Zamiast fiskusowi oddaj Misesowi!
KRS: 0000174572
Powrót
Filozofia polityki

Machaj: Demokracja jako biurokracja

0
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 8 min
gwiezdne-wojny-a-filozofia-polityki-1
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Tłumaczenie: Krzysztof Zuber 

Artykuł niniejszy jest 3 rozdziałem (s. 47-51) części drugiej książki Mateusza Machaja pt.  wydanej przez Instytut Misesa i wydawnictwo Fijorr Publishing. Książka do nabycia w sklepie Instytutu. 

Przygotujcie się na ważną informację, która uświadomi wam, że Gwiezdne wojny są jeszcze lepiej przemyślane, niż sądziliście: Palpatine nie zaplanował wszystkiego. Nie wszystko, co w sadze złe i przygnębiające, jest wynikiem drobiazgowo zaprojektowanej strategii. Oczywiście nie obyłoby się bez sporej dawki intryg, które jednak rozgrywały się w ramach konkretnego systemu politycznego cechującego się niewątpliwymi wadami. Konflikt na tle handlowym był dobrym punktem zapalnym pod wywołanie społeczno-ekonomicznego kryzysu, który z kolei zapoczątkował bieg wydarzeń zwieńczony narodzinami Imperium. Jednak w początkowej fazie knowań rezultaty były dalekie od oczywistych. Konflikt można było rozwiązać i ponownie nawiązać współpracę. Niestety, jak widzimy w części I, galaktyczna demokracja cierpi na tę samą chorobę, która toczy wiele współczesnych zbiurokratyzowanych systemów politycznych.  

Z pewnością pamiętacie scenę, kiedy podczas narady w sprawie konfliktu handlowego, który uruchomił kaskadę zdarzeń, Palpatine mówi Królowej Amidali: „Kanclerz tak naprawdę niewiele może. Bezzasadne oskarżenia o korupcję spętały mu ręce. To biurokraci sprawują teraz faktyczną władzę”. Tego rodzaju sceptycyzm wobec rządu jest uzasadniony – lokalnych problemów nie rozwiązuje się odgórnymi rozporządzeniami. Przywódcy wplątani są w nieczystą grę z grupami interesu, w wyniku czego ostateczny kształt obranej polityki jest wynikiem niezliczonych obietnic, układów i aliansów zawieranych z lobbystami z całego kraju. Zjawisko to nabiera nowego znaczenia, gdy mówimy o całej galaktyce! Ktoś ma problem? Niech zgłosi go do odpowiedniego biura. Potem pozostaje już tylko czekać...  

Na co dzień obserwujemy polityczne dyrektywy, decyzje, interpretacje, dochodzenia, zgromadzenia i konsultacje dotyczące nawet trywialnych spraw. Jednak niekoniecznie należy się w nich dopatrywać złośliwej postawy demokratycznych rządów. Po prostu tak funkcjonuje państwo: generuje normy i regulacje bazujące na arbitralnie obranych „targetach”.  

Co gorsza, jako że państwo operuje w ramach zupełnie innego systemu bodźców i ograniczeń niż prywatne firmy, w jego repertuarze jest to jedyna metoda sprawowania władzy. Prywatne firmy opierają się na dwóch filarach: na konsumentach, którzy kupują ich produkty, oraz na inwestorach, którzy je finansują. Oprócz samych przedsiębiorców, również w interesie inwestorów leży poszukiwanie konsumentów – zainwestowane pieniądze trzeba przecież odzyskać w jakiejś formie przychodów. Mechanizm dostosowywania i kontroli rynku jest więc prosty: Gdy rozzłościsz klientów, wypadasz z gry. Gdy rozzłościsz inwestorów, rynek podziękuje ci jeszcze przed wejściem na boisko.  

Co oczywiste, natura biurokracji w ustroju demokratycznym czyni tego rodzaju rynkowe mechanizmy niemożliwymi do zastosowania. Odbywające się co cztery lata wybory w żadnym razie tej natury nie zmieniają. Jak implikuje samo słowo „rząd”, jest to twór, który ma rządzić, wydawać instrukcje i rozporządzenia, narzucać społeczeństwu pewien porządek. W swoich decyzjach nie polega na preferencjach konsumentów, jak dzieje się to w wypadku firm operujących na rynku. Oczywiście termin „rząd” to jedynie nazwa instytucji złożonej z ludzi, z których część do działalności politycznej pchnęły dobre intencje i wielkoduszność. Osoby takie naprawdę starają się – zarówno poprzez własną postawę i zachowanie w roli polityków, jak i proponowane rozwiązania różnych kwestii społecznych – zabiegać o jak najlepszą opinię dla rządu, który tworzą. Niestety, problemy tkwią w samej strukturze biurokratycznego systemu: wielkie, scentralizowane instytucje zajmują się wieloma sprawami na raz, nie będąc przy tym w żaden istotny sposób ograniczane wyborami konsumentów. Z tego powodu działalności takich instytucji zawsze towarzyszą kłopoty z ustanowieniem właściwych standardów oceny wyników. W konsekwencji biurokraci wymyślają arbitralne liczby wobec urzędników, służące później jako mierniki skuteczności w realizacji obranych celów. Naczelnicy poszczególnych urzędów deklarują, czym zamierzają się zajmować, by rok później skonfrontować te deklaracje z rzeczywistymi wynikami. W ten sposób wykształca się obsesja na punkcie formalnych procedur, mających pełnić rolę standardów – do czego oczywiście się nie nadają. Deklarowane „targety” są z definicji arbitralne, co przekłada się na spektrum możliwości działań w szeregach rządu. Literatura na temat kolektywnego podejmowania decyzji dobrze ilustruje problematyczną naturę biurokracji.  

Teoretyk polityczny Anthony Downs wyjaśnił, dlaczego urzędy muszą być hierarchiczne i dlaczego zachodzący w ich obrębie przepływ  

informacji przebiega w sposób niedoskonały, przez co żaden z urzędników nie dysponuje pełną wiedzą o tym, co dzieje się w organizacji. Sponsorzy polityczni tak konstruują poszczególne urzędy, aby głos wszystkich znaczących grup interesu był brany pod rozwagę. Hierarchiczna struktura urzędów nieuchronnie prowadzi do opóźnień w przepływie informacji, a co za tym idzie w inicjowaniu działań podejmowanych na podstawie tych informacji.  

darowizna.jpg

To dlatego, nawet gdy przyszło do rozpatrywania sprawy tak prostej i oczywistej jak nielegalna blokada handlowa, Wielki Kanclerz Valorum waha się i odwleka podjęcie decyzji. Królową Amidalę, co zrozumiałe, doprowadza to do wściekłości. Palpatine wykorzystuje tę okazję, by powtórzyć swoje cyniczne słowa: „I oto na scenę wkraczają biurokraci – prawdziwi decydenci Republiki”. Choć słowa te są częścią przebiegłej gry Palpatine’a, odkrywają prawdę o politycznej rzeczywistości. Wielki Kanclerz Valorum oznajmił, że zanim podejmie decyzję, blokadę oraz wynikły z niej konflikt powinna zbadać niezależna komisja. A co z dwoma rycerzami Jedi wysłanymi wcześniej na Naboo z misją negocjacyjną? Czy to, że widzieli oni inwazję na własne oczy, nie wystarcza? Najwyraźniej nie. Wielu krytyków za taki bieg wydarzeń wini marne umiejętności scenopisarskie George’a Lucasa. Tymczasem jest to kolejny dowód na to, że rządowe agendy mogą być równie głupawe jak Jar Jar Binks.  

Po wstrzymaniu się od nakazu zakończenia blokady Kanclerz Valorum zalecił rządowi uruchomienie biurokratycznego procesu mediacji, w którym Federacja Handlowa (wraz z jej lobbystami) miała mieć coś do powiedzenia. W międzyczasie odcięcie Naboo od międzyplanetarnego handlu doprowadziło do poważnego kryzysu humanitarnego (w którym ucierpieli nie tylko ludzie). Nic dziwnego, że Amidala postąpiła zgodnie z podstępną namową Palpatine’a: „Pozbądźmy się Kanclerza Valorum. Im szybciej, tym lepiej. Złóżmy wniosek o wotum nieufności. Potrzebujemy nowego, silnego przywództwa, które niezwłocznie podejmie działania”.  

Tak właśnie do władzy dochodzą dyktatorzy. Wskazują jakoby niezaprzeczalne wady zbiurokratyzowanego systemu demokratycznego i jego irytujących, apatycznych urzędów, po czym proponują panaceum: „Wybierzcie mnie, ja się już wszystkim zajmę. Obiecuję rozwiązać wszystkie naglące kwestie, zakończyć konflikty, pokonać biedę i oczywiście pozbyć się tej doprowadzającej wszystkich do szału biurokracji. Jeśli coś pójdzie źle, orzeknę po prostu, że ma natychmiast pójść dobrze. I po problemie”. Ustawą znieść biurokrację i powołać w tym celu specjalny urząd. Ile razy już to słyszeliśmy, zwłaszcza podczas kampanii wyborczych? Witamy w świecie polityki. Brawo dla części I Gwiezdnych wojen za uchwycenie jego realiów. Nieco później, w części IV, widzimy finał ewolucji od ustroju parlamentarnego do dyktatury. Pozostałości parlamentu zostają rozwiązane i bezpośrednią władzę w poszczególnych dystryktach galaktyki przejmują oficjele Imperatora.  

Jednak recepta Palpatine’a na pozbycie się biurokracji przez zastąpienie jej władzą bezpośrednią to tani politykierski trik. Jak skrupulatnie wytłumaczył Anthony Downs:  

Wyeliminowanie marnotrawstwa z urzędów to [...] absurd, ponieważ każdej ludzkiej organizacji daleko do przeznaczania 100 procent swoich wysiłków bezpośrednio na realizację jej formalnych celów. W efekcie pewnej ilości „marnotrawstwa” nie sposób uniknąć. [...] Konkluzja ta nie oznacza, że wszystkie urzędy działają perfekcyjnie, ani też, że wszystkie ich aktualne działania i procedury są potrzebne. Konkluzja ta mówi natomiast, że rozróżnienie między „marnotrawstwem” a „niemarnotrawstwem” jest znacznie trudniejsze i wymaga znacznie wyższego stopnia wyrafinowania, niż skłonni są to przyznać szablonowi krytycy biurokracji.[1]

Innymi słowy, jeśli podpisujesz się pod ideą daleko idących politycznych prerogatyw, musisz być gotów pogodzić się z biurokracją, gdyż w takim układzie nie ma przed nią ucieczki. Chcąc narzucić swoją władzę całej galaktyce, Palpatine musi stworzyć lokalne biurokratyczne oddziały, cechujące się jeszcze większą niewydajnością niż te, które działały za czasów Starej Republiki. Jedynym sposobem uniknięcia biurokracji jest poleganie na siłach spoza obszaru polityki.  

Palpatine zdołał wykiwać jednego z najuczciwszych polityków w serii – Królową Amidalę. Amidala doskonale rozumie naturę procesów politycznych. Nie pała żądzą władzy. Jest wierna swoim ideałom, a co ważniejsze, dostrzega zagrożenia, jakie niesie ze sobą scentralizowana władza i rozszerzanie jej zakresu. Jest również świadoma mechanizmów psychologicznych stojących za poparciem ludzi dla rządu. Szkoda tylko, że nie potrafiła rozpoznać rozgrywającego się na jej oczach skoku na władzę (oprócz doboru ukochanych to chyba jedyne, co można mieć jej za złe).  

Tragedią systemów politycznych jest właśnie to, że nawet dobrych ludzi skłaniają one do dokonywania niewłaściwych wyborów, prezentowanych pod przykrywką „mniejszego zła”. Mniejsze zło to nadal zło, nawet jeśli dopuszczają się go dobrzy ludzie. Sprawny dyktator tworzy warunki, w których „mniej złe” wybory stopniowo prowadzą społeczeństwo bliżej i bliżej totalnie złego systemu. Bo przecież wybór mniejszego zła to ciągle krok w stronę zła, tyle że mniejszy krok. 

Źródło ilustracji: sklep.mises.pl.

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Filozofia polityki Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

machajstarwars.jpg

Recenzje

Lichański: Recenzja książki „Gwiezdne wojny a filozofia polityki” Mateusza Machaja

Moc może nas nie tylko zawieść, ale i zwodzić. Pozostaje rozum...

Salter-Leeson_Gwiezdna-anarchia-zagrożenie-dla-pozaziemskiej-działalności-gospodarczej.jpg

Prawo

Salter, Leeson: Gwiezdna anarchia - zagrożenie dla pozaziemskiej działalności gospodarczej?

Własność prywatna przetrwa w kosmosie bez wsparcia państwa.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.