Wspieraj Instytut Misesa w 2025 roku!
19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
Powrót
Pieniądz

Selgin: Mit barteru

0
George Selgin
Przeczytanie zajmie 21 min
Selgin_Mit barteru
Pobierz w wersji
PDF

Źródło: cato.org

Tłumaczenie: Mateusz Czyżniewski

Dla pewnych ludzi, jeżeli chodzi o atakowanie ekonomistów, każdy kij się nada.

Tak przynajmniej wydaje się być w przypadku pewnej grupy antropologów i osób do nich zbliżonych. Chcą oni wykazać, iż pewne formy transakcji kredytowych muszą być uprzednie w porządku czasowym niż wymiana pieniężna lub wymiana barterowa. Stąd twierdzą, że dosłownie złapali niektórych z czołowych przedstawicieli naszej profesji za włosy.

Kij, w tym przypadku, to tak na prawdę dowody antropologiczne, które mają jakoby zaprzeczać teorii głoszącej, iż wymiana pieniężna jest pochodną barteru, a kredyt jako typ transakcji pojawił się później. Pogląd ten jest podstawą zagadnień przedstawianych w podręcznikach do ekonomii. Gdyby nie był niczym więcej, ataki nie miałyby większego znaczenia, ponieważ znalezienie bzdur w podręcznikach jest łatwiejsze niż spadnięcie z drzewa. Ale ci krytycy skierowali swój gniew na ekonomistę najwyższej rangi: Adama Smitha.

W Bogactwie narodów Smith zauważa, że

Kiedy podział pracy jest już całkowicie urzeczywistniony, człowiek może zaspokajać produktami własnej pracy tylko bardzo małą część swych potrzeb. Daleko większą ich część zaspokaja wymieniając nadwyżki produktu własnej pracy, które przekraczają jego własne spożycie, na takie części produktu pracy innych ludzi, jakich sam potrzebuje. W ten sposób każdy człowiek żyje dzięki wymianie, czyli staje się w pewnej mierze kupcem, a samo społeczeństwo staje się właściwie społeczeństwem prowadzącym handel.

Wtedy jednak, gdy podział pracy dopiero powstawał, możliwość wymiany musiała często napotykać bardzo znaczne przeszkody i trudności. Przypuśćmy, że jeden człowiek posiada pewnego dobra więcej niż sam potrzebuje, podczas gdy drugi ma go mniej. Wobec tego pierwszy rad by zbyć część owego nadmiaru, a drugi chętnie by go nabył. Lecz jeśli tak się zdarzy, że drugi nie ma żadnej rzeczy, której by potrzebował pierwszy, to nie mogą dokonać żadnej wymiany. Rzeźnik posiada w swym sklepie więcej mięsa, niż sam może spożyć, a piwowar i piekarz chętnie nabyliby pewną część tego mięsa. Lecz poza rozmaitymi wyrobami swych rzemiosł nie mogą oni nic w zamian ofiarować, a rzeźnik jest już na razie zaopatrzony we wszelkie pieczywo i piwo mu potrzebne. W tym przypadku nie mogą dokonać żadnej wymiany. On nie może być ich dostawcą ani oni jego klientami; i tak wszyscy trzej są dla siebie mało użyteczni. Aby nie znaleźć się w tak niedogodnym położeniu, każdy roztropny człowiek wszelkich epok, od czasu, gdy wprowadzono podział pracy, musiał oczywiście tak starać się pokierować swymi interesami, aby każdego czasu oprócz właściwego produktu swej pracy posiadać jeszcze pewną ilość takiego czy innego towaru, o którym mógł sądzić, że prawdopodobnie mało kto nie zechce przyjąć go w zamian za produkt swojej pracy[1].

Co jest nie tak w powyższym poglądzie? Według słów antropolog z Cambridge, Caroline Humphrey, cytowanych w niedawnym artykule zamieszczonym w The Atlantic (którego pojawienie się zainspirowało opracowanie niniejszego tekstu), fundamentalnym błędem jest to, że „nigdy nie opisano żadnego przykładu czystej i pierwotnej gospodarki barterowej, nie mówiąc już o pojawieniu się pieniądza (...). Cała dostępna etnografia sugeruje, że coś takiego nigdy nie istniało”.

