KRS: 0000174572
Powrót
Filozofia polityki

Wiśniewski: Neoluddyzm, futurologia, mizantropia i rozwój

10
Jakub Bożydar Wiśniewski
Przeczytanie zajmie 5 min
Wiśniewski_Neoluddyzm-futurologia-mizantropia-i-rozwój.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Jakub Bożydar Wiśniewski
Wersja PDF

W pewnych kręgach od ponad dwustu lat propagowane jest przekonanie, jakoby rozwój technologiczny odbierał coraz większej liczbie osób możliwość wykonywania produktywnej pracy. Klasyczna metoda jego obalania polega na wskazaniu, że im więcej miejsc pracy jest automatyzowanych, tym więcej powstaje miejsc pracy wymagających kompetencji specyficznie ludzkich. Ponadto zwiększona produktywność pracy i związany z tym wzrost siły nabywczej pieniądza sprawia, że w miarę postępu technologicznego ludzkość jest w stanie pozwolić sobie na zaspokojenie coraz większej liczby potrzeb, a tym samym stwarza coraz większą liczbę sposobności do tego, żeby te potrzeby zaspokoić.

Powyższą odpowiedź można traktować jako tym bardziej przekonującą, gdy zdamy sobie sprawę, że o ile istnienie gospodarki, w której znika zjawisko rzadkości dóbr umożliwiających biologiczne przetrwanie, jest logicznie, a nawet fizycznie możliwe, o tyle istnienie gospodarki, w której znika zjawisko rzadkości wszelkiego rodzaju dóbr, jest zarówno logicznie, jak i fizycznie niemożliwe. Jest tak z tego powodu, że o ile przy wystarczająco małej populacji i wystarczającym potencjale produkcyjnym wszystkie dobra umożliwiające biologiczne przetrwanie mogą stać się dobrami wolnymi, o tyle wszystkie możliwe do wyobrażenia dobra nigdy nie mogą stać się dobrami wolnymi, gdyż faktyczna nieskończoność z definicji nie mieści się we wszechświecie charakteryzującym się skończoną energią i logiką kosztów alternatywnych.

Czasem jednak neoluddyści nie kapitulują w obliczu powyższego wyjaśnienia, twierdząc, że nie daje ono odpowiedzi na pytanie, co stanie się wtedy, kiedy maszyny wyprzedzą człowieka pod każdym albo niemal każdym względem, pozostawiając w stanie gospodarczej produktywności wyłącznie wąską grupę inżynierów, programistów i jednostek wykazujących najwyższy, niereplikowalny przez maszyny poziom kreatywności.

Udzielając preferowanej przez siebie odpowiedzi na to pytanie, neoluddyści wchodzą naturalnie w niezamierzony sojusz z technokratycznymi etatystami: dla tych pierwszych odpowiedzią jest przymusowe ograniczenie rozwoju technologicznego, a dla drugich inżynieria społeczna w ramach przymusowego systemu zasiłkowo-opiekuńczego. Trudno w zasadzie powiedzieć, która z nich jest bardziej siermiężnie represyjna i odpychająca.

Wśród odpowiedzi niesiermiężnych i nieodpychających można natomiast znaleźć m.in. rozwiązania następujące, czy też raczej, ściślej mówiąc, następujące spontanicznie wykształcające się scenariusze:

  1. Wszechstronne, wszystko umiejące maszyny stają się na tyle tanie w produkcji i powszechne, że stają się praktycznie dobrem wolnym, rozdawanym nieodpłatnie przez fundacje charytatywne. W wyniku tego większość populacji świata przechodzi na pozycje „rentierów”, oddających się wyłącznie życiu rodzinnemu i towarzyskiemu oraz swoim hobby, a utrzymywanych przez uzyskane za darmo maszyny.
  2. Osoby, których poczucie własnej godności jest nie do pogodzenia ze staniem się bezproduktywnymi rentierami, a które nie mają nic do zaproponowania w kontekście globalnej, wysoce zautomatyzowanej gospodarki, decydują się na założenie stosunkowo odizolowanych, samowystarczalnych kolonii przypominających współczesne kolonie Huterytów bądź Amiszów.
  3. Maszyny stają się na tyle zaawansowane, że są w stanie — przynajmniej w odpowiednim zakresie — modyfikować potencjał intelektualny poszczególnych jednostek. W związku z tym do programistyczno-inżyniersko-kreatywnej elity jest w stanie dołączyć każdy, a tym samym każdy jest w stanie wnosić swój unikatowy, znaczący wkład w globalny rozwój gospodarczy. Skrajną wersją tego scenariusza jest osiągnięcie punktu osobliwości technologicznej, a tym samym przekroczenie i zniesienie dychotomii pomiędzy człowiekiem a maszyną.

