Powrót
Innowacje

Raszewski: Między użytecznością a ludzkim działaniem. O przydatności sztucznej inteligencji

0
Adam Raszewski
Przeczytanie zajmie 11 min
Konkurs na esej 2024
Pobierz w wersji
PDF

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie na esej Instytutu Misesa 2024.

Albert Einstein powiedział kiedyś: Nie wiem, jaka broń zostanie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie się toczyć na kije i kamienie[1]. Wyzwoleni z okowów świata zimnowojennego zachłysnęliśmy się nieskrepowanymi możliwościami postępu technologicznego. Wydawało się, że wiedzieć więcej znaczy lepiej żyć; produkować taniej i na szerszą skalę – to tyle, co krzewić dobrostan i nowe możliwości. W pewnym momencie stanęliśmy jednak wobec pytania o granice takiego postępowania. Czy dobra, które winny mieć charakter służebny, nie stały się dla rodzaju ludzkiego źródłem zniewolenia? Dylemat ów powrócił wraz z popularyzacją debaty nad sztuczną inteligencją.

W 1955 roku w Dartmouth miała miejsce konferencja znacząca dla rzeczywistości XX wieku. Z biegiem czasu miało się okazać, jak doniosły termin został wówczas wprowadzony do języka. Za sprawą Johna McCarty’ego, amerykańskiego informatyka, ludzkość zaczęła posługiwać się pojęciem sztucznej inteligencji. Miała ona być rozumiana jako nauka o inżynierii tworzenia inteligentnych maszyn, przede wszystkim inteligentnych programów komputerowych[2]. Definicji samej inteligencji odnajdziemy w literaturze przedmiotu wiele (podejście związane z umiejętnością uczenia się czy perspektywą operacjonistyczną). W swoim tekście posługiwać się będę wykładnią Williama Sterna. Ten niemiecki psycholog i filozof wskazał na inteligencję jako ogólną umiejętność przystosowywania się do zmieniających się warunków i wykonywania nowych zadań[3]. A więc istotna z tej perspektywy jest umiejętność działania w warunkach dynamicznych, sprawnego reagowania z wykorzystaniem szybko dezaktualizującej się wiedzy oraz selekcjonowania priorytetów spośród alternatywnych opcji.

Dane dotyczące użytkowania sfery AI odnajdziemy w raporcie prestiżowego McKinsey Global Institute[4]. Dużą zaletą tego zestawienia (ilościowego i jakościowego) jest fakt, iż opracowanie poświęcone sztucznej inteligencji przygotowuje się rokrocznie[5]. Pozwala to aktualizować nie tylko część statystyczną, lecz również przedstawiać konkluzje dotyczące najnowszych trendów. W raporcie omawiającym obecność sztucznej inteligencji w życiu społeczno-ekonomicznym w 2023 roku możemy odnaleźć mierzalne dane odnoszące się do stosowania owych technologii. Wskazują one na postępujący rozwój zainteresowania sztuczną inteligencją. W okresie niecałego roku od pojawienia się narzędzi wykorzystujących IA 1/3 uczestników badania przyznała się do sięgania po rzeczone technologie w pracy przedsiębiorstwa.

Jednostka pośród maszyn, czyli… inny świat?

