Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Mises: Nierówność bogactwa i dochodów

19
Ludwig von Mises
Przeczytanie zajmie 9 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Ludwig von Mises
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Paweł Kot
Wersja PDF

nierownosc

Gospodarka rynkowa — kapitalizm — opiera się na prywatnej własności środków produkcji oraz nieskrępowanej przedsiębiorczości. Konsumenci przez kupowanie lub powstrzymywanie się od kupowania ostatecznie wpływają na to, co powinno być produkowane oraz w jakiej ilości i jakości. Czynią dochodowymi te przedsięwzięcia biznesmenów, które zaspokajają najpilniejsze potrzeby konsumentów, a nierentownymi te, którym ta sztuka się nie udaje. Mechanizm zysków i strat decyduje o kontroli nad czynnikami produkcji. Zyski wzmacniają pozycję tych, którzy efektywnie zaspokajają najbardziej naglące potrzeby konsumentów, podczas gdy straty pozbawiają kontroli nad czynnikami produkcji nieefektywnych przedsiębiorców. W niesabotowanej przez rząd gospodarce rynkowej właściciele dóbr są, w pewnym sensie, pełnomocnikami konsumentów, gdyż to codziennie powtarzany rynkowy plebiscyt decyduje o tym, kto, co i ile powinien posiadać. To konsumenci czynią niektórych bogatymi, a innych biednymi.

Nierówność bogactwa i dochodów jest nieodłączną cechą gospodarki rynkowej. Jest wyrazem suwerenności konsumentów, tj. tego, że to ich zakupy decydują o strukturze produkcji. Zmusza wszystkich zaangażowanych w produkcję do jak największego wysiłku w służbie klientom. Wprawia wreszcie w ruch mechanizm konkurencji. Kto najlepiej służy konsumentom, ten zarabia najwięcej i gromadzi znaczny majątek.

W społeczeństwie nazywanym przez Adama Fergusona, Saint-Simona i Herberta Spencera militarystycznym, a przez dzisiejszych Amerykanów feudalnym, prywatna własność ziemi była wynikiem brutalnego przywłaszczenia lub nadania ze strony zwycięskiego dowódcy. Niektórzy mieli więcej, inni mniej, a jeszcze inni nie posiadali niczego — a o tym wszystkim decydował wódz. Można twierdzić, że w takim społeczeństwie bogactwo właścicieli ziemskich wynikało z ubóstwa ludzi nieposiadających ziemi. W gospodarce rynkowej jest jednak inaczej. Wielkość biznesu nie pogarsza, lecz wręcz polepsza sytuację reszty ludzi. Milionerzy zdobywają swoje fortuny przez dostarczanie artykułów, które nie były wcześniej dostępne. Jeśli prawo uniemożliwiałoby im wzbogacenie się, przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe musiałoby zrezygnować z wielu dóbr ułatwiających egzystencję, które składają się dzisiaj na jego normalne wyposażenie. Ten kraj cieszy się najwyższym standardem życia w historii świata, ponieważ przez wiele pokoleń nie podejmowano prób „wyrównywania” i „redystrybucji” dochodów. Nierówność bogactwa i dochodów jest przyczyną dobrobytu mas, a nie ich nieszczęścia. Tam, gdzie występuje „mniejszy stopień nierówności”, tam z konieczności istnieje niższy standard życia mas.

 

Żądanie „dystrybucji”

W opinii wielu demagogów, nierówność w, jak to nazywają, „dystrybucji” bogactwa i dochodów jest — sama w sobie — najgorszym złem. Sprawiedliwość wymagałaby równej dystrybucji. Uczciwe i wskazane jest więc zabranie bogatym nadwyżki ich dóbr, albo przynajmniej znacznej jej części, i rozdanie tym, którzy są gorzej sytuowani. Ta filozofia milcząco zakłada, że nie wpłynie to negatywnie na całkowitą wielkość produkcji. Jeśli nawet byłoby to prawdą, to jednak wzrost siły nabywczej przeciętnego człowieka w wyniku zwiększenia majątku byłby znacznie mniejszy, niż zakładają to populistyczne iluzje. W rzeczywistości, luksusy bogatych pochłaniają tylko niewielki ułamek całkowitej narodowej konsumpcji. O wiele większa część dochodów bogatych ludzi nie jest przeznaczana na konsumpcję, ale na oszczędności i inwestycje. W taki oto sposób gromadzą oni swoje fortuny. Jeśli fundusze, które efektywny biznesmen zainwestowałby ponownie w produktywne przedsięwzięcia, są użyte przez państwo na bieżące wydatki albo dane osobom, które przeznaczą je na konsumpcję, dalsza akumulacja kapitału zostaje spowolniona lub nawet ulega całkowitemu zahamowaniu. W takim przypadku nie ma, oczywiście, mowy o wzroście gospodarczym, postępie technicznym i trendzie ku poprawie warunków życia.

