Ochrona przyrody to ludzkie działanie
Termin ochrona przyrody określa ogół działań ludzi, których zamierzonym skutkiem jest zachowanie w czasie obiektów przyrodniczych, okazów przyrody ożywionej i nieożywionej, ekosystemów czy też krajobrazów. Motywami, na podstawie których ludzie podejmują działania proekologiczne są troska o różnorodność biologiczną, naturalność i czystość środowiska człowieka. Postawy ludzi ukierunkowane na ochronę przyrody kształtują także względy estetyczne, duchowe, rekreacyjne, naukowo-badawcze czy prestiżowo-propagandowe. Ochrona przyrody jest więc rodzajem ludzkiego działania. Bez człowieka nie byłoby ochrony przyrody, istniałaby tylko naturalna walka o przetrwanie gatunków na tle procesów ewolucyjnych i adaptacyjnych. To ludzie podejmują czynności zabezpieczające ich własne otoczenie i dążą do kształtowania tego otoczenia w pożądanym kierunku. Co więcej, ludzkie działanie zawsze odbywa się w obrębie środowiska człowieka, a środowisko przyrodnicze jest pojęciem antropocentrycznym – przyrodniczym otoczeniem człowieka.
Konserwacja elementów przyrody (proponuję tu termin „ekokonserwacja”) prowadzona jest poprzez przeciwdziałanie niepożądanym zmianom tychże oraz warunkującego ich środowiska. W zakres szeroko pojętej ochrony przyrody wlicza się także ludzkie działania nastawione na odtworzenie pożądanych warunków przyrodniczych czy gatunków, a także eliminację elementów uznanych za niepotrzebne, groźne lub regionalnie niewystępujące naturalnie, np. rośliny inwazyjne. Czynne zabiegi ochronne wyróżniają się na tle ochrony biernej tym, że wymagają aktywnego wykorzystywania środków ze skończonej puli dostępnych narzędzi. Należy odnotować, że wiele przesłanek stojących za konkretnymi czynnymi zabiegami ochronnymi ma charakter arbitralny i ekskluzywny, mimo że mogą być oparte na naukowych podstawach. Za każdą decyzją dotyczącą celów ochrony oraz metod i zakresu działań stoi człowiek oraz jego skala wartości. Decyzja o utrzymaniu, a nawet utworzeniu, podstaw siedliskowych dla np. wybranych gatunków ptaków oznacza czynne przystosowywanie obszaru do warunków optymalnych dla tychże ptaków. Takie działanie będzie z konieczności sztuczne: inspirowane przez człowieka, przez człowieka wykonywane i to wykonywane dla celów określonych także przez człowieka. Przyroda jest więc narzędziem dla człowieka. Nawet jeśli łąki są przycinane z wykorzystaniem krów i koni, to dana łąka nie zaistniałaby czy nawet nie byłaby zagrożona jako ekosystem, gdyby nie wizja człowieka.
Jako że ochrona przyrody jest dziedziną ludzkiego działania, to sprowadza się do wykorzystywania dostępnych i uznanych za skuteczne środków do osiągnięcia najpilniejszych celów według subiektywnej skali wartości człowieka podejmującego działanie. Ze względu na rzadkość dóbr oraz konieczność podejmowania działań w czasie, człowiek zmuszony jest wartościować tak środki jak i cele. Każde działanie ma na celu zaspokojenie jakiejś potrzeby działającego człowieka. Środek można rozumieć jako swoisty koszt, jaki człowiek ponosi, aby osiągnąć cel. Wybór celów i środków generuje także koszty alternatywne związane z koniecznością dokonania wyboru oraz pozostawia niespełnione dalsze potrzeby zależnie od stopnia ich pilności. Ziemia przeznaczona dla trwania w stanie naturalnym, nie może jednocześnie być eksploatowana rolniczo. Utrzymywanie parku krajobrazowego w regionie występowania złota, miedzi, węgla czy ropy naftowej uniemożliwi rozwój gospodarczy i pośrednio także wzrost materialnego dobrobytu ludzi. Bioróżnorodne, czyste i naturalne otoczenie osad ludzkich ma znaczenie dla wielu ludzi. Muszą się oni jednak liczyć z tym, że odgórnie zdeterminowany „zakres użyteczności” w regionie ma swoje konsekwencje społeczno-gospodarcze. Jak zauważa David Boaz:
Ludzie walczący o przeżycie czy o lepszą niż katorżnicza pracę, nie przejmują się tym, co może im zaoferować środowisko. Kiedy jednak osiągną pewien standard życia, zaczynają przywiązywać uwagę do tych wyższych „dóbr”.[1]
