Tłumaczenie: Stanisław Wójtowicz
Artykuł niniejszy jest fragmentem trzeciego rozdziału książki Philipa Bagusa Era Mileia, która zostanie opublikowana przez Instytut Misesa.
Jednym z powodów triumfu Mileia był gniew Argentyńczyków. Nie był to ślepy i irracjonalny gniew, ale w pełni świadomy. Gniew, że ich kraj pogrąża się coraz bardziej w ubóstwie i nędzy. Przed wyborem Mileia kraj znajdował się na skraju upadku. Według danych Banku Światowego we wrześniu 2023 roku 40,1 procent Argentyńczyków żyło w ubóstwie, a 9,1 procent w skrajnym ubóstwie. Inflacja przyspieszyła w ciągu 2023 roku, by w październiku osiągnąć poziom 143 procent. Aby zapewnić sobie reelekcję i kupić głosy, rząd Argentyny zwiększył podstawową podaż pieniądza do 13 procent produktu krajowego brutto (PKB). W ciągu roku sześciokrotnie zwiększył bazę monetarną. Kraj pogrążył się w hiperinflacji. W grudniu 2023 roku, gdy Milei obejmował urząd, ceny wzrosły o 25,5 procent w porównaniu z poprzednim miesiącem. W ujęciu rocznym daje to inflację wielkości 211 procent.
Argentyńczycy próbowali wszystkiego. Wybierali peronistów na prezydenta i polityków z Unión Civica Radical. Dali nawet szansę Juntos por el Cambio – nowej partii Mauricio Macriego. Ale rezultat był zawsze taki sam: korupcja, nepotyzm, inflacja i zubożenie. Nie chcieli więc wracać do starych metod, ale postanowili spróbować czegoś zupełnie nowego. Taką nowość oferował jedynie Javier Milei.
Historia bolączek Argentyńczyków jest długa i rozciąga się na dziesięciolecia. Pod koniec XIX wieku Argentyna była jednym z najbogatszych krajów na świecie. Uchwalenie w 1853 roku konstytucji opartej na zasadach klasycznego liberalizmu zaowocowało wzrostem, który gwałtowanie przyśpieszył od 1860 roku. W konsekwencji nastąpił okres zwany argentyńską belle époque. Argentyna należała w tamtym czasie – wraz ze Stanami Zjednoczonymi, Kanadą, Wielką Brytanią i Australią – do najbogatszych krajów świata. Pod koniec XIX wieku była bogatsza pod względem dochodu na jednego mieszkańca niż wszystkie kraje europejskie – z wyjątkiem Wielkiej Brytanii[1]. O zamożności kraju w tym okresie może świadczyć zarówno fakt, że był to jeden z najpopularniejszych kierunków imigracyjnych, jak i francuskie przysłowie Il est riche comme un Argentin (jest bogaty jak Argentyńczyk).
W 2018 Maddison Historical Statistics Argentyna pojawia się na pierwszym miejscu w roku 1896, wyprzedzając Stany Zjednoczone, Belgię, Australię i Wielką Brytanię. W 1910 roku produkt krajowy brutto Argentyny stanowił połowę PKB Ameryki Łacińskiej. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej Argentyna była jednym z najbogatszych krajów na świecie pod względem dochodu na jednego mieszkańca, wyprzedzając Niemcy i Francję. Argentyńskie płace były wyższe niż w Europie. Na początku I wojny światowej była też gigantem w handlu zagranicznym. Eksportowano przede wszystkim produkty rolne, importowano zaś przemysłowe. Suma eksportu i importu wynosiła ponad 100 procent PKB. W ostatnich dziesięcioleciach suma ta wynosiła zaledwie 20-30 procent.
Do lat dwudziestych XX wieku Argentyna wciąż znajdowała się na szczycie listy najbogatszych krajów. Jeszcze w 1962 roku wyprzedzała pod względem dochodu na jednego mieszkańca takie kraje jak Austria, Włochy, Japonia i Hiszpania. Dziś jednak przeciętny mieszkaniec Argentyny zarabia tylko 40 procent tego, co przeciętny mieszkaniec 12 głównych krajów europejskich. Oznacza to postępujący, względny spadek o 60 procent.
