KRS: 0000174572
Powrót
Międzynarodowe przepływy finansowe

Benedyk, Zieliński: Czy raport GFI dowodzi drenażu kapitału z Polski?

19
Mateusz Benedyk
Przeczytanie zajmie 14 min
Benedyk_Zieliński_Czy-raport-GFI-dowodzi-drenażu-kapitału-z-Polski_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autorzy: Mateusz Benedyk, Marcin Zieliński
Wersja PDF, EPUB, MOBI

kapitału

  • Media cytują ostatnio raport GFI, udowadniający rzekomo olbrzymi wywóz kapitału z Polski.
  • GFI popełnia jednak ogromne nadużycie, używając niedokładności bilansu płatniczego jako dowodu na wywóz kapitału.
  • Nawet gdyby raport GFI faktycznie ukazywał nielegalne przepływy finansowe, to i tak — wbrew tezom niektórych polskich komentatorów — nie oznaczałoby to, iż za procederem tym stoją międzynarodowe korporacje.
  • W rzeczywistości wyniki badań handlu podane przez GFI sugerują, że Polska jest czymś w rodzaju drugiej Szwajcarii, do której masowo napływa kapitał szukający bezpiecznej przystani.
  • Raport GFI nie jest dobrym źródłem wiedzy o „uciekaniu kapitału”. Prowadzi on do absurdalnej konkluzji, że Szwecja, Finlandia czy Norwegia stanowią centra światowych szwindli kapitałowych.

W grudniu 2014 roku Global Financial Integrity (GFI) wydało kolejny raport o nielegalnych przepływach finansowych z krajów rozwijających się, tym razem za lata 2003–2012. Niedawno ten raport został zauważony w Polsce i wywołał spore medialne zainteresowanie. Wśród nagłówków na jego temat możemy przeczytać m.in.: „Polska wysoko na liście najbardziej wyzyskiwanych przez obcy kapitał państw”, „Co roku z Polski wypływają miliardy” czy „Wywóz nieopodatkowanego kapitału z Polski nie ustaje”, a jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej wezwał do działań, by „Zatrzymać kapitał w Polsce”. W tym artykule postaramy się przyjrzeć bliżej raportowi GFI i odpowiedzieć na pytanie: czy rzeczywiście dowodzi on drenażu kapitału z Polski i czy jest sygnałem do ogólnonarodowego alarmu?

Saldo "błędów i opuszczeń" to nie wskaźnik ucieczki kapitału!

GFI nie zbiera żadnych własnych danych. Nie stosuje też wyrafinowanej metodologii. Dzięki wykorzystaniu statystyk Międzynarodowego Funduszu Walutowego w dwóch obszarach — bilansu płatniczego i kierunków handlu międzynarodowego — dokonuje szacunków co do nielegalnych przepływów finansowych. W przypadku bilansu płatniczego GFI zwraca szczególną uwagę na pozycję „saldo błędów i opuszczeń”. Wyjaśnijmy pokrótce, skąd się to saldo bierze.

Bilans płatniczy ma pokazywać zestawienie wszystkich transakcji gospodarczych pomiędzy obywatelami danego kraju a resztą świata lub, mówiąc inaczej, dawać obraz przepływów pieniężnych wpływających do kraju i zeń wypływających w danym okresie. Dla uproszczenia załóżmy, że obywatele Polski i pozostałych krajów prowadzą tylko 3 rodzaje transakcji międzynarodowych: 1) Polacy importują towary z innych krajów; 2) polskie firmy eksportują towary poza Polskę; 3) do Polski napływają bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ). Załóżmy, że w 2010 roku: 1) Polacy kupili towary z zagranicy za 11 mld złotych; 2) Polacy sprzedali za granicę towary warte 9 mld złotych; 3) zagraniczne firmy zainwestowały w Polsce 2 mld złotych. Jak w takim przypadku wyglądałby nasz bilans płatniczy?

Bilans płatniczy za 2010 rok
Eksport: +9 mld zł Napływ BIZ: +2 mld zł
Import: −11 mld zł
SUMA: −2 mld zł SUMA: +2 mld zł

Z lewej strony bilansu wpisujemy transakcje handlowe: eksport z plusem, bo oznacza napływ pieniędzy do Polski, import z minusem, bo oznacza odpływ. Z prawej strony wpisujemy inwestycje. W założeniu lewa i prawa strona powinny sumować się do zera. I tak jest w naszym przypadku. Możemy powiedzieć, że dzięki napływowi inwestycji stać nas było na sfinansowanie importu przewyższającego eksport.

