- Zohran Mamdani, 34-letni socjalista i członek DSA (Democratic Socialists of America), wygrał prawybory Partii Demokratycznej na burmistrza Nowego Jorku — z poparciem Alexandrii Ocasio-Cortez, Berniego Sandersa i międzynarodowej lewicy akademickiej.
- Jego program to mieszanka progresywnych haseł i radykalnych interwencji: darmowa komunikacja miejska, publiczne sklepy spożywcze, masowa regulacja czynszów i podniesienie płacy minimalnej do 30 USD.
- Mamdani nie ma doświadczenia w zarządzaniu ani kompetencji do realizacji wielu ze swoich propozycji — część z nich leży wprost poza zakresem władzy burmistrza NYC.
- Sukces wyborczy zawdzięcza silnej kampanii ideowej i medialnej – zorganizował jedną z największych kampanii door-to-door w historii miasta, trafiając do młodych wyborców radykalnym przekazem.
Zadeklarowany socjalista Zohran Mamdani zwyciężył w prawyborach Partii Demokratycznej, wyłaniających kandydata tej partii na burmistrza Nowego Jorku. Oznacza to, że z dużym prawdopodobieństwem już od listopada najważniejszym miastem świata będzie rządził 34-latek bez większego doświadczenia politycznego ani menedżerskiego – za to obiecujący bezpłatny transport publiczny, publiczną sieć warzywniaków, zwiększenie nakładów na operacje korekty płci oraz „globalizację Intifady”.
Z tego artykułu dowiesz się, kim jest Mamdani, jaki program ma dla Nowego Jorku, dlaczego udało mu się wygrać prawybory i co jego sukces oznacza dla libertarian (spoiler: coś dobrego).
„Ludowy Kandydat” prosto z… wyższych sfer.
Większość osób piszących o Zohranie Mamdanim zaczyna od jego pochodzenia (urodził się w Ugandzie, a obywatelstwo USA posiada od 2018 roku), wyznania (Zohran deklaruje się jako szyita), krótkiego epizodu raperskiego, braku doświadczenia – zarówno politycznego, jak i zawodowego (w polityce obecny jest od 2015 roku jako stażysta i staffer, a jedyną funkcję publiczną pełni od 2020 roku jako członek niższej izby parlamentu stanowego) – oraz fenomenalnej (co należy mu oddać) kampanii w mediach społecznościowych, z której wiele mógłby nauczyć się nawet Sławomir Mentzen.
Ja jednak zacznę – czerpiąc wzorce od tropiącej wszędzie wątki klasowe lewicy - od jego rodziców.
Bo urodzony w 1991 roku Mamdani – jak na „ludowo-robotniczego” kandydata przystało – ma rodziców absolutnie nieprzeciętnych. Jego ojciec, Mahmood Mamdani, to ugandyjski antropolog i politolog indyjskiego pochodzenia, znany z badań nad kolonializmem, przemocą polityczną i wpływem zachodniego imperializmu na rozwój Afryki. W swojej pracy opiera się na ideologiczno-analitycznym podejściu teorii krytycznej.
Matką Zohrana jest znana indyjsko-amerykańska reżyserka i dokumentalistka Mira Nair. Jej nagradzane na międzynarodowych festiwalach filmy osadzone są głęboko w estetyce postkolonialnej i feministycznej. Międzynarodowe kontrowersje wzbudziła jej decyzja z 2013 roku o odrzuceniu zaproszenia na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Hajfie, co uzasadniła słowami, że „nie postawi nogi w Izraelu, dopóki nie zakończy się apartheid”.
Rodzice Mamdaniego to więc postacie znane – i to na kilku kontynentach. Jako wykładowcy prestiżowego Columbia University z pewnością należą do grupy, którą polska lewica lubi pogardliwie nazywać „elitami”. Tymczasem, gdy Zohran rok temu rozpoczynał swój (dosłowny) marsz po nominację, niemal nikt go nie znał.
Rodzice zapewnili mu jednak znakomity start. Młody Zohran uczył się najpierw w prywatnej szkole podstawowej Bank Street School for Children, gdzie roczne czesne wynosi obecnie od 37 554 do 68 793 dolarów (ok. 135–250 tys. złotych), a następnie już w publicznej, choć niezwykle prestiżowej, Bronx High School of Science – uznawanej za najlepszą szkołę średnią w Nowym Jorku.
