Hans-Hermann Hoppe (ur. 2 września 1949 r.) jest filozofem i ekonomistą niemieckiego pochodzenia. Uczeń m.in Jurgena Habermasa i Murraya Rothbarda. Przez wiele lat pełnił obowiązki profesora ekonomii na University of Nevada w Las Vegas, obecnie na emeryturze. Po polsku ukazały się jego książki: Teoria socjalizmu i kapitalizmu (do kupienia albo darmowego pobrania na stronie Instytutu Misesa), Demokracja - Bóg, który zawiódł oraz Ekonomia i etyka własności prywatnej - studia z zakresu ekonomii politycznej i filozofii oraz zbiory esejów: Krótka historia człowieka i Wielka Fikcja.
Wczesne życie
Hans-Hermann Hoppe przyszedł na świat w miejscowości Peine w Niemczech Zachodnich. Jego ojciec, z zawodu był mistrzem szewskim, a matka zaś pochodziła z rodziny junkierskiej wywłaszczonej przez Sowietów. Jego rodzice byli uciekinierami z Niemiec Wschodnich. W roku 1968 dostał się na studia filozoficzne na Uniwersytecie Johanna-Wolfganga Goethego w Frankfurcie nad Menem. Wpływ na to miał klimat intelektualny panujący w tamtym czasie, a w szczególności studencka rebelia tego okresu o nacechowaniu wybitnie lewicowym. W tamtym okresie, Hoppe identyfikuje się jako socjalista, tym niemniej odrzuca radziecki model socjalizmu praktykowany w NRD, z którym zapoznał się odwiedzając pozostałą tam rodzinę, uznając, że to nie jest „prawdziwy socjalizm”, a preferuje „humanistyczny socjalizm demokratyczny”. Jak sam jednak przyznaje, do roku 1974, kiedy to doktoryzuje się, poglądu tego już nie podziela.
Doktorat, który nie podnosi kwestii politycznych a epistemologiczne, krytykując empiryzm, pisze pod opieką naukową znanego filozofa Jürgena Habermasa. Sam Habermas będzie miał istotny wpływ na jego dalsze losy zarówno polityczne, jak i naukowe. Tym niemniej nie podziela jego politycznych inklinacji. W tym okresie z zainteresowania Szkołą Frankfurcką, zainteresowanie Hoppego przechodzi na Szkołę Wiedeńską, z empiryzmem (falsyfikacjonizmem) Karla Poppera w szczególności. Jednak kluczowej tezy Poppera o konieczności (próby) falsyfikacji każdej tezy naukowej nie przyjmuje całkowicie. Pod wpływem lektury Paula Lorenzena wskazuje bowiem, że konieczność istnienia pewnego elementu wiedzy, który nie poddaje się falsyfikacji musi poprzedzać samo badanie, tym samym będąc w pierwotne do obiektu badań.
W czasie kwerendy literatury, na Uniwersytecie Michigan, zapoznaje się z pracą Ludwiga von Misesa Human Action (pol. Ludzkie działanie). Jest to pierwsze jego zetknięcie się z Austriacką Szkołą Ekonomii, ale także z prakseologią. Odkrycie to doprowadzi go do stania sięprzedstawicielem libertarianizmu i ekonomistą szkoły austriackiej a przede wszystkim — uczniem Rothbarda.
Pracę habilitacyjną pod tytułem Kritik der kausalwissenschaflichen Sozialforschung (pol. Krytyka badań empirycznych w naukach społecznych) broni on w 1982 r., porusza w niej tematy epistemologiczne i metodologiczne. W pracy tej krytykował on stosowanie metod matematycznych na polu socjologii i ekonomii. Stanowi ona też zerwanie z teorią Poppera — argumentuje w niej że konieczne jest istnienie wiedzy która będzie wykraczała poza zasadę falsyfikacjonizmu a jednocześnie nie będzie mogła być jej poddana, stanowiąc metodę. Wiedza ta ma zasadniczo charakter aprioryczny.
W 1985 roku Hoppe otwiera nowy rozdział swojej kariery naukowej — opuszcza Niemcy, by osiedlić się w Nowym Jorku, gdzie rozpoczyna pracę naukową ze swoim nowym mentorem — Murrayem Rothbardem. Pracę z nim będzie kontynuował aż do jego przedwczesnej śmierci w styczniu 1995 r.
Od tego momentu Hans-Hermann Hoppe zaczyna pisać przede wszystkim w języku angielskim i publikować artykuły oraz prace w ramach nurtu austrolibertariańskiego, poruszające tematy ekonomiczne, metodologiczne i filozoficzne: Eigentum, Anarchie und Staat (pol. Własność, Anarchia i Państwo, 1987, opublikowana w RFN w j. niemieckim), a Theory of Socialism and Capitalism (1989), w której to pracy przeprowadza analizę tak socjalizmu w stylu radzieckim, jak i interwencji o charakterze socjaldemokratycznym czy konserwatywno-socjalistycznego modelu gildyjnego, dążącego do „zakonserwowania” rzeczywistości i The Economics and Ethics of Private Property (1993). Z tego okresu pochodzi też istotna koncepcja argumentacji a priori na rzecz praw własności, oparta o założenie etyki dyskusji.
A priori argumentacji
Hoppe zakłada w ramach koncepcji argumentacji a priori (zwanej też argumentem prakseologicznym) konieczność zgodności wypowiadanych twierdzeń z podstawowymi zasadami i warunkami ludzkiego działania.