Zmodyfikujmy jednak lekko nasz przykład i załóżmy, że do Polski napłynęły 3 mld złotych inwestycji.

Bilans płatniczy za 2010 rok
Eksport: +9 mld zł Napływ BIZ: +3 mld zł
Import: −11 mld zł
SUMA: −2 mld zł SUMA: +3 mld zł

Teraz coś się w naszym bilansie nie zgadza: prawa i lewa strona nie sumują się do zera. Jeśli instytucje opracowujące bilans płatniczy spotkają się z taką sytuacją, to dopisują po lewej stronie dodatkową pozycję — saldo błędów i opuszczeń — o wartości takiej, żeby lewa i prawa strona sumowały się do zera, czyli w naszym przypadku minus 1 mld zł[1].

Bilans płatniczy za 2010 rok
Eksport: +9 mld zł Napływ BIZ: +3 mld zł
Import: −11 mld zł
Saldo błędów i opuszczeń: −1 mld zł
SUMA: −3 mld zł SUMA: +3 mld zł

Według GFI ujemne saldo błędów i opuszczeń w krajach rozwijających się oznacza nielegalny odpływ kapitału, bo według tej organizacji nie ma dobrych powodów, by legalne transakcje umykały oczom władz. Dlatego też połowa raportu GFI polega właśnie na zsumowaniu ujemnych sald błędów i opuszczeń z ostatnich 10 lat (według GFI dodatnie salda w niektórych latach nie niwelują ujemnych sald w latach pozostałych).

Druga połowa raportu ujawnia rzekome nielegalne odpływy kapitału poprzez błędne fakturowanie handlu zagranicznego. Jeśli ktoś chciałby np. wywieźć kapitał z Białorusi do Polski, to mógłby to zrobić, wykorzystując handel zagraniczny na dwa sposoby:

1) Kupić towar od polskiego kontrahenta i celowo go poprosić o wystawienie faktury na wyższą kwotę. Potem polski kontrahent mógłby przelać nadwyżkę z faktury na rachunek w Polsce kontrolowany przez tegoż Białorusina. GFI taką transakcję nazwałby „nadfakturowaniem importu” (import overinvoicing).

2) Białorusin mógłby zorganizować transakcję eksportową i wystawić fakturę na niższą kwotę, niż to wynosi rzeczywista wartość towarów. Polski kontrahent pozostałą część zapłaty należną za towar mógłby przekazać na jakiś polski rachunek bankowy kontrolowany przez Białorusina. Według GFI byłoby to „niedofakturowanie eksportu” (export underinvoicing).

Skąd GFI czerpie wiadomości o takich przypadkach? Badacze z GFI porównują dane o handlu zagranicznym danego kraju z resztą świata z danymi o handlu reszty świata z tym krajem. W naszym przykładzie Białorusin i Polak raportowaliby swoim służbom celnym inne wartości importu/eksportu i przez to statystyki służb polskich i białoruskich o wzajemnym handlu by się różniły. Rozbieżności w raportowanych liczbach są interpretowane przez GFI właśnie jako nielegalne przepływy kapitału w drodze celowego błędnego fakturowania.

Błędne samochody i opuszczone narkotyki

Saldo błędów i opuszczeń w polskim bilansie płatniczym zaczęło dość mocno rosnąć i przyjęło dość konsekwentnie ujemny znak po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Oznacza to, że polskie władze nie są w stanie wskazać wszystkich odpływów pieniężnych z Polski. Czy jednak jest to jednoznaczne z nielegalnym wywozem kapitału, jak chcieliby tego badacze z GFI? Niekoniecznie.

W 2011 roku Narodowy Bank Polski, który odpowiada za publikację danych o polskim bilansie płatniczym, dokonał poważnych zmian w sposobie liczenia poszczególnych pozycji bilansu, przez co znacznie, bo mniej więcej o połowę, ograniczono rozmiar salda błędów i opuszczeń w latach 2007–2010, co pokazuje wykres 1.

