Artykuł niniejszy jest szóstym rozdziałem poświęconej Carlowi Mengerowi pracy zbiorowej pod redakcją dr Alicji Sielskiej pt. Niech żyje rewolucja, wydanej przez Instytut Misesa. Książka do nabycia w sklepie Instytutu. Ponadto, kopię elektroniczną pracy można uzyskać bezpłatnie zapisując się na naszego newslettera.
Wprowadzenie
Carl Menger zasłużył się nie tylko jako jeden z ojców założycieli austriackiej szkoły ekonomii, ale również jako jeden z najbardziej wszechstronnych i odkrywczych reprezentantów owej tradycji. Ściślej rzecz ujmując, wniósł on nie tylko rewolucyjny wkład w teorię wartości – choć jest to w powszechnej opinii jego najważniejsze naukowe osiągnięcie – ale także w obszary takie jak metodologia ekonomii, teoria pieniądza czy refleksja na temat roli i pochodzenia instytucji społeczno-gospodarczych. W niniejszym rozdziale pragnę się skupić przede wszystkim na ostatnim z wymienionych tu elementów.
Dociekania instytucjonalne Mengera można streścić jako stworzenie prakseologicznej podstawy dla dużo starszych obserwacji poczynionych w tym samym temacie przez przedstawicieli szkockiego oświecenia, takich jak Adam Smith czy Adam Ferguson. Podkreślając kluczową rolę indywidualnych wyborów konsumenckich jako nieodzownego fundamentu wszelkich zjawisk gospodarczych oraz opisujących je teorii, Menger wykazał, że instytucje sprzyjające wielkoskalowej współpracy społecznej mają charakter spontaniczny i oddolny – są one rezultatem swobodnie ścierających się ludzkich działań stanowiących naturalne eksperymenty w zakresie minimalizacji kosztów dochodzenia do obopólnie korzystnych stanów rzeczy. Kardynalną ilustracją owego toku rozumowania był dla Mengera pieniądz, będący zwieńczeniem procesu konkurencji pomiędzy różnymi środkami wymiany, w ramach którego środki mniej zbywalne były sukcesywnie wypierane przez środki bardziej zbywalne (Menger 1892). Obserwacja ta została później rozszerzona przez F. A. Hayeka, który do kategorii spontanicznie powstałych instytucji społecznych dodał również prawo zwyczajowe oraz system cenowy (Hayek 1988).
Zrozumienie istoty spontaniczności korzystnego rozwoju instytucjonalnego prowadzi do naturalnego pytania, jaką rolę w organizacji struktur społecznych pełnią te stabilne układy relacji, które wynikają nie z oddolnego procesu eksperymentacji, ale z wdrażania odgórnie sformułowanych planów. Innymi słowy, szczególnie interesująca zdaje się w tym kontekście kwestia tego, dlaczego nie wszystkie instytucje można opisać przy pomocy przedstawionej tutaj Mengerowskiej rekonstrukcji – oraz jakie są konsekwencje tego faktu. Na tej właśnie kwestii pragnę się skupić w kolejnych częściach niniejszego rozdziału, korzystając w moich rozważaniach z dorobku zarówno późniejszych przedstawicieli tradycji austriackiej, jak i reprezentantów tzw. nowego instytucjonalizmu.
Rodzaje instytucji niespontanicznych
Już samo to, że Mengerowskie wnioski na temat pochodzenia rozmaitych pożytecznych instytucji społeczno-gospodarczych uznane zostały za istotne badawcze osiągnięcie, dowodzi, że na poziomie intuicyjnym zwykło się widzieć w procesach formacji instytucjonalnej znacznie większy zakres świadomego planowania niż ten faktycznie w nich występujący. Jednak nawet jeśli uznać ową intuicję za przesadnie jednostronną, jej powszechność zdaje się świadczyć o tym, że zawiera się w niej co najmniej ziarno prawdy – ściślej rzecz ujmując, odgórnie tworzone struktury organizacyjne odgrywają istotną rolę w obszarze współpracy społecznej, na dobre i na złe.
