Źródło: fee.org
Tłumaczenie: Mateusz Czyżniewski
Minęło trochę czasu od opublikowania mojego ostatniego artykułu z serii „Zapytaj ekonomistę”. Staram się regularnie odpowiadać na pytania czytelników FEE dotyczących ekonomii, więc jeśli masz pytanie, napisz do mnie na adres pjacobsen@fee.org.
W tym tygodniu pytanie zadał Vincent z Paragwaju:
Dlaczego rząd przywiązuje tak dużą wagę do kwestii makroekonomicznych, podczas gdy najbardziej potrzebna jest mikroekonomia, czy to w zakresie szkoleń, prawa czy finansów?
Pomyślałem, że pytanie Vincenta było naprawdę dobrą podbudową do omówienia dychotomii zachodzącej pomiędzy mikro/makro. Mam nadzieję, że po drodze odkryjemy kilka powodów, dla których rząd skupia się raczej na kwestiach makroekonomicznych niż mikroekonomicznych.
Mikroekonomia vs Makroekonomia
Zacznijmy od definicji mikroekonomii i makroekonomii po to, aby zrozumieć różnice między nimi zachodzące. Zamierzam czerpać z mojego ulubionego podręcznika ekonomii dla studentów studiów licencjackich, Economics: Private and Public Choice autorstwa Jamesa D. Gwartneya, Richarda L. Stroupa, Russella S. Sobela i Davida A. Macphersona.
Autorzy rozróżniają mikroekonomię i makroekonomię w następujący sposób:
Mikroekonomia koncentruje się na podejmowaniu decyzji przez konsumentów, producentów i dostawców zasobów działających na wąsko zdefiniowanym rynku, takim jak rynek określonego towaru lub zasobu. Ponieważ indywidualni decydenci są siłą napędową wszystkich działań gospodarczych, podstawy ekonomii są wyraźnie zakorzenione w ujęciu mikroekonomicznym.
Jak jednak widzieliśmy, to, co jest prawdą dla jednostki, może nie być prawdą w ujęciu agregatowym. Makroekonomia koncentruje się na tym, jak agregacja poszczególnych jednostek wpływa na naszą analizę (działania gospodarki – przyp. tłum). Podobnie jak mikroekonomia, zajmuje się zachętami, cenami i produkcją. Makroekonomia agreguje jednak rynki, łącząc wszystkie 128 milionów gospodarstw domowych (...). Jakie czynniki determinują poziom zagregowanej produkcji, stopę inflacji, wielkość bezrobocia i stopy procentowe? Są to pytania makroekonomiczne. Krótko mówiąc, makroekonomia bada las, a nie poszczególne drzewa.
Mikroekonomia koncentruje się więc na logice indywidualnego podejmowania decyzji, a makroekonomia skupia się na tym, jak ekonomia działa na poziomie społecznym. Las kontra drzewa to dobra analogia dla makroekonomii i mikroekonomii.
W pewnym sensie mógłbym uznać, że już odpowiedziałem na pytanie Vincente. Makroekonomia z definicji dotyczy całej gospodarki. Tak więc za każdym razem, gdy rząd próbuje poprawić działanie gospodarki angażuje się w politykę makroekonomiczną.
Odpowiedź ta jest jednak w najlepszym razie niekompletna. Aby zrozumieć dlaczego, musimy omówić więcej różnych form analizy, których dokonuje się pomiędzy analizami mikroekonomicznymi a makroekonomicznymi.
Mikroekonomia opiera swoje analizy na obserwacjach dotyczących sposobu działania jednostek. Ludzie, dążą do różnych celów przy wykorzystaniu ograniczonych środków. Jednostki te zawsze będą kupować mniej, gdy cena wzrośnie, ceteris paribus, ponieważ wraz ze wzrostem ceny zakup danego dobra wymaga rezygnacji z realizacji większej liczby alternatywnych celów. Na podstawie tej logiki ekonomiści konstruują krzywą popytu.
Ten rodzaj myślenia o tym, jak działają ludzie jest tym, co ekonomista Ludwig von Mises nazwał prakseologią lub tym, co F. A. Hayek nazwał czystą logiką wyboru. Z logicznej dedukcji i introspekcji możemy dowiedzieć się, jak działają jednostki.
Opierając się na introspekcji i pewnych dodatkowych założeniach zajęcia z mikroekonomii koncentrują się na tym, w jaki sposób rynki (a czasem inne instytucje) będą alokować ograniczone zasoby. Pojęcia podaży i popytu mogą być wykorzystywane do wyjaśniania działania świata i analizowania (często krytycznie) danych propozycji politycznych.
Makroekonomia wykazuje pewne pozornie podobne koncepcje, takie jak zagregowana podaż i zagregowany popyt. Jednak wiele z tych modeli w swej istocie nie jest nierozerwalnie związanych z rozumowaniem mikroekonomicznym. Dziedzina makroekonomii została historycznie podzielona z uwagi na modele, które opierają się na zasadach mikroekonomicznych i modele, które unikają mikro-fundamentów.
