiorcze generowane przez podmioty o bardziej zindywidualizowanej własności są Z DEFINICJI bardziej skuteczne, niż oparte na własności publicznej. Moim skromnym zdaniem ani to nie wynika u Rothbarda ani u Kierznera. Działalność przedsiębiorcza sensu stricte podejmowana przez państwo może być równie skuteczna albo i bardziej niż prywatna, chociażby ze względu na inne podejście do kwestii ryzyka.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Naprawdę uważasz, że sektor bankowy PRL, albo sektor bankowy III RP w 1990 nie różnił się niczym od obecnego sektora bankowego? Mimo istnienia kreacji pieniądza mamy (upośledzony, ale jednak) mechanizm rynkowy, banki są wyceniane na rynku, prowadzą działalność dla zysku, wyceniają ryzyko, istnieje też rynek międzybankowy. Istnieje cała - mainstreamowa zresztą - literatura na temat korzyści istnienia rynku międzybankowego (w wersji popularyzatorskiej przedstawił to świetnie Juliusz Jabłecki na naszym seminarium https://www.youtube.com/watch?v=LiVBijLPfPc&list=PLEF47D6A320213AC9&index=3).

I mimo że sektor bankowy cierpi dzisiaj z powodu złej konstrukcji, o której mówisz, wiele jest makroekonomicznych nieprawidłowości, to alternatywa całkowitej socjalizacji sektora jest gorsza. Naprawdę uważasz, że nic się nie zmieni, jeśli zamiast dzisiejszych banków komercyjnych będziemy mieli oddziału jednego wielkiego Banko-ZUS w całej Polsce? Który jako jedyny ustala politykę kredytową, inwestycyjną, który udziela kredytów obrotowych, mieszkaniowych i który na stanowiska menedżerskie zatrudnia wiernych polityczne?

Szacujesz, że obecnie sektor bankowy zniekształca PKB o kilkanaście procent. Polski rząd wydaje na rynku powiedzmy 45% PKB przy istniejącym systemie bankowym. Według tego co piszesz moglibyśmy równie dobrze zlikwidować sektor bankowy, zastąpić go bankowym ZUSem i jednocześnie zwiększyć wydatki państwa do 60% PKB. Serio uważasz, że niczego to nie zmieni? Budżet państwa polskiego z całą polityką inwestycyjno-kredytową? Urzędnicy - tacy jak w ZUS - zajmujący się budowaniem portfela? Decydujący, kto otrzyma środki finansowe, a kto nie? Podatnicy pokrywający z budżetu straty finansowe na kredytach mieszkaniowych? itd.

Co do własności prywatnej i ryzyka - jakaś tam działalność przedsiębiorcza ex post może zawsze przypadkowo okazać się skuteczna. Sedno w tym, że ryzyko też musi być wyceniane, a przy działalności państwowej nie jest.

Odpowiedz

Stanislaw Kwiatkowski

Dodalbym jeszcze, ze obserwowana czesto jalowosc interwencji banku centralnego jest kolejnym dowodem na korzysci z istnienia konkurujacych bankow. BC pompuje plynnosc, a akcja kredytowa nie rosnie wlasnie dzieki temu.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ S.Kwiatkowski, świetna uwaga. W warunkach państwowych banków nowa kasa zostałaby wchłonięta przez oddziały Banko-ZUS i natychmiast rozdysponowana. Powód, dla którego taki druk pieniądza nie skończył się jeszcze 25% inflacją to właśnie korzyść istnienia konkurencji między prywatnymi bankami.

Odpowiedz

Jarosław Cholewiński

Pisałem, że zmieni się moim zdaniem niewiele. Niewiele to jednak więcej niż nic. Głównymi czynnikami umożliwiającymi efektywną alokację są: prywatna własność czynników produkcji, swoboda kształtowania cen, handel zagraniczny oraz inflacja trzymana w ryzach. To te elementy przeobraziły gospodarkę PRL w to co mamy teraz. Udział wydatków w PKB co pokazują statystyki wielu krajów nie oddziałuje już jakoś zdecydowanie na plus lub minus. Nie ma wielkiej różnicy między np. 40 a 60 proc przy istnieniu 4 elementów powyżej. Sektor bankowy całkowicie rynkowy (pieniądz towarowy + stuprocentowe rezerwy) dałby duży przedsiębiorczy impuls dla rynku czasowego. Stan, który jest obecnie uważam za tak bardzo odbiegający od rynkowego, że do całkowitego odrynkowienia moim zdaniem brakuje tak niewiele, że całkowita jego nacjonalizacja niewiele by zmieniła w tej materii, podkreślam, chodzi mi wyłącznie o funkcję przedsiębiorcy na rynku czasowym. Natomiast efekt redystrybucji zasobów i majątku w sektorze bankowym jest już tak duży, związany z odejściem od rynkowości, że całkowicie niweluje efekty przedsiębiorcze generowane przez system. Podobnie jak mechanizm kreacji pieniądza wpływa z taką siłą na giełdę, że fundamenty nie mają prawie żadnego znaczenia.