Sztuczna inteligencja ze swej natury stanowi antytezę ludzkiego wkładu w życie gospodarcze. Jest racjonalistyczna, mechaniczna i oparta o analizę kolektywnych danych, ujmowanych w pewną sekwencję doświadczeń o charakterze powtarzalnym. Czynnik ludzki opiera się o indywidualizację działania, umiejętność dywersyfikacji podejścia względem problemów i subiektywną ocenę okoliczności. Obecność automatów sprzyjać ma maksymalizacji efektywności zawodowej, ale i przewartościowywać tradycyjne podejście do gospodarki. Rewolucja w niektórych sektorach wydaje się nieuchronna, co nie oznacza jednoznacznej zmiany na lepsze. Formułowanie zamówień czy tworzenie treści marketingowych – tego rodzaju czynności wykonywać mogą maszyny generujące optymalne związanie krótkich fraz z ludzkimi emocjami i skojarzeniami. Mając do dyspozycji zamknięty zbiór haseł, komputer będzie w stanie wyselekcjonować te optymalne i nadać im charakter priorytetowy. Niewykluczone, że wadliwość urządzenia pojawi się wówczas, gdy stanie ono wobec konieczności translacji homonimów, np. michałek (dla komputera będzie to little Michael, a nie cukierek). Należy domniemywać, iż oparcie działalności zarobkowej wyłącznie na elektronicznym translatorze może nie uwrażliwić technologii na różnice między zasłyszanymi homofonami, które zostaną zarejestrowane np. podczas nagrywania reportażu o wschodniej Polsce. Wówczas maszyna wykazać może niepewność co do tego, czy jesteśmy nad rzeką Bug, czy Bóg stworzył piękną scenerię przyrody, czy też dostęp do sieci LTE ogranicza nam gęste drzewo buk.

Rynek według teoretyków szkoły austriackiej ma charakter spontaniczny, co wynika z antropocentrycznego podejścia i świadomości niepełnej wiedzy[6]. Tymczasem sztuczna inteligencja to rozwiązanie wnoszące do owego universum pozorną hiperracjonalność – pod pozorem bezpieczeństwa i wygody. Tak jest chociażby w przypadku aplikacji Foodvisor[7]. Standaryzuje ona plan żywieniowy użytkownika, rozpoznaje produkty, określa ich ilość. Jest formą doradztwa żywieniowego ukierunkowanego na zdrowie i dobre samopoczucie. Z jednej strony jawi się jako narzędzie komplementarne z tradycyjnymi zabiegami na rzecz równowagi psychofizycznej. Z drugiej za niebezpieczne uznać należy nadmierne zaufanie pod adresem owej technologii. Podobne rozwiązania, szeroko dostępne i otwierające się na odpowiedni target (np. ludzi młodych), wydawać się mogą atrakcyjną przeciwwagą dla samodzielnej, zniuansowanej pracy nad zdrowotnością czy też podjęcia współpracy z profesjonalnym dietetykiem. Ten ostatni postrzega nasze potrzeby w pewnym kontekście – czasowym, mentalnym, uwzględniającym porę roku i wykonywany zawód. Te same fakty specjalista wpisuje w kontekst i formułuje bardziej holistyczną poradę, opartą nierzadko o detale naznaczone doniosłą wartością.

Wspomniane narzędzie to tylko przykład. Per analogiam, jesteśmy w stanie wyobrazić sobie oprogramowanie blokujące pewne wyrazy czy zwroty w mailach/SMS-ach – w imię eliminacji mowy nienawiści. Potrafimy antycypować możliwość stworzenia alternatywnego świata cyfrowego jako substytutu rzeczywistości. Zaprogramowany na odpowiednie treści – egalitarystyczne, centralistyczne – komputer mógłby w określony sposób kształtować świadomość młodych ludzi. Wszak sprawiedliwością społeczną uzasadnić można wszystko. Winniśmy pamiętać, że żyjemy w świecie, w którym równość czy bezpieczeństwo są w większości przedkładane nad tradycyjnie cenione dobra – wolność i autonomię jednostek. Współczesny człowiek szeroko rozumianego Zachodu, doznawszy stabilizacji politycznej, przekonany jest, iż liberalna demokracja trwale zabezpieczyła jego niezależność od aparatu biurokratycznego. Tymczasem Friedrich August von Hayek słusznie zauważył, iż to nie pochodzenie władzy, ale jej ograniczenie chroni przed jej arbitralnością[8]. Władza maszyn może być tak samo bezduszna i nieskora do dialogu ze społeczeństwem, co oficjalnie zadekretowana aktem politycznym monokracja.

