Tłumaczenie: Stanisław Wójtowicz
Artykuł niniejszy jest fragmentem szóstego rozdziału książki Philipa Bagusa Era Mileia, która została opublikowana przez Instytut Misesa i jest dostępna w naszym Sklepie.
W obrębie libertariańskiej tradycji myślowej wyróżnić można różne nurty. Wszystkie je łączy to, że stoją na straży wolności obywatelskich, gospodarczych i politycznych. Libertarianie wszystkich nurtów opowiadają się za wolnym rynkiem i chcą ograniczyć rolę państwa w społeczeństwie. Libertarianizm jest antytezą wszelkich rodzajów kolektywizmu i autorytaryzmu. Libertarianizm od zawsze walczy z komunizmem, socjalizmem, narodowym socjalizmem, a także krytykuje współczesne państwa opiekuńcze.
Na czym polegają jednak różnice między różnymi nurtami libertarianizmu? I do którego nurtu należy zaliczyć Mileia?
Możemy wyróżnić trzy główne odmiany libertarianizmu. Pierwszą z nich jest klasyczny liberalizm Johna Locke’a, Adama Smitha czy Wilhelma von Humboldta. Klasyczny liberalizm odrzuca interwencję państwa w gospodarkę – wolność jednostki nie powinna być ograniczana, nawet przez państwo.
Wielu współczesnych przedstawicieli klasycznego liberalizmu opowiada się za państwem minimalnym, które Ferdinand Lasalle złośliwie nazywał państwem stróżem nocnym. Libertarianie broniący państwa minimalnego są też nazywani minarchistami. Jedynym zadaniem państwa minimalnego jest obrona praw własności. Składa się ono z policji, sądownictwa i armii, które mają zapewnić obywatelom bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne. Pobieranie podatków jest dozwolone tylko w tym zakresie, w jakim jest to konieczne, by zrealizować te wąsko zakrojone cele. Państwo minimalne nie zajmuje się finansowaniem edukacji i ochrony zdrowia, organizowaniem systemu emerytalnego czy pomaganiem potrzebującym. Libertarianie wierzą, że wszystkie te dobra i usługi mogą być wyprodukowane lepiej i taniej przez społeczeństwo obywatelskie. Do libertariańskich zwolenników państwa minimalnego należą między innymi filozofowie Ayn Rand i Robert Nozick oraz ekonomiści tacy jak Ludwig von Mises.
Drugi nurt liberalny, tak zwany neoliberalizm, powstał jako owoc tak zwanego kolokwium Waltera Lippmanna, spotkania w Paryżu w 1938 roku, na którym zebrali się liberałowie zaniepokojeni rosnącymi w tamtym czasie ideami kolektywistycznymi, autorytarnymi i antyliberalnymi. Neoliberalizm narodził się jako przeciwnik ideologii totalitarnych. Walczy z socjalizmem w różnych jego formach. Jednak neoliberalizm odrzuca radykalnie leseferystyczne podejście klasycznego liberalizmu i nie opowiada się za państwem minimalnym. Neoliberałowie popierają silne państwo, które ma wyznaczać ramy życia gospodarczego, a więc po części kontrolować gospodarkę. Państwo powinno zakazywać tworzenia monopoli i karteli oraz ograniczać władzę rynkową: słowem powinno dbać, by rynek działał w sposób maksymalnie efektywny. Dodatkowo powinno ono zapewnić podstawowe zabezpieczenia społeczne. Do grona zwolenników neoliberalizmu można zaliczyć szkołę chicagowską z ekonomistami takimi jak Milton Friedman i niemiecki ordoliberalizm z ekonomistami takimi jak Walter Eucken. Klasyczni liberałowie – tacy jak Ludwig von Mises – często byli niechętni neoliberalizmowi, uznając, że opowiada się on za zbyt szeroką interwencją w życie gospodarcze. Jak pisał Mises w latach pięćdziesiątych: „Mam coraz więcej wątpliwości, czy możliwa jest w ogóle współpraca z ordointerwencjonistami w Stowarzyszeniu Mont Pèlerin”[1].