Brak historycznych lub antropologicznych dowodów na przeszłe istnienie gospodarek barterowych sam w sobie nie jest bardziej dowodem przeciwko tezie Smitha, niż argumentem na jej poparcie. W końcu, jeśli barter ma tendencję do „napotykania znacznych problemów i trudności”, jak utrzymuje Smith, nie powinniśmy być zaskoczeni, że nie znajdujemy żadnych dowodów na istnienie społeczeństw, które na nim polegały przez dłuższy czas. Ten brak może jedynie oznaczać, że społeczeństwa albo szybko wyłoniły pieniądz z barteru, albo równie szybko zginęły. Innymi słowy, zamiast obalać teorię Smitha, brak dowodów na istnienie barteru może po prostu odzwierciedlać w tym przypadku tzw. błąd przeżywalności. Julio Huato, w swojej wnikliwej recenzji książki Graebera, przedstawia tę kwestię najbardziej przekonująco: „Postawa Graebera”, pisze:

(…) jest jak odrzucenie przez chemika idei, że niestabilne izotopy promieniotwórcze pewnego pierwiastka chemicznego istnieją i mają tendencję do ewoluowania w stabilne izotopy, ponieważ te pierwsze występują w przyrodzie tylko w wyjątkowych okolicznościach, podczas gdy te drugie są powszechne.

Problem ze rozumieniem Smitha, według Graebera, nie polega jednak tylko na tym, że antropolodzy nie mogą znaleźć żadnych dowodów na istnienie społeczeństw działających w oparciu o wymianę barterową. Chodzi raczej o to, że ci sami antropolodzy mają wiele dowodów na istnienie ledwo prosperujących społeczeństw, które przetrwały, mimo że nie używały pieniędzy ani nie polegały na barterze. Zamiast polegać na wymianie „coś-zaco-ś”, zarówno bezpośredniej, jak i pośredniej, radziły sobie uciekając się do wykorzystywania bardziej subtelnych form kredytu, a nawet wręczania prezentów.

Jak wyjaśnia korespondent z Atlantic:

Jeśli byłeś piekarzem i potrzebowałeś mięsa, nie oferowałeś swoich bajgli za steki rzeźnika. Zamiast tego kazałeś swojej żonie zasugerować żonie rzeźnika, że brakuje wam żelaza, a ona mówiła coś w stylu: „Naprawdę? Zjedz hamburgera, mamy go pod dostatkiem!”. W przyszłości rzeźnik mógłby chcieć tortu urodzinowego lub pomocy w przeprowadzce do nowego mieszkania, a ty byś mu pomógł.

Daleko mi do zaprzeczania temu, że handel tego rodzaju ma miejsce nawet w nowoczesnych społeczeństwach. Ba! Daleko mi do tego, że całe społeczności w różnych okresach istnienia świata były od niego zależne. Kiedyś prowadziłem krótki kurs antropologii ekonomicznej, którego cała sekcja poświęcona była dawaniu prezentów i innym rodzajom „ceremonialnej wymiany”. To, co stanowczo neguję, to twierdzenia antropologa Davida Graebera, wedle których istnienie gospodarek opartych na podarunkach podważa nie tylko teorię dotyczącą pochodzenia pieniądza autorstwa Adama Smitha, ale „cały dyskurs ekonomii”.

Wysłuchajmy naszego korespondenta jeszcze raz:

Według Graebera, po przypisaniu konkretnych wartości przedmiotom, jak ma to miejsce w gospodarce opartej na pieniądzu, zbyt łatwym staje się przypisywanie wartości przez ludzi, być może nie tworząc, ale przynajmniej umożliwiając istnienie takich instytucji jak niewolnictwo (...) i imperializm (...).

No i proszę. Twierdząc, że społeczeństwa mogą się rozwijać tylko dzięki wymianie pieniężnej, Adam Smith miał nadać kształt „dyskursowi ekonomicznemu”, zgodnie z którym wszystkie dobra, w tym ludzie jako tacy, muszą być wyceniane w kategoriach pieniężnych, tym samym „umożliwiając” niewolnictwo, imperializm i... no cóż, całą kapitalistyczną katastrofę.

