Powrót
Metodologia szkoły austriackiej

Lach: Naukowe oczywistości i nie-aż-tak-naukowe sposoby dochodzenia do nich

0
Bonawentura Lach
Przeczytanie zajmie 11 min
Lach_Naukowe-oczywistości-i-nie-aż-tak-naukowe-sposoby-dochodzenia-do-nich
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Autor: Bonawentura Lach

Model homo oeconomicus jest jednym z najbardziej znanych elementów teorii ekonomii głównego nurtu[1]. Swoją sławę zawdzięcza on być może temu, że w żadnym stopniu nie odpowiada on prawdziwemu obrazowi istoty ludzkiej. Gdy tylko jakiś przedstawiciel nauk społecznych (innych niż ekonomia, np.: socjolog, czy antropolog), albo polityczny decydent usłyszy z ust ekonomisty pewne stwierdzenie, które nie przypadnie mu do gustu, może z łatwością odrzucić jego słuszność wskazując na to, że opiera się ono na nierealistycznych założeniach. Nawet wewnątrz ekonomii jako nauki, liczne nurty podważają liczne teorie ekonomiczne krytykując założenia koncepcji homo oeconomicus[2]. Czyni to ten model jedną z najbardziej niesławnych idei w świecie ekonomii.

Założenia tego modelu rzeczywiście są dalekie od prawdy. Stałość preferencji w czasie, zaspokajanie jedynie własnego interesu, czy odporność na błędy poznawcze, to tylko niektóre z nich[3] — nie wspominając o posiadaniu pełnej wiedzy, czy konkretnych cechach krzywych[4]. Sami ekonomiści są jednak świadomi problemów z tymi założeniami. Nie jest prawdą, że ignorują oni ludzką naturę szczerze wierząc w to, że wspomniany model doskonale oddaje rzeczywistość. Niemniej jednak, podnoszą oni, że niektóre wnioski wyciągane na jego bazie mogą okazać się prawdziwe, nawet jeśli odwołują się do nieprawdziwych założeń.

zjazd_main.png

Niektóre wnioski mogą być prawdziwe, ale niektóre nie.

Specyficzną częścią nauk o ludzkim działaniu, gdzie nie trudno zauważyć różnice pomiędzy modelem homo oeconomicus a rzeczywistymi cechami działania istot ludzkich, jest teoria gier. Z racji, że gospodarka jest pewnego rodzaju systemem naczyń połączonych, w którym nie mamy możliwości kontrolowania wszystkich niezbędnych zmiennych, nie jesteśmy w stanie przeprowadzać w jej obszarze eksperymentów empirycznych. Konkretne fakty gospodarcze zależą bowiem nie tylko od wystąpienia pojedynczej przyczyny, ale od całego szeregu różnych przyczyn wraz z ich wzajemnymi relacjami[5]. Innaczej rzecz ma się z teorią gier; nasza zdolność do przeprowadzania powtarzalnych eksperymentów znacząco wzrasta, ponieważ nie musimy uwzględniać wszystkich aspektów funkcjonowania systemu gospodarczego wraz z jego specyficznymi okolicznościami i stale zmieniającymi się informacjami[6]. Możemy zwyczajnie zebrać w jednym pomieszczeniu garstkę osób i obserwować jak będą zachowywać się w trakcie konkretnej gry.

Skupmy się tutaj na przykładzie tylko jednej gry, aby pokazać różnice pomiędzy faktycznym zachowaniem ludzi, a tym co zakłada model homo oeconomicus. Rozpatrzona zostanie „gra w ultimatum”. W celu sprawdzenia czy biorący w niej udział gracze zachowują się w sposób jakiego byśmy od nich oczekiwali, powinniśmy wybrać dwie przypadkowe osoby i przedstawić im następujące zasady gry:

Osoba proponująca jest obdarzona pewną sumą pieniędzy i proponuje podział tej sumy między siebie i swojego respondenta. Respondent wysłuchuje sugestii i decyduje czy ją przyjąć czy odrzucić. Jeśli podział zostanie zaakceptowany, wówczas oboje zarabiają kwoty wynikające z sugestii proponenta. Jeśli zostanie odrzucona, to zarówno proponujący, jak i odpowiadający nie zarabiają nic zna tym eksperymencie.[7]

Jeśli ludzie byliby racjonalni, tak jak definiuje to model homo oeconomicus, to powinniśmy spodziewać się po ich działaniach, że respondent zaakceptuje jakąkolwiek stawkę (w myśl zasady „lepszy rydz niż nic”) a proponent złoży najmniejszą możliwą ofertę (ponieważ im mniej zaoferuje, tym więcej zostanie dla niego).

