Powrót
Historia myśli ekonomicznej

Mrożek: O „niszczącym społeczeństwa” rynku

0
Kacper Mrożek
Przeczytanie zajmie 7 min
Mrożek_O_niszczącym_społeczeństwa_rynku
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

W literaturze politycznej nietrudno natrafić na opinie, zgodnie z którymi rozwój gospodarki wolnorynkowej prowadzi do moralnego upadku społeczeństw uczestniczących w tzw. grze rynkowej, motywowanej wyłącznie kulturą zysku. Patrick J. Deneen, jeden z najbardziej rozpoznawalnych obrońców prawicowego komunitaryzmu, pisał:  

To, że światowa gospodarka znalazła się w 2008 roku na skraju upadku, wynikało przede wszystkim z wykluczenia kultury, która pozwalała kontrolować i zarządzać procesem przyznawania i otrzymywania kredytów.[1] 

Wniosek przedstawiony przez amerykańskiego teoretyka, choć na pozór zbliżony treścią do rozważań czynionych przez zwolenników austriackiej szkoły ekonomii, dotyczących polityki łatwego kredytu, swoim wyjaśnieniem odbiega od standardów rzeczowej analizy teoretycznej. Zamiast skupiać się na problemie instytucjonalnym, uwaga zostaje przekierowana na kwestię obyczajową, czyli zagadnienie właściwego etosu. Według Deneena, kultura finansowa miała podupaść przez odejście od kredytu opartego na zaufaniu, reputacji, wspomnieniach i zobowiązaniach. Do nieodpowiedzialnego modelu gry rynkowej jesteśmy rzekomo przygotowywani przez, jak twierdzi amerykański politolog, studenckie imprezy i stowarzyszenia (bractwa) które pielęgnując bezosobowość relacji na kampusach, uczą bezosobowości na Wall Street[2]. 

Ekscentryczny komunitarysta, Alain de Benoist przytacza opinie, według której wszystkie teorie liberalne mają tendencję do pomijania uwarunkowań empirycznych ludzkiego życia. Według francuskiego filozofa, liberał patrzy na jednostkę jak na byt zatomizowany, byt nieskrępowany apriorycznymi determinacjami[3]. Z tym paradygmatem koresponduje figura mieszczanina, opanowanego przez kulturę konsumpcji, żyjącego jedynie w świecie pozorów. Mentalność takiego człowieka to myślenie nieustannego tradera giełdowego, który na domiar złego, usiłuje przekonać całą ludzkość, że jego sposób bycia jest najbardziej naturalny i najnormalniejszy ze wszystkich, w celu uprawomocnienia swojego postępowania[4] 

Nawet radykałowie nieobwiniający ludzkiej natury czy współczesnej kultury, jak chociażby Jason Hickel, czyli autor książki „Mniej znaczy lepiej”[5], podkreślają jak współczesny system umożliwia handlowcom i klasie rządzącej na realizację egoistycznych interesów kosztem wspólnego dobrobytu[6]. Jak twierdzi Hickel, rządy i korporacje nie chcą zapobiegać kryzysowi, za to opracowują kolejne sposoby jak obrócić w zysk najgorsze ludzkie nieszczęścia związane z katastrofą klimatyczną[7]. 

Wszystkie te stanowiska wpisują się w ogólną narrację, zgodnie z którą kapitalizm deprawuje człowieka, pielęgnuje egoizm, oddala nas od wspólnoty, a liberałowie nic sobie z tego nie robią.  

Czy jednak radykałowie mają rację? Faktem jest, że relacje w skali globalnej mają charakter bezosobowy, zatem trudno zaprzeczyć również, że świat jest pełny oportunistów wykorzystujących władzę jedynie do własnych celów. Jednak błędem jest twierdzić, że współczesne relacje nie opierają się na zaufaniu i zobowiązaniach, czy też, że nadużycia pozycji są inherentnie związane z systemem rynkowym. Nawet jeżeli nie musimy darzyć szczególnym zaufaniem każdej jednej osoby, z którą wchodzimy w relację rynkową (dokonujemy z nią wymian), to zaufaniem darzymy system, który w zamyśle ma chronić nasze prawa[8]. Wiedząc, że druga strona umowy ma ograniczone pole do nadużyć, oraz że takie działania odbiją się na reputacji oszusta, jesteśmy w stanie w pewnym sensie zaufać drugiej osobie, nawet jej nie dobrze znając. 

Celem weryfikacji twierdzeń komunitarystów, mimo wszelkich niedoskonałości tej metody, możemy posłużyć się porównaniem między społeczeństwami wolnorynkowymi i niewolnorynkowymi.  

