Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Hoppe: Analiza klasowa: marksizm a Szkoła Austriacka

1
Hans-Hermann Hoppe
Przeczytanie zajmie 36 min

Autor: Hans-Hermann Hoppe
Analiza klasowa: marksizm a Szkoła Austriacka
Tłumaczenie: Robert Szefler

W niniejszym artykule chciałbym zrobić, co następuje: Po pierwsze, zaprezentować tezy składające się na „twarde jądro” marksistowskiej teorii historii. Twierdzę, że wszystkie są zasadniczo poprawne. Pokażę następnie, że owe poprawne tezy wyprowadzone są z błędnych założeń. Na koniec zademonstruję, w jaki sposób szkoła austriacka w tradycji Misesa-Rothbarda jest w stanie wytłumaczyć je poprawnie, aczkolwiek w zupełnie inny sposób.

Zacznijmy od „twardego jądra” marksistowskiego systemu wierzeń[1]:

(1) „Historia rodzaju ludzkiego jest historią walk klasowych[2]”. Jest to historia walk pomiędzy względnie małą klasą rządzącą, a dużo większą klasą wyzyskiwaną. Wyzysk ma miejsce głównie w sferze ekonomicznej: klasa rządząca zabiera siłą część dóbr wyprodukowanych przez podległą sobie klasę wyzyskiwaną, czyli, jak mówią marksiści, „zawłaszcza produkcję dodatkową społeczeństwa”, by wykorzystać go do swych własnych celów konsumpcyjnych.

(2) Klasa rządząca jest zjednoczona we wspólnym interesie podtrzymania statusu wyzyskiwaczy i maksymalizacji dochodów uzyskiwanych z wyzysku. Nigdy celowo nie oddaje swej władzy ani przywłaszczonych zysków. Wręcz przeciwnie, każde pomniejszenie jej władzy i zysków musi zostać wymuszone na niej siłą, przez walkę klasową; wynik zaś samej walki zależy ostatecznie od świadomości klasowej wyzyskiwanych, tzn. czy są oni, i w jakim stopniu, świadomi swego położenia i czy są zjednoczeni z innymi członkami klasy w oporze przeciwko wyzyskowi.

(3) Władza jednej klasy nad drugą wyraża się głównie przez specyficzne układy decydujące o podziale tytułów własności, czy też, w terminologii marksistowskiej, w określonych „stosunkach produkcji”. Aby chronić owe układy – czy też stosunki produkcji – klasa rządząca formuje, a następnie zaczyna rozporządzać administracją państwa – aparatem przymusu i przemocy. Państwo zaś jest gwarantem zachowania struktury klasowej – służy temu system „sprawiedliwości klasowej” oraz tworzenie i wspieranie ideologicznej nadbudowy, zaprojektowanej w ten sposób, aby legitymizowała władzę klasową.

(4) Procesy konkurencji wewnątrz klasy rządzącej wywołują tendencje do wzrostu centralizacji i zwiększania koncentracji. Wielobiegunowy system wyzysku jest stopniowo zastępowany przez układ oligarchiczny lub monopolistyczny. Funkcjonuje coraz mniej ośrodków wyzysku, te zaś, które się utrzymują, stają się coraz bardziej zintegrowane w jednym, hierarchicznym porządku. Patrząc z zewnątrz, tzn. z perspektywy międzynarodowej, ów proces wewnętrznej centralizacji (w miarę, jak będzie postępował) doprowadzić musi do imperialistycznych wojen pomiędzy państwami, których celem jest terytorialna ekspansja władzy.

(5) W miarę, jak centralizacja i ekspansja wyzysku będzie dochodziła do ostatecznego punktu globalnej dominacji, władza klasowa stawać się będzie coraz bardziej niezgodna z dalszym ogólnym rozwojem i ulepszaniem „sił produkcyjnych”. Coraz częstsze staną się okresy stagnacji ekonomicznej i kryzysy; stworzy to „obiektywne warunki” do wykształcenia się rewolucyjnej świadomości klasowej wśród wyzyskiwanych. Sytuacja dojrzeje do stworzenia wspólnoty bezklasowej, do „zagłodzenia państwa”, „zastąpienia rządów ludzi nad ludźmi przez administrację rzeczami[3]” i jako ostateczny rezultat, do niespotykanego dotąd dobrobytu.