Jednak wnioski płynące z obserwacji rzeczywistego przebiegu gry są z goła odmienne. Respondent zazwyczaj odrzuca propozycje mniejsze niż 10-20%, a proponent najczęściej oferuje pomiędzy 40 a 50%[8]. Potencjalnych wytłumaczeń tego faktu jest co najmniej kilka. Te bardziej psychologiczne może być oparte na tym, że respondent oczekuje od proponenta oferty opiewającej na 50% całościowej kwoty, a więc wszystko poniżej tej wartości jest postrzegane za stratę. Niestety, to wytłumaczenie wciąż nie daje żadnych logicznie koniecznych relacji dotyczących istoty ludzkiego działania. Niektórzy respondenci mogą oczekiwać równego podziału, inni jednej trzeciej, a jeszcze inni jedynie ćwierci. Nie można tego określić z góry. Testowanie na większej ilości ludzi i wyprowadzanie równań matematycznych nie może powiedzieć nic więcej niż „w badanej w danym czasie i miejscu grupie zostało zaobserwowane, że średnio respondenci akceptują ofertę pewnej wysokości”. Ale wystarczy zmiana okoliczności czasu, miejsca lub tego, jacy ludzie biorą udział w badaniu, a przeszłe obserwacje stają się bezużyteczne w kontekście rozumienia czy przewidywania przyszłych zdarzeń[9].

Niestety, aby zdawać sobie z tego sprawę naukowiec musi pojąć fundamentalną metodologiczną różnicę pomiędzy naukami przyrodniczymi a społecznymi, i płynącą z niej niemożliwość używania metod statystycznych do tworzenia teorii w tych drugich.

Ekonomistami nie rozumiejącymi fundamentalnej tej różnicy są między innymi propagatorzy metodologicznego pozytywizmu (dalej zwani „głównym nurtem”). Gdy jakiś członek tej grupy zakłada ponadto, że człowiek nie jest i nie może być racjonalny na modłę modelu homo oeconomicus, a wciąż chce zasadzać swoje wnioski teoretyczne na obserwacjach statystycznych dotyczących pewnych obserwowanych regularności, zostanie on nazwany „ekonomistą behawioralnym”.

Ekonomia behawioralna przyjmuje model homo oeconomicus, ale podkreśla, że w sytuacji, gdy rzeczywistość odbiega od jego założeń należy użyć metod eksperymentalnych w celu rozwijania teorii ekonomicznej[10]. Plusami płynącymi z tego podejścia są spostrzeżenia głoszące, że wysoce abstrakcyjne i dalekie od rzeczywistej ludzkiej natury założenia na temat racjonalności (jak np. doskonała wiedza czy maksymalizacja użyteczności) pociągają za sobą wiele problemów w kwestii tworzenia teorii ekonomicznej. Wielka szkoda, że gdy przychodzi się do budowania pozytywnych twierdzeń, ekonomia behawioralna nie przedstawia lepszych propozycji niż główny nurt. Koniec końców obie szkoły używają metod pozytywistycznych, które są mylące i nie pozwalają na odkrywanie żadnych niepodważalnych praw rządzących ludzkim działaniem[11]. Poniżej rozpatrzone zostaną jedynie dwa twierdzenia ekonomii behawioralnej, które starają się o miano przełomowych odkryć podminowujących dotychczasową teorię ekonomiczną.