Wykres 1. Saldo błędów i opuszczeń w polskim bilansie płatniczym przed i po rewizji danych w 2011 roku. Źródło: Obserwator finansowy.

Jedną z najważniejszych ilościowo zmian było uwzględnienie tak prozaicznej rzeczy, jaką jest import używanych samochodów do Polski z krajów UE. Obrót używanymi rzeczami pomiędzy konsumentami z różnych państw nie trafia do zestawień importu i eksportu przedsiębiorstw, które raportują to odpowiednim służbom statystycznym w ramach systemu Intrastat, służącego do zbierania informacji na temat międzynarodowych obrotów towarowych wewnątrz Unii Europejskiej. Dlatego też wcześniej import do Polski był zaniżony nawet o 11 mld złotych rocznie. NBP postarał się o odpowiednie dane u Ministerstwa Finansów, które nakłada na importowane auta akcyzę, przez co ma szacunki na temat skali tego procederu. Dzięki temu dane z bilansu płatniczego stały się bardziej wiarygodne.

Zauważmy, że gdyby tych zmian nie dokonano, to GFI mówiłby obecnie o nielegalnym wywozie z Polski nie ok. 50 mld dolarów, a zapewne 80–100 mld dolarów w latach 2003–2012, choć w dużej mierze kryłyby się za tym zupełnie legalne transakcje w rodzaju kupna używanego samochodu.

Ktoś mógłby się jednak trzeźwo zapytać: no dobrze, wysokość salda spadła o połowę, ale ono ciągle się utrzymuje na sporym minusie — te pozostałe 50 mld dolarów to może jednak nielegalny wywóz kapitału? Oczywiście takiej opcji nie można wykluczyć. Warto jednak pamiętać, że podstawowy problem z tymi danymi bierze się stąd, że rząd jak na razie nie kontroluje jeszcze naszego każdego ruchu — jedynie większe podmioty gospodarcze mają obowiązki dokładnego raportowania swoich kontaktów gospodarczych z zagranicą. Zanim zatem wyobrazimy sobie złowieszczego spekulanta wywożącego w workach złotówki na Zachód, warto wziąć pod uwagę kilka innych hipotez, z których część rozważa także NBP:

  • niedokładne szacunki o wydatkach na turystykę — obywatele nie raportują, ile wydają na wakacje i jak często tego dokonują. NBP opiera swoje szacunki wydatków turystycznych na szacunkach Instytutu Turystyki (tak, mamy tu szacunki, których podstawą są szacunki — pamiętajmy o jakości tych danych). Jest zatem całkiem możliwe, że z jakichś powodów szacunki wyjazdów Polaków za granicę były zaniżone. Sugerować może to chociażby fakt, że według Instytutu Turystyki, w 2012 roku liczba wyjazdów turystycznych Polaków za granicę gwałtownie wzrosła — z 6,9 mln w 2011 roku do 11,65 mln w roku 2012, czyli o mniej więcej 2/3 w ciągu jednego roku, by w 2013 roku sięgnąć około 13 mln[2]. Tak gwałtowny przyrost turystycznych wyjazdów Polaków w latach 2012–2013 nie znajduje uzasadnienia w nagłej poprawie ich dobrobytu; trudno też podejrzewać aż tak nagłą zmianę preferencji. Możliwe zatem, że po prostu wcześniejsze szacunki były zaniżone.
  • sprzedaż internetowa — do niedawne praktycznie cały import do Polski odbywał się za pośrednictwem działających w Polsce detalistów. Dzięki temu dane detalistów o imporcie były raportowane do celów tworzenia bilansu płatniczego. Jednak wraz z rozwojem sprzedaży internetowej rośnie sprzedaż zachodnich producentów bezpośrednio do polskiego klienta. Kupno przez Polaka garnituru w holenderskim sklepie internetowym może przez to umknąć uwadze polskich władz.
  • niedoszacowanie importu samochodów — choć NBP dysponuje już danymi Ministerstwa Finansów o imporcie używanych aut, to jest możliwe, że te dane są zaniżone. Od wartości sprowadzonego auta trzeba bowiem płacić akcyzę (przy autach z silnikami powyżej 2,0 litrów wynoszącą ok. 18%), przez co istnieje bodziec, żeby do umowy wpisać kwotę mniejszą, niż rzeczywiście zapłacono.
  • narkotyki — być może Polska jest importerem narkotyków netto. Choć mówimy tu o nielegalnych transakcjach, to zakup przez Polaków narkotyków nie jest raczej tym, co widzimy przed oczami, mówiąc o „nielegalnym wywozie kapitału”. Do tej pozycji można też dodać m.in. przemyt papierosów zza wschodniej granicy.