Później trafił do Bowdoin College, gdzie zdobył licencjat z afrykanistyki. Jak podaje jego oficjalny biogram, w czasie studiów założył oddział organizacji Students for Justice in Palestine, współodpowiedzialnej za niedawne, masowe i kontrowersyjne protesty na amerykańskich uniwersytetach.
Doświadczenie? Brak.
Dużo ciekawiej prezentuje się jednak to, co Mamdani robił (a właściwie — czego nie robił) po ukończeniu studiów. Jak wskazują jego krytycy, nie ma on praktycznie żadnego doświadczenia zawodowego. Jego aktywność zawodowa ogranicza się do niezbyt udanej kariery rapera (pod pseudonimem Mr. Cardamon), pracy jako konsultant muzyczny przy filmie swojej matki („nepotyzm i ciężka praca pozwalają zajść daleko!”) oraz kilka krótkich epizodów w różnych organizacjach pozarządowych.
Przygodę z polityką Mamdani rozpoczął stosunkowo niedawno — od 2015 roku angażował się jako wolontariusz i menadżer kampanii innych demokratów. Co istotne, żadna z tych kampanii nie zakończyła się sukcesem. Swój pierwszy i jak dotąd jedyny sukces polityczny odniósł w 2020 roku, gdy — z poparciem Democratic Socialists of America — dostał się do niższej izby parlamentu stanowego, pokonując w prawyborach w swoim okręgu czterokrotnie wybieraną demokratkę Aravellę Simotas. Od tamtej pory uzyskał reelekcję dwukrotnie, w 2022 i 2024 roku — za każdym razem bez kontrkandydata.
Mamy więc kandydata bez doświadczenia — zarówno politycznego, jak i zawodowego — który, jak ujęła to Liena Žagare z konserwatywno-liberalnego Manhattan Institute w komentarzu dla „New York Post”, „prowadzi kampanię pełną haseł, tłumów i wielkich obietnic — ale nigdy nie zarządzał budżetem, nie kierował dużą instytucją ani nie musiał dostarczać rezultatów w czasie rzeczywistym. (…) Tego rodzaju brak doświadczenia grozi zamienieniem nadziei w paraliż decyzyjny, a wizji w chaos.”
Ekonomiczny program Mamdaniego
Być może to właśnie ten brak doświadczenia pozwala Mamdaniemu bez zawahania prezentować chyba najbardziej radykalny program w historii wyborów na ten urząd. Określenie go mianem „kontrowersyjnego” byłoby niedopowiedzeniem. Lawrence Summers – ekonomista, demokrata, były sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona oraz szef Rady Doradców Ekonomicznych Baracka Obamy – w niedawnym wpisie na platformie X określił go mianem „trockistowskiego” co dobrze oddaje jego radykalizm.
Propozycje programowe Zohrana koncentrują się wokół czterech głównych filarów:
- Polityki mieszkaniowej – zakładającej całkowite zamrożenie czynszów, aktywne budownictwo publiczne (zakłada wybudowanie 200 000 lokali w ciągu 10 lat), walkę z tzw. „złymi rentierami” oraz reformę miejskiego systemu podatkowego.
- Walki z drożyzną – czyli utworzenia publicznej, ogólnomiejskiej sieci sklepów spożywczych, wprowadzenia darmowej komunikacji autobusowej i przeciwdziałania „korporacyjnemu wyzyskowi”.
- Polityki prorodzinnej – w tym bezpłatnej opieki nad dziećmi w wieku od 6 tygodni do 5 lat, miejskiej „wyprawki” dla noworodków oraz zwiększenia nakładów na edukację publiczną.
- Regulacji rynku pracy – czyli podniesienia płacy minimalnej do 30 dolarów za godzinę do 2030 roku oraz objęcia przepisami prawa pracy osób zatrudnionych w tzw. gig economy (tj. praca dorywcza i na niepełny etat).