Statystyki należy traktować z rezerwą, zwłaszcza jeśli chodzi o dane sprzed wielu lat. Niemniej jednak trend jest wyraźny. W latach trzydziestych XX wieku, wraz z Wielkim Kryzysem, rozpoczął się upadek Argentyny. Zaczęło się od spowolnienia gospodarczego. Jako kraj, którego gospodarka opierała się silnie na handlu, Argentyna została poważnie dotknięta załamaniem światowej wymiany handlowej i wzrostem protekcjonizmu. Pod koniec lat dwudziestych zaczęto tam wprowadzać model państwa opiekuńczego[2]. W 1930 roku wojskowi dokonali faszystowskiego zamachu stanu. Za cel obrano samowystarczalność kraju. Politycy próbują zastąpić import poprzez subsydiowanie własnego przemysłu kosztem rolnictwa. Wydatki rządowe gwałtownie rosną. W 1935 roku powstaje Argentyński Bank Centralny, a standard złota zostaje zniesiony w celu przeciwdziałania aprecjacji peso, spowodowanej napływem kapitału z Europy i promowania eksportu. W 1943 roku dochodzi do kolejnego zamachu stanu. Uczestniczy w nim młody wojskowy Juan Domingo Perón, który zostaje ministrem pracy i wdraża kolektywistyczny program. W następnych wyborach w 1946 roku Argentyńczycy zdecydowaną większością głosów wybierają Peróna na prezydenta.
W 1939 roku Perón został wysłany do Włoch. Stamtąd pisze do domu o swoich doświadczeniach w faszystowskich Włoszech. Chwali porządek, dyscyplinę, patriotyzm i etykę pracy, które obserwuje pod rządami Mussoliniego. W przekonaniu Mussoliniego istotę faszyzmu najlepiej oddaje słynne hasło: „Wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. Różnicę między faszyzmem a liberalizmem wykłada on w następujący sposób:
Liberalizm zaprzecza państwu w interesie jednostki; faszyzm ponownie afirmuje państwo jako prawdziwą istotę jednostki (...). Dla faszysty wszystko znajduje się w obrębie państwa i nic, co ludzkie lub duchowe, nie istnieje – ani nie ma żadnej wartości – poza państwem. W tym sensie faszyzm jest totalitarny, a państwo faszystowskie, jako synteza i jedność wszystkich wartości, interpretuje, rozwija i dominuje nad całym życiem ludzi.
Dla Peróna Mussolini był wielkim mężem stanu i wzorem godnym naśladowania. Doceniał on również kolektywizm Hitlera i podziwiał wartości moralne narodowego socjalizmu[3].
Trzy podstawowe zasady peronizmu to suwerenność polityczna, niezależność gospodarcza i sprawiedliwość społeczna. Innymi słowy: nacjonalizm, autarkia i redystrybucja. W tym ujęciu państwo jest społecznym wyrównywaczem, który – wspierany przez związki zawodowe i ruchy społeczne – standaryzuje działania zbiorowe.
