Powrót
Ekonomia sektora publicznego

Zdybel: Dobra antywspólne (anticommons). Wprowadzenie i wybrane zastosowania

0
Karol Zdybel
Przeczytanie zajmie 22 min
Zdybel_Dobra antywspólne
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Artykuł niniejszy jest ósmym rozdziałem poświęconej Carlowi Mengerowi pracy zbiorowej pod redakcją dr Alicji Sielskiej pt. Niech żyje rewolucja, wydanej przez Instytut Misesa. Książka do nabycia w sklepie Instytutu. Ponadto, kopię elektroniczną pracy można uzyskać bezpłatnie zapisując się na naszego newslettera. 

Wprowadzenie  

Koncepcja dóbr antywspólnych (ang. anticommons) w ciągu minionego ćwierćwiecza zyskiwała na zainteresowaniu badaczy. Choć nie jest w pełni nowatorska i gdzieniegdzie powtarza znane skądinąd tezy, to wprowadza proste a zarazem użyteczne ramy pojęciowe do myślenia o instytucjach prawnych. Dzięki temu w elegancki sposób pogłębia m.in. nasze zrozumienie patentów, własności, polityki antymonopolowej czy biurokracji. Niniejszy rozdział przybliża tę koncepcję polskiemu czytelnikowi. Rozpoczyna od prezentacji jej fundamentów teoretycznych oraz prostego modelu, a następnie wskazuje na szereg zastosowań. Ponadto rozdział sugeruje, że siatka pojęciowa umożliwiająca sformułowania teorii dóbr antywspólnych pojawiła się u zarania austriackiej szkoły ekonomii. Wprowadził ją Carl Menger w swojej przełomowej pracy Zasady ekonomii 

Tekst podzielony jest na pięć części. Następująca po Wprowadzeniu część druga definiuje problem dóbr antywspólnych, a także porównuje go z dobrze znanymi dobrami wspólnymi (commons). Umiejscawia również tematykę rozdziału w szerszym kontekście historycznym, wskazując na istnienie narzędzi umożliwiających stworzenie opisywanej koncepcji w klasycznych dokumentach austriackiej szkoły ekonomii. Kolejna część przedstawia prosty graficzny model dóbr antywspólnych. Część czwarta przybliża wybrane zastosowania rzeczonej koncepcji. Omawia kolejno (i) problem rozproszenia własności i jej entropii, (ii) patenty i ochronę tzw. własności intelektualnej, (iii) politykę antymonopolową oraz (iv) biurokrację. Ostatnia część podsumowuje.  

Dobra antywspólne. Istota problemu i porównanie z dobrami wspólnymi  

Dobra antywspólne są pod wieloma względami symetrycznymi odpowiednikami dóbr wspólnych – lepiej znanych teorii ekonomii. Dobra wspólne powstają w wyniku istnienia nadmiaru praw do użytkowania zasobu.  

Wielu aktorów ma pełne prawo korzystać z rzeczy, lecz nie wolno im wykluczać siebie nawzajem. Dobra antywspólne powstają natomiast w wyniku istnienia nadmiaru praw do wykluczania: wielu aktorów na pełne prawo zabronić innym korzystania z rzeczy, lecz nie wolno im samowolnie z niej korzystać. Obie sytuacje skutkują marnotrawstwem, choć paraleli między nimi jest znacznie więcej. Rzeczą naturalną wydaje się zatem ich zestawienie.  

Dobra wspólne  

Klasyczna charakterystyka dóbr wspólnych (lub wspólnej puli) określa je jako takie dobra ekonomiczne, które spełniają łącznie dwa warunki. Pierwszym jest (i) rywalizacyjność: oznacza ona, że wzrost całkowitej liczby użytkowników dobra (zawsze lub powyżej pewnego progu) redukuje satysfakcję poszczególnych jednostek z jego użytkowania. Drugim warunkiem jest (ii) brak możliwości skutecznego wyłączenia zainteresowanych z użytkowania owych dóbr (Musgrave, Musgrave 1989).  

Kontrowersyjny warunek rywalizacyjności bywa przedmiotem gruntownej krytyki. Wprawdzie obiekcje nie unieważniają go całkowicie, lecz wprowadzają do niego dużą dozę subiektywizmu i sytuacyjności, a przez to uznaniowości z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora. Cowen (1985) utrzymuje na przykład, że rywalizacyjność jest cechą kontekstową i konwencjonalną; Adams i McCormick (1987) podzielają tę intuicję i argumentują ponadto, że nie ma ona charakteru binarnego (tj. dobra nie są po prostu rywalizacyjne lub nie), lecz ciągły: istnieje kontinuum stopni rywalizacyjności, a wewnątrz niego leżą właściwości poszczególnych dóbr. To rozumowanie prowadzi ich do wniosku, że podstawową dystynkcją analityczną w taksonomii dóbr powinna być możliwość wykluczenia z użytkowania.  