Aby ową rolę właściwie zrozumieć, należy mieć na uwadze jej zasadniczą dwudzielność. Z jednej strony instytucje planowe mogą powstawać wtedy, gdy pewna liczba podmiotów żywi te same idee zarówno co do pożądanych celów, jak i co do środków, które w ich mniemaniu trzeba wykorzystać, chcąc osiągnąć te pierwsze. W sposób rozmyślny buduje się wówczas organizacyjny porządek, w ramach którego obowiązują z góry ustalone reguły, procedury i podziały kompetencyjne. Jeśli ów porządek wymaga dodatkowo znacznej specjalizacji zadań i ich szybkiej koordynacji, wtedy przyjmuje on na ogół formę hierarchiczną, zwieńczoną stanowiskami zajmowanymi przez osoby wykazujące szczególne uzdolnienia zarządcze.
Co ważne, hierarchiczność i zadaniowa wertykalność to naturalne cechy złożonych i dynamicznych ładów instytucjonalnych, włącznie z tymi, gdzie duży zakres inicjatywy własnej pozostawia się szeregowym uczestnikom (Foss i Klein 2014). Wynika to z faktu, że skuteczna realizacja wieloaspektowych i makroskalowych celów rzadko dopuszcza możliwość włączenia w strategiczne procesy decyzyjne wszystkich członków danej organizacji – przeszkodą są tu zarówno zaporowe koszty transakcyjne, jak i wąsko specjalistyczna perspektywa znacznej części odnośnych osób.
Sztandarowym przykładem są w tym kontekście firmy, które – nawet w przypadku nadawania szerokich dyskrecjonalnych uprawnień pracownikom niższego szczebla celem wykorzystania ich innowacyjnego potencjału – cały czas pozostają strukturami „nakazowymi”, wymagającymi od owych pracowników wypełniania rozporządzeń wydawanych przez ich bezpośrednich zwierzchników, a w ostateczności przez członków zarządu. Trzeba przy tym pamiętać, że „nakazowy” charakter firm i innych podmiotów biznesowych należy rozumieć jedynie w sensie względnym: choć ich funkcjonowanie opiera się na zasadach hierarchicznej podległości, zasady te są swobodnie akceptowane przez ogół związanych nimi osób. Tym samym nie do końca trafne wydaje się określanie podobnych podmiotów mianem „wysp centralnego planowania” na oceanie rynkowych interakcji, samo zaś przeciwstawienie menedżerskiego zarządzania rynkowej autonomii można z powodzeniem uznać za przesadzone (Mathews 1998). Mamy tu zatem do czynienia z instytucjami jedynie częściowo niespontanicznymi, wykazującymi ową cechę wyłącznie na poziomie makro, podczas gdy na poziomie mikro ich kształt jest wciąż pochodną zazębiania się lub ścierania indywidualnych decyzji zawodowych. Ponadto warto zwrócić uwagę też na to, że w dużej mierze spontaniczny charakter zachowuje również system konkurencji między rynkowymi rywalami, który dopiero w perspektywie ex post umożliwia ocenienie względnej efektywności każdego z nich w zakresie zaspokajania potrzeb konsumentów (Kirzner 1997).
Instytucje całkowicie nakazowe są wszelako zjawiskiem typowym dla obszaru działań politycznych, gdzie można je w sposób zasadniczy skontrastować z podmiotami wykorzystującymi środki ekonomiczne (Oppenheimer 1922). Głównym wyróżnikiem tych pierwszych jest siłowa monopolizacja działalności w określonych dziedzinach na danym terytorium oraz jej finansowanie na bazie przymusowych danin. W perspektywie historycznej ich powstanie należy zatem postrzegać jako rezultat przekształcania się grup „wędrujących bandytów” w „bandytów osiadłych”, którzy podbiwszy pewną produktywną społeczność, postanowili przyjąć rolę jej nieproszonych „obrońców” (Olson 2000).
Konsolidacja uzyskanej w ten sposób monopolistycznej pozycji może następnie przebiegać z wykorzystaniem metod już nie tyle podbojowych, ile ideologicznych, mających na celu ugruntowanie przynajmniej biernej akceptacji status quo wśród kontrolowanej populacji, a tym samym nadanie mu odpowiedniej „instytucjonalnej lepkości” (Boettke, Coyne, Leeson 2008). Jeśli użyta zostanie w tym kontekście ideologia demokratyczno-redystrybucyjna, służąca zacieraniu granic między rządzącymi a rządzonymi na bazie przynajmniej nominalnej uniwersalizacji możliwości posługiwania się środkami politycznymi, wówczas można mówić o przełamaniu czysto nakazowego charakteru omawianych instytucji elementami „quasi-spontaniczności”. Oznacza to, że zarówno wewnętrzna dynamika struktur społecznej kontroli, jak i względny wpływ poszczególnych grup interesu staje się wtedy wypadkową negocjacji, lobbingu, politycznych kompromisów i innych quasi-kontraktowych form interakcji międzyludzkich. Nie zmienia to jednakże faktu, że nawet w takich okolicznościach instytucje polityczne zachowują swoją zasadniczo niedobrowolną i planowo narzuconą naturę, pozostając podmiotami monopolistycznymi i opłacanymi poprzez wymuszone świadczenia.
To zresztą wielu opisuje jako ich kluczową zaletę, twierdząc, że siłowo monopolizowane przez nie obszary działalności, takie jak prawodawstwo czy obronność, wymagają odgórnie zadekretowanej terytorialnej jednorodności, aby umożliwić powstanie i skuteczne egzekwowanie odpowiednio przejrzystego i powszechnie akceptowanego zbioru reguł społecznego współżycia. Sugerują oni tym samym, że efektywne funkcjonowanie przymusowych instytucji planowych jest warunkiem niezbędnym efektywnego funkcjonowania instytucji spontanicznych, w tym tak naturalnie proefektywnościowych spośród nich jak konkurencyjne rynki (Buchanan 2011).
Aby ocenić słuszność takiego rozumowania, w kolejnej części niniejszego rozdziału przeanalizuję wkład Carla Mengera w omawiany temat przez pryzmat komplementarnych obserwacji wywodzących się z tradycji nowego instytucjonalizmu.
Spontaniczność i planowość w instytucjonalnej strukturze produkcji
Finalne akapity poprzedniego rozdziału zawierają w sobie sugestię, że istnieją dwa poziomy analizy w obszarze badania natury spontanicznych porządków. Z jednej strony można się skupić na samym procesie powstawania ładów wyrastających z ludzkich działań, ale nie z (makroskalowych) ludzkich planów, z drugiej zaś poświęcić się rozważaniom dotyczącym instytucjonalnych warunków wstępnych zachodzenia podobnych procesów, które to warunki same w sobie mogą się okazać zupełnie niespontaniczne (Boettke 2014).
Aby prześledzić tę kwestię w sposób bardziej kompleksowy, warto powołać się w tym kontekście na pojęcie tzw. instytucjonalnej struktury produkcji, czyli na wieloetapowość i wewnętrzne zróżnicowanie sekwencji kształtowania się organizacyjnych ram współpracy społecznej (Coase 1992). Owa sekwencja może być dzielona na poszczególne etapy według różnych kryteriów, ale jednym z analitycznie najużyteczniejszych i intuicyjnie najbardziej przekonujących, jak się wydaje, jest podział zaproponowany przez wiodących przedstawicieli tradycji nowego instytucjonalizmu (Williamson 2000).
Wedle owego podziału wyróżnić można cztery główne poziomy rozwoju instytucjonalnego. Pierwszy i najpierwotniejszy z nich składa się z tzw. instytucji miękkich, takich jak obyczaje, normy kulturowe i tradycyjne konwenanse, które kształtują się w sposób ściśle spontaniczny i stopniowy, ulegając przeobrażeniom jedynie na przestrzeni bardzo długich okresów lub też zachowując naturalną niewzruszoność wobec otaczających zmian. Kolejny poziom zawiera w sobie tzw. instytucje twarde, takie jak kodeksy prawne czy sformalizowane reguły postępowania, które, zgodnie z procesami opisanymi w poprzedniej części tego rozdziału, są na ogół odgórnie konstruowane i siłowo narzucane, będąc typowymi zjawiskami opartymi na wykorzystaniu środków politycznych. Na następnym poziomie znajdują się rozmaite szczegółowe struktury zarządcze, dzięki którym różne organizacje koordynują swoje działania, motywują ich uczestników, gromadzą i przetwarzają stosowne informacje itp. – są to zatem instytucje planowe, ale funkcjonujące na zasadach dobrowolności, co nadaje im charakter częściowo spontaniczny. Najwyższy wreszcie poziom składa się z codziennych interakcji między członkami społeczeństwa, takich jak wybory konsumenckie, negocjacje cenowe czy przygodne kontakty towarzyskie – ponownie więc mamy tu do czynienia z jednoznacznie spontanicznymi układami relacji, które jednakowoż, w przeciwieństwie do instytucji z poziomu pierwszego, wykazują diametralnie wyższy stopień dynamizmu.
Z rekonstrukcji owej hierarchii wyłania się dość oczywista obserwacja, że jedynie jej drugi poziom jest zazwyczaj maksymalnie pozbawiony elementów spontaniczności, łącząc w sobie planowość oraz przymusowość. Tym samym wydaje się on w tym kontekście anomalią trudną do uzasadnienia w odniesieniu do kryteriów sprzyjania skutecznej współpracy społecznej. Planowość raczej nie jest warunkiem niezbędnym powstawania solidnych ogólnych ram prawno-obyczajowych dla wielkoskalowej kooperacji, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że wolny jest od niej proces wykształcania się instytucji miękkich, które wywierają znacznie istotniejszy wpływ na mentalność danego społeczeństwa niż ich twarde odpowiedniki. Przymusowość wszelako nie jawi się jako warunek niezbędny nadawania ogólnym regułom odpowiednio jednoznacznej i szczegółowej formy, ponieważ firmy, organizacje charytatywne, specjalne strefy ekonomiczne, stowarzyszenia sąsiedzkie i inne niepolityczne podmioty o charakterze planowym mogą sprostać owemu zadaniu przy wykorzystaniu metod całkowicie dobrowolnych.
Co gorsza, połączenie zinstytucjonalizowanej planowości i przymusowości zdaje się nie tylko strukturalną osobliwością w obrębie opisanej hierarchii, ale też istotnym źródłem jurydycznej niepewności, decyzyjnej arbitralności i społecznej dysharmonii. Tezy tej można bronić za pomocą wielu argumentów, uwzględniających aspekty psychologiczne, logiczne oraz profilaktyczne.
Po pierwsze, siłowa monopolizacja twardych instytucji z konieczności skutkuje asymetrią prawno-własnościową między tymi, którzy sprawują nad nimi bezpośrednią kontrolę, a tymi, którzy są jej poddani. Innymi słowy, zwłaszcza w modelu legislacyjnym, a więc prawotwórczym, kontrolerzy siłowo zmonopolizowanych twardych instytucji poddani są immanentnej pokusie nadużycia związanej z możliwością stawiania siebie ponad prawem i nieograniczonego budowania doraźnych uzasadnień dla wymuszonych transferów własnościowych (Hülsmann 2006). Jest to tym samym pokusa nadużycia dużo groźniejsza niż ta, która pojawia się w kontekście asymetrii informacji bądź pokrewnych zjawisk występujących również poza otoczeniem politycznym (DiLorenzo 2011).