Za zaletę wykorzystania sztucznej inteligencji w gospodarce uznać można większą indywidualizację ofert przedsiębiorstw, skuteczniejsze ich targetowanie. Modele biznesowe mają szansę opierać się dziś bardziej niż kiedykolwiek na algorytmach sprawnie wychwytujących preferencje klientów. Nie są to korzyści pozostające bez znaczenia. Serwis Techcrunch.com wskazał, że posługiwanie się narzędziami AI pozwala 3,5-krotnie zwiększyć zadowolenie odbiorców zamówień w handlu internetowym[9]. Z wolnościowego punktu widzenia ekonomistów szkoły austriackiej można stwierdzić, iż dobrowolne zastosowanie sztucznej inteligencji mogłoby stać się elementem bazującym na wiedzy ukrytej. Owo odwołanie do weryfikującej pozycji rynku miałoby sens jedynie wówczas, gdyby konkurencja toczyła się między podmiotami rywalizującymi na jednakowych warunkach. W takim samym stopniu powinny one konkurować o dostęp do technologii, Tymczasem wśród koalicyjnych propozycji tzw. 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów próżno szukać deklaracji deetatyzacji. Przeciwnie, pojawiła się zapowiedź utworzenia Ministerstwa Przemysłu[10]. Ogłoszono zamiar zwiększenia aktywności państwa w sferze publicznej (np. poprzez dopłaty do wynajmu mieszkań[11] czy budowę nowoczesnych targowisk w każdym mieście[12]).

Sztuczna inteligencja w edukacji

Edukacja jest tą dziedziną życia społecznego, która wszelkie dynamiczne transformacje odczuwa w sposób szczególnie wyrazisty. Ze względu na formację intelektualną i charakterologiczną młodych ludzi, oświata ma charakter niezwykle newralgiczny. Podobną prawidłowość możemy odnieść do ewentualnej szerokiej implementacji sztucznej inteligencji w sektorze szkolnictwa. Niezbędne byłoby zmodyfikowanie planów budżetowych placówek edukacyjnych (a więc i ich jednostek prowadzących – samorządów, które, notabene, borykają się obecnie z poważnymi obciążeniami finansowymi[13]). Głębsza informatyzacja oznacza konieczność adaptacji nowych narzędzi technologicznych, przeformułowania planów nauczania (traktowanych w polskich szkołach jako sztywny punkt odniesienia). Należałoby przyjrzeć się postulatowi egalitaryzacji dostępu do sieci i upewnić, iż uczniowie oraz nauczyciele w sposób dostateczny odczytują sedno multimedialnych zajęć.

Przede wszystkim jednak edukacja – jak chyba żadna inna dziedzina ludzkiej aktywności – wymaga personalizacji kontaktu z odbiorcą, humanizacji dwu- i wielostronnych relacji dydaktycznych i wychowawczych. Czas covidowy uzewnętrznił daleko idące następstwa separacji ucznia i nauczyciela: obciążenia psychofizyczne, spadek wydajności kształcenia, deficyty w zakresie przygotowania do egzaminów. Sztuczna inteligencja – taka jak automatyczne tłumaczenie tekstów – tylko pogłębiłaby owe tendencje, redukując (i tak nikły wobec istnienia portali pozwalających młodym ludziom wymieniać się zadaniami domowymi) nawyk samodzielnego poszukiwania wiedzy. Wydatny dystans między obiema stronami procesu kształcenia oznacza niemal całkowity zanik klasycznej relacji mistrz-uczeń. Należy zadać sobie również pytanie o bezpieczeństwo danych i stopień związania młodych umysłów z e-przestrzenią.

W obszarze edukacji – zwłaszcza systemowo tak konserwatywnej, jak polska – nie należy spodziewać się radykalnej redukcji miejsc pracy pod wpływem sztucznej inteligencji. Przeciwnie, być może dalsza cyfryzacja przełożyłaby się na konieczność zatrudnienia nowych pracowników (informatyków), opłacenia współpracy eksperckiej. Byłyby to jednak koszty możliwe do uniknięcia, przeważające nad potencjalnymi zyskami. Do tych ostatnich zaliczam okazję do wykorzystywania eksploracji danych (np. obrazowania ich na wykresach i porównywania tendencji statystycznych) w przekazywaniu wiedzy o społeczeństwie. Systemy eksperckie znakomicie wsparłyby kierunki politechniczne (w zakresie dysfunkcji działania urządzeń), medyczne (diagnostyka chorób) czy prawnicze (poprawność procesów wnioskowania, logicznego rozwiązywania problemów). Ale i tak, summa summarum, niezbędna jest obecność człowieka – niuansującego wnioski odczytywane ze zgromadzonych informacji, podejmującego rozważania etyczne i wskazującego niejednoznaczne konteksty danej sytuacji. Na owe paradoksy sfera AI pozostaje niewrażliwa, gdyż wymykają się one temu, co typowe i przewidywalne. A przecież to właśnie złożoność rzeczywistości stanowi dla natury ludzkiej największe wyzwanie; zaś dla umysłu człowieka – najciekawsze zjawisko.