Hipotezy na temat przyczyn takiego, a nie innego salda błędów i opuszczeń można snuć dalej. Powyższe cztery miały wskazać tylko, że z dużą rezerwą trzeba traktować automatyczne uznanie salda błędów i opuszczeń za nielegalny przepływ kapitału, jak robi to GFI. Potwierdza to również komentarz pracowników Departamentu Statystyki NBP napisany w kontekście wspomnianej rewizji salda błędów i opuszczeń:

Zdobyta wiedza oraz doświadczenia innych krajów wskazują na potrzebę ciągłego obserwowania zjawisk towarzyszących relacjom gospodarczym z zagranicą i odpowiedniego modyfikowania systemów sprawozdawczych tak, by na bieżąco rejestrować dla potrzeb statystycznych nowe typy operacji, jak też na bazie badań reprezentacyjnych modyfikować parametry modeli służących oszacowaniu wartości nieobserwowanych wprost transakcji związanych z bilansem płatniczym […]. Postępująca globalizacja prowadzi do zwiększenia ilości i poziomu komplikacji transakcji międzynarodowych, które są ujmowane w bilansie płatniczym. Powoduje to potrzebę ciągłego monitorowania źródeł nadmiernego wzrostu „salda błędów i opuszczeń”.

W Departamencie Statystyki NBP działa specjalny zespół zajmujący się sprawą salda błędów i opuszczeń (o czym wspomina Józef Sobota w przywołanym wcześniej wywiadzie). Jest to o tyle znamienne, że gdyby wnioski płynące z raportów GFI były poprawne, NBP powinien był zgłosić sprawę Generalnemu Inspektorowi Informacji Finansowej, a nie bawić się w poszukiwanie legalnych transakcji, które mogły znaleźć się poza jego radarem.

A zatem przed wyciąganiem zbyt daleko idących wniosków z faktu pojawienia się ujemnego bądź dodatniego salda błędów i opuszczeń, należy wziąć pod uwagę to, że bilans płatniczy buduje się w oparciu o niekompletne dane (gdyż wykorzystanie kompletnych danych byłoby zbyt kosztowne i czasochłonne i to nie tylko dla organu sporządzającego bilans płatniczy, a również dla firm i osób zaangażowanych w jakąkolwiek formę wymiany międzynarodowej). Należy również podkreślić, że niska wartość tego salda nie musi wcale świadczyć o ewentualnym braku nielegalnych przepływów finansowych lub nielegalnych transakcji, gdyż błędy i opuszczenia mogą pojawić się po obu stronach bilansu, co oznacza, że możliwe jest, iż będą „znosić się” wzajemnie.

Warto też wspomnieć, że błędne jest łączenie wyników GFI z rzekomym wyprowadzaniem pieniędzy z Polski przez korporacje międzynarodowe wykorzystujące do tego celu opłaty za używanie logo itp. Takie transakcje są fakturowane i ukazują się w naszym bilansie płatniczym jako import[3]. O malwersacjach korporacji mogłyby co najwyżej świadczyć przepływy wynikające z błędnego fakturowania. Jednak poza tym, że do Polski w wyniku takich operacji według raportu GFI kapitał napływa (o czym traktuje następna sekcja), zwrócić należy uwagę na to, że nawet eksperci GFI nie posuwają się do stwierdzenia, że te rozbieżności są efektem działań wyłącznie korporacji międzynarodowych:

GFI nie dokonuje oszacowań co do tego, jaką część nielegalnych przepływów pieniężnych wynikających z błędnego fakturowania można przypisać korporacjom międzynarodowym, a jaką przedsiębiorstwom lokalnym. Żadne z naszych danych nie przedstawiają takich informacji.

