Autor: Karol Pogorzelski
Wersja PDF
Podobno ponad 130 mln widzów na świecie, a wśród nich zapewne także wielu czytelników mises.pl, obejrzało już najnowszy film Jamesa Camerona – Avatar. Warto więc pokrótce skomentować światopogląd, którym przepojone jest to (spektakularne swoją drogą) widowisko. Film opowiada historię science-fiction, w której ludzie walczą o dominację nad kwitnącą planetą Pandorą z jej rdzennymi mieszkańcami: humanoidalnym ludem Na’vi. Sympatia reżysera i widzów lokuje się zdecydowanie po tej drugiej stronie. Ludzie, z nielicznymi wyjątkami, przedstawieni są jako brutalne i bezduszne kreatury, ślepe w dodatku na piękno przyrody. Dla odmiany, Na’vi to ucieleśnienie szlachetnych dzikusów. Nie są wprawdzie cywilizowani, ale żyją w zgodzie z matką naturą i wydają się szczęśliwi. Avatar jest więc filmem nie tylko rozrywkowym, ale również niosącym wyraźne ekologiczne przesłanie. Bardziej dociekliwi widzowie dostrzegą w nim jednak także inne, bliższe liberałom wątki.
W swojej najnowszej mega-produkcji, podobnie jak we wcześniejszych filmach, Cameron podejmuje się odważnej krytyki sojuszu państwa i wielkiego biznesu. Warto przypomnieć sobie chociażby drugą część kosmicznej epopei Obcego. Oto wszechwładna megakorporacja Weyland-Yutani, na której usługach znajdują się nawet Kolonialna Piechota Morska Stanów Zjednoczonych wysyła komandosów w celu schwytania przedstawiciela obcych, aby przeprowadzać na nim eksperymenty związane z produkcją nowych, śmiercionośnych rodzajów broni. Firma gotowa jest zrobić wszystko dla realizacji swoich zamierzeń, nawet poświęcić życie niewinnych cywili. Dopiero odważna interwencja Elen Ripley – głównej bohaterki filmu, kładzie kres ponurym planom. W swoich kolejnych filmach, dwóch pierwszych częściach serii Terminator, Cameron powraca do tego samego tematu. Niewielu pewnie pamięta, ale złowroga sieć Skynet, dążąca do zniszczenia ludzkości, powstała w korporacji Cyberdyne Systems, która ściśle współpracowała z amerykańską armią projektując dla niej systemy bojowe. Także w Avatarze głównym oponentem jest prywatna firma eksploatująca Pandorę - RDA, która dziwnym trafem posiada do swojej dyspozycji kilka uzbrojonych po zęby oddziałów piechoty morskiej – amerykańskich (w domyśle) marines.
Myślę, że wątek tragicznego w skutkach sojuszu państwa i wielkiego biznesu jest w najnowszym dziele Camerona znacznie ciekawszy i bardziej wiarygodny niż ekologiczne przesłanie. Swoją drogą ciekawa jest przemiana, jakiej ekologia uległa na przestrzeni lat. Dawniej, pod pojęciem tym kryła się trochę naiwna ale pociągająca swoim romantyzmem ideologia – wizja mistycznej więzi łączącej wszystkie istoty żywe pod troskliwą opieką matki natury. Wizja ta jest widoczna chociażby w pierwszych epizodach Gwiezdnych Wojen, w których centralną rolę odgrywali rycerze Jedi: uosobienie tajemniczej mocy wszechświata, wymykającej się racjonalnemu rozumowaniu. Z kolei Cameron w swoim Avatarze bezlitośnie odczarowuje tę wizję. Na czym bowiem polega ekologia Pandory? Na tym, że wszystkie organizmy żywe połączone są ze sobą za pomocą splotów nerwowych. Powiązane ten sposób drzewa tworzą olbrzymią sieć komunikacyjną, której złożoność, jak odkrywa niestrudzona dr Grace (grana przez Sigurney Weaver), jest większa niż ludzkiego mózgu. Zwierzęta planety, w tym jej humanoidalni mieszkańcy Na’vi, posiadają zaś specjalny narząd, za pomocą którego mogą łączyć się z drzewami i ze sobą nawzajem. W ten sposób, matka natura przestaje być czymkolwiek więcej niż olbrzymim komputerem, do którego można się podłączyć za pomocą swoistego USB. W takiej przyrodzie nie ma nic mistycznego ani uwodzicielskiego a wraz z odczarowaniem przyrody sama ekologia traci swoją atrakcyjność.
Trafna obserwacja dotycząca zerwania z "mistyczną" wizją przyrody. Mam jednak wątpliwości, czy tego typu zabieg faktycznie czyni "ekologię" mniej atrakcyjną. Świat Pandory jest bardzo "uwodzicielski", uzależniający wręcz, ludzie ponoć wpadają w depresję po wyjściu z kina...