To, że nie ma nic bardziej groteskowo niesprawiedliwego względem Adama Smitha niż próba Graebera, by przedstawić go jako zwolennika niewolnictwa i imperializmu, jest (lub powinno być) boleśnie oczywiste. Ale jeśli uczciwość intelektualna nie jest mocną stroną profesora Graebera, to nie jest nią również solidne, a nawet bardziej niż powierzchowne, zrozumienie zasad współczesnej ekonomii jako nauki. Gdyby celem Graebera nie było udokumentowanie ignorancji ekonomistów w zakresie antropologii, ale pokazanie, że przynajmniej jeden antropolog nie ma zielonego pojęcia o ekonomii, śmiem twierdzić, iż nie mógłby zrobić nic lepszego niż napisać Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat.

Rozważmy początkowy fragment Mitu barteru, dokładnie to drugiego rozdziału książki Graebera, w którym przedstawia on swoje główne twierdzenie, wedle którego Smith, myląc się w historii pieniądza, wykonał fatalny w skutkach czyn badawczy:

Jaka jest różnica między zwykłym zobowiązaniem — przekonaniem, że powinniśmy zachowywać się w określony sposób, albo nawet przeświadczeniem, że ktoś jest coś komuś winien — a długiem w ścisłym sensie? Odpowiedź jest prosta: pieniądze. Różnica między długiem a zobowiązaniem polega na tym, że dług da się precyzyjnie wyliczyć. To zaś wymaga istnienia pieniądza.

Pieniądze nie tylko czynią dług możliwym. Pieniądz i dług pojawiają się jednocześnie. (...) Część najwcześniejszych prac z zakresu filozofii moralnej to dla odmiany refleksje dotyczące możliwości ujęcia moralności jako długu, czyli w kategoriach pieniężnych[2].

„Historia długu”, zauważa Graeber dwa akapity później, „jest więc z konieczności historią pieniądza”.

To proste, w porządku. Ale chwila zastanowienia daje nam do myślenia. Greaber po prostu wygłasza błędne stwierdzenie. Można zaciągnąć dług, pożyczając jakieś niepieniężne dobra, tak samo jak pożyczając pieniądze, gdzie spłata również ma być dokonana w tych dobrach i jest nie mniej precyzyjnie określona ilościowo niż zobowiązanie pieniężne. Powiedzenie: „Daj mi dziś hamburgera, a zwrócę ci dwa hamburgery we wtorek” oznacza ofertę zadłużenia się na kwotę (dokładnie) dwóch hamburgerów. Fakt, że pieniądze są zarówno homogeniczne, jak i względnie (choć w praktyce nie nieskończenie) fizycznie podzielne, czyni je szczególnie wygodnym przedmiotem realizacji umów dłużnych. Jest to jednak różnica raczej w stopniu niż w rodzaju.

darowizna.jpg

Błąd, od którego zaczyna się rozdział Graebera, nie jest błędem nieistotnym. Jest to tylko jedna z rys na chwiejnym fundamencie, na którym opiera się cała jego krytyka zarówno współczesnej ekonomii, jak i społeczeństwa handlowego. Fundament ten obejmuje pogląd, wedle którego pieniądz jest nie tylko jednoznacznie (i precyzyjnie) mierzalny, ale także czymś zdolnym do precyzyjnego pomiaru wartości innych rzeczy:

To, co nazywamy „pieniądzem”, nie jest w ogóle „rzeczą”. Jest to sposób matematycznego porównywania ze sobą różnych przedmiotów przy użyciu proporcji: takjak w stwierdzeniu, że jeden X odpowiada sześciu Y. W tym sensie pieniądz jest przypuszczalnie tak stary jak myśl ludzka[3].

Z kolei wymiana pieniężna:

Wymiana nie istnieje bez ekwiwalencji. To ciągły proces, w ramach którego obie zaangażowane strony nie pozostają sobie nawzajem dłużne, płacąc pięknym za nadobne. (...) W przykładach tych nie istnieje doskonała ekwiwalencja - trudno zresztą powiedzieć, czy w ogóle można ją określić — a raczej ciągły proces interakcji ciążących ku ekwiwalencji. Właściwie pojawia się tu rodzaj paradoksu. Każda ze stron stara się za każdym razem ograć drugą, ale wyjąwszy przypadki całkowitej demolki jednej z nich, najłatwiej jest przerwać wymianę, kiedy obie uznają, że osiągnęły mniej więcej podobny rezultat. Gdy przyjrzymy się wymianie dóbr materialnych, widzimy podobne napięcie. Często pojawia się tu element rywalizacji — a przynajmniej istnieje on stale jako potencjalna możliwość. (...)[4]

Innymi słowy, wymiana pieniężna — będąca jedynie „bezosobową” materią matematyki — jest konkurencją, która musi zakończyć się albo impasem, w której żadna ze stron nie wygrywa, albo wymianą, w którym jedna strona okrada drugą. Z drugiej strony, wymiana prezentów „może działać dokładnie na odwrót, stać się materią konkursów hojności, w których to ludzie popisują się, kto może dać więcej”.