Odpowiedz

Jarosław Cholewiński

Co do działalności przedsiębiorczej państwa.
Jest cały szereg możliwych przedsięwzięć podejmowanych przez człowieka, gdzie ani oszacowanie ryzyka jest niemożliwe, ani oszacowanie stopy zwrotu jest niemożliwe. W takiej sytuacji prywatny inwestor, który ponosi całkowite ryzyko nie podejmie się przedsięwzięcia. Klasycznym przykładem są eksploracje kosmiczne. Pierwsze próby muszą być uspołecznione, albo ich nie będzie w ogóle. Dopiero za pionierami może sznureczkiem ustawić się przemysł komercyjny, który już będzie znał dane.
Do zaistnienia inwestycji potrzebna jest gwarancja przestrzegania prawa własności inwestora. Inwestor w zależności od kraju będzie to prawo szacował inaczej. Inaczej oceni je np. w USA inaczej w Polsce. Polska dla inwestorów zagranicznych ale i krajowych może być uważana za kraj tymczasowy. W związku z tym inwestycja, która według szacunków może dać wysoki zwrot (np. elektrownia atomowa) w ciągu 50 lat nie zostanie wybudowana, bo inwestor szacuje, że do Polski najpóźniej za lat 20 wejdą ruskie. Co więcej, może szacować, że Polska stanie się krajem totalitarnym gdzie będą nacjonalizowane elektrownie. W obydwu sytuacjach jedynie instytucje państwa mogą przeprowadzić taką ZYSKOWNĄ inwestycję.

Odpowiedz

Jarosław Cholewiński

Tak na marginesie całej tej dyskusji wspomnę o nierozwiązanym problemie ekonomicznym, mianowicie, horyzoncie czasowym (w ujęciu realnym) oceny zyskowności inwestycji. Ekonomia głównego nurtu oraz austriacka nie dają odpowiedzi na to pytanie. W pewnym zakresie zagadnienie to jest naświetlane w ewolucjonizmie, gdzie mówi się o cieniu przyszłości jakiego dosięga genotyp. Jeśli podejście neodarwinistów da większą moc wyjaśniającą to będzie oznaczało, że realizowanie celów społecznych (np. poprawa dzietności) jest działaniem efektywnym ekonomicznie, którego zyskowność oceniana jest w innym horyzoncie czasowym i przy pomocy innej "waluty" (propagacja genów). Czeka nas wtedy przewartościowanie wszelkich wartości w ekonomii dobrobytu.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Ad sprawa ryzyka i szalonego planowania - faktycznie tego się nie da wycenić i rynek nie jest w tym aspekcie "idealny" (chociaż jak wiemy tak naprawdę jak uczą Austriacy nie jest "idealny" nawet w codziennej przedsiębiorczej działalności i nie wycenia wszystkiego poprawnie). Natomiast to, co jest potrzebne w takim wypadku to "wariat". A wariatów prywatnych właścicieli nie jest mało (od Muska zaczynając) i to również tyczy się eksploracji kosmicznych. Przewagą prywatnego wariata nad tym z publicznych pieniędzy jest to, że nie tworzymy biurokratycznej struktury, o której wiemy, jak zazwyczaj działa i to, że nie liczy się już potem z żadnymi kosztami. A przecież ważne jest to, żeby wyznaczyć granice dla wariactwa. I tu jest istotna rola rynku. Stosuje się to de facto do każdej innowacji.