Ów drugi warunek, choć również niewolny od krytyki, budzi na ogół o wiele mniejsze zastrzeżenia, ponieważ jego zachodzenie zależy od łatwiej uchwytnych okoliczności faktycznych lub instytucji prawnych. W przypadku dobra wspólnego nic – poza ograniczeniami wynikającymi z rzadkości samego obiektu – nie stoi na przeszkodzie, aby każdy zainteresowany korzystał z niego wedle własnego upodobania[1]. Wymóg całkowitego braku barier dostępu osłabia się niekiedy, rozszerzając kategorię dóbr wspólnych również na takie, w przypadku których możliwość wykluczenia co prawda istnieje, lecz jest wysoce niedoskonała. Jako przykłady tego rodzaju niedoskonałych dóbr wspólnych przytacza się często na przykład łowiska i obszary polowań (Ostrom 1990). Ogólniejszą kategorią ekonomiczną, która umożliwia analizę całego spektrum przypadków od doskonałego wykluczenia z użytkowania do całkowitego braku tej możliwości, są dobra klubowe (zob. Buchanan 1965; przegląd klasycznej literatury: Sandler, Tschirnhart 1997).  

Dominującym motywem w analizie dóbr wspólnych jest nieoptymalny (ściślej: wyższy od optymalnego) poziom ich wykorzystania – „tragedia wspólnoty” (tragedy of the commons, zob. Hardin 1968). Jej źródłem jest fakt, że przy dowolnie niskim (choć niezerowym) stopniu rywalizacyjności racjonalni aktorzy ignorują wpływ, jaki swoim działaniem wywierają na dostępność zasobu dla pozostałych. Prowadzi to do jego nadmiernego wyeksploatowania. Mówiąc inaczej, gdyby wszyscy użytkownicy mogli podjąć wspólne zobowiązanie co do sposobu używania dobra, ograniczyliby stopień indywidualnej eksploatacji.  

Ignorowanie wpływu własnych zachowań na innych nie jest tutaj arbitralnym założeniem, lecz konsekwencją istnienia problemu strategicznego. Niezerowa rywalizacyjność oznacza, że satysfakcja z indywidualnego aktu wykorzystania zasobu zależy od zachowania wszystkich pozostałych użytkowników. Na ich postępowanie – wobec braku barier dostępu – nie są nałożone żadne ograniczenia. Samoograniczenie w eksploatacji motywowane dbałością o wartość zasobu byłoby skutecznie tylko wtedy, gdyby inni wykazali się analogiczną powściągliwością. Jednak strumień korzyści wypływający z jednostkowego samoograniczenia rozpadnie się na części przypadające poszczególnym użytkownikom dobra; tylko w niewielkiej części przypadnie więc samej powściągliwej jednostce. Z drugiej strony indywidualna decyzja o intensywnej eksploatacji przynosi korzyści przypadające w całości samemu decydentowi, chociaż równocześnie wpłynie negatywnie na satysfakcję pozostałych. Korzyści te są tym większe, im bardziej samoograniczają się inni użytkownicy. Nie istnieją więc bodźce skłaniające do zmniejszania własnego poziomu eksploatacji, wręcz przeciwnie – skłaniają one do intensyfikacji korzystania.  

Mówiąc obrazowo, pojedynczy rybak nie ocali łowiska przed wyczerpaniem, gdy jako jedyny zmniejszy własne połowy; złowi za to mniej ryb aniżeli mniej altruistyczni koledzy. Z drugiej strony, jeśli rybacy okazaliby się altruistami en masse, łowisko stałoby się szczególnie atrakcyjnym zasobem dla każdego z osobna. Rybak będzie skłonny do tym intensywniejszego połowu, im bardziej inni swoim umiarem zadbają o zasobność stawu. Innymi słowy, mimo że preferowaną przez każdego sytuacją byłaby powszechna powściągliwość w wykorzystaniu dóbr wspólnych, racjonalnym zachowaniem jednostkowym jest intensywne użytkowanie. W języku teorii gier oznacza to, że strukturalnym odpowiednikiem dóbr wspólnych jest tzw. dylemat więźnia (Fennel 2009).  

Dobra antywspólne  

Jak argumentowano w poprzednim podrozdziale, kluczową cechą dóbr wspólnych jest deficyt możliwości wyłączenia z użytkowania zasobu (bądź prawa do wykluczenia). W przypadku dóbr antywspólnych prawo do wykluczenia jest natomiast nieoptymalnie rozpowszechnione. W pierwszym scenariuszu jest go „za mało”, w drugim – „za dużo”.  