Sztuczna inteligencja a rynek pracy

W opracowaniach dotyczących urzędów pracy wskazuje się na spadające bezrobocie i konieczność aktywizacji osób biernych zawodowo[14]. Zasygnalizowano istnienie rynku pracownika, a jednocześnie obecność wysp wysokiego bezrobocia na wschodniej ścianie Polski (17% w powiecie kętrzyńskim)[15]. Podobnie jak w Olsztynie, również w rzeszowskim urzędzie pracy działania adresuje się w dużej mierze do osób młodych. Celowi temu służy uzupełnianie stanowisk pracy o niezbędny sprzęt i tworzenie bonów zasiedleniowych. Ofert pracy przybywa[16]. Pojawiły się również rządowe plany zwiększenia elastyczności kontaktów bezrobotnych z urzędem zatrudnienia (możliwość wskazania placówki, z którą kandydat pragnie współpracować).

Profesor Per Bylund, ekonomista z Oklahoma State University związany z austriacką szkołą ekonomii, badający przedsiębiorczość, użył obrazowego porównania. Stwierdził, iż technologie AI w takim samym stopniu spełniają kryteria inteligencji, co biblioteka pełna książek. Posiadają potencjał wynikający z nagromadzenia informacji, odznaczają się uporządkowaną strukturą i przydatnością dla ludzkich użytkowników[17]. Dla urzędów pracy ta konstatacja mogłaby mieć niebagatelne znaczenie. Rynek pracy podlega znaczącym fluktuacjom – na przestrzeni miesięcy czy sezonów. Właściwie grupowane oferty pracy (np. pod kątem niezbędnego poziomu wykształcenia) ułatwiają ich selekcję i pozwalają na obustronną oszczędność czasu. Digitalizacja iść może w parze z dualnym doradztwem zawodowym: elementarnym (obsługiwanym na zasadzie Questions and Answers przez maszyny) i zaawansowanym, uwzględniającym wiedzę w zakresie środków dystrybuowanych na programy szkoleniowe czy aktualną strategię rządową. Uaktualniana na bieżąco baza danych, aplikacje kontaktujące się z potencjalnymi pracobiorcami poprzez indywidualne konta, chatboty – tego rodzaju technologie mogłyby efektywnie organizować pracę urzędów zatrudnienia.

O efektywności pracy zespołowej rozstrzyga z jednej strony ergonomiczny podział obowiązków, z drugiej – zdolność reagowania na zdarzenia nieprzewidywalne. Czynnik niepewności jest obecny w życiu zbiorowym zawsze – tak w gospodarce, jak i na płaszczyźnie społecznej. Dlatego rolą maszyn jest wspomaganie, lecz nie wypieranie człowieka; służenie wiadomościami – przy jednoczesnym pozostawieniu owej ultima ratio: głosu żywego człowieka, który potrafi ocenić rzeczywistość w warunkach kryzysowych i podjąć decyzję. Alternatywą jest konieczność objęcia całokształtu życia publicznego uregulowaniami – tak aby urządzenia wiedziały, jak się zachować w każdej sytuacji. Perspektywa ta jest głęboko zbiurokratyzowana, antyhumanistyczna, statokratyczna.

