Powrót
Recenzje

Lach: Recenzja „Logic of Collective Action” Mancura Olsona

0
Bonawentura Lach
Przeczytanie zajmie 19 min
Lach_Recenzja „Logic of Collective Action” Mancura Olsona
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Książka Mancura Olsona The Logic of Collective Action: Public Goods and the Theory of Groups jest zbudowana wokół dwóch kwestii wspomnianych podtytule: kwestii dóbr publicznych i teorii grup. Oba te problemy są ściśle połączone w rozważaniach autora. Profesor Olson zauważa dwustronną zależność w tej kwestii. Po pierwsze, zabieganie o pewne dobro publiczne może być celem funkcjonowania grup. Po drugie, działanie w obrębie grupy jest niezbędne, by skutecznie zabiegać o takie dobro. W tym kontekście zagadnienie dóbr publicznych i teoria grup stają się dwoma stronami tego samego medalu. Jedna to cel, druga to narzędzie pomagające go osiągnąć.  

Zanim przejdziemy dalej w ocenie wspomnianej książki, wyjaśnijmy, co profesor Olson rozumie poprzez terminy, których w niej używa. Bycie częścią grupy co prawda jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym do zdobywania dóbr publicznych. Koniecznym jest jeszcze, by taka grupa była zorganizowana. Kwestia grup niezorganizowanych poruszona jest pod sam koniec pracy. W istocie zatem łącznikiem pomiędzy teorią grup a dostarczaniem im dóbr publicznych przez państwo jest kwestia zorganizowania. Jest to też pierwsza z kwestii poruszanych w pracy. Jak  autor pisze w pierwszych zdaniach pierwszego rozdziału: 

Skoro większość (ale bez wątpienia nie wszystkie) akcje podejmowane przez, lub w imieniu grupy jednostek, podejmowane są przez organizacje, pomocnym będzie rozważenie właśnie organizacji w sposób generalny bądź teoretyczny.[1] 

Co zaś się tyczy się zależności pomiędzy organizacjami a wspólnymi (kolektywnymi) celami, Autor stwierdza, że: 

Czysto osobiste lub indywidualne interesy można realizować – i to zazwyczaj najskuteczniej – poprzez indywidualne, niezorganizowane działania. Oczywiście posiadanie organizacji nie ma żadnego celu, skoro indywidualne, niezorganizowane działanie może służyć interesom jednostki równie dobrze lub lepiej niż organizacja; na przykład nie byłoby sensu tworzyć organizacji tylko po to, by grać w pasjansa. Kiedy jednak kilka osób ma wspólny lub zbiorowy interes – kiedy mają one ten sam cel – indywidualne, niezorganizowane działanie (jak wkrótce się przekonamy) albo w ogóle nie będzie w stanie przyczynić się do realizacji tego wspólnego interesu, albo nie będzie w stanie przyczynić się do jego realizacji w stopniu odpowiednim. Organizacje mogą zatem pełnić funkcję, gdy istnieją wspólne lub grupowe interesy i chociaż organizacje często służą także czysto osobistym, indywidualnym interesom, ich charakterystyczną i podstawową funkcją jest wspieranie wspólnych interesów grup jednostek.[2] 

Jak zatem widać, to nie grupa jest tym, co bezpośrednio umożliwia osiągnięcie celu. W rzeczywistości umożliwia to organizacja. Zatem to właśnie organizacje i ich ukierunkowanie na cele jest motywem przewodnim pracy. 

Powrócę teraz do bardziej fundamentalnego zagadnienia. Jako że organizacja jest rodzajem grupy, należy zdefiniować, czym jest grupa. Co sprawia, że pewien kolektyw może być nazwany grupą? Czy wystarczy zebrać kilkoro ludzi (albo innych podmiotów), by mówić o grupie? Możliwe. Jednak nie jest tak z perspektywy teorii grup. 

Nawet gdy omawiamy grupy niezorganizowane, przynajmniej w kontekście „grup nacisku” i „teorii grup”, termin „grupa” używany jest w takim rozumieniu, w jakim oznacza „mnogość jednostek ze wspólnym celem”. Oczywiście, celowym jest nazwanie zbioru ludzi wybranych przypadkowo (zatem bez wspólnego celu, bądź jednoczącej cechy) „grupą”; jednak większość dyskusji o zachowaniach zbiorowości wydaje się interesować głównie zbiorowościami, które mają wspólny interes. Jak powiedział Arthur Bentley, twórca „teorii grup” we współczesnych naukach politycznych: nie ma grupy bez wspólnego interesu. Psycholog społeczny Raymond Cattell był równie bezpośredni, stwierdzając, że każda grupa ma swój interes. W takim też znaczeniu słowo „grupa” będzie używane tutaj[3]. 