Każde stanowisko, dyskusję intelektualną czy poszukiwanie słuszności, można uogólnić do argumentacji. Jednocześnie — zawsze stanowi ono jakąś formę działania w rozumieniu prakseologicznym, tak więc poddane jest aksjomatowi ludzkiego działania. Ponadto — jak każde działanie, poddane jest ono prawom tożsamości i niesprzeczności — argumentacja, jako że też jest działaniem, nie może pozostawać w sprzeczności z podstawowymi warunkami działania. Do działania w ogóle i argumentowania — w szczególności — konieczne jest uznanie praw własności do własnego ciała — nie można bowiem argumentować na rzecz czegokolwiek, nie mając formy fizycznej. Uznanie takie ma charakter aprioryczny. Następnie — niemożliwa byłaby argumentacja, gdyby nie zadbano o fizyczną egzystencję, tak za pomocą zdobywania własności, jak i jednocześnie poszanowania takich samych praw innych osób, rozumianych w sposób własnościowy, charakterystyczny dla myśli libertariańskiej. Ostatecznie zaś — argumentacja byłaby niemożliwa w momencie gdyby stosować przemoc w stosunku do innych osób argumentujących — dyskusja nakierowana na poszukiwanie prawdy bowiem zakończyłaby się. Biorąc pod uwagę te wnioski, argumentowanie na rzecz np. etyki utylitarystycznej, albo jakiejkolwiek innej etyki która jest sprzeczna z libertarianizmem, stanowi sprzeczność prakseologiczną — istnieje bowiem dychotomia między tym, za czym się argumentuje, a zasadami jakie trzeba było przyjąć, by do tej argumentacji doszło (albo prościej — by przeżyć). Argumentacja taka, co istotne, nie służy wyłącznie do popierania stanowiska libertariańskiego w trakcie dyskusji, ale jako uogólniony postulat, niezależny od zaistnienia jakiejkolwiek debaty czy argumentacji, mający oddziaływanie także na aspekt działania. Konsekwencje przyjętej argumentacji są jednak głębsze, jak bowiem pisze Hoppe: Dowód ten oferuje także klucz do zrozumienia natury dychotomii fakt-wartość: stwierdzenia „należy” nie mogą być wyprowadzone ze stwierdzeń „jest”. Należą do różnych obszarów logicznych. Jest jednak też jasne, że nie można nawet stwierdzić, że istnieją fakty i wartości, jeśli nie ma wymiany zdań i z kolei ta praktyka wymiany zdań zakłada akceptację etyki własności prywatnej jako słusznej. Innymi słowy, poznanie i poszukiwanie prawdy jako takiej mają fundament normatywny, a fundamentem normatywnym, na którym opierają się poznanie i prawda, jest uznanie prawa własności prywatnej.
Koncepcja a priori argumentacji, zaprezentowana w wrześniowym numerze Liberty z roku 1988, pobudzi w środowisku libertariańskim żywiołową debatę, wywoła ona także pewną opozycję w stosunku do przyjęcia tej metody argumentacji na rzecz aksjomatów libertariańskich i spotka się z krytyką. Tym niemniej, sam Rothbard uznał argument za bardzo przekonywujący i za „przełomowe” rozwiazanie doktrynalne, służące zakotwiczeniu prawa naturalnego nie tylko jako norm, w charakterze powinności, ale i w dziedzinie bytu, odpierając ostatecznie argument Hume’a. Sama tylko koncepcja a priori argumentacji czyni z dużym prawdopodobieństwem z H-H Hoppego czołowego myśliciela libertariańskiego, przyczyniającym się do rozwoju tej doktryny, nawet jeżeli byłby to hipotetycznie jego jedyny wkład do teorii libertariańskiej.
Demokracja, bóg który zawiódł
Kilka lat po śmierci Rothbarda, w 2001 Hoppe publikuje pracę, która przyniesie mu największy rozgłos, stając się tym samym jego znakiem rozpoznawczym jako przedstawiciela doktryny libertariańskiej czy ogólnie — doktryn politycznych i prawnych, bardziej nawet niż poprzednia koncepcja a priori. w pracy tej, Democracy, The God That Failed, stanowiącej zbiór opublikowanych wcześniej artykułów i esejów, stawia szereg wyróżniających go spośród myślicieli libertariańskich tez. Autor, porównując trzy modele: 1) społeczeństwa prawa prywatnego, gdzie naczelnymi zasadami regulującymi działanie społeczne są aksjomaty libertariańskie Murraya Rothbarda; 2) monarchię, gdzie władza jest własnością prywatną, oraz 3) demokrację, gdzie władza jest zmieniana co jakiś czas w wyborach powszechnych preferuje jako zwolennik libertarianizmu pierwszy i wskazuje na szczególną szkodliwość demokracji w stosunku do dwóch poprzednich wymienionych. W sytuacji zaś, gdy niemożliwy byłby wybór pierwszy, argumentuje on, że wyborem optymalnym (gdyby musiałoby istnieć jakieś państwo) jest monarchia. Jak pisze: Chociaż monarchię przedstawiam w korzystnym świetle, nie jestem monarchistą! Książka nie jest obroną tej formy rządów. Moje stanowisko wobec monarchii jest następujące: jeśli musi istnieć państwo — definiowane jako podmiot posiadający na określonym terytorium przymusowy monopol na podejmowanie ostatecznych decyzji (jurysdykcję) i nakładanie podatków — to z punktu widzenia ekonomii i etyki korzystniejszy jest wybór monarchii niż demokracji.