Pozostawiam czytelnikowi wyobrażenie sobie, w jaki sposób, poprzez wielokrotne odwoływanie się do tego rodzaju rozumowania, Graeberowi udaje się przedstawić Adama Smitha (i większość ekonomistów działających od jego czasów) jako apologetę niewolnictwa, imperializmu i praktycznie każdej nieuczciwej i złej działalności ludzkiej.

Jest tu jednak pewien problem. Tak jak pieniądze nie są bardziej „policzalne” niż hamburgery, tak samo pieniądze nie są bardziej „miarą” wartości niż hamburgery. Nie chodzi mi o to, że hamburger jest w stanie zmierzyć wartość innych rzeczy, ale o to, że ani on, ani żaden inny rodzaj pieniądza nie jest w stanie tego zrobić.

Idea, wedle której pieniądz jest „miarą wartości”, podobnie jak powiązany z nią koncept, że wymiana jest koniecznie wymianą ekwiwalentów wartości, jest jednym z największych błędów w teorii ekonomii. Odgrywa ona znaczącą rolę w ekonomii Arystotelesa oraz, nieprzypadkowo, w potępieniu przez Arystotelesa wszelkiego rodzaju działalności „kapitalistycznej”. Sam Smith, podpisując się pod zmodyfikowaną teorią wartości opartą na pracy, nie był w stanie się od niej uwolnić. To więcej niż ironiczne, że Graeber, rzucając na Smitha wszelkiego rodzaju niezasłużoną krytykę, trzyma się jego koncepcji, gdy chodzi o jego jeden niezaprzeczalny błąd.

Pogląd, że pieniądz jest „miarą wartości” jest tylko szczególnym przypadkiem (choć udało mu się przetrwać w niektórych podręcznikach ekonomii) błędnego przekonania, że wymiana gospodarcza jest wymianą ekwiwalentów wartości. W swojej książce Money: The Authorized Biography, Felix Martin, podobnie jak Graeber, poważnie traktuje pojęcie „miary wartości” i próbuje na jego podstawie zbudować krytykę zarówno współczesnej ekonomii, jak i współczesnych gospodarek pieniężnych. Recenzując tę pracę, wyjaśniłem błąd Martina, zauważając, że kiedy knajpa sprzedaje mi bekon i jajka za 4,99 USD, „nie oznacza to tego, że bekon i jajka są warte 4,99 USD, »absolutnie« lub jakkolwiek inaczej. Oznacza to tyle, że dla restauracji są one warte mniej, a dla mnie więcej”.

Chwyć za prawdę i nie przestawaj za niąciągnąć. Patrz, jak krytyka Martina się rozpada. Krytyka Graebera, z jego niedorzeczną dychotomią hojnych transakcji kredytowych z jednej strony, oraz antagonistycznych transakcji pieniężnych z drugiej, opiera się na tym samym błędzie i jest nie mniej absurdalna.

Moje obawy nie dotyczą jednak szeroko zakrojonego potępienia przez Graebera współczesnej ekonomii lub polityk gospodarczych, za które rzekomo winni są współcześni ekonomiści. Chodzi o jego szczególne twierdzenie, że w opisie Smitha dotyczącym pochodzenia pieniądza, ani w późniejszych pracach innych ekonomistów, w tym Carla Mengera, nie ma żadnej wartości wyjasniającej. Wbrew temu, co twierdzili ci ekonomiści, a sądzi Graeber, pieniądze nie mogły wyrosnąć z barteru, ponieważ „legendarna kraina barteru”, o której mówią te relacje, nigdy nie istniała. Zamiast tego najpierw pojawił się kredyt, czasami w subtelnych i wyszukanych formach, które sprawiały, że był on nie do odróżnienia od dawania sobie prezentów, potem dopiero pojawiły się pieniądze w formie monet. W końcu zaś barter:

W istocie historię monetarną opowiadamy zwykle całkowicie na opak. Nie zaczęliśmy od barteru i nie wynaleźliśmy pieniędzy, aby następnie rozwinąć systemy kredytowe. Było dokładnie na odwrót. To, co dziś nazywamy pieniądzem wirtualnym, było pierwsze. Monety pojawiły się znacznie później i upowszechniały się w różnym tempie, nigdy do końca nie wypierając systemów kredytowych. Barter natomiast wydaje się w znacznej mierze przypadkowym produktem ubocznym posługiwania się monetami lub pieniądzem papierowym. Historycznie rzecz biorąc, do barteru dochodziło przede wszystkim wówczas, gdy ludzie przywykli do transakcji gotówkowych z jakiegoś powodu tracili dostęp do waluty (podkreślenie moje)[5].