Amerykański liberalizm nie jest częścią tradycji libertariańskiej. W Stanach Zjednoczonych termin „liberalizm” został zawłaszczony przez przeciwników idei wolności. Liberalizm w swej amerykańskiej wersji jest podobny do europejskiej socjaldemokracji. Reinterpretacja terminu „liberalizm” jest długim procesem i sięga Johna Stuarta Milla, dla którego wolność była nie tylko brakiem fizycznego przymusu, ale także brakiem „tyranii” opinii publicznej i tradycji. Mill sprzeciwiał się zatem także religii, tradycji i normom społecznym. W ten sposób państwo przekształca się z zagrożenia dla wolności w jej obrońcę. Ma ono chronić pracowników i konsumentów przed władzą korporacji. Liberalizm w stylu amerykańskim prowadzi do powstania dużego państwa podatkowego i redystrybucyjnego.
Dlatego amerykańscy obrońcy wolności, tacy jak laureat Nagrody Nobla Milton Friedman, przestali używać terminów „liberalny” i „liberalizm” i zaczęli używać na określenie swoich poglądów słów „libertariański” i „libertarianizm”. W Europie słowa „liberalny” i „liberalizm” zachowały swoje pierwotne znaczenie, choć i tutaj coraz więcej osób używa terminu „libertariański” do opisania bardziej konsekwentnych i radykalnych libertarian, to znaczy tych, którzy chcą radykalnie ograniczyć państwo (jak minarchiści), lub tych, którzy chcą całkowicie obejść się bez państwa – tak zwanych anarchokapitalistów, reprezentantów trzeciego nurtu libertariańskiego.
Anarchokapitaliści postulują likwidację państwa. Powołują się przy tym na powody etyczne i ekonomiczne. Z etycznego punktu widzenia inicjowanie przemocy (lub grożenie nią) wobec niewinnych ludzi w celu ściągania podatków wydaje się niedopuszczalne. Państwo jest organizacją przestępczą podobną do mafii, z tą różnicą, że państwo jest legalne i zachowuje się nieco bardziej przyzwoicie[2]. Argumenty ekonomiczne opierają się na twierdzeniu, że państwo jest monopolistą w stosowaniu przemocy. Pod względem ekonomicznym jednakże monopole są zawsze złe, nawet jeśli chodzi o zapewnianie bezpieczeństwa. Prowadzą do coraz wyższych kosztów i do coraz niższej jakości, ponieważ monopolista nie jest dyscyplinowany przez konkurencję. Monopolista może sam ustalać ceny swoich usług i nie musi dostosowywać się do życzeń i potrzeb klientów.
Według anarchokapitalistów wszystkie relacje społeczne powinny mieć dobrowolny charakter, powinny być wolne od przemocy i groźby przymusu. Istnienie państwa jest zawsze związane z systematycznym stosowaniem przymusu i dlatego jest nieprawomocne. Podatki to rabunek. Anarchokapitaliści chcą zastąpić państwowy przymus rynkiem i wolnością. Politycy nie powinni decydować o tym, co komu wolno robić. Anarchokapitaliści nie chcą kasty politycznej, która będzie wzbogacać się kosztem produktywnych obywateli. W naturalnie zdecentralizowanym społeczeństwie obywatelskim każdy jest kowalem własnego losu i autorem swojego życia. Ważnymi przedstawicielami anarchokapitalizmu są Murray Rothbard, David Friedman, Walter Block, Jesús Huerta de Soto i Hans-Hermann Hoppe.
Libertarian można podzielić nie tylko na neoliberałów, klasycznych liberałów i anarchokapitalistów, ale także ze względu na ich umiejscowienie na osi lewica–prawica. Podział na lewicę i prawicę jest kontrowersyjny, wiążą się z nim bowiem pewne uproszczenia, może być jednak przydatny do uczynienia złożonej rzeczywistości bardziej zrozumiałą.