Możliwość zaistnienia lustrzanego odbicia problemu dóbr wspólnych długo uchodziła uwadze badaczy. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku Michelman (1982) zaproponował hipotetyczną kategorię dóbr antywspólnych (anticommons), wobec korzystania z których każdy dysponowałby prawem weta. Z punktu widzenia użytkownika uprawnienia te są komplementarne: dopiero rezygnacja z wykonania każdego z nich pozwala na działanie. Idea Michelmana początkowo była prostym konstruktem retorycznym – odwróceniem konceptu dóbr wspólnych. Pod koniec kolejnej dekady Heller (1998) zastosował ten sam termin na określenie sytuacji, w których prawo własności jest rozproszone w taki sposób, że dwa podmioty lub więcej mogą niezależnie od siebie powstrzymać ewentualnego użytkownika przed korzystaniem z dobra ekonomicznego. Tak powstałą kategorię zastosował następnie do analizy rynku nieruchomości komercyjnych i mieszkaniowych w postsowieckiej Rosji. Heller zwrócił w szczególności uwagę, że rozdzielenie elementów wiązki prawa własności do nieruchomości komercyjnych pomiędzy wielu interesariuszy skutkuje użytkowym impasem. Obciążone tym problemem lokale handlowe usytuowane wzdłuż ciągów pieszych stoją niewykorzystane. Równocześnie na chodnikach tuż przed nimi powstają prowizoryczne kioski, w których prowadzony jest handel.  

Bardziej formalne ujęcie tematu stanowiło temat artykułu Buchanana i Joona (2000). Przedstawili oni prosty model dobra ekonomicznego, rozważając po kolei sytuację (i) otwartego dostępu, tj. dobra wspólnego, oraz (ii) wykonywanego niezależnie od siebie prawa dwóch (lub większej liczby) podmiotów do wykluczenia z użytkowania. Argumentowali przy tym, że tak jak sytuacja pierwsza prowadzi do wyższego niż optymalny poziomu wykorzystania dobra, tak sytuacja druga – do jego nieoptymalnie niskiego poziomu. Parisi, Schulz i Depooter (2002; 2005) zaproponowali kilka prostych modeli ilustrujących różne aspekty zagadnienia dóbr antywspólnych. Autorzy konkludowali, że symetryczne problemy dóbr wspólnych i antywspólnych, o ile powodowane są konstrukcją prawa własności, powstają na skutek rozdzielenia prawa do użytkowania od prawa do wyłączania z użytkowania.  

Podobnie jak w przypadku dóbr wspólnych, indywidualnie racjonalne zachowania dysponentów prawa do wykluczenia z dóbr antywspólnych przynoszą szkodę pozostałym interesariuszom. I podobnie jak tam, do sytuacji tej doprowadzają względy strategiczne. Rezygnacja z wykonywania owego prawa (lub powściągliwe korzystanie zeń) gwarantuje wszystkim większą swobodę użytkowania zasobu, co przekłada się na jego większą wartość ekonomiczną. Wartość ta przypadłaby jednak tym, którzy wykonują swoje uprawnienie bądź przynajmniej permanentnie tym grożą, skutecznie targując się w ten sposób o jak największą część strumienia korzyści. Działanie w interesie zbiorowym skutkowałoby więc ponownie zaniedbaniem interesu własnego i odwrotnie. Sytuację tę, tak samo jak jej bliźniaczą odpowiedniczkę z poprzedniego podrozdziału, można przełożyć na język teorii gier. Jej strukturalnym ekwiwalentem byłaby tzw. gra w tchórza (Fennel 2009).  

W literaturze polskojęzycznej zagadnienie dóbr antywspólnych pojawia się sporadycznie i jest przedstawiane w sposób zdawkowy. Ogólnikowe wzmianki o nim pojawiają się m.in. w artykule Witkowskiej-Maksimczuk (2020), poświęconym tzw. własności intelektualnej, czy Romanowskiego (2013), poświęconym filozoficznej kategorii dobra wspólnego. Systematycznego przedstawienie tematyki in abstracto jak dotąd nie ma.  

Dobra antywspólne a siatka pojęciowa szkoły austriackiej  

Warto zwrócić uwagę, że większość siatki pojęciowej niezbędnej do zbudowania teorii dóbr antywspólnych była dostępna co najmniej od czasów Carla Mengera. Menger z jednej strony wyczerpująco przedstawił problem komplementarności zasobów ekonomicznych, z strony drugiej analizował – za pomocą podejścia subiektywistyczno-marginalistycznego – proces formowania się cen w zależności od struktury rynku. W punkcie przecięcia obu zagadnień leży problem dóbr antywspólnych.  

Menger zwrócił uwagę, że przedmioty mogą zyskiwać lub tracić charakter dobra ekonomicznego w zależności od dostępności dóbr komplementarnych (Menger 2007). Teza ta wraz z nowatorskim w jego czasach marginalizmem daje w interesującym nas kontekście warunek graniczny ekonomizacji. Mówi on, że granicą stosowania przedmiotów do zaspokajania ludzkich potrzeb – tj. granicą ekonomizacji – jest dostępność krańcowych jednostek dóbr komplementarnych. Ta ostatnia zaś, wedle naszkicowanej w poprzednim rozdziale koncepcji, zależy między innymi od struktury decyzyjnej (instytucjonalnej).  

Co więcej, biorąc pod uwagę koncepcyjne bogactwo Mengerowskiej ekonomii, wydaje się, że pozostawia ona otwarte drzwi do pogłębienia analizy kształtowania się cen, zawartej w Zasadach ekonomii. Sam Menger przeprowadził ją dwuwymiarowo: uwzględnił liczbę producentów (tj. monopol oraz konkurencję wśród producentów) i liczbę odbiorców (tj. monopson oraz konkurencję wśród odbiorców). W rezultacie uzyskał cztery możliwe scenariusze analityczne. Teoria dóbr antywspólnych dodaje tu kolejne wymiary. Uwzględnia ona charakter samego dobra (komplementarność lub substytucyjność) i argumentuje, że konkurencja między producentami dóbr substytucyjnych prowadzi do spadku cen w porównaniu do sytuacji monopolu, podczas gdy konkurencja między tą samą liczbą producentów dóbr komplementarnych – do ich wzrostu. Przekłada się to na wyższy lub niższy poziom ekonomizacji.  

Wydaje się też, że Menger mógł być intuicyjnie świadomy związku pomiędzy komplementarnością dóbr, ich wartością i strukturą instytucjonalną. Sugeruje to zarówno umieszczenie podrozdziału zatytułowanego „Własność” w rozdziale poświęconym cechom dobra ekonomicznego (zaraz po rozważaniach nt. komplementarności), jak i jego zawartość. Menger zwraca w nim m.in. uwagę, że własność człowieka „nie stanowi arbitralnie dobranej mnogości dóbr”, lecz „połączoną całość” służącą jak najlepszemu zaspokojeniu jego potrzeb (Menger 2007, s. 76). Wskazuje w ten sposób, że rozproszenie komplementarnych czynników produkcji pomiędzy wielu decydentów może być sytuacją niepożądaną, czemu ludzie usiłują aktywnie przeciwdziałać.  

Ujęcie formalne. Prosty model Buchanana i Joona  

Pierwsze teksty akademickie odwołujące się do idei dóbr antywspólnych opisywały ją za pomocą języka naturalnego, posiłkując się żargonem prawnym (Michelman 1982; Heller 1998). Szybko jednak przeważyło ujęcie formalne. Niniejszy rozdział przywołuje w nietechnicznej postaci najpopularniejszy, prosty model Buchanana i Joona oraz poddaje go analizie graficznej.  

Załoenia  

Model Buchanana i Joona (2000) ilustruje sytuację, w której dwa podmioty lub więcej w pełni niezależnie od siebie dysponują prawem do (tudzież faktyczną możliwością) wykluczenia innych z użytkowania pewnego dobra ekonomicznego. Tytułem ilustracji autorzy proponują wyobrażenie sobie parkingu znajdującego się na skraju niewielkiej miejscowości; alternatywny parking znajduje się kilometr dalej, w sąsiedniej wsi. Model rozważa dwa scenariusze: wolnego dostępu do parkingu (tj. parkingu jako dobra wspólnego) oraz dostępu pod warunkiem posiadania biletu wstępu. Drugi scenariusz rozpada się dalej na sytuację, w której wjazd na parking odbywa się na podstawie pojedynczego biletu wstępu oraz taką, w której prawo do emisji biletów przysługuje dwóm operatorom, a wjechać można wyłącznie za okazaniem obu (np. czerwonego od jednego operatora i zielonego od drugiego).  

Istotne dla analizy są dwa założenia. Pierwsze ma charakter upraszczający: (i) właściciele samochodów są jednakowi pod względem preferencji. Opuszczenie tego założenia nie zmieniłoby w sposób istotny wniosków z modelu, skomplikowałoby go za to pod względem analitycznym. Założeniem drugim jest (ii) rywalizacyjność w postaci efektu tłoku – tutaj polega on na tym, że wzrost liczby parkujących samochodów obniża wartość pojedynczego miejsca parkingowego. Można wyobrazić go sobie na przykład w ten sposób, że chętnych do parkowania jest dużo więcej niż miejsc, przez co bliskość parkingu względem miasta jest równoważona niewielką dostępnością wolnych miejsc w jednostce czasu. Może być też tak, że ziemiste podłoże parkingu przechodzi w błoto wraz z intensywnością jego wykorzystania. Sprawia to, że parkujący poza korzyściami z pozostawienia samochodu muszą liczyć się z (rosnącym wraz z zagęszczeniem aut) ryzykiem powstania zabrudzeń. Inną interpretacją może być spadek skuteczności monitorowania, co podnosiłoby ryzyko kradzieży.  

Analiza graficzna  

Rysunek 1. ilustruje modelowe dobro ekonomiczne podlegające efektowi tłoku. Niebieska linia ciągła wyznacza przeciętną wartość[2] miejsca parkingowego (przedstawioną na osi pionowej) jako funkcję intensywności wykorzystania działki, tj. liczby parkowanych na niej pojazdów (przedstawionej na osi poziomej). Odpowiada jej niebieska linia przerywana, reprezentująca wartość krańcową wpuszczenia na parking kolejnego kierowcy.  

 

W warunkach wolnego dostępu do zasobu (tu: bezpłatności) napływ dodatkowych użytkowników ustanie dopiero wtedy, gdy użyteczność pojedynczego miejsca parkingowego zrówna się z użytecznością dostępnych alternatyw. Oznacza to, że jeśli parking jest dobrem wspólnym, poziom jego wykorzystania wyniesie Nf. Kierowcy pozostawiają samochody na działce tak chętnie i często, że społeczność dochodzi do punktu obojętności pomiędzy najbliższym i kolejnym parkingiem. W punkcie tym średnia wartość jednostki zasobu ponad koszt alternatywny osiąga zero – innymi słowy, nadwyżka wartości całkowicie zanika. Z drugiej strony, gdyby pojedynczy właściciel decydował o dopuszczeniu innych do korzystania z zasobu, maksymalizowałby jego wartość poprzez ustalenie ceny Vm, której odpowiada optymalny poziom wykorzystania Nm. Poziom ów zrównuje krańcową (a nie przeciętną) wartość miejsca parkingowego i dostępnych alternatyw. Pomiędzy tymi dwoma scenariuszami znajduje się kilka pośrednich. Gdy zdolnością do wpuszczania samochodów na parking dysponują dwa podmioty lub więcej, ich wybory strategiczne doprowadzą do równowagi w punkcie pomiędzy Nm a Nf. Im więcej operatorów będzie mieć możliwość dopuszczania użytkowników do zasobu, tym dalej na prawo od Nm (tj. optimum) wypadnie punkt równowagi. Przedstawiony tutaj przypadek dobra wspólnego stanowi ekstremum tego rozumowania.  

Sytuacja mnogości praw do wykluczenia z użycia zasobu jest analogiczna, z tą różnicą, że punkt równowagi znajdzie się tym razem z lewej strony optimum. Gdyby dotychczasowy właściciel podzielił swoje prawo do nieruchomości (np. pomiędzy dzieci) w taki sposób, że parkujący potrzebowaliby zakupić bilety wstępu osobno u dwóch nowych operatorów, łączna cena obu biletów nie utrzymałaby się na poziomie Vm. Podniesienie ceny jednego z biletów powoduje bowiem dwa efekty: z jednej strony prowadzi do wzrostu marży operatora, z drugiej – do zmniejszenia zainteresowania parkingiem. Pierwszy efekt jest korzystny dla autora podwyżki i przypada w całości jemu; drugi jest niekorzystny, lecz rozkłada się po równo na obu operatorów. Z tego powodu bodźce do podnoszenia ceny występują u każdego z nich. Ceną zestawu biletów w równowadze będzie więc Va. Odpowiada jej niższy od optymalnego poziom wykorzystania zasobu Na. Przypadki coraz większej liczby operatorów są analogiczne; jest oczywiste, że wraz z jej wzrostem poziom wykorzystania zasobu w równowadze zbliża się do zera[3] 

zjazd_main.png

Wnioski z modelu i uwagi podsumowujące  

Oczywistym wnioskiem z modelu jest istnienie zarówno nieoptymalnie niskiej, jak i nieoptymalnie wysokiej masy uprawnień decyzyjnych w odniesieniu do rzadkiego zasobu. W ten sposób dostarcza on więc na przykład ekonomicznego uzasadnienia dla integracji uprawnień do używania z uprawnieniami do wykluczania. Otwiera zarazem pole do dyskusji nad konsekwencjami rozwiązywania wiązki uprawnień właścicielskich i obracania niezależnie każdym z jej elementów. Sugeruje tym samym istnienie napięcia między prawem własności z jednej strony a swobodą  

zawierania umów z drugiej. Napięcie to polega na tym, że o ile wolność kontraktu dopuszcza dowolne rozczłonkowywanie prawa własności, to efektywność ekonomiczna może wymagać utrzymania całości uprawnień decyzyjnych w jednej wiązce (por. Parisi 2002).  

Ponadto model wskazuje, że w porównaniu do monopolu zintegrowanego zjawisko monopoli komplementarnych jest niekorzystne zarówno dla konsumentów, jak i dla samych monopolistów. Ci drudzy bowiem osiągają w sumie niższe renty niż pojedynczy podmiot. Jednakże, jak pokazano wyżej, kartel – choć w oczywisty sposób poprawiłby położenie każdego ze swoich hipotetycznych członków – nie jest stabilny.  

Wybrane zastosowania  

Pomimo swojej prostoty przytoczona w rozdziale drugim koncepcja dóbr antywspólnych wraz z omówionym dalej modelem ma zaskakująco rozległe zastosowania. Obecny rozdział pokrótce omawia najważniejsze z nich. Należą do nich (i) teoria własności (ściślej: kwestia jej funkcjonalnego i przestrzennego rozdrobnienia oraz entropia), (ii) patenty, (iii) polityka antymonopolowa, oraz (iv) teoria biurokracji.  

Własność  

(i) Rozdrobnienie funkcjonalne oraz przestrzenne. Rozdrobnienie funkcjonalne własności oznacza sytuację, w której poszczególne elementy wiązki prawa własności do rzeczy znajdują się w rękach niezależnych od siebie podmiotów. W szczególności pod pojęcie to podpada sytuacja, w której własność obciążona jest zobowiązaniem na rzecz podmiotów trzecich (np. służebnością, obowiązkiem świadczeń itp.). Optymalne wykorzystanie przedmiotu własności może jednak wymagać obracania pełnym, nieobciążonym tytułem doń. Będzie to utrudnione w takim stopniu, w jakim posiadacze fragmentów wiązki mogą nawzajem wetować swoje decyzje. Wzmiankowany wcześniej artykuł Hellera (1998) opisywał tę sytuację na przykładzie praw do lokali handlowych w postsowieckiej Rosji.  

Rozdrobnienie przestrzenne dotyczy natomiast sytuacji, w której całość fizyczna obiektu podzielona jest pomiędzy wielu właścicieli, co może się zdarzyć zwłaszcza w przypadku majątku nieruchomego. Analogicznie jak w poprzednim akapicie, także tutaj dysponowanie całością obiektu może się okazać kluczowe, lecz utrudnione przez mnogość interesariuszy.  

(ii) Entropia własności i rola kosztów transakcyjnych. Funkcjonalne lub przestrzenne rozdrobnienie własności nie musi koniecznie skutkować jej nieoptymalnym wykorzystaniem. Możliwość połączenia uprawnień lub fizycznych fragmentów własności w sposób generujący najwyższą wartość ekonomiczną stanowi bowiem zachętę do uczynienia tego dla wszystkich uczestników rynku. Gdyby ponowne zjednoczenie własności generowało nadwyżkę w porównaniu do sytuacji wyjściowej, posiadacz każdego z rozproszonych fragmentów mógłby tym sposobem otrzymać korzyść w postaci części owej nadwyżki. Mówiąc ogólniej, niezależnie od początkowej alokacji fragmentów funkcjonalnych lub fizycznych, w warunkach wolnego handlu alokacja końcowa dokonywana przez racjonalne podmioty powinna być ekonomicznie optymalna. W okresie wykraczającym poza czas potrzebny do przeprowadzenia wszystkich niezbędnych transakcji rozdrobnienie funkcjonalne ani przestrzenne nie powinno stanąć na przeszkodzie maksymalnej ekonomizacji. Wniosek taki płynie ze słynnego twierdzenia Coase’a, choć jest obwarowany założeniem o nieistnieniu (lub nieistotności) kosztów transakcyjnych (Coase 1960).  

W warunkach rzeczywistych trudno jednakże o spełnienie owego założenia. Koszty transakcyjne mogą okazać się zaporowe i powstrzymać aktorów przed skądinąd korzystną realokacją. Co gorsza, jak argumentuje Parisi, czynności zwiększające stopień rozdrobnienia własności (tj. podziały) są tańsze – w sensie kosztów transakcyjnych właśnie – od jej reunifikacji. „Siły ekonomiczne przyczyniające się do entropii własności są całkiem proste. Podziały własności stwarzają jednokierunkową inercję: w przeciwieństwie do zwyczajnych transferów praw jednej osoby na rzecz drugiej, zjednoczenie podzielonych praw własności pociąga za sobą zazwyczaj wyższe koszty transakcyjne i strategiczne od tych, jakie zostały poniesione przy pierwotnej transakcji” (Parisi 2002, s. 2). Dzieje się tak z powodu występowania większej liczby interesariuszy w przypadku jednoczenia rozdrobnionych fragmentów prawa bądź rzeczy aniżeli w przypadku ich podziału. To zaś prowadzi do konieczności negocjowania z większą liczbą partnerów. Poza ogólnymi kosztami admiracyjnymi prowadzenia negocjacji, sytuacja ta amplifikuje problemy strategiczne. Każdy interesariusz staje na przykład wobec pokusy opóźniania negocjacji aż do momentu, w którym to on pozostanie posiadaczem ostatniego elementu niezbędnego do skompletowania całości. Konieczność przeciwdziałania tego rodzaju strategicznym zachowaniom nie występuje przy podziale. Stąd należy oczekiwać entropii własności – tendencji do coraz większego poszatkowania wraz z upływem czasu, o ile nie stoją jej na przeszkodzie powstałe w tym celu mechanizmy[4] 