Podstawą takiej argumentacji jest stosunek rządzących w obydwu systemach do własności prywatnej i opodatkowania. W przypadku monarchii jak zakłada Hoppe, władca panuje przez dłuższy czas (a na pewno dłuższy aniżeli kilkuletnia kadencja w państwie demokratycznym) i w takiej perspektywie planuje swoje działania i interwencje. Jako, że władza i państwo stanowi jego własność prywatną, jest zainteresowany jak najwyższą wartością tego dobra i podejmuje się działań zmierzających do wzrostu wartości rządzonego terytorium. Skłania tym samym do osiedlenia się osoby produktywne i wartościowe, promując tym samym rozwój gospodarczy i cywilizacyjny oraz akumulację kapitału, stanowi to bowiem źródło jego wpływów. Z racji ograniczonej wielkości administracji i rodziny panującej, wydatki podatkowe powinny być relatywnie niskie. Jak zauważa: Instytucja prywatnej własności rządu kształtuje strukturę motywacji władcy i w znaczący sposób wpływa na to, jak sprawuje on rządy. Zakładając, że władca kieruje się interesem, należy się spodziewać, iż będzie on dążył do pomnażania swojego bogactwa, a więc obecnej wartości majątku oraz bieżących dochodów. Nie będzie on zwiększał bieżących dochodów kosztem nadmiernego spadku wartości swoich aktywów. Ponadto ze względu na to, że działania związane z uzyskiwaniem bieżącego dochodu zawsze mają wpływ na obecną wartość aktywów (która jest odbiciem wartości wszystkich przyszłych oczekiwanych dochodów z aktywów pomniejszonych o stopę preferencji czasowej), własność prywatna ze swojej istoty wymaga kalkulacji ekonomicznej, co sprzyja dalekowzroczności.
W przypadku systemu demokratycznego, otwartego i dostępnego oficjalnie dla każdego zainteresowanego, rządzący zmieniają się co 4-5 lat, a czynniki decydujące o polityce takiego rządu są zupełnie inne niż w przypadku monarchii. Władza nie stanowi własności prywatnej, jest ona „wypożyczana”, a rząd jest tylko „zarządcą tymczasowym” państwa. Potencjalny okres korzystania z zasobów, jakie daje władza, jest ograniczony i niepewny. O ile monarcha korzysta z swojej władzy w długim okresie, nie jest zmuszony realizować swojej konsumpcji natychmiast. Tak więc rządzący taki, o ile nie wykorzysta tych zasobów teraz, może nie wykorzystać ich w ogóle.
W celu reelekcji, rządzący taki może posunąć się do redystrybucji — przekupując tym samym wyborców częścią swoich zysków z władzy. Już te dwa czynniki w sposób istotny zwiększają ceteris paribus eksploatację społeczeństwa za pomocą podatków. W takim systemie rozmyta jest granica pomiędzy rządzącymi a rządzonymi. Rząd ma więc możliwość zwiększenia eksploatacji za pomocą podatków. Dlatego właśnie, że w wyniku legitymizacji demokratycznej, rządzeni nie postrzegają tego opodatkowania jako kradzieży, będąc przekonanymi, że „współuczestniczą” w władzy — choć niekoniecznie musi mieć to pokrycie w rzeczywistości. Przekonanie, że władza jest własnością publiczną, a redystrybucja uzasadniona, działa na zasadzie dodatniego sprzężenia zwrotnego, napędzając kolejne redystrybucje — atrakcyjne staje się bowiem bycie odbiorcą takiej formy redystrybucji.
Poza czynnikami czysto finansowymi i własnościowymi, zwiększenie eksploatacji oznacza ograniczenie akumulacji kapitału, co przekłada się na zwiększenie zachęt do zwiększenia konsumpcji na ten moment. Negatywny skutek redystrybucji objawia się także na poziomie cywilizacyjnym — każdy proces rozwoju jest możliwy tylko i wyłącznie w momencie, gdy kapitał jest akumulowany z nadzieją na jego prospektywne i produktywne wykorzystanie. Akumulacja pozwala bowiem na zwiększenie produkcji dóbr kapitałowych w przyszłości, co pozwala albo produkować więcej (umożliwiając wymianę albo jej zwiększenie, a przez to społeczny podział pracy i specjalizację), albo tyle samo mniejszym kosztem. Akumulacja jest możliwa wtedy, kiedy mamy do czynienia z pewnością własności prywatnej. Rząd jednak działa na podstawie monopolu terytorialnego i uzurpacji prawa do pobierania podatków — czyli naruszania własności (kradzieży) Ograniczenie tych zysków za pomocą opodatkowania oznacza zmniejszenie zachęty do akumulacji kapitału, im zaś większe opodatkowanie — tym większa skłonność do procesu decywilizacyjnego, regresu.