Na ile prawdziwa jest więc relacja Graebera, oraz jak dotkliwa jest ona dla „bajki”, którą lubią opowiadać ekonomiści? Aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, nie musimy szukać dalej, niż patrząc dowody dostarczone przez samego Graebera. Po bliższym przyjrzeniu się nim, dowody te wystarczą aby pokazać, że pomimo faktu, iż kredyt jest starszy niż barter, to teoria Smitha nie jest wcale tak daleka od prawdy.

Paradoks? Nic podobnego. Prostym wyjaśnieniem tego problemu jest to, że podczas gdy subtelne formy kredytu lub jawne dawanie prezentów mogą wystarczyć do wpływania na wymianę w ściśle powiązanych ze sobą społecznościach, wymiana ledwie tylko zaczyna wykorzystywać pełnie możliwości specjalizacji i podziału pracy. Pojawiają się one, gdy realizuje się wymiany handlowe nie tylko w takich społecznościach, lecz co istotne między gdy zachodzą one między nimi. To znaczy, że dochodzi do handlu między lub pomiędzy obcymi. Wystarczy dostrzec tę prostą prawdę, aby reanimować teorię Smitha po pozornie śmiertelnym ciosie zadanym przez Graebera. Proste formy kredytu mogą być w pewien sposób pierwotne. Ale taki kredyt jest możliwy tylko w takim zakresie, ponieważ zależy od powtarzających się wzorców interakcji i wzajemnego zaufania, które takie interakcje zarówno umożliwia, jak i podtrzymuje społecznie. To, że przywiązanie i inne tego rodzaju „uczucia moralne”, by użyć określenia Smitha, również odgrywają dużą rolę jest oczywiste z faktu, że nawet w dzisiejszych rodzinach wymiana pieniężna i barter nie odgrywają prawie żadnej roli: każda rodzina jest, jeśli wolimy tak to ująć, szczątkową formą gospodarki opartej na „darach”.

Absurdem jest przypuszczać, że sam Smith nie zauważył, iż kredyt sam w sobie funkcjonuje w miejsce barteru lub pieniądza w ramach realizacji relacji rodzinnych. Jeszcze większym absurdem jest przypuszczać, że zaprzeczał, iż zjawisko to występuje w nieco większych, ale wciąż ściśle powiązanych społecznościach. Mały Adam Smith prawdopodobnie nie targował się z matką o łóżko i wyżywienie, ani nie uważał, że jego wysiłki w celu zapewnienia sobie tych i innych potrzeb „są zdławione” z powodu braku zbieżności potrzeb lub istnienjia gotówki. Nikt, kto zna fragmenty Teorii Uczuć Moralnych Smitha, nie mógł przypuszczać, że uważał on wzajemną pomoc za nieistotną z wyjątkiem rodzin:

W krajach pasterskich i we wszystkich tych krajach, gdzie do zapewnienia pełnego bezpieczeństwa każdemu członkowi społeczeństwa nie wystarcza autorytet prawa, wszystkie główne i boczne gałęzie rodziny zazwyczaj decydują się żyć w swoim sąsiedztwie. Ich zrzeszanie jest zazwyczaj konieczne do wspólnej obrony. Są one wszystkie, od najświetniejszych do najskromniejszych, mniej czy więcej sobie potrzebne. Jeśli panuje między nimi zgoda, to wzmacnia się ich wspólnota, niezgoda zawsze ją osłabia, a może całkowicie ją zniszczyć. Przebywają z sobą więcej niż z członkami innych plemion. Najdalsi członkowie jednego plemienia roszczą sobie prawo do pokrewieństwa z innymi; i jeśli inne okoliczności nie uniemożliwią tego, oczekują większych względów niż względy dla nie pretendujących do pokrewieństwa. Jeszcze do niedawna w górach szkockich naczelnik klanu uważał najbiedniejszego członka swojego klanu za swego kuzyna. Mówi się, że takie samo uważanie dla krewnych występuje wśród Tatarów, Arabów, Turków, a myślę, że także między innymi narodami o zbliżonym poziomie rozwoju społeczeństwa, jak to było W przypadku górali szkockich na początku obecnego stulecia[6].