Polska — kapitałowe Eldorado

Nieco dziwić może, że osoby, które powołują się na raport GFI, zupełnie milczą o jego drugiej części — czyli o badaniu handlu zagranicznego. Wedle wyników GFI z Polski kapitał tym kanałem praktycznie nie odpływa. Wręcz przeciwnie — masowo napływa! Według tabeli 6 na stronie 44 raportu w latach 2003–2012 do Polski NAPŁYNĘŁO 382,6 mld dolarów poprzez błędne fakturowanie. GFI wśród przyczyn stosowania błędnego fakturowania wymienia takie czynniki jak restrykcyjna polityka wymiany kursowej czy inne obostrzenia w przepływie towarów i kapitału. Można więc powiedzieć, że według GFI Polska jest bezpieczną przystanią — czymś w rodzaju Szwajcarii — dla kapitału, który chce uciec przed opresyjnymi dla obywateli reżimami.

Kwota 52,7 mld dolarów, która miała wypłynąć z Polski na mocy dowodu z salda błędów i opuszczeń, nie robi przy napływie 382,6 mld dolarów większego wrażenia. Można by wręcz zasugerować następujący scenariusz. Do Polski masowo napływa kapitał w poszukiwaniu lepszych instytucjonalnie warunków. Z tego jedynie niewielka część, bo ok. 14%, wypływa potem do innych krajów, co widać w ujemnym saldzie błędów i opuszczeń. Taka interpretacja jest zupełnie zgodna z danymi GFI, jednak, jako że brzmi mniej sensacyjnie niż alarmy o masowym wywozie kapitału z Polski, nie pojawia się w polskich mediach.

Wypada tu jednak zaznaczyć, że metodologia GFI w przypadku handlu jest równie wątpliwa, co w przypadku tez o saldzie błędów i opuszczeń. Żeby nie zanudzać już technikaliami, odsyłamy jedynie do artykułu Volkera Nitscha, który podaje alternatywne wyjaśnienia niezgodności w raportowaniu handlu zagranicznego[4].

Gang Olsena

Żeby pokazać, do jak dziwnych wniosków może prowadzić stosowanie metodologii GFI, zobaczmy, jak kształtowały się salda błędów i opuszczeń w krajach Unii Europejskiej oraz w Islandii i Norwegii w okresie, którego dotyczy raport GFI[5]. W tabeli 1 mamy dane o saldzie błędów i opuszczeń w latach 2003–2012 wyrażone w mln euro. Następnie mamy dane o sumie sald w tych latach i o sumie ujemnych sald — czyli wskaźniku, który stosuje GFI. Dane te są przyrównane do wielkości PKB poszczególnych krajów w 2012 roku. Na zielono zaznaczone są wyniki dla Polski. Na czerwono zaznaczono wyniki „gorsze” niż Polska — czy to w milionach euro czy w procencie PKB — czyli takie, które miałyby wskazywać na silny nielegalny odpływ kapitału. Okazało się, że nominalnie większe ujemne salda ma 6 badanych państw: Francja, Włochy, Finlandia, Szwecja, Wielka Brytania i Norwegia (a ujemne niemieckie salda osiągają praktycznie wielkość tego samego wskaźnika w Polsce). Jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość PKB, to gorzej od Polski wypada aż 10 krajów: Bułgaria, Dania, Irlandia, Chorwacja, Węgry, Słowacja, Finlandia, Szwecja, Islandia, Norwegia[6]. Z kolei za wzór do naśladowania w unikaniu nielegalnych odpływów kapitału może uchodzić np. Grecja. Wobec takich danych pozostają nam chyba dwie możliwości:

1) uznać, że następcy Egona Olsena wprowadzili skandynawską przestępczość zorganizowaną na szerokie, światowe wody;

2) wyrzucić raport GFI do kosza i pukać się w czoło, gdy ktoś chce się na jego wyniki powoływać. W świecie według GFI, najwięcej złoczyńców jest w krajach zaznaczonych na poniższej mapie na czerwono. Raczej ciężko w to uwierzyć.

Źródło: Eurostat, obliczenia własne.

 

[1] Pamiętajmy, że w rzeczywistych bilansach płatniczych mamy znacznie więcej niż tylko trzy pozycje. Do naszych trzech dochodzą m.in. odpływ BIZ z Polski; napływ i odpływ inwestycji portfelowych (zakupy i sprzedaż akcji, obligacji itp.), handel usługami, zmiana poziomu rezerw walutowych, wypłaty dywidend, transfery emigrantów i imigrantów itp.

[2] Polskie 10 lat w Unii. Raport, s. 138

[3] W bilansie płatniczym wykazane są również wypłaty dywidend dla zagranicznych właścicieli i odsetek dla zagranicznych wierzycieli.

[4] Wspomnijmy tylko, że jeśli błędne fakturowanie importu lub eksportu służy tylko obniżeniu zapłaconego podatku lub cła i nie towarzyszy temu niezarejestrowany wypływ środków za granicę, to wbrew tezom GFI nie mamy tutaj do czynienia z nielegalnym przepływem finansowym (który z definicji musi mieć charakter międzynarodowy), a jedynie z uniknięciem opodatkowania.

[5] Oczywiście rzetelność wymagała, by GFI przynajmniej dla celów porównawczych przedstawiło dane dotyczące gospodarek rozwiniętych. W takiej sytuacji okazać by się jednak musiało, że stosowana przez GFI metodologia najwyraźniej nie prowadzi do ukazania faktycznej skali nielegalnych przepływów finansowych.

[6] A zatem wysoką pozycję Polski w rankingu GFI na tle innych krajów Europy można wytłumaczyć relatywną wielkością polskiej gospodarki i faktem, że GFI przedstawiło w swoim raporcie jedynie gospodarki rozwijające się, do których z oczywistych względów nie zaliczają się np. kraje tzw. Starej Unii.

Kategorie
Ekonomia międzynarodowa Komentarze Międzynarodowe przepływy finansowe Teksty

Czytaj również

Shostak_Siła-nabywcza-pieniądza-a-kurs-walutowy.jpg

Międzynarodowe przepływy finansowe

Shostak: Siła nabywcza pieniądza a kurs walutowy

Panuje powszechne przekonanie, że najważniejszym czynnikiem kształtującym kurs walutowy jest bilans płatniczy państwa. Według tego myślenia wzrost importu powoduje wzrost popytu na waluty zagraniczne. Aby pozyskać walutę zagraniczną, importerzy sprzedają walutę krajową. Prowadzi to ostatecznie do umocnienia się kursu waluty zagranicznej w stosunku do waluty krajowej, czyli rośnie ilość waluty krajowej wymienianej na walutę zagraniczną.

Benedyk_W-obronie-sklepów-wielkopowierzchniowych_male.jpg

Międzynarodowe przepływy finansowe

Benedyk: W obronie sklepów wielkopowierzchniowych

Różnego rodzaju sklepy wielkopowierzchniowe (dyskonty, supermarkety, hipermarkety) cieszą się w Polsce nie najlepszą sławą. Dla wielu kontestatorów zmian, jakie nastąpiły nad Wisłą po 1989 r., są jednym ze sztandarowych przykładów na prawdziwość tezy o tym, że Polska jest skolonizowana przez zachodnie korporacje, które wysysają z polskiej gospodarki życiodajne soki, nie oferując w zamian nic, bo nawet nie płacą w Polsce podatków.

Llamas_Hiszpania-powinna-naśladować-Gibraltar_male.jpg

Międzynarodowe przepływy finansowe

Llamas: Hiszpania powinna naśladować Gibraltar

Gibraltar stał się ucieleśnieniem prawdziwej wakacyjnej tradycji. Nadszedł sierpień, a wraz z nim nagłówki pierwszych stron wszystkich najważniejszych gazet w Hiszpanii skoncentrowały się na państwie leżącym na Skale. W 2013 roku medialny szum dotyczył budzącej duże kontrowersje sprawy zrzucania przez gibraltarski rząd bloków cementu do wód Zatoki Algericas, lecz w 2014 r. uwaga skupia się na niezwykłym odkryciu Europejskiego Urzędu Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

de-Rugy_Czy-Chiny-powinny-zapłacić-reparacje-za-COVID-19.jpg

Międzynarodowe przepływy finansowe

de Rugy: Czy Chiny powinny zapłacić reparacje za COVID-19?

Jakie byłyby tego konsekwencje?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 19
PiotrB

"Możemy powiedzieć, że dzięki napływowi inwestycji stać nas było na sfinansowanie importu przewyższającego import."
Na końcu powinien być eksport.

