Ulga dla wolności Uwolnij 1,5%
KRS: 0000174572
Powrót
Recenzje

Machaj: McCloskey i dzieje kapitalizmu

39
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 9 min
Bourgeois-Dignity.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Machaj 
Wersja PDF, EPUB, MOBI

Książkę Burżuazyjna godność. Dlaczego ekonomia nie potrafi wyjaśnić współczesnego świata Deirdre McCloskey można nabyć w sklepie Instytutu Misesa.

Cywilizacja to osiągnięcie ducha „burżuazyjnego”, a nie ducha podboju.

Ludwig von Mises

McCloskey

Instytut Misesa pracuje obecnie nad wydaniem niezwykle ważnej książki autorstwa Deirdre McCloskey o „godności burżuazji”, która omawia rozmaite teorie na temat wzrostu gospodarczego ostatnich 200 lat. Jakub Wozinski w swojej niedawnej notce wyraził swoje zastrzeżenia wobec tez McCloskey, kwestionując sens wydawania tej książki jako rzekomo nieaustriackiej. W zasadzie jego zarzut jest przemieszaniem dwóch stanowisk: (1) McCloskey myli się w krytyce konkurencyjnych teorii, próbujących wytłumaczyć wielki wzrost gospodarczy od ok. 1800 roku, oraz (2) McCloskey jest w swojej krytyce nieaustriacka. Obydwie tezy są w moim przekonaniu błędne.

Najważniejsze osiągnięcie szkoły austriackiej

Szkoła austriacka słynie z kilku istotnych dokonań na polu teorii ekonomii. Jednym z nich, jeśli nie (obok teorii pieniądza) najważniejszym, jest teoria przedsiębiorczości. Tradycyjna klasyczna szkoła ekonomiczna skupiała się na ściśle powiązanymi z klasami społecznymi czynnikach produkcji: ziemią, pracą i kapitałem. Tymczasem dzięki opracowaniom austriaków wiemy, że najważniejszym ogniwem procesu produkcyjnego jest przedsiębiorca — twórcza osoba, która jest w stanie skorzystać z obecnie dostępnych czynników produkcji (ziemi, pracy i kapitału), by następnie wytworzyć z nich zupełnie nową wartość.

Podkreślmy, że chodzi o nową wartość. Nie chodzi o wyzysk — wysysanie wartości od innych. Chodzi o ogólne zwiększenie produkcji i zarazem całkowitej wartości. Nie ma innej drogi do trwałego wzrostu produkcji per capita niż poprzez generowanie przez przedsiębiorców czegoś nowego, innowacyjnego. Ta austriacka teza o przedsiębiorczości przewija się zarówno w opisie ewolucji procesów społeczno-gospodarczych od wieku XIX, jak i w krytyce systemu socjalistycznego. Jak bowiem twierdził Mises, najważniejszy problem z projektami socjalistycznymi polega na tym, że eliminują przedsiębiorczą klasę i zastępują ją grupą biurokratów, realizujących na ślepo (bez kalkulacji) dyktatorskie komendy. Walka z burżujami oznacza tak naprawdę walkę z gospodarczym postępem i musi się skończyć gospodarczą katastrofą, a w najlepszym wypadku zastojem.

I to właśnie relatywny, to jest względnie większy niż gdzie indziej, spokój dla kapitalistycznych burżujów pozwolił na dziewiętnastowieczną i dwudziestowieczną erupcję produkcji. Jak trafnie w tej kwestii podsumował Mises w Teorii a historii: „Wszyscy oprócz najbardziej dogmatycznych socjalistów zgadzają się, że bezprecedensowa poprawa warunków ekonomicznych, jaka nastąpiła w wyniku minionych 200 lat, jest osiągnięciem kapitalizmu”. Dodam tylko, że nie miał na myśli kapitalizmu „państwowego”. Mises definiował kapitalizm jako system prywatnej własności środków produkcji. Dlatego gwałtowny wzrost poziomu życia od czasów rewolucji przemysłowej uznawał za wynik eksplozji przedsiębiorczości, która zrealizowała się w postaci dóbr kapitałowych materializujących wielkie idee i innowacje wizjonerskich kreatorów.

McCloskey a szkoła austriacka

Książka McCloskey — Burżuazyjna godność – jest drugą części trylogii, w której autorka próbuje odpowiedzieć na pytanie, skąd wziął się ów gwałtowny wzrost produkcji od początku XIX wieku do czasów współczesnych. W tłumaczonym przez Instytut tomie przede wszystkim dowodzi jednak, skąd wzrost się nie wziął. Największym walorem tej pracy jest właśnie druzgocąca krytyka alternatywnych wyjaśnień zaistnienia rewolucji przemysłowej. Według różnych szacunków przeciętny człowiek żyjący obecnie w krajach najbardziej rozwiniętych cieszy się poziomem życia kilkunasto- albo nawet kilkudziesięciokrotnie większym niż jego przodek z początku XIX wieku. Przez trzysta lat od 1500 roku nie udało się nawet podwoić produkcji per capita. Natomiast przez ostatnie dwieście lat szybki i radykalny wzrost stał się czymś tak naturalnym, że mało kto wyobraża sobie, by następnie pokolenie mogło żyć gorzej niż nasze, a kiedyś bynajmniej nie było to standardem. Standardem było oglądanie śmierci własnych dzieci i łudzenie się, że pozostałe, które przeżyją, być może nie będą miały gorszego od nas życia.

Instytut Misesa zdecydował się wydać tę książkę, bo McCloskey stawia tezę najbardziej austriacką z możliwych: skokowy wzrost produkcji dokonał się tylko i wyłącznie dzięki innowacyjnym przedsiębiorcom. Wielu historyków analizuje realia brytyjskiej gospodarki końca XVIII wieku i wskazuje na inne istniejące wówczas czynniki, które miały według nich powodować rozwój gospodarki. McCloskey pokazuje jednak rozdział po rozdziale, że te czynniki albo miały niewielkie znaczenie, albo wręcz przeszkadzały w rozwoju. Mówiąc inaczej — pokazuje, gdzie historycy mylą korelację  z przyczynowością.

McCloskey była personalnie skłócona z Rothbardem i pochodzi z innej tradycji uprawiania ekonomii. Czy to jednak skreśla ją jako wartościowego autora i myśliciela? Spory Rothbarda i McCloskey dotyczyły głównie kwestii metodologicznych. Czy oznacza to, że McCloskey nie może mieć racji w sprawie najbardziej fundamentalnej dla teorii wzrostu gospodarczego?

Czy mamy propagować austriacką optykę myślenia, czy wydawać ludzi, którzy się lubili? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Miałem przyjemność rozmawiać z McCloskey i szczególnie zapadła mi w pamięć jej jedna wypowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: „wcześniej nie doceniałam roli szkoły austriackiej dla teorii wzrostu gospodarczego”. Na swoim twitterze pisała także, że Wielki Wzrost (jak sama nazywa gospodarczą rewolucję ostatnich dwóch stuleci) można tłumaczyć tylko innowacjami, tak jak czyni to Israel Kirzner (tak, ten słynny austriacki ekonomista!). Nie powinniśmy się więc dziwić, że pracę McCloskey docenia praktycznie całe, wewnętrznie często podzielone i skłócone, amerykańskie środowisko austriackich ekonomistów — od Toma Woodsa i Gary’ego Northa po ekonomistów związanych z George Mason University.