Jak wskazują Virgil Storr i Ginny Choi, autorzy Do Markets Corrupt Our Morals?, ludzie w społeczeństwach wolnorynkowych[9] częściej angażują się w organizacje społeczne[10], są znacznie bardziej skłonni oferować swoje środki na potrzeby dobroczynności. Ponadto, rzadziej postrzegają jazdę na gapę, unikanie płacenia podatków, kradzież własności, czy też łapówki jako uzasadnione Przejawiają również większe zaufanie do ludzi, niż ich odpowiednicy w społeczeństwach niewolnorynkowych. Co jednak ważniejsze, osoby ze społeczeństw wolnorynkowych rzadziej uważają sukces czy osobiste bogactwo za coś ważnego. Można postawić więc tezę, że ludzie żyjący w społeczeństwach opartych w mniejszym stopniu na logice rynku są bardziej materialistyczni[11]. Jest odwrotnie niż twierdzą radykałowie, a zatem ludzie społeczeństw rynkowych wydają się bardziej wrażliwi na krzywdę, są oni otwarci na kooperację i pomoc bliźnim.  

Znana dobrze „austriakom” ostrożność w formułowaniu wniosków oraz uczciwość intelektualna wymagają by zaznaczyć, że literatura badająca wpływ rynku na moralność jest niezwykle obszerna, zatem trudno w niej o konsensus. Za przykład może może posłużyć dyskusja nad badaniem laboratoryjnym, którego wyniki opublikowano w przełomowym dla kwestii moralności rynku artykule pt. Morals and Markets.[12] Jednak autorzy podobnego badania wskazują, że problem tkwi nie w instytucjach rynkowych, a powtarzaniu czynności, na podstawie której próbujemy wnioskować o moralności[13]. Ci sami badacze dodatkowo zaznaczają, że istotnym problemem jest brak zgody co do definicji warunków rynkowych, precyzja znaczeniowa jest szczególnie ważna, gdy bodźce rynkowe są jedynie reprodukowane, a nie obserwowane w prawdziwych społeczeństwach. 

 Optymizmem napełniają analizy skupiające się na rynkach realnych, a nie modelowych, konstruowanych w laboratoriach. Autorzy tych badań sprawdzają relację warunków rynkowych i moralności obywatelskiej[14], czy też materialisycznego ukierunkowanie przekonań[15]. Z drugiej jednak strony, nie brakuje badań i analiz, zorientowanych na punktowych problemach. Za przykład może posłużyć artykuły na temat zjawiska konkurencji jako źródła niemoralnych zachowań[16], osłabienia roztropności osób odnoszących sukces[17], a także wypierania impulsu pomocy drugiemu człowiekowi przez motywy zysku[18]. Dodatkowo, badania laboratoryjne, punktowe analizy, czy też porównania między różnymi państwami, cechujących się różną historią i uwarunkowaniami kulturowymi, niezależnymi od wolnorynkowości, nie dadzą nam ostatecznej i pewnej odpowiedzi na postawiony problem. Może być tak, że wszystkie te optymistyczne, jak i pesymistyczne trendy obserwujemy nie dzięki, a pomimo rynkowości badanych społeczeństw. W pełni satysfakcjonującą odpowiedź otrzymalibyśmy dopiero po porównaniu społeczeństw niemal identycznych, różniących się jedynie w zakresie czynnika, którego oddziaływanie chcemy sprawdzić w danym okresie prowadzenia badań.  

darowizna.jpg

Faktem jest, że złożonych zagadek dotyczących natury procesów kulturowych nie rozwiąże się za pomocą wybiórczych ankiet. W odpowiedzi na przedstawione wcześniej statystyki, komunitarysta mógłby wskazać, że właściwie niemal cały świat jest dziś przesiąknięty globalną kulturą zysku, a więc podział rynkowy/nierynkowy, zaproponowany przez autorów Do Market Corrupt Our Morals?, opiera się na błędnej przesłance. Komunitarysta mógłby również stwierdzić, że nie we wszystkich społeczeństwach wolnorynkowych proces degradacji moralności zaszedł tak daleko, by obserwować negatywne jego skutki. Nie wszystkie kraje wchodziły na drogę rynkowej gospodarki wystarczająco szybko. Ponadto nie wszystkie będą tak samo prędko ulegać kulturowej przemianie, więc wiele społeczeństw rynkowych dopiero ulegnie zepsuciu. Warty uwagi jest też zarzut rozbieżności między deklaracjami w ankietach a praktyką i czynami.  

