Powrót
Filozofia polityki

Machaj: Ludzka przywara czy błąd instytucjonalny?

0
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 6 min
Machaj Gwiezdne Wojny
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Tłumaczenie: Krzysztof Zuber 

Artykuł niniejszy jest 3 rozdziałem (s. 123-126) części czwartej książki Mateusza Machaja pt.  wydanej przez Instytut Misesa i wydawnictwo Fijorr Publishing. Książka do nabycia w sklepie Instytutu. 

Kto uśmiercił Republikę? Czy rzeczywiście za jej kres odpowiada tylko Palpatine (lub jak kto woli Darth Plagueis)? Czy rzeczywiście prawdą jest, że Imperium podbiło Republikę? A może rację ma George Lucas i Imperium tak naprawdę jest Republiką?  

Proszę nie traktować tego jak trywialnego pytania o fabułę, ale jak poważne pytanie z obszaru nauk politycznych. W jakim stopniu możemy obarczyć winą pojedynczą, konkretną osobę? Po drugiej wojnie światowej, podczas procesów norymberskich, próbowano ustalić wagę przewinień poszczególnych nazistowskich oficerów. Nie widzę przeszkód, aby na koniec szóstej części Gwiezdnych wojen przedsięwziąć podobny projekt nazwijmy go procesami alderaańskimi. Czy ci nikczemnicy naprawdę myśleli, że masowe mordy cywilów w całej galaktyce ujdą im na sucho? W zasadzie każdy obywatel Imperium to potencjalny wróg Nowej Republiki. Każdy imperialny dowódca, który przyłożył rękę do torturowania i zabijania niewinnych ludzi, musiałby stanąć przed sądem. Tym sposobem procesy alderaańskie pozwoliłyby przypisać odpowiedzialność konkretnym decydentom. Być może część z nich dowiodłaby swojej niewinności, lecz z pewnością nie wszyscy. A ileż to papierów na temat kolaborantów by kserowano z tajnego departamentu agencji „Rozkaz 66”, by później grać teczkami o desithyzację?  

Co prawda na ławie oskarżonych zabrakłoby złoczyńcy numer 1 (bo prawdopodobnie nie żyje), jednak nie ujmując wagi odpowiedzialności prawnej, moglibyśmy wykroczyć poza nią. Kwestią zasadniczą, niełatwą do rozstrzygnięcia, jest rola warunków instytucjonalnych. To, co uczeni nazywają „instytucjami”, powszechnie rozumie się jako „zasady gry”. Dotyczą one relacji między ludźmi na wszystkich poziomach od rodziny poczynając, przez firmę i stosunki biznesowe, na polityce i systemie prawnym kończąc. Niektórzy myśliciele zwracają uwagę na nadużywanie tego terminu i zapewne po części mają rację. Być może zasadniej byłoby mówić o uwarunkowaniach kulturowych i normach społecznych.  

Czy te zasady gry pozwalają wyciągnąć jakieś wnioski, które pomogą w zrozumieniu procesu narodzin imperiów? Pewnie, że tak. Porozmawiajmy zatem o tych zasadach i ich roli w palpatine’owskiej drodze do zniewolenia. Zacznijmy od początku: od militarnego oblicza Federacji Handlowej. Jak już ustaliliśmy, potężna armia zdolna do okupacji nijak ma się do celów istnienia takiej federacji. Bez względu na to, o jakiej federacji mówimy, zasadnym jest, by dysponowała ona środkami, które pozwolą jej egzekwować obowiązujące prawo. Czymś zasadniczo innym jest jednak zapewnianie bezpieczeństwa na szlakach handlowych, a czym innym najazd na jedną z planet. Przyjrzyjmy się, jaką armię ma federacja: jednostki naziemne z czołgami na czele zdolnymi przeczesać dżunglę (pustynię pewnie też...) i opanować całe Naboo, sprawnie wspierane przez świetnie wyposażoną kompleksową infrastrukturę militarną. Armia ta nie wygląda na skompletowaną stricte do celów skutecznej ochrony handlu. Mówiąc inaczej, łatwo odróżnić duże jednostki obronne (także te dobrze uzbrojone) od wielkiej ofensywnej armii. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Federacja Handlowa jest w rzeczywistości czymś innym, niż wskazuje jej nazwa, cechuje się bowiem elementami wyraźnie przystosowanymi do celów politycznych jej armia wykorzystywana jest do inicjowania przemocy.  

Na tym nie koniec. Oprócz inwazyjnej armii w dyspozycji federacja ma też władzę legislacyjną umożliwiającą jej nakładanie podatków na uczestników rynku. Mimo że o aspektach prawnych, przynajmniej po części, decyduje Senat (o czym świadczy spór z Kanclerzem Valorum), cała idea wydaje się co najmniej dziwna. Z jakiej racji organizacja, która ma służyć krzepieniu i pielęgnowaniu stosunków gospodarczych, przypisuje sobie kompetencje państwa w tym monopolistyczny przywilej opodatkowywania ludzi bez ich zgody? Zapytajcie prawników o główną charakterystykę państwa, a powiedzą wam, że jest nią możliwość nakładania podatków na obywateli realizowana dzięki zmonopolizowaniu aparatu przemocy na danym terytorium (wojsko, policja, sądy etc.). Mając w głowach ten punkt widzenia, w zasadzie nie powinniśmy traktować Federacji Handlowej jako organizacji gospodarczej, lecz jako coś na kształt państwa: ciała politycznego dysponującego potęgą militarną i władzą podatkowania. Kto przyznał federacji tak szerokie kompetencje i co daje jej moralny autorytet?  