Poza tymi głównymi propozycjami w agendzie Mamdaniego przewijają się pomysły ograniczenia finansowania NYPD i uzupełnienia (zastąpienia?) jej zadań nowym, niezależnym Departamentem Bezpieczeństwa Publicznego mającym skupiać się na zdrowiu psychicznym Nowojorczyków, przeznaczenia 65 mln USD na tzw. „gender-affirming care” także – co wprost wskazuje w programie – obejmujące nieletnich, oraz… powstrzymanie zamykania miejskich bibliotek.
Wyróżniającym się pozytywnie elementem jego programu jest silna agenda deregulacja skupiona na sektorze MSP oraz zapowiedź powołania specjalnego pełnomocnika zajmującego się problemami sektora. Jak celnie w programie pisze Mamdani:
Nowy Jork ma skomplikowaną sieć ponad 6000 przepisów i regulacji dotyczących małych firm. (...) Aby otworzyć salon fryzjerski w NYC, szacuje się, że trzeba wypełnić 24 formularze, przejść przez 7 różnych agencji i wziąć udział w 12 procedurach. (...) To marnuje czas małego przedsiębiorcy – a czas to pieniądz. (tłumaczenie własne)
W skrócie: Mamdaniemu udało się w kilkunastu hasłach zawrzeć niemal wszystkie modne postulaty globalnej, progresywnej lewicy. A kto ma za to zapłacić? Zgadliście – najbogatsi (których planuje obłożyć nowym 2% podatkiem) oraz korporacje.
Nic dziwnego, że program ten – choć budzi przerażenie nawet w niektórych kręgach Partii Demokratycznej – spotkał się z gorącym poparciem progresywnych ekonomistów z całego świata. W niedawnym liście otwartym opublikowanym na łamach Progressive International. Jak piszą wspierający go intelektualiści: „dane ekonomiczne są jasne”. I mają rację – choć, jak pokażę niżej, dane te mówią coś zupełnie innego, niż chcieliby usłyszeć.
Stabilizacja czynszów
Głównym postulatem kampanijnym Mamdaniego jest zamrożenie czynszów. Nie jest to propozycja nowa ani oryginalna, ponieważ w Nowym Jorku już teraz niemal połowa z 2,3 miliona mieszkań objęta jest programem stabilizacji czynszów (rent stabilization).
Obecnie nadzór nad tymi mieszkaniami sprawuje specjalny organ – Rent Guidelines Board – którego dziewięciu członków nominowanych jest przez burmistrza. Rada ustala, o ile prywatny właściciel może maksymalnie podnieść czynsz najemcom. Regulacja ta, w połączeniu z przepisami zapewniającymi najemcom szerokie prawo do przedłużania umowy, a właścicielom utrudniającymi „uwolnienie się” od programu, sprawia, że rynek nieruchomości w Nowym Jorku – co przyznają same władze miasta – jest jednym z najmocniej regulowanych w USA.
Dla Mamdaniego to jednak za mało. W swoich materiałach wyborczych oskarża on ubiegającego się o drugą kadencję burmistrza Erica Adamsa o podwyższanie czynszów dla blisko 2,5 miliona nowojorczyków mieszkających w lokalach objętych regulacją. Faktycznie, czynsze wzrastały niemal w każdym roku jego urzędowania – w 2024 roku podwyżki wynosiły od 1,75% do 4,75% dla umów rocznych oraz od 4,75% do 7,75% dla umów dwuletnich. Teraz Mamdani zapowiada, że w skład rady powoła tylko takich członków, którzy podzielają jego wizję „0%”
Kampania Mamdaniego ignoruje jednak szerszy kontekst, w jakim dochodzi do tych podwyżek: kilkuletni epizod podwyższonej inflacji (będącej m.in. skutkiem ekspansywnej polityki monetarnej, często popieranej przez ekonomistów wspierających jego kampanię) oraz rosnące koszty utrzymania starzejących się budynków (większość mieszkań objętych stabilizacją znajduje się w budynkach zbudowanych przed 1974 r.) sprawiają, że te podwyżki mają często charakter nominalny, a nie realny.