Ostatnia kwestią, jaka pozostała do wyjaśnienia w kwestii grup, jest zatem „wspólny interes”. Jest to interes podzielany przez wszystkie jednostki w grupie. Nie znaczy to jednak, że wszystkie jednostki muszą wykazywać takie same skale wartości, bądź nawet skale uwzględniające podobne cele (niezależnie od ich kolejności). Wspólny interes oznacza, że jest przynajmniej jedna rzecz ceniona przez wszystkie jednostki w grupie. 

Tak jak można domniemywać, że osoby należące do organizacji lub grupy mają wspólny interes, tak samo mają one oczywiście także interesy czysto indywidualne, różniące się od interesów pozostałych członków organizacji lub grupy. Na przykład wszyscy członkowie związku zawodowego mają wspólny interes w wyższych płacach, ale jednocześnie każdy pracownik ma wyjątkowy interes w swoich osobistych dochodach, które zależą nie tylko od stawki płac, ale także od czasu trwania czasu, w którym pracuje[4]. 

Jest to zatem wszystko co musieliśmy powiedzieć, by wyjaśnić co autor rozumie poprzez „teorię grup”. Teraz poświęćmy kilka słów „dobrom publicznym”. Wyrażenie „dobra publiczne” jest w pracy używane synonimicznie z frazami zbiorowe bądź wspólne dobro lub korzyść. Wyjaśniając tę kwestię, profesor Olson reprezentuje stanowisko głównonurtowe. 

Wspólne lub zbiorowe świadczenia zapewniane przez rządy są zwykle nazywane przez ekonomistów „dobrami publicznymi”, a koncepcja dóbr publicznych jest jedną z najstarszych i najważniejszych idei w badaniach nad finansami publicznymi[5]. Dobro wspólne, zbiorowe lub publiczne jest tutaj definiowane jako dowolne dobro, które konsumowane przez dowolną osobę Xi z grupy X1, ..., Xi, ..., Xn, nie może być ograniczone innym osobom w tej grupie. Innymi słowy, ci, którzy nie kupują ani nie płacą za żadne dobro publiczne lub zbiorowe, nie mogą być wykluczeni ani powstrzymani od udziału w konsumpcji tego dobra, tak jak dzieje się to w przypadku dóbr niezbiorowych[6]. 

Niestety, jeśli chodzi o podanie przykładów, Autor zdaje się rozszerzać definicję, więc prawie wszystko można zaliczyć do korzyści zbiorowych, jeśli tylko zostanie dobrze wyjaśnione: 

Ilustrację tego punktu można znaleźć w wielu umowach dzierżawy gospodarstw rolnych, gdzie właściciel i dzierżawca często dzielą się plonami w określonej wcześniej proporcji. Produkty gospodarstwa można wówczas uznać za dobro publiczne właściciela i dzierżawcy. [7]

Kategoria dóbr publicznych jest zatem ograniczona ustaleniami instytucjonalnymi, a nie – co częściej spotykane w próbach uzasadniania istnienia tej kategorii – cechami fizycznymi danego dobra. Co więcej, jak wynika z powyższego cytatu, dobro może mieć charakter publiczny, nawet w sytuacji, gdy jest publiczne tylko dla dwóch osób. 

 W swoich rozważaniach autor pracy odwołuje się do motywacji typowych dla rynku, w szczególności zaś do zysku. Jest to zrozumiałe, ponieważ zysk pieniężny  w przeciwieństwie do korzyści psychicznych, może być obserwowany intersubiektywnie (międzyosobowo). W efekcie, większość przykładów podanych w pracy dotyczy zachowań rynkowych. Nawet jeden z pierwszych przykładów podanych w książce wskazuje, że wyższa cena jest dobrem publicznym dla firm na rynku doskonale konkurencyjnym. Gdy przyjmiemy założenie, że jedynym istotnym celem omawianych działań jest zysk pieniężny, rozważania i wnioski są prawidłowe. Przykładowo, w sytuacji, gdy koszty osiągnięcia jakiejś korzyści dla jednostki są wyższe od zysków, jednostka nie będzie działać. Lub, że ilekroć zachowanie maksymalizujące zysk jednostki różni się od zachowania najbardziej efektywnego w kontekście maksymalizacji zysków grupy jako całości, wynik grupy będzie suboptymalny. 