Nieaustriackie teorie wzrostu

Nie ma sensu, żebym streszczał poszczególne rozdziały opracowania Deirdre McCloskey. Nie chcę psuć zabawy przyszłym czytelnikom tego wyśmienitego dzieła. Skupię się tylko na jednym bardzo silnym argumencie przeciwko redystrybucyjnym teoriom wzrostu. Wielu autorów próbuje tłumaczyć, skąd wzięło się bogactwo Holandii, Wielkiej Brytanii, następnie USA, Niemiec i pozostałych krajów zupełnie inaczej niż McCloseky. Istnieją różne odrębne od siebie teorie, które w istocie sprowadzają się do tego samego: są to teorie redystrybucyjne.

Razem tworzą one całą tęczową paletę: wzrost wziął się z imperializmu, wzrost wziął się z wyzysku klasy robotniczej, wzrost wziął się z ceł wspomagających raczkujący przemysł, wzrost wziął się z handlu niewolnikami, wzrost wziął się z inflacji i zwiększania podaży pieniądza, wzrost wziął się z merkantylizmu, wzrost wziął się z konfiskaty zasobów naturalnych, wzrost wziął się z kolonializmu, wzrost wziął się z socjaldemokratycznego ustawodawstwa itd.

Wszystkie te teorie, z pozoru różne, łączy jedna wspólna cecha: rozwój gospodarczy jest według nich efektem pośredniego lub bezpośredniego rabunku. Problem w tym, że — tak jak pokazywali to austriacy — rabunek nie może zwiększyć ogólnej produkcji. Może jedynie prowadzić do redystrybucji już istniejącego bogactwa. Jeśli dochód narodowy wyobrazimy sobie jako pizzę o średnicy 20 centymetrów, to walka o pizzę nie sprawi, że pizza będzie miała średnicę jednego metra. Może tylko prowadzić do zmiany jej dystrybucji. Pizza nie urośnie od tego, że jednostka A wyrwie jeden kawałek jednostce B. Dokładnie to samo widzimy w długookresowej teorii wzrostu gospodarczego. Inflacja nie może zwiększyć wolumenu produkcji, może tylko produkcję redystrybuować (wpływa to oczywiście także na zmniejszenie potencjału gospodarki w dłuższym okresie). To samo z  podatkami, cłami,  kolonializmem, imperializmem, merkantylizmem i niewolnictwem.

Badania empiryczne obficie przytaczane przez McCloskey to zresztą dobrze demonstrują — nowa wartość ekonomiczna, nowa wartość dodana nie kumulowała się w handlu niewolnikami, handlu surowcami, handlu z koloniami, czy handlu dobrami z raczkujących przemysłów. Te sektory były niewielką częścią gospodarki pączkującej na innowacyjnej działalności.

Rothbard kontra Schumpeter

Jakub Wozinski krytykując McCloskey, chwali teorię Schumpetera, pisząc, że dostarczył najlepszego wyjaśnienia dla całej rewolucji przemysłowej, wskazując na źródło w postaci kreacji pieniądza. Chwileczkę… mówimy o tej samej teorii Schumpetera, którą Rothbard nazwał „niezwykle płytką i jednostronną”? Mówimy o tym samym Rothbardzie, który z zaciętą pasją powtarzał, że jedynie oszczędności przeznaczane na odtwarzanie i kreowanie kolejnych dóbr kapitałowych mogą prowadzić do wzrostu? Tym samym Rothbardzie, który notorycznie zaznaczał, że praktycznie wszelka działalność rządu prowadzi do marnotrawstwa, nawet ta nazywana „inwestycjami”? Rothbardzie, który sukces Hong Kongu nazwał „case study rynkowej ścieżki do rozwoju”? Tym samym Rothbardzie, który wielokrotnie nakreślał redystrybucyjny schemat kreacji pieniądza i przy prawie każdej okazji tłumaczył, że inflacja nie zwiększa ogólnej produkcji, lecz co najwyżej zmienia jej kierunki i wywołuje cykle koniunkturalne zubażające gospodarkę?

Jakub Wozinski narzeka, że wydawnictwo Instytutu Misesa publikuje relatywnie mało książek Rothbarda, a nagle planuje wydać McCloskey. Kiedy prawie 14 lat temu powstał Instytut Misesa, w ogóle nie było książek Rothbarda po polsku. W trakcie naszej działalności udało się wydać trzy jego książki samemu Instytutowi. Udało się również dokonać „austriackiego ukąszenia” Jana Fijora i przekonać go do wydania po polsku What Has Government Done to our Money?. Książka tak bardzo mu się spodobała, że w swoim wydawnictwie wydał kilka kolejnych pozycji Rothbarda. Dziś dzięki temu w zasadzie można powiedzieć, że prawie wszystkie najważniejsze dzieła Rothbarda są już po polsku wydane.

Co więcej, w trakcie swojej działalności Instytut wydał w sumie 18 różnych książek. Praktycznie we wszystkich tych książkach tezy Jakuba Wozinskiego są poddane systematycznej krytyce. Rzucam nawet wyzwanie — proszę mi wskazać choć jedną wydaną przez Instytut Misesa książkę, w której teza Jakuba Wozinskiego — o tym, że agresja może prowadzić do długookresowego wzrostu gospodarczego — nie została skrytykowana.

Tymczasem Jakub pozostaje nieprzekonany. To kolejny powód, żeby wydać McCloskey. Nie ma innego wyjścia niż walka z tego typu błędnym ideami, bo błędne idee da się zwalczyć jedynie dobrą „gadką”. Jak bowiem twierdził Mises:

Można ubolewać nad tym, że losy ludzkości są określone przez — z pewnością nie nieomylne — umysły ludzi […]

[…] jest winą pionierów dobrej sprawy, że nie udało im się przedstawić swych myśli w formie bardziej przekonującej. Korzystna ewolucja ludzkich spraw zależy w ostatecznym rozrachunku od zdolności ludzkiej rasy do wydawania nie tylko autorów dobroczynnych idei, ale również ich rzeczników i popularyzatorów” (Teoria a historia, 2011, s. 242).

Jako że rzeczywistość społeczna zaczyna się od tego, co mamy „między uszami”, ponieważ to, co między uszami, determinuje naszą przyszłość — nie pozostaje nic innego, jak konsekwentne i stałe zwalczać mity na temat wzrostu i przedsiębiorczości, żeby skutecznie między te uszy dotrzeć. Jestem przekonany, że walka z redystrybucyjnymi teoriami wzrostu gospodarczego na tym się nie skończy. Dlatego też z pewnością na tym nie poprzestaniemy dzięki pomocy naszych nieodzownych Darczyńców, którzy umożliwiają działanie m.in. naszego wydawnictwa.

Książkę Burżuazyjna godność. Dlaczego ekonomia nie potrafi wyjaśnić współczesnego świata można nabyć w sklepie Instytutu Misesa.

 

Podobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj redakcję IM. Dzięki Twojej darowiźnie opublikujemy więcej wartościowych komentarzy, tłumaczeń i innych ciekawych tekstów.

Kategorie
Recenzje Teksty

Czytaj również

Juszczak_Recenzja_Sieron

Recenzje

Juszczak: Recenzja książki Arkadiusza Sieronia „Jak osiągnąć nieprzebrane bogactwo i finansową niezależność..."