Libertarianizm i konserwatyzm
Spośród nurtu rothbardowskiego w libertarianizmie, kolejnym wyróżniającym go aspektem rozważań, przedstawionym w Demokracji… jest powiązanie (choć niepodzielane powszechnie) libertarianizmu jako doktryny prawnej opartej o prawo naturalne ze szczególnie rozumianym konserwatyzmem. Konserwatyzm jako doktryna polityczna, prawna i społeczna, dla Hoppego, może mieć wiele znaczeń i nie każdy rodzaj konserwatyzmu jest w pełni kompatybilny z libertarianizmem — w momencie bowiem gdy konserwatyzmem nazywamy postawę, dążącą do zachowania statusu quo, konserwatyzm (a także jego poziom) uzależniony jest od konkretnego miejsca i czasu, w jakim jest on wyrażany, co nie gwarantuje tego, że będzie zbliżony do rozwiązań wolnościowych. Co więcej — szereg myślicieli konserwatywnych wśród których Hoppe wymienia Patricka Buchanana, Russella Kirka, Samuela Francisa, czy neokonserwatystów, którzy to wprost deklarują swoje przywiązanie do interwencji państwa w szeregu obszarów, jakie uznają za stosowne. Gospodarczo zaś stoją, wedle Hoppego, na pozycjach zbliżonych do socjaldemokracji. Odrzucając takie rozumienie konserwatyzmu jako niekompatybilne z ideałami libertariańskimi, główny zainteresowany proponuje inne, odnoszące się raczej do stosunku do epistemologii i rzeczywistości, aniżeli konkretnego nurtu ideowego, który da powiązać się z konkretnymi przedstawicielami i ma charakter ogólny: Termin „konserwatywny” musi mieć inne znaczenie. Jego znaczenie, prawdopodobnie jedyne , jest następujące: „konserwatywny” odnosi się do kogoś, kto wierzy w istnienie ładu naturalnego, naturalnego stanu zorganizowania (natural state of affairs) odpowiadającego naturze rzeczy: przyrody i człowieka. (…) Ład naturalny jest odwieczny i zawsze ten sam (tylko anomalie i wypadki podlegają zmianom), można go więc rozpoznać zawsze i wszędzie.” Pisze też dalej: „Konserwatywny” oznacza kogoś, kto przez „szum” anomalii i wypadków dostrzega to, co stare i naturalne, i kto tego broni, kto to wspiera i stara się chronić przed tym, co tymczasowe i nienormalne. w sferze spraw dotyczących człowieka, w tym również nauk społecznych, konserwatysta uznaje rodzinę (ojca, matkę, dzieci, wnuków) i gospodarstwo domowe, oparte na własności prywatnej i współpracy we wspólnocie z innymi gospodarstwami, za najbardziej podstawową, naturalną, istotną, najdawniejszą i najbardziej nieodzowną komórkę społeczną. Gospodarstwo rodzinne jest także modelem porządku społecznego w ogóle.
Tak rozumiany konserwatyzm i jego przywiązanie do „odwiecznych” instytucji takich jak rodzina, własność, tradycja czy religia wykazuje, w opinii Hoppego, dużą zbieżność z libertariańskim prawem naturalnym — bowiem wspólnie odnoszą się w podobnie pozytywny sposób do instytucji o charakterze oddolnym. Libertarianie i konserwatyści współdzielą „zdroworozsądkowe” podejście do rzeczywistości, cechujące się akceptacją zasad, jakie rządzą jej funkcjonowaniem, jak rzadkość dóbr materialnych, nierównomierność ich występowania w przestrzeni i czase, ale także takich istotnych cech gatunku ludzkiego jak jego różnorodność (nierówność) talentów oraz uzdolnień oraz zróżnicowanie fizyczne na poziomie jednostkowym. Różnice takie są przez nich identyfikowane, akceptowane i afirmowane jako istotny element życia społecznego.
Opracowanie niniejsze zaczerpnięte jest z drugiego podrozdziału pierwszego rozdziału rozprawy doktorskiej dr. Jakuba Juszczaka pt. Społeczeństwo prawa prywatnego — doktryna polityczno-prawna Hansa-Hermanna Hoppego. Opracowanie w porównaniu z oryginałem zostało skrócone, naniesiono drobne poprawki redakcyjne i poddano korekcie. Zamieszczono i opracowano za zgodą Autora.
Szacunek za wysiłek włożony w tłumaczenie.
Odpowiedz
Powiem w stylu Hoppego: motto, które widnieje nad tym filmem, jest idiotyczne. Jakby państwo to był KTOŚ, komu można spojrzeć w oczy i uścisnąć dłoń. To chyba nie jest ten austro-libertariański indywidualizm ontologiczny...
Odpowiedz
świetny wykład i kolejny dowód na to ,że żyjemy w matriksie
Odpowiedz
@2
PN obejrzyj wykład, najpierw Hoppe mówi o monarchii a dopiero potem stwierdza że w demokracji jest o wiele gorzej.
Odpowiedz
Po tym można rozpoznać geniusz. Najbardziej skomplikowane procesy tłumaczy tak, że nawet dziecko zrozumie.
Szacunek!
Odpowiedz
Mam kilka pytań i wątpliwości może ktoś mi pomoże. Profesor Hoppe wydaje się w dość naiwny sposób podchodzi do praktyki działania takiego systemu, wg mnie zbyt łatwo odrzuca argument ewentualnych konfliktów pomiędzy firmami dystrybutorami bezpieczeństwa. Przecież firmy nie unikają konkurencji i konfliktów tylko ze względu na koszty, jeśli w perspektywie mają poszerzenie rynku. A jeśli jedna firma dystrybucji bezpieczeństwa będzie w stanie „pokonać” w jakikolwiek sposób inną firmę o takim samym charakterze, wydaje mi się oczywistym, że ludzie chętniej powierzą swoje bezpieczeństwo silniejszemu. Taka sytuacja raczej prowokuje konflikty. Każdy przedsiębiorca jest zainteresowany byciem lepszym, większym od konkurencji a założenie że będzie to realizował jedynie poprzez cenę usług ew. ich jakość jest również wg naiwnością. Wydaje mi się że taka sytuacja raczej będzie dążyła do jakiejś formy oligopolu na rynku bezpieczeństwa a w konsekwencji do ładu korporacyjnego. Firmy wystarczająco silne aby pokonać konkurencje mogą swobodnie podporządkowywać sobie jednostki nawet w sposób „rynkowy”. Czy ktoś zna może opracowania bądź potrafi przytaszczyć argumenty w tej sprawie?
Odpowiedz
Polecam książkę Stefana Molyneux "Practical anarchy" (jest za darmo na jego stronie), gdzie omawia on to zagadnienie od strony przedsiębiorcy, którym był przez 15 lat. Krytycy anarchokapitalizmu to zazwyczaj przegrańcy życiowi, którzy nigdy nie prowadzili własnej firmy ani nie zasiadali w zarządzie spółki, więc nie są w stanie sobie po prostu wyobrazić, jakie są mechanizmy pokojowego rozstrzygania sporów na rynku, i jak kontrola ze strony akcjonariuszy jak i konsumentów wpływa na zachowanie firm.