Spektrum lewica–prawica
Termin „prawicowy” nabrał nieco pejoratywnego zabarwienia na całym świecie (zwłaszcza w Niemczech). Jak się zdaje, prawica jest często utożsamiana ze złem, podczas gdy lewicowość kojarzy się ze współczuciem, altruizmem i człowieczeństwem. W konsekwencji lewica wydaje się już na starcie moralnie lepsza. Według opinii publicznej oznacza ona sprawiedliwość i idealizm.
Jednak uznawanie, że „prawica = zło”, a „lewica = dobro”, jest nie tylko analitycznie bezproduktywne, ale także mylące. W takim ujęciu Hitler zostałby sklasyfikowany jako prawicowiec. Trzeba przyznać, że doprowadzenie do tego, że narodowy socjalizm jest obecnie powszechnie postrzegany jako ideologia prawicowa, było genialnym posunięciem ze strony lewicy. Niemcy nadal cierpią z powodu tego semantycznego pomieszania. Katastrofalne konsekwencje tego zniekształcenia stały się jasne już w czasie rządów kanclerz Angeli Merkel, a z całą pewnością za rządów czerwono-zielono-żółtej koalicji[3].
Każda krytyka lewicowej polityki jest prawicowa, a zatem zła. Każdy pogląd, który nie jest lewicowy, każda antylewicowa szkoła myślenia, jest zła. To wyolbrzymienie i zniekształcenie pozwala zrozumieć, dlaczego lewicowa polityka mogła przez tyle lat dominować w Niemczech. Opozycja wobec lewicy nie może powstać, ponieważ każdy projekt określany jako „prawicowy” jest od samego początku uważany za „zły”. Wspólne działania ze strony prawicy są skutecznie uniemożliwiane.
Strategia ta jest jednak skuteczna tylko w perspektywie średnioterminowej. Albowiem nieokiełznana ekspresja lewicowej polityki pociąga za sobą coraz bardziej absurdalne skutki. Uwikłana w logikę lewicowego myślenia i uzależniona od sukcesu tej strategii lewica musi kontynuować swą strategię „spychania do prawicowego narożnika”. Każdy, kto nie jest lewicowym radykałem i zwolennikiem wokeizmu, jest nazistą. Jednak w dłuższej perspektywie strategia ta obraca się przeciw lewicy i wzmacnia jej przeciwników. Konsekwencją realizacji lewicowych polityk jest bowiem kulturowy, społeczny i gospodarczy upadek. Wymuszona równość – rdzeń lewicowej ideologii – jest bowiem buntem przeciwko naturze[4]. Dlatego musi doprowadzić do ostrego sprzeciwu, jak stało się to w Argentynie. I jak stanie się, prędzej czy później, w innych krajach, również w Niemczech.
Nawiasem mówiąc, Milei był w stanie w dużym stopniu uodpornić się, świadomie czy nieświadomie, na insynuacje, że jest nazistą. Publicznie flirtuje z konwersją na judaizm i regularnie prowadzi rozmowy z rabinem Axelem Wanishem, z którym wspólnie studiuje Torę. Wanish został mianowany przez Mileia ambasadorem Argentyny w Izraelu. Milei również jednoznacznie bronił prawa Izraela do samoobrony. Jako cel swej pierwszej podróży zagranicznej jako prezydent Argentyny obrał Izrael. Jego poparcie dla państwa Izrael, zwłaszcza w wojnie w Strefie Gazy, przyniosło mu pochwały, ale także krytykę ze strony niektórych libertarian.
Ale czy istnieje jakiś sensowny podział na lewicę i prawicę poza głupim rozróżnieniem na zło i dobro? Schemat, który czyni zrozumiałymi nurty polityczne, różnice między nimi i pozwala lepiej zrozumieć oryginalne poglądy? Schemat, który nadaje się do analizy politycznej?
