Zamiast fiskusowi oddaj Misesowi!
KRS: 0000174572
Powrót
Handel zagraniczny

Juszczak: Cła odwetowe? Nie tędy droga! Parę słów na rzecz wolnego handlu

0
Jakub Juszczak
Przeczytanie zajmie 9 min
Juszczak_Cła odwetowe Nie tędy droga Parę słów na rzecz wolnego handlu
Pobierz w wersji
PDF

A więc wojna (handlowa)? Po nałożeniu przez Donalda Trumpa cła (w wysokości 25%) na stal i aluminium pochodzących z UE, Komisja Europejska zdecydowała się odpowiedzieć cłami odwetowymi na amerykańskie jeansy, whisky i motocykle marki Harley Davidson. 

Jak wskazuje w oświadczeniu Komisja Europejska: 

UE utrzymuje jedne z najniższych taryf celnych na świecie i nie widzi uzasadnienia dla zwiększania amerykańskich ceł na swój eksport. Taryfy to podatki. Nakładając cła, Stany Zjednoczone opodatkowują własnych obywateli, podnosząc koszty dla przedsiębiorstw, hamując wzrost gospodarczy i napędzając inflację. Taryfy zwiększają niepewność gospodarczą i zakłócają wydajność oraz integrację globalnych rynków.

Światowy handel rozkwitł dzięki przewidywalnym, przejrzystym zasadom i niskim taryfom celnym. Przez dziesięciolecia UE współpracowała z partnerami handlowymi, takimi jak Stany Zjednoczone, w celu obniżenia ceł i innych barier handlowych na całym świecie, wzmacniając tę otwartość poprzez wiążące zobowiązania w ramach systemu handlu opartego na zasadach - zobowiązania, które Stany Zjednoczone obecnie podważają. (…)

Oświadczenie kończy się następującymi słowami: 

Wierzymy w partnerstwa handlowe, które są wzajemnie korzystne i zrównoważone, oparte na przejrzystości i uczciwości.

(…)

UE będzie stanowczo i natychmiastowo reagować na nieuzasadnione bariery dla wolnego i uczciwego handlu, w tym gdy cła są wykorzystywane do kwestionowania legalnych i niedyskryminacyjnych polityk. UE będzie zawsze chronić europejskie przedsiębiorstwa, pracowników i konsumentów przed nieuzasadnionymi środkami taryfowymi. 

Ekonomista widzi w tym oświadczeniu i idącym za tym działaniem daleko idącą niekonsekwencję. By zrozumieć istotę problemu, warto odnieść się do teorii ekonomii, która wyklaruje dla nas całe zagadnienie 

Trochę teorii 

Każda wymiana międzynarodowa, w swej istocie, nie różni się niczym od wymiany wewnątrzkrajowej, czy jakiejkolwiek innej zachodzącej między danymi podmiotami rynkowymi. Różnica nie ma tu charakteru substancjalnego, a wynika tylko i wyłącznie z usytuowania dwóch stron wymiany w innych tworach politycznych, przedzielonych granicą administracyjną i celną.  

Istotą wymiany jest założenie o podwójnej zbieżności potrzeb, a więc przekonanie A, że to co oferuje B jest dla niego więcej warte, aniżeli to co on sam posiada czy może zaoferować — i analogicznie odwrotnie w przypadku B. Oznacza to, że obydwie strony wymiany, jak słusznie pisał Böhm-Bawerk, muszą uważać dobro posiadane przez drugą stronę za wyżej warte od tego co same posiadają. Jak pisał: 

Tam, gdzie istnieje równość i ścisła równowaga, niemożliwa jest zmiana stanu spoczynku. Jeśli jak w przypadku wymiany sprawa kończy się zmianą właściciela towaru, oznacza to, że musiała istnieć pewna nierównowaga albo różnica wartości, która doprowadziła do zmiany.  

Prowadzi nas to do bardzo ważnej konstatacji. Każda wymiana ma z konieczności charakter obopólnie korzystny, przynajmniej ex post (bezpośrednio po wymianie). Jeżeli wymiana nie została po namyśle uznana wystarczająco korzystną, nie zostanie ona powtórzona i dana iteracja wymian zakończy się. Jeżeli zaś będzie uznana za korzystną także po czasie, będzie cyklicznie powtarzana, co prowadzi do wyłonienia się stałych relacji handlowych. Każde ograniczenie wymiany zaś uderza w obydwie strony, nie tylko jedną. 