Parisi argumentuje dalej, że historyczne epizody głębokiego rozdrobnienia własności potwierdzają hipotezę entropii. Sztandarowym przykładem jest własność feudalna, którą cechowało głębokie i narastające z czasem rozdrobnienie funkcjonalne. System feudalny wiązał z ziemią niemało nagromadzonych w toku dziejów uprawnień i obowiązków wobec innych. Dawało to w efekcie coraz bardziej skomplikowaną, wielowarstwową pajęczynę prawną otaczającą własność ziemską. W jej ramach możliwość dysponowania zasobami zależała od uzyskania aprobaty rosnącego grona interesariuszy dzierżących uprawnienia względem danego zasobu (np. prawo do polowań czy wypasu). O ile tego rodzaju rozdrobnienie funkcjonalne mogło bez większych przeszkód funkcjonować w rzeczywistości opartej na rolnictwie, w innych kontekstach gospodarczych (zwłaszcza w środowisku miejskim) okazałoby się problematyczne.  

Patenty  

Patenty i ogólniej tzw. własność intelektualna stanowią jeden z najważniejszych przypadków dóbr antywspólnych. Posiadacze patentów są w stanie niezależnie od siebie blokować wykorzystanie zasobów producentów, o ile wykorzystują oni fragment opatentowanej wiedzy. Dopiero wykupienie wszystkich patentów niezbędnych do wykorzystania określonego procesu technologicznego pozwala na legalne jego zastosowanie. Heller (2008) przedstawia przykłady badań medycznych, które zakończyły się fiaskiem lub popadły w impas z powodu zablokowania ich przez właściciela jednej z wielu opatentowanych cząstek wiedzy wykorzystanej w badaniu.  

Autorzy piszący w duchu tzw. ekonomii radykalnej również zwracają uwagę na nieefektywność patentów, której źródłem jest problem dóbr antywspólnych. Zhou (2016), chociaż krytyczny wobec samej koncepcji, uważa tzw. własność intelektualną za jedyny właściwy obszar jej zastosowania. Podobnie Witkowska-Maksymczuk (2020) przywołuje Hellerowską koncepcję dóbr antywspólnych jako argument na rzecz „komunizmu cyfrowego”, przez który rozumie wolność „od ograniczeń prawa autorskiego i własności intelektualnej” (s. 177).  

Należy przy tym zwrócić uwagę, że właściwy patentom problem dóbr antywspólnych nie zawiera się w znanej od dawna problematyce rachunku społecznych korzyści i kosztów patentów. Na ogół przeprowadza się go, porównując z jednej strony korzyści z przyrostu masy innowacji, do którego skłania perspektywa przejściowej renty monopolowej posiadacza patentu, a z drugiej koszty społeczne spowolnionej dyfuzji innowacji oraz pogoni za rentą. Teoria dóbr antywspólnych wykracza poza tę perspektywę. Niezależnie od wspomnianej wyżej problematyki pokazuje bowiem, jak sam fakt istnienia mnogości uprawnień do zatrzymania procesu technologicznego, powstały wskutek patentowania, przyczynia się do obniżenia efektywności owego procesu.  

Polityka antymonopolowa  

Kolejny istotny wniosek z teorii dóbr antywspólnych uderza w standardowe rozumienie konsekwencji podziału działalności monopolisty. Wysoki poziom pionowej koncentracji rynku uchodzi nieraz za sygnał zawodności rynku i za przesłankę polityki antymonopolowej. W myśl tej przesłanki przedsiębiorstwo produkujące na przykład specjalistyczne maszyny oraz jedyne dostępne na rynku oprogramowanie kompatybilne z owymi maszynami powinno stać się przedmiotem zainteresowania urzędów antymonopolowych. W celu zwiększenia konkurencyjności należałoby podzielić firmę na producenta maszyn i producenta oprogramowania. Taki ruch miałby doprowadzić do transferu części nadwyżki osiąganej przez monopolistę do konsumentów, a także do optymalizacji wykorzystania zasobów (redukcji marnotrawstwa).  