Cel jaki Autor proponuje Czytelnikowi też nie jest wygórowany, a jest w zasięgu większości społeczeństwa.

Kwaśnicki_Mit-przedsiębiorczego-państwa-recenzja_male.png

Recenzje

Kwaśnicki: Mit przedsiębiorczego państwa – recenzja

Czy za moje moje liberalne poglądy odpowiedzialne jest państwo?

azarski_„Sojusz-ekstremów-w-epoce-globalizacji”-Adama-Wielomskiego-recenzja.png

Recenzje

Łazarski: „Sojusz ekstremów w epoce globalizacji” Adama Wielomskiego - recenzja

„Liczba błędów i twierdzeń o charakterze co najmniej dyskusyjnym jest przytłaczająco duża”.

Book_Długie-cykle-na-rynkach-i-ład-polityczny.jpg

Recenzje

Book: Długie cykle na rynkach i ład polityczny

O książce Raya Dalio „Principles for Dealing with the Changing World Order...”


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 39
gazo

A czy jest jeszcze nadzieja na wydanie w przyszłości Huemera?

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Tak, zakupiliśmy już prawa autorskie. Powinien się ukazać na przełomie 2017 i 2018 r.

Odpowiedz

kk22

OK , a co z tym "Antylewiatanem"? Juz miał wyjść na początku miesiąca.

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Czekamy na dostawę z drukarni.

Odpowiedz

kk22

A co do tekstu , to czytałem wpis J. Wozińskiego na jego blogu ( jego nowej książki jeszcze nie czytałem) i tezy , które tam podawał wydawały mi sie conajmniej dziwne. Oczywiście Wielka Brytania z czasów imperializmu to nie jakiś wzór do naśladowania w kwestii traktowania innych nacji , ale przynajmniej u siebie musieli mieć ( i mieli) dosyć liberalne panstwo , które nie niszczyło wszytkich zdobyczy rynku , a raczej z nich żyło.

Każda władza stara się 'nachapać" ,ale jak jest w miarę mądra to pozwoli obywatelom się bogacić , żeby mieć z tego później granty.

Myślę też , że krytyka McCloskey , co do tej "narracji" jest nieco uzasadniona , bo można odnieść wrażenie, że autorka pisząc o tolerancji robi to raczej z seksualnym podtekstem z tyłu głowy (wide , jak obliczyć "godność" we wzorze na PKB zaproponowanym przez autorkę) , a obraz kościoła katolickiego jako ciemnogrodu też jest nieco przerysowany (notabene wsród amerykańskich autorów bardzo częsty).

Odpowiedz

Mateusz Machaj

1. Podstawowy problem z tezami J. Wozinskiego jest taki, że są to tezy ahistoryczne - odgórna narracja bez dobrego empirycznego umocowania. Przykładowo mówi wielokrotnie o handlu z koloniami, ale nie sprawdza, jak wielki był to handel np. w porównaniu do innych krajów. Mówi o Bank of England, ale nie sprawdza, jak FAKTYCZNIE wyglądało industrialne kredytowanie, zwłaszcza z dala od Londynu. Nie dokonuje również porównania BoE do innych banków centralnych w Europie, ani ewolucji jego działalności. Nie sprawdza również, skąd się brali "przemysłowcy" i "industrialiści". Gdyby zszedł do rzeczywistych danych historycznych, to musiałby zrewidować swoje hipotezy.
2. Przeszukałem szybko książkę McCloskey pod kątem słowa "catholic" i nie znalazłem tez o kościele katolickim jako ciemnogrodzie.
3. Wzór, który stosuje McCloskey, jest przytoczony właśnie po to, żeby uzmysłowić niektórym matematycznym ekonomistom, że pomiar nie jest możliwy. Jak pisze sama McCloskey - "Nie ma oczywiście nic matematycznego w tym, co mówię. Matematyka to jedynie metafora języka, którą rozumieją ekonomiści i która pozwala mi nawiązać z nimi dialog". De facto ten fragment jest swoistą ukrytą satyrą na modele Solowa i post-Solowskie modele wzrostu. Analogiczne sztuczki stosował np. Georgescu-Roegen, czy Hayek. Sam też przytaczałem ten sposób matematycznego kontrargumentowania w swojej książce. Zamiast pisać o tym, że matematyka jest w ogóle w ekonomii niemożliwa (teza na wyrost), lepiej pokazywać, jak matematyka musiałaby wyglądać i wtedy sprawdzać, czy jest "operacjonizowalna".

Odpowiedz

Marc

Czy mógłbym poprosić o rozwinięcie poniższego cytatu z powyższego artykułu?
Szczególnie interesuje mnie, dlaczego poniższa teza postawiona przez McCloskey'a jest "najbardziej austriacką z możliwych".
"Instytut Misesa zdecydował się wydać tę książkę, bo McCloskey stawia tezę najbardziej austriacką z możliwych: skokowy wzrost produkcji dokonał się tylko i wyłącznie dzięki innowacyjnym przedsiębiorcom".

Z góry dziękuję i pozdrawiam,

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Bo Austriacy w swoich pracach notorycznie wskazują na to, że źródłem prosperity i wzrostu gospodarczego są przedsiębiorcy. Przedsiębiorczość - obok teorii pieniądza - jest głównym motywem opracowań austriackich.

Odpowiedz

Marcin Gryżewski

Panie Mateuszu,
Serdecznie dziękuję za odpowiedź.
Z przytoczonego przeze mnie cytatu bardziej zainteresował mnie pełny zwrot - "innowacyjnym przedsiębiorcom". Czy jednym z głównych motywów o których Pan pisze jest jedynie kwestia przedsiębiorczości, czy także innowacji, jako istotnego czynnika implikującego wzrost gospodarczy? Czy oprócz Schumpetera, mógłby wskazać mi Pan innych przedstawicieli (oraz ich prace) poruszające kwestię roli innowacyjności w kontekście wzrostu gospodarczego?

Być może troszkę odbiegając od tematu, jednak dotyczy to bieżących wydarzeń - czy ASE w jakikolwiek sposób może poprzeć politykę wspierania innowacji poprzez różnego rodzaju programy rządowe? Chociażby jak ten Start in Poland w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój, czy jest to jednak ingerencja w wolny rynek i stanowczo należy uznać to za działanie niezgodne z teorią ASE? Czy mógłbym poprosić Pana o komentarz w tej kwestii oraz ewentualnie tytuły publikacji poruszające ten obszar?

Pozdrawiam,

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Świetny komentarz. W zasadzie największy problem bierze się ze znaczenia słowa "innowacja". Ja używam go w bardzo szerokim sensie, szerszym niż Schumpeter - w sensie Kirznerowsko-Misesowskim (tak samo czyni to McCloskey). Wszelka przedsiębiorcza działalność zmierza po "innowacje", gdyż jej celem jest zysk większy niż standardowa stopa zwrotu na kapitał - czyli jej celem jest poszukiwanie NOWEJ wartości PONAD to, co wynika z pozostałych czynników produkcji.