Ten sam problem napotykamy, gdy zastanowimy się nad mandatem Galaktycznego Senatu. Galaktyczny Senat? Poważnie? Na Ziemi zamieszkałej przez siedem miliardów ludzi nie mamy nawet ziemskiego senatu. Sama myśl o utworzeniu światowego rządu czy senatu przyprawia większość z nas o dreszcze. Mając na uwadze różnorodność cechującą naszą planetę i żyjące na niej ludy, trudno w ogóle wyobrazić sobie, jak taki światowy senat miałby zarządzać globalnym system społeczno-ekonomicznym. A teraz pomnóżcie ten problem tysiąckrotnie, zarówno jeśli chodzi o liczbę ludności, jak i liczbę racjonalnie myślących gatunków, i rozciągnijcie go w wymiarze geograficznym. Senat galaktyczny to pomysł znacznie bardziej szalony niż senat czy rząd ziemski. Nie ma niczego dziwnego w tym, że organizacja taka skończyła jako nieudolna, niewydajna, skorumpowana i kontrolowana głównie przez lobbystów. Rozpatrzmy na przykład niesławne głosowanie nad przyznaniem nadzwyczajnej władzy kanclerzowi. Wszyscy słusznie wskazują ten moment jako koniec Republiki. Dlaczego zatem ci wszyscy senatorowie wzięli w nim udział? Bardziej pomocne będzie tu zadanie głębszego pytania: Dlaczego przeprowadzenie takiego głosowania było w ogóle możliwe? Problemu nie stanowiło głosowanie per se, ale sam potencjał jego ogłoszenia. System nie powinien nawet przewidywać takiej ewentualności, nie mówiąc już o tym, że podać w wątpliwość należy sens istnienia Galaktycznego Senatu.  

Kto przyznał Federacji Handlowej militarne prerogatywy? Kto przyznał jej władzę podatkowania? Kto osłabił prawo do samodecydowania wszystkich regionów galaktyki? Kto wpadł na pomysł utworzenia jednego monopolistycznego rządu władającego wszystkimi planetami? Takich pytań możemy postawić wiele, co wymownie pokazuje, jak źle skonstruowany był poprzedni ustrój.  

Gdy dodamy do siebie te wszystkie spostrzeżenia, dociera do nas, jak niebezpieczne są galaktyczne instytucje. Federacja Handlowa to quasi-państwo wywołujące konflikty militarne i gospodarcze w celu rozszerzania nieautoryzowanego dostępu do władzy kanclerza. Ryzyko przejęcia kontroli nad taką organizacją przez żądnego krwi szaleńca to tylko jeden z wielu powodów, by kwestionować zasadność jej istnienia. Dlaczego niby mieszkańców którejkolwiek z planet miałoby obchodzić zdanie zgrai biurokratów z Coruscant? Zbiór opisanych tu galaktycznych instytucji tworzy wybuchową mieszankę polityczną strukturę władzy, która odpowiednio pokierowana prowadzi prosto do dyktatury. 

Gdyby nie te sprzyjające warunki, Palpatine nigdy nie zostałby Imperatorem, a Pierwsze Galaktyczne Imperium nigdy by nie powstało. Winą za to, że stało się inaczej, należy obarczać nie tylko Palpatine’a, ale w równym stopniu błędy instytucjonalne. Pomyślcie tylko. Nie byłoby służb specjalnych i Rozkazu 66. Nie doszłoby do masowych mordów i galaktycznego holokaustu. Nie powstałaby Gwiazda Śmierci i najpewniej Baza Starkiller. Palpatine skończyłby co najwyżej jako zakapturzony rzezimieszek, wykorzystujący swoje sithowskie czary mary do okradania gungańskich staruszek gdzieś w ciemnych zakątkach Naboo. Choć niegodziwość Palpatine’a była warunkiem koniecznym dla zaistnienia dyktatury, nie była warunkiem wystarczającym. Drogę do statusu Imperatora musiał otworzyć mu istniejący ustrój polityczny. Oto ryzyko wpisane w sam system polityczny. Powinniśmy obawiać się go znacznie bardziej niż Palpatine’a. Dlaczego? Ponieważ ludzi jego pokroju są w społeczeństwie setki. Zadaniem nadrzędnym powinno być uniemożliwienie takim kreaturom monopolizacji władzy. Zamiast raz po raz powstrzymywać każdą osobę wkraczającą na drogę do zniewolenia, powinniśmy po prostu zlikwidować tę drogę. W przeciwnym razie prędzej czy później nasze mechanizmy kontroli i równowagi przegapią kolejnego Palpatine’a.  

Kategorie
Filozofia polityki Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

gwiezdne-wojny-a-filozofia-polityki-1

Filozofia polityki

Machaj: Demokracja jako biurokracja

Tak właśnie do władzy dochodzą dyktatorzy. Wskazują jakoby niezaprzeczalne wady zbiurokratyzowanego systemu demokratycznego i jego irytujących, apatycznych urzędów, po czym proponują panaceum: „Wybierzcie mnie, ja się już wszystkim zajmę.

machajstarwars.jpg

Recenzje

Lichański: Recenzja książki „Gwiezdne wojny a filozofia polityki” Mateusza Machaja

Moc może nas nie tylko zawieść, ale i zwodzić. Pozostaje rozum...

Machaj_Imperium nie można pokonać metodami ciemnej strony

Filozofia polityki

Machaj: Imperium nie można pokonać metodami ciemnej strony

Władza zawsze jest kusząca. Dla większości rządzących staje się wręcz obsesją – dokładnie taką jak ta na punkcie pierścienia władzy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.