Gdy Marks i Engels w Manifeście komunistycznym zalecali „wysoki progresywny lub stopniowany podatek dochodowy” i „likwidację wszelkich praw dziedziczenia” jako środki „stopniowego wydarcia kapitału z rąk burżuazji”, co było konsekwentne z punktu widzenia ich ostatecznego celu (tj. zastąpienia gospodarki rynkowej socjalizmem), byli w pełni świadomi nieuniknionych konsekwencji tych działań. Otwarcie deklarowali, że środki te są „gospodarczo nie do utrzymania” i doradzają je tylko dlatego, że „wymagają dalszego podkopywania” kapitalistycznego porządku społecznego i są „nieuniknione jako sposób na całkowite zrewolucjonizowanie sposobów produkcji” — to znaczy wprowadzeniu socjalizmu.

Sprawa ma się inaczej, gdy środki określane przez Marksa i Engelsa jako „gospodarczo nie do utrzymania” są rekomendowane przez ludzi, którzy utrzymują, że chcą zachować gospodarkę rynkową i wolność gospodarczą. Ci samozwańczy, „umiarkowani” politycy są albo hipokrytami, którzy chcą wprowadzić socjalizm, oszukując ludzi co do swoich intencji, albo ignorantami, którzy nie wiedzą, o czym mówią. Jest tak dlatego, że progresywne podatki nakładane na dochody i majątek są nie do pogodzenia z funkcjonowaniem gospodarki rynkowej.

„Umiarkowany” polityk argumentuje w ten sposób: „Nie ma żadnego powodu, dla którego biznesmen miałby zwolnić tempo swojej działalności, tylko dlatego, że zdaje sobie sprawę z faktu, iż zyski z tej działalności wzbogacą nie jego samego, lecz przysłużą się wszystkim ludziom. Nawet jeśli nie jest altruistą, który nie dba o zysk i nie trudzi się bezinteresownie dla dobra powszechnego, nie znajdzie powodu, aby wybrać mniej efektywny sposób działania, w miejsce wydajniejszego. Zachłanność nie jest jedynym bodźcem stymulującym (do działania) wielkich kapitanów przemysłu. W nie mniejszym stopniu kieruje nimi ambicja, by uczynić produkty perfekcyjnymi”.

 

Przewaga konsumentów

Ten sposób argumentacji w ogóle nie trafia w sedno problemu. Nie liczy się bowiem zachowanie przedsiębiorców, ale przewaga konsumentów. Możemy hipotetycznie założyć, że biznesmeni będą chętnie i w możliwie najwydajniejszy sposób służyć konsumentom, nawet jeśli nie uzyskają żadnych korzyści ze swego zapału i oddania. Osiągną coś, co według ich zdania najlepiej posłuży konsumentom. W takim przypadku jednak, to już nie konsumenci będą decydować o tym, co dostają. Będą musieli zadowolić się tym, co według biznesmenów jest dla nich najlepsze. To przedsiębiorcy, a nie konsumenci, będą mieli w takiej sytuacji przewagę. Konsumenci nie będą już mieli władzy powierzania kontroli nad produkcją tym biznesmenom, których produkty najbardziej cenią, oraz ustawiania pozostałych przedsiębiorców na skromniejszych pozycjach w szeregu.

Jeśli obecne amerykańskie ustawodawstwo dotyczące opodatkowania dochodów osób prawnych, dochodów osób fizycznych i spadków wprowadzono by 60 lat temu, wszystkie nowe produkty, których konsumpcja podniosła standard życia „zwykłego człowieka”, albo nie zostałyby wcale wyprodukowane, albo pojawiłyby się tylko w małych ilościach z korzyścią dla mniejszości. Przedsiębiorstwo Forda nie istniałoby, jeżeli zyski Henry’ego Forda — zaraz po pojawieniu się — zostałyby pożarte przez podatki. Zostałaby zakonserwowana struktura produkcji z 1895 r. Akumulacja nowego kapitału zostałaby przerwana lub znacznie spowolniona. Rozwój produkcji pozostałby w tyle za wzrostem populacji. Nie ma potrzeby rozwodzić się nad efektami takiego stanu rzeczy.