Po drugie, jedną z największych zalet spontanicznego kształtowania się norm regulacyjnych jest to, że ich treść jest na bieżąco precyzowana i interpretowana przez ogół związanych nimi podmiotów. Owa treść może być wówczas jednocześnie na tyle przejrzysta, aby nikt nie mógł uciekać od odpowiedzialności za swoje czyny, powołując się na jej niezrozumiałość, i na tyle kompleksowa, aby na jej bazie można było rozstrzygać w obopólnie korzystny sposób nawet wysoce złożone spory (Leeson, Coyne 2012). Z zupełnie przeciwną sytuacją mamy tymczasem do czynienia w obrębie reguł współżycia narzuconych odgórnie i przymusowo. Ponieważ ich kształt nie jest wypadkową swobodnych interakcji i negocjacyjnych ustaleń możliwie jak największej liczby członków danej społeczności, lecz rezultatem mniej lub bardziej arbitralnych decyzji przedstawicieli siłowego monopolu kontrolującego dane terytorium, ich stabilność lub zmienność staje się w znaczącej mierze pochodną bieżącej gry interesów politycznych. Powstaje wskutek tego środowisko instytucjonalne immanentnie narażone na tzw. reżimową niepewność (Higgs 1997), czyli niepewność związaną z formalnoprawną dopuszczalnością lub niedopuszczalnością konkretnych działań, która jest wyjątkowo szkodliwa z punktu widzenia możliwości formułowania długoterminowych planów inwestycyjnych oraz budowania kapitałochłonnych struktur produkcji. Jedynym skutecznym sposobem, dzięki któremu przedsiębiorcy mogą się uporać z reżimową niepewnością, jest lobbing i inne inicjatywy składające się na tzw. przedsiębiorczość polityczną (McCaffrey, Salerno 2011), stąd pojawienie się podobnej niepewności nie tylko znacznie utrudnia prowadzenie biznesu, ale też grozi jego politycyzacją.
Po trzecie wreszcie, siłowa monopolizacja twardych instytucji skutkuje sytuacją, w której pojedynczy, monolityczny podmiot organizacyjny tworzy, interpretuje i egzekwuje obowiązujące zasady społecznej współpracy – nawet jeśli każdym z tych działań zajmuje się jego funkcjonalnie odrębny element. To z kolei sprawia, że zanika obiektywna logiczna różnica między rzeczywistym trzymaniem się wspomnianych zasad a arbitralnym twierdzeniem, że się ich trzyma – innymi słowy, tracą one wówczas swoją intersubiektywnie weryfikowalną treść, a tym samym swoją normatywną funkcję (Wiśniewski 2013). Można w tym miejscu zaoponować przeciw takiemu wnioskowi, sugerując, że przynajmniej w otoczeniu demokratycznym opisany problem logicznej arbitralności w definiowaniu reguł zbiorowego życia może być rozwiązany dzięki powszechnym wyborom, przejawom obywatelskiego nieposłuszeństwa oraz innym formom spontanicznych lub przynajmniej oddolnych reakcji ze strony szeregowych członków społeczeństwa. Istnieją jednak poważne wątpliwości co do tego, czy owe środki zaradcze mogą należycie spełniać swoją rolę w okolicznościach tak wielkiej asymetrii w zakresie instytucjonalnej siły sprawczej, jaka zwyczajowo występuje między terytorialnym monopolem przemocy a pojedynczą osobą podporządkowaną jego kontroli. Dość wymienić szeroko opisane przeszkody w postaci tzw. racjonalnej ignorancji (Somin 2013), tzw. racjonalnej irracjonalności (Caplan 2007) oraz immanentnej logiki działania zbiorowego (Olson 1971) połączonej z tzw. żelaznym prawem oligarchii.
Podsumowując, anomalia w obrębie instytucjonalnej struktury produkcji, jaką jest zdominowanie jej drugiego poziomu przez zjawiska organizacyjne łączące planowość z przymusowością, jak się zdaje, może być lepiej wyjaśniana nie na bazie klasycznej teorii dóbr publicznych, lecz na bazie wspomnianego w poprzedniej części oppenheimerowsko-olsonowskiego procesu, w ramach którego pewne grupy osób uzyskują trwałą możliwość życia kosztem pozostałych mieszkańców danego terytorium. Stąd z kolei wniosek, że możliwie kompletna eliminacja owej anomalii wiązałaby się z ogromną poprawą jakości współpracy społecznej w skali globu.