Konsekwencje takiego stanu rzeczy dobrze obrazują dostępne dane ekonomiczne. Obszerne badania nad skutkami kontroli czynszów przeanalizował dr Konstantin Kholodilin z Niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych (DIW Berlin). W swojej metaanalizie przeanalizował on ponad 200 artykułów opublikowanych w latach 1967–2023, z których 112 było pracami empirycznymi. Wnioski z tej analizy są jednoznaczne:
Tabela 1. Tabela przedstawiająca liczbę analizowanych badań, w których ujawniono wpływ kontroli czynszów na poszczególne zmiany dotyczące rynku nieruchomości.
O ile kontrola czynszów faktycznie skutecznie obniża je dla rodzin już mieszkających w objętych nią lokalach o tyle towarzyszy jej znaczna ilość negatywnych efektów zewnętrznych: istotna podwyżka czynszów w lokalach nieobjętych kontrolą, spadek podaży nowych mieszkań, pogorszenie jakości tak nowo budowanych jak i eksploatowanych budynków, ograniczenie mobilności społecznej oraz rozwój czarnego i szarego rynku najmu.
Te negatywne konsekwencje potwierdzają badania prowadzone w innych miastach USA prowadzących podobną politykę. Przykładowo Diamond, McQuade i Qian (2019), analizując efekty podobnej polityki w San Francisco zaobserwowali spadek mobilności o ~20%, spadek podaży mieszkań na wynajem o ~15%, wzrost czynszów o ~5% w całym mieście (ze szczególnie wysokimi wzrostami w obszarach nieobjętych regulacją – zgodnie z ustaleniami Kholodilina).
Z kolei Ahern i Giacoletti (2023) zbadali efekty redystrybucyjne kontroli czynszów nieobecne w meta analizie Kholodilina. Na przykładzie St. Paul w Minnessocie pokazali, że beneficjentami tej polityki byli w większym stopniu najemcy o już wysokich dochodach (wynajmujący droższe mieszkania), za to straty wynajmujących były porównywalne. Istotnemu pomniejszeniu uległ za to majątek wszystkich mieszkańców-właścicieli nieruchomości, a to wskutek spadku wartości ich nieruchomości o 4,4-5,8%
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że polityka mieszkaniowa proponowana przez Mamdaniego – choć może przynieść korzyści części obecnych nowojorczyków – okaże się nieproporcjonalnie kosztowna dla nowych mieszkańców, pracowników migrujących do miasta za pracą czy młodych osób, które dopiero rozpoczynają poszukiwania mieszkania – a to za sprawą wyższych kosztów i mniejszej podaży. W długim okresie stracą także obecni najemcy, którzy będą żyć w budynkach coraz gorszej jakości w których właściciele, w obliczu braku perspektyw zwrotu z inwestycji, będą przeznaczać coraz mniej na utrzymanie i remonty – co zresztą już teraz jest widoczne w większej liczbie usterek w regulowanych mieszkaniach.
Wykres 1. Liczba budynków posiadających 3 lub więcej zgłoszonych usterek wg. wieku i udziału w programie stabilizacji czynszów. Źródło: Quality and Accessibility of Rent Stabilized Units. Quality and Accessibility of Rent Stabilized Units, s. 2.
Ideologiczna wojna z cenami
Motywem przewodnim całej kampanii Mamdaniego jest walka o obniżenie kosztów życia dla zwykłych nowojorczyków. Jego program nie ogranicza się tutaj wyłącznie do czynszów. Chyba najdziwniejszym (i wyśmiewanym w licznych memach – zob. niżej autorstwa mojego Indyjskiego kolegi Ajaya) pomysłem jest… sieć miejskich sklepów spożywczych.
Źródło: Profil Indian Libertarians na portalu X.