Na przykład w 1971 r. ekonomista Arthur Burns szukał przyczyny jednoczesnego występowania wysokiego bezrobocia i wysokiej inflacji (tj. stagflacji) tym, że „zasady ekonomii nie działają w taki sam sposób, jak niegdyś”. Nie miał jednak racji. Zasady ekonomii nie uległy zmianie. To model makroekonomiczny Burnsa był wadliwy.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych makroekonomiści w dużej mierze zaakceptowali koncepcję Krzywej Phillipsa — modelu, który zakładał, że istnieje odwrotna zależność między inflacją a bezrobociem. Zgodnie z tym modelem wysoka inflacja była nie do pogodzenia z bezrobociem.
Krzywa Phillipsa nie wynikała z teorii mikroekonomii. Jej logika sugerowała, że chociaż inflacja może zwiększyć płace nominalne i skłonić bezrobotnych, którzy nie byliby skłonni w krótkim okresie do podjęcia pracy, ich racjonalną reakcją na ten fakt byłoby dostosowanie się do aktualnej sytuacji i dostosowanie oczekiwanej płacy minimalnej. Tak więc, podczas gdy istnieje krótkoterminowa odworna zależność między nieprzewidzianą inflacją a bezrobociem, nie ma długoterminowej relacji o charakterze odwrotnym pomiędzy tymi dwoma wielkościami. Zasady ekonomii działały dobrze — model makroekonomiczny Burnsa po prostu ich nie uwzględniał.
W rzeczywistości wiele błędów w teorii makroekonomii, popełnionych w ciągu ostatnich kilku dekad, wynika dokładnie z analogicznego wzorca. Zaproponowano związek między dwiema zmiennymi makroekonomicznymi. Decydenci manipulują jedną zmienną, aby wpłynąć na drugą, a następnie odkrywają, że ich modele nie uwzględniają w wystarczającym stopniu reakcji jednostek na zmiany.
Nagrodzony Nagrodą Nobla ekonomista Robert Lucas opracował tzw. krytykę Lucasa w odpowiedzi na tę kwestię. Prosta wersja Krytyki Lucasa mówi o tym, że często modele makroekonomiczne wykorzystywane przez decydentów zakładają, że ludzie nie będą reagować na politykę ekonomiczną państwa i adaptować się do niej. Cytując Lucasa[1]:
Biorąc pod uwagę fakt tego, że struktura modelu ekonometrycznego już uwzględnia optymalne reguły decyzyjne podmiotów gospodarczych, a optymalne reguły decyzyjne zmieniają się systematycznie wraz ze zmianami w strukturze szeregów czasowych (zawierających dane – przyp. tłum.) istotnych dla decydenta, wynika z tego, że każda zmiana w polityce będzie systematycznie zmieniać strukturę modeli ekonometrycznych.
Innymi słowy, modele makroekonomiczne, które nie uwzględniają optymalnych reakcji mikroekonomicznych jednostek, nie są użytecznym narzędziem do opisu świata, jeśli weźmiemy pod uwagę, że żyjemy w świecie racjonalnych jednostek. Klęska krzywej Phillipsa jest jednym z przykładów takiego zjawiska.
Innym przykładem polityki fiskalnej jest opodatkowanie. Jeśli rząd obniży podatki w celu pobudzenia aktywności gospodarczej, ale politycy nie zmniejszą wydatków rządowych, wówczas wystąpi wyższy deficyt. Wysoki deficyt oznacza, że w przyszłości ludzie będą musieli płacić wyższe podatki w celu jego spłacenia. W rezultacie osoby, które zdają sobie z tego sprawę, wiedzą, że ich podatki nie zostały obniżone. Ich ciężar spłacenia został po prostu przesunięty w przyszłość. Jeśli zostanie rozpoznane, że nie ma prawdziwej obniżki podatków, próba stymulacji oparta na iluzorycznej ich obniżce zakończy się niepowodzeniem.
Krótko mówiąc, makroekonomia oderwana od mikroekonomicznych fundamentów nie jest tak naprawdę ekonomią. Jak napisał Mises[2]:
Autorzy, którzy wprowadzili rozróżnienie między makroekonomią a mikroekonomią do terminologii zajmującej się problemami ekonomicznymi (...) (argumentują w następujący sposób – przyp. tłum.). Ich doktryna sugeruje, że mikroekonomia jest niezadowalającym sposobem badania danych problemów ekonomicznych, a zastąpienie makroekonomii mikroekonomią oznacza wyeliminowanie niezadowalającej metody poprzez przyjęcie bardziej satysfakcjonującej alternatywy.