Poza nieustającym postępem technologicznym, powyższe rozwiązania opierają się więc odpowiednio na działalności charytatywnej, dobrowolnej segregacji i przedsiębiorczej kreatywnej destrukcji, a zatem na zjawiskach, których wspólnym źródłem jest bezwarunkowy szacunek dla wolności osobistej oraz własności prywatnej. Wychodząc więc od luddystowsko-etatystycznych pytań, dotarliśmy — co może, choć nie musi być zaskakujące — do przedsiębiorczo-libertariańskich odpowiedzi. Być może płynący z tego optymistyczny wniosek jest taki, że nawet rozważania nad antycywilizacyjnymi przesłankami są w stanie stymulować procywilizacyjne wnioski.

Widać zatem, że istnieją liczne i dobrze uzasadnione ekonomiczne powody, dla których nie należy traktować poważnie neoluddystycznych utyskiwań. Istnieją też jednak równie znaczące powody szeroko rozumianej natury humanistycznej, dla których tego rodzaju utyskiwań nie tyle nie powinno się traktować poważnie w sensie intelektualnym, co powinno się stawiać im opór w sensie moralnym.

Robotyzacja, automatyzacja i mechanizacja to procesy zmierzające ku temu, aby wszelkie działania robotyczne wykonywały roboty, wszelkie działania automatyczne wykonywały automaty, a wszelkie działania mechaniczne wykonywały mechanizmy, co umożliwi w końcu człowiekowi skupienie się wyłącznie na działaniach specyficznie ludzkich, wymagających specyficznie ludzkich umiejętności, talentów i predyspozycji. Jeśli więc, jak twierdzą neoluddyści, doprowadzenie owych procesów do ich ostatecznego zwieńczenia skaże ludzkość na permanentną bezproduktywność, to jest to jedno z najbardziej obraźliwie mizantropicznych i demoralizujących stwierdzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest to bowiem stwierdzenie, że człowiek może być produktywny wyłącznie jako ułomny substytut maszyny, nie jest natomiast w stanie być produktywny jako człowiek spełniający się w swoim człowieczeństwie.

Innymi słowy, wbrew zapewnieniom o upominanie się o produktywną rolę człowieka w procesie rozwoju gospodarczego, neoluddyści nie mają sobie równych w ubliżaniu owej roli i pomniejszaniu jej znaczenia. I już choćby z tego powodu należy przyjąć mechanizacyjne i automatyzacyjne aspekty owego procesu z całym dobrodziejstwem inwentarza — bo im szybciej będzie on postępował, tym szybciej nic, co ludzkie, nie będzie nam w końcu obce.

Podsumowując, neoluddyzm jest doktryną wysoce nieprzekonującą ze względów zarówno ekonomicznych, jak i moralnych. Nie powinno się zatem pozwolić, aby stanowił on permanentną mentalną kulę u nogi cywilizacyjnego rozwoju — a im szerzej i skuteczniej będzie się go w tej roli obnażało, tym szybciej przestanie on ów rozwój obciążać.

 

Ilustracja: karykatura, The Leader of the Luddites, 1812, Public Domain

Kategorie
Filozofia polityki Teksty

Czytaj również

Hart_Charles Dunoyer (1786-1862)

Historia myśli ekonomicznej

Hart: Charles Dunoyer (1786-1862)

Jako profesor ekonomii politycznej Dunoyer był autorem licznych prac na temat polityki, ekonomii i historii.

Livingston_Przedmowa do książki David Hume Prophet of the Counter-revolution

Filozofia polityki

Livingston: Przedmowa do książki „David Hume: Prophet of the Counter-revolution”

Przez okres stu lat książka „History of England” Hume'a była uważana za standard w tym temacie.

