Wenezuela od dekad stanowi przestrogę przed skutkami socjalizmu. Po latach kryzysu, głodu i represji, wybory z 28 lipca 2024 roku miały dać szansę na zmianę. Zamiast tego zobaczyliśmy jedno z najbardziej bezczelnych fałszerstw wyborczych w historii demokracji – a dziś za walkę z konsekwencjami i sprawcami tej polityki Pokojową Nagrodę Nobla otrzymała libertarianka María Corina Machado.
Rok temu, w sierpniu, razem z grupą kilkudziesięciu mieszkających w Krakowie Wenezuelczyków oraz przyjaciółmi z krakowskiego ruchu wolnościowego, manifestowaliśmy pod „Adasiem” (pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku – przyp. red.) „przeciwko Maduro, przeciwko reżimowi (…) za demokracją i za wolnością.”
Przyczyna? Sfałszowane przez socjalistycznego dyktatora Nicolasa Maduro wybory. I o ile fałszerstwa wyborcze nie są niczym nowym — ani w kulturze politycznej Ameryki Południowej, ani tym bardziej w repertuarze metod, którymi posługują się socjaliści dla utrzymania władzy — to tym razem wydarzyło się coś nowego. Po raz pierwszy legalna, demokratyczna opozycja zgromadziła tak jednoznaczne, niepodważalne i przytłaczające dowody fałszerstwa.
Pomimo szykan i represji opozycji udało się zapewnić obecność swoich przedstawicieli w większości lokali wyborczych oraz, pomimo ostrych gróźb i aresztowań, zabezpieczyć tzw. actas — drukowane potwierdzenia liczby oddanych głosów przy danym stanowisku (w Wenezueli głosowanie odbywa się przy użyciu maszyny).
Rezultat?
Ponad 7 000 000 głosów oddanych na Edmundo Gonzáleza. Zaledwie 3,2 miliona otrzymał zaś Maduro.
To chyba pierwszy przypadek w historii współczesnej demokracji, gdzie oficjalne i godne zaufania wyniki wyborów jako pierwsza (na stronie internetowej) podaje niezależna opozycja, podczas gdy „legalna” władza tygodniami odmawia ich publikacji.
Nicolas Maduro nie zamierza jednak oddać władzy. Jeszcze w lipcu rozpoczynają się aresztowania. Podczas transmisji live we własnym mieszkaniu w mieście Portugesa zatrzymana zostaje María Oropeza — trzydziestoletnia prawniczka, związana z opozycją libertarianka i członkini działającej także w Polsce organizacji Ladies of Liberty Alliance. Staje się ona jedną z ponad 2 000 uwięzionych osób, które władza oskarża… właściwie o nic nie oskarża: nie ma formalnych zarzutów, nie ma procesu. O tym, gdzie przetrzymywana jest Oropeza, i czy w ogóle żyje, jej rodzina dowie się dopiero za kilka miesięcy.
Wenezuelczycy widzą, że wybory sfałszowano. Chcą, by ich głos był wysłuchany. Mają dość dekad socjalizmu, które jeden z najbardziej zasobnych krajów świata uczyniły globalną stolicą biedy. Tłumnie wychodzą na ulice. Służący Maduro prokurator generalny Tarek William Saab, którego sam Chávez ochrzcił kiedyś „poetą rewolucji”, publicznie oskarża protestujących ludzi o terroryzm. Służby i współpracujące z władzą colectivos — uzbrojone i wyjęte spod prawa bojówki „obywatelskie” — nie wahają się używać przemocy. Kilkadziesiąt osób straci życie. Ludzie jednak się nie poddają. „Edmundo González jest prawdziwym prezydentem!” — krzyczą na marszach i protestach.
Ale to nie ponad siedemdziesięcioletni i znany raczej z umiarkowanych poglądów zawodowy dyplomata dodaje im odwagi. Liderką opozycji jest María Corina Machado — liberalna polityczka, wyrzucona w przeszłości z wenezuelskiego parlamentu za sprzeciw wobec brutalności władzy. To jej najbardziej obawiał się reżim. Do tego stopnia, że już na etapie prawyborów doprowadził do jej nielegalnej dyskwalifikacji uniemożliwiając Machado start w wyborach, a kiedy i to jej nie zatrzymało podobnymi sankcjami objął jej zastępczynię.
Gdy tylko zamykają się lokale wyborcze, to właśnie jej w pierwszej kolejności szukają służby Maduro. Znaleźć i zatrzymać ją (na krótko) uda im się dopiero za kilka miesięcy, w styczniu, kiedy motocykl, którym przemieszcza się po Caracas, zostanie ostrzelany i po prostu staranowany z drogi. Tymczasem podczas wyborów i zaraz po nich María Corina jest wciąż ze swoimi Bravo Pueblo. Jej zdjęcia na motorze, pojawiającej się w najróżniejszych miejscach Caracas obiegają internet. Socjalistyczny reżim wie, że musi ją zatrzymać. Dlatego na początku sierpnia María Corina ukrywa się w obawie o swoje życie. W tym czasie publikuje op-ed Wall Street Journal:
„Piszę ten tekst z ukrycia, obawiając się o swoje życie, swoją wolność i o życie moich rodaków, którym zagraża dyktatura Nicolasa Maduro” – zaczyna tekst Machado.