O ile Smith uznał — przynajmniej domyślnie — że w rodzinach i innych zżytych ze sobą społecznościach „kredyt” zastępuje barter lub pieniądze, Graeber ze swojej strony jest zmuszony przyznać, iż jeśli chodzi o handel między nieznajomymi, to kredyt nie będzie miał zastosowania:

Nie należy stąd wyciągać wniosku (że jest brak dowodów na istnienie „legendarnej krainy barteru”), że barteru w ogóle nie ma — czy też że nigdy nie praktykowali go ludzie, których Smith określiłby mianem „dzikich”. Rzecz w tym, że niemal nigdy nie dochodzi do niego — jak wyobrażał sobie Smith — między mieszkańcami jednej wioski. Zazwyczaj odbywa się on między obcymi, a nawet wrogami (podkreślenie moje)[7].

Później Graeber pisze:

Wszystkie tego rodzaju przypadki handlu przez barter łączy ze sobą fakt, że ich uczestnicy są sobie obcy i więcej się nie spotkają, a już z całą pewnością nie nawiążą się między nimi trwałe relacje. To dlatego tak dobrze sprawdza się bezpośrednia wymiana jeden na jeden. Każda ze stron dobija targu i idzie dalej. Jest to możliwe dzięki wytworzeniu początkowej przyjaznej atmosfery, w postaci wspólnych przyjemności, muzyki i tańca - typowych składników towarzyskości, które stanowią niezbędną otoczkę handlu. Potem dochodzi do właściwej wymiany, będącej pokazem skrytej wrogości, która z konieczności towarzyszy każdej wymianie dóbr materialnych między obcymi - gdy nikt nie ma szczególnego powodu, aby nie wykorzystać drugiej strony[8].

Podane przykłady pozwalają zrozumieć, dlaczego nie istnieje społeczeństwo oparte na barterze. W takim społeczeństwie wszyscy byliby o włos od skoczenia sobie nawzajem do gardeł — stale gotowi do podjęcia zawieszonej na chwilę walki. Owszem, do barteru dochodzi niekiedy wśród ludzi, którzy nie uważają się nawzajem za obcych, jednak zwykle z powodzeniem mogliby się nimi stać — nie mają bowiem poczucia wzajemnej odpowiedzialności ani zaufania do siebie. Nie odczuwają też potrzeby nawiązania trwałych stosunków. Pasztuni z północnego Pakistanu słyną na przykład z wielkiej gościnności, jednak do barteru dochodzi tam między ludźmi, których nie łączą więzy wynikające z gościnności (lub pokrewieństwa, lub czegokolwiek innego)[9].

Bez wątpienia tak jest. Ale jak duży jest to problem dla teorii Smitha? Pomińmy głupią uwagę o „dzikusach”. (Można by pomyśleć, że antropolog powinien być w stanie oprzeć się pokusie osądzania doboru słów XVIII-wiecznego Szkota zgodnie z XXI-wiecznymi zwyczajami poprawności politycznej). Pytanie tylko, co tak naprawdę „wyobrażał sobie” Smith? Niezależnie od jego opowieści o rzeźniku i piekarzu, jego odniesienie się do społeczeństw pasterskich doskonale pokazuje, że rozumiał on różnicę zachodzącą pomiędzy zachowaniem wśród „wieśniaków” a zachowaniem wśród ludzi obcych. Jego teorię pochodzenia pieniądza należy rozumieć we właściwy sposób. Jest to teoria mówiąca o tym, w jaki sposób — gdy pojawiają się możliwości handlu między obcymi, przynosząc ze sobą dalsze możliwości podziału pracy — handel zostanie „zdławiony”, jeśli będzie musiał odbywać się przy pomocy barteru, ale przestanie taki być, gdy barter ustąpi miejsca wykorzystaniu pieniądza w wymianie pośredniej. Przedstawiając takie przypadki jako wyjątki od zasady, mówiącej że „kredyt” wynika z barteru, Graeber po prostu nie rozumie, że takie „wyjątki” są wszystkim, co jest istotne w ocenie teorii Smitha.