Natomiast nawiązując do samych "Austriaków" - bardzo często posługują się w swojej pracy terminem "akumulacja kapitału" - podczas gdy w rzeczywistości mają na myśli akumulację innowacji (drobnych, niekoniecznie skokowych). Termin jak to termin, można go różnie stosować, ale ma on inne znaczenie niż "akumulacja kapitału" np. w sensie modelów Solowa i post-Solowa. Nie chodzi tak naprawdę o bierne akumulowanie tych samych dóbr kapitałowych - lecz o akumulowanie ich w inny - a zatem innowacyjny - sposób. Dobry temat na artykuł, który sobie właśnie piszę...

Odpowiedz

Michał

Programy rządowe z założenia są złe, gdyż zabierają przedsiębiorcą kasę aby później urzednik mógł ją oddać po "odpowiednim" zatrzymaniu dla siębie części środków. Drugim aspektem jest przymusowa i korupcyjna redystrybucja zagarniętych przedsiębiorcom pieniędzy i inwestycje w nietrafione projekty. Państwo w ten sposób zawłaszcza sobie rynek inwestycyjny uwarząjąc, że wie lepiej od przedsiębiorców w jaki sposób i gdzie inwestować. Rola państwa powinna się jedynie ograniczyć do obniżania padatków i dbania o jak najefektywniejsze prawo i szybkość działania sądów.

Odpowiedz

RWE

1. Zdaniem JW, polskiego tłumacza Rothbarda, scentralizowana inflacja pieniądza w określonych warunkach, np. w przypadku historycznego imperium brytyjskiego, prowadzi do gwałtownego, lecz nierównomiernego wzrostu dobrobytu. Głownie kosztem zubażania peryferiów. Konsekwencje nieuchronnych cykli koniunkturalnych dla tych, którzy są "bliżej" inflacjonisty, są najmniej dotkliwe i w dłuższej perspektywie prowadzą do ich umocnienia, ponieważ w okresie kryzysu, przed, jak i po nim, mają lepszą perspektywę niż ci, którzy są "dalej" inflacjonisty.
JW uważa się za naśladowcę Rothbarda, ale jego zdaniem Rothbard zupełnie przemilczał ten fakt. Fakt ten jest RACZEJ w największym stopniu odpowiedzialny za wystąpienie tzw. Rewolucji przemysłowej.
2. Zdaniem MM, fundatora polskiego IM, tzw. Rewolucja przemysłowa miała RACZEJ charakter oddolny, w tym sensie, że pochodziła od przedsiębiorcy, który zinternalizował sobie "etos" przedsiębiorczości - i szczęśliwie - w tym okresie (bryt. imperializmu), nastąpiło ilościowe skumulowanie, które przeszło w jakość, tj. w tzw. Rewolucję przemysłową. Dlatego też zdecydował się wydać (czy raczej zaproponować) dzieło transseksualisty, mocno krytykowanego z perspektywy metodologii austriackiej, między innymi przez Rothbarda i Hoppego, ponieważ główna teza pokrywa się z jego przeczuciem.

Uwagi:
1. MM atakuje nietrafnie JW cytatami z Rothbarda i Misesa, nie rozumiejąc, że JW nie mówi o "kapitalizmie rządu” (działaniu quasi-kapitalistycznym rządu – etatyzmie; zwłaszcza w innych obszarach, niż tylko kreacji pieniądza), ale o zupełnie innym zjawisku, które określił "kapitalizmem państwowym" i któremu przypisuje konkretne cechy. Nieuzasadnione przeoczenie.
2. MM zapomina, że ostatecznie, z perspektywy austriackiej, nie można mówić o tym, co kierowało konkretną osobą, co wynika bezpośrednio z metody austriackiej Misesa. Ostateczne cele każdej konkretniej osoby są, zdaniem Misesa, niedostępne. Można powiedzieć tylko tyle, że człowiek działa celowo, by zmienić pewien stan na inny, bardziej przez niego pożądany. To jest teoria przedsiębiorczości w najogólniejszym znaczeniu.
Mówienie, że pewna teza jest "najbardziej austriacka z możliwych" bardziej oddaje stan emocjonalny MM, niż rzeczową polemikę.
3. Zarówno MM jak i JW pewnie chętnie przerzucali by się „danymi historycznymi”, zupełnie nie odróżniając historii od historiografii (v: "Theory and history") i wszystkich problemów które z tego wynikają.

I teraz najważniejsze: JEŻELI „negatywne” w treści, lecz wyśmienite w ogóle, dzieło „Pani” McCloskey jest tylko częścią trylogii, to naturalne jest, że Instytut powinien wydać również pozostałe, pozytywne części.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Jakub Wozinski u siebie na blogu w komentarzu napisał "Dlatego powinniśmy porównywać obecne "bogactwo" nie z tym, co było przed rewolucją przemysłową, lecz z tym, co moglibyśmy wytworzyć gdyby nie doszło do interwencji państwa. Mamy dziś więc ogrom dóbr, lecz jestem pewien, że mielibyśmy ich o wiele więcej, rozdystrybuowanych w bardziej harmonijny sposób gdyby bogactwo budowano w oparciu o rynkowe zasady gry, a nie monopol Banku Anglii i brytyjskiej armii."

Trafił w sedno i o to chodzi Misesowi, Rothbardowi i o to chodzi McCloskey. 30-krotny wzrost bogactwa i produkcji nie dokonał się DZIĘKI Bankowi Anglii i brytyjskiej armii, lecz POMIMO tych wynalazków. I gdyby tego nie było, to Anglia byłaby JESZCZE BOGATSZA. Nie można zatem twierdzić, że to Bank Anglii zafundował UK rewolucję przemysłową. Zresztą kłóci się to z badaniami empirycznymi dotyczącymi finansowania industrializacji.

Odpowiedz

Laik

'Chodzi o ogólne zwiększenie produkcji i zarazem całkowitej wartości. Nie ma innej drogi do trwałego wzrostu produkcji per capita niż poprzez generowanie przez przedsiębiorców czegoś nowego, innowacyjnego'.

Według autorów poniższego artykułu nowego produkty odpowiadają za ledwie 1/4 wzrostu.
http://www.nber.org/papers/w22953?utm_campaign=ntw&utm_medium=email&utm_source=ntw

Z tym ukąszeniem Fijora też średnio wyszło. Jak osoba postronna przeczyta opis wydanej przez niego książki na stronie internetowej albo polski wstęp do niej, to ucieknie gdzie pieprz rośnie. Tam ideologią trąci na kilometr. Do tego pojawiają się takiego skandaliczne książki jak np. ostatnia dr Gwiazdowskiego. https://pbs.twimg.com/media/CsKn9hDWIAM7TOV.jpg https://pbs.twimg.com/media/CsK7js3XYAAqzYZ.jpg https://pbs.twimg.com/media/CsK7lfPW8AAHogJ.jpg z tt dr Brzeźinskiego. Takie gnioty tak samo służą sprawie jak Shadowstats itd.
PS. 'tylko' albo 'wyłącznie', ale nigdy 'tylko i wyłącznie' :wink:

Odpowiedz

kk22

Z tym "trąceniem ideologią" u Fijora to jakiś nieśmieszny żart. Przecież Instytut Misesa też opiera swoją działalność na ideologii (co sam potwierdzasz pisząc o "sprawie") :

"Do zbudowania świadomego społeczeństwa niezbędne jest przekonanie jego członków, że wolność jest najlepszą drogą do harmonijnego budowania bogactwa wszystkich uczestników życia społecznego. Osiągnięcie tego jest możliwe jedynie dzięki kompetentnym rzecznikom przekazującym zrozumiałą wiedzę ekonomiczną oraz rzetelnie krytykującym idee, które czerpią swą siłę z błędnej wiedzy o stosunkach społeczno-gospodarczych. Dlatego jako oręż w naszej walce wybraliśmy szerzenie wiedzy o ekonomii."