Jak za chwilę pokażę, wszystkie powyższe tezy są całkowicie uzasadnione. Niestety, sam marksizm, na którego gruncie one urosły, uczynił więcej niż jakikolwiek inny system ideologiczny, by je zdyskredytować, wyprowadzając je z kompletnie absurdalnej teorii wyzysku.

Jak przedstawia się więc marksistowska teoria wyzysku? Według Marksa, takie przedkapitalistyczne systemy społeczne jak niewolnictwo i feudalizm charakteryzują się istnieniem wyzysku. To oczywiście nie ulega wątpliwości. Niewolnik nie jest przecież wolnym robotnikiem, nie można powiedzieć, by coś zyskiwał na tym, że jest zniewolony. Wręcz przeciwnie, niewola pomniejsza jego użyteczność kosztem wzrostu bogactwa, które przywłaszcza sobie jego pan. Interesy niewolnika i właściciela niewolników są jak najbardziej antagonistyczne. To samo dotyczy interesów władcy feudalnego, który ściąga czynsz z chłopów pracujących na zasiedlonej przez nich ziemi. Zyski feudała są stratami chłopa. Oczywiste jest też, że zarówno niewolnictwo, jak i feudalizm ograniczają rozwój sił produkujących. Ani niewolnik, ani poddany nie będzie tak produktywny, jak mógłby być bez niewoli i poddaństwa.

Całkowicie oryginalną ideą u Marksa jest pomysł, że nic w istocie nie zmienia się w kwestii wyzysku w kapitalizmie, tzn. jeśli niewolnik staje się wolnym robotnikiem, lub jeśli chłop zdecyduje się uprawiać ziemię zasiedloną wcześniej przez kogoś innego i płaci mu w zamian za to rentę. W słynnym 24. rozdziale pierwszego tomu swego Kapitału, zatytułowanym „Tak zwana akumulacja pierwotna”, Marks przedstawia historyczną analizę narodzin kapitalizmu i stwierdza, że duża część, być może nawet większość pierwotnej własności kapitalistycznej jest wynikiem grabieży, zniewolenia i podboju. Podobnie, w rozdziale 25., „Nowoczesnej teorii kolonizacji”, silnie zaznaczona jest rola przemocy w eksportowaniu kapitalizmu do krajów – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – Trzeciego Świata. Nie da się ukryć, że te wnioski są w zasadzie poprawne, a w związku z tym nie można się spierać z tym, że Marks określa taki kapitalizm mianem wyzysku. Powinniśmy jednak być świadomi, że w tym momencie dokonuje on pewnej sztuczki. Zajmując się analizą historyczną i wywołując oburzenie czytelnika brutalnością leżącą u fundamentów wielu kapitalistycznych fortun, tak naprawdę zbacza z tematu, unikając faktu, że w rzeczywistości jego teza jest zupełnie inna: otóż nawet w warunkach „czystego” kapitalizmu, tzn. takiego, gdzie pierwotne pozyskanie dóbr było wynikiem tylko i wyłącznie zasiedlenia, pracy i oszczędności, kapitaliści wynajmujący siłę roboczą i tak pozostają wyzyskiwaczami. W rzeczy samej, Marks uważał dowód tego stwierdzenia za swoje największe osiągnięcie na polu analizy ekonomicznej.

Dowód Marksa opiera się na zauważeniu, że ceny czynników produkcji, w szczególności płace robotników, są niższe, niż ceny produktów finalnych. Robotnik otrzymuje na przykład wynagrodzenie reprezentujące dobra konsumpcyjne, które mogą być wyprodukowane w ciągu trzech dni, jednak pracuje on na swoje zarobki pięć dni, produkując dobra o wartości przekraczającej jego płacę. Te dodatkowe dwa dni pracy, czyli, w terminologii Marksa, „wartość dodana”, są przywłaszczane przez kapitalistę. Jest to więc, według niego, wyzysk[4].