Pierwszym przykładem może być próba stwierdzenia, że ludzie w rzeczywistości nie dążą do maksymalizacji swojego dobrobytu, tak na prawdę wykazując się w tym aspekcie ignorancją. Znanym w literaturze dowodem na to ma być przykład wpływu domyślnej opcji na decyzje pracowników zapisujących się do programów oszczędnościowych. Zgodnie z jego założeniami, odsetek ludzi biorących udział w tych planach powinien być taki sam jak odsetek ludzi, którzy faktycznie uważają te plany za opłacalne. Ma tak być, ponieważ koszty związane z zapisaniem się do takiego programu są niemal zerowe – należy jedynie zaznaczyć odpowiednie pole na umowie o pracę. Z drugiej strony, zmiana opcji domyślnej (tak, że teraz zamiast stawiać krzyżyk w celu zapisania się, należy wybrać opcję rezygnacji z udziału w programie) nie powinna mieć wpływu na końcowy rezultat, ponieważ koszty pozostają niskie. O dziwo rzeczywistość ma się inaczej. Odsetek pracowników biorących udział w planach oszczędnościowych znacząco zmienia się w zależności od tego, czy domyślnie są oni zapisani z możliwością rezygnacji, czy muszą oni zadeklarować udział w programie[12]. Zdaniem ekonomistów behawioralnych wnioskiem z tej obserwacji jest stwierdzenie, że ludzie wykazują się ignorancją i brak im racjonalności.

Kolejnym przykładem może być przypadek tak zwanej „awersji do strat”. Jest to sytuacja, w której ludzie zachowują się w sposób niemaksymalizujący zysków, ponieważ obawiają się straty czegoś, co już jest w ich posiadaniu. Nawet gdy osoba może zyskać dokładnie tyle co stracić (a więc, przy założeniu prawdopodobieństwa wygranej na poziomie 0,5 oczekiwany zysk wynosi 0), lub nawet trochę więcej (oczekiwany zysk jest dodatni) nie podejmie ona ryzyka, ponieważ może odczuć psychicznie straty bardziej niż zysk o tej samej wielkości[13]. Wyobraź sobie sytuację, w której idąc ulicą znajdujesz 100zł. Zapewne ucieszy Cię ten fakt. Teraz wyobraź sobie, że idziesz ulicą i 100zł bezpowrotnie wypada z twojej kieszeni. Zapewne ten fakt zasmuci Cię bardziej niż uradowało Cię znalezisko z pierwszego scenariuszu. Ale dlaczego? W obu przypadkach chodzi o 100zł.

Wracając do przykładów rodem z eksperymentów behawioralnych, Czy jest jakiś sposób wyjaśnienia ich, który jest zarazem na tyle uniwersalny, by być przydatny w teorii ekonomii, a jednocześnie na tyle konkretny by wyjaśniać specyficzne przypadki? Innymi słowy: czy jest jakaś odpowiedź mówiąca coś więcej niż „ludzie wybierają to co wolą”, a jednocześnie będąca bardziej uniwersalną niż „w badanej grupie, w danych okolicznościach, zaobserwowane dane regularności”.

Tak, jest.

Poprzedni artykuł autora:
Lach_Ekonomia a historia prawa

Metaekonomia

Lach: Ekonomia a historia prawa. Współzależności analizy ekonomicznej i historyczno-prawnej w myśli Jesúsa Huerty de Soto

By zrozumieć, że ludzkie zachowanie można wytłumaczyć inaczej niż przez dychotomię między zbiorem przypadkowych błędów poznawczych z jednej strony, a nierealnymi założeniami dotyczącymi racjonalności podmiotu z drugiej, należy pamiętać jakie są dwa kluczowe punkty dobrej teorii ekonomicznej. Od ponad wieku wiemy, że są nimi subiektywizm i marginalizm. Zastosowanie tych teorii pozwala rozwiązać kwestie przedstawionych wyżej eksperymentów behawioralnych.

