KRS: 0000174572
Powrót
Handel zagraniczny

Azihari, Rouanet: Koniec z „umowami handlowymi”. Czas na prawdziwy wolny handel

2
Louis Rouanet Fergane Azihari
Przeczytanie zajmie 7 min
Barbon_O-dobrach-handlowych.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Ferghane Azihari, Louis Rouanet
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Przemysław Rapka
Wersja PDF

Przekonanie, że wolnorynkowcy na przestrzeni wieków byli zwolennikami umów o wolnym handlu zawieranych między rządami, jest błędne. Paradoksalnie prawdziwe jest twierdzenie przeciwne. Co ciekawe, wielu zwolenników laissez-faire wpadało w pułapki rządów, popierając „umowy handlowe”. Jednakże, jak stwierdził Vilfredo Pareto w artykule „Traités de commerce of the Nouveau Dictionnaire d’Economie Politique” (1901):

Jeśli akceptujemy wolny handel, to nie ma powodu zawierania umów o wolnym handlu. Nie ma potrzeby ich podpisywania, skoro to, co mają regulować, już nie istnieje, ponieważ narody pozwalają na dowolne sprowadzanie i wywożenie towarów przez granice. Tak brzmiała doktryna J. B. Saya i francuskiej szkoły ekonomii aż do czasu Miechel Chevaliera. Dokładnie to podejście niedawno zaadoptował Léon Say. To była również doktryna szkoły angielskiej aż do czasu Cobdena. Cobden, poprzez wzięcie odpowiedzialności za traktat między Francją i Anglią z 1860 roku, przybliżył powrót odrażającej polityki umów wzajemności i był blisko zapomnienia o doktrynie ekonomii politycznej, której był, w pierwszej części swego życia, nieprzejednanym obrońcą.[1]

W 1859 roku francuski liberalny ekonomista Michel Chevalier spotkał się z Richardem Cobdenem, aby zaproponować umowę handlową pomiędzy Francją i Anglią. Z pewnością ten traktat z 1860 roku był tymczasowym zwycięstwem zwolenników wolnego handlu. Jednak mało kto wie, że początkowo Cobden, zgodnie z doktryną wolnego handlu, odmówił negocjacji lub podpisania jakiejkolwiek „umowy handlowej”. Argumentował, że wolny handel powinien być jednostronny, czyli że powinien być oparty nie na umowach, ale na absolutnej wolności handlu międzynarodowego, niezależnie od tego, skąd pochodzą towary.

Chevalierowi udało się w końcu przekonać Cobdena. Jednak Cobden był zdziwiony utrzymywaniem negocjacji w tajemnicy i, co wyraził w liście do lorda Palmerstona, przypisał to „tchórzostwu” francuskiego rządu[2]. Podobnie dzisiaj brak przejrzystości negocjacji umów handlowych jest problematyczny i często ciężko jest się domyślić, co będzie w umowie handlowej zawarte.

Także obecnie istnieje wiele takich umów. Można wymienić chociażby Układ Ogólny w sprawie Taryf Celnych i Handlu (General Agreement on Tariffs and Trade — GATT), Układ Ogólny w sprawie Handlu Usługami (the General Agreement on Trade in Service — GATS), Porozumienie w sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej (the Agreement on Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights — TRIPS) czy regionalne umowy, jak Północnoamerykański Pakt Wolnego Handlu (North American Free Trade Agreement — NAFTA) czy Europejski Obszar Gospodarczy (European Economic Area — EEA).

Dlaczego jednak protekcjonistyczne rządy, które poświęcają tyle czasu na ograniczanie swoich rynków poprzez nadawanie przywilejów monopolistycznych i innych w skali krajowej, miałyby otworzyć rynki w skali międzynarodowej? Sam fakt, że rządy negocjują w imieniu wolnego handlu powinien być podejrzany dla każdego libertarianina czy zwolennika wolnego handlu.

Międzyrządowa umowa umacnia władzę rządu

Murray Rothbard sprzeciwiał się NAFTA i wykazał, że ta orwellowska umowa „o wolnym handlu” w rzeczywistości oznaczała kartelizację i umocnienie władzy rządów nad gospodarką. Kilka wskazówek prowadzi nas do wniosku, że za umowami handlowymi często kryją się protekcjonistyczne motywy, bo „prawdziwy wolny handel”, jak powiedział Rothbard, „nie potrzebuje umowy”.

Pierwsza wskazówka to międzyrządowy i odgórny charakter tych umów. Umowa między rządami to nic innego, jak proces wspólnego wykorzystywania swej władzy przez rządy, aby osiągnąć to, czego nie są w stanie osiągnąć osobno. Państwa narodowe są podmiotami, które rzadko rezygnują z władzy. Kiedy umowy są finalizowane, ich władza umacnia się, nie osłabia. Tymczasem wolny handel potrzebuje czegoś przeciwnego, czyli osłabienia władzy regulacyjnej rządu.