Zysk i strata mówią przedsiębiorcy o tym, o co najpilniej proszą konsumenci. Tylko zyski umożliwiają przedsiębiorcy dostosowanie swoich działań do popytu generowanego przez konsumentów. Jeśli wywłaszcza się go z zysków, nie może dostosować się do zaleceń konsumentów. W ten sposób gospodarka rynkowa jest pozbawiana koła sterowego. Staje się bezładną mieszaniną.

Ludzie mogą konsumować tylko to, co zostało wyprodukowane. Wielki problemem naszych czasów można opisać w następujący sposób: „Kto powinien decydować o tym, co ma być produkowane, a co konsumowane: ludzie czy państwo, sami konsumenci czy paternalistyczny rząd?”. Jeśli pragnie się korzyści konsumentów, wybiera się gospodarkę rynkową. Jeśli pragnie się korzyści rządu, wybiera się socjalizm. Nie ma trzeciego rozwiązania. Metoda, zgodnie z którą wyznacza się cel poszczególnych jednostek środków produkcji, nie może mieć charakteru mieszanego.

 

Żądanie wyrównywania

Przewaga konsumentów wynika z ich władzy do przekazywania kontroli nad materialnymi czynnikami produkcji, a przez to organizowaniem produkcji, tym przedsiębiorcom, którzy służą im w najefektywniejszy sposób. Pociąga to za sobą nierówność bogactwa i dochodów. Żeby pozbyć się nierówności bogactwa i dochodów, trzeba więc pozbyć się kapitalizmu i przyjąć socjalizm. (Kwestię, czy jakikolwiek system socjalistyczny zapewniłby równość dochodów, trzeba zostawić analizie socjalizmu.)

Jednakże — jak mówią entuzjaści umiarkowanej polityki — my nie chcemy likwidować nierówności. Pragniemy jedynie wysoki stopień nierówności zastąpić mniejszym.

Ci ludzie postrzegają nierówność jako coś złego. Nie chodzi im o to, że pewien stopień nierówności — taki, który może być dokładnie określony sądem wolnym od arbitralności i subiektywizmu — jest korzystny i musi być bezwarunkowo zachowany. Przeciwnie, opisują nierówność jako złą samą w sobie i twierdzą, że niższy jej poziom jest mniejszym złem niż poziom wyższy; tak jak mniejsza ilość trucizny w ciele człowieka jest mniejszym złem niż większa dawka. Jeśli tak jest, to logicznie rzecz biorąc, nie istnieje moment w ich doktrynie, w którym wyrównywanie miałoby się zakończyć. To, czy ktoś osiągnął stopień nierówności, który należy uznać za wystarczająco niski i niewymagający dalszego wyrównywania, jest sprawą osobistej oceny, dość arbitralnej, różnej u różnych ludzi i zmieniającej się z czasem. Skoro orędownicy wyrównywania chwalą konfiskatę i „redystrybucję” jako działanie uderzające tylko w mniejszość — tj. tych, których uważają za „zbyt” bogatych — i przynoszące korzyść reszcie (większości) ludzi, nie mogą przeciwstawić się tym, którzy domagają się więcej tej przynoszącej korzyści polityki. Dopóki pozostanie jakikolwiek stopień nierówności, zawsze znajdą się ludzie, których zawiść zmusi do naciskania na kontynuowanie polityki redystrybucji. Ich wnioskowaniu nie można nic zarzucić: jeżeli nierówność bogactwa i dochodów jest złem, nie ma powodu, by godzić się na jej istnienie nawet w najmniejszym stopniu; wyrównywania nie można zatrzymać, dopóki wszyscy nie mają takiego samego poziomu bogactwa i dochodów.