Odpowiedz
Ad 6.
Pytanie brzmi, czy byłbyś w stanie zaufać agencji ochrony dokonującej aktów przemocy i agresji? Załóżmy, że Twoja (w sensie ta, z której usług korzystasz) agencja ochrony nie posunie się do agresji w stosunku do ciebie. Czy masz jednak pewność, że jest ona tą najsilniejszą, czy jednak może zostać pobita przez jakąś inną? Wolałbyś mieć zapewne zapewniony spokój niż słyszeć o jakichś bitwach agencji ochrony i niejednokrotnie przypadkowych ofiarach. Agencje ochrony by to wiedziały, dlatego odwoływałyby się do sądów arbitrażowych. W końcu właśnie zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i spokoju jest celem ich istnienia.
Odpowiedz
ad 6.
Moim zdaniem, Twoje wątpliwości są jak najbardziej słuszne. Przecież nawet sam Hoppe pisze, że nie można wykluczyć, że wytworzy się w takiej sytuacji monopol, tyle że, jak nieco rozbrajająco dodaje, jego zdaniem, nie jest to argument przeciwko anarchokapitalizmowi.
Odpowiedz
@9 PN obejrzałeś może wykład?
@6 Franz zobacz wykład od 1:05:38 do 01:08:00.
Odpowiedz
@10 widziałem i trochę mnie nie przekonuje jego tłumaczenie. Wątpliwości poniżej.
@8 Wydaje mi się że tak, nawet więcej mógłbym być zainteresowany tym aby stworzyć firmę dominującą nad rynkiem aby przejąć kontrolę nad innymi firmami. Nie rozumiem tego założenia, że nikt nie będzie zainteresowany agresją. To trochę jak by założyć że nikt nie będzie kradł, będzie jeśli się będzie mu to opłacało. Uważam założenie , że jak zniknie państwo i jego regulacje to nagle wszyscy uznają nowe minimalne regulacje i nie wystąpią przeciwko nim tylko dlatego, że to jest teraz sprawiedliwe za wysoce naiwne. Prawdopodobnie sam bym stwierdził, że jak dla mnie to może być tu anarchia byle bym ja tym rządził.
Szach zakładasz, że „Wolałbyś mieć zapewne zapewniony spokój niż słyszeć o jakichś bitwach agencji ochrony i niejednokrotnie przypadkowych ofiarach.” Ale przecież nie jest celem bitwa i ofiary same w sobie tylko to co za tym idzie. Idąc twoją logiką obecne wojny też by się nikomu nie opłacały bo nie chcą słyszeć o ofiarach. Wydaje mi się, że nie tak to działa. Jeśli możesz zarobić to wyłączasz telewizor.
Odpowiedz
Hoppe zakłada, że w przypadku konfliktu miedzy firmą ochroniarską a jej klientem ta pierwsza dobrowolnie podda się arbitrażowi. Ale przecież to siła jest ostateczną instancją. Jeśli jakiś podmiot nie zgadza się z wyrokiem i żadne argumenty ani autorytety nie są w stanie tego podmiotu przekonać do tego by poddał się wyrokowi, jedynie przy zastosowaniu siły można go wyegzekwować. I teraz w jaki sposób zmusić właściciela firmy ochroniarskiej będącego w posiadaniu małej armii do tego by poddał się na przykład karze więzienia ze względu na szkodę wyrządzoną ubogiemu iksińskiemu. Nie ma żadnego mechanizmu, który chroniłby klientów danej firmy przed tym, że sama ta firma stanie się przestępcą, bo skoro firma ma przewagę siły to dlaczego miałaby się godzić na dobrowolne opłaty? W pewnym momencie nałożyłaby po prostu opodatkowanie i historia zatoczyłaby koło- powstaną państwa. Oczywiście od razu nasuwa się argument, że taka firma traciłaby klientów na rzecz konkurencji. Ale przecież nawet w dzisiejszych zamordystycznych i grabieżczych państwach emigracja ich obywateli jest stosunkowo niewielka a przynajmniej nie na tyle duża by doprowadzić państwo do upadku. Ludzie pozostają w swoich miejscach zamieszkania mimo permanentnej grabieży na ich własności dokonywanej przez firmę ochroniarską (państwo), a przecież mogliby poddać się pod opiekę innej bardziej przyjaznej firmy ochroniarskiej tj. wyjechać do innego państwa.
Rothbard słusznie zauważył, że w dzisiejszym świecie obywatele różnych państw pozostają względem siebie w stanie anarchii. Ciągnąc dalej to rozumowanie- dzisiejsza sytuacja międzynarodowa jest anarchokapitalizmem ze wszystkimi mechanizmami prawnymi, które wymienia Hoppe tj. są arbitraże międzynarodowe w wypadku konfliktów, poddawanie się dobrowolnym trybunałom etc. Choć ostatecznie o tym jak ma być decydują amerykańskie abramsy. Więc patrząc na problem globalnie- to czego chcą anarchokapitaliści nie jest wprowadzniem w ogóle anarchokapitalizmu gdyż ten już istnieje na pewnym szczeblu, ale wprowadzenie anarchokapitalizmu na niższym szczeblu co nie daje zmiany w istocie rzeczy ale w jej stopniu.