Nie jestem też przekonany, czy można uznać służbę marines dla korporacji jako jako przejaw sojuszu państwa z biznesem. Wydaje się, że byli to żołnierze w stanie spoczynku, głównie emeryci (główny dowódca) albo inwalidzi (Sully).
Pozdro
Odpowiedz
Z tym "odczarowaniem" to bym nie przesadzal - jesli dobrze pamietam, wspomniana doktorka na chwile przed smiercia stwierdza, ze "bogini" tubylcow, czy "Matka Natura", jest realnym bytem. Po jej smierci zas tubylcy sugeruja, ze osiagnela cos w rodzaju mistycznej jednosci z rzeczona natura. Jest tez motyw "swietego drzewa", poprze z ktore mozna komunikowac sie z duchami przodkow. Innymi slowy jak dla mnie to film jest gesto przetykany watkami newageowskimi.
Z drugiej strony warto chyba wspomniec, ze pewne watki mozna sobie odczytywac jako zwiazane z obrona praw wlasnosci. Tubylcze plemie stwierdza, ze musi walczyc o "swoje terytorium", nie o jakas abstrakcyjnie pojmowana "przyrode". Chociaz obawiam sie, ze moge interpretowac ten watek zbyt zyczliwie, bo we wszystkich innych aspektach film przedstawia jednak naiwna wizje "gospodarki" bezpienieznej i bezkapitalowej, zarzadzanej przez dzikusow rodem z fantazji Rousseau, wsrod ktorych nie ma chyba ani jednej negatywnej postaci.
Odpowiedz
Przecież to filmidło bazuje na wyświechtanym schemacie antagonizmu: biali/źli/chciwi/cywilizacja pieniądza contra tubylcy/Indianie/zespoleni z Naturą/naiwni/idealistyczni.
To ideologiczny bełkot, tęsknoty znudzonego kawiorem białego człowieka poszukującego nowej podniety. Proszę zwrócić uwagę, kto wzbudza w tubylcach ducha walki i jednoczy klany...:)))) To w gruncie rzeczy przejaw kompleksu boga i obsesja protekcjonalności wobec "dzikich", gdzie ostatecznie maluczkich do boju poprowadzi "Nawrócony Biały Człowiek":)))
Odpowiedz
1. Dziwię, że w ogóle ktokolwiek stara się politycznie lub ekonomicznie interpretować takie gatunki filmów, do których należą wspomniana tu seria "Obcego" czy "Terminatora" oraz "Avatara". To trochę przykre filmy te bowiem zostały wyprodukowane celem rozrywki, a nie pogrążania się w paranoje i upatrywanie wszędzie Żyda!
2. Ekologia jest nauką badającą środowisko (różnie pojmowane), a nie ideologią.
3. Dla kogoś "wkręconego" fabułą "Avatara", polecam średnio-nowe anime Eureka 7 traktujące o przyszłości ziemi opanowanej przez inną planetę (dosł.), ale szczegółów nie zdradzę! Ów seria opowiada generalnie o relacjach międzyludzkich (o miłości chłopca i dziewczyny pół-kosmitki), choć jest osadzona w wojnie wielkich robotów, statków powietrzno-kosmicznych etc., to nie jest to kolejna nawalanka. Kreska i animacja też są na dosyć wysokim poziomie.
Odpowiedz
Na youtube.com można znaleźć wszystkie odcinki w wersji japońskiej (bez napisów niestety, ale można się połapać o co mniej więcej chodzi) oraz angielskojęzyczną (pozbawioną tego, co daje japoński dialekt) pod nazwą Eureka Seven.
Seria liczy sobie niespełna 50 odcinków.
Co do punktu 1. mej krytyki, no dobrze, w "Eurece" także jest pełno wątków politycznych, choćby to, że główni bohaterowie to rebelianci walczący z rządem centralnym lub pokazania łatwości manipulacji tłumem w realiach mass-mediów, o tym świadczą.
Odpowiedz
"(...) do których należą wspomniana tu seria “Obcego” czy “Terminatora” oraz “Avatara”."
Taki mix zdradza kix:) "Avatar" i "Obcy" w jednym rzędzie? Spiżowa klasyka ('Obcy') contra przygładzona propagandówka ('Avatar')??? Gdzie Rzym a gdzie Krym....
Odpowiedz
Chwila! Wyprodukowano towar, na który była podaż. Sprzedano w milionach kopii, zarobiono miliony USD.
"Avatar" to maszynka do zarabiania pieniędzy i szczerze zazdroszczę twórcom, którzy go wyprodukowali.
A "przesłanie" i tym podobne pierdoły... a co mnie to obchodzi. Jakby się nawet w miarę pobieżnie wgłębić w fabułę, to film jest pod tym względem koszmarny, idiotyczny itd.
A, że właśnie na takich filmach zarabia się najwięcej... to ja w tym nie widzę nic złego
Odpowiedz