Z perspektywy teorii ekonomii, każdy podatek — a niewątpliwie też cła i taryfy nimi są — stanowi naruszenie mechanizmu oddolnie kształtujących się skal preferencji, ujawnianych w działaniu poprzez zakup. Jeżeli, załóżmy taki przykład, kupuję produkt amerykański, muszę uznawać go za bardziej odpowiadający moim potrzebom, orazzaspokajający najbardziej istotną potrzebę na mojej skali preferencji. 

Podwyższenie jego ceny w sposób oczywisty oddziałuje na popyt — oznacza to, że dany produkt jest dla mnie mniej atrakcyjny. Zatem albo muszę zapłacić za niego więcej, albo (jeżeli jestem tzw. konsumentem submarginalnym) nie zakupię ów produktu. Pojawia się tutaj też problem kosztu alternatywnego — nawet jeżeli zakupię produkt amerykański, to pieniądze które wydałbym np. na produkty polskie czy europejskie, nie zostaną na nie wydane, bo nie będę miał już z czego pokryć wydatków. Posiadając jakąś skalę preferencji, to przy ograniczonych zasobach w pierwszej kolejności zaspokajam potrzeby najbardziej istotne. Im mniej ich mam, tym mniej ich zaspokajam, oddalając w czasie zaspokojenie tych najmniej istotnych. Skoro zaś zdecydowałem się na zakup produktu amerykańskiego, uznałem go za najbardziej istotny do celów zaspokojenia moich palących potrzeb. 

627-socjale-1_fb-cover_940x348.png

Powyższy przykład przypomina sytuację z rozbitą szybą opisaną przez Fryderyka Bastiata w „Co widać, a czego nie widać”— pieniądze przeznaczone na zakup szyby nie będą wydane na coś innego. Zmieniając moje zakupy pod przymusem zewnętrznym tracę nie tylko ja ale i również ci przedsiębiorcy dostarczający mi dóbr, których nie kupię w innym przypadku. Skutki społeczne ceł są więc szersze aniżeli wpływ na konkretnych sprzedawców i konkretnych kupujących. O ile więc, wracając do początku artykułu, z perspektywy czysto ekonomicznej można pochwalić pierwszą część oświadczenia Komisji Europejskiej, to zastosowany środek odwetowy — czyli cła skierowane w stronę amerykańską — jest niczym leczenie dżumy cholerą.  

Płaska ziemia w ekonomii 

Każde cło odwetowe w swej istocie nie ma charakteru „odwetu” skierowanego tylko i wyłącznie w jakiś konkretny kraj. Jest ono mieczem obosiecznym, uderzającym równie istotnie własnych obywateli. Podatek ten przerzucany jest bowiem przede wszystkim na ludzi chcących zakupić dobra zagraniczne. 

Zrozumienie tego podstawowego faktu prowadzi większość ekonomistów do zrozumienia faktu, że każde naruszenie zasad wolnego handlu jest bardzo kosztownym uderzeniem w zwykłych ludzi. Co więcej, nawet dosyć odlegli od szkoły austriackiej ekonomiści, tacy jak Paul Krugman, deklarują wprost, że swoistym credo, a wręcz wyznaniem wiary ekonomistów, oraz wszystkich osób rozumiejących ekonomię powinno być „rozumiem teorię przewagi komparatywnej i popieram wolny handel”.  

W ramach nauki społecznej rzadko możemy mówić o tak silnym konsensusie wobec czegokolwiek, jak ma to miejsce w przypadku poparcia przez przygniatającą większość ekonomistów idei wolnego handlu, a co za tym idzie, uznania zasadniczej szkodliwości ceł. Sprzeciw wobec wolnego handlu albo uznawanie protekcjonizmu stał się zaś znakiem rozpoznawczym niezrozumienia zasad ekonomii, podobny do mnogich teorii płaskiej ziemi w dziedzinie nauk przyrodniczych i ścisłych. Cło odwetowe nie jest tutaj w żadnym stopniu różne, od cła „nieodwetowego”, unijnego, amerykańskiego, jakbyśmy nie chcieli je określać i zachwalać.  

A co z terms-of-trade? 