Co jest nie w porządku z tą analizą[5]? Odpowiedź staje się jasna, gdy spytamy, dlaczego właściwie robotnik miałby się godzić na taki układ? Zgadza się on dlatego, że jego płaca reprezentuje dobra teraźniejsze, podczas gdy usługi, które wyświadcza pracując, reprezentują dobra przyszłe; pracownikowi zależy zaś bardziej na dobrach teraźniejszych. Mógłby przecież zdecydować, by nie sprzedawać swej pracy kapitaliście i zatrzymywać „pełną wartość” dla siebie. Wtedy jednak musiałby on czekać dłużej na dobra konsumpcyjne. Pracując jako najemnik, pokazuje on, że woli mniejszą ilość dóbr teraz, niż potencjalnie większą w jakiejś przyszłości. Z drugiej strony, dlaczego kapitalista miałby chcieć zawrzeć taką umowę z robotnikiem? Dlaczego miałby chcieć wypłacić teraźniejsze dobro (gotówkę) pracownikowi w zamian za usługi, które przyniosą owoce dopiero w przyszłości? Z oczywistych powodów nie byłby skłonny wypłacać na przykład 100 dolarów w chwili obecnej, jeśli miałby dokładnie tyle samo otrzymać za rok. Gdyby bowiem miało tak być, to czemu nie miałby po prostu zostawić tych pieniędzy w kieszeni, zyskując na tym jeszcze tyle, że przez okres roku może nimi w pełni rozporządzać? Musi więc oczekiwać, że otrzyma w przyszłości sumę większą niż 100 dolarów, by mógł z owych 100 dolarów zrezygnować w chwili obecnej i wypłacić je w formie wynagrodzenia za pracę robotnikowi. Oczekuje on, że na tym zarobi, czy też, bardziej dokładnie, że uzyska zwrot procentu. Jest jednocześnie w jeszcze inny sposób ograniczony przez preferencję czasową, tzn. przez fakt, że ludzie generalnie wolą dobra teraźniejsze od przyszłych. Mianowicie, jeśli może on zdobyć większą sumę w przyszłości, poświęcając mniejszą sumę w chwili obecnej, to dlaczego nie oszczędza więcej, niż ma to miejsce w rzeczywistości? Dlaczego nie zatrudnia większej liczby robotników, skoro każdy z nich zapewnia dodatkowe zyski? Odpowiedź jest znów oczywista: ponieważ kapitalista jest również konsumentem i nic na to nie może poradzić. Poziom jego oszczędności i inwestycji jest ograniczony przez to, że on także, podobnie jak robotnik, potrzebuje pewnej ilości dóbr teraźniejszych, „dostatecznie dużej, by zapewnić sobie zaspokojenie tych potrzeb, które, podczas okresu oczekiwania na zwrot inwestycji, są dla niego ważniejsze od dodatkowych zysków, które wzięłyby się z dalszego jeszcze wydłużania okresu produkcji”.[6]

Tak więc błędem w Marksa teorii wyzysku jest niezrozumienie zjawiska preferencji czasowej jako uniwersalnego czynnika ludzkiego działania[7]. To, że robotnik nie otrzymuje „pełnej wartości” nie ma nic wspólnego z wyzyskiem; jest jedynie odbiciem tej prawdy, że człowiek nie może zamienić dóbr przyszłych na teraźniejsze, jeśli nie ustąpi z jakiejś ich części. W przeciwieństwie do przypadku niewolnika i jego pana, gdzie ten drugi czerpie zyski kosztem pierwszego, relacja pomiędzy kapitalistą a wolnym pracownikiem jest obustronnie korzystna. Pracownik podejmuje pracę, gdyż, ze względu na swoją preferencję czasową, woli mniejszą ilość dóbr teraźniejszych od większej w przyszłości; kapitalista zaś zatrudnia pracownika, ponieważ jego preferencja czasowa jest odwrotna: wyżej ceni większe, przyszłe dobra od mniejszych, które może mieć w danej chwili. Ich interesy nie są antagonistyczne, lecz jak najbardziej harmonijne. Bez charakterystycznego dla kapitalisty oczekiwania na procent z inwestycji, najemnik znalazłby się w gorszej sytuacji, gdyż musiałby czekać dłużej na zaspokojenie swoich potrzeb, niż jest do tego skłonny; natomiast bez cechującej najemnika niskiej preferencji czasowej kapitalista byłby w gorszej sytuacji, gdyż musiałby się uciekać do mniej wyrafinowanych i mniej wydajnych metod produkcji, niż przyjmuje. Nie można też, jakby chciał tego Marks, uważać kapitalistycznego systemu płac za krępujący rozwój sił produkcji. Jeśli robotnikowi nie byłoby wolno sprzedawać swych usług, a kapitalista ich kupować, ogólna wydajność produkcji spadłaby, zamiast wzrosnąć, ponieważ produkcja musiałaby się odbywać w warunkach zredukowanej akumulacji kapitału.