Makroekonomista oszukuje sam siebie, jeśli w swoim rozumowaniu wykorzystuje ceny pieniężne ustalane na rynku przez indywidualnych kupujących i sprzedających. Stąd, według niego, spójne podejście makroekonomiczne musiałoby unikać wszelkich odniesień do cen i pieniądza jako takich. Gospodarka rynkowa jest systemem społecznym, w którym działają pojedyncze jednostki. Wyceny jednostek przejawiające się w cenach rynkowych determinują przebieg wszystkich działań produkcyjnych. Jeśli ktoś chce przeciwstawić rzeczywistości gospodarki rynkowej obraz całościowego systemu, musi powstrzymać się od jakiegokolwiek odwołania się do cen jako pojęcia.

Polityczny rys makroekonomii bez zobowiązań
Istnieje wiele dobrych prac makroekonomicznych opartych na solidnych podstawach w mikroekonomii. Lecz wydaje się, że politycy i biurokraci nie mogą powstrzymać się od powrotu do stosowania niezwiązanych z nimi modeli makroekonomicznych. Dlaczego? Odwołajmy się zatem do Thomasa Sowell`a, aby uzyskać zwięzłą odpowiedź:
Pierwszą lekcją ekonomii jest rzadkość: Nigdy nie ma wystarczającej ilości czegokolwiek, aby zadowolić wszystkich, którzy chcą to osiągnąć. Pierwszą lekcją polityki jest lekceważenie pierwszej lekcji ekonomii.[3]
Modele makroekonomiczne, które są oderwane od mikroekonomii, są tak na prawdę poprzez swoją koncepcję oderwane od rzeczywistości, w której to racjonalni ludzie podejmują decyzje w obliczu niedoboru. Biorąc pod uwagę takie modele jak krzywa Phillipsa, wydaje się Nam, że możemy zapewnić społeczeństwu darmowy. W przypadku krzywej Phillipsa obietnica jest taka, że możemy zapewnić ludziom pracę, jeśli tylko wydrukujemy więcej pieniędzy! Czyż nie byłoby to dobre? Niestety, konsekwentnie, rzeczywistość mikroekonomiczna daje o sobie znać.
Pytanie Vincente'a można zrozumieć właśnie w tym świetle. Dlaczego politycy często koncentrują się na tych wielkich modelach zajmujących się wielkoskalowymi problemami statystycznymi dotyczącymi tematów takich jak PKB, a nie na szczegółowych problemach mikroekonomicznych? Często dzieje się tak dlatego, że skupienie się na pewnych historycznych korelacjach statystycznych może zapewnić tymczasowo słuszne, choć w ostatecznym rozrachunku błędne odpowiedzi na trudne pytania.
Z drugiej strony, gdyby politycy skupili się na kwestiach takich jak szkolenia lub kwestie związane z konkretnymi firmami, często nie znaleźliby prawidłowych rozwiązań, a w niektórych przypadkach mogliby odkryć, że źródłem problemów jest ich własna polityka.
Jak powiedział kiedyś Adam Smith o zaangażowaniu rządu w gospodarkę: „Niewiele więcej potrzeba, by z najniższego barbarzyństwa doprowadzić państwo do najwyższego stopnia bogactwa, niż pokój, niskie podatki i tolerancyjny wymiar sprawiedliwości”[4]. Nie oferuje to politykom zbyt wiele, jeśli chodzi o obietnice składane grupom interesu gotowym do wypisywania dużych czeków przeznaczanych na kampanię wyborczą.
Od czasów Adama Smitha lekcja ta znalazła ponowne potwierdzenie. Kiedy mierzy się, jakiego rodzaju polityki przyczyniają się do zdrowej sytuacji makroekonomicznej, wolność gospodarcza konsekwentnie plasuje się na ich szczycie. Ale gdy czasy są złe, politycy nie są popularni wśród wyborców jeśli mówią: „Pozwolimy wolnym ludziom naprawić wszystko na własną rękę”. Wyborcy wolą raczej „Polityka A rozwiąże ten problem za ciebie”. W rezultacie rodzaje polityki ekonomicznej, które powstrzymują narody przed dobrobytem, nadal cieszą się szerokim poparciem.
Nie oznacza to, że makroekonomia nie jest ważna. Solidna makroekonomia, powiązana z mikroekonomią, jest bardzo istotna dla zrozumienia, dlaczego gospodarki funkcjonują dobrze, a nie źle. Pieniądze stanowią połowę wszystkich transakcji, więc skupienie się na dużych agregatach makroekonomicznych takich jak inflacja jest kluczowe jeśli chcemy zrozumieć świat. Ale jak zauważył ekonomista David Prychitko, „ekonomia nakłada ramy na ludzkie utopie”.
Musimy oprzeć się syreniej pieśni utopii ekonomicznej, opartej na działaniu politycznym. To nie przypadek, że propozycje tego rodzaju często wiążą się z ignorowaniem elementarnej wręcz mikroekonomii. Solidna makroekonomia to taka, która bierze pod uwagę czystą logikę wyboru w odniesieniu do instytucjonalnego kontekstu jednostek działających w społeczeństwie. Tylko w ten sposób możemy uniknąć pułapki ignorowania rzadkości w naszej polityce ekonomicznej.