Nasze możliwości

Nie sposób dokonać jednoznacznego wartościowania sztucznej inteligencji. Sfera AI to wielka szansa – lecz przy zagwarantowaniu pewnych warunków brzegowych. Najistotniejszym wydaje się gospodarcza deregulacja w imię jednolitych szans firm państwowych i prywatnych. Tworzenie instytucji Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców nie jest rozwiązaniem – to kolejny transfer kompetencji w stronę urzędniczą i obciążenie dla finansów publicznych.

Sztuczna inteligencja ma szansę sprawdzić się w sferze podziału pracy, większej wydajności niektórych czynności[18]. Zaprogramowana na specjalizację, zrealizuje konkretne zadanie w sposób powtarzalny i jednakowy. To wydatny zysk w stosunku do zawodności ludzkiego umysłu. Wprawdzie człowiek góruje nad maszynami unikalnością widzenia zjawisk, lecz całościowa ocena nie zawsze pozwala mu objąć ogół przesłanek. Sromotną porażkę ponieśli już filozofowie oświecenia kreśląc wizję nowego, sprawiedliwego społeczeństwa. Dziś szeroko obecne w życiu społecznym państwo usiłuje nadawać pozory efektywności poczynaniom biurokracji. Maszyny są w stanie uczynić to skuteczniej. Potrzebują tylko wyraźnie postawionej granicy i respektowania ludzkiej podmiotowości.

Przed dehumanizacją ze strony maszyn usiłuje nas bronić filozofia techniki. Istotną rolę spełniały na przestrzeni kilku ostatnich dekad takie postacie jak Marshall McLuhan, Jacques Ellul, a na gruncie polskim – Józef Bańka. Wskazywali oni, iż technologie to dziś potężna, bezosobowa siła, której efektywne wykorzystanie zdeterminowane jest przez świadomość ludzką. Może dokonać się w następstwie zdroworozsądkowego podejścia, krytycznego spojrzenia i prymatu osoby ludzkiej nad materią. Ważne jest zachowanie kontroli[19] oraz ograniczone zaufanie. Być może kompromisowe rozwiązanie w kwestii sztucznej inteligencji stanowi, rozwinięta przez Józefa Bańkę, koncepcja eutyfroniki: zhumanizowanej obecności sztucznych środków zbiorowego postępu[20].

Stopień przydatności sztucznej inteligencji w dużej mierze zależny jest od branży. Wybrane sektory – jak choćby organizacja transportu – stanowią naturalne zaproszenie do uporządkowania danych w służbie człowiekowi. Efektywności niektórych projektów, jak Gemini czy RegData nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Jeszcze inne – jak pojawiające się w szkole czy służbie zdrowia – budzą uzasadnione obawy ze względu na wrażliwość materii. Z punktu widzenia światopoglądowego zracjonalizowana technologia wydaje się biegunem przeciwnym względem subiektywistycznej szkoły austriackiej, afirmującej dobrowolność partycypacji w interakcjach, spontaniczność, element ryzyka. Najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to monopolistyczna (czy oligarchiczna) pozycja państwowych potentatów wyposażonych w ekskluzywną wiedzę albo uprawnienia do posługiwania się narzędziami AI. Wszak dla środowiska wychowanego na myśli Carla Mengera i Ludwiga von Misesa każdy może być przedsiębiorcą – gdyż to nie zawód, lecz odwaga i sposób myślenia.

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Ekonomia pracy i demografia Innowacje Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Bylund_Ekonomia_przewrotu_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Ekonomia przewrotu sztucznej inteligencji

Z ekonomicznego punktu widzenia sztuczna inteligencja jest dobrem.

Bylund_Oddzielić fałsz od prawdy - zagrożenia rewolucji sztucznej inteligencji — kopia

Innowacje

Bylund: Oddzielić fałsz od prawdy - zagrożenia rewolucji sztucznej inteligencji

W rzeczywistości, sama sztuczna inteligencja nie jest w stanie odróżnić faktów od prawdy, a jedynie generuje odpowiedzi zgodnie z kierunkiem i tylko w oparciu o dane, którymi została nasycona.

Konkurs na esej 2024

Innowacje

Free Market Simpson: Demonizacja „sztucznej inteligencji”

Praca nagrodzona III miejscem w konkursie na esej Instytutu Misesa 2024.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.