Na szczęście Mamdani nie zdecydował się na propozycje jednej z popierających go ekonomistek Isabelli Weber, która zalecała m.in. Kamali Harriss wprowadzenie sztywnych cen maksymalnych jako sposobu na walkę z inflacją (czego jednak nie wykorzystała lewicowa etatystka Harris, chętnie podniósł z ziemi prawicowy etatysta Orban). Uważa on jednak, że ceny uda się obniżyć poprzez konkurencję i dumping cenowy. Jak opisuje w swoim programie:
Jako burmistrz stworzę sieć należących do miasta sklepów spożywczych, których celem będzie utrzymywanie niskich cen, a nie osiąganie zysku. Dzięki temu, że nie będą musiały płacić czynszu ani podatków od nieruchomości, ograniczą koszty stałe i przekażą oszczędności klientom. Sklepy będą kupować i sprzedawać towary po cenach hurtowych, scentralizują magazynowanie i dystrybucję, a także będą współpracować z lokalnymi społecznościami w zakresie doboru produktów i ich źródeł pochodzenia. (tłumaczenie własne)
Pozostaje złośliwie zapytać – skoro to takie proste – dlaczego Zohran do tej pory nie otworzył jeszcze sieci sklepów, która skutecznie rywalizować będzie np. z Libertariańskim Wholefoods. Ten rodzaj szczególnej, intelektualnej pychy, która sprawia, że politykom wydaje się, iż prowadzenie prywatnego biznesu to trywialna, prosta sprawa to dokładnie to przed czym ostrzegał np. noblista z ‘74 roku F.A. Hayek.
Sprytny plan Mamdaniego już na wstępie napotka kilka trudności: po pierwsze sklepy spożywcze zazwyczaj już teraz, kiedy kierują się „logiką zysku”, operują na bardzo niskiej marży. Dla USA mieszczącej się w przedziale 0-3% to oznacza, że nawet całkowita rezygnacja z zysku nie ma prawa przełożyć się na istotną obniżkę cen.
Po drugie, Mamdani i jego sieć publicznych sklepów nieodzownie spotkają się z problemami nieefektywności i niegospodarności jakie nieodmiennie towarzyszą podobnym inicjatywom.
Konsekwencje wszelkich prób eliminacji „zysku” z życia gospodarczego najtrafniej spośród wszystkich ekonomistów opisał Ludwig von Mises w wydanym przez nas niedawno eseju Zysk i Strata:
Pomysł zniesienia zysku dla dobra konsumentów wiąże się z ideą, że przedsiębiorcę należałoby zmusić do sprzedawania produktów po cenach nieprzekraczających kosztów produkcji. Ponieważ takie ceny (dla wszystkich artykułów, których sprzedaż przynosiłaby zysk) znajdowałyby się poniżej potencjalnej ceny rynkowej, dostępna podaż byłaby niewystarczająca, aby wszyscy, którzy chcą kupić, mogli nabyć sprzedawane artykuły. Rynek zostałby sparaliżowany (…) nie mógłby dalej rozdzielać produktów między konsumentów. Musiałby zostać przyjęty system racjonowania.[1]
Oczywiście jest możliwe, że sklepy Mahdaniego, przy hojnym wsparciu z miejskiej kasy, będą w stanie funkcjonować. Tu jego plan wpada jednak w pułapkę ignorowaną przez większość zwolenników etatyzmu: niezdolność zauważenia kosztu alternatywnego. Nie tylko każdy zwolniony z czynszu budynek przeznaczony „bezpłatnie” na funkcjonowanie sklepów, ale też każdy dolar przeznaczony na ich niemal nieuniknione dofinansowywanie to dolar, którego nie można będzie przeznaczyć na inne, bardziej potrzebne Nowojorczykom działania.
Dodatkowa presja ze strony miejskich sklepów – sprowadzająca się de facto do dumpingu cenowego finansowanego z publicznych środków - niewątpliwie pogorszy i tak trudną (co przyznaje sam Mamdani) sytuację obecnych na rynku prywatnych biznesów, które będą musiały skorzystać z programu dotacji wyrównujących straty lub się zamknąć.
„Darmowe” czyli jakie?
A to, że Mamdani każdego dolara powinien oglądać dwa razy nie powinno dziwić nikogo w kontekście kosztów jego pozostałych obietnic.
Kolejna sztandarowa obietnica – „szybkie, ‘darmowe’ autobusy miejskie” kosztować ma – wg. jego własnych szacunków – 800 milionów dolarów. Końcowy koszt obietnicy najpewniej byłby jednak wielokrotnie większy, gdyż – co w chwili zaskakującej, ekonomicznej trzeźwości zauważa sam Mamdani – wraz ze spadkiem ceny przejazdu (do zera) rośnie liczba pasażerów, a ta negatywnie wpływa na czas podróży. By zrealizować więc obie części swojej zapowiedzi, będzie on musiał wydzielić w już zakorkowanym Nowym Yorku lub zbudować system buspasów i dostosować obecną infrastrukturę.