Eliminacja ta musiałaby się dokonać przede wszystkim jako efekt wydatnego wzrostu ideowego zaangażowania szerokich rzesz ludzkich w działania sprzyjające decentralizacji, lokalnej autonomii i autentycznej samorządności (Stringham, Hummel 2010). Innymi słowy, musiałaby polegać na konsekwentnym „rozpuszczaniu” odgórnie narzucanych politycznych systemów w oceanie mnóstwa w pełni kontraktowych mikroorganizmów administracyjnych, takich jak miasta czarterowe bądź mikronacje podobne do Andory, San Marino czy Liechtensteinu (Young 2010). Drugi poziom instytucjonalnej struktury produkcji uległby w pewnej mierze zlaniu z poziomem trzecim, gdyż nadawanie „twardej” formy spontanicznym normom regulacyjnym byłoby wtedy w istotnym sensie tożsame z budowaniem szczegółowych układów zarządczych i koordynacyjnych wykorzystywanych przez dobrowolnie ukonstytuowane zbiorowości, których członkom przyświecają prawdziwie wspólne cele (Wiśniewski 2012). Wszelkie unikatowe zalety świadomego instytucjonalnego planowania – w tym możliwość wydawania „osądów przedsiębiorczych” (Foss i Klein 2012) o prawotwórczym charakterze – mogłyby być wówczas w pełni zharmonizowane z wszelkimi unikatowymi zaletami spontanicznej samoorganizacji. W rezultacie powstałaby instytucjonalna hierarchia, której wszystkie poziomy służyłyby mniej lub bardziej szczegółowym formom działań kooperacyjnych, podczas gdy żaden z nich nie sprzyjałby sabotowaniu tego rodzaju czynności ani też siłowemu zawłaszczaniu ich pożytecznych owoców.
Filozofia polityki
Podsumowanie
Mengerowska tradycja w analizie ekonomicznej znana jest również jako podejście przyczynowo-realistyczne (Salerno 2010), czyli dążące do dedukcyjnego zrekonstruowania procesów skutkujących powstaniem określonych zjawisk gospodarczych. Na bazie podobnej rekonstrukcji można następnie ustalić ich logicznie konieczną naturę, a tym samym zdobyć trwałą wiedzę na temat funkcjonowania wielkoskalowej współpracy społecznej. Dzięki zastosowaniu owej metody Carl Menger oraz jego intelektualni spadkobiercy doszli do wniosku, że wiele kluczowych instytucji socjoekonomicznych – od pieniądza po prawo zwyczajowe – kształtuje się w immanentnie spontaniczny sposób.
Odniesienie owego wniosku do hierarchicznej struktury organizacyjnych reguł, przedstawionej przez reprezentantów nowego instytucjonalizmu, pozwala na obserwację, że tylko na jednym z jej poziomów występuje tendencja do świadomego i siłowego eliminowania przejawów kooperacyjnej spontaniczności. Bliższe zbadanie tejże anomalii rodzi wątpliwości co do możliwość jej uzasadnienia na podstawie sztandarowych argumentów z zakresu teorii dóbr publicznych. Wręcz przeciwnie. Wydaje się, że jej nieodzowne mankamenty mogą być wyeliminowane tylko, gdy spontaniczność w kształtowaniu się ogólnych zasad społecznej współpracy uzupełni się o spontaniczność wyboru planowych struktur nadających owym zasadom bardziej szczegółowe i ściślej ukontekstowione formy. Tylko wtedy bowiem można będzie mówić o autentycznie kontraktowych instytucjonalnych konfiguracjach, które – w świetle ich prawdziwie jednomyślnej akceptacji – zaczną zasługiwać na miano niewątpliwie publicznych dóbr (Wiśniewski 2017).
Konkludując, wyciągnięcie potencjalnie najowocniejszych praktycznych lekcji z Mengerowskiej refleksji na temat natury instytucji służących współpracy społecznej jest wciąż zadaniem czekającym na realizację. Pozostaje mieć nadzieję, że niniejszy artykuł zdoła ją przyspieszyć choćby w niewielkim stopniu.Spontaniczność instytucji a współpraca społeczna