Historia opodatkowania zysków, dochodów i majątku we wszystkich krajach jasno pokazuje, że gdy zaadoptuje się zasadę redystrybucji, nie ma punktu, w którym dalszy postęp tej polityki może być zatrzymany. Jeśli, w czasie przyjmowania Szesnastej Poprawki, ktoś powiedziałby, że za x lat progresja podatkowa osiągnie wysokość, na jakiej jest obecnie, obrońcy poprawki nazwaliby go wariatem. Pewne jest, że tylko wyraźna mniejszość w Kongresie poważnie sprzeciwi się dalszemu zaostrzaniu elementu progresywnego w skali podatkowej, jeśli takie zaostrzenie zostanie zaproponowane przez administrację lub pragnącego zwiększenia szans na reelekcję kongresmena. Jest tak dlatego, że, będąc pod wpływem doktryn współczesnych pseudoekonomistów, wszyscy — z wyjątkiem może garstki racjonalnych ludzi — wierzą, że są poszkodowani samym faktem osiągania mniejszego dochodu niż inni i że skonfiskowanie stosownej różnicy to niezły pomysł.

Nie ma się co się oszukiwać. Nasza obecna polityka podatkowa dąży do całkowitego wyrównania bogactwa i dochodów, a więc do socjalizmu. Ten trend może być odwrócony tylko przez zrozumienie roli, jaką zyski i straty oraz wynikająca z nich nierówność bogactwa i dochodów odgrywają w gospodarce rynkowej. Ludzie muszą się nauczyć, że akumulacja bogactwa w wyniku udanych inwestycji jest następstwem poprawy ich standardu życia i vice versa. Muszą zrozumieć, że wielkość w biznesie nie jest złem, ale zarazem przyczyną jak i skutkiem faktu, że cieszą się wszystkimi udogodnieniami składającymi się na „amerykański sposób życia”.


Podobał Ci się artykuł? Chcesz czytać ich więcej? Wesprzyj mises.pl!


Kategorie
Teksty Teoria konsumenta Tłumaczenia

Czytaj również

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 19
Jacek Karaśkiewicz

Świetny artykuł Misesa. Szkoda, że dzisiejszy główny nurt niemal w całości wpasowuje się w grupę charakteryzowaną przez Misesa słowami "Ci samozwańczy, „umiarkowani” politycy są albo hipokrytami, którzy chcą wprowadzić socjalizm, oszukując ludzi co do swoich intencji, albo ignorantami, którzy nie wiedzą, o czym mówią.".

Odpowiedz

Faraon

Opis tej tzw. demokracji konsumenta bardziej pasuje do gospodarki barterowej, a nie pieniężnej, gdzie czyjeś chciejstwo (popyt potencjalny), bez poparcia go pieniędzmi (popyt efektowny), nic nie znaczy.

Jak rynek jest demokracją, to chyba demokracją pieniądza - jeden dolar, jeden głos. A więc im większy majątek, tym większy wpływ na rynek.

Odpowiedz

Faraon

Druga sprawa to ziejące z artykułu przekonanie że konsumenci są całkowicie racjonalni i suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji. Co, jak nie trudno zauważyć w codziennym życiu, jest fikcją.

Odpowiedz

Remek

ad Faraon

"Druga sprawa to ziejące z artykułu przekonanie że konsumenci są całkowicie racjonalni i suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji. Co, jak nie trudno zauważyć w codziennym życiu, jest fikcją."

Zakladam, ze kiedys zaopatrywal sie Pan w telefon komorkowy i widzial Pan wielu ludzi z otoczenia, ktorzy zaopatruja sie w telefon komorkowy.

To swietna okazja, zeby zobaczyc, jak bardzo ludzie sa suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji.

No chyba, ze jakos specyficznie pojmuje Pan "suwerennosc". Bo jak pojmuje Pan "racjonalnosc", to ja nie wiem. I szczegolnie nie widze, gdzie w tym tekscie Mises mialby wyjasniac co przez to pojecie rozumie.

Odpowiedz

Balcerek

@Farano
"bardziej pasuje do gospodarki barterowej"

ten kto więcej wytwarza w gospodarce barterowej też generuje większy popyt dokładnie tak samo jak ten działający w gospodarce pieniężnej. nie wiedzę większej różnicy.

"A więc im większy majątek, tym większy wpływ na rynek"

ale co w tym złego? jeśli ktoś więcej wytarza to chyba sprawiedliwe że będzie mógł wymienić się na większą ilość dóbr z innymi (niezależnie czy w sposób bezpośredni czy za pośrednictwem pieniądza).

"że konsumenci są całkowicie racjonalni i suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji"

a jakiś przykład konkretny?

Odpowiedz

P.T

To chyba dobrze, że do gadania ma więcej ten, który wcześniej bardziej przysłużył się społeczeństwu (zarobił dużo pieniędzy).

