Wspieraj Instytut Misesa w 2025 roku!
19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
Powrót
Teoria firmy

Machaj: Ceny jako nośniki informacji w heterogenicznym świecie

0
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 15 min
Machaj_Ceny jako nośniki informacji w heterogenicznym świecie
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Machaj

Źródło: biblotekacyfrowa.pl

Artykuł niniejszy jest fragmentem książki (s. 51-61) dr hab. Mateusza Machaja pt. „Esej o teorii firmy”. Publikacja za zgodą autora.

Ceny same w sobie stanowią jakąś informację o świecie, ale warto w tym kontekście zwrócić uwagę na to, o jakich cenach dokładnie mówimy. Liczenie jednostek pieniężnych możemy bowiem przeprowadzać w trzech radykalnie odmiennych wymiarach czasowych: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Jedyne „prawdziwe” ceny to te, które mają charakter w przeszłości, czyli ceny zrealizowane, czy też po prostu ceny transakcyjne. Są to ceny par excellence, ponieważ oznaczają realizację rzeczywistych wymian między właścicielami. Cena na rachunku za posiłek w restauracji czy też za zakupy w galerii handlowej są tego typowym przykładem. Wymieniono przy nich konkretne ilości jednostek pieniężnych w zamian za otrzymany przedmiot zakupu lub wykonaną usługę. Jednocześnie są to ceny w zasadzie sztywne, bowiem nie mogą już ulegać zmianie. Ceny przeszłe ze względu na swój jednoznaczny i zrealizowany charakter stają się podstawą dla historycznej księgowości oraz do prowadzenia kapitałowych rozliczeń. To dzięki nim de facto rozpoznajemy popełnione błędy i przeprowadzamy ekonomiczną (w szczególności) pieniężną kalkulację.

Twarda akumulacja kapitału (core accumulation of capital) oznacza generowanie pozytywnych przepływów pieniężnych (cashflow), czyli fakt wpływania w długim okresie większej ilości środków pieniężnych niż się wcześniej wydało, a więc zysków retrospektywnych (Lewin 1998, 501-502)[1]. Odnosząc się do powyższej „wyceny marżowej”, chodzi o to, że przykładowo sprzedaż butów wygenerowała więcej wpływów niż wszystkie koszty – zarówno te poniesione na ich zakup, jak i te przeznaczone na pozostałe wydatki (włączając niejednokrotnie w to opłaty za pożyczony kapitał). Wtedy możemy powiedzieć, że następuje twarda akumulacja, czyli po prostu osiąganie zysków. W przypadku, gdy więcej środków jest wydawanych niż generowanych, wtedy mówimy de facto o ponoszeniu strat. Tak rozumiane zyski i straty dokonują sygnalizacji, co w procesie rynkowym jest bardziej, a co mniej pożądane (Mises 1980, s. 113-119).

627-socjale-1_fb-cover_940x348.png

Analiza skonkretyzowanego procesu rynkowego pod kątem realizowanych zysków i strat jest więc tak naprawdę zagadnieniem historii gospodarczej i tylko w taki sposób może być dokonywana. Ceny zrealizowane to jedyne pewne i niepodważalne dane ekonomiczne, które pozwalają na jednoznaczne wyroki dotyczące poniekąd rozlanego mleka.

Sprawa trochę się komplikuje, gdy odejdziemy od czysto historycznego rozumienia cen i rozważymy ich charakter bieżący. Ceny w teraźniejszości to inaczej oferty cenowe, swoistego rodzaju ekonomiczne „katalogi” z tym, co dostępne do zakupu. Nie są to jeszcze ceny rzeczywiste, gdyż pozostawiają pole do podjęcia decyzji, co w konsekwencji w wielu przypadkach oznacza możliwość targowania się. Naturalnie, gdy mówimy o zwykłych zakupach w sklepie spożywczym, wtedy ceny ofertowe i zrealizowane są zazwyczaj w danym, tym samym momencie. Cena przyklejona do paczki kawy na półce jest zazwyczaj taka sama jak ta płacona przy kasie (choć to zależy od kręgu kulturowego). Gdy popatrzymy na serię realizowanych w czasie transakcji, to im dłuższy ten okres, tym większą zmienność cen będziemy mogli zaobserwować.