Peronizm to populistyczna ideologia, której wpływy można odnaleźć we wszystkich działających obecnie tradycyjnych argentyńskich partiach. Perón chciał zastąpić kapitalizm, zbudowany na fundamencie klasycznoliberalnej konstytucji Juana Bautisty Alberdiego (1810-1884) i José Benjamína Gorostiagi (1823-1891) z 1853 roku, który zapewnił gwałtowny wzrost Argentyny, redystrybuującą bogactwo gospodarką socjalistyczną. Już jako minister pracy Perón korzystał z typowych socjalistycznych recept. Wprowadził płatne urlopy, państwowy system emerytalny i płace minimalne. Jego politycznym sprzymierzeńcem był hojnie wspierany przez państwo ruch związkowy. Perón rozszerzał pomoc państwa dla ubogich i budował państwowe szkoły i szpitale. Za jego rządów prywatna inicjatywa była coraz bardziej wypierana przez działania państwa. Fundacja Evy Perón – kochanej przez masy drugiej żony Peróna – uzupełniała pomoc świadczoną przez państwo opiekuńcze. Fundacja była finansowana z podatków i „dobrowolnych” składek płaconych przez współpracujące z reżimem firmy, które w zamian otrzymywały rządowe kontrakty i dotacje. Z biegiem czasu Perón nacjonalizował kolejne firmy i pogłębiał sojusz ze związkami zawodowymi. Rynek pracy stawał się coraz bardziej zamknięty, a regulacje podważały własność prywatną. Szerzył się nepotyzm, korupcja i klientelizm. Wprowadzono państwowe ubezpieczenia zdrowotne, które miały uzupełniać powinności państwa opiekuńczego. Koncepcja sprawiedliwości społecznej spowodowała, że Argentyna zeszła ze ścieżki sukcesu i zmierzała ku katastrofie. Nic więc dziwnego, że Milei tak wytrwale krytykuje tę koncepcję.
Juan Perón decydował o losach Argentyny przez trzy dekady. Podczas jego pierwszej kadencji doszło do niepokojów społecznych. W 1955 roku wojsko przeprowadziło zamach stanu, a partia peronistów została zdelegalizowana. W 1966 roku nastąpił kolejny zamach stanu i dyktatura wojskowa trwała do 1973 roku, kiedy Perón powrócił z wygnania i pozostał prezydentem aż do śmierci w 1974 roku. Jego następczynią została jego trzecia żona, Isabel Perón. W latach 1976-1983 rządy sprawowała kolejna dyktatura wojskowa. W latach siedemdziesiątych w Argentynie panują warunki przypominające wojnę domową. Grupy marksistowskie przeprowadzają ataki oraz porwania i podkładają bomby, a wojskowy rząd likwiduje członków opozycji.
Demokracja powraca wraz z prezydentem Ráulem Alfonsínem, który rządził w latach 1983-1989. Alfonsín był lewicowcem i pod względem poglądów przypominał współczesnych mu prezydenta Francji François Mitterranda i premiera Hiszpanii Felipe Gonzáleza. Już w 1985 roku 50 procent środków produkcji znalazło się w rękach państwa. Konsekwencje są katastrofalne. Ciągle zdarzają się przerwy w dostawie prądu. Telefon jest luksusem. Rządy Alfonsína zakończyły się katastrofą gospodarczą w 1989 roku, z hiperinflacją na poziomie 648 procent. To właśnie ten epizod zmotywował Mileia do porzucenia piłki nożnej i studiowania ekonomii w pełnym wymiarze[4].
Pod rządami Carlosa Menema w latach 1989-1999 przeprowadzono neoliberalne reformy[5]. Menem należał do partii peronistycznej, ale wywodził się z jej centroprawicowego skrzydła. Jego reformy ustabilizowały i zmodernizowały kraj. Były to pierwsze gruntowne reformy wolnorynkowe, odkąd kraj odwrócił się od klasycznego liberalizmu. Zreformowano rynek pracy, zderegulowano gospodarkę i sprywatyzowano przedsiębiorstwa państwowe. Prywatyzacja państwowej telewizji zwiększyła wolność słowa. Niestety państwowe przedsiębiorstwa były przekazywane powiązanym z państwem przedsiębiorcom. Nepotyzm trwa nadal.
W 1992 roku udało się zatrzymać inflację i powołać radę walutową. W latach 1946-1991 średnia inflacja wynosiła 225 procent. Argentyńczycy doświadczyli dwóch hiperinflacji. Teraz wprowadzono stały kurs wymiany: Argentyńczycy mogą wymienić jedno peso za jednego dolara. Bank centralny może emitować nowe peso tylko w zamian za dolary.
Lata dziewięćdziesiąte XX wieku to dobry okres dla Argentyny. Roczny wzrost gospodarczy wynosił wtedy 7,5 procent. Ubóstwo znacząco się zmniejszyło. Wprowadzenie wymienialności zapobiegało finansowaniu wydatków rządowych przez inflację. Ale główny problem nie został rozwiązany. Menem nie zmniejszył horrendalnych wydatków rządowych. Zależna od państwa klientela nadal czerpała profity kosztem społeczeństwa. Wydatki rządowe wzrosły z 703 milionów dolarów w 1995 roku do 3,285 miliarda dolarów w 1999 roku.