Są racjonalni - z ich punktu widzenia. I suwerenni też są. Dopóki ktoś ich do niczego nie przymusza.

Odpowiedz

Krzysztof Rozbicki

"Druga sprawa to ziejące z artykułu przekonanie że konsumenci są całkowicie racjonalni i suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji"
Nikt tego tutaj nie twierdzi i od takiego twierdzenia odżegnuje się prawdopobnie prawą ręką.

Ale idąc dalej tym tokiem to jaka jest pewność że ludzie regulujący rynek są racjonalni i suwerenni w podejmowaniu swoich decyzji???
A różnica jest gigantyczna. Otóż nieracjonalna decyzja konsumenta oddziałowuje tylko w małej skali - a nieracjonalna decyzja polityka/urzędnika dotyka wszystkich konsumentów.

Co do demokracji pieniądza to wg mnie nie ma nic wspólnego z powyższym artykułem. Poza tym pieniądze można zdobyć i każde powinien mieć równe SZANSE. I wydaje mi się że autorowi chodzi tylko o to żeby każdy miał RÓWNE SZANSE. A nie RÓWNE ŻYCIE...

Ogólnie - równanie na siłe jest złe , chore i gospodarcze niewydolne.
Praktyka pokazuje że chęć uzyskania równości wśród ludzi prowadzi w skali makro co prawda do zmniejszenia różnic, ale jednocześnie do zastoju, i niewydolności gospodarczej.
Jest to równanie na zasadzie równania wzrostu ludziom poprzez obcinanie im głów.. W takim wypadku rzeczywiście pod koniec takiej operacji wszyscy będą równi, ale zdecydowana większość na finiszu będzie pozbawiona głowy.

PRzepraszam za dość chaotyczne przedstawienie sprawy.

Odpowiedz

Piotr Słomski

W artykule nie ma nigdzie założenia, że działania konsumentów muszą być racjonalne. To raczej z artykułu nie 'zieje':). Poza tym proszę podać jakiś przykład nieracjonalności konsumenta i co w takim zachowaniu ma być złego. Ponadto należy zauważyć, w codziennym życiu nie mamy doczynienia z wolnym rynkiem. Myślenie, że obecnie mamy wolny rynek jest fikcją.

Odpowiedz

Eomer

@Faraon
Odnośnie racjonalności to Twoje sądy o racjonalności decyzji konsumentów są równie wiarygodne co sądy tych konsumentów o Twoich sądach. Chyba, że jesteś Bogiem albo znasz sens życia, i na tej podstawie możesz wyznaczać co jest racjonalne a co nie.
Odnośnie suwerenności to nie ma żadnego znaczenia, wiadomo, że każdy musi jeść i pić, ale czy to ma wpływ na sens artykułu?

Odpowiedz

T. R.

@2Nie zapominaj, że racjonalność ma wymiar subiektywny, to, że postępuje w dany sposób warunkuje to, że postępuję racjonalnie, a przynajmniej racjonalnie na miarę obecnej chwili.
Natomiast demokracja rynkowa odnosi się również do czasów dzisiejszych jak i przyszłych, oraz minionych, bo "wyborca" ma skalę preferencji i przedsiębiorca musi liczyć się z kosztem alternatywnym.

Odpowiedz

MS

@2 Co ma barter do wiatraka? Czy uważasz, że zasada jedej wielbłąd - jeden głos różni się od zasady jeden dolar jeden głos? A w ogóle to z czym polemizujesz? Mises w żadnym miejscu nie mówi o "demokracji konsumenta" on mówi o "suwerenności konsumenta".
@3 zgadzam się z Tobą - w codziennym życiu suwerenność konsumentó jest fikcją, urzędnik ustala za konsumenta, co może on nabywać a czego nie i to jest właśnie to, co niszczy dobrobyt społeczenstwa.
Natomiast co do racjonalności proponuję następującą analizę:
- racjonalność to posługiwanie się rozumem
- konsumenci nie zawsze są racjonalni
- Ty jesteś również konsumentem
Wniosek - Ty również nie zawsze posługujesz się rozumem.
Więc może przy swoim wpisie również się nim nie posłużyłeś? Zachęcam do ostrożnośi przy kwestionowaniu racjonalności ludzi.