Zanim przejdę do najważniejszych, moim zdaniem, fragmentów pracy, wspomnieć należy o kilku punktach, które moim zdaniem nie są kluczowe, ale mimo to warte odnotowania.  

Pierwsza kwestia, na którą należy zwrócić uwagę, to zarzuty autora wobec czysto formalnego definiowania racjonalności. Jak widzi to profesor Olson: 

Gdy bowiem wszelkie działanie – nawet dobroczynne – zostanie zdefiniowane lub uznane za racjonalne, wtedy teoria ta (lub jakakolwiek inna) stanie się poprawna po prostu ze względu na swą logiczną spójność i nie będzie możliwa do empirycznego obalenia.[8] 

Jest to jednak argument nie przeciw a za takim definiowaniem racjonalności. Kiedy założymy coś takiego, nasze wnioski są apodyktycznie prawdziwe. W ten sposób nie byłoby problemów z rozróżnieniem pomiędzy społecznymi (lub moralnymi, etycznymi, religijnymi, altruistycznymi itp.) a ekonomicznymi motywami działania. Zakładając tylko jedną, uniwersalną racjonalność, można opracować teorię, która jest zawsze aktualna i prawdziwa z całą pewnością. To, że nie możemy skonfrontować go z rzeczywistością, nie czyni go słabszym; osłabia jedynie naszą ślepą wiarę w dane, które możemy zarejestrować. Zdaniem profesora Olsona takie założenie mogłoby być uzasadnione jedynie w odniesieniu do działalności charytatywnej lub innego rodzaju zachowań filantropijnych, gdyż w tych przypadkach motywacją jest „indywidualna, niezbiorowa satysfakcja”. Ale tak jest zawsze. Działania podejmowane są zawsze w celu usatysfakcjonowania działającego. Różnica polega na tym, że w przypadku dóbr zbiorowych środki do osiągnięcia tego celu są zbiorowe; satysfakcja jest zawsze indywidualna. Autor jest tego świadomy w innych miejscach (np. gdy mówi o rozbieżności interesu indywidualnego i wspólnego), ale tutaj myli środki z celami. Mówi też, że odrzuconą przez niego definicję racjonalności można zastosować do wyjaśnienia wszelkich działań człowieka, jednak: sytuacje analizowane dotychczas w tej książce nie wymagają tak wszechstronnej i wątpliwej definicji racjonalności. Naszym zdaniem jednak wymagają. A nawet gdyby tak nie było, zastosowanie tego podejścia i tak sprawi, że wnioski będą tylko bardziej uniwersalne i silniejsze. 

Kolejnym interesującym spostrzeżeniem zawartym w pracy jest uwaga metodologiczna dotycząca scenariuszy kontrfaktycznych. Profesor Olson, mówiąc o poglądzie pluralistów analitycznych na „grupy potencjalne”, wypowiada się następująco: 

Konflikt pomiędzy teorią pluralizmu analitycznego a faktami z życia politycznego jest jednak nieco przyćmiony naciskiem, jaki pluraliści analityczni przywiązują do grupy „potencjalnej” (czyli niezorganizowanej i nieaktywnej). Analityczni pluraliści w ogóle, a profesor Truman w szczególności, podkreślają wpływ grupy, która choć niezorganizowana i bierna, mogłaby i rzekomo zorganizowałaby się oraz działała, gdyby jej interesy były poważnie zagrożone. Argument jest taki, że politycy wiedzą, że grupa, jeśli jej interesy zostaną poważnie naruszone lub zagrożone, zorganizuje się, a następnie wywrze zemstę na swoich wrogach. Dlatego politycy będą niemal tak samo troskliwi o niezorganizowaną i nieaktywną grupę, jak o zorganizowaną i aktywną grupę interesu. Twierdzenie to jest raczej trudne do sprawdzenia empirycznie, ponieważ jeśli grupa nie organizuje się i nie działa, pluralista analityczny może stwierdzić, że szkoda dla jej interesów nie była poważna lub że w rzeczywistości nie istniał interes grupowy.[9] 