W warunkach uspołecznienia produkcji, zupełnie odwrotnie, niż twierdził Marks, rozwój produktywnych sił nie sięgnąłby niedostępnych dotychczas szczytów, lecz zupełnie przeciwnie, zostałby dramatycznie zahamowany[8]. Jasne jest bowiem, że akumulacja kapitału musi zostać dokonana przez konkretne jednostki, w konkretnych punktach czasu i przestrzeni poprzez zasiedlenie, produkcję lub/oraz oszczędzanie. W każdym z tych przypadków powodem jest oczekiwanie, że doprowadzi to w przyszłości do wzrostu produkcji dóbr. Wartość, którą człowiek przypisuje swemu kapitałowi, jest pochodną wartości, jaką mają dla niego oczekiwane w przyszłości zyski, pomniejszone o wartość stopy preferencji czasowej. W przypadku kolektywnej własności środków produkcji, gdzie nie istnieje coś takiego jak wyłączna kontrola nad zgromadzonym kapitałem, a więc także nad przyszłymi zyskami związanymi z jego użytkowaniem, a częściowa kontrola nad nim przyznawana jest tym, którzy nie są producentami, nie oszczędzali, ani nie zdobyli kapitału na drodze zasiedlenia, skutkiem czego zmniejsza się dla niego wartość jego zysków, a więc także i wartość dóbr kapitałowych. Wzrasta jego efektywna stopa preferencji czasowej. W mniejszym stopniu zasiedlane będą rzadkie dobra, a także zmniejszy się wielkość oszczędności przeznaczonej na utrzymanie już istniejących i poziomu produkcji nowych. Doprowadzi to do skrócenia okresu produkcji i zmniejszenia jej stopnia złożoności, ostatecznym zaś skutkiem będzie relatywne zubożenie.

Skoro teoria wyzysku kapitalistycznego, przedstawiona przez Marksa, oraz jego pomysły, jak ów domniemany wyzysk zakończyć i doprowadzić do niespotykanego wcześniej stanu ogólnego dobrobytu są tak niepoprawne, że wręcz śmieszne, jest oczywiste, że wszelkie zbudowane na jej bazie teorie historii powinny również być nieprawdziwe. Lub też, jeśli już któraś z nich jest prawdziwa, to wcale z niej nie wynika, jak się twierdzi, zatem sam sposób wyprowadzenia musi być błędny. Nie mam zamiaru podejmować się żmudnego zadania wyjaśnienia wszystkich błędów w argumentacji Marksa, która prowadzi od teorii kapitalistycznego wyzysku do analizy historycznej streszczonej na początku tego artykułu; zamiast tego, obiorę pewien skrót. Postaram się przedstawić w najprostszy możliwy sposób poprawną teorię wyzysku (austriacką, Misesa i Rothbarda); naszkicuję też, jak owa teoria uzasadnia klasową teorię historii; pokażę również przy tej okazji pewne kluczowe różnice pomiędzy austriacką a marksistowską teorią klasową, jak również pewne podobieństwa między nimi, wyrastające ze wspólnego przekonania, że istnieje coś takiego, jak wyzysk i klasa rządząca[9].

Punkt wyjścia austriackiej teorii wyzysku jest, jak być powinien, prosty i jasny. Tak naprawdę został on już przedstawiony podczas analizy teorii Marksa: wyzysk charakteryzował relację pomiędzy niewolnikiem i jego panem oraz między poddanym i władcą feudalnym. Nie da się jednocześnie znaleźć podobnego zjawiska w czystym kapitalizmie. Co stanowi zasadniczą różnicę pomiędzy tymi dwoma przypadkami? Odpowiedź brzmi: uznanie lub brak uznania zasady zasiedlenia. W warunkach feudalizmu chłop jest wyzyskiwany, bo nie ma wyłącznej kontroli nad ziemią, którą zasiedlił; niewolnik natomiast nie ma pełnej kontroli nad swoim ciałem. Jeśli natomiast każdy miałby wyłączną kontrolę nad swym ciałem (co oznacza, że byłby wolnym pracownikiem) i działałby w zgodzie z zasadą zasiedlenia, nie może być mowy o żadnym wyzysku. Absurdem jest postulować, że wyzyskiem charakteryzuje się działanie osoby, która zajmuje pewne dobra, nie będące wcześniej niczyją własnością, lub wykorzystuje owe dobra do produkcji innych dóbr, albo oszczędza zajęte przez siebie lub wyprodukowane dobra z nadzieją wykorzystania ich do powiększenia swych zysków w przyszłości. Nic nie zostaje w trakcie tego typu procesu nikomu zabrane, co więcej, pojawiły się nowe, wyprodukowane dobra. Podobnym absurdem byłoby twierdzić, że jakakolwiek umowa pomiędzy ludźmi, którzy zasiedlają dobra niczyje, oszczędzają i produkują, dotycząca ich własności mogłaby być w jakimkolwiek sensie niesprawiedliwa. Jest zupełnie odwrotnie: z wyzyskiem mamy do czynienia wtedy, gdy nastąpi jakieś odstępstwo od zasady zasiedlenia. Wyzyskiwaczem jest osoba, która żąda kontroli nad dobrami, których nie zasiedliła, nie zaoszczędziła, nie wyprodukowała, ani nie zdobyła na drodze dobrowolnej umowy od ich poprzedniego właściciela. Wyzysk sprowadza się do wywłaszczania tych, którzy pracują, oszczędzają i zasiedlają przez innych, którzy tego nie robią; jest to żerowanie ludzi, których żądania biorą się z powietrza, na tych, którzy uczciwie pracowali i zawierali ze sobą umowy[10].

