Praca nagrodzona III miejscem w konkursie na esej Instytutu Misesa 2024.
Panorama ponurego miasta, klaustrofobiczny labirynt wieżowców, reklamy 3D zamiast ulicznego oświetlenia, korporacyjny wyzysk, wszechobecna bieda, przestępczość i korupcja. Mrok, nasiąknięte smogiem niebo, zalegające śmieci na ulicach i metaliczne dźwięki maszyn. Brzmi znajomo? Właśnie do takiego opisu często redukowana jest przyszłość w filmach sci-fi.
Tymczasem państwa o ustrojach demoliberalnych z kapitalistycznymi gospodarkami zmierzają w odwrotnym kierunku, niż chcieliby autorzy katastroficznych scenariuszy. Od 1820 roku w ciągu 200 lat poziom skrajnego ubóstwa spadł z 94 proc. do niecałych 10 proc. (i to przy rosnącej populacji ludzkości)[1]. Równocześnie wzrósł standard i długość życia. Radykalnie spada liczba ofiar śmiertelnych w konfliktach militarnych w przeliczeniu na 100 000 ludzi (łącznie z 2022 rokiem)[2]. W zachodnioeuropejskich miastach od lat poprawia się jakość powietrza[3]. Takich pozytywnych przykładów jest bardzo dużo. Oczywiście są kwestie, które ciągle wymagają poprawy, jednak nie można zaprzeczyć, że trendy rynkowe wyznacza m.in. potrzeba ograniczania szkodliwego wpływu człowieka na środowisko, w tym na samego siebie. Zaledwie 100 lat temu większość ludzi w Polsce skupiała się dosłownie na pracy, co świetnie udokumentowała Joanna Kuciel-Frydryszak w książce Chłopki. Opowieść o naszych babkach. W II RP dla 73 proc. społeczeństwa, utrzymującego się z pracy w polu, czas wolny był przywilejem. Teraz znajdujemy się w zupełnie innym położeniu. W społeczeństwach postindustrialnych efektywność gospodarcza umożliwia coraz większej liczbie ludzi skoncentrować się np. na samodoskonaleniu, a nie na przetrwaniu.
Do poprawy warunków bytowych oraz standardu pracy wielokrotnie przyczyniały się przełomowe technologie, które mimo tego ciągle potrafią wzbudzać niepokój. Od czasu rewolucji przemysłowej ta niepewność znajdowała wyraz m.in. w ruchu luddystycznym, motywowanym strachem przed postępem i utratą źródła utrzymania. Za każdym razem takie obawy okazywały się irracjonalne. Nie inaczej jest z emocjami udzielającymi się w przypadku technologii nazywanej sztuczną inteligencją. Wraz z rosnącym znaczeniem AI popularności nabierają koncepcje, takie jak opodatkowanie maszyn albo bezwarunkowy dochód podstawowy. Warto zweryfikować, czy przesłanki, na jakich opierają się takie pomysły, w ogóle są prawdziwe.
Spekulacje o likwidacji miejsc pracy
W debacie medialnej kwestia utraty źródła dochodów jest chyba najczęściej pojawiającą się obawą dotyczącą AI. Przykładowo, dużą popularność zyskała analiza zlecona przez Goldman Sachs, w której oszacowano, że zagrożonych przez AI jest 300 mln miejsc pracy. Jednak w przekazach medialnych pomijano optymistyczną część analizy, którą jej autorzy podsumowali w następujący sposób: „dobra wiadomość jest taka, że w przeszłości automatyzacja wypierała pracowników, ale było to równoważone przez tworzenie nowych miejsc pracy, a pojawienie się nowych zawodów w następstwie innowacji technologicznych odpowiadało za zdecydowaną większość długoterminowego wzrostu zatrudnienia”[4]. Przypomniano także wyniki badań z rynku pracy w USA, gdzie 60 proc. wykonywanych dzisiaj zawodów nie istniało w 1940 roku[5].
Podobne wnioski znajdują się w raporcie WEF – w którym oszacowano, że AI zautomatyzuje 85 mln miejsc pracy, ale równocześnie przyczyni się do zwiększenia zatrudnienia dla 97 mln ludzi[6]. Natomiast z badań OECD z 2023 roku wynika, że nie można jednoznacznie potwierdzić, że w najbliższej przyszłości AI doprowadzi do wielomilionowej redukcji etatów[7].
Analizy mają spekulatywny charakter, dlatego zauważalne są rozbieżności w estymacjach. Jednak w każdym badaniu potwierdza się obserwacja, że dzięki AI powstaną nowe specjalizacje. W większości nie potrafimy ich sobie nawet wyobrazić i nazwać. Już teraz na etapie wyłaniania są takie zawody jak: zaklinacz AI (prompt engineer), pasterz robotów, manager śmierci cyfrowej[8], projektant wirtualnych ludzi[9] i wiele innych. Jeżeli dla kogoś brzmi to abstrakcyjnie, to warto przypomnieć, że w 2010 roku podobnie odbierane były takie zawody jak: analityk Big Data, programista aplikacji mobilnych, specjalista SEO, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, analityk bezpieczeństwa informacji, ekspert od fotowoltaiki i energii odnawialnej, operator dronów itd.