Podobnie wygląda kwestia obiecywanej przez niego „darmowej” opieki nad dziećmi. W założeniu mają mieć do niej dostęp wszystkie dzieci w wieku od 6 tygodni do 5 roku życia. Koszt? Jak podaje portal Politico „od 5 do 7 miliardów USD”. A to przed uwzględnieniem obiecywanych w tym samym punkcie podwyżek wynagrodzeń opiekunów i ich zrównaniem z pensjami nauczycielskimi w którym to scenariuszu koszt tylko tej jednej propozycji rośnie do niemal 10 miliardów dolarów.
Podobnie jak w przypadku autobusów także i w tym wypadku konieczne byłoby (szybkie!) rozbudowanie miejskiej infrastruktury, wykształcenie lub ściągnięcie odpowiednich kadr (nawet w USA nie każdy może od razu opiekować się małymi dziećmi) lub zmierzenie się z brakiem możliwości zaspokojenia nowego popytu i koniecznością racjonowania dostępu do – w założeniu powszechnego – programu.
A skąd „pieniążki” na to wszystko?
Chociaż Zohrana Mamdaniego popiera szereg ekonomistów związanych z modnym ostatnio MMT on sam ma świadomość, że tak hojne obietnice wymagają podniesienia podatków. W tym zakresie jego kampania ma szereg nieortodoksyjnych pomysłów.
Po pierwsze – co nie zaskakuje – wzrosnąć miałby podatek płacony przez najbogatszych Nowojorczyków. Zohran chciałby obłożyć ich nowym, miejskim podatkiem dochodowym w wysokości 2% płaconych od dochodów powyżej 1 miliona dolarów.
Podniesiony miałby być także CIT – z obecnych 6,5-7,25% - do 11,5%
Te nowe podatki, w założeniu Zohrana, miałyby przynieść około 9 miliardów dolarów dochodu rocznie – mniej niż szacowany koszt jednej tylko wyborczej obietnicy „darmowej” opieki nad dziećmi.
Co istotne Mamdani, podobnie jak większość lewicowych zwolenników opodatkowania najbogatszych, ignoruje to, że wraz ze wzrostem opodatkowania niechybnie spadnie liczba podatników, którzy „zagłosują nogami” przeciwko nowym stawkom. Dokładnie tak stało się w Norwegii, gdzie po wprowadzeniu istotnej podwyżki podatku majątkowego obserwowaliśmy mini-eksodus najbogatszych do Szwajcarii.
Jak udało mu się wygrać?
Skoro więc Zohran Mamdani to kandydat bez doświadczenia, z absolutnie szalonymi, niemożliwymi do zrealizowania ani sfinansowania programami, mający przeciw sobie zarówno „prawicę” Donalda Trumpa (który nie omieszkał już zwyzywać go od „komunistycznych wariatów”), jak i wielu prominentnych demokratów to jakim cudem udało mu się wygrać te prawybory?
Kuszące byłoby zrzucenie winy na słabość jego głównego kontrkandydata. Andrew Cuomo to wszak postać skompromitowana (ciągnie się za nim oskarżenie o molestowanie 11 kobiet co skrzętnie punktował w kampanii Mamdani), symbolizująca stary, demokratyczny establishment, finansowany – jak skrzętnie podkreślał Mamdani – przez tych samych miliarderów, którzy doprowadzili do zwycięstwa Donalda Trumpa.
To jednak nie tłumaczy jego fenomenu. Kampania Mamdaniego była jedną z największych (być może największą) w historii Nowego Yorku. Ponad 50,000 wolontariuszy, prawie milion (!) odwiedzonych mieszkań w ramach kampanii door-to-door, absolutna dominacja w mediach społecznościowych, szczególnie na tik-toku to zjawiska domagające się wyjaśnienia.