Pomocne podejście możemy znaleźć u Erika Marii Rittera von Kuehnelt-Leddihna (2009), który pisał: „»prawica« oznacza osobowość, wertykalność, transcendencję, wolność, subsydiarność, federalizm i różnorodność, »lewica« to kolektywizm, horyzontalizm, materializm, równość-takosamość, centralizm i prostota (w obu znaczeniach tego słowa)”. Kuehnelt-Leddihn (2009b) wywodzi z tej formuły kilka cech ideologii lewicowej, takich jak: materializm, centralizm, totalitaryzm, poparcie dla państwa opiekuńczego, antyliberalizm, antytradycjonalizm, państwowa kontrola edukacji i nauczania, wymuszona zgodność środków masowego przekazu, zniesienie lub osłabienie znaczenia własności prywatnej, nienawiść do mniejszości, gloryfikacja większości, populizm, podsycanie masowej histerii, upolitycznienie całego życia, walka z „przywilejami”, mobilizowanie zazdrości i inne. Prawica jest tego przeciwieństwem.
W centrum rozróżnienia między prawicą a lewicą znajdują się pojęcia wolności i równości. W swojej klasycznej książce Wolność czy równość. Wyzwanie naszych czasów[5] Kuehnelt-Leddihn wyjaśnia, dlaczego wolność i równość są politycznymi przeciwieństwami. Wolność jest po prawej stronie, a równość po lewej. Prawica jest za tym, co jest właściwe dla człowieka – za wolnością. Tylko będąc wolnym, człowiek, ta wielowarstwowa zagadka natury, może rozwijać osobowość i poczucie własnej wartości oraz wzrastać duchowo. W tym celu potrzebuje niezależności. Potrzebuje przestrzeni, w której może się rozwijać i wyrażać siebie. Potrzebuje, zwłaszcza na początku, bezpieczeństwa swojej rodziny. Prawica broni wolności osobistej, a także swobodnie i organicznie rozwijających się instytucji, co obejmuje również poszanowanie tradycji. Opowiada się za wolnomyślicielstwem, tradycyjnymi, prawdziwymi wartościami i zrównoważonym spojrzeniem na ludzką naturę – człowiek nie jest ani diabłem, ani aniołem.
Lewica opowiada się za przeciwstawnymi zasadami. Za jednolitością i równością. Lewica nienawidzi odchyleń, różnic, warstw i hierarchii. Jednak natura jest nierówna[6]. Równość może być wymuszona tylko w sztuczny sposób, przy użyciu przymusu. Państwo jest preferowanym narzędziem lewicy w tym zakresie. Tylko niewolnicy są równi. Nacjonalizm i rasizm chcą uczynić równymi wszystkich członków grupy rządzącej. Dlatego nacjonalizm i rasizm znajdują się w tym schemacie po lewej stronie[7]. Jednocześnie lewica uważa zachodnią kulturę za rasistowską i seksistowską.
Argentyński intelektualista Agustín Laje dodaje kolejny wymiar do rozróżnienia między równością a wolnością. Według Lajego (2022, s. 400 i dalej) lewica oznacza konflikty społeczne, a prawica harmonię. Dla lewicy nierówność zawsze związana jest z hierarchią, a tym samym z wyzyskiem, który państwo musi wyeliminować. Jednak hierarchie i nierówności występują w rodzinach, firmach i Kościołach czy na stanowiskach społecznych. Lewica widzi więc wszędzie wyzysk i konflikty społeczne, które państwo powinno zlikwidować na rzecz większej równości. Dlatego też sprzeciwia się tradycyjnej rodzinie (która jest spoiwem łączącym społeczeństwo), ponieważ oznacza ona hierarchię. Aby uczynić wszystkich równymi, lewica chce jak najwcześniej zabrać dzieci z ich rodzin i kształcić je w ramach systemu państwowego.
Prawica z kolei uważa organicznie rozwijające się relacje społeczne za harmonijne. Nie każda nierówność oznacza hierarchię. Co więcej, prawica w ogóle nie ma problemu z hierarchiami, jeśli są one naturalne i są emanacją wolności. Nierówność jest częścią rzeczywistości, którą należy zaakceptować. Różnice to element naturalnego i harmonijnego porządku.