Autor zdaje się ignorować fakt, że nie musimy testować tego stwierdzenia. To, że grupa, a ściślej – grupa jednostek – nie podjęła działań, oznacza bezpośrednio, że alternatywa – w takim przypadku niepodjęcie działań lub zrobienie czegokolwiek innego – przedstawiała dla zaangażowanych osób większą wartość niż wartość oczekiwana korzyści (zyski – koszty) z organizowania grupy i działania. Twierdzenie to nie wymaga żadnego sprawdzenia empirycznego, gdyż jest logicznie pewne i konieczne. Zamieszanie może wynikać z faktu, że aby stwierdzić, że wymagane jest sprawdzenie tego twierdzenia, teoretyk musi założyć, że ludzie są w stanie postępować w sposób, którego w rzeczywistości nie chcą; że ludzie mogą dążyć do osiągnięcia tego, co znajduje się niżej na ich skali wartości, niż to czego nie próbują osiągnąć. Kiedy jednak naprawdę poważnie przyjmiemy koncepcję zademonstrowanej preferencji, zobaczymy, że jedynym sposobem, aby stwierdzić, czy cel był, czy też nie, był wyższy na skali wartości aktora niż inne cele, jest obserwacja jego działań. Jeśli zatem aktorzy nie działali na rzecz stworzenia grupy i osiągnięcia swojego celu, możemy być pewni, że niedziałanie było na ich skali wartości wyżej niż działanie. 

darowizna.jpg

Ważne jest także zwrócenie uwagi na rozróżnienie pomiędzy brakiem działań grupowych spowodowanym problemami z dojściem do konsensusu a brakiem bodźców indywidualnych. Na przykład wielu zwolenników demokracji nadal uważa, że jest to system najlepszy, gdyż społeczeństwo, w którym panuje konsensus, wybierze najlepszych dla siebie (jego zdaniem) przywódców. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że konsensus może nie wystarczyć, ponieważ ludzie (w tym przypadku wyborcy) mogą nie mieć wystarczająco silnej motywacji, aby pójść na wybory. Można to również przyjąć za punkt wyjścia do rozważenia, czy do wprowadzenia pewnych zmian społecznych potrzebny jest bunt większości społeczeństwa, czy może tego dokonać również mała, ale bardzo zmotywowana grupa. To mógłby być duży krok w wyjaśnieniu mechanizmu powstawania rewolucji. 

Kwestia zachęt ma także znaczenie w kontekście świadczeń prywatnych i zbiorowych. Mówi się, że gdy w dużej organizacji występują problemy motywacyjne, zapewnienie członkom prywatnych świadczeń może zachęcić ich do działania w interesie grupy. Warta uwagi w tym kontekście jest analiza działań partii politycznych. Jeśli sprawowanie władzy uznamy za dobro zbiorowe (bo uczestnictwo innych osób w partii politycznej nie utrudnia komukolwiek zostania członkiem, a będąc członkiem posiada się prawo głosu), wówczas partie polityczne stają się organizacjami dostarczającymi dobra publiczne swoim członkom. Jednak zmotywowanie wszystkich członków partii do aktywnej pracy na jej rzecz może być trudne. Dlatego bardzo powszechną praktyką liderów partii politycznych jest zapewnienie stronnikom prywatnych korzyści. Najczęstsze z nich to miejsca w zarządach spółek Skarbu Państwa, bądź przetargi zaplanowane tak, aby wygrała je konkretna spółka. Ta obserwacja może pomóc zwrócić uwagę na potrzebę ponownego rozważenia kwestii, czy zmiana sposobu finansowania partii politycznych (jako całości) przyczynia się w jakikolwiek sposób do eliminacji nepotyzmu. Jeżeli nepotyzm wynika z potrzeby korzyści prywatnych, jak wierzymy, zmiana dobra wspólnego, jakim jest budżet partii, nie może pomóc w tej sytuacji. 

Myślenie o korzyściach prowadzi nas do kolejnego problematycznego aspektu pracy. Autor opisuje dobro publiczne jako coś, co może być skonsumowane przez wielu członków grupy, a ilość skonsumowana przez jednego z nich nie wpływa na ilość dostępną dla pozostałych. (W przeciwnym razie spożywanie go spowodowałoby, że zostałby odsunięty od pozostałych w grupie, co stoi w sprzeczności z tym, co zostało powiedziane we wcześniejszym cytacie) Dlaczego profesor Olson analizuje udział wspólnych korzyści, jakie powinien wówczas otrzymać każdy członek grupy?[10] Czyż nie sprawia to, że cała podaż dobra jest niewspólna? Dlaczego grupa utworzona specjalnie w celu dostarczania dóbr publicznych musi oszczędzać to dobro wśród członków grupy? Jeżeli dobro nie jest publiczne, trzeba je traktować jako dobro prywatne i pod tym kątem je analizować. Jeżeli jest ono rzeczywiście publiczne, nie musimy analizować udziału, jaki otrzymuje którykolwiek z członków grupy. 