Początkowo wpływy z prywatyzacji zastąpiły dochody z prasy drukarskiej. VAT również zostaje zwiększony. Deficyt jest pokrywany także dzięki pożyczkom z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Jest to korzystne dla polityków i rodzin powiązanych z rządem. Każda pożyczka z MFW wymaga zaangażowania firmy konsultingowej. Miliony zarabia się na prowizjach za wnioski kredytowe. Konsultanci, dotacje, przywileje, nepotyzm i kumoterstwo trwają w najlepsze. Argentyńskie długi gwałtownie rosną.
W 1999 roku, pomimo dużej popularności, Menem musi ustąpić, prawo ogranicza bowiem prezydenturę do dwóch kadencji. W 1999 roku wybory prezydenckie wygrywa centrolewicowy Fernando de la Rúa, pokonując centroprawicowego Eduarda Duhaldego. Duhalde był wiceprezydentem Menema, później został gubernatorem Buenos Aires. Tam wprowadził program społeczny manzaneras, w ramach którego wolontariuszki otrzymywały dostawy żywności, które były następnie dystrybuowane według ich uznania w ich sąsiedztwie, tworząc w ten sposób zależności polityczne. Manzaneras przydadzą się Duhalde później. W 2001 roku MFW zakręca kurek z kredytami. Argentyńska zabawa dobiegła końca. Kryzys deficytu staje się kryzysem zadłużenia. Bank centralny sprzedaje swoje rezerwy. Następuje ucieczka kapitału. Dochodzi do runów na banki i konieczne jest wprowadzenie ograniczeń, m.in. dotyczących wypłat z sald dolarowych. Wymienialność zawiodła. W drugiej połowie grudnia 2001 roku wybuchają poważne zamieszki. Atakowane są supermarkety. W środku zamieszek: manzaneras. Ginie 39 osób, a 500 zostaje rannych. De la Rúa ucieka helikopterem ze swej oficjalnej rezydencji Casa Rosada. Obraz ten wrył się w zbiorową pamięć Argentyńczyków. Dwadzieścia dni po zniesieniu wymienialności peso na dolary de la Rúa podaje się do dymisji.
W bardzo krótkim czasie pojawia się kilku tymczasowych prezydentów. Adolfo Rodriguez Saá sprawuje urząd przez zaledwie tydzień i ogłasza, że Argentyna nie będzie spłacać międzynarodowych pożyczek. Po rozwiązaniu problemu zadłużenia poprzez decyzje o niewywiązaniu się z należności Duhalde zgadza się przejąć prezydenturę w styczniu 2002 roku. Dewaluuje peso o 300 procent.
Menema, który od tego czasu poróżnił się z Duhaldem, może startować w kolejnych wyborach. Wyjątkowo dopuszczono też kandydaturę dwóch członków partii peronistycznej. Duhalde sprzymierza się z nieznanym wcześniej Néstorem Kirchnerem, który pierwotnie wywodził się z centroprawicowego skrzydła peronistów. Duhalde wysuwa Néstora Kirchnera jako kandydata w wyborach. Ma nadzieję, że będzie w stanie kontrolować Kirchnera z tylnego siedzenia. W pierwszej turze Menem otrzymuje więcej głosów (25 procent) niż Kirchner (22 procent), ale decyduje się nie startować w drugiej turze, ponieważ zakłada, że pozostali wyborcy w drugiej turze będą głosować głównie na Kirchnera.
W ten sposób Néstor Kirchner dochodzi do władzy w 2003 roku. Aby odciąć się od wpływów Duhaldego, dokonuje zwrotu w lewo. Kirchner rozmontowuje neoliberalizm Menema. Zwiększa płacę minimalną, emerytury i opiekę społeczną. Wprowadza kontrolę cen. Idzie w kierunku socjalizmu latynoamerykańskiego i modelu Wenezueli, Brazylii i Kuby, kierunku Forum São Paulo.
Polityka współczesna
Faworyzowanie stronników politycznych i korupcja przybierają na sile. Zakres redystrybucji się zwiększa. Ze względu na niespłacanie długu i boom cen towarów, zwłaszcza ceny hitu eksportowego Argentyny – soi, jest większe pole manewru. W 2003 roku cena soi wynosiła 200 dolarów za tonę, w 2008 roku już 600 dolarów, a w 2012 roku – 650 dolarów. Za rządów Mauricio Macriego (2015-2019) spadnie z powrotem do 300 dolarów.
Kirchner przejada kapitał wypracowany w okresie rządów Menema. Niemniej jednak musi również szukać dodatkowych pożyczek i zwrócić się w stronę polityki inflacyjnej. Wie, że kryzys gospodarczy jest nieunikniony. Woli nie sprawować urzędu, gdy kryzys nadejdzie, i postanawia nie kandydować ponownie. Ale jego żona – Cristina Fernández de Kirchner – nie obawia się nadchodzącego kryzysu i decyduje się wziąć udział w wyborach prezydenckich. Jej kadencja to kontynuacja populistycznego peronizmu, wzbogaconego o wpływy radykalnej lewicy. Ogłoszenie w 2008 roku 50-procentowego podatku od eksportu soi i pszenicy prowadzi do niepokojów społecznych. W 2012 roku rząd nacjonalizuje spółkę naftową YPF. W okresie rządów Kirchnerów w latach 2003-2015 liczba urzędników państwowych wzrosła o 1,5 miliona. Następuję ideologiczny skręt w kierunku wokeizmu. Małżeństwa osób tej samej płci zostają zalegalizowana, a ideologia gender jest dotowana. Jednocześnie podważa się wolność prasy. Korupcja i Kirchner dla wielu Argentyńczyków stają się synonimami.
Po dwóch kadencjach Cristiny Kirchner i ogromnym zubożeniu kraju ludzie domagają się zmian. Kirchner wystawia do wyborów prezydenckich Daniela Scioliego, który przegrywa w 2015 roku z Mauricio Macrim. Macri budzi wielkie nadzieje na zmianę, ale okazuje się tchórzem, a jego prezydentura – klapą. Macri wierzył, że uda mu się wyjść z deficytu budżetowego bez cięć wydatków rządowych. Zamiast je ograniczać, zwiększa dług zagraniczny Argentyny wobec MFW o 50 miliardów dolarów. Prywatyzacje nie dochodzą do skutku. Jego administracja nie spowalnia też rozwoju ideologii woke. Jego stopniowe reformy nie przynoszą efektów. Protesty wybuchają często.
Chociaż Cristina Kirchner może ponownie kandydować w 2019 roku, startuje jedynie jako kandydatka na wiceprezydenta. Wysyła Alberto Fernándeza, którego planuje kontrolować zza kulis. Robi tak w przekonaniu, że jej negatywny elektorat jest zbyt liczny. Nienawidzi on Kirchner nawet bardziej niż Macriego, ale mogą zagłosować na Alberto Fernándeza. Plan się udaje i w 2019 roku Fernández dochodzi do władzy.
Fernández chce rozszerzyć „prawa kobiet” dzięki nowej ustawie aborcyjnej i pakietom pomocowym dla ubogich. W 2019 roku inflacja wyniosła już 50 procent. Potem nadchodzi pandemia, z surowym lockdownem, masowymi bankructwami i nieproporcjonalnie wysoką liczbą zgonów spowodowanych koronawirusem (150 000)[6]. Fernández nie chce być kontrolowany przez Kirchner. Rząd jest niestabilny. Jedyną osobą, która ma w nim dobrą prasę, jest minister gospodarki Sergio Massa, centrysta i wewnątrzpartyjny przeciwnik Cristiny Kirchner.