Nie wystarczy też sugerować, że Smithowskie rozumienie pochodzenia pieniądza opiera się na pomyleniu tego, co dzieje się wewnątrz społeczeństw lub społeczności, z tym, co dzieje się między społeczeństwami. Taki pogląd zależy od arbitralnie sztywnych definicji „społeczności” i „społeczeństwa”, które pomijają z natury elastyczną istotę tych pojęć: dawniej odrębne społeczności przestają nimi być właśnie w zakresie, w jakim odbywa się między nimi handel. Smith, ze swojej strony, zdaje sobie z tego sprawę. Co więcej, rozumie On, że rozwój handlu, czyli wymiany między obcymi, służy z kolei zmniejszeniu względnego znaczenia więzów pokrewieństwa i tym podobnych, zwiększając tym samym społeczne znaczenie wymiany pieniężnej. Oto fragment Teorii Uczuć Moralnych, który następuje bezpośrednio po cytowanym wcześniej fragmencie dotyczącym społeczeństw pasterskich:

W społeczeństwach merkantylistycznych, gdzie autorytet prawa jest całkowicie wystarczający do ochrony najskromniejszego człowieka, potomkowie jednej rodziny nie mając motywów do trzymania się razem, spontanicznie rozłączają się i rozchodzą zgodnie z własnymi interesami czy skłonnościami. Wkrótce przestają mieć dla siebie znaczenie; i w następnych kilku pokoleniach nie tylko przestają troszczyć się wzajemnie o siebie, lecz zatracają również pamięć wspólnego pochodzenia i pokrewieństwa między ich przodkami. Wzgląd na dalsze pokrewieństwo staje się w każdym kraju coraz mniejszy w zależności od tego, jak długo i w jakiej mierze utrwalił się stan cywilizacji. Dłużej trwa i pełniej jest ustabilizowana cywilizacja w Anglii niż w Szkocji i zgodnie z tym istnieje większe zainteresowanie dalekimi krewnymi w Szkocji niż w Anglii, choć różnica w tym względzie zmniejsza się z każdym dniem. Wielcy panowie, oczywiście, bez względu na kraj, z dumą pamiętają o wzajemnym pokrewieństwie i przyznają się do więzów krwi, nawet najdalszych. Pamięć o tak znakomitych krewnych niemało pochlebia dumie rodzinnej wszystkich; zaś takie pieczołowite zachowanie w pamięci znakomitego pokrewieństwa nie wypływa ani z uczuć, ani czegokolwiek, co to uczucie przypomina, lecz z najbardziej śmiesznej i dziecinnej próżności. Gdyby jakiś skromny, choć może znacznie bliższy krewny, przypadkiem chciał zasugerować swoje pokrewieństwo z ich rodziną, prawie na pewno odpowiedzieliby, że jest złym genealogiem i niemiłosiernie źle poinformowano go 0 historii własnej rodziny. Obawiam się, że nie w1 tym układzie możemy oczekiwać wzrostu tak zwanego uczucia naturalnego[10].

Krótko mówiąc, obfita lektura Smitha, daleka od dania podstaw do postrzegania go jako prawdziwego partacza w kwestiach etnograficznych, daje stosunkowo wyrafinowany wgląd. Zgodnie z nim, pokrewieństwo i „kredyt” najpierw dominują w społeczeństwie, ale potem ustępują, gdy obcy się spotykają — najpierw barterowi, ale ostatecznie wymianie pieniężnej, co z kolei pozwala na rozwój handlu, który ostatecznie zmniejsza rolę pokrewieństwa i relacji kredytowych opartych na więzach rodzinnych.

Jeśli odczytanie twierdzeń Smitha przez Graebera jest nieżyczliwe, to jego odczytanie Carla Mengera jest... no cóż... Oznacza to oczywiście, że Graeber w ogóle nie czytał Mengera, ponieważ gdyby to zrobił, nie mógłby napisać, że Menger poprawił teorię Smitha poprzez „dodanie do niej różnych równań matematycznych” lub że Menger „założył, że we wszystkich społecznościach działakących bez pieniędzy życie gospodarcze mogło przybrać jedynie formę barteru”. (Nie mógł też nie zauważyć, że starszy Menger, w przeciwieństwie do swojego syna matematyka, pisał Carl przez „C”). Zamiast tego Graeber musiałby przyznać, że Menger doskonale rozumiał, że „kredyt”, w luźnym rozumieniu tego terminu przez Graebera, jest starszy niż wymiana pieniężna czy barter.