Prawdą jest, że stawianie krzyżyka na umowie dotyczącej zatrudnienia jest proste i nie wymaga specjalnego wysiłku. Jednak decydowanie, czy to zrobić już takie nie jest. Zbieranie informacji o planie oszczędnościowym, co do którego podejmujesz decyzję, wiąże się z kosztami. Jak dużymi? Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Dla osoby znającej kogoś dobrze zapoznanego z tematem koszty rozeznania mogą być nie większe niż po prostu zapytanie go. Jednak w sytuacji, gdy osoba podejmująca decyzję nie jest skłonna zaufać cudzej opinii koszty szybko wzrastają. Musi ona poszukać wiedzy na podstawie innych, być może przeczytać treść planu oszczędnościowego i skonsultować go z prawnikiem. Nie ma znaczenia, że obaj pracownicy mają dostęp do informacji o tej samej treści. To co ma faktyczne znaczenie, to jak wartościują tę informację. Dobra teoria ekonomiczna wyjaśnia, że koszty zapisania bądź wypisania się z programu oszczędnościowego są większe niż po prostu postawienie krzyżyka na kartce. W rzeczywistości są to subiektywne koszty, które trzeba ponieść w celu zdobycia informacji koniecznej do osiągnięcia stopnia pewności, jakiego pracownik potrzebuje by podjąć decyzję. Gdy owe koszty są wysokie, decydujący może dojść do wniosku, że nie warto ich ponosić i lepiej złożyć odpowiedzialność za podjęcie tej decyzji na barki pracodawcy. Czy mówi to coś więcej niż poprzednie, statystyczno-opisowe wyjaśnienie? Tak. Pamiętanie o subiektywizmie sprawia, że obserwowanie zmian w rezultatach zmieniających się w zależności od badanej grupy staje się całkowicie normalne. Dla przykładu, jeśli przeprowadzić eksperyment wśród agentów ubezpieczeniowych (bądź innej, dobrze rozeznanej w temacie grupy, której członkowie już wiedzą czy chcą przystąpić do planu) zmiany opcji domyślnej mogą mieć bardzo mały, a może nawet żaden, wpływ na końcowy rezultat. Koszty zapisania się bądź nie do takiego planu dla osób, które już podjęły decyzję są równe kosztom zaznaczenia odpowiedniej kratki. Z drugiej strony, gdyby przeprowadzić eksperyment w grupie słabo poinformowanej, albo wśród osób bojących się ponosić odpowiedzialność, zmiana psychologicznych parametrów grupy badanej może mieć znaczący wpływ na końcowy rezultat, nawet pomimo faktu, że plan oszczędnościowy dla tej grupy może być korzystny w dokładnie takim samym stopniu jak dla grupy poprzedniej. Jeśli będą subiektywnie oceniać decyzję jako trudną do podjęcia, koszty związane z zadecydowaniem będą dla nich wysokie.

Co do kwestii „awersji do strat”, to można wyjaśnić niniejsze zagadnienie bez większego trudu, pamiętając o marginalizmie w ludzkim działaniu. Czy straty rzeczywiście są bardziej bolesne niż zyski? Oczywiście, że tak. A dobra teoria ekonomiczna potrafi wytłumaczyć, dlaczego. Wyobraź sobie taką sytuację: planujesz napić się wody, napoić swojego psa i podlać kwiaty, a w domu masz trzy butelki wody. Planujesz użyć ich by zaspokoić swoje trzy najważniejsze potrzeby: 1) ugasić pragnienie, 2) napoić psa i 3) podlać kwiaty. Teraz, zakładając, że znajdujesz czwartą butelkę, planujesz użyć jej, by umyć podłogi, co staje się celem numer 4). Ale wyobraź sobie, jako alternatywę, że tracisz jedną z pierwszych trzech butelek. To co naprawdę straciłeś, to możliwość podlania kwiatów. Zatem, w pierwszym scenariuszu zyskujesz możliwość zaspokojenia swojej czwartej najważniejszej potrzeby, a w drugim tracisz możliwość zaspokojenia trzeciej. Z racji, że wolisz swoją potrzebę numer 3) od potrzeby numer 4), oczywistym jest, że zgubienie butelki zaboli Cię bardziej niż ucieszy Cię znalezienie kolejnej. Jednak, by to zrozumieć koniecznym jest rozumienie teorii ekonomicznej[14].