Próbę ich wytłumaczenia zaprezentował w swoim OP’edzie prezes Manhattan Institute Reihan Salam wymieniając cztery główne powody:
- Nadprodukcję elit, skutkującą przekwalifikowaniem i radykalizacją 30 i 40 latków uczestniczących w rynku pracy
- Erozję demokratycznego establishmentu coraz bardziej oddalonego i nierozumiejącego swojej bazy wyborczej
- Kampanię skupioną na ideach komunikowanych w ekstremalnie klarowny, autentyczny i bezkompromisowy sposób
- oraz – co szczególnie przygnębiające – AntyIzraelski aktywizm przejawiający się chociażby w odmowie Mamdaniego do odcięcia się od wielokrotnie wygłaszanych wezwań do „Globalizacji Intifady”
Osobiście jestem przekonany, że kluczową rolę odegrał tu punkt trzeci. Po latach bezideowej polityki pryncypialny, sprawiający wrażenie uczciwego kandydat gotowy bezkompromisowo walczyć o to co słuszne niewątpliwie rozbudza emocje do jakich zwyczajnie nie mają dostępu politycy „starego typu”. W polce oberwaliśmy to podczas niedawnej kampanii prezydenckiej patrząc na emocje wokół kampanii Adriana Zandberga i Sławomira Mentzena.
Wobec tej nowej wizji polityki, w której intelektualną bezkompromisowość napędzają nowoczesne formy przekazu politycy „starego typu” pozostają bezradni. Najlepsze co mogą zrobić to – tak jak uczynił popierając Mamdaniego jeden z jego kontrkandydatów Brad Lander – cynicznie podłączyć się pod jej wzbierającą falę w nadziei na utrzymanie przywilejów wynikających z władzy.
Rzucenie skutecznego wyzwania tej nowej formie polityki wymaga już jednak nie tyko znajomości technologii politycznej, z całym towarzyszącym jej obrzydlistwem kompromisów, interesików i manipulacji, ale - przede wszystkim - umiejętności rozbrojenia idei przeciwnika, zdemaskowania ich jako błędnych i zastąpienia ich jeszcze ambitniejszą i jeszcze szlachetniejszą wizją.
A to świetna wiadomość dla wszystkich libertarian. Bo tylko oni posiadają odpowiednie narzędzia by dostrzec, że – być może nawet motywowane dobrymi intencjami - postulaty Zohranów Mamdanich tego świata tworzą jedynie kolejne przywileje dla wybranych i okazje do wzbogacenia się dla nieuczciwych, kosztem całej reszty społeczeństwa.
PS: a co z tą płacą minimalną?
Jak napisałem wyżej, jednym z kluczowych, kampanijnych postulatów Zohrana jest podniesienie płacy minimalnej. Jakkolwiek analiza możliwych ekonomicznych konsekwencji niemal podwojenia płacy minimalnej z obecnych 16,50 USD do 30 USD w ciągu zaledwie 5 lat byłaby kusząca to w tym kontekście pojawia się istotny problem:
Zohran Mamdani, nawet gdyby wygrał wybory na burmistrza Nowego Yorku w listopadzie, zwyczajnie nie będzie miał kompetencji by taką reformę przeprowadzić – ta zarezerwowana jest dla władz stanowych w Albany.
I to chyba największy problem zarówno z Zohranem Mamdanim i jego programem, jak i z całą współczesną lewicą: podczas gdy poważni ludzie zajmują się analizą szkodliwości ich propozycji — wielokrotnie i jednoznacznie obalonych zarówno przez teorię, jak i przez historię — oni sami nie wahają się składać kolejnych, coraz bardziej nieodpowiedzialnych, nielegalnych lub niemożliwych do sfinansowania obietnic. I – jak pokazuje przykład Nowego Jorku – mogą w ten sposób wygrywać wybory.
Dlatego dziś, w dobie postekonomii i postpolityki ery mediów społecznościowych, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebujemy nie tylko solidnej teorii, ale także odpowiedzialnych liderów — gotowych odważnie demaskować te ekonomiczne mity i proponować rzeczywistą alternatywę oraz realne rozwiązania współczesnych problemów społecznych.
W przeciwnym razie – jak pisze wspomniany Reihan Salam – tik-tokowi jakobini będą wygrywać kolejne wybory. Już nie tylko w Nowym Jorku.
Źródło ilustracji: commons.wikimedia.org.
Bardzo lubię czytać pańskie teksty są pełne głębokiej analizy i szerokiego spojrzenia, którego brakuje w dzisiejszym spolaryzowanym świecie. Artykuł na temat Zohrana Mamdaniego jest newątpliwie pełen wiedzy i głębokiej analizy, ale zbytnio wpisuje się w trend republikański ala Fox News.