Wykorzystanie konkretnych środków do osiągnięcia subiektywnych celów wiąże jednostkę w obrębie rozpatrywanych kategorii myślowych. Zewnętrzna ocena celów działania jest arbitralna, a ocena środków może się generalnie sprowadzać jedynie do oceny realnej skuteczności działania post factum. Wiemy, że dane działanie jest (było) dla człowieka dlatego najważniejsze, że to właśnie ono zostało podjęte. Dokonany został wybór według indywidualnej i subiektywnej skali wartości działającego człowieka w danym momencie [2]. O faktycznej skali wartości człowieka świadczą podejmowane działania, a nie huczne deklaracje. Ten fakt podkreśla, że działania konsumentów i ich rynkowe wybory mają wpływ na obszary ochrony przyrody. Kiedy ludzie są zdecydowani przeznaczać swoje pieniądze na utrzymanie atrakcyjnego, czystego środowiska przyrodniczego, to nie powinny istnieć zewnętrzne przeszkody by tę usługę ludzie otrzymywali, a w konsekwencji zaspokajali swoje potrzeby. Gdy potrzebą ludzi jest życie w otoczeniu pięknych krajobrazów, tętniącego życiem ekosystemu lub w okolicy nieregulowanej, dzikiej rzeki, to muszą się liczyć z tym, że nikt nie ma obowiązku poświęcać za nich środków na utrzymanie takiego środowiska. To właśnie ci ludzie mogą swoim działaniem wykazać, że zależy im na spełnianiu swoich ekologicznych potrzeb. Ponoszą także indywidualną odpowiedzialność za podjęte działania. Im więcej ludzi będzie zgłaszało zbieżne potrzeby dotyczące preferencji środowiskowych, tym więcej pojawi się możliwości podażowych – być może mamy aktualnie nadpodaż obszarów naturalnych, przez co ludzie nie odczuwają na tyle dużego niedoboru Natury i nie są skłonni poświęcać własnych działań, pieniędzy i czasu na wspieranie ochrony przyrody. To intrygująca perspektywa do dalszych analiz ekonomicznych, jednak nie jest ona przedmiotem tego artykułu. Warto tu jedynie przytoczyć za Davidem Boazem:
Zazwyczaj przyjmuje się, że rząd wkracza wtedy, gdy sektor prywatny nie jest zdolny zagwarantować pewnych usług. Nawet jeśli byłoby to prawdą, to i tak można by zapytać, dlaczego opodatkowuje się ludzi, aby zapewnić usługi, za które nie byliby oni skłonni zapłacić? [3]
Kto zajmuje się ochroną przyrody?
Decyzyjność w obrębie zjawiska ekokonserwacji, a szczególnie w jej wymiarze przestrzennym, jest złożona. Wycinkiem lądowej powierzchni Ziemi, pomijając Antarktydę, zawsze dysponuje jakaś osoba albo państwo, a co za tym idzie pojawia się zjawisko własności dóbr ziemskich – dóbr rzadkich i unikatowych. Własność można tu rozumieć jako kategorię przyporządkowującą dobro do konkretnego „posiadacza”, a poprzez to wykluczającą innych ludzi z możliwości dysponowania tym dobrem. Na mocy samego prawa własności właściciel określa nie tylko zakres dopuszczalnych interakcji w obrębie własnego obszaru, ale także decyduje, komu zezwala na te interakcje. Dzisiejsze społeczeństwa pokazują nam, że nie ma obecnie praktycznych przykładów prywatnej własności ziemskiej oderwanej od aparatu państwowego, który to pilnuje prawa własności i jednocześnie wpływa regulacjami oraz podatkami na właściciela i jego grunty. Wobec czego formalnoprawnie umocowany posesjonat zmuszony jest operować pod szeroko pojętym nadzorem państwowym i przestrzegać licznych przepisów zapisanych w kodeksach prawnych. Nie oznacza to, że gdyby nie państwo, to nie istniałaby własność prywatna czy też sama ochrona przyrody.
W literaturze przedmiotu pojawiają się różne terminy odnoszące się do odpowiedzialności za cele i metody obierane w ramach funkcjonowania obszarów chronionych. Terminologia angielska odbiega nieco od polskiej i niewątpliwie może generować nieścisłości. Governance odnosi się do nadawania celów, a management – stosowania środków. Dochodzi do tego stewardship (gospodarowanie, administrowanie), supervision (nadzór) i, oczywiście, prawo własności – łączone często zarówno z ownership jak i property rights. Kto zatem zarządza obszarem chronionej przyrody? Od kogo zależy zaistnienie obszaru chronionego? Kto ponosi odpowiedzialność za skuteczność ekokonserwacji na danym obszarze?