To, co szczególnie zwraca uwagę w pracy, to podejście do kwestii dostarczania dóbr publicznych w nieco szerszym kontekście. Istotnym tematem całej książki jest często przywoływana kwestia tzw. grup ukrytych. Co oznacza ten termin? Słowami profesora Olsona: 

Analogią do konkurencji atomistycznej w sytuacji nierynkowej jest bardzo duża grupa, którą tutaj nazwiemy grupą „ukrytą”. Wyróżnia się tym, że jeśli jeden członek pomoże lub nie pomoże w zapewnieniu dobra zbiorowego, żaden inny członek nie będzie znacząco dotknięty i dlatego żaden nie ma powodu reagować. Zatem jednostka w „ukrytej” grupie z definicji nie może wnieść zauważalnego wkładu w jakikolwiek wysiłek grupowy, a ponieważ nikt w grupie nie zareaguje, jeśli nie wniesie żadnego wkładu, nie ma ona motywacji do wnoszenia wkładu. W związku z tym duże lub „ukryte” grupy nie mają motywacji do działania w celu uzyskania dobra zbiorowego, ponieważ niezależnie od tego, jak cenne może być dobro zbiorowe dla grupy jako całości, nie zapewnia ono jednostce żadnej zachęty do płacenia składek jakiejkolwiek organizacji działającej w interesów ukrytej grupy lub poniesienia w jakikolwiek inny sposób jakichkolwiek kosztów niezbędnych działań zbiorowych.[11]

Wydaje się, że jest to logiczny wniosek. Ponieważ mogę, jako jednostka, odnieść korzyść z grupy, niezależnie od tego, czy wniosę coś do jej działań, czy nie, nie ma powodu, abym działał. Innymi słowy: otrzymam korzyści niezależnie od tego, czy poniosę koszty, czy nie. W takim razie – dlaczego miałbym to zrobić? Ale kiedy wszyscy będą kierować się tą samą logiką, ostatecznie nic nie zostanie osiągnięte. Oczywiście nikt nie będzie ponosić żadnych kosztów, ale nikt też nie będzie miał żadnych korzyści. Dla laika wniosek ten wydaje się nie tylko logiczny, ale i całkiem sprawiedliwy. Przecież, jak mawia przysłowie ludowe: bez pracy nie ma kołaczy. Jeśli uczestnicy grupy wybierają oszukiwanie, czerpanie korzyści z pracy innych lub bycie pasażerem na gapę w jakikolwiek inny sposób, jakkolwiek to nazwiemy, to nikogo nie może dziwić, że nic nie osiągnęli, ale także co nie mniej ważne, nikt nie ma powodu czuć się zraniony. To jest kluczowy punkt intuicyjnie pojmowanej sprawiedliwości. 

Dlaczego więc stanowi to problem dla części ekonomistów, w tym profesora Olsona? Ponieważ wynik jest z jego perspektywy suboptymalny. Oznacza to, że wszyscy byliby w lepszej sytuacji, gdyby każdy działał w interesie grupy. O ile jest to wyłącznie twierdzenie o charakterze pozytywnym, można je zaakceptować. Można zrekonstruować to stwierdzenie w taki sposób, że komuś byłoby lepiej, gdyby zrobił coś innego, co wartościuje wyżej[12]. Ekonomiści ci mają jednak tendencję do utrzymywania, że jest to sytuacja niepożądana i należy jakoś jej zaradzić. Skoro dana osoba dołączyła do grupy, jej cele, przynajmniej pod pewnym względem, uznawane są za odpowiadające celom grupy, dlatego należy podjąć pewne kroki na drodze do ich osiągnięcia. Ale kiedy każdej jednostce wydaje się, że nie musi sama podejmować tych kroków, że to inni je podejmą, wtedy nikt nie będzie działał i cel nie zostanie osiągnięty, a to jest sprzeczne z samym powodem istnienia tej grupy. Ekonomiści ci mogą w tej sytuacji zrobić jedną z następujących rzeczy: 1) stwierdzić, że istnienie grupy nie oznacza koniecznie, że ludzie lub inne podmioty ją tworzące mają wspólny cel i są skłonni działać, aby go osiągnąć, lub 2) stwierdzić, że ludzie działają wbrew własnemu interesowi i interesowi grupy i musimy znaleźć sposób, aby pomóc im osiągnąć to, czego naprawdę chcą. 