W dość niejasny sposób Hoppe odnosi się też do instytucji państwa traktując ją i jej członków jak jednorodny organizm. Skoro pracownicy zatrudniani przez aparat państwowy będą działać na korzyść swego pracodawcy a tak przecież Hoppe zakłada to jakim cudem na każdym spotkaniu KASE pracownicy naukowi zatrudniani przez państwowe jednostki dydaktyczne i będący jednocześnie członkami KASE, głoszą, że ich pracodawca tj. państwo to rak ludzkości? Zresztą nie wiem dlaczego taki sędzia sądu rejonowego wyrokujący w konflikcie skarbu państwa z obywatelem miałby celowo działać na niekorzyść tego drugiego skoro ani pensja tego sędziego ani prestiż nie są uzależnione od wyników spraw, przynajmniej nie w krótkiej perspektywie jego życia.
Odpowiedz
@Franz Opolanin
"Idąc twoją logiką obecne wojny też by się nikomu nie opłacały bo nie chcą słyszeć o ofiarach"
wyobraź sobie że wojny prowadzone przez państwa np. operacje w Afganistanie czy Iraku byłby finansowane z dobrowolnych składek osób zainteresowanych. przy takim systemie nawet nie rozpoczęto by planowania działań wojennych.
Odpowiedz
ad.12
Oczywiście zgadza się, że wizja HHH jest obecnie bardzo mało realna żeby nie powiedziec niemożliwa.
Jednak trzeba rozpatrzyc kilka aspektów sprawy.
Po pierwsze nikt nie jest w stanie dokładnie przewidzieć jak funkcjonowałby wolny rynek w warunkach prawa prywatnego. A może byłoby np. tak, że biorąc pod uwagę fakt, że w warunkach nieskrępowanego wolnego rynku nie trzeba byłoby utrzymywać tej całej biurokratycznej bandy, płacić podatków etc., obfitość dóbr byłaby jeszcze większa a co zatym idzie ceny niższe
standard życia ludzi byłby duzo wyższy i być może wielu ludzi byłoby stać na zatrudnianie własnych ochroniarzy a może też dzięki zwiększającej się produktywności i co za tym idzie coraz większej ilości wolnego czasu dla siebie spora część społeczeństwa powiedzmy głównie płci męskej sama kształciłaby się np. w technikach samoobrony, posługiwania się bronią itp. tak jak to było np. w dawnych czasach gdy mężczyźni uczyli się fechtunku, czy strzelania z pistoletu. A może byłoby tak jak powiedzmy w westernie "Siedmiu wspaniałych" kiedy to powiedzmy "zła agencja ochrony" chce przymusowo ściągnąć haracz i wtedy kilka bądź kilkanaście osób robi zrzutę i wynajmuje najemników żeby załatwili za nich sprawę, to jest wszystko gdybanie i nikt nie jest w stanie przewidzieć rozwoju wydarzeń. Natomiast wiem jedno. Tak naprawdę to teraz też mamy społeczeństwo prawa prywatnego z tą jedną rożnicą, że obecnie "ochroniarzowi" płacimy za wszystkie dostarczane przez niego usługi pod przymusem a w ustroju HHH robilibyśmy to dobrowlonie. Poza tym trzeba sobie zdać sprawę,że coś takiego jak właśność państwowa czy państwowe pieniądze w ogóle nie istnieje. Dlaczego tak uważam? Ponieważ dzisiejsze prawo stanowią również prywatni ludzie, którzy każą sobie płacić pieniędzmi zabranymi przymusowo innym prywatnym ludziom. Różnica jest tylko taka,że "prywatny ochroniarz" zmienia się co kilka lat. Reasumując jak sytuacja wygląda dziś. Płacę za lekarza nawet gdy nie jestem chory, policjantowi nawet gdy mnie nie okradną bądź pobiją, strażakowi również nie ważne czy mi się coś spaliło czy nie i całej pozostałej chmarze różnej maści urzędasów bez względu na to czy korzystam z ich usług czy nie - jednym słowem jest to patologia, matrix. Hoppe postuluje ustrój normalny czyli taki w którym za wszystkie usługi bedziemy płacic tylko wtedy gdy będziemy z nich korzystać. Nie wiem jak pozostali, ale jabym wolał żyć w takich warunkach, być naprawdę wolnym człowiekiem a nie jak teraz niewolnikiem z którym obecny prywatny ochroniarz czy jak kto tam woli państwo może zrobić cokolwiek mu sie podoba, ale to tylko moje zdanie.
Odpowiedz
Każda agencja ochrony będzie konfliktogenna.
"Ochrona" jest takim dobrem jak odczucie estetyczne, sentymenty i marzenia. Klient zawsze kupuje kota w worku, gdyż dobro jest niedostrzegalne w prosty sposób. Gdy idę do kina nie wiem czy film wywoła we mnie oczekiwane uczucia, czy komedia mnie rozśmieszy. Gdybym powiedział właścicielowi kina, że mu zapłacę jak film mnie rozśmieszy, to on nie miałby wielkiego interesu by przystać na moją propozycję. Tak brak złych zdarzeń wokół mnie mogę uznać za działanie agencji ochrony, lub za wysoką kulturę osobistą i moralną społeczności w której żyję. Oznacza, to że im bardziej ufam moim sąsiadom, współobywatelom i nawet obcym tym mniejszą mam motywację do płacenia za ochronę.
Oznacza, to że w interesie agencji ochrony jest osłabianie zaufania społecznego. Tylko w sytuacji, gdy po wystąpieniu z jakiejkolwiek agencji ochrony będę stale oszukiwany i bity, etc. i zauważę konieczność płacenia na jakąś agencje ochrony. Prywatni detektywi bardzo często mają powiązania z organizacjami przestępczymi, co pozwala im rozwiązywać część problemów legalnie, lub je "legalizować", a prywatnemu detektywowi służą jako dobre źródło informacji. Ten sojusz w nowej anarcho-kapitalistycznej rzeczywistości mógłby się umocnić.