Odpowiedz

Kacper Laskowski

@Faraon, to co ty nazywasz "popyt potencjalny" w ekonomii (poza Keynesm i innymi pseudoekonomistami) nazywa się potrzebą, a to co nazywasz "popytem efektywnym" nazywa się popytem.
Każde ludzkie działanie jest racjonalne z samej
definicji działania, tzn. że każde działanie ma na celu zmianę stanu mniej korzystnego na stan bardziej korzystny. Pojęcia mniej korzystny i bardziej korzystny są czysto subiektywne i zależą od sakli wartości działającego. Działający zawsze wybiera środki najodpowiedniejsze według jego stanu wiedzy do osiągnięcia celu. Należy pamiętać że człowiek nie jest nieomylny oraz że jego skala wartości się zmienia. Jeżeli o tym zapomnimy to możemy wypisywać takie rzeczy że decyzje są nie racjonalne itp. Z punktu widzenia aktora decyzje są zawsze racjonalne. Chociaż za chwilę może stwierdzić że nie były to jednak w momencie działania były.

Odpowiedz

Ciasteczkowy Potwór

Ale o czym jest ten artykuł? Nic z niego nie wynika, poza straszeniem wyimaginowanymi "socjalistami", którzy wszystkim chcą zabrać pieniądze a następnie rozdać po równo...

PS. Uwielbiam ten natchniony ton rozpraw niby ekonomicznych, a tak na prawdę po prostu manifestów ideologicznych.

Odpowiedz

T. R.

@ ale po co jest ten komentarz? Nic z niego nie wynika poza sztuczkami erystycznymi...

Odpowiedz

Paweł Róg

@13: "Ale o czym jest ten artykuł? Nic z niego nie wynika". Skąd takie wnioski? Tego typu krytyka wymaga uzasadnienia. Dla mnie to jest pewna synteza wybranych elementów myśli ekonomicznej ASE napisana w kontekście ówczesnej polityki ekonomicznej w USA. I tyle.

Jak widać "straszeniem wyimaginowanymi „socjalistami” powinno się zajmować więcej osób, bo ten poziom "straszenia", jaki miał dotychczas miejsce okazał się daleko niewystarczający. No chyba, że nie widzi Pan przyczynowo-skutkowego związku pomiędzy obecnym załamaniem systemu ekonomicznego, a antywolnorynkowymi tendencjami w ekonomii. I nie widzi Pan, że dotychczasowa ingerencja w rynek doprowadziła do konieczności jeszcze dalej idącej ingerencji, prowadzącej do powstania coraz silniejszych instytucji centralnego planowania ("gospodarczy rząd europejski").

Odpowiedz

T. R.

Mam podobne zdanie, z artykułu wynika bardzo wiele i dla zwykłego człeka i dla Keynesity (co jeżeli chodzi o ekonomię to ich wiedza na temat gospodarki jest zazwyczaj porównywalna) jak ASEowca.

Pozdrawiam osobę zatwierdzającą te komentarze ;-)

Odpowiedz

Ciasteczkowy Potwór

"ale po co jest ten komentarz? Nic z niego nie wynika poza sztuczkami erystycznymi"

Chcę odzyskać moje 10 minut i tyle;)

"Dla mnie to jest pewna synteza wybranych elementów myśli ekonomicznej ASE napisana w kontekście ówczesnej polityki ekonomicznej w USA. I tyle."

Problem w tym, że poziom ogólności jest tak wysoki, że nie pasuje do żadnej rzeczywistości, może poza taką w której krowa ma kształt idealnie kulisty i emituje mleko równomiernie we wszystkich kierunkach:)

"nie widzi Pan przyczynowo-skutkowego związku pomiędzy obecnym załamaniem systemu ekonomicznego, a antywolnorynkowymi tendencjami w ekonomii."

Nie widzę. Chyba że mówimy o Grecji.

Odpowiedz

Paweł Róg

@17:

>>„nie widzi Pan przyczynowo-skutkowego związku pomiędzy obecnym załamaniem systemu ekonomicznego, a antywolnorynkowymi tendencjami w ekonomii.”

Nie widzę. Chyba że mówimy o Grecji.<<

A psucie pieniądza? Uważa Pan, że produkowanie $ bez pokrycia nie jest główną przyczyną załamania?

Poza tym, proponuję sobie zobaczyć, jak wyglądają "intencje" na rynku pieniądza w rzeczywistości:
http://www.youtube.com/watch?v=L0fPQpyP5mQ&feature=player_embedded

Odpowiedz

T. R.

daj sobie spokój, troll jest trollem...

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.