Oczywiście pierwsza odpowiedź podważałaby cel tworzenia całej teorii, dlatego należy wybrać tę drugą. Jaki jest zatem proponowany „sposób” przezwyciężenia trudności z ludźmi, którzy nie chcą działać? Oczywiście, jeśli nie chcą działać dobrowolnie, trzeba ich do tego zmusić. Jak mówi profesor Olson: 

W dużej grupie, w której wkład pojedynczej jednostki nie powoduje zauważalnej różnicy dla grupy jako całości ani nie stanowi ciężaru lub korzyści dla pojedynczego członka grupy, jest pewne, że dobro zbiorowe nie zostanie zapewnione, jeśli nie będzie przymusu lub jakichś zewnętrznych zachęt, które skłonią członków dużej grupy do działania we wspólnym interesie.[13] 

Jest to jeszcze bardziej niepokojące jeśli przypomnimy sobie, że zdaniem profesora Olsona nie tylko rząd, czyli organizacja przemocowa par excellence, może zapewniać dobra publiczne. Tego typu dobra może dostarczyć dowolna grupa. Dlatego stosowanie przymusu można uzasadnić niemal w każdym przypadku, np. w związkach zawodowych: 

Jednak jest już oczywiste, że konwencjonalne credo, które mówi, że związki zawodowe nie powinny mieć władzy stosowania przymusu, ponieważ są stowarzyszeniami prywatnymi, oraz że ekspansja sektora publicznego nieuchronnie pociąga za sobą utratę wolności gospodarczej, opiera się na niewystarczającym zrozumieniu. Żadna analiza ograniczeń wolności gospodarczej ani stosowania przymusu przez rząd, związki zawodowe lub wszelkiego rodzaju organizacje nie jest w stanie sprawiedliwie oddać złożoności tematu bez uwzględnienia rozróżnienia między dobrami zbiorowymi i niezbiorowymi.[14] 

Co więcej, przymus jest nie tylko akceptowalny – jest on narzędziem odpowiednim do osiągnięcia tego, co powinno zostać osiągnięte: 

Przymus jest środkiem zapewniającym pełną skuteczność ducha wspólnoty, który nie jest jednakowo rozwinięty u wszystkich członków wspólnoty.[15]  

W tym miejscu można zapytać: jak to możliwe, że ludzie zgadzają się na poddanie się przymusowi? Dlaczego nie mogą po prostu powiedzieć, że nie chcą być częścią grupy i pozbyć się problemu? Odpowiedź na to pytanie pada nieco dalej w pracy. Autor stwierdza wprost, że członkostwo w niektórych przypadkach musi być obowiązkowe: 

Rozdział III rozważa implikacje argumentu na rzecz związków zawodowych i wyciąga wniosek, że pewna forma obowiązkowego członkostwa jest w większości przypadków niezbędna do przetrwania związku.[16] 

Należy przypomnieć , co zostało wcześniej powiedziane na temat przypadku grupy wynajmujący-najemca: wystarczą dwie osoby, aby stworzyć grupę, która ma zapewniać jakieś dobro publiczne. Ale co wtedy, jeśli nie można utworzyć grupy składającej się z dwóch osób? Co jeśli jedna osoba nie zgodzi się na wspólne działanie na rzecz osiągnięcia zbiorowych korzyści? Można wówczas powiedzieć, że jest to przypadek, gdy członkostwo powinno być obowiązkowe. A jeśli ktoś nadal się nie zgadza, zawsze możemy go zmusić, używając przymusu. I taki jest, naszym zdaniem, sens tej książki. To nic innego jak pseudonaukowa próba usprawiedliwienia stosowania przemocy wobec osób, które nie zgadzają się z pewnymi poglądami i celami. 