Zdarza się jednak, że cła uzasadniane są argumentacją polityczną. Streścić ją można, mniej-więcej, do następującego argumentu:  

Racja, cła są złe i szkodliwie. Czasem jednak konieczne są jako narzędzie polityczne do wymuszenia zmian przepisów celnych w innych krajach albo zmniejszenia deficytu handlowego. Gdy cel zostanie osiągnięty, cła takie powinny być zniesione natychmiast. 

Argumentacja ta fachowo określana jest mianem argumentu z terms-of-trade. Można z pewna dozą pewności założyć, że podzielana jest tak przez Donalda Trumpa, jak i Komisję Europejską z Ursulą von der Leyen na czele. Takie podejście nie jest jednak niekontrowersyjne, jak i bezalternatywne. 

Przede wszystkim, zakłada ono istnienie ceł nakładanych na produkty obce, co wiąże się z wyżej określonymi stratami, bez pewności, że drugi rząd ugnie się i dokona określonych zmian podatkowych. Biorąc pod uwagę powszechne przyjęcie powyższej logiki, dlaczego miałby się ugiąć? Ta merkantylistyczna logika, na co wskazuje Donald J. Bodreaux, prowadzić może raczej do spirali podwyżek ceł. 

Po drugie, dlaczego celem stałego obniżenia ceł dążymy wpierw do ich podwyższenia, a więc tym samym, dążymy do zaszkodzenia swoim obywatelom? 

Inna droga — jednostronna liberalizacja handlu 

Można iść drogą wprowadzania ceł. Natomiast alternatywą wobec ceł odwetowych jest jednostronne obniżenie ceł. Droga ta powinna być bliska każdej osobie, dla której wolny handel i wolny rynek jest istotny.  

W takiej polityce, kraj znosi cła jednostronnie, nie przejmując się cłami nakładanymi na własne produkty przez inne kraje, mając jednocześnie nadzieję, że „zaprosi” je to do obniżenia własnych ceł. Politykę tą można zastosować m.in. w momencie, gdy zawarcie układu o wolnym handlu nie jest możliwe z jakiś przyczyn. 

Na co warto zwrócić uwagę, rozwiązanie to było stosowane już w przeszłości, też tej niedalekiej, co pokazuje niedawny przykład Szwajcarii, która jednostronnie zlikwidowała cła na wszystkie produkty przemysłowe.  

Radykalniejsza, właściwie zupełnie wolnościowa, polityka celna prowadzona jest przez Hongkong, który nie pobiera, poza podatkiem akcyzowym na papierosy i alkohole (w tym techniczny metylowy), żadnych danin. 

Jak zwraca uwagę Vincent Geloso z George Mason University: 

Okres od 1983 do 2003 r., często cytowany jako triumf wzajemności poprzez umowy międzynarodowe, w rzeczywistości charakteryzował się w dużej mierze liberalizacją jednostronną. W tym czasie kraje rozwijające się obniżyły średnie stawki celne o 18,6 punktów procentowych - dwie trzecie jednostronnie, jedną czwartą poprzez umowy wielostronne i jedną dziesiątą poprzez umowy regionalne. 

Jednostronna liberalizacja może pochwalić się także świetnymi przykładami historycznymi. Jako przykłady takiej polityki podaje się ustawy zbożowe okresu premiera Peela w Wlk. Brytanii. W 1846 r. brytyjski Parlament zniósł jednostronnie cła importowe na zakup zboża. Dla biednych w tym kraju oznaczało to obniżenie cen produktów rolnych i poprawienie ich sytuacji. Stanowiło więc, co podkreśla Irwin, element polityki przeciwko ubóstwu.  

Od tego momentu, jak zwraca uwagę Conybeare, cła są systematycznie obniżane w całej Europie (z paroma wyjątkami) i sytuacja ta trwa do końca XIX wieku. Choć, jak On zauważa, jednostronna liberalizacja była warunkiem koniecznym, to nie była jednak warunkiem wystarczającym, aby ten proces zaszedł. Natomiast związki przyczynowo-skutkowe nie są tak oczywiste, działań Brytanii nie można zupełnie zignorować i nie jest wykluczone, że bez tego ruchu, do obniżenia ceł najprawdopodobniej by nie doszło[1]. 

 Jaka droga dla Europy? 