Odpowiedz

Pawel Kot

dzięki, poprawione

Odpowiedz

Kuba

To może by i PDF-a poprawić? Plus jeszcze dwie drobne rzeczy: "Jest zatem całkiem możliwe, że z jakichś powodów szacunki wyjazdów Polaków ZA GRANICĘ były zaniżone. Sugerować może to chociażby fakt, że według Instytutu Turystyki, w 2012 roku liczba wyjazdów turystycznych Polaków ZA GRANICĘ gwałtownie wzrosła". Swoją drogą, pasjonujący tekst.

Odpowiedz

kazik

na koncu brakuje ewidentnie: "... gdyby wszystkie kraje swiata przeszly na standard zlota, na pewno nie mielibysmy do czynienia z tego typu patologicznymi sytuacjami" :grin: ... cieakwy tekst!

Odpowiedz

Marcin Zieliński

Możliwość pojawienia się salda błędów i opuszczeń jest niezależna od kształtu międzynarodowego systemu monetarnego. Można by nawet dowodzić, że w przypadku istnienia jednego pieniądza międzynarodowego (np. złota) salda błędów i opuszczeń byłyby ceteris paribus jeszcze większe, gdyż nie dokonywano by wymiany waluty, przez co jej wywóz byłby łatwiejszy (i trudniejszy do zarejestrowania). Co nie zmienia faktu, że wysokie bądź niskie saldo błędów i opuszczeń świadczy tylko o wielkości netto transakcji i transferów (legalnych bądź nie) znajdujących się poza radarem organu sporządzającego bilans płatniczy.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

I pamiętajmy o tym, że to saldo błędów wynosi jakieś 2% obrotów w handlu zagranicznym.

Tak w ogóle - świetny tekst!

Odpowiedz

abisal

co do zaniżania wartości sprowadzonego samochodu aby obnizyc podstawe opodatkowania to juz nie jest to juz mozliwe gdyż wartosc auta ustala urząd celny w oparciu o cene rynkową,,kiedys było to mozliwe gdyz podstawą wymiaru akcyzy była cena z umowy kupna sprzedazy

Odpowiedz

Karol

Na pewno? Na używane samochody nie ma cen jednolitych więc Urząd Celny bierze pod uwagę ceny przeciętne i rażące od nich odchylenia, co oznacza, że można nierażąco cenę zaniżyć (o 5 procent na przykład) i zaoszczędzić tym samym kilka-kilkanaście stówek na akcyzie.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Pole do manipulowania wartością samochodu rzeczywiście zostało znacząco ograniczone, ale dalej niejednoznaczne jest, co to znaczy "wartość rynkowa". Wszak wyposażenie tego samego modelu potrafi zmienić jego cenę spokojnie o 50 albo i więcej %. Zwłaszcza gdy do tego dodamy np. obtarcia, stłuczki, czy samochody powypadkowe.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Swoją drogą mogliby wprowadzić przepis, że jeśli urząd skarbowy zrobi własną wycenę samochodu, to ma obowiązek go odkupić od podatnika za 90% tej kwoty, skoro to faktycznie "cena rynkowa" ;)

Odpowiedz

Laik

Pytanie z innej beczki: 'Metodologia ekonomii' Blauga to dobre wprowadzenie do metodologii czy lepiej zacząć od czegoś innego?

Odpowiedz

abisal

oczywiście ze nie ma jednej ceny rynkowej na auto z jednego rocznika bo samochód ,samochodowi nie równy.poza tym mozna sie odwołac do rzeczoznawcy.ale mozliwosci manipulacji zostały ukrócone pamietam swoje pierwsze sprowadzone auto, w tamtym czasie przeciętna cena na umowie to było 200 euro:))

Odpowiedz

strzala

Napisał Pan "Raport GFI nie jest dobry źródłem wiedzy o „uciekaniu kapitału”. Prowadzi on do absurdalnej konkluzji, że Szwecja, Finlandia czy Norwegia stanowią centra światowych szwindli kapitałowych." Czy w związku z tym mogę prosić o link do raportu GFI, w którym znajdę te dane nt. Szwecji, Finlandii i Norwegii. Niestety sam nie jestem w stanie tego odszukać.
Napisał Pan również, że "W reczywistośći, wyniki badań handlu podane przez GFI sugerują, że Polska jest czymś w rodzaju drugiej Szwajcarii, do której masowo napływa kapitał szukający bezpiecznej przystani." Czy w związku z tym za drugą Szwajcarię i jeszcze bardziej bezpieczną przystań od Polski mamy traktować np. Meksyk, Nigerię, Irak i Białoruś, które w rankingu są przed Polską?