Maduro nie wygrał w niedzielę wyborów w Wenezueli. Przegrał z Edmundo Gonzálezem, 67% do 30%. Wiem, że to prawda, ponieważ mogę to udowodnić. Posiadam pokwitowania (actas) otrzymane bezpośrednio z ponad 80% narodowych komisji wyborczych. (…) Podczas gdy piszę te słowa, mogę zostać pojmana. (…)
„Nie spoczniemy, dopóki nie będziemy wolni” — kończy.
Opozycja organizuje się przede wszystkim w internecie. Za kilka dni mają odbyć się masowe, pokojowe manifestacje. Podczas jednej z nich, 3 sierpnia, na jadącą wśród ludzi platformę wspina się skromna sylwetka kobiety ukrywającej głowę w bluzie z kapturem.
To María Corina Machado wyłania się z ludu. Na zdjęciach i konferencjach prasowych obok wenezuelskiej flagi trzyma długi kawałek papieru — wydrukowane actas, dowód fałszerstwa. Logistyczny i organizacyjny wysiłek, by oddolnie, w oparciu o dobrowolne finansowanie i pracę wolontariuszy, zorganizować jeden z największych we współczesnej historii ruchów kontroli wyborów, z pewnością doczeka się jeszcze opisania. Sama María Corina powtarza nieustannie:
Nie chcemy przemocy. Wychodzenie na ulice, by protestować w obywatelski i pokojowy sposób, nie jest przemocą. Nie zrezygnujemy z naszego prawa do protestu.
Pomimo dużego zainteresowania, a także presji wielu krajów, wśród których przodują Stany Zjednoczone z osobiście zaangażowanym senatorem Marco Rubio oraz libertariańska Argentyna Javiera Mileia, w której ambasadzie bezpośrednio po wyborach ukrywało się kilku członków sztabu opozycji, Maduro nie ugina się. Na arenie międzynarodowej może liczyć na wsparcie Kuby, Iranu, Rosji, a także szeregu socjalistycznych państw Ameryki Południowej.
We wrześniu wydany zostanie nakaz aresztowania Edmundo Gonzáleza, który — podobnie jak wielu poprzednich liderów opozycji — opuszcza kraj. María Corina zostaje jednak na miejscu, ryzykując swoim życiem i wolnością, i niemal jako jedna osoba staje się twarzą oraz nieformalnym ministrem spraw zagranicznych wenezuelskiej opozycji.
W sierpniu 2024 r. mam zaszczyt brać udział w wirtualnym spotkaniu, na którym liderom sektora pozarządowego tłumaczy sytuację w Wenezueli. Pomimo skrajnie trudnej sytuacji zachowuje optymizm i przekonanie, że odzyskanie wolności i demokracji jest możliwe. Co symptomatyczne, nie prosi o pieniądze ani nawet o wsparcie polityczne. Jest przekonana, że obywatele Wenezueli muszą, mogą i potrafią swoją wolność wywalczyć sami. Prosi jedynie o to, by o ich wysiłkach informować opinię publiczną w swoich krajach.
Dziś sytuacja w Wenezueli pozostaje w impasie. Nie wygląda na to, aby Maduro dobrowolnie zrzekł się władzy. Nasila się presja ze strony Stanów Zjednoczonych, a niedawna koncentracja ich floty oraz incydenty zwiększają groźbę konfrontacji zbrojnej. W utrzymaniu Maduro przy władzy swój interes mają zarówno Rosja Putina, jak i Iran. Współpraca pomiędzy tymi krajami w obszarze np. przemysłu dronowego, czy manipulowania cenami węglowodorów została dobrze udokumentowana zarówno przez samych Wenezuelczyków, jak i Ukraińców.
Pomimo zwolnienia części więźniów, w więzieniach reżimu wciąż przebywa prawie 2 000 osób. Wspomniana María Oropeza wciąż przebywa w więzieniu. Jej rodzinie udało się ustalić miejsce, w którym jest więziona: to El Helicoide. Niesławne więzienie dla więźniów politycznych znane z przypadków tortur i prób łamania więźniów.
Wysiłki Wenezuelczyków dostrzegł jednak Komitet Noblowski, który dziś Marię Corinę Machado nagrodził jako pierwszą Wenezuelkę Pokojową Nagrodą Nobla.
Nagrodę przyznano za „niezmordowany wysiłek na rzecz promocji demokratycznych praw obywateli Wenezueli oraz osiągnięcie sprawiedliwej, pokojowej transformacji od dyktatury do demokracji”.
Mając wielki zaszczyt, by osobiście znać członków jej zespołu, a także wielu niezwykle dzielnych Wenezuelczyków, których mam przywilej nazywać przyjaciółmi, nie potrafię wyobrazić sobie osoby, której odwaga, pryncypialność, przykład i gotowość do poświęceń w imię wartości i dobra współobywateli czyniłyby ją bardziej godną tej nagrody.
Należy jednak pamiętać to, co podkreśliła sama Maria Corina Machado w pierwszym (!) zdaniu wypowiedzianym po otrzymaniu informacji, że nagrodę otrzyma:
Bardzo dziękuję, ale mam nadzieję, że rozumiecie, że to jest ruch społeczny, to jest osiągnięcie całego społeczeństwa. Ja jestem tylko jedną osobą, która na pewno nie zasługuje na tę nagrodę w pojedynkę.
Źródło ilustracji: commons.wikimedia.org