Dlaczego skupiam się na tej książce? Tezy formułowane przez Olsona są powszechnie akceptowane, a praca traktowana jako jedna z głównych i najważniejszych rozpraw dotyczących teorii grup i zapewniania dóbr publicznych. Ze względu na szczególny charakter tez, potencjalnie niebezpieczny ze względu na politykę publiczną, należy poddać ją drobiazgowej analizie i krytyce, wykazującej jej niedopatrzenia. Niemniej należy zwrócić uwagę na tezy, z którymi można się zgodzić. Po pierwsze, praca ta pomaga zwrócić większą uwagę na potrzebę funkcjonowania rzetelnej teorii grup i dóbr publicznych. Przedstawiciele austriackiej szkoły ekonomii zdążyli wypracować konkurencyjną teorię dóbr publicznych, która, nad czym należy ubolewać, nie wydaje się być realną przeciwwagą w świadomości ogółu społeczeństwa. Fakt, że The Logic of Collective Action nadal uznawana jest za kluczową pozycję w zakresie teorii dóbr publicznych, może być dla ekonomistów austriackich motywacją do podważania stanowisk głównonurtowych. 

Należy zgodzić się z niektórymi mniejszymi spostrzeżeniami książki, m.in. że grupę tworzą zawsze jednostki, z ich indywidualnymi interesami; że nie będą działać jedynie jako uczestnicy grupy, zapominając o osobistym dobrobycie. Jednak na tej podstawie chcielibyśmy powiedzieć, że istnieje potrzeba opracowania innej teorii grup; teorii, która będzie oparta na prawdziwym subiektywizmie metodologicznym. Taka teoria powinna opierać się na koncepcji demonstrowanej preferencji i twardych podstawach ogólnej teorii ekonomicznej. Warto oczekiwać więc teorii, która uwzględniałaby m.in. analizę problemu gapowicza, czy wyjaśniałaby lepiej sytuację, w której uczestnicy zdecydowaliby, że działanie grupowe nie jest konieczne. Odpowiedź na taką sytuację powinna być krótka i prosta: skoro grupa nie została zaobserwowana w działaniu, to ludzie, którzy mogliby ją stworzyć, mieli do zrobienia coś innego, coś, co cenią bardziej. To tylko jeden przykład, kiedy demonstrowaną preferencję należy uwzględnić w analizie. Przykładów takich może być jednak więcej. 

Kolejną rzeczą, na której chcielibyśmy, aby nowa teoria się skupiła, jest etyczny, a może lepiej powiedzieć, prawny aspekt teorii ekonomii jako całości. Wiemy, że punktem wyjścia wszelkich dociekań ekonomicznych są prawa własności[17]. Zatem teoria powinna być spójna w tym sensie, że: 1) powinna zakładać ważność praw własności prywatnej, a następnie tworzyć teorię ekonomiczną, pamiętając, że przyzwolenie na jakiekolwiek naruszenie praw własności, w tym także autowłasności, nie jest w niej dopuszczalne, jeśli chcemy, żeby była spójna i wolna od wewnętrznych sprzeczności, lub 2) dać pozwolenie na stosowanie przymusu i innych rodzajów przemocy, ale wtedy oprzeć się na jakimś innym podziale praw własności; to znaczy nie opierać się na własności prywatnej i indywidualnej. Należy więc opracować teorię, która nie tylko mówi, jakie są najłatwiejsze sposoby osiągnięcia przez grupę swoich pragnień, ale również uwzględnia fakt, że ekonomia bada relacje pomiędzy elementami otoczenia, w którym istnieją prawa własności prywatnej. Dlatego należy zawsze sprzeciwiać się jakiemukolwiek przymusowi i przemocy, ponieważ przyzwalając na nie, akceptuje się nieekonomiczne sposoby „radzenia sobie z niedoborem, co sprawia, że cała nauka ekonomii (to znaczy także teoria grup!) staje się nieistotna. 

Źródło ilustracji: hup.harvard.edu

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Metodologia ekonomii głównego nurtu Recenzje Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Lach_Efektywność sprawiedliwości i sprawiedliwość efektywności

Metaekonomia

Lach: Efektywność sprawiedliwości i sprawiedliwość efektywności

Znajomość podstaw namysłu ekonomicznego pozwala lepiej spojrzeć na kwestię sprawiedliwości.

Lach_Ekonomia a historia prawa

Metaekonomia

Lach: Ekonomia a historia prawa. Współzależności analizy ekonomicznej i historyczno-prawnej w myśli Jesúsa Huerty de Soto

Huerta de Soto zwraca uwagę na kwestię, która zazwyczaj nie jest dostatecznie mocno podkreślana, czyli na problemem legalności rezerwy cząstkowej.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.