Po pierwsze, kierownictwo nad obszarem chronionym może sprawować właściciel. Jako nadrzędny włodarz decyduje o przeznaczeniu terenu. Prawo własności jest pierwszą metodą ochrony dóbr. Prywatna własność ziemska jest chroniona przed użytkowaniem innych ludzi. Kto nieproszony wejdzie na działkę, ten dokonuje wtargnięcia, co nie różni się od włamania do cudzego domu. Kto z zewnątrz doprowadzi do zanieczyszczenia lub zniszczenia przyrody znajdującej się na cudzej działce, ten dopuści się zniszczenia mienia. Ma to związek z biernie prowadzoną ochroną ścisłą, która koncepcyjnie zakłada wstrzymanie się od jakichkolwiek ingerencji w całość procesów ekologicznych zachodzących na danym terenie. Prawo własności może być wówczas jedynym i wystarczającym środkiem wykorzystywanym do zachowania przyrody w pożądanym stanie – naturalnym. Pożar lasu wywołany błyskawicą, powódź, szarańcza lub kornik – są zjawiskami, które przekształcały krajobrazy od tysiącleci [4]. Metody działania mające na celu przeciwdziałać tym zjawiskom i ich skutkom byłyby ingerencją w procesy naturalne. Stąd wniosek, że przyrody nie chroni się przed człowiekiem, a przed niepożądanymi przez ludzi zmianami. Jednakże ochrona bierna i prawo własności samo w sobie nie są skuteczne względem zagrożenia generowanego przez innych ludzi o zamiarach niegodziwych. Jeśli intencje właściciela inspirowane są względami ekologicznymi, to samodzielnie lub poprzez desygnowanego zarządcę może objąć obszar zakresem czynnych działań ochronnych o charakterze bardziej komplementarnym niż te oparte tylko na prawie własności.
Podmiotem właścicielskim może być zarówno pojedynczy człowiek, społeczność, konsorcjum, korporacja, organizacja pozarządowa czy międzynarodowa. Prawo własności może należeć także do Skarbu Państwa, organu samorządowego lub nawet monarchy. Pomińmy tutaj debatę obejmującą dychotomię własne-prywatne i wspólne-nieprywatne, a także osobliwe pojęcie jakim jest „własność wspólna”. Na tym etapie kluczowe jest zrozumienie, że właściciel jest naczelnym włodarzem obszaru i to on decyduje o przeznaczeniu swojego majątku oraz ewentualnym zakresie działań ochronnych. Kontrola państwowa nad właścicielem i jego ziemią ma znamiona antywolnościowe oraz podważa znaczenie własności prywatnej. Bez odpowiedzialności ludzi za ich własne działania w obrębie ich własności nie mamy pełnego wglądu w ludzkie preferencje. O znaczeniu różnorodności biologicznej dla ludzi dowiemy się na podstawie niezależnego, swobodnego ludzkiego działania, a nie odgórnych nakazów. W wyniku ludzkich decyzji ekonomicznych dowiadujemy się o społecznym zapotrzebowaniu na konkretne usługi. Problematyczne może być jednak, że w XXI wieku akt degradacji środowiska przyrodniczego jest dla niektórych ludzi większym występkiem, niż zamach na prawo własności prywatnej.
Warto tu wspomnieć o zwolennikach koncepcji Głębokiej Ekologii, którzy optują za powrotem człowieka do natury, ucieczki od cywilizacji oraz ideą degrowth (odgórne ograniczenie podaży i popytu skutkujące regresem gospodarczym w zamian za poprawę warunków życiowych człowieka). Co bardziej radykalni aktywiści chcą także usunięcia człowieka z wielu regionów świata, pozostawienia przyrody całkowicie jej samej, cofnięcia ludzkości na schodach rozwoju, a także depopulacji. Wtedy strefą ochrony przyrody będzie objęta większość planety i przyroda zostanie w pełni upodmiotowiona. W takim ujęciu, człowiek cenić ma przyrodę wyżej niż własne istnienie, jest gotów poświęcić nie tylko pieniądze, czas i wygodę, ale także własne życie dla Matki Natury. Według pewnych grup człowiek jest szkodnikiem, pasożytem, destruktorem ostatecznym. Wobec czego cywilizacja ludzka jest zagrożeniem dla Ziemi, ekosystemów, biomów, różnorodności biologicznej, klimatu czy czegokolwiek naturalnego. Zatem zwolennicy zielonej ideologii chcąc uchronić zjawiska przyrodnicze od antropocentrycznych przemian podkreślają, że należy pozbyć się człowieka. Tego nie da się osiągnąć bez rozbudowanego aparatu instytucjonalnej przemocy.