Odpowiedz
@15
"Oznacza, to że w interesie agencji ochrony jest osłabianie zaufania społecznego"
w interesie przemysłu samochodowego jest obniżanie niezawodności samochodów bo wtedy konsumenci muszą szybciej kupować nowe, producenci żarówek będą skracać ich żywotność itd. zaraz ale czy od początku rozwoju samochodów i żarówek, samochody są bardziej wytrzymalsze i bezpieczniejsze a żarówki nie świecą coraz dłużej?
Odpowiedz
@16
Nie widzę związku. Zwiększanie przestrzeni rynku ochrony nie jest pogarszaniem jakości świadczonych usług. W interesie przemysłu samochodowego jest zwiększanie ilości dróg i wielce prawdopodobne jest na wolnym rynku inwestowanie przez właścicieli firm samochodowych w ich budowę.
Dodatkowo samochód jest znacznie mniej subiektywnym dobrem od ochrony. Samochód jest materialny ma takie i takie opisane liczbami wymiernymi właściwości i określony wygląd wywołujący takie, a nie inne odczucia.
Z tych powodów twój komentarz świadczy wyłącznie o niezrozumieniu problemu.
Odpowiedz
@17
"Zwiększanie przestrzeni rynku ochrony nie jest pogarszaniem jakości świadczonych usług"
to super, ale gdzie tu jest konfliktogenność? na czym miało by polegać obniżanie zafuania społecznego?
"...właściwości i określony wygląd wywołujący takie, a nie inne odczucia"
odczucia są subiektywne.
Odpowiedz
@Balcerek #16
"w interesie przemysłu samochodowego jest obniżanie niezawodności samochodów bo wtedy konsumenci muszą szybciej kupować nowe, producenci żarówek będą skracać ich żywotność itd. zaraz ale czy od początku rozwoju samochodów i żarówek, samochody są bardziej wytrzymalsze i bezpieczniejsze a żarówki nie świecą coraz dłużej?"
Trefny przykład. Akurat rozwój techniczny samochodów jest doskonałym przykładem celowego ograniczania żywotności produktów we współczesnym przemyśle. Natomiast żarówki tradycyjne są chyba najbardziej znanym przykładem ograniczania żywotności, doskonale udokumetowanym i publicznie przedstawianym w różnych mediach.
Trafiłeś nieszczęśliwie kulą w płot z tymi przykładami...
@Mateusz Augustyn #17
"W interesie przemysłu samochodowego jest zwiększanie ilości dróg i wielce prawdopodobne jest na wolnym rynku inwestowanie przez właścicieli firm samochodowych w ich budowę"
Następny trefny przykład. Zainteresuj się historią tramwajów w US. Akurat interesem przemysłu samochodowego nie było jednak inwestowanie w budowę dróg, ale w likwidację konkurencji i w efekcie pogorszenie dostepności usług transportowych.
Kompletne pudło. Twój przykład sugeruje w istocie coś przeciwnego do twojej tezy, chyba nie to było twoim zamiarem...
Odpowiedz
"Oznacza, to że w interesie agencji ochrony jest osłabianie zaufania społecznego"
Być może tak jest, ale to samo dotyczy np. Państwowej Agencji Ochroniarskiej zwanej The Police - nie dość, że osłabia zaufanie społeczne, to jeszcze załatwiła sobie monopol na to osłabianie. Kiedy widzę państwowego żandarma nie czuję się wcale bezpieczniej. Pierwszą myślą, jaka wtedy przechodzi mi przez głowę, jest: "o k****, czy nie zrobiłem przed chwilą czegoś nielegalnego!? Może zapaliłem papierosa? Albo napiłem się piwa? albo stoję w niewłaściwym miejscu? Czas spier****ć jak najdalej od tego policjanta".
Odpowiedz
@jacek
"Akurat rozwój techniczny samochodów jest doskonałym przykładem celowego ograniczania żywotności produktów we współczesnym przemyśle"
porównajmy niezawodność pierwszego samochodu z obecnymi.
jak długo świeciły pierwsze żarówki a ile świecą obecnie.
Odpowiedz
@18 Obniżenie zaufania społecznego może polegać na umożliwianiu dokonywania oszustw i innych działań nieetycznych naszym klientom w stosunku do niechronionych, oraz represji wobec tych niechronionych, którzy korzystają z ochrony poprzez efekt gapowicza polegającej np. na biciu szyb. Ewentualnie może pojawić się taki mechanizm samoistnie. Firma ochroniarska w starciu z firmą złodziejów i rabusiów może, zniszczyć tą drugą, lub się z tą drugą dogadać. W drugiej opcji firma ochroniarska zapłaci firmie złodziei i rabusiów haracz w zamian za nietykalność jej klientów. Przy takim samej intensywności pracy zagrożenie włamaniem wśród osób z innych firm ochroniarskich i niechronionych wzrasta w efekcie zwiększa się różnica między chronionymi i niechronionymi i spada zaufanie społeczne.
@19 Anty-tramwajowy lobbing działa tak samo, jak rozwój infrastruktury, ale dla przedstawionego problemu nie robi to różnicy. Wybrałem strategię bardziej pozytywną dla dobra wspólnego by przykład był bardziej przyjemny.
@20 Monopol na bezpieczeństwo likwiduje podział na chronionych i niechronionych, a przynajmniej podział, ten nie jest tak oczywisty i w związku z tym zarysowany problem nie ma miejsce. Wyjątkami są słabe państwa w rozkładzie, lub opanowane przez mafie.
Odpowiedz
@19 Zapomniałem o subiektywności. Wszystkie wartości są mniej lub bardziej subiektywne. Trochę są i trochę nie są. Chodzi tutaj nie o ich subiektywność, ale o "jawność", "widzialność".