Wolny handel nie potrzebuje też współpracy rządów. Wręcz przeciwnie, wolny handel musi być jednostronnie wolny. Podobnie jak wolność słowa nie potrzebuje współpracy międzynarodowej, tak samo wolność handlu z osobami innej narodowości nie potrzebuje ingerencji rządów i traktatów. Również nasz rząd nie powinien okradać swojego narodu za pomocą korporacjonistycznych i protekcjonistycznych środków tylko dlatego, że robią tak inne rządy. Każdy, kto wierzy w wolny handel, nie obawia się braku regulacji. Prosty fakt, że biurokraci i politycy nie rozważają globalnej gospodarki bez ram prawnych ustalanych w formie umów między rządami, wystarcza, by pokazać brak zaufania do wolności osobistej. Jest to kolejnym dowodem, że te umowy są zawierane z merkantylistycznych pobudek, nie w celu umożliwienia prawdziwie wolnej wymiany.

Rozszerzanie władzy regulacyjnej poza własne granice

Drugą wskazówką jest zażarty konflikt między rządami o treść tych umów charakteryzujących się skomplikowanym technicznym żargonem. Historia pokazuje, że osobiste interesy wielu stron prowadzą do impasu. Porażka Rundy z Dohy jest przyczyną powstania wielu umów i regionalnych inicjatyw. Spory między rządami wynikają z chęci niektórych z nich do narzucania swoich norm producentom w innych krajach za pomocą harmonizacji procesów międzynarodowych. To jest całkowite przeciwieństwo wolnego handlu. Jak pokazuje teoria ekonomii, handel i podział pracy nie opierają się na równości i harmonizacji, ale na różnicach i nierównościach. Co więcej, całun tajemnicy oraz techniczny język umowy faworyzują merkantylizm i protekcjonizm, do tego stopnia, że techniczne regulacje wspierają tych producentów, którzy mają koneksje polityczne.

Partnerstwo Transpacyficzne (Trans Pacific Partnership — TPP) jest dobrym przykładem tej równowagi sił. Na początku była to umowa między czterema państwami (Brunei, Nową Zelandii, Singapurem i Chile), które próbowały oprzeć się wpływom handlowym innych państw, szczególnie Chin. Wtedy Stany Zjednoczone wkroczyły i przekonały więcej krajów (Australię, Malezję, Peru, Wietnam, Kanadę, Meksyk i Japonię), aby dołączyły do negocjacji. Zwróćmy również uwagę, że większość krajów zaproszonych do negocjacji było już związanych umowami ze Stanami Zjednoczonymi. Chiny pozostają wyłączone z całego procesu. To dążenie rządu do regulacyjnej hegemonii jest w oczywisty sposób przeciwieństwem wolnego handlu. W rzeczywistości wolny handel polega na tym, by umożliwić konsumentom w spokoju wybrać produkt, nie na ograniczeniu jego zakresu wyboru za pomocą biurokratycznego przymusu.

Konsolidacja monopoli

Trzecią wskazówką jest wigor, z jakim rządy próbowały przez kilka dekad narzucić w skali globalnej ograniczające działalność ramy prawne dla tak zwanych „intelektualnych praw własności”. Pierwsze inicjatywy podjęto w 1883 i 1886 roku, zawierając Konwencję Paryską o Ochronie Własności Przemysłowej (Paris Convention for the Protection of Industrial Property) i Konwencji Berneńskiej o Ochronie Dzieł Literackich i Artystycznych (Bern Convention for the Protection of Literary and Artistic Works). Poprawiane kilkukrotnie w XX wieku, konwencje te obejmują odpowiednio 176 i 168 państw. Te konwencje są obecnie pod patronatem Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (World Intelectual Property Organization — WIPO), międzynarodowego urzędu który dołączył do ONZ w 1974 roku. Punktem zwrotnym był 1994 rok, gdy podpisano Porozumienie w sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej (TRIPS), administrowane przez Światową Organizację Handlu (World Trade Organisation — WTO). Obecnie jest istotną częścią systemu regulowania międzynarodowego handlu i korzysta z mechanizmu nakładania sankcji przez WTO.

W 2012 roku przeszliśmy przez nową próbę ograniczenia naszej wolności w tworzeniu i dzieleniu się intelektualnymi dziełami, którą rządy podjęły, próbując przepchnąć Umowę handlową dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi (Anti-Counterfeiting Trade Agreement — ACTA). Jeśli spojrzymy na mandaty negocjacyjne tych umów handlowych, to zauważymy, że wszystkie zawierają rozdział o egzekwowaniu „intelektualnych praw własności”. Własność intelektualna znalazła się w centrum zainteresowania gospodarki międzynarodowej. To jednak nie powinno przysłaniać jej bezzasadności.