Wbrew powszechnie panującym poglądom zwolennicy wolnego rynku nie uważają wcale, iż należy dać korporacjom zielone światło na zanieczyszczanie środowiska.[5]
Wróćmy jednak do zagadnienia opierając się na dobrowolnej i oddolnej aktywności ludzkiej. Troskę o walory przyrodnicze może wyrazić nie ambiwalentny właściciel, ale dzierżawca terenu. Wówczas, decyzyjność i odpowiedzialność za szczegółowe cele ochronne i metody działań ponosi najemny zarządca. Wraz z zakończeniem umowy między dzierżawcą a właścicielem może dojść do ustania funkcji protekcyjnych. Gdy właściciel będzie ponownie podejmował decyzję o przeznaczeniu swoich włości, może uznać, że zielone, czyste otoczenie jest dla niego pożądanym standardem życiowym i jego wkład w utrzymanie warunków naturalnych będzie polegał na dedykowaniu obszaru strażnikom przyrody po raz kolejny. Można także przypuszczać, że podmiot zarządzający obszarem w duchu pro-ekologicznym będzie dążył do utrzymania status quo. Dzierżawca może jednak zbankrutować, a wtedy inne organizacje przyrodnicze będą miały możliwość przejęcia projektu. Jeśliby jednak właściciel uznał, że musi spieniężyć swoje nieruchome dobra, wówczas taka ziemia podlegałaby prawom rynku. Z drugiej strony, upadające centra handlowe, opuszczone osady, bunkry czy bankrutujące miasta także można zazieleniać, rekultywować lub pozwolić im zdziczeć. Wynik przemian krajobrazu i przeznaczenia gruntów będzie dynamicznie zależny od preferencji właścicieli, a pośrednio – konsumentów. A to właśnie od konsumentów ostatecznie zależy, jak wykorzystywana jest ziemia. Prywatny właściciel niezagospodarowanego lasu sam sobie jest też konsumentem, o wyjątkowym charakterze – może na swój sposób „zjeść ciastko” i dalej je „mieć”. Może bowiem raczyć się pięknem ekosystemu, korzystać ze świeżego i czystego powietrza, a jednocześnie jego własność wskutek tych działań nie ulegnie uszczupleniu. Co więcej, korzyściom indywidualnym właściciela towarzyszą także pozytywne efekty zewnętrzne – korzyści innych ludzi, którzy pośrednio mają pożytek z usług ekosystemowych generowanych przez obszar chronionej przyrody.
Wyróżniającymi cechami społeczeństwa kontraktowego i nieskrępowanego rynku są odpowiedzialność za siebie, wolność od przemocy, pełna możność podejmowania własnych decyzji (z wyjątkiem decyzji o użyciu przemocy wobec innych) i korzyści dla wszystkich uczestniczących jednostek ludzkich.[6]
Ekonomia środowiskowa
Ochrona przyrody stanowiona prawem
Troska o środowisko przyrodnicze człowieka jest dzisiaj sprawą publiczną. Zagrożenia dla stabilności klimatycznej i biologicznej Ziemi stanowią centrum zainteresowań dużych organizacji międzynarodowych jak ONZ, WWF i IUCN. Wpływowe instytucje od wielu dekad nawołują do globalnego wysiłku mającego na celu wstrzymanie rychłej zagłady Matki Natury, która ma nastąpić wskutek niszczenia różnorodności biologicznej, degradacji ekosystemów, wymierania gatunków, zaśmiecania wszechoceanu, transformacji krajobrazów oraz niekontrolowanej i nadmiernej emisji gazów cieplarnianych. Wśród czynników wzmagających światowe zmiany dostrzega się także niewłaściwą postawę społeczną względem bioróżnorodności, równowagi klimatycznej, odnawialnych źródeł energii i konsumpcyjnego stylu życia. Przywołuje się szeroki wachlarz praktyk i inicjatyw, które miałyby wstrzymać aktualnie, według pewnych narracji, niepożądane zmiany. Jako że tematem globalnych zmartwień są problemy uznawane także za globalne, to popularnym środkiem do dynamicznego wpływania na ludzkie działania są akty prawa stanowionego oraz międzynarodowe zobowiązania, które i tak się sprowadzają do aktów krajowego prawa stanowionego.
Objęcie obszaru strefą ograniczeń prawnych dla aktywności ludzkiej jest kluczowym narzędziem państwa do obszarowej ochrony przyrody, ale i do szeroko pojętej ochrony środowiska. Wprowadzając takie przestrzenne dyrektywy można zabezpieczyć przyrodę ożywioną (florę, faunę, fungię) przed zagrożeniami, które niesie ze sobą niepohamowana aktywność człowieka, a szczególnie przemysł i intensywne rolnictwo. Można uchronić ekosystemy w całych swych strukturach biotopu i biocenozy przed degradacją. Można także utrzymać środowisko przyrodnicze niewielkich społeczności w stanie umożliwiającym im tradycyjną gospodarkę. Dla wielu ludzi to właśnie państwo powinno być odpowiedzialne za ochronę przyrody przed człowiekiem. Dlatego decydują się głosować na takie stronnictwa polityczne, które zapowiadają aktywność legislacyjną promującą rozwiązania proekologiczne. W konsekwencji strefa wpływów państwa rośnie, obywatelom odbiera się pieniądze celem spełnienia oczekiwań części wyborców oraz utrudnia się ocenę spontanicznej, dobrowolnej, oddolnej i odpowiedzialnej postawy proekologicznej w społeczeństwie. Dopóki ludzie dobrowolnie nie utrzymują finansowo tych zabiegów i obszarów przyrodniczych, na których im indywidualnie zależy, dopóty nie wiemy, jakie znaczenie dla ludzi mają parki narodowe, rezerwaty przyrody, lasy czy też sama bioróżnorodność. W nowoczesnych inicjatywach proekologicznych można dostrzec przejawy narzucania społeczeństwu odgórnej troski o środki na niezwerbalizowane jeszcze cele, będące konsekwencją niewykształconych jeszcze potrzeb. Stosując taką retorykę lęku można ludzi skłonić do bardzo wielu rzeczy – niekoniecznie mających dla nich pozytywne konsekwencje.
Zdefiniowana prawnie forma miejscowej ochrony przyrody nie różni się w swej istocie od samego prawa własności (albo uprawnień własnościowych), gdyż każda z nich determinuje komu i co wolno czynić na danym obszarze. Różnica jednak uwidacznia się wtedy, gdy państwowo ustanowiona strefa konserwatorska odnosi się do włości prywatnych. Wtedy prawo do dysponowania dobrem prywatnym jest ograniczane przez prawo stanowione, a na właścicielu wymusza się ograniczenie wykorzystania swojej własności. Formalna strefa ochrony przyrody ma także znaczenie dla wyodrębnienia statusu pewnego terenu względem innych terenów będących we władaniu Skarbu Państwa, a mogących ulec degradacji jako tzw. dobra publiczne. Dopóki takiego rezerwatu nie pilnuje jednak strażnik, to jego ochrona opiera się na kruchej umowie społecznej. Monitoring przyrodników i zabiegi konserwatorów nie odbywają się codziennie. Mimo najlepszych intencji ustawodawców i ich hucznych zapowiedzi, obszary prawnie chronionej przyrody nie są gwarantowane po wsze czasy. Także mogą ulegać błędnej polityce, nieskutecznym metodom ochronnym, korupcji wśród urzędników i strażników oraz zagrożeniom naturalnym. Formalne obszary chronione zmieniają się nie tylko pod względem przyrodniczym. Cele, dla których powołano państwowe rezerwaty mogą ulec zmianie lub całkowicie utracić sens, na przykład, gdy utrzymywane zgodnie ze statutem siedliska rzadkich ptaków zostaną przez nie trwale opuszczone [7].
W ramach podsumowania przytoczę jedynie za Carlem Mengerem - „Wartość nie istnieje poza ludzka świadomością”[8], a przyroda, jak i człowiek, zasługują na więcej niż państwowy dyktat.
Źródło ilustracji: pixabay
"Dopóki ludzie dobrowolnie nie utrzymują finansowo tych zabiegów i obszarów przyrodniczych, na których im indywidualnie zależy, dopóty nie wiemy, jakie znaczenie dla ludzi mają parki narodowe, rezerwaty przyrody, lasy czy też sama bioróżnorodność."
Takie próby są podejmowane za pomocą metody wyborów dyskretnych (ang. Discrete Choice Experiments).
Odpowiedz