Docenianie przez Mengera znaczenia tego, co czasami nazywał gospodarkami „pozbawionych wymiany”, jest szczególnie widoczne w jego artykule „Geld” z 1892 r. zamiesczonym w Handwörterbuch der Staatswissenschaften, z którego pochodzi jego bardziej znany artykuł „On the Origins of Money”. Według Mengera,

Zarówno dobrowolne, jak i te przymusowe, jednostronne transfery aktywów (to znaczy transfery nie wynikające zarówno z „umowy wzajemnej” w ogóle, jak i z transakcji wymiany w szczególności, choć czasami oparto je na milcząco uznanej wzajemności), są jednymi z najstarszych form relacji międzyludzkich. Możemy je znaleźć tak dawno, jak możemy cofnąć się w historii działalności gospodarczej człowieka. Na długo przed pojawieniem się wymiany dóbr, lub zanim stała się ona czymś więcej niż nieistotnym (...) znajdujemy już różnorodne typy jednostronnych transferów dóbr: dobrowolne prezenty i prezenty dawane mniej lub bardziej pod przymusem, przymusowe składki, odszkodowania lub grzywny, rekompensaty za zabicie kogoś, jednostronne transfery przeprowadzane w rodzinach itp[11].

Daleki od przykładu twierdzenia Graebera, że ekonomiści „rozpoczynają historię pieniądza w wyimaginowanym świecie, z którego kredyt i dług zostały całkowicie wymazane”, Menger wyraźnie przyznaje, że:

(...) ludzie prawdopodobnie próbowali zaspokoić swoje potrzeby w trakcie niezamierzenie długich okresów. Zasadniczo odbywało się to w plemiennych i rodzinnych gospodarkach pozbawionych aktów wymiany, dopóki — wspomagani przez pojawienie się własności prywatnej, zwłaszcza własności osobistej — nie pojawiały się stopniowo różnorodne formy handlu, realizowane w ramach przygotowań do właściwej wymiany towarów. (...) Dopiero wtedy, i to na krótko przed tym, jak zakres barteru i jego znaczenie dla populacji lub pewnych jej grup uczyniły go koniecznością, ustanowiono obiektywną podstawę i warunek wstępny dla nagłego pojawienia się pieniądza[12].

W świetle takich dowodów — które, pamiętajmy, pochodzą z pracy opublikowanej kilkadziesiąt lat przed przełomową pracą Maussa na temat wymiany darów — uwaga poświęcona krytyce Graebera i fakt, że nawet niektórzy ekonomiści dostrzegli w niej zasługę (choćby tymczasowo), mówi nam, że wśród ludzi istnieje przynajmniej jeden odruch, który jest głębiej zakorzeniony niż ich „skłonność do noszenia, barteru i wymiany”. Mam oczywiście na myśli ich skłonność do dawania się oszukać.

Źródło ilustracji: Pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Nowoczesna Teoria Monetarna Pieniądz Szkoła austriacka Teksty Tłumaczenia


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Tłumaczenia

Oppenheimer: Barter w prehistorycznych czasach

Relacje pomiędzy różnymi plemionami przydarzały się w miejscach, gdzie podział pracy uczynił możliwym wymianę dóbr — egzogamiczne grupy stopniowo przyzwyczajały się do pokojowych spotkań. Pokój, pierwotnie tylko pośród hordy spokrewnionych ze sobą, rozszerzał się potem na większą skalę.

Newman_Dlaczego MMT myli się w aspekcie dowodów historycznych dotyczących wyłonienia się pieniądza

Nowoczesna Teoria Monetarna

Newman: Dlaczego MMT myli się w aspekcie dowodów historycznych dotyczących wyłonienia się pieniądza

Zwolennicy nowoczesnej teorii monetarnej (MMT) uważają, że pieniądz jest „dziełem państwa”.

Sieroń_Błędy MMT w kwestii oszczędności i inwestycji

Współczesne szkoły ekonomiczne

Sieroń: Błędy MMT w kwestii oszczędności i inwestycji

Główną tezą (MMT) jest to, że deficyt budżetowy nie jest jakimkolwiek problemem.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.