Twórcza destrukcja
Badania wskazują, że sztuczna inteligencja, jak każda poprzednia innowacja technologiczna, będzie wsparciem dla wielu zawodów, podnosząc w nich produktywność. W przypadku branż, które wymagają dużych zasobów ludzkich oraz wykonywania powtarzalnych czynności, automatyzacja obniży koszty. Zostanie uwolniony kapitał, który będzie można zainwestować w innych sektorach. Dotychczas właśnie taki scenariusz towarzyszył przełomowym innowacjom, co można prześledzić chociażby na przykładzie upowszechnienia się prądu czy internetu, dzięki którym pojawiły się nowe zawody i wzrosło zapotrzebowanie na pracę.
Działanie powyższego mechanizmu ilustrują dane historyczne dotyczące wzrostu efektywności rolnictwa. Na terenie średniowiecznej Europy rolnictwem musiało zajmować się aż 90 proc. ludności. Dzisiaj, żeby wyżywić 100 proc. społeczeństwa, potrzebne jest zaangażowanie w rolnictwie ok. 2 proc. populacji. Natomiast siły wytwórcze pozostałych 98 proc. społeczeństwa mogły zostać zaangażowane w innych specjalizacjach[10].
W latach 40. XX w. proces wyłaniania się nowych technologii badał austriacki ekonomista Joseph Schumpeter. Zwrócił uwagę, że inwestycje w innowacje wymusza głównie konkurencja rynkowa między przedsiębiorstwami. Doświadczamy tego za każdym razem, kiedy stare rozwiązania zostają wyparte przez nowe, bardziej efektywne i umożliwiające zaoszczędzić kapitał. Schumpeter proces ten porównał do ewolucji, co opisał w swojej książce, używając terminu „twórcza destrukcja”[11].
Analiza fenomenu twórczej destrukcji uzmysławia, że w podstawy gospodarki kapitalistycznej wbudowany jest mechanizm napędzający innowacyjność. Zjawisko to przekłada się na rozwój gospodarczy, wzrost produktywności oraz na transformację rynku. Chyba najbardziej wyrazistym przykładem jest historia Nokii, której udział w światowym rynku telefonii komórkowej w 2007 roku wynosił 50,8 proc. Po zaoferowaniu przez konkurencję smartfonów udział koncernu spadł do blisko 1 proc. w 2014 roku[12]. Takich przypadków jest bardzo dużo i w przyszłości będzie ich więcej. Zwolennicy państwowego interwencjonizmu zawsze przekonywali, że dominująca pozycja Google czy Facebooka jest nienaruszalna, i że sytuację należy zmienić siłowo – metodami politycznymi. Jednak wystarczyło, że pojawił się ChatGPT autorstwa niewielkiej organizacji badawczej OpenAI, żeby rozpocząć się efekt kuli śnieżnej. W radach nadzorczych Alphabet i Meta sukces ChatGPT wzbudził większe obawy, niż pomysły narzucenia im ograniczeń regulacyjnych.
Uwarunkowania demograficzne
W kontekście obaw, dotyczących automatyzacji miejsc pracy, rzadko wspomina się o problemach demograficznych. Według analiz ONZ największym wyzwaniem dla świata zaczyna być starzenie się społeczeństw[13]. Państwa rozwinięte znajdują się w IV fazie rozwoju demograficznego, czyli są na etapie postępującego spadku dzietności. W drugiej połowie XXI w. temu wyzwaniu będą musiały sprostać także państwa, które aktualnie zaliczane są do grona rozwijających się. Przykładowo, do 2100 roku populacja Chin może spaść do 600-700 mln[14].
W związku z powyższym prognozuje się również, że do 2100 roku liczba ludności na świecie osiągnie swoje maksimum i następnie zacznie spadać. Równocześnie w wielu państwach eskaluje problem rosnącego współczynnika obciążenia demograficznego (liczba emerytów zacznie dominować nad liczbą pracujących). Oznacza to poważny wzrost kosztów utrzymania państwowego systemu emerytalnego.
Należy więc zadać pytanie, komu maszyny będą odbierać pracę, skoro rąk do pracy będzie ubywać? Już teraz w różnych państwach sygnalizowane są problemy z wypełnieniem wakatów chociażby w korpusie służby cywilnej (w Polsce w 2022 roku co drugi nabór kończył się brakiem wyłonienia kandydata[15]). Pierwszym państwem, w którym planowane jest wdrożenie ChatGPT w administracji państwowej, jest Japonia i można spodziewać się, że Polska pójdzie tą samą drogą. Istotne są również dane dotyczące poziomu robotyzacji gospodarek z 2023 roku[16]. W Niemczech na 10 tys. pracowników fabryk przypadało 415 robotów, natomiast w Polsce 71. Aktualnie w niemiecka gospodarka najbardziej odczuwa braki kadrowe w branżach MINT (matematyka, informatyka, nauki przyrodnicze i technologia). Mowa nawet o 310 tys. nieobsadzonych miejscach pracy[17].