1. Mamdani. Nie ma doświadczenia, jest w tym sporo prawdy, ale Obama gdy startował na prezydenta też miał stawiane te same zarzuty. Może doświadczenie nie jest tak ważne skoro Cuomo, były gubernator i syn gubernatora nie znalazł poklasku w oczach wyborców. Może inny przykład: absolwent Yale skończył studia przed terminem i wstąpił do wojska wyzwalając m.in Sycylię. Po wojnie został prawnikiem, poślubił kuzynkę dwóch prezydentów, pracował w departamencie sprawiedliwości, potem był 6 lat kongresmenem. John Lindsay miał fantastyczne doświadczenie i został 103 majorem NY oraz najgorszym majorem w historii miasta.
2. Plan ekonomiczny;
Stabilizacja rentów - to już się dzieje w NY, w miastach Kalfornii, w miasteczkach New Jersey. Mamdani nie proponuje nic nowego tylko przesunięcie linii troszkę w lewo. Jak zwykle wszystkim umyka fakt, że powinno się znieść kontrolę wynajmu, a nie chronić się za wyimaginowaną granicą zgody przez Board na podwyżki większe czy mniejsze. Nikt z kandydatów nie postulował zniesienia kontroli czynszów więc obarczanie Mamdaniego tym pomysłem jest chybione. A'propos Boston czy Cambridge zniosły kontrole wynajmu i sytuacja "magicznie" poprawiła się.
SIeć sklepów;
To jeden z najgorszych pomysłów, ale tuż za granicą stanu w Pennsylwanii alkohol sprzedawany jest tylko w państwowych sklepach. Więc pomysł nie jest zupełnie bez podstaw. Ma pan rację, że łatwiej to obiecać niż zrealizować, ale w tej chwili tak wiele biznesów jest zależnych od rządów centralnego, stanowych czy miejskich, że kolejny pomysł nie odbiega daleko od wyobraźni przeciętnego wyborcy, a głosy są nagrodą w tym wyścigu.
Btw 2024 Whole Foods Net Profit Margin = ($59.25 Billion / $637.96 Billion) * 100% ≈ 9.29%
Darmowe;
Każde miasto w USA dopłaca to transportu miejskiego.
Rozliczenie podatkowe federalne zawiera ulgi za opiekę nad dziećmi.
Oba te pomysły to kolejne przesunięcie polityki w lewo tu się zgodzę i przyznaję, że jest to szkodliwe, ale rozwiązaniem jest rezygnacja z dopłat a nie obrona zastałego systemu.
Pieniążki:
Podwyżka podatku personalnego o 2% jest fatalna, socjalistyczna. I dzieje się po tym jak Fed zabierze ponad 39% wliczając FICA i stan 6.85% aż do 10.3%. Jestem przeciwnikiem tak wysokich podatków i każdy transfer pieniędzy od jednej osoby do drugiej uważam za niemoralny, ale 2% w porównaniu do 50% które już rabuje państwo nie wygląda tak dramatycznie.
3 Zwycięztwo
Tu trafił pan w sedno. On jest kulturalny, elegancki, grzeczny, stawia ludzi na pierwszym miejscu i to działa. Jest totalnym zaprzeczeniem prezydenta, ale w NY to działa i działa bardzo dobrze. Jego wszystkie pomysły ekonomiczne są fatalne, ale nie odbiegają daleko od tego co politycy sprzedają ludziom jak objawienie.
4. Płaca minimalna;
NY city ma płacę minimalną wyższą niż reszta stanu. W stanach takich jak NY czy Illinois gdzie jest ogromne miasto skupiające większość mieszkańców stanu metropolie mają bardzo często ogromny wpływ na stanową politykę i nietrudno się domyśleć, że gubernator zgodzi się na pewne ustępstwa. Proszę również pamiętać, że w stanie Washington są już miejscowości gdzie płaca minimalna przekracza $21/h.
Zgadzam się, że potrzeba walczyć z ekonomiczną mitologią już dzisiaj blokującą nam rozwiązanie współczesnych problemów społecznych i to iście amerykańskie dążenie do szczęścia.
Odpowiedz