4 lipca przypada w tym roku dzień wolności sektora prywatnego. Oznacza to, że w tym dniu symbolicznie sektor prywatny przestanie finansować rząd i zacznie pracować na własny rachunek. To drugi najgorszy wynik od początku liczenia tego wskaźnika – gorzej było jedynie w pandemicznym roku 2020, kiedy rząd ochoczo rozdawał pieniądze publiczne na prawo i lewo przy jednoczesnym tłamszeniu działania dużych sektorów prywatnej gospodarki.
Dzień wolności sektora prywatnego wskazuje, jak dużą część prywatnej części PKB pochłaniają rzeczywiste wydatki rządowe. Dzięki takiemu ujęciu nasz wskaźnik lepiej od innych oddaje rzeczywistą skalę obciążenia sektora prywatnego wydatkami państwa. Z jednej strony od wydatków państwa odejmujemy te, które są jedynie księgową fikcją – jak podatki i składki na tzw. ubezpieczenia społeczne płacone przez pracowników sektora publicznego czy emerytów i rencistów. Z drugiej strony wartość tak skorygowanych wydatków publicznych przyrównuje się do prywatnej części PKB – bez uwzględnienia zakupu tzw. finalnych dóbr konsumpcyjnych i inwestycyjnych przez państwo. Dzięki temu unikamy kolejnej fikcji – że dobra i usługi dostarczane przez państwo są rzeczywiście warte tyle, ile wydaje się na nie pieniędzy.
Rok | Dzień wolności sektora prywatnego |
2013 | 23 czerwca |
2014 | 23 czerwca |
2015 | 19 czerwca |
2016 | 12 czerwca |
2017 | 15 czerwca |
2018 | 18 czerwca |
2019 | 20 czerwca |
2020 | 23 lipca |
2021 | 2 lipca |
2022 | 4 lipca |
Trzeba jednocześnie zauważyć, że zeszłoroczna prognoza – że dzień wolności sektora prywatnego przypadnie dopiero 25 lipca – na szczęście się nie spełniła. Polski rząd był zaskoczony inflacją niemal tak samo silnie jak tuzy polityki pieniężnej pokroju prof. Eryka Łona. Dlatego też wzrost wydatków publicznych wyniósł nominalnie (czyli bez uwzględnienia inflacji) o mniej niż 3%. W tym samym czasie prywatna część PKB wzrosła nominalnie aż o 14%. Tym samym skala obciążenia sektora prywatnego wydatkami publicznymi wyraźnie spadła – choć cały czas była wyższa niż przed wybuchem pandemii. Jednocześnie warto zauważyć, że relatywny wzrost znaczenia sektora prywatnego i realna obniżka wydatków publicznych szła w parze z szybkim rozwojem gospodarczym i wzrostem zatrudnienia.
Niestety na ten rok rząd zaplanował już solidny wzrost wydatków – spotęgowany potem przez dodatkowe zakupy wojskowe czy wydatki na przyjęcie uchodźców z Ukrainy. Stąd też możliwe, że dzień wolności sektora prywatnego wypadnie później niż w 2021 roku.
Oczywiście ponownie inflacja może realnie obniżyć wartość wydatków publicznych bardziej, niż przewidują to rządzący – od grudnia roku 2021 do czerwca roku obecnego ceny dóbr konsumpcyjnych wzrosły już o około 10%. Skala zaskoczenia może być jednak znacznie mniejsza niż rok temu. Negatywnie na kondycji sektora prywatnego może odbić się także odblokowanie wydatków w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Jednocześnie – choć zabrzmi to paradoksalnie – na niekorzyść naszego wskaźnika działa część wprowadzanych zmian podatkowych. Obniżanie podatków od emerytur, rent czy wynagrodzeń urzędników jest de facto podwyższaniem realnych publicznych wydatków socjalnych czy kierowanych na wynagrodzenia. W kolejnych latach korekta wydatków publicznych o fikcyjne wydatki będzie z tego powodu coraz mniejsza. Sprawy miałyby się dużo lepiej, gdyby rządzący wzięli sobie na serio rady zawarte w naszych raportach. Gospodarka nie potrzebuje do rozwoju długu publicznego i rozdętych wydatków publicznych – w zupełności wystarczy jej działanie możliwie nieskrępowanego sektora prywatnego.