W związku z tym można zauważyć, że zasadniczą kwestią jest zapewnianie obywatelom kwalifikacji odpowiednich dla zachodzących zmian. Za to, czy transformacja będzie przebiegać bez większych perturbacji, odpowiada przede wszystkim monopol państwowego systemu edukacji. Do zestawu przydatnych umiejętności doszły te związane z kompetencjami cyfrowymi, w co zalicza się chociażby umiejętność weryfikowania źródeł informacji.
Czym jest świadomość?
W wydanej w 2009 roku książce Fizyka rzeczy niemożliwych. Fazery, pola siłowe, teleportacja i podróże w czasie, fizyk i futurolog Michio Kaku zwrócił uwagę, że wśród naukowców nie ma jednomyślności co do tego, czym jest świadomość (obecnie można wymienić przynajmniej cztery wiodące i konkurujące teorie świadomości[18]). Dlatego nazywanie ChatGPT „sztuczną inteligencją” jest bardziej zabiegiem marketingowym. Potrafią temu ulegać osoby zapraszane do mediów, żeby skomentować temat AI. Takie osoby potrafią nadużywać swojego autorytetu i wygłaszać opinie ex cathedra, że np. „hodujemy gatunek, który będzie nad nami dominował”[19].
Dla zachowania równowagi trzeba pamiętać, że od algorytmu uczenia maszynowego do powstania świadomej sztucznej inteligencji ciągle jest daleka droga. To, co obecnie określa się mianem AI, jest bardzo skutecznym narzędziem do naśladowania ludzi i do wykonywania powierzonych jej zadań. Jednak takie AI nie wyraża chęci np. komponowania muzyki klasycznej – najpierw musi dostać takie polecenie. Potrzeba nagrania utworu z użyciem konkretnych instrumentów dalej wychodzi od człowieka. To, co obecnie nazywane jest AI, nie przejawia inicjatywy, ani nie czerpie przyjemności z „tworzenia”, a właśnie to jest ważnym elementem kreatywności.
Niestety negatywny sentyment wobec AI eskaluje nawet na środowisko artystyczne. Tymczasem prześledzenie wpływu innowacji technologicznych na kulturę i sztukę uzmysławia, że również tutaj przynosiły one korzyści. To zagadnienie poddał analizie ekonomista Tyler Cowen w książce Creative Destruction: How Globalization Is Changing the World's Cultures. Każda nowa technologia przyczyniała się do obniżania kosztów produkcji twórczości artystycznej oraz do zwiększenia jej dostępności dla odbiorców. Pojawienie się w procesie twórczej destrukcji gramofonu, radia, TV, odtwarzaczy CD, ebooków (lista jest długa) zwiększało dostępność dóbr kultury. Nowe technologie to także nowe środki wyrazu artystycznego oraz kolejne obszary do eksploracji przez twórców. Przykładowo, nieprzebranym źródłem inspiracji stały się zjawiska związane z internetem. Nawet produkty Microsoftu i korporacyjna komunikacja marketingowa lat 90. XX wieku stały się pożywką dla gatunku muzyczno-graficznego vaporwave.
Obecnie AI, generując przetworzone na swój sposób obrazy, dostarcza nowych doświadczeń z obszaru „doliny osobliwości”. Można spodziewać się, że artyści będą czerpać także z tego zjawiska, a co zaowocuje pojawieniem się kolejnych nurtów w kulturze i sztuce. Midjourney, czyli program i usługa generatywnej sztucznej inteligencji do tworzenia grafik, jest narzędziem, które usprawnia twórczość artystyczną podobnie jak Photoshop. To samo dotyczy narzędzia do generowania filmów, czyli Sora. Od momentu skonstruowania kinematografu braci Lumière, przez opracowanie kamer analogowych, cyfrowych, aż do teraz – rozwiązania oparte na AI są kolejnym etapem obniżania kosztów oraz ułatwiania realizacji dzieł filmowych i animacji.
Podsumowanie
Powyższe rozważania uzmysławiają, że sprowadzanie efektów procesu automatyzacji wyłącznie do katastroficznych scenariuszy będzie prowadzić do błędów poznawczych. Warto mieć to na uwadze, ponieważ odwoływanie się do strachu jest strategią używaną m.in. do budowania kapitału politycznego. Także dzisiaj lęki związane z przyszłością stają się uzasadnieniem dla potrzeby przeprowadzania na społeczeństwie eksperymentów społeczno-gospodarczych. Do uproszczonych wizji o dominacji AI odwołują się zwolennicy pomysłów takich jak opodatkowanie maszyn, albo bezwarunkowy dochód podstawowy wspierany przez modern monetary theory. Jak widać są to koncepcje, które wywodzone są z mało wiarygodnych przesłanek.