Zgodnie z prawicowym poglądem to właśnie organiczne i naturalne hierarchie umożliwiają harmonijne funkcjonowanie społeczeństwa. Najlepszym przykładem jest tradycyjna rodzina. Istnieje w niej naturalna hierarchia i nierówność między rodzicami a dziećmi. Dziecko potrzebuje władzy rodziców. Podobnie w Kościele istnieje hierarchia między księżmi a wiernymi.
Z ekonomicznego punktu widzenia różnice są również czymś pozytywnym. Aby doszło do wymiany, jej strony muszą różnie cenić dane dobra. Wymiana jest możliwa tylko wtedy, gdy osoba A ceni dobro X wyżej niż dobro Y, a osoba B ceni dobro Y wyżej niż dobro X.
W gospodarce rynkowej uczestnicy specjalizują się, co ogromnie zwiększa produktywność. Ci, którzy specjalizują się w produkcji mleka, będą mieli dużo mleka i niewiele koszul. Z kolei krawcy specjalizujący się w produkcji koszul znajdą się w odwrotnej sytuacji. To sprawi, że wymiana będzie atrakcyjna dla obu stron. Mleczarz wymienia mleko na koszulę krawca. Dzięki wymianie obie strony będą miały się lepiej. Uzupełnią się nawzajem. Rynkowy podział pracy opiera się więc na komplementarności, a tym samym na nierówności. Nierówność nie jest czymś negatywnym, ale umożliwia wzajemne uzupełnianie się, dobrowolną wymianę i gwarantuje wyższy standard życia.
Z drugiej strony, lewica postrzega różnice jako wynik opresyjnego systemu, takiego jak kapitalizm, Kościół czy patriarchat. Z pomocą władzy państwa chce wszystkich zrównać. Instytucje, które implikują strukturę i hierarchię, mają zniknąć: tabula rasa. Po wyeliminowaniu hierarchii lewica chce za pomocą inżynierii społecznej zrealizować swój własny ideał. Ten lewicowy konstruktywizm idzie w parze z etycznym samostanowieniem. Autorytetem nie są tradycyjne wartości i normy, ani nawet Kościół. Jednostka sama określa, co jest dobre, a co złe. Etyczne samostanowienie kończy się relatywizmem moralnym.
Indywidualność jest cierniem w boku lewicy i socjalizmu. Instytucje takie jak własność prywatna, rodzina i religia tworzą, podtrzymują i wzmacniają ludzką indywidualność, zapewniają tym samy naturalny opór przed postępem socjalizmu. Indywidualność i osobowość były i są wzmacniane przez kulturę grecką i chrześcijaństwo (człowiek zwraca się do Boga jako osoba), stojąc na drodze egalitaryzmu[8]. Socjalizm dąży zatem do osłabienia osobowości i indywidualności, a także religijnej transcendencji i wszelkich hierarchii, które definiują osobowość i kolidują z równością[9]. Zamiast tego jednostki mają przyjąć (etniczną lub seksualną) tożsamość grupową. To, co jest dobre, a co złe, nie jest już uniwersalne, ale zależy od dynamiki władzy między tymi grupami[10].
W swojej walce o równość lewica buntuje się nie tylko przeciwko biologicznej rzeczywistości, ale także przeciw ontologicznej strukturze rzeczywistości, przeciw samemu wszechświatowi. Na przykład neomarksista Herbert Marcuse wzywał do kompleksowej negacji istniejącej struktury rzeczywistości i jej transformacji – w celu realizacji jej prawdziwego potencjału.
Lewica, niczym rozpieszczone dziecko, zaprzecza rzeczywistości, by narzucić swoje dzikie fantazje. Egalitarne fantazje grożą jednak zniszczeniem całego świata, który lewica chce zanegować i udoskonalić. Lewicowa ideologia jest głęboko antyludzka i nieetyczna, ponieważ zaprzecza strukturze człowieka i wszechświata. Realizacja lewicowych fantazji będzie oznaczała zniszczenie cywilizacji[11].
Instytut Misesa zaprasza do zakupu książki. Zainteresowanych zakupem zachęcamy do przejścia tutaj