Rozsądny głos sceptyka, pojawiający się u komunitarysty w obliczu przedstawionych statystyk, rzadko bywa konsekwentny. W rozlicznych pracach alarmujących o zepsuciu, jakie niesie za sobą wolny rynek, czytelnik rzadko znajdzie analizę opartą na jakichkolwiek danych. Najbardziej wymagające tezy bazowane są na narracji zbliżonej do tego, co Anglicy nazywają truthiness, kontrastując z truth, czyli pozornej jedynie prawdziwości, zamiast na prawdzie same w sobie. Pełne troski opowieści o życiu studenckim wpływającym na złą kulturę kredytu u Deneena, ostrzeżenia przed dominującym modelem człowieka-tradera giełdowego u de Benoista, czy też spiski wielkich korporacji, które miałyby zarobić na globalnym ociepleniu – mogą brzmieć przekonująco, ale nie opierają się na przekonywujących argumentach. Stanowią element politycznej opowieści, nie mając wiele wspólnego ze standardami rzetelnego analizowania danych czy precyzyjnego wnioskowania, za pewnik przyjmując tezę o czysto empirycznym procesie, bez wymaganego dla niej empirycznego uzasadnienia[19].  

Uważny czytelnik dostrzeże, że przytoczone statystyki nijak nie odnoszą się do problemu podnoszonego przez trzeciego z radykałów, Jasona Hickela – piszącego o elitach, które mają jak najgorsze intencje. Odbiorca tego typu treści nie może oprzeć się wrażeniu, że w świecie opisywanym przez Hickela nie ma miejsca na dobro wśród bogatych i rządzących współczesnym światem. Jednak wnioski, które wyciągnęliśmy z analizy rozumowania dwóch poprzednich autorów, w tym przypadku ma równie wielkie znaczenie. Na poparcie swoich opinii autor „Mniej znaczy lepiej” dostarcza jedynie szczątkowych argumentów. Pesymistyczna opowieść zostaje wsparta danymi dotyczącymi skali lobbingu, ogromnego udziału kilku podmiotów w wybranych branżach, czy słabej pozycji Globalnego Południa w instytucjach takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Argumenty tego typu odnoszą się jednak nie do moralnego charakteru działań najbogatszych, ani do ich intencji czy realizowanych planów, ale do praktycznych aspektów funkcjonowania modelu politycznego - ciągle nie wiemy nic o etosie elit. Te same argumenty może podnosić libertarianin czy liberał entuzjastycznie nastawiony do najbogatszych, krytykujący jednak pogoń za rentą, szczególne przywileje dla zbyt dużych, by upaść, czy też centralistyczną politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wszystko to bez odwoływania się do budzących emocje wizji spisku, za którymi nie przedstawimy wymaganych dowodów.  

Jaki wniosek płynie z powyższych rozważań? W porównaniu z niedoskonałą metodą, ta nieadekwatna lub wprost nierzetelna wypada znacznie gorzej. Dyskusje o kulturowym wpływie gospodarki rynkowej, jeżeli mają naświetlać realne problemy, powinny cechować się znacznie wyższym standardem dociekań merytorycznych, którego nie znajdujemy w pracach najważniejszych krytyków gospodarki wolnorynkowej.  

Źródło ilustracji: pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Filozofia polityki Historia myśli ekonomicznej Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

OS_ikona.png

Teksty

Sroczyński: Konsumpcjonizm i kultura zadłużenia. Etyczne aspekty polityki gospodarczej i cyklu koniunkturalnego

Pomijanie zagadnienia preferencji czasowej  i stopy procentowej w opisach i próbach wyjaśnienia zjawiska konsumpcjonizmu powoduje, że są one niekompletne. Dotyczy to zwłaszcza wskazania relacji pomiędzy konsumpcjonizmem a kapitalizmem i polityką gospodarczą, a także roli odgrywanej przez konsumpcjonizm w powstawaniu kryzysów finansowych i gospodarczych. Konsumpcjonizm z punktu widzenia ekonomicznego jest bowiem objawem wysokiej stopy preferencji czasowej jednostki, a więc wysokiej wyceny dóbr teraźniejszych w stosunku do dóbr przyszłych i ograniczonego horyzontu czasowego.

Tłumaczenia

Salerno: Mania na Galbraitha

Zdyskredytowani ekonomiści — tak jak skompromitowani politycy — nigdy nie pozostają w niełasce na długo, szczególnie po śmierci. W ciągu ostatniej dekady reputacja Galbraitha przechodziła coś w rodzaju rehabilitacji. Szczególnie wśród tych ekonomistów akademickich głównego nurtu, którzy nie są za bardzo świadomi szybko narastających porażek swojej dyscypliny w wyjaśnianiu rzeczywistości gospodarczej, Galbraitha coraz powszechniej postrzega się jako niezrozumianego myśliciela o postępowych ideach, którego pracę zbyt pochopnie odrzucono.

inflacja_male.jpg

Inflacja

Hulsmann: Kulturowe i duchowe dziedzictwo inflacji

Przekonanie o szkodliwości inflacji jest silnie zakorzenione w ekonomii. Jednakże, większość współczesnych podręczników nie docenia zakresu tego zła, definiując inflację zbyt wąsko.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.