Podsumowując niniejsze rozważania, warto zaproponować krótką „mapę drogową” dla Europy, która byłaby propozycją tego, co Unia mogłaby zrobić w sprawie ceł nakładanych przez Amerykanów. Ponadto, miałaby stanowić racjonalną alternatywą wobec działań dyktowanych przez ego polityków chcących wykazać się przed wyborami. 

Oto i propozycje działań dla Europy: 

  1. Należy jednostronnie obniżyć cła na dobra niezależnie od źródła pochodzenia — z jednej strony, będzie to zachęta dla administracji Trumpa by zaprzestała nakładania ceł. Z drugiej strony — zachęca to do nawiązywania relacji handlowych kraje nieeuropejskie. Oznacza to, że Europa staje się atrakcyjnym kierunkiem eksportowym, a Europejczycy zyskują na tańszych towarach (efekt dochodowy). Gdyby zaś cła nakładane przez Europę byłyby niższe (albo zerowe) od odpowiednich nakładanych przez Amerykę, część handlu międzynarodowego mogłaby wybrać nas jako partnerów handlowych 
  2. Warto przyjrzeć się barierom administracyjnym w handlu międzynarodowym, a następnie je ograniczyć — powodują one często podobne koszty co cła i uznaje się, że ich efekt może być podobny do opodatkowania. Marchewka została owocem w UE nie dlatego, że administracja unijna miała taki kaprys, ale po to by umożliwić eksport portugalskiego dżemu z marchewek do innych krajów, w tym Francji (która ów dżem chciała zablokować). Pamiętając o tym kazusie, warto poszukać i zlikwidować ich jeszcze więcej.  
  3. Bariery dla wolnego handlu to nie tylko bariery celne, administracyjne, ale też wewnątrzkrajowe i unijne regulacje. Reformy na rzecz wolnego handlu, jak pokazuje przykład Chile, najlepiej działają wspólne z wolnościowymi reformami wewnętrznymi. Należy wiec rozpocząć i kontynuować deregulację w Europie, zwłaszcza w zakresie wymagań raportowania ESG, stanowiących w swej istocie narzędzie polityczne, nie zaś ekonomiczne. Musimy przyjrzeć się również systemowi licencji na emisję CO2 (ETS) — system ten powoduje, że ceny energii, jak wskazuje Mario Draghi w swoim raporcie, są wyższe od dwóch do trzech razy niż ceny energii w USA. Wynika to m.in. z faktu, że pozwolenia na emisje, choć mają charakter podatku od emisji dwutlenku węgla, są przedmiotem targu na osobnej giełdzie. System taki, choć pozornie przypomina rozwiązania wolnorynkowe, ma charakter de facto opodatkowania, jest więc od wolnego rynku skrajnie daleki. 

 Źródło ilustracji: pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Handel zagraniczny Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Tłumaczenia

Barron: Jednostronnie wolny handel

Jedyna międzynarodowa polityka gospodarcza, jakiej potrzebuje kraj, to pilnowanie swojego interesu i dawanie dobrego przykładu reszcie świata. Odpowiednia polityka gospodarcza dla wolnego i prosperującego państwa będzie oparta na bliźniaczych filarach jednostronnego wolnego handlu z zagranicą i nieinterwencji na swoich własnych rynkach. Oznacza to całkowitą eliminację krajowych regulacji, które mają na celu ustalanie standardów jakości i bezpieczeństwa (ponieważ rynek zrobi to sam) oraz całkowitą rezygnację z produkcji i zarządzania pieniądzem.

Boudreaux_Czy wolny handel jest elitarny

Filozofia polityki

Boudreaux: Czy wolny handel jest tylko dla elit?

Mnóstwo mitów przysłania argumenty przemawiające za wolnym handlem.

Curzon-Price_Wolny-handel-i-tolerancja-przypadek-Szwajcarii.jpg

Filozofia polityki

Curzon-Price: Wolny handel i tolerancja - przypadek Szwajcarii

Głównym powodem, dla którego małe państwa są bogate, jest po prostu to, że handlują więcej niż duże państwa. Można powiedzieć, że nie jest to kwestia wyboru, a jedynie zwykłej geografii gospodarczej. Ale to byłby błąd. Każde państwo, małe czy duże, musi mieć politykę regulująca handel zagraniczny, a protekcjonizm można znaleźć wszędzie


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.