Nie czas to ani miejsce, aby zagłębiać się w problematykę pozytywizmu metodologicznego. Niemniej jednak, z racji, że omawiana jest tu ekonomia behawioralna, która jest eksperymentalna par excellence, koniecznym jest chociaż wspomnieć, że empiryczna metodologia naukowa nie nadaje się do tworzenia ogólnej teorii prakseologicznej[15]. Wystarczy skonstatować, że przeprowadzanie eksperymentów gospodarczych, które zawsze mają miejsce w konkretnych okolicznościach miejsca i czasu, nie może dostarczyć żadnej teorii niezależnej od okoliczności miejsca i czasu.[16]

W temacie teorii ekonomicznej, ekonomia behawioralna ma bardzo niewiele, jeśli nie nic, twórczego i oryginalnego do powiedzenia. Nie może ona być podstawą do opracowania żadnych uniwersalnych praw ani zależności. Najlepszym co ekonomia behawioralna może zrobić jest dostarczanie przykładów ilustrujących to, co było już teoretycznie dowiedzione wcześniej. Można zatem zapytać, czy jest większy sens w rozwijaniu tej gałęzi nauki? Sens ten bez wątpienia daje się zauważyć w przynajmniej dwóch obszarach. Pierwszy z nich to tak zwane finanse behawioralne[17]. Nie są one co prawda częścią teorii ekonomii, niemniej dostarczają one wiedzy o intersujących zależnościach, a wiedza na ich temat może być przydatna wspomagając działania aktorów rynkowych. Zrozumienie aktualnych zmian trendów w świecie finansów może pomóc stawać się bardziej świadomym i podejmować lepsze decyzje w inwestowaniu. Wystarczy wspomnieć o tak zwanym „efekcie styczniowym”, czyli wzroście cen akcji wraz z nastaniem nowego roku kalendarzowego. Gdy ekonomiści behawioralni uchwycili tę regularność i zaczęli o niej mówić, efekt zanikł wskutek zwiększonej świadomości inwestorów.

Kolejnym pozytywnym aspektem ekonomii behawioralnej jest atakowanie fundamentalnych założeń modelu homo oeconomicus. Może to pomóc ekonomii austriackiej poprzez tworzenie teoretycznej próżni w kwestii definiowania racjonalności, w której to może znaleźć się koncepcja homo agens.

Jak zostało pokazane, obserwacje różnic pomiędzy teorią gier a faktyczną rzeczywistością mogą skłonić ekonomistów do przywiązywania większej wagi względem założeń, na bazie których chcą oni budować swoje teorie. Ekonomia behawioralna natomiast, pomimo bycia bezsilną w kwestii opracowywania relewantnej teorii ekonomicznej, jest bardzo pomocna, gdy chodzi o wskazywanie różnic między głównonurtową teorią a rzeczywistością gospodarczą. Pozostaje mieć nadzieję, że dalszy rozwój tej gałęzi wiedzy będzie jedynie wspierał ASE w wysiłkach dotyczących krytyki głównego nurtu, a nie będzie wstanie zaszkodzić austriakom w kwestiach metodologicznych.

Źródło ilustracji: Pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Metodologia ekonomii głównego nurtu Metodologia szkoły austriackiej Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Sieroń_Model-homo-economicus_recenzja_okładka.jpg

Historia myśli ekonomicznej

Sieroń: Homo Economicus – Jak „Dwunożny Kalkulator” stał się Rdzeniem Ekonomii?

Recenzja książki „Model homo economicus. Geneza, ewolucja, wpływ na rzeczywistość gospodarczą”

Klein_Kalkulacja-ekonomiczna-i-granice-organizacji.jpg

Teoria firmy

Klein: Kalkulacja ekonomiczna i ograniczenia organizacji

Ekonomiści są coraz bardziej zawiedzeni podręcznikową teorią firmy. „Firma” w podręcznikach mikroekonomii dla średniozaawansowanych to funkcja produkcji, tajemnicza „czarna skrzynka”, której wnętrze jest poza zainteresowaniem poważnej teorii ekonomii (Firma oddelegowana jest raczej do takich pomniejszych dyscyplin, jak zarządzanie, teoria organizacji, psychologia przemysłowa i tym podobne). Chociaż użyteczny w pewnych kontekstach, podręcznikowy model okazał się niezdolny do opisu wielu praktyk biznesowych stosowanych w realnym świecie


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.