Novakovic_Dwie_serbskie_tradycje_wolnosci

Historia polityki

Novakovic: Dwie serbskie tradycje wolności

Mało znany jest fakt, że w swojej współczesnej historii Serbia rozwinęła dwie bardzo ważne tradycje wolnościowe. 

McMaken_Jak_przeciwnicy_secesji

Polityka współczesna

McMaken: Jak przeciwnicy secesji popierają idee kolonializmu i „oświeconego” rządu centralnego

Znani komentatorzy używają wszelkich możliwych argumentów, aby twierdzić, że secesja nie jest ani pożądana ani moralna, ani nawet możliwa do realizacji.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 10
Krzysztof

Czy szanowny Autor nie dostrzega, że podana na samym początku teza: "rozwój technologiczny odbierał coraz większej liczbie osób możliwość wykonywania produktywnej pracy." jest tylko pozornym uogólnieniem pewnych konkretnych problemów występujących w określonym czasie? Szanowny Autor w swoim eseju wykazuje właściwie jedynie nieprawdziwość dokonanego uogólnienia, pomijając całkowicie rzeczywisty problem.
Źródłowym problemem jest przecież to, że każde usprawnienie i unowocześnienie maszyn powoduje że obniża się wartość umiejętności konkretnych ludzi, wykonujących te same czynności które uległy usprawnieniu w maszynie. Te umiejętności to kapitał tych ludzi, z którego czerpali dochody. To właśnie rozumieją oni pod pojęciem "produktywnej pracy" - pracy wykonywanej przy pomocy posiadanego kapitału umiejętności. Mimo tego, że rozwój technologiczny wytworzy także nowe miejsca pracy to jednak dla tych ludzi oznacza on tyle, że zostają oni zmuszeni do konkurowania o nowe miejsca pracy jako pracownicy niewykwalifikowani, jako pracownicy pozbawieni kapitału umiejętności. By osiągnąć poprzednią wysokość dochodów będą oni musieli ponieść nakłady na budowę nowego kapitału nowych umiejętności. Zdają sobie także doskonale sprawę, że taka sytuacja będzie się ciągle powtarzać i kolejno oddziaływać na coraz to inne grupy pracowników pozbawiając ich kapitału umiejętności i spychając do roli pracowników bez kwalifikacji. A kapitał kwalifikacji jest zwykle jedynym kapitałem jaki są w stanie pracownicy zgromadzić.
Także to nie brak pracy jest głównym zarzutem lecz brak produktywnej pracy, czyli pracy z użyciem kapitału kwalifikacji. Tego zaś zarzutu szanowny Autor nie tylko że nie obala, ale nawet stara się go w ogóle nie dostrzegać.

Odpowiedz

Mat.

Prawda, poza jednym "...zmuszeni do konkurowania o nowe miejsca pracy jako pracownicy niewykwalifikowani", bo przy braku płacy minimalnej nikt im nie broni obniżyć swojego kosztu dla pracodawcy do poziomu maszyny. Jeśli mechanizacja mająca miejsce w gospodarce będzie dotyczyć tylko ich stanowiska to niewątpliwie oni pozostając na swoim stanowisku na tym stracą (chyba, że większość ludzi pracuje na takim samym stanowisku, co jest nierealne), jeśli będzie się odbywać w jak największej częsci gospodarki dosyć równomiernie, to ich sytuacja prawdopodobnie się nie pogorszy jeśli pozostaną w swoim zawodzie (z powodu ogólnego wzrostu produktywności). Za zaistnieniem równomiernej mechanizacji przemawia to, że nie ma sensu pchać dużo maszyn tam, gdzie już są, bo przyniosą tam mniejszy zysk niż gdzie indziej, z drugiej strony maszyny do jednych celów nie muszą być przydatne w innych celach, a odkrycie maszyn do jedych zastosowań nie musi się zbiegać w czasie z odkryciem maszyn do innych zastosowań.