Przed wyborami prezydenckimi w 2023 roku (w których zwyciężył Milei) gniew i wściekłość na kirchneryzm są w społeczeństwie ogromne. Kraj jest wykończony. Ani Kirchner, ani Férnandez nie mają szans na sukces w wyborach. W ostatniej chwili Kirchner decyduje się poprzeć wewnątrzpartyjnego przeciwnika Sergio Massę. Trójka kandydatów na prezydenta – Patricia Bullrich, Sergio Massa i Javier Milei – są więc symbolami końca kirchneryzmu.
W oczach wielu Argentyńczyków to właśnie kirchneryzm jest odpowiedzialny za spowolnienie gospodarcze, w którym kraj pogrążał się od 20 lat. W 2023 roku Argentyna zajmowała 65. miejsce pod względem skorygowanego o siłę nabywczą dochodu na jednego mieszkańca, za Rosją i Bułgarią. Z połową poziomu portugalskiego Argentyna wyprzedza tylko Białoruś. A zatem była na poziomie z 1974 roku.
Podczas gdy sto lat temu Argentyna była krajem, do którego napływali imigranci, dziś jest odwrotnie. W samej Hiszpanii mieszka ponad pół miliona Argentyńczyków. Z drugiej strony Argentyna nadal jest bogata, jednak mało który kraj ucierpiał bardziej z powodu powtarzających się bankructw. Argentyna przeżyła dwie hiperinflacje bez wojny. Peso straciło 13 zer.
Mimo że wydajne argentyńskie rolnictwo produkuje żywność dla 400 milionów ludzi, przy obciążeniu podatkowym wynoszącym 60 procent państwo pobiera równowartość żywności dla 240 milionów ludzi. Pięć milionów Argentyńczyków cierpi głód, gdyż kasta polityczna przejmuje dużą część produkowanych dóbr[7]. Połowa Argentyńczyków żyje w ubóstwie, 10 procent w skrajnym ubóstwie, a 60 procent dzieci je jeden posiłek dziennie[8]. Inne dane są równie katastrofalne. Wskaźnik spożycia narkotyków jest drugim najwyższym w Ameryce Południowej. Argentyna zajmuje 98. miejsce w indeksie korupcji – na równi z Etiopią, Albanią i Białorusią. W opracowanym przez amerykańską Heritage Foundation Indeksie Wolności Gospodarczej Argentyna zajęła w 2022 roku 144. miejsce na 177 krajów, plasując się między Komorami a Haiti[9].
Aby mimo tych wszystkich problemów wygrać wybory w 2023 roku, poprzedni rząd z ministrem gospodarki Massą rozdaje pieniądze na lewo i prawo. Pod koniec 2023 roku roczna stopa inflacji wynosi 211 procent. Aby zapobiec dalszemu napędzaniu inflacji przez emisję peso, bank centralny wycofał ich część, emitując oprocentowane zobowiązania wobec banków komercyjnych. W grudniu 2023 roku bank centralny płaci od nich odsetki w wysokości 133 procent w ujęciu rocznym. Aby je spłacić, drukuje nowe pieniądze. Miesięcznie, tylko po to, by spłacić odsetki, jest to 30 procent bazy monetarnej. Bomba zegarowa czeka zatem na nowego prezesa banku centralnego. Hiperinflacja wydaje się nieunikniona.
Krótko mówiąc, Argentyńczycy byli zdesperowani i wściekli z powodu rozpaczliwej sytuacji po erze Kirchnerów. Zubożenie, marnotrawstwo, intrygi polityczne, nepotyzm – wszystko to sprawia, że pragnienie zmian rośnie. I to fundamentalnych. Kiedy na scenie pojawia się Milei i obiecuje, że w ciągu 35 lat Argentyna znów stanie się gospodarczym supermocarstwem, Argentyńczycy witają go z radością, jak nadzieję na długo wyczekiwane zmiany.
Instytut Misesa zaprasza do wsparcia zbiórki na wydanie w języku polskim książki Philippa Bagusa Era Mileia, która przybliży historię Mileia, jego idei i wpływu na argentyńską politykę oraz gospodarkę. Zainteresowanych wsparciem zachęcamy do przejścia tutaj