W przypadku rynku czynników produkcji, a szczególnie w przypadku realizacji wielkich zamówień, rozpiętość między cenami transakcyjnymi a ofertowymi może być znacząca. Sieci sklepów dyskontowych, zamawiając ogromne ilości kwiatów, masła czy innych towarów od poddostawców, mają spory margines na to, aby negocjować zniżki. Owa ekonomia skali pojawia się na rynku produkcyjnym, ale jest również następnie przenoszona siłami konkurencji na rynek detaliczny (ceny masła w sklepie dyskontowym są oczywiście niższe niż w sklepie osiedlowym). Takie działające siły konkurencji oznaczają, że ceny nie są de facto dane odbiorcom na rynku, lecz są aktywnie kreowane w trakcie procesu cenowego przez wszystkich jego uczestników (Salerno 1990, s. 54).

Kolejny fragment dzieła prof. Machaja:
Matt-Machaj_1.png

Filmy

Machaj: Ekonomia uczenia ekonomii

Wraz z tarciem na linii cen transakcyjnych i ofertowych objawia się zjawisko cenowej elastyczności. Gdy mówimy o cenach elastycznych, to zazwyczaj możemy mieć na myśli dwie rzeczy (w praktyce rynkowej sprowadzającej się do podobnego efektu). Pierwsza to sytuacja, gdy w procesie transakcyjnym istnieje zauważalna i zacieralna luka między ceną ofertową a transakcyjną. Jeśli pierwotna cena sprzedaży mieszkania była wysoka, ale przy braku zainteresowania i pojawieniu się trochę zainteresowanego kupca sprzedawca obniżył cenę o jedną trzecią, to można powiedzieć, że wystąpiła dostrzegalna elastyczność cenowa. Druga sytuacja elastyczności cenowej to obserwacja cen zrealizowanych (przeszłych) w sposób sekwencyjny. Wtedy jednak trzeba odnaleźć dobra, które są do siebie podobne (co w przypadku mieszkań jest trudniejsze niż w przypadku owoców). Ceny elastyczne w takim sensie byłyby pojęciem szerszym i odnosiłyby się do całego rynku czy branży. Ceny elastyczne na rynku mieszkaniowym charakteryzowałyby się tym, że przykładowo co kwartał dostosowywałyby się do spadającego popytu. W ten sposób najczęściej rozumie się ceny elastyczne – jako szybkość ich adaptacji w transakcjach, które następują po sobie w sekwencjach charakteryzujących się mocno zmieniającymi warunkami na danym rynku. Pewne czynniki mogą te reakcje opóźniać lub przyspieszać (w szczególności robią to: system prawny i system pieniężny).

Trzecie rozumienie cen jako zjawiska przyszłościowego odnosi się do perspektywicznej oceny możliwych w przyszłości skutków działania (Mises 1998, s. 333). Stanowi oczywiście sedno przedsiębiorczej działalności. Producent telefonów komórkowych nie jest przede wszystkim zainteresowany wczorajszymi cenami, czy nawet dzisiejszymi, lecz cenami, które dopiero zostaną zrealizowane w przyszłości. W kolejnym miesiącu, kwartale, roku, a może i dziesięcioleciu. W tym ujęciu ceny przyszłe nie są tak naprawdę cenami, lecz czystymi spekulacjami dotyczącymi przyszłych warunków. W ich formułowaniu rolę odgrywają niejednolite oczekiwania podmiotów rynkowych – nie ma bowiem zgodności opinii co do tego, jakie będą przyszłe ceny. Mówiąc językiem technicznym, podmioty gospodarcze charakteryzują się oczekiwaniami, które wykazują wewnętrzną heterogeniczność (Branch and Evans 2006, s. 264-265). Istnieje co najwyżej bieżący cenowy konsensus, uśrednione bieżące oczekiwania wyrażone dzisiejszymi cenami. W ten również sposób kalkulacja cenowa godzi sprzeczne ze sobą oczekiwania. Przykładowo dzisiejsza cena litu wyraża sumę optymistycznych i pesymistycznych oczekiwań zarazem dotyczących tego, jak duże będzie jego wykorzystanie w przyszłej produkcji baterii. Nie oznacza to jednak pełnej zgody w tych opiniach. Pod tym względem trafiona wydaje się analogia porównująca działalność rynków do nawiązywania dialogów (Yeager 1998, s. 20).

Które wielkości cenowe porównuje ze sobą firma, przeprowadzając zorganizowaną przedsiębiorczą działalność? Korzysta z pewnością z informacji o faktycznych, czyli przeszłych cenach. Nie są one jednak wiążące, gdyż przyszłość jest inna od przeszłości. Korzysta również z bieżących ofert cenowych, które dyskontują subiektywne oczekiwania wszystkich podmiotów dotyczące przyszłości. Te oferty są mniej lub bardziej elastyczne i jutro mogą być znacząco inne niż dzisiaj. Przeszłe ceny mają zatem charakter czysto historyczny. Bieżące oferty cenowe natomiast niosą ze sobą bardzo ważne informacje – wskazują na bieżące oczekiwania rynkowe.

Czy można zatem powiedzieć, że ceny są nośnikami informacji? W przypadku historii tak, ale nie dostarczają informacji bardzo pożytecznych. W przypadku cen ofertowych zdecydowanie tak, gdyż dostarczając informacji bardziej perspektywicznych. Mówią o tym, jak inni konkurenci, współpracownicy lub zupełnie inne branże widzą przyszłą wartość nabywanych dóbr i usług. Pozwala to dokonać (niedoskonałej) imputacji wspomnianej w powyższej sekcji o prawie kosztów. Skorzystajmy w tym miejscu ze słynnego opisu Hayeka o informacyjnej roli cen:

W systemie, w którym wiedza o istotnych faktach jest rozproszona pomiędzy wielu ludzi, ceny mogą zasadniczo koordynować odrębne działania różnych ludzi w taki sam sposób, jak subiektywne wartości pomagają jednostce koordynować elementy jej planu. (...) Załóżmy, że gdzieś na świecie pojawiła się nowa możliwość wykorzystania jakiegoś surowca, na przykład cyny, albo też że zostało wyeliminowane jedno ze źródeł podaży tego metalu. Nie jest dla nas ważne – co trzeba podkreślić – która z tych dwóch przyczyn powoduje, że cyna staje się bardziej poszukiwana. Konsumenci cyny muszą jedynie wiedzieć, że część cyny, którą zwykle wykorzystywali, znalazła gdzie indziej bardziej zyskowne zastosowanie i że w konsekwencji muszą gospodarować nią oszczędniej. Olbrzymia większość konsumentów nie musi nawet wiedzieć, gdzie pojawiła się ta nowa, pilniejsza potrzeba lub też ze względu na jakie inne zapotrzebowanie powinni lepiej rozporządzać podażą. Jeśli tylko niektórzy z nich dowiedzą się bezpośrednio o tym nowym popycie i przerzucą nań swoje zasoby oraz jeśli z kolei ludzie świadomi powstałej w ten sposób nowej luki wypełnią ją z jeszcze innych źródeł, efekt ten będzie szybko rozprzestrzeniał się na cały system ekonomiczny, wpływając na wszystkie sposoby wykorzystania nie tylko cyny, ale także jej substytutów i substytutów tych substytutów, na podaż wszystkich rzeczy wytwarzanych z cyny, ich substytutów itd. (Hayek 1998, s. 98).

Hayek opisuje w gruncie rzeczy wpływ, jaki na proces rynkowy wywierają ceny w sensie teraźniejszym, czyli oferty cenowe. Rzadki pierwiastek skand (metal przejściowy) zaczął być stosowany w latach 70. XX wieku jako dobre zabezpieczenie stopów aluminium (np. w rowerach czy kijach bejsbolowych). Z czasem okazało się, że można go również wykorzystać w stomatologii zachowawczej do operacji laserowych (Schwarz et al. 2006). Zwiększone wykorzystanie w dentystyce oznaczało wzrost popytu ze strony producentów sprzętu medycznego. W efekcie producenci skandu podnieśli swoje ceny, co spełniło dwie istotne funkcje. Po pierwsze, wysłało informację do producentów sprzętu aluminiowego, że teraz wzrosła alternatywna wartość skandu – muszą więc go bardziej ekonomizować lub odnaleźć substytuty. Po drugie, wysłało to sygnał do samych dostawców skandu oraz potencjalnych konkurentów obecnych dostawców, że warto zwiększyć wolumen produkcji ze względu na wzrost opłacalności (i na przykład zainwestować więcej w potrzebne badania rozwojowe i technologiczne).

W ten oto sposób system cenowy faktycznie spełnia funkcję informacyjną, aczkolwiek nie tak głęboką jak sugerowałby cytat Hayeka. Bieżące oferty cenowe nie informują w gruncie rzeczy wprost o „warunkach rynkowych” per se, lecz informują o rynkowej percepcji warunków obecnych oraz przyszłych. Ciągle jednakże kluczem jest percepcja przedsiębiorcza. Komunikują zatem aktualne oczekiwania i spekulacje podmiotów co do tego, jak będzie wyglądać przyszłość rynkowa. Ceny przyszłe – czy też ich wizja – są natomiast przedmiotem przedsiębiorczego osądu (zobacz kolejną sekcję). A zatem przeszłe ceny informują nas o historii, przeszłych decyzjach, sukcesach oraz błędach (aczkolwiek wymagających interpretacji). Ceny bieżące o aktualnych oczekiwaniach co do przyszłości. A ceny przyszłe nie są w gruncie rzeczy żadną informacją, lecz spekulacją. Istnieją jedynie w konkretnej przedsiębiorczej wizualizacji, która koliduje z innymi tego typu wizualizacjami. Przyszłe ceny to nie informacja, a wyimaginowany parametr.

Powyższe rozważania pozwalają nam zauważyć, jak wieloznaczne może być pojęcie zyskowności realizowanych przedsięwzięć, a w zasadzie jak niejednoznaczne jest pojęcie akumulacji kapitału. Uprzednie węższe znaczenie odnosiło się tylko do przepływów pieniądza. Trudno jednak podchodzić w tak ograniczony sposób do perspektywy firmy, działającej w zdecydowanie szerszym zakresie niż realiach przepływów pieniężnych wyłącznie. Wąskim tego przykładem byłaby wspomniana sprzedaż butów z dodatnim narzutem, a następnie wypłata nadwyżkowych pieniędzy w postaci dywidendy dla posiadaczy akcji. A co, jeśli zwiększone przepływy zostają zainwestowane w kolejne fabryki i maszyny, przez co zwiększa się produkcja? Wtedy również możemy powiedzieć, że dochodzi do akumulowania kapitału, choć byłaby to bardziej perspektywiczna akumulacja (perspective accumulation of capital), a więc wyobrażenie o zyskach prospektywnych (Lewin 1998, s. 505). Z tej przyczyny, że nie ma pewności, czy taka ekspansja będzie trwała i czy na pewno poprowadzi do zwiększonych przepływów pieniężnych i zysków, musimy mówić o wyobrażeniu, a nie zyskach faktycznych[2].

Dostrzeżemy to zwłaszcza, gdy rozważymy po prostu wahania w wartości rynkowej bez zmiany organizacji produkcji: czy jeśli firma zainwestowała środki w nieruchomości, a następnie ta nieruchomość zyskuje na wycenie rynkowej, to można mówić o akumulowaniu kapitału, nawet jeśli nie nastąpiła zmiana w sposobie działania? W podejściu perspektywicznym z pewnością. A w podejściu twardym musielibyśmy powiedzieć, że dopiero spieniężenie nieruchomości, jej sprzedaż lub długookresowy wynajem pozwoli rzeczywiście zrealizować twardą akumulację. Widzimy zatem, że w dyskusjach dotyczących wartości firmy pojawia się zawsze element spekulatywny. Każda wycena zawiera w sobie zarówno liczby, jak i jakąś opowieść, która niekoniecznie musi być w pełni prawdziwa (Damodaran 2017, s. 16-20). I to nawet jeśli mówimy o zmianie tylko bieżącej wyceny, a nie przyszłych („zgadywanych”) cenach. Między perspektywiczną a twardą akumulacją kapitału pojawia się też jej pośrednie rozumienie w literaturze ekonomicznej: akumulowaniem bywa nazywane rozszerzanie działalności gospodarczej, zwiększanie zatrudnienia, przychodów firmy etc.

Omawiając procedurę pieniężnej wyceny nie sposób pominąć tego, jak wykorzystanie jednostki pieniężnej pozwala uporać się z heterogenicznością zasobów produkcyjnych. Gdy rozpatrujemy współczesną gospodarkę opartą na pieniądzu, to wszelkie dostępne opcje produkcyjne mają wysoki stopień skomplikowania. Powstaje wiele firm, które zajmują się produkowaniem bardzo drobnych komponentów do części maszyn, wykorzystywanych do produkcji innych maszyn. Dzięki kalkulacji pieniężnej są w stanie mierzyć swoją efektywność działania. Zaś każda część tego, co wykonują, może być wyceniona na rynku w kontekście przydatności w wytworzeniu finalnego produktu. Gdyby taki system cenowy nie istniał, to trudno byłoby takie rachunki przeprowadzać.

W opracowaniach z zakresu teorii produkcji pojawia się często pojęcie „funkcji produkcji”. Zazwyczaj przyjmuje ona matematyczną postać (najczęściej funkcji Cobba-Douglasa; Samuelson 1962, s. 194). W największym skrócie jest to zestawienie możliwych metod wytwarzania towaru za pomocą różnych kombinacji czynników produkcji (najczęściej pracy oraz dóbr kapitałowych). Największy rozziew między neoklasycznym opisem produkowania a rzeczywistym procesem odnajduje się właśnie w funkcji produkcji. Również on przesądza o ogromnej przepaści między dziedzinami czystej teorii ekonomii i zarządzania. W podstawowym kursie mikroekonomicznym funkcja produkcji ma jasny matematyczny charakter. Wynika z niej przede wszystkim znana alternatywność (tradeoff) sposobów produkowania. Jeśli funkcja ta bazuje na znanym modelu potęgowym (jak zazwyczaj), to widać w niej bardzo dokładnie, jakie ilości poszczególnych czynników przynoszą zdefiniowane efekty w porównaniu do ilości innych czynników.

Przechodząc do konkretu. Widać przykładowo, że 20 godzin pracy pracowników połączone z 40 godzinami pracy maszyn jest w stanie doprowadzić do upieczenia kilkuset bochenków chleba. Jednocześnie funkcja rejestruje nie tylko jeden konkretny wariant wytwarzania produktu, ale wszystkie możliwe. Oznacza to, że znamy rezultaty wzajemnych substytucji czynników. Na przykład wiemy, że jeśli pracownicy zaczną pracować 15 godzin, a maszyny 45, to produkcja na trochę spadnie. Jeśli pracownicy zaczną pracować 25 godzin, a maszyny 35, to produkcja wzrośnie. Funkcja produkcji pozwala zmapować wszystkie te kombinacje w sposób ciągły i dokładnie ustalić alternatywy działania. Pozwala zatem oceniać efektywność każdego możliwego rozwiązania pod kątem finalnego wytworzenia produktu.

Przy przyjęciu tego typu podejścia do działalności gospodarczej kalkulacja w pieniądzu musi się jawić jako coś niedoskonałego i w zasadzie zbędnego. Po co liczyć w niepewnych i niedookreślonych jednostkach pieniężnych, jeśli mamy do dyspozycji dokładnie zmapowane dane techniczne i możemy z matematyczną precyzją stwierdzić, co jest w gruncie rzeczy najbardziej optymalną drogą działania?

W rzeczywistości jednak nikt takim zmapowaniem nie dysponuje. Alternatywność nie jest z góry znana. Czynniki produkcji nie są łatwo klasyfikowalne w agregaty („praca”, „kapitał”). Nie mówiąc już o tym, że nie znamy ich wzajemnej wymienności i substytucyjności (tak jak to dzieje się przy wykorzystaniu aparatu ekonomii matematycznej). W tym w gruncie rzeczy tkwi sedno heterogeniczności zasobów produkcyjnych: że nie da się ich łatwo sprowadzić do jednego efektywnościowego mianownika, który by ustalał hierarchię wartości każdego z nich (Lachmann 1941). Gdyby tak rzeczywiście było, to kalkulacja w pieniądzu byłaby zbyteczna. Jednak fakt, że rzeczywistość jest skomplikowana i bardzo różnorodna, sprawia, że w ramach działalności gospodarczej potrzebny jest parametr alternatywny: liczenie w pieniądzu. Dzięki niemu bardzo heterogeniczne zasoby produkcyjne nagle stają się homogeniczne: wystarczy popatrzeć na to, ile kosztują pieniędzy. Wtedy myślenie w kategoriach jednostek monetarnych staje się nowego rodzaju „racjonalnym” myśleniem (Weber 2002, s. 78).

Co więcej, w wyniku pogłębionej heterogenizacji struktury kapitałowej można mówić o daleko posuniętej heterogenizacji firm oraz pracowniczych umiejętności. Możemy nawet powiedzieć, że heterogeniczność danych ekonomicznych jest zjawiskiem eksponencjalnym i kaskadującym. Powoduje to, że niektóre firmy zaczynają niejako naturalnie rozszerzać swój zakres działania do nowych wcześniej niespotykanych metod wytwarzania produktu. Pierwsze firmy zajmujące się dostarczaniem prądu miały bardzo wąskie zadania, które wraz z rozwijaniem się kolejnych rynków odnajdowały się w zupełnie nowych realiach (Teece 1982, s. 60-61). Podobnie można sobie wyobrazić kariery wytwórców silników, a w ostatnim czasie baterii. Zakres zastosowania danego sposobu produkowania jest na nowo resetowany wraz z kolejnymi odkryciami nowych metod działania. Ponieważ ta heterogeniczność i liczba opcji działania rośnie nieustannie, to ceny stają się w zasadzie jednym sposobem ujarzmiania produkcyjnego chaosu za pomocą przedsiębiorczego spekulowania (Hülsmann 1999, s. 64).

W tym miejscu warto jeszcze zaznaczyć, że wspomniany wyżej Hayek posunął się trochę zbyt daleko w rozważaniach o naturze cen. Przyznawał on oczywiście rację, że funkcje produkcji są bardzo skomplikowane, dalece bardziej skomplikowane niż matematyczne propozycje ekonomii neoklasycznej. Uznawał jednak, że ceny stają się sygnałem przekazującym informację o tychże właśnie skomplikowanych funkcja produkcji i przez to są drogowskazem tego, co jest bardziej optymalne. Wydaje się to jednak zbyt mocnym sformułowaniem o systemie cenowym. Ceny nie niosą informacji na temat skomplikowanych funkcji produkcji. Ceny oraz ich zmiany same w sobie są informacjami: o bieżących oczekiwaniach przedsiębiorców dotyczących zdyskontowanej przyszłej wartości czynników produkcji. Jest to póki co jedyny aparat, który można zastosować do imputacji wartości w świecie heterogenicznych czynników produkcji. Jest on jednakże w gruncie rzeczy mniej „obiektywny”, niż mogłoby się wydawać. Wyraża bowiem zespół indywidualnych przedsiębiorczych osądów.

Źródło Ilustracji: Pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Ceny Teksty Teoria firmy


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Klein_Kalkulacja-ekonomiczna-i-granice-organizacji.jpg

Teoria ekonomii

Mahoney: Austriacka teoria wartości i kalkulacja ekonomiczna

Ten artykuł ma na celu wskazanie niespójności teorii wartości Misesa jako relacji porządkowej z jego wyjaśnieniem, dlaczego  przedsiębiorcze działanie stanowi rdzeń procesu rynkowego

Tłumaczenia

Murphy: Wartość subiektywna a ceny rynkowe

Na blogu poświęconym otwartemu oprogramowaniu dyskusja zwróciła się ostatnio w stronę ekonomii. Ściśle mówiąc, ekspert w dziedzinie programowania uważa, że odkrył fatalną wadę standardu złota. Rozłożenie jego wpisu na czynniki pierwsze będzie pouczającą lekcją, która pozwoli nam zrozumieć współczesną teorię wartości, a także podać argumenty przemawiające za standardem złota.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.