Jak zauważył Vilfredo Pareto: „Z punktu widzenia protekcjonistów umowy handlowe są [...] kluczowe dla gospodarczej przyszłości kraju”. To, co widać z każdą kolejną zawartą „umową handlową” to osłabienie taryf celnych, ale to czego nie widać to podstępne stawianie i harmonizacja kolejnych barier niecłowych, ograniczających wolną przedsiębiorczość i tworzących monopole w skali międzynarodowej kosztem konsumentów. Nadszedł czas na prawdziwy wolny handel.

 

[1] W języku francuskim ten fragment brzmi:

Si l’on admet le libre-échange, les traités de commerce n’ont aucune raison d’exister comme but. Il n’y en a pas besoin, puisque la matière qu’ils devraient régler n’existe plus, chaque peuple laissant librement, à ses frontières, entrer et sortir toute marchandise. C’est la doctrine de J.B. Say et de toute l’école économique Française jusqu’à Michel Chevalier; c’est celle qu’a reprise récemment M. Léon Say. C’était également la doctrine de l’école économique anglaise jusqu’à Cobden. Cobden, en prenant la responsabilité du traité de 1860 entre la France et l’Angleterre, s’est rapproché de faire revivre la détestable politique des traités de réciprocité et d’oublier les doctrines de l’économie politiques dont il avait été dans la première partie de sa vie le défenseur intransigeant.

Nouveau Dictionnaire d’économie politique pod red. Léon Say, Guillaumin, Paryż 1900, s. 1047).

[2] Gustave de Molinari, Michel Chevalier, ‘Sa Vie et Ces Travaux’, Journal de Economistes (4), n. 25, 1880, s. 30-39.

Kategorie
Handel zagraniczny Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Jasiński_Braki-żywności-to-bardziej-pokłosie-interwencjonizmu-a-nie-wojny.jpg

Interwencjonizm

Jasiński: Braki żywności to bardziej pokłosie interwencjonizmu niż wojny

Czas najwyższy na liberalizację rolnictwa.

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.

Davies_Gruntowne przemyślenia na temat handlu

Handel zagraniczny

Davies: Gruntowne przemyślenia na temat handlu

Charakterystyczną cechą obecnej debaty jest sposób, w jaki pozornie nieistotne argumenty dotyczące polityki handlowej prowadzą do ogromnych nieporozumień między ludźmi.

Tan_Upadające Tygrysy - wyzwania stojące przed ASEAN

Handel zagraniczny

Tan: Upadające Tygrysy - wyzwania stojące przed ASEAN

Pomiędzy krajami ASEAN zaistniały pewne rozbieżności ekonomiczne.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 2
Tomasz Kłosiński

Jednak należy pamiętać, że:

jednostronny wolny handel > multi-lateralne (najlepiej globalne) umowy o wolnym handlu > bilateralne umowy > brak wolnego handlu

W dzisiejszym świecie (z powodu własności intelektualnej, patentów, regulacji przemysłu, subsydiowania rolnictwa i innych etatystycznych maszynerii), multi-lateralne umowy o wolnym handlu są znacznie bardziej realne niż jednostronny wolny handel. Dopóki nie zlikwiduje się wszystkich technicznych wewnętrznych przeszkód (np. regulacji i praw własności intelektualnej) do wprowadzenia jednostronnego wolnego handlu, realny wybór istnieje wyłącznie między umowami o wolnym handlu a brakiem wolnego handlu. Umowy wolno handlowe łatwiej też społeczeństwu "sprzedać" niż jednostronny wolny handel. Żyjemy w określonej rzeczywistości społecznej - i choć nadrzędnym celem powinien być nacisk na fundamentalną zmianę jej struktury, o tyle nie należy wylewać dziecka razem z kąpielą. Dopóki warunki nie będą sprzyjały temu, żeby wprowadzić jednostronny wolny handel, dopóty powinniśmy wspierać globalne umowy wolnohandlowe jako mniejsze zło względem alternatywy (braku wolnego handlu). Łatwiej zresztą jest przejść z globalnej umowy wolnohandlowej do jednostronnego wolnego handlu, niż z braku wolnego handlu w ogóle do jednostronnego wolnego handlu.

Odpowiedz

Adam Łącki

Autor chce żyć w świecie idealnym, a nie realnym. Rzeczywistość jest jednak tak, iż nie innej możliwości, aby w miarę swobodnie sprzedawać swoje towary do innych państw niż podpisywać z nimi stosowne umowy. To na skutek umów handlowych państwa z mocno protekcjonistycznych zaczęły t stopniowo otwierać, co widać w spadkach średnich poziomów ceł oraz wzroście wymiany międzynarodowej.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.