Chodzi mi o to, że idąc do kina na komedię nie wiem, czy będę się śmiał. Tak samo nie wiem czy spodoba mi się dramat w teatrze, romans kupiony w księgarni. Tak samo, a nawet gorzej jest z ochroną. Nie wiem za co płacę. To nie jest tak bardzo jasne i wyraźne. Nie ma tutaj oczywistej oczywistości w odróżnieniu od samochodu, który jest kawałkiem materii o określonych właściwościach. Choć nie musiałby, to być samochód. Nawet wiele usług jest od razu widocznych. Manicure od razu jest widoczny. Inne są pośrednie np. jedzenie. Wygląd i smak znamy od razu, ale nie wiemy czy się nim nie zatrujemy, czy kucharz myje ręce po tym jak wraca do pracy z toalety, jak często jest wymieniany olej i czy w kuchni nie ma robaków, myszy i szczurów. Mam nadzieję, że sprawa jest już mniej więcej zrozumiała.
Odpowiedz
@22
"W drugiej opcji firma ochroniarska zapłaci firmie złodziei i rabusiów haracz w zamian za nietykalność jej klientów"
taki mechanizm istnieje niezależnie czy jest państwo czy go nie ma.
Odpowiedz
@23
"Nie ma tutaj oczywistej oczywistości w odróżnieniu od samochodu"
kupując samochód nie wiem czy będę z niego zadowolny może zacząć się psuć po roku itp.
"Tak samo, a nawet gorzej jest z ochroną. Nie wiem za co płacę"
możesz się kierować opinią innych klientów i marką firmy. to samo z filmem. ja np. czytam recenzje i wrażenia tych co już byli.
Odpowiedz
"Monopol na bezpieczeństwo likwiduje podział na chronionych i niechronionych, a przynajmniej podział, ten nie jest tak oczywisty i w związku z tym zarysowany problem nie ma miejsce. Wyjątkami są słabe państwa w rozkładzie, lub opanowane przez mafie." To prawda, likwiduje podział- wszyscy są tak samo niechronieni lub chronieni słabo w zależności od tego jak policji chce się pracować w danym regionie, co więcej niechronieni nic nie mogą z tym zrobić.
Odpowiedz
All:
Prof Hoppe zakłada na wstępie wykładu że poszukujemy reguł które umożliwią możliwie bezkonfliktowe współżycie społeczne, a następnie podaje te reguły. Jego założenie ma sens - co potwierdza codzienna praktyka kupowania i sprzedawania znana myślę każdemu. W ten sposób ludzie w czynach wykazują że akceptują zasadę bogacenia się poprzez współpracę.
Jeśli natomiast założymy że celem jest bogacenie się bez zwracania uwagi na w/w reguły, czyli że coraz mniej ludzi rozumie (albo raczej - wykazuje w czynach) potrzebę współpracy, wtedy rzeczywiście może dojść do omówionych wypaczeń. Nie będzie to jednak wina sposobu organizacji społeczeństwa tylko celów jakie obrali sobie ludzie.
Chociaż ludzie często deklarują coś przeciwnego to jednak czynami masowo wybierają bogacenie się poprzez współpracę - bo to daje efekty.
Teraz - państwo jest tak niebezpieczne ponieważ stosuje trik: pod płaszczykiem ochrony i organizacji współpracy społecznej przemyca cele wzbogacania się przez zastraszanie i agresję. Zatem prawidłowe reakcje ludzi naturalnie dążących do współpracy, w aparacie państwa zostają przekierowane na jej rozbijanie. Innymi słowy - występuje dysonans pomiędzy deklarowanymi celami a faktycznymi działaniami. Weźmy podatki - deklarowanym celem jest dobro jednostek, faktycznym czynem jest kradzież od nich.
Nie istnieje rząd który deklarowałby inne cele jak miłość, pokój i dobrobyt. Wojna o pokój jest typowa dla państwa (szczytny cel, przeciwstawny środek).
Organizacja współpracy społecznej proponowana przez prof Hoppego usuwa ten dysonans poznawczy. Wszyscy których celem jest rzeczywiście współpraca mogą wreszcie się ujawnić bez wpadania w pułapki. Wszyscy których celem jest agresja - mają również szansę się ujawnić.
Jednostek prawdziwie aspołecznych jest zdecydowanie mniej od uspołecznionych (ciekaw jestem ilu z szanownych komentatorów rzeczywiście chodzi po ulicy wymuszając haracze zamiast sprzedawać-kupować) zatem "ochroniarskie firmy rabusiów" (czy to aby nie jest termin sam w sobie sprzeczny?) nie miałyby szans z normalnymi firmami.
Odpowiedz
polecam również obejrzenie tego wykładu
http://www.youtube.com/watch?v=ItjiDWa48q4
Odpowiedz
Co jeśli, zabiję kogoś, firma ochroniarska mnie złapie, będzie chciała poddać pod sąd, a ja nie będę respektował wyroków tego sądu, oprócz oczywiście uniewinniającego? HHH mówi, że będzie trzeba znaleźć taki wyrok, który satysfakcjonuje obie strony, ale przecież nie zawsze się tak da. W jaki sposób w takiej rzeczywistości doprowadzić mafię pruszkowską przed sąd i dać taki wyrok, który zaakceptują obie strony?
Jak w takiej rzeczywistości bronić się przed najazdem z zewnątrz? Załóżmy, że Polska jest taką wyspą ze świata HHH (tak wiem nie ma Polski, tylko "prywatne państewka") wpada Białoruś i co wtedy? Małe firmy łączą się z dużymi i tworzą jedną firmę ochroniarską, albo wspólną armię? I znowu powstaje przymusowy rząd?
Odpowiedz