Odpowiedz

Stanisław Kwiatkowski

Najważniejsze jest zwrócić uwagę na to, jak to działa w praktyce: http://mises.pl/blog/2012/01/31/jablecki-po-co-nam-rynek-miedzybankowy/

Szczególnie tu: https://youtu.be/LiVBijLPfPc?t=45m33s

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

"Jednakże największą korzyść z tej redystrybucji wynikającej z systemu rezerwy częściowej odnoszą banki bo to one są PIERWSZYMI ich posiadaczami w momencie kreacji. Lekko, poziom redystrybucji w kierunku banków to 10-15 proc PKB ROCZNIE !!!."
Zyski banków, jak sam zauważasz, to mało - niecałe 1% PKB. Cała kreacja depozytów bieżących w Polsce (grudzień 2015-grudzień 2014 http://www.nbp.pl/statystyka/pieniezna_i_bankowa/dwn/podaz_bilansowa.xlsm) to 66 mld zł - mniej niż 4% PKB. A przecież nie tylko banki zarabiają na kreacji pieniądza - także ich pierwsi użytkownicy - ci, którzy otrzymali kredyty i ich podwykonawcy/pracownicy/partnerzy handlowi. Jeśli pomyślimy, że deweloperzy, właściciele nieruchomości, budowlańcy, wielkie firmy z dużymi liniami kredytowymi i państwo sprzedające drogo obligacje jakoś też się na tych 4% PKB tuczą, to ten 1% PKB zysków dla banku wydaje się dobrym przybliżeniem.
Przeniesienie strumienia redystrybucji częściowo od banków do jednego z partnerów zbrodni - rządu - nic w tym systemie nie zmieni. Jak wspominałem w artykule - jest sporo przesłanek za tym, że kreacja depozytów nie spadnie wcale.
"banki nie pełnią już funkcji pośrednika pomiędzy oszczędzającymi a inwestującymi"
Te obligacje korporacyjne banków na 55-60 mld zł nie istnieją? 600 mld lokat, 170 mld kapitałów własnych też? Te 815-820 mld zł wzięło się z kreacji 540 mld depozytów bieżących, jakie istnieją w ogóle w systemie? Pączkowanie jakieś?

Odpowiedz

dider

"Zagraniczne banki regularnie reinwestują 40-50% zysku w Polsce — sprzyjając tym samym rozwojowi polskiej gospodarki (można by wręcz powiedzieć, że kosztem finansowania gospodarek, gdzie bankowe spółki-matki mają swoje siedziby)." Ktoś się w temacie zapędził. Autor albo rząd. Bowiem zdaniem PiS (a także "wieści gminnej", ale tu pomińmy, co ona niesie?) banki właśnie zbyt dużo zysków odprowadzają za granicę, do krajów macierzystych. Dzięki podatkowi w Polsce może pozostanie trochę większa część tych pieniędzy, szkoda tylko że trafi z miejsca w ręce rządu.
Poziom oszczędności chyba nie jest zagrożony, bo jeśli ktoś odkłada w banku, "zarabiając na 2,5% rocznie" (jak głosi niezły niegdyś aktor w pewnej reklamie), to i 2,2% go nie zniechęci. Obawiam się natomiast wzrostu opłaty za różne czynności bankowe (np. posiadanie konta czy karty płatniczej.do niego). A co do meritum artykułu, czyli ochrony przed cyklem - zgadzam się z Autorem, podatek nie pomoże.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Politycy są kompletnie niewiarygodni w swoich tezach na temat przepływów kapitałowych. Przeczytają coś na twitterze, albo zobaczą jakąś infografikę na podstawie spaczonego raportu GFI i zaraz stawiają ostre tezy. Jeśli chce Pan się zapoznać z rozmiarem przepływów kapitałowych i wypłat dywidend bankowych, to polecam raport KNFu.
Poza tym z Polski co roku odpływa standardowa stopa zwrotu za granicę, rzędu 6-7% rocznie od zainwestowanego kapitału. To nie jest żaden szok, to absolutna norma na tle innych krajów.

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Wystarczy zerknąć na dane KNF: http://www.knf.gov.pl/Images/podzial_zysku_banki_2014_tcm75-43057.pdf
W latach 2000-2014 reinwestowano średnio 56% zysku sektora bankowego. Biorąc pod uwagą, że przez większość tego okresu banki z zagranicznymi inwestorami kontrolowały ok. 70% aktywów sektora, mój szacunek zatrzymywania zysków na poziomie 40-50% uważam za ostrożny.

Odpowiedz

Jarosław Cholewiński

Tak, reinwestują w budowę grubszych kajdan.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.