Odpowiedz

idared

Drogi Krzysztofie. Czytałem kiedyś artykuł jak to małżeństwo poważanych stomatologów dzięki swoim koneksjom przepchnęli swoją córkę chorą na schizofrenię przez wszystkie studia i umieścili ją na intratnej posadzie w prestiżowej państwowej klinice. Ci którzy wiedzą co jest grane dają potencjalnym pacjentom dobra radę by jej unikać. Jak myślisz drogi Krzysztofie czy ona powinna pracować jako dentystka? Oczywiście nie. Ale przecież ona ma kapitał umiejętności. A co to obchodzi potencjalnych pacjentów? I to samo robi technologia z różnymi nie tyle osobami co z różnymi profesjami. Czy chciałbyś drogi Krzysztofie by w razie czego przyjechała po ciebie Dorożka Pogotowia? Czy jednak wolałbyś karetkę? Podejrzewam że wolałbyś karetkę. A co myślisz sobie o Dorożkarzach Pogotowia, przecież oni mają swój kapitał kwalifikacji i do tego żony i dzieci na utrzymaniu? Ja wiem co sobie myślisz. I powiem to głośno za ciebie: "Co mnie oni obchodzą, niech się przekwalifikują przecież to nie koniec świata, ludzie w związku z pracą zmieniają miejsce zamieszkania, zakłady pracy to i branże też mogą a ja potrzebuję jak najszybciej do szpitala bo mi wrzód pękł." Podobnie drogi Krzysztofie będziesz sobie myślał o kierowcach karetek po wynalezieniu taniej teleportacji. Gdy zostanie wynaleziona teleportacja samochodziarze wylądują tam gdzie gołebiarze i koniarze i nikomu nie będzie ich szkoda. Na pewno znasz kogoś o nazwisku Kowal albo Kowalski i wiesz co? jego przodek stracił robotę. Czy komuś jest żal? Po prostu ich zawody przestały być potrzebne jak aparaty Polaroida. Widzisz drogi Krzysztofie praca to zło, biznes to zło, wymiana handlowa to zło. Gdyby było inaczej na pewno kazałbyś wyciąć sobie obie nerki by dać pracę centrum dializy ale nie ty wolisz autarkię sam sobie robisz dializę. Autarkia jest naszym ideałem. Zdrowie jest naszym ideałem, zaspokojone potrzeby są naszym ideałem a medycyna, praca, biznes i wymiana handlowa to samo zło. Zło konieczne dlatego wolimy dobrego lekarza od konowała, uczciwego sprzedawcę od oszusta. Ale jeżeli ktoś wynajdzie tanią terapię genową po której w ogóle nie będziemy chorować tylko zdrowi umierać w wieku 120 lat, to co sobie pomyślimy o lekarzach obojętnie dobrych czy złych? A niech się przekwalifikują!

Odpowiedz

Mirek

"Skrajną wersją tego scenariusza jest osiągnięcie punktu osobliwości technologicznej, a tym samym przekroczenie i zniesienie dychotomii pomiędzy człowiekiem a maszyną"
Jeśli twierdzenie Godela jest prawdziwe, to zdaje się, że ww scenariusz jest niemożliwy do zrealizowania w naszym wszechświecie .

Odpowiedz

123

Panie Jakubie, dwa pytania odnośnie punktu nr 3, argumentacji przeciw neoluddystycznej retoryce. Czy poprzez modyfikacje potencjału intelektualnego osób przez maszyny rozumie Pan coś podobnego, jak w przypadku zwiększenia potencjału produktywnego poprzez nowe narzędzie pracy? Np. zwiększenie potencjału intelektualnego osoby poprzez nieograniczony dostęp do ogrmonych zasobów wiedzy, oraz ogromne możliwości analizowania tej wiedzy przez tą maszynę należącą do danej osoby. Drugie pytanie, Czy dopuszcza Pan teoretyczną możliwość uzyskania świadomości przez wysoce zaawansowaną maszynę? Z góry dziękuję.

Odpowiedz

kaizen w finansach

"W pewnych kręgach od ponad dwustu lat propagowane jest przekonanie, jakoby rozwój technologiczny odbierał coraz większej liczbie osób możliwość wykonywania produktywnej pracy. Klasyczna metoda jego obalania polega na wskazaniu, że im więcej miejsc pracy jest automatyzowanych, tym więcej powstaje miejsc pracy wymagających kompetencji specyficznie ludzkich"
Wystarczy popatrzeć na prawie logarytmiczny przyrost liczby ludności w ostatnich latach i odpowiedź jest całkiem prosta. Między rokiem 1927 a 2011 przyrosło 5 miliardów ludzi na świecie. Więc cały ten postęp technologiczny miał na celu zaspokojenie potrzeb coraz to większej liczby ludzi. Czyli obrazowo ( przykład nieco przejaskrawiony ale się nada) jedna szwaczka szyła bluzkę dziennie dla jednej osoby. Rewolucja technologiczna pozwoliła wprowadzić mechaniczne krosna które szyły 5 bluzek dziennie. Nadal obsługuje je jedna szwaczka jednak pięć bluzek trafia do 5 osób. Liczba pracujących się nie zwiększyła. Dyliżans był obsługiwany przez 1 osobę, a zamiana na samochód niczego nie zmieniła. Nadal musi obsługiwać go 1 osoba.
Czyli wczesna rewolucja technologiczna był ONE to ONE. Obecna rewolucja polega na ONE to ZERO.

Odpowiedz

EAM

Osobiście nadal nie widzę problemu, po pierwsze populacja na Ziemi się nadal zwiększa i w atmosferze wolnego handlu ta szwaczka będzie mogła szyć ubrania dla Chińczyków, a po drugie rewolucja techniczna nie polegała na tym, że produkowało się większą ilość tych samych dóbr, ale na tym, ze za zaoszczędzone zasoby można było wyprodukować nowe różne dobra i tak pomimo zmniejszającej się liczby ludności ta szwaczka, gdy nie będzie mogła już szyć koszulek może zostać kelnerką w restauracji i w tedy będzie produkowane większa ilość dóbr i usług dla mniejszej liczny ludzi. Możliwości dostarczania nowych dóbr nawet przez osoby nisko kwalifikowane jest nadal ogromna np. z tego co słyszałem w Norwegii, na troje dzieci w przedszkolu przypada jedna opiekunka i dzieje się tak właśnie dlatego, ze Norwegia ma mnóstwo ropy i nie muszą poświęcać tej niewykwalifikowanej pracy na wyrób jakiś prostych rzeczy, tylko mogą je sobie importować.

Odpowiedz

kaizen w finansach

Radzę przeczytać o eksperymencie na myszach Calhouna http://www.physicsoflife.pl/dict/eksperyment_calhouna.html. Zakładam , że to samo będzie dotyczyć ludzkości .Czyli ilość osób- po dojściu do punktu przesilenia będzie się zmniejszać. Pytanie oczywiście to kiedy to nastąpi. Po drugie ( to jest tylko moja hipoteza) nie będzie ani pracy, ani płacy dla ludzi nisko wykwalifikowanych w przyszłość ( 50-100 lat). Będą pracować tylko Ci co mają zawód - reszta będzie żyła z dochodu gwarantowanego. Przykład Norwegii jest dobrym przykładem tylko zapominasz jeszcze o jednej kwestii. Pomiędzy sprzedażą ropy, a przeciętnym Norwegiem jest jeszcze ichni Superfundusz emerytalny który generuje im dodatkową gotówkę. Co pokazuje, że dochód może być nie tylko z pracy, ale i z kapitału . Potwierdza to tezy L. Kelso twórcy ekonomii binarnej
"...nie muszą poświęcać tej niewykwalifikowanej pracy na wyrób jakiś prostych rzeczy, tylko mogą je sobie importować" <- zgadza się tylko zamiast przechodzić do innych zawodów, nie podejmują żadnej pracy co tylko zaczyna potwierdzać moją tezę ( wystarczy spojrzeć na dane dotyczące bezrobocia w Norwegii) .

Odpowiedz

Laik

Przykład nie tyle przejaskrawiony, co nieprawdziwy. Technologia w ostatnich 140 latach stworzyła więcej miejsc pracy niż "zniszczyła". Porównaj chociażby aktywność zawodową we wspomnianych latach 1927 i 2011. https://www.theguardian.com/business/2015/aug/17/technology-created-more-jobs-than-destroyed-140-years-data-census

Odpowiedz

Tomasz Waszczyk

Ciekawy artykuł, dziękuję. Kim są "technokratyczni etatyści"?

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.