Koncepcja dóbr antywspólnych podaje powyższe rozumowanie w wątpliwość. Jeśli finalnym produktem pożądanym przez konsumentów jest maszyna wraz z oprogramowaniem, to dezintegracja monopolisty doprowadzi do powstania dobra antywspólnego. Nowo powstali wytwórca maszyn i wytwórca oprogramowania będą w sumie mniej, a nie bardziej efektywni aniżeli monopolista. Stanie się tak, mimo że suma osiąganych przez nich rent ulegnie obniżeniu w stosunku do sytuacji wyjściowej, jak pokazano w rozdziale trzecim. Model dóbr antywspólnych sugeruje więc, że w ogólności nie jest prawdą, że renta monopolistyczna uzyskiwana jest zawsze kosztem nadwyżki konsumenta, i odwrotnie. Monopole komplementarne stanowią w tym kontekście ważny kontrprzykład.  

Wniosek ten stał się przedmiotem debaty przy okazji sprawy antymonopolowej wytoczonej firmie Microsoft przez amerykański Departamentu Sprawiedliwości (United States v. Microsoft Corp., 2001). Orzeczenie w pierwszej instancji nakazywało firmie podzielić się na dwie: jedna produkowałaby systemy operacyjne, druga oprogramowanie do nich. Werdykt ów został poddany krytyce ekonomistów argumentujących, że dwa monopole na dobra komplementarne są dla konsumenta gorsze od pojedynczego, zintegrowanego monopolisty. Gisser i Allen (2001) w słynnym artykule na temat opisywanej sprawy rozumowali właśnie w tym duchu, inspirując się analizą Cournota. McHardy (2006) podtrzymał ich konkluzję, zwracając jednak uwagę, że rozbicie dominującego podmiotu może ułatwić wejście na rynek nowym producentom. W ten sposób mogłoby się pośrednio przyczynić do poprawy położenia konsumentów w długim okresie, choć w krótszej perspektywie dominowałby efekt negatywny.  

Biurokracja  

Koncepcja dóbr antywspólnych ma również zastosowanie do teorii biurokracji. W tym przypadku polega na dostrzeżeniu, że sieć niezależnych emitentów pozwoleń jest ekwiwalentem modelowego dobra antywspólnego. Nawet jeśli każda z instytucji regulujących korzystanie z określonej klasy dóbr działa w dobrej wierze, ich łączne działania spowodują jego suboptymalne wykorzystanie. Gdy na przykład agencja dbająca o stan środowiska naturalnego oraz agencja dbająca o harmonijną estetykę zabudowy mogą niezależnie od siebie ingerować w projekty i powstrzymywać procesy budowlane, ucierpi na tym efektywność wykorzystania nieruchomości gruntowych. Stanie się tak niezależnie od występujących w społeczeństwie preferencji dotyczących ochrony środowiska lub kształtu tkanki urbanistycznej. Teoria dóbr antywspólnych sugeruje, że do marnotrawstwa dojdzie nawet wtedy, gdy wokół celów działania obu agencji panuje w społeczeństwie doskonały konsensus.  

Podsumowanie  

Rozdział ten stanowi wprowadzenie do koncepcji dóbr antywspólnych. Zestawiono je z symetrycznym przypadkiem dóbr wspólnych oraz zilustrowano prostym modelem. Następnie omówiono najważniejsze zastosowania owej koncepcji, które okazują się zaskakująco szerokie.  

Niektóre z wniosków wypływających z teorii dóbr antywspólnych były do pewnego stopnia znane wcześniej. Wkład opisanej koncepcji nie polega jednak na stworzeniu użytecznej siatki pojęciowej, w której zawierają się zarówno już znane, jak i dotychczas słabo zbadane tropy. Siatka ta była w podstawowych zrębach dostępna od 150 lat, tzn. odkąd Carl Menger systematycznie wyłożył ją w swoim dziele życia. Na wyciągnięcie z niej pełnych wniosków musieliśmy jednak poczekać aż do niedawna.   

Zachęcamy do odwiedzenia naszego sklepu i zakupu książki: Niech żyje rewolucja! 150 lat „Zasad ekonomii" Carla Mengera 

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Ekonomia sektora publicznego Infrastruktura Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Seevers_Potrzeba więcej miejsc parkingowych Sprywatyzujmy je

Ekonomia sektora publicznego

Seevers: Potrzeba więcej miejsc parkingowych? Sprywatyzujmy je!

Argument za prywatyzacją publicznych miejsc parkingowych odwołuje się do podstawowej zasady ekonomii, jaką jest równoważenie popytu i podaży.

Bassi_Sprywatyzujmy wydawanie praw jazdy

Infrastruktura

Bassi: Sprywatyzujmy wydawanie praw jazdy!

Problemy etatyzmu mają różne oblicza. Jeden z nich, to kwestia poruszania się po drogach.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.