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Odpowiedzi na oba pytania można znaleźć w artykule i zalinkowanych materiałach.

Odpowiedz

sceptyk

Warto też wspomnieć, że błędne jest łączenie wyników GFI z rzekomym wyprowadzaniem pieniędzy z Polski przez korporacje międzynarodowe wykorzystujące do tego celu opłaty za używanie logo itp. Takie transakcje są fakturowane i ukazują się w naszym bilansie płatniczym jako import[3].
czyli jeżeli lidl Polska zapłaci mamusi milion za logo, to wszystko jest OK bo jest na to faktura? jak dla mnie to wyprowadzenie miliona - chyba, że się mylę? może jednak potrzebny jest podatek obrotowy? a nie dochodowy?

Odpowiedz

Mateusz Machaj

1. Ludzie, którzy w Polsce powoływali się na raport GFI robią to niechlujnie i rzucają hasła polityczne bez zagłębienia się w istotę materii. Były takie przypadki, gdy ktoś mówił, że według raportu GFI wytransferowano nielegalnie ileś kapitału, a potem dodawał, że płaci się za "markę". Albo jedno, albo drugie. Płacenie za markę oznacza, że nie pojawia się to we wspomnianej wyżej metodzie GFI. To zacytowane zdanie akurat nie mówiło nic o tym, czy to "ok", czy nie. Wskazywało natomiast na jawne niedbalstwo fanów raportu GFI.

2. Wszyscy mówią tyle o "płaceniu za markę", żeby unikać płacenia CIT w Polsce. Proszę mi wyjaśnić, w jaki sposób ma działać tutaj optymizacja podatkowa, bo nie znam żadnych danych, a zwolennicy tej tezy milczą w tej sprawie. Wystawienie opłaty za markę spółce w Hiszpanii oznacza po pierwsze, że zapłatę VAT - w końcu potrzebna jest faktura - a po drugie, zapłacę CIT hiszpański w wysokości 28% (w Polsce 19%). Firmy zapewne stosują optymalizację podatkową, bo każdy chce płacić niższe podatki, włącznie z polskimi patriotami gospodarczymi, ale zastanawiam się, czy kanał tej optymalizacji został rzeczywiście dobrze zlokalizowany.

3. Samo przelanie pieniędzy to jest transfer kapitału, jak najbardziej. I jest to transfer jak najbardziej legalny i wynikający z tego, że do Polski napłynęły ogromne ilości kapitału zagranicznego. Nie napłynęły charytatywnie, lecz dla dwustronnego zysku - tych, którzy ten kapitał pozyskali oraz tych, którzy go wprowadzili. A i tak uwzględniając wszystkie pozycje do Polski więcej kapitału wpływa niż odpływa. Jeśli ktoś chce zatrzymać odpływ zysków i dywidend, to może równie dobrze zakazać jakiejkolwiek obecności kapitału zagranicznego w Polsce, a potem obserwować wielką gospodarcza katastrofę.

4. Podatek obrotowy to przestarzały pomysł, który istniał tysiące lat, był stosowany praktycznie wszędzie i został zarzucony w połowie XX wieku praktycznie przez wszystkie kraje rozwinięte (przez Polskę po upadku "komunizmu"). Nie bez przyczyny - ponieważ z ekonomicznej perspektywy jest to podatek gorszy od VAT. Chyba, że ktoś proponuje podatek przychodowy detaliczny, ale w Polsce wiadomo jak to by się skończyło. Wszyscy zostaliby hurtownikami :)

Odpowiedz

Laik

Dla fanów obrotowego. http://maketaxeasier.pl/uncategorized/7-powodow-ktorych-podatek-obrotowy-zly-podatek/

Odpowiedz

Pamys

Sam stek bzdur! Wszystkie dane wyssane z palca. Prawdziwy skandal, jak można tak oszukiwać społeczeństwo.

Odpowiedz

łysy

http://nczas.com/wiadomosci/polska/znikajace-miliardy/

Co tam się dzieje w tym NC ? Grypa?

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.