Oczywiście ekonomia jak każda nauka musi byc wolna od wartościowania , jednak logiczna dedukcja wynikająca z Austriackiej Szkoły prowadzi do ideologii libertariańskiej, którą Instytut szerzy nie mniej niż samą naukę.

Można Panu Janowi zarzucać wiele , np. dziwną miłość do Donalda Trumpa , jednak jego wkład w rozpowszechniane wiedzy ekonomicznej w Polsce jest niepodważalny, nawet jeśli nie wszytkie pozycje wydawane przez Fijjor Publishing są metodologicznie podobne do ASE. Zresztą ograniczanie się do jednej szkoły jest głupie i jałowe w zdobyciu wiedzy na JAKIKOLWIEK temat. I założę się o dobytek swojego życia, że i Ty Laiku tego nie robisz.

Odpowiedz

Laik

"Oczywiście ekonomia jak każda nauka musi byc wolna od wartościowania , jednak logiczna dedukcja wynikająca z Austriackiej Szkoły prowadzi do ideologii libertariańskiej, którą Instytut szerzy nie mniej niż samą naukę". Nie wszystkich austriaków jakoś logiczna dedukcja doprowadziła albo prowadzi dzisiaj do libertarianizmu i to wliczając tych najważniejszych.
"Można Panu Janowi zarzucać wiele , np. dziwną miłość do Donalda Trumpa , jednak jego wkład w rozpowszechniane wiedzy ekonomicznej w Polsce jest niepodważalny, nawet jeśli nie wszytkie pozycje wydawane przez Fijjor Publishing są metodologicznie podobne do ASE" Przyznaję się, że przeszarżowałem. Fijor Publishing wydał w końcu wiele wartościowych książek, ale zdarzają się też takie "kwiatki" jak ta dr Gwiazdowskiego, która jest na tylko minimalnie wyższym poziomie niż cudo dr. Zybertowicza a to wielka sztuka. Mój krytycyzm dotyczy przede wszystkim medialnych/publicystycznych wypowiedzi właściciela, ciężkostrawnych wstępów w polskich wydaniach czy wręcz karykaturalnych opisów książek na stronie. Co się zaś tyczy ideologii, to użyłem jej w znaczeniu pejoratywnym. Ze strony fijor.com dowiedziałem się, że tylko austriacy przewidzieli ostatni kryzys (nieprawda); że nie przewidywali z kolei hiperinflacji (nieprawda), po czym że hiperinflacja jednak wystąpiła tylko "ukrywa się" w cenach aktywów (nieprawda) albo że reaganomika była świetna, bo tak Panu Fijorowi powiedział Stockman. To jest właśnie dla mnie czysta ideologia. Co się zaś tyczy innych podejść metodologicznych, to oczywiście się zgadzam. Sam staram się dobierać lektury począwszy od twardych postkeynesistów (z rzadka marksistów nawet) po anarcho-kapitalistcznych austriaków.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Przytoczony tekst z NBER potwierdza dokładnie to, co napisałem. Źródłem jest nowa wartość i innowacja - ten tekst jest tylko o tym - wprowadza jednak kategorialne rozróżnienie na innowacje, nazwijmy to, bardzo przeskokowe i innowacje ciągłe. Te pierwsze najczęściej wprowadzane przez nowych graczy, te drugie przez dotychczasowych graczy. Tylko że i jedno, i drugie jest tak naprawdę innowacją, nową ekonomiczną wartością. Wszak nie chodziło mi o to, że za każdym razem trzeba wymyślić coś rewolucyjnego. Przedsiębiorcy nieustannie dokonują adaptacji i dostosowań swoich produktów.
W sprawie wydawnictwa Jana Fijora - nie do końca rozumiem, z czym Pan polemizuje. Przytoczyłem tylko prosty fakt - w wyniku działalności tego wydawnictwa oraz ogólnej działalności Instytutu Misesa przeszliśmy od zera wydanych książek Rothbarda do wydawania praktycznie wszystkich z najważniejszych w języku polskim.

"Tylko i wyłącznie" to w pełni uzasadniony pleonazm, którego celem jest mocniejszy akcent. Nie należy go wobec tego traktować jako błędu, lecz zaakceptować jego istnienie z powodu zwyczaju językowego: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/tylko-i-wylacznie;10571.html

Odpowiedz

Laik

Nie właściwie zrozumiałem Pana Dr wypowiedź, mój błąd. W każdym razie myślę, że tekst z NBER warty uwagi, bo bardzo mocno uderza w nowe teorie wzrostu (bazujące na schumpeterowskiej kreatywnej destrukcji), gdzie przyjmuje się, iż to właśnie nowe produkty są główną jego składową (wzrostu).

Odpowiedz

Mateusz Machaj

To prawda, z przyjemnością ten tekst przeczytałem; i czegoś dowiedziałem. Dziękuję.

Odpowiedz

AS

"Chodzi o ogólne zwiększenie produkcji i zarazem całkowitej wartości"-a cóż to za zdanie,teoria jak u towarzysza Mao.Niech zgadnę,nigdy nie prowadził pan własnej firmy-a jeżeli już to pewnie zlecenia i pieniążki z państwowej/gminnej kasy?

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Nie towarzysza Mao, tylko ekonomii opartej na użyteczności krańcowej - znanej gdzieś tak od lat siedemdziesiątych XIX wieku. Nie znam dzieł Mao, a jeśli będzie Pan miał czas napisać artykuł o tym, jaki z niego prekursor marginalistycznego subiektywizmu, to chętnie przeczytam.
Firmę akurat przez kilka lat kiedyś prowadziłem (nie z pieniędzy publicznych). Moje kilkuletnie doświadczenie biznesowe jak i kilkunastastoletnie w "branży akademickiej" podpowiadają mi jednoznacznie, że to drugie jest zdecydowanie bardziej przydatne do badań nad teorią wzrostu gospodarczego.

Odpowiedz

Jan M Fijor

Nie uważam książki Gwiazdowskiego za skandaliczną, dopóki nie zostanie toi udowodnione bez odwoływania się do aksjologii. Nie znam wydawnictwa, które bardziej stroniłoby od ideologii niż nasze. Takie histeryczne opinie, bez konkretnych, dowodów dowodzą jedynie kompleksów piszącego. Ja wydaję kogo zechcę i to jest moje święte prawo własności. Ukłony

Odpowiedz

xxx

laik
ale tu raczej nie chodzi o nowe produkty tylko innowacje w produkcji dóbr,postep technologiczny,postep w organizacji i zarządzaniu produkcji itp co do CAS zgadzam sie ich propozycje np podatkowe są bardzo zachowawcze na własne uszy słyszałem jak prof Gwiazdowski twierdził ,ze skutkiem likwidacji podatków dochodowych nie bedą redukcje w uks-ach bo tych ludzi przerzuci sie do vatu:)

Odpowiedz

Laik

Moja bardzo krytyczna ocena działalności CAS w ogóle nie dotyczy ich zachowawczości, ponieważ jedna sprawa, to co jest teoretycznie słuszne a inna co politycznie możliwe. Po prostu pojawiający się w mediach członkowie CAS prezentują zazwyczaj dramatyczny poziom merytoryczny, z czego wynika więcej złego niż dobrego, bo wielu "fanów" bezkrytycznie powtarza potem te same opowieści z sufitu, np.o wspaniałości archaicznego podatku obrotowym, który ma większość wad VATu a do tego jeszcze kilka własnych czy o tym, że bezrobocie to właściwie tylko kwestia kosztów pracy. Na koniec już prawdziwy lolcontent: http://wei.org.pl/blogi-wpis/run,analiza-wei,page,1,article,865.html (zaakceptowane przez dr Gwiazdowskiego, zamieszczone też na fijor.com) i legendarne lodówki w PRL-u. http://cenapieniadza.pl/2014/05/10/reductio-ad-lodowka-czesc-2-i-ostatnia/ Dla równowagi proszę przynajmniej przejrzeć raport skądinąd także liberalnej organizacji WISE. http://wise-europa.eu/2015/11/16/zatrudnienie-w-polsce-2014-praca-czasu-innowacji-2/

Odpowiedz

AS

Kolor, ilość,forma a już na pewno ciągłe zwiększanie ilości pieniądza w gospodarce nie robi gospodarkę silniejszą czy bogatszą.I tak rozumie ten przykład z lodówką podany przez R.Gwiazdowskiego.I nie ma to nic wspólnego z danym ustrojem panującym w jakimkolwiek kraju,a podawanie przez pana kuriozalnego przykład z pieniądzem opartym na jednej godzinie opieki nad dziećmi pokazuje że nie ma pan podstawowej wiedzy o tym jakie właściwości powinien posiadać pieniądz,albo robi pan sobie cyrk i chce pan osiągnąć popularność .Proszę mnie zle nie zrozumieć, po prostu cała edukacja łącznie z uniwersytetami ( U.Łódzkim też)pozbawiona konkurencji jest jednym wielkim bagnem i worem bez dan. Bezdyskusyjne muszę to jako podatnik finansować jak i pana wynagrodzenie panie Michale to pobudzanie rynku jest moim kosztem a pan jego beneficjentem.

Odpowiedz

Laik

Nie musi i nie finansuje Pan mojego wynagrodzenia ponieważ 1) nie pracuję w instytucji publicznej 2) nie jestem autorem przytoczonego wpisu z 'ceny pieniądza'. Jednocześnie wpis na blogu jest użyteczny, gdyż doskonale oddaje modus operandi dr Gwiazdowskiego, który lubuje się w takich przypowieściach, a że są błędne? Nie ma to znaczenia. Gamrot słusznie zauważa, że "Gwiazdowski odnosi się do gospodarki centralnie planowanej, w której zwiększony popyt na konkretne dobro nie prowadzi do zwiększenia jego produkcji. Produkcja w gospodarce socjalistycznej rządzi się innymi prawami niż w kapitalizmie". Zresztą o tym, że dekretowane ceny w gospodarce centralnie planowanej, to nie to samo co ceny w gospodarce kapitalistycznej albo że popyt tu i tu ma ze sobą niewiele wspólnego może Pan przeczytać w książce dr Machaja, austriaka z krwi i kości, pt. "Kapitalizm, socjalizm i prawa własności".

Odpowiedz

AS

'" Produkcja w gospodarce socjalistycznej rządzi się innymi prawami niż w kapitalizmie"--Tak,tak w czasie gdy Gwiazdowski generował popyt na lodówkę mieliśmy 100% socjalizm a w dzisiejszym czasie kiedy to opisujemy te zamierzchłe czasy mamy kapitalizm i to 100%-owy. Każdy ma swój punkt widzenia ,cały czas w okół nas jak i w nas samych zachodzą zmiany i przeobrażenia jedne na gorsze inne na lepsze... Istnieją również stałe /niezmienne, paradoksalnie jedną z głównych stałych jest ciągła zmienność.Monopol również jest stałym i niezmiennym..... złem(z wyjątkiem jednego i tylko jedynego BOGA ale to wersja dla wierzących) ;bez względu na to czy jest państwowy czy tez prywatny,oczywiście ten ostatni nie mógłby występować bez protekcji tego pierwszego lub do bardzo krótkiego momentu gdy powstanie konkurencja.Więc cytując-"Argument Keynesa dotyczy agregatowego popytu, argument Gwiazdowskiego popytu na jedno dobro (lodówkę). Różnica pomiędzy agregatowym popytem a popytem na jedno dobro wynika z mechanizmu dostosowań cenowych w gospodarce"--więc gdzie tu logika,o ile lodówka(l.p.) zamiast lodówek(l.mn)może być przejęzyczeniem (bo chyba nie podejrzewa pan R.Gwiazdowskiego że stał w jednoosobowej kolejce i to 18 dni) o tyle sugerowanie że na terenie PRL mógł ustanowić monopol na kolejki i nie mogły powstać inne i to w cale nie konkurencyjne bo za pralkami,telewizorami,odkurzaczami..itd. jest śmieszne.Mało tego w tych innych kolejkach nie stał R.G tylko Kowalski,Malinowski,Wiśniewski itp.i nie byliby to krewni R.G. Nie wierzę w to by pan R.Gwiazdowski w tamtym okresie nie miał innych urządzeń domowych za którymi nie musiał odstać,jak mawia mój ojciec w tamtym czasie nawet za papierem do d..y się stało,aczkolwiek dziwi się R.Gwiazdowskiemu bo on pierwszy nowy telewizor kolorowy kupił od górnika w kilka minut tylko za odpowiednią dopłatę gdyż ceny państwowe różniły się od cen rynkowych (oj coś pan Robert słabo pożądał tej lodówki albo zbyt uwierzył w siłę banknotów NBP lub w inną iluzję wykreowanej ceny)a lodówkę to nawet wnosili do mieszkania o ile płaciło się w twardej walucie.Rynek nie jest doskonały ale tłamszenie go nigdy nie spowoduje że całkowicie zniknie ,jak również w drugą stronę nigdy nie będzie w 100% wolny .Nie bronię pana Gwiazdowskiego wręcz przeciwnie,przypominam co sam niejednokrotnie głosi a po chwili zapomina"Rynek ma charakter podażowy" czyli sednem rynku jest wymiana towarowa bez względu na charakter,postać i cechy danego towaru a stajemy się częścią tego rynku tylko i wyłącznie w tedy gdy dokonamy na nim wymiany i to bez względu czy odbędzie się za pośrednictwem pieniądza czy też bez niego.Rynek może istnieć bez pieniądza lecz pieniądz bez rynku już nie.Chory pomysł Keynsa może mieć swoich zwolenników tylko i wyłącznie przez to że pobudzanie powstaje zawsze w sposób nierównomierny powodując niesłychany burdel w którym można ukryć rzeczywiste straty gospodarki.Co prawda nie jestem zagorzałym fanem K.Mikke ale jego pomysł na równomierne "pobudzenie"popytu przez dopisanie zera na każdym banknocie i wybicia dodatkowego zera na bilonie pokazuje prawdziwą naturę Keynsowskiej ''logiki'' .Niewłaściwe lekarstwo nie pomaga a wręcz pogarsza stan,jeżeli istotna gałąz gospodarki wyczerpała siłę do wzrostu i przez to reszta gospodarki przeżywa turbulencje to jet to zdrowy objaw powodujący wyznaczenie nowej równowagi.Jeżeli wyczerpie się pole naftowe,pokłady węgla,pokłady wody pitnej itp i zacznie podupadać handel infrastruktura itp nierozerwalnie
związana z bogactwem które bezpowrotnie odeszło to nie ma nic gorszego niż dofinansowywanie trupa i mówienie że nic się nie stało dofinansowanie linii biegnących do miejsc widm by tabor był w ruchu bo stoi bezużyteczny jest śmieszne.Włąściciele sami skierują się na obszary gdzie można zarobić ,oczywiście zwiększona konkurencja pozwoli podnieść poziom usług eliminując słabszych z gorszym taborem a najbardziej zdolnym i nie godzącym się na zbyt niską marżę na otwieranie nowych kierunków które mieli w planie lecz nie chcieli ryzykować ze względu na wygodę i komfort w postaci odpowiednich dotychczasowych profitów.Nie widzę potrzeby na inne impulsy niż naturalne wynikające wprost z danej sytuacji.Nowo wydrukowane pieniądze nie odtworzą poprzedniego stanu a tylko przez nowe ceny mogą spowodować chwilowy miraż lepszych okoliczności.Liniowa natura świata w której żyjemy powoduje że nie możemy cofnąć czasu i spróbować jeszcze raz by mieć wiarygodny materiał porównawczy'' to se ne wrati'' nawet za trylion świeżo wydrukowanych papierków.

.

Odpowiedz

Krzysztof Nowak

Trochę późno, ale tutaj jest jeszcze ciekawy i inspirowany McCloskey blog o historii innowacji . W linkowanym tekście mamy ciekawe, otwarte pytanie: co wywołało "manie innowacji" w XIXw. Wielkiej Brytanii.
http://antonhowes.tumblr.com/post/143173119024/how-innovation-accelerated-in-britain-1651-1851

Swoją droga czytam teraz ciekawą książkę dr. Dariusz Grzybka pt "Handel i pokój: geneza i ewolucja liberalnego pacyfizmu". W oczekiwaniu na McCloskey można dowiedziec sie wiele o rozwoju "mentalności kupieckiej" i jej wpływu na praktyczne życie handlowe.

Pozdrawiam.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Ależ świetny blog, dziękuję.

Odpowiedz

idared

Wszędzie można znaleźć ziarno prawdy nawet u Mao który powiedział kiedyś do zwolenników kapitalizmu "Wy macie rację a my mamy karabiny." Co za szczerość! Ale ja nie o tym tylko o prowadzeniu albo nieprowadzeniu firmy. Co to ma do rzeczy? To wygląda na jakiś zakamuflowany argument ad personam. Mises nie prowadził firmy ale jego wykłady znał niejaki Ludwig Erhard który też nie prowadził firmy ale to dzięki niemu stał się gospodarczy cud w RFN. Ale czy można stąd wysnuwać jakieś wnioski ogólne? Myślę że nie bo np. taki Lenin czy Stalin też nie prowadzili żadnej firmy. I odwrotnie taki np. Henry Ford na pewno firmę miał i co z tego skoro co roku na urodziny Adika wysyłał furherowi 50 000 USD (80 lat temu to była fortuna). A wszystkie zyski ze sprzedaży aut w Niemczech przeznaczał na NSDAP. Oglądając stawkę większą niż życie zawsze zastanawiałem się dlaczego Kloss wygląda tak elegancko w mundurze wroga a gdy w ostatnim odcinku chodzi w naszym mundurze wygląda jak Kopciuszek. Zresztą wszystkie inne mundury nie niemieckie nie mają takiego sznytu. Odpowiedź jest prosta naziolom mundury projektował sam... Hugo Boss! Zresztą właściciel firmy. Tak więc prowadzenie bądź nie prowadzenie firmy to nie jest argument. Dla zainteresowanych wiem to z francuskiego programu dokumentalnego który leciał w piątek 19.30 na stopklatce. jutro druga część. trochę zalatuje lewacko ale interesujące perełki można wyłapać np. chleb w Republice Weimarskiej za 10 mld marek :)

Odpowiedz

Locust

Przeczytałem książkę Jakuba Woźińskiego i pokuszę się o próbe syntezy jej tez z kontragrumentami Mateusza Machaja.
JW bazuje w dużej mierze na tezie Hoppego o tym, że najbardziej liberalne wewnętrznie państwa są jednocześnie najbardziej agresywne na zewnątrz. Wielka Brytania jako przykład takiego państwa pasuje jaknajbardziej, w końcu w pewnym momencie 1/4 globu była pod jej kontrolą, a jej polityka wewnętrzna była liberalna w porównaniu do innych państw. To, co Wielka Brytania doprowadziła do perfekcji to przejęty od Holendrów model finansowania państwa przez dług i obligacje państwowe, w czym pomagał Bank Anglii. Przewagą nad innymi państwami było, to że zwykle konkurenci finansowali się przez podatki, które bardziej szkodziły ich gospodarce, niż brytyjski proceder. Ponadto funt brytyjski jako waluta rezerwowa dawała im zyski z machiny inflacyjnej, a zwiększony popyt na ich obligacje pozwalał na niższe oprocentowanie od konkurencji. Zdobywając kolejne tereny i wpływy, mogli sobie pozwolić na względnie liberalną politykę wewnątrz kraju, co wpływało pozytywnie na zmianę mentalności i uwolnienie przedsiębiorczości Brytyjczyków. Imperium przejmowało kapitał od mniej liberalnych krajów i kierowało je do swoich kapitalistów, który robili z niego lepszy pożytek, co nakręcało rewolucję przemysłową. Można by o tym pomyśleć jako o imperialnych "wymuszonych oszczędnościach".

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Nikt nie przeczy temu, że Wielka Brytania była imperium. Nie zgadzam się natomiast z tezą, że WK była bogata przez to, że była imperialna i interwencjonistyczna.
Co od podatków i długu, to kwestionowałbym tę tezę. Po pierwsze, udział rządu w gospodarce generalnie nie był specjalnie wysoki w tamtym czasie - ten udział wzrósł dopiero trwale w wieku XX. Po drugie, dług bardziej uderza tak naprawdę w rozwój niż podatki, ponieważ umniejsza pulę oszczędności. Istnieją ciekawe opracowania historyczne, które pokazują, jak emisja długu przez WK zmniejszała jej wzrost gospodarczy, a nie zwiększała - szczególnie, że kierowała kapitał w mniej opłacalne przedsięwzięcia. Poza tym inne kraje też przecież korzystały z długu. Zaś sam Bank Anglii z tego co czytałem nie był bardziej inflacyjny od innych banków centralnych w tamtym czasie.
Funt brytyjski jako waluta rezerwowa to był element systemu dewizowo-złotego po pierwszej wojnie światowej. Wcześniej tego nie było.
Pisze Pan "Zdobywając kolejne tereny i wpływy, mogli sobie pozwolić na względnie liberalną politykę wewnątrz kraju" - nie widzę związku, jedno nie powoduje drugiego. Można zdobywać tereny i zwiększać wpływy i nie wprowadzać liberalnej polityki - jak wiele imperiów przez wiele lat. I odwrotnie, można nie prowadzić imperialnej polityki i prowadzić liberalną wewnątrz. Historia dostarcza mnóstwa tego typu przykładów w obie strony.
"Imperium przejmowało kapitał od mniej liberalnych krajów i kierowało je do swoich kapitalistów, który robili z niego lepszy pożytek, co nakręcało rewolucję przemysłową" - a to już jest ostro mówiąc nieprawda powtórzona z książki Jakuba Wozińskiego. Teza ahistoryczna i niedowiedziona. Kapitał finansujący rewolucję przemysłową w przeważającej większości pochodził z akumulacji wewnętrznej. Mamy na ten temat masę opracowań historycznych. Proponuję zacząć np. od Ashtona, którego recenzję autorstwa Rothbarda właśnie zamieszczono na mises.pl. Twierdzenie, że z innych krajów wysysano kapitał i dzięki temu sfinansowano rewolucję przemysłową jest po prostu fałszywe.

Odpowiedz

Locust

Co do podatków i długu to nie jestem przekonany o tym, że w kontekście wojny lepiej ją finansować z podatków niż z długu. Wydaje mi się, że podczas wojny szybciej i sprawniej można zaciągnąć dług, niż ściągać podatki. W kontekście Wielkiej Brytanii, to mieli swój dług tańszy od konkurencji, a Londyn jako centrum finansowe dawał im dobre kontakty z międzynarodową finansjerą, która uwielbiała finansować wojny.
Żeby było jasne, to wcale nie twierdzę, że do rewolucji przemysłowej by nie doszło, gdyby nie podboje dokonane przez Brytyjczyków, a tylko to, że miałaby mniejszą skalę. Jeśli prawdziwa jest teza, że Wielka Brytania prowadziła bardziej liberalną politykę wewnętrzną od innych krajów, to podbijając kolejne tereny produkcja światowa musiała się zwiększyć. Załóżmy wyimaginowaną sytuacje, gdzie mamy 2 państwa na świecie o równym obszarze, jedno z nich jest komunistyczne-A, a drugie ma wolnorynkową gospodarkę-B. Jeśli B podbije A i wykorzysta kapitał kraju A w lepszy sposób, to w dłuższym okresie wpłynie to pozytywnie na produkcję światową. Na tej samej zasadzie mogła działać Wielka Brytania.
Co do Pana wypowiedzi: "Można zdobywać tereny i zwiększać wpływy i nie wprowadzać liberalnej polityki – jak wiele imperiów przez wiele lat. I odwrotnie, można nie prowadzić imperialnej polityki i prowadzić liberalną wewnątrz." - to faktycznie, nie może być determinizmu o tym że jak państwo jest liberalne, to od razu musi być bardzo agresywne na zewnątrz. Na pewno nie musi, ale z pewnością jeśli jakieś państwo ma mieć długotrwałą dominację nad światem (teraz oczywiście USA), to musi być bardziej liberalne od innych krajów. W długim okresie o wygranej wojnie musi decydować siła gospodarki, a wiadomo jaka forma gospodarki jest najbardziej wydajna.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Finansowanie wojny - faktycznie dyskusyjny temat.
Wielka Brytania miała dług tańszy od konkurencji, ponieważ miała mocniejszą gospodarkę i większe krajowe oszczędności - tak jak dzisiaj dług tańszy ma Japonią, Niemcy, Anglia, czy USA.
"A, a drugie ma wolnorynkową gospodarkę-B. Jeśli B podbije A i wykorzysta kapitał kraju A w lepszy sposób, to w dłuższym okresie wpłynie to pozytywnie na produkcję światową. Na tej samej zasadzie mogła działać Wielka Brytania."
Mogła, ale nie działała. Wystarczy sprawdzić źródła historyczne. Finansując swoją rewolucję przemysłową, Wielka Brytania nie importowała kapitału ze swoich kolonii.

Odpowiedz

Laik

"Po drugie, dług bardziej uderza tak naprawdę w rozwój niż podatki, ponieważ umniejsza pulę oszczędności".Można coś więcej na ten temat? Przecież podatki także zmniejszają oszczędności. Bez nich przedsiębiorcy mogliby więcej oszczędzać, żeby później finansować prywatne inwestycje.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Tak, ale podatki obciążają konsumpcję i oszczędności-inwestycje, a dług publiczny bezpośrednio oszczędności-inwestycje. Keynesista się oczywiście z tym nie zgodzi i powie, że dług mobilizuje niezatrudnione czynniki produkcji.

Odpowiedz

idared

Ta ciekawostka z frontu walki GB z Dutch o panowanie na morzach. Oglądałem program dokumentalny w którym przedstawiono historię dwóch holenderskich wynalazców słynnego i powszechnie lubianego celebryty tamtych czasów Jana Adriaanszoon Leeghwater oraz skromnego i skrytego Cornelisa Corneliszoon van Uitgeest. Ten ostatni wynalazł sawmill czyli trak do obróbki drzewa napędzany wiatrem. Dzięki temu wynalazkowi w czasie gdy siłą ludzkich mięśni obrabiano drzewo na 1 statek można było obrobić drzewo na 30 okrętów i to przy minimalnym wysiłku ludzkim. Ale Jan był cwany i zazdrosny o ewentualną sławę i bogactwo dlatego jako wilk w owczej skórze "pomógł" Corneliusowi opatentować ten wynalazek. Dzięki temu zabiegowi nikt nie chciał stosować tego wynalazku bo opłaty były wysokie a ludzie nie zdołali się przekonać do tej nowości. bo kto uwierzy że można coś zrobić 30 razy szybciej i to bez wysiłku tylko trzeba najpierw zapłacić. więc Cornelius nie zrobił fortuny a gdy upłynął okres patentowy było już za późno jeśli chodzi o walkę z GB. Anglicy pierwsi zbudowali swoją flotę i roznieśli Holendrów, którzy gdyby stosowali od początku wynalazek Corneliusa, jak zapewniali historycy wypowiadających się w tym programie, pokonali by Anglików bez najmniejszych problemów. Nie pamiętam już wszystkich szczegółów tego wynalazku Corneliusa ale chodziło tam nie tylko o sam sawmill bo inni też tak kombinowali ale także o to że Cornelius zrobił coś takiego co we współczesnych wiatrakach produkujacych prąd nazywa się stabilizatorem napięcia. Chodzi o to że wiatr wieje raz silniej a raz mocniej a więc czasem daje 100 volt czasem 10 a czasem aż za dużo. podobnie przy obróbce desek potrzebna jest stała siła jednakowy nacisk z każdej strony czy cuś koło tego
(niestety nie pamiętam tych detali a w Wikipedii jest tylko ogólnie https://en.m.wikipedia.org/wiki/Cornelis_Corneliszoon_van_Uitgeest ). To kolejny kamyczek do ogródka zwolenników so called "praw autorskich," które w obecnym kształcie hamują zamiast wspierać rozwój.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Ciekawa historia. Dodam też, że są ciekawe analizy dotyczące patentów i praw autorskich dla XIX wieku w Anglii. Wynika z nich, że 3/4 wynalazców generalnie była otwarta na to, żeby wymieniać się swobodnie inwencjami.

Odpowiedz

idared

A tu jeszcze taka stronka https://en.m.wikipedia.org/wiki/List_of_Dutch_inventions_and_discoveries polecam rozdziały economics i finance

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.