Nie trzeba specjalnie przekonywać, że wyzysk, tak jak go przed chwilą zdefiniowaliśmy, jest integralną częścią historii gatunku ludzkiego. Bogactwo można uzyskać czy też powiększyć albo przez zasiedlenie, oszczędzanie, produkcję i kontrakty, albo przez złupienie tych, którzy uczciwie zarabiają. Innych sposobów nie ma. Obydwie drogi są w pewnym sensie naturalne dla naszego gatunku. Obok produkcji, zasiedlania i kontraktów, od zawsze zdarzały się przypadki nieproduktywnego i niekontraktowego pozyskiwania dóbr. W miarę, jak następował rozwój ekonomiczny, producenci i handlarze mogli tworzyć firmy, przedsiębiorstwa i korporacje; podobnie wyzyskiwacze tworzyli przedsięwzięcia służące wyzyskowi na wielką skalę: rządy i państwa. Klasa rządząca (która może być oczywiście wewnętrznie rozwarstwiona) w momencie swych narodzin składa się właśnie z członków takich firm wyzyskiwaczy. Kiedy już osiądzie na danym terytorium i zorganizuje wyzysk zasobów ekonomicznych, centralnym motywem historii staje się walka między wyzyskiwanymi a ich ciemiężycielami. Jeśli więc tylko w odpowiedni sposób spojrzymy na historię, to zobaczymy, że składa się ona ze zwycięstw i porażek władców, próbujących zmaksymalizować swe zyski kosztem poddanych; zobaczymy też ciągłe próby oporu i odwrócenia tej tendencji po stronie wyzyskiwanych. W tym właśnie spojrzeniu na historię zgadzają się szkoły marksistowska i austriacka, i w w niej istnieje związek intelektualny w badaniach historycznych. Obydwie sprzeciwiają się historiografii, która opisuje tylko działania lub interakcje, na równi stawiając ekonomię i moralność; obydwie też nie zgadzają się na historiografię, która, zamiast przyjąć takie neutralne światopoglądowo podejście uważa, że wprowadzone arbitralnie i subiektywnie oceny wartości powinny stanowić tło narracji historycznej. Historia powinna być rozważana w terminologii wolności i wyzysku, pasożytnictwa i ekonomicznego zubożenia, własności prywatnej i jej destrukcji; jeśli tak nie jest, to rozważania są nieszczere[11].

Produktywne przedsięwzięcia zaczynają się i kończą z powodu obecności lub braku dobrowolnego popytu na nie, natomiast klasa rządząca nie dochodzi do władzy, gdy jest na nią popyt, ani też nie abdykuje, gdy jest to ewidentnie pożądane. Nawet w najbardziej bujającym w obłokach umyśle nie mogłaby narodzić się idea, że ci, którzy produkują, oszczędzają i zawierają dobrowolne umowy mogliby potrzebować swego własnego wywłaszczenia. Muszą więc zostać do tego zmuszeni, co ostatecznie dowodzi tego, że nie istnieje żaden popyt na wyzysk. Nie można też stwierdzić, że klasa rządząca w naturalny sposób upadnie, gdy będziemy się starać unikać z nią interesów, tak, jak to ma miejsce w przypadku prywatnych firm. Uzyskuje ona bowiem dochody przez działania nieproduktywne i niekontraktowe, jest więc odporna na bojkot. To, co może spowodować powstanie firmy wyzyskiwaczy, jak też doprowadzić do jej upadku, to specyficzny stan opinii publicznej lub też, w terminologii marksistowskiej, specyficzny stan świadomości klasowej.

Każdy wyzysk tworzy ofiary, zaś ofiary stają się jego potencjalnymi wrogami. Istnieje możliwość trwałego łamania oporu ze strony ofiar za pomocą brutalnej siły, jak w przypadku, gdy jedna grupa wyzyskuje drugą, podobnej wielkości grupę. Jednakże przemoc nie wystarcza do rozszerzenia wyzysku na populację wielokrotnie przewyższającą rozmiarem firmę wyzyskującą. Aby to się stało, taka grupa musi posiadać wsparcie ze strony społeczeństwa. Większość populacji musi akceptować jej działania i uważać je za uzasadnione. Akceptacja może oczywiście przybierać różne formy, od pełnego zaangażowania i entuzjazmu, do pasywnej rezygnacji. Musi to jednak być akceptacja w takim sensie, że większość musi wyzbyć się pomysłu, by aktywnie czy pasywnie opierać się próbom nieproduktywnego i niekontraktowego pozyskiwania dóbr. Świadomość klasowa musi być słaba, niezbyt rozwinięta i mało konkretna. Tak długo, jak taki stan ma miejsce, firma ma szanse kontynuować wyzysk, nawet mimo tego, że nie istnieje na taką działalność rzeczywiste zapotrzebowanie. Władza klasy rządzącej może się załamać tylko wtedy, gdy wyzyskiwani i wywłaszczeni będą mieli pełną świadomość swej sytuacji i zjednoczą się z innymi członkami swojej klasy w ruchu ideologicznym, który da wyraz ideom społeczeństwa bezklasowego i zniesienia wyzysku. Żaden system wyzysku nie wytrzyma presji większości wyzyskiwanego społeczeństwa świadomie popierającego taki ruch i wyrażającego jednogłośnie oburzenie na wszelkie nieproduktywne i niekontraktowe sposoby uzyskiwania dochodów zaś pogardę i nienawiść wobec osób, które w ten sposób zarabiają (nie mówiąc o aktywnych próbach utrudniania takiego procederu).

Stopniowy upadek władzy feudalnej i absolutnej oraz powstanie w zachodniej Europie i Stanach Zjednoczonych społeczeństw kapitalistycznych, czemu towarzyszył bezprecedensowy wzrost dobrobytu i przyrost naturalny, był skutkiem wzrastającej wśród wyzyskiwanych świadomości klasowej; zespalały ich idee praw naturalnych i klasycznego liberalizmu. Jest to konstatacja, z którą zgadzają się zarówno szkoła austriacka, jak i marksizm[12]. Nie zgadzają się natomiast co do tego, czy odwrócenie owego procesu liberalizacji i ciągły, zapoczątkowany w drugiej połowie XIX wieku, a dający się szczególnie odczuć po I Wojnie Światowej wzrost poziomu wyzysku we wspomnianych społeczeństwach jest skutkiem osłabnięcia świadomości klasowej. W rzeczy samej, szkoła austriacka stoi na stanowisku, że marksizm musi przyjąć dużą część winy za taki stan rzeczy dlatego, że systematycznie odwracał uwagę od realnego konfliktu pomiędzy grupami produktywnymi i nieproduktywnymi w społeczeństwie w kierunku domniemanego konfliktu między robotnikami a kapitalistami wypłacającymi im pensje; poskutkowało to głębokim pomieszaniem pojęć[13].

Ukonstytuowanie się klasy rządzącej nad klasą wyzyskiwaną wielokrotnie od niej liczniejszą za pomocą przemocy i manipulacji opinią publiczną, czyli obniżenia poziomu świadomości klasowej wśród wyzyskiwanych, znajduje swe najbardziej podstawowe odbicie instytucjonalne w akcie stworzenia systemu prawa publicznego narzuconego nad prawem prywatnym. Klasa rządząca odcina się w sensie legalnym i chroni swoją pozycję przez przyjęcie pewnego rodzaju konstytucji w działaniu swej firmy. Z jednej strony, formalizacja działań wewnętrznych dla aparatu państwa, jak również relacji z wyzyskiwaną społecznością, tworzy zręby pewnej stabilności prawnej. Im więcej z bardziej przystępnych i naturalnych dla ludzi koncepcji prawa prywatnego włączane jest do prawa konstytucyjnego i publicznego, tym bardziej pozytywnie nastawiona jest opinia publiczna do istnienia państwa. Z drugiej strony, każde prawo konstytucyjne czy publiczne formalizuje również immunitet klasy rządzącej wobec naruszeń zasady zasiedlenia. Formalizuje prawo reprezentantów państwa do brania udziału w nieproduktywnych i niekontraktowych działaniach prowadzących do uzyskania pewnych dóbr; ostatecznie na horyzoncie pojawia się całkowite podporządkowanie prawa prywatnego publicznemu. Sprawiedliwość klasowa, tzn. jeden zbiór praw dla rządzących, inny dla rządzonych, stają się do zniesienia w tym dualizmie prawa publicznego i prywatnego oraz stopniowej infiltracji i ostatecznej dominację pierwszego nad drugim. To, że funkcjonuje sprawiedliwość klasowa, nie wynika z tego, jak by chcieli marksiści, że prawo uznaje własność prywatną. Jej narodziny mają miejsce w momencie, gdy pojawia się prawne rozróżnienie na osoby działające pod ochroną prawa publicznego i te, które zmuszone są działać zgodnie z prawem prywatnym, wypaczonym tak, by było podległe publicznemu. Warto w tym momencie zauważyć, że podstawowy wniosek marksistowskiej teorii państwa jest nieprawdziwy. Państwo nie jest narzędziem wyzysku dlatego, że chroni prawa własności kapitalistów, lecz dlatego, że ono samo jest zwolnione z zasady produktywnego i kontraktowego uzyskiwania tytułów własności[14].

Mimo owej fundamentalnej niedoskonałości w rozumieniu państwa, marksizm, ze względu na to, że interpretuje państwo jako narzędzie wyzysku (w przeciwieństwie, na przykład, do szkoły wyboru publicznego, która stawia je na równi z normalnymi firmami prywatnymi[15]), jest w stanie odkryć przed nami pewne istotne wnioski dotyczące mechanizmów jego funkcjonowania. Po pierwsze, szkoła Marksa kładzie nacisk na strategiczną funkcję polityki redystrybutywnej państwa. Jako firma zajmująca się wyzyskiem, państwo jest siłą rzeczy przez cały czas żywotnie zainteresowane niskim poziomem świadomości klasowej wśród swych obywateli. Redystrybucja własności i dochodów jest doskonałym narzędziem tworzenia podziałów w społeczeństwie i niszczenia zarodków formującej się jednorodnej świadomości klasowej. Ponadto, redystrybucja samej władzy państwowej za pomocą procesów demokratycznych, otwierających w zasadzie każdemu drogę do funkcji publicznych i dających teoretyczne prawo uczestnictwa w ustalaniu personelu i kierunku polityki państwa, są w istocie również środkami redukowania oporu wśród wyzyskiwanych. Drugim ważnym wnioskiem marksistów jest to, że państwo jest głównym centrum propagandy ideologicznej i mistyfikacji: wyzysk jest tak naprawdę wolnością; podatki to dobrowolne wpłaty; relacje nie oparte na kontrakcie są tak naprawdę „co do zasady” kontraktowe; nikt nie jest przez nikogo rządzony, lecz my wszyscy rządzimy samymi sobą; bez państwa nie istniałyby ani prawo, ani bezpieczeństwo; bez państwa biedacy umieraliby na ulicach etc. Wszystko to stanowi ideologiczną superstrukturę, stworzoną z zamysłem legitymizacji wyzysku ekonomicznego[16]. Po trzecie i ostatnie, marksiści trafnie zauważają bliski związek między państwem a wielkim biznesem, szczególnie elitami finansowymi; mimo to, wytłumaczenie tego związku jest niepoprawne. Powodem owego związku nie jest to, że burżuazyjny establishment wspiera państwo jako gwaranta prywatnych praw własności i obrońcę kontraktów. Wręcz przeciwnie, elita postrzega – zgodnie z prawdą – państwo jako całkowitą antytezę własności prywatnej i ma z tego powodu istotny interes w jego utrzymaniu. Im bardziej udany biznes, tym większe ryzyko wyzysku rządowego, lecz jednocześnie tym większe potencjalne zyski z operowania pod osłoną specjalnych, rządowych przywilejów i bycia zwolnionym z pełnego obciążenia kapitalistyczną konkurencją. Oto powód, dla którego elity finansowe są zainteresowane państwem i jego infiltracją. Z drugiej strony, elita u władzy ma również interes w bliskiej współpracy z establishmentem wielkiego biznesu, z oczywistego powodu jego ogromnej siły przebicia na polu ekonomii. W szczególności, ważne są związki z elitą bankierów, gdyż państwo, jako wyzyskująca firma, chce mieć wyłączność na drukowanie pieniędzy bez pokrycia. Państwo może łatwo osiągnąć taki stan monopolu poprzez układ, w którym establishment bankowy otrzymuje przyzwolenie na swe własne fałszerskie machinacje obok państwowych mechanizmów monetarnych; cały ten kartelowy system, kontrolowany przez bank centralny określany jest mianem systemu rezerw cząstkowych. Poprzez ten właśnie kanał, system bankowy, wraz ze swymi największymi klientami, wchodzi w bliski związek z aparatem państwowym, zaś aparat rozwija swe wpływy daleko poza samą administrację, do samego „systemu nerwowego” cywilnego społeczeństwa; nie jest to aż tak bardzo różne od obrazu koneksji między bankami, elitami biznesowymi i państwem, który lubią malować marksiści[17].

Konkurencja wewnątrz klasy rządzącej i pomiędzy różnymi klasami rządzącymi wywołuje tendencję do narastania koncentracji władzy. Tutaj marksiści znowu mają rację. Jednakże błędna teoria wyzysku prowadzi do przypisywania tej tendencji błędnego źródła. Mianowicie, marksiści uważają ów proces za charakterystyczny dla samej konkurencji kapitalistycznej. Jednak w sytuacji czystego kapitalizmu konkurencja nie jest formą gry o sumie zerowej. Ten, kto zasiedla, produkuje i oszczędza, nie uzyskuje dochodów kosztem innych osób. Jego zyski nie rzutują w ogóle negatywnie na fizyczny stan posiadania innych, a nawet skutkują wzajemnymi korzyściami, jak to ma miejsce w przypadku wymiany kontraktowej. Można więc kapitalizmowi przypisać funkcję powiększania globalnego bogactwa. Nie można jednak powiedzieć, że powoduje on sam z siebie jakąkolwiek tendencję do relatywnej koncentracji[18]. Zamiast tego, interakcje o sumie zerowej charakteryzują nie tylko relacje pomiędzy rządzącymi i rządzonymi, lecz także pomiędzy konkurującymi klasami rządzącymi. Wyzysk, zdefiniowany jako nieproduktywne i niekontraktowe pozyskiwanie dóbr, możliwy jest jedynie tak długo, jak długo istnieją dobra do pozyskania. Jednak, jeśli w biznesie wyzysku panowałaby wolna konkurencja, to oczywiście nie pozostałyby żadne dobra. Tak więc wyzysk wymaga monopolu nad pewnym określonym terytorium i dotyczyć musi określonej grupy ludzi; konkurencja zaś pomiędzy wyzyskiwaczami jest ze swej natury eliminatywna i musi za sobą pociągnąć tendencję w kierunku relatywnej koncentracji firm zajmujących się wyzyskiem, jak również centralizacji wewnątrz nich. Ilustrację dla tej tendencji przedstawia rozwój państw, a nie kapitalistycznych przedsiębiorstw: w czasach dzisiejszych mamy dużo mniej państw, niż w minionych wiekach; państwa te mają dużo większą kontrolę nad dużo większymi terytoriami. Wewnątrz administracji każdego państwa można natomiast zauważyć tendencję prowadzącą do wzrostu władzy centralnego rządu, uzyskiwaną kosztem urzędów regionalnych i lokalnych. Na zewnątrz aparatu państwa również możemy zaobserwować tendencje koncentracyjne, z tych samych powodów, jak opisane powyżej: nie dlatego, że kapitalizm sam w sobie miałby mieć jakąś nieusuwalną skazę, lecz dlatego, że klasa rządząca rozszerzyła swą władzę, sięgając w głąb społeczeństwa cywilnego poprzez stworzenie przymierza państwowo-bankowo-biznesowego, a w szczególności przez stworzenie banku centralnego. Jeśli następuje koncentracja i centralizacja władzy państwowej, to naturalne jest, że temu procesowi towarzyszy koncentracja i centralizacja w bankowości i wielkim przemyśