Artykuł niniejszy jest podrozdziałem 2F (s. 525-526) 10 rozdziału pracy Murraya Rothbarda pt. Ekonomia wolnego rynku, wydanej wspólnie przez Instytut Misesa i wydawnictwo Fijorr Publishing. Książka do nabycia w sklepie Instytutu.
Mit nikczemnego kartelu został wzmocniony przez koszmarną wizję „Jednego Wielkiego Kartelu”. Można by powiedzieć: „Dobrze. Ale załóżmy, że wszystkie firmy w całym kraju jednoczą się w Jeden Wielki Kartel. Czy nie byłoby to źródłem wielkich nieszczęść?”.
Odpowiedź możemy znaleźć w rozdziale 9 (s. 487 i n.), w którym mówiliśmy o tym, że wolny rynek nakłada wyraźne ograniczenia na wielkość firmy wynikające z kalkulacji na rynku. Aby skalkulować zyski i straty każdego oddziału, firma musi być w stanie odwołać się do zewnętrznych rynków każdego z różnych czynników i produktów pośrednich. Kiedy zanikają zewnętrzne rynki, ponieważ wchłania je do swojej domeny pojedyncza firma, zanika możliwość kalkulacji i firma nie ma sposobu racjonalnego alokowania czynników w tym obszarze. Im bardziej narusza te ograniczenia, tym większa staje się sfera irracjonalności i tym trudniej unikać strat. Jeden Wielki Kartel w ogóle nie byłby w stanie racjonalnie alokować dóbr produkcyjnych i tym samym unikać dotkliwych strat. Dlatego nie można by go ustanowić, a próby jego utworzenia szybko skończyłyby się klęską.
Socjalizm jest w sferze produkcji równoznaczny z Jednym Wielkim Kartelem przymusowo zorganizowanym i kontrolowanym przez państwo[1]. Zwolennicy socjalistycznego „centralnego planowania” jako bardziej efektywnej metody produkcji z myślą o potrzebach konsumentów muszą odpowiedzieć na pytanie: skoro centralne planowanie jest naprawdę bardziej efektywne, to czemu nie wprowadzą go poszukujący zysku uczestnicy wolnego rynku? Fakt, że Jeden Wielki Kartel nigdy nie powstał dobrowolnie i że do jego utworzenia potrzebny jest przymus państwa, świadczy o tym, że nie jest to najbardziej efektywna metoda zaspokajania potrzeb konsumentów[2].
Załóżmy na chwilę, że jeden Wielki Kartel mógłby powstać na wolnym rynku i że nie pojawiłby się problem kalkulacji. Jakie miałoby to konsekwencje ekonomiczne? Czy taki kartel byłby w stanie kogokolwiek „wyzyskać”? Przede wszystkim konsumentów nie można „wyzyskać”. Krzywe popytu konsumpcyjnego wciąż byłyby elastyczne albo nieelastyczne. A ponieważ, jak zobaczymy później, krzywe popytu konsumentów są dla firmy zawsze elastyczne powyżej wolnorynkowej ceny równowagi, to kartel nie mógłby podnieść cen i zarobić więcej od konsumentów.
Prawo własności
A co z czynnikami? Czy ich właściciele nie byliby wyzyskiwani przez kartel? Przede wszystkim, aby można było mówić o powszechnym kartelu, to musieliby w nim uczestniczyć właściciele ziemi podstawowej; w przeciwnym razie wszystkie korzyści byłyby im imputowane. Aby wyrazić to najdosadniej, jak się da, czy powszechny kartel kontrolujący całą ziemię i dobra kapitałowe mógłby „wyzyskiwać” pracowników, płacąc im systematycznie mniej, niż wynosi zdyskontowana wartość produktu krańcowego? Czy członkowie kartelu nie mogliby uzgodnić, że będą płacili bardzo mało swoim robotnikom? Gdyby jednak tak się stało, powstałaby wielka okazja dla przedsiębiorców spoza kartelu albo tych, którzy by się zeń wyłamali, by osiągnąć zysk z zatrudnienia pracowników za wyższą płacę. Tego rodzaju konkurencja przyniosłaby podwójny efekt, prowadząc do a) rozpadu kartelu i b) ponownego otrzymywania przez pracowników ich produktu krańcowego. Kiedy konkurencja jest wolna i nieskrępowana przez państwowe ograniczenia, powszechny kartel nie może wyzyskiwać siły roboczej ani utrzymywać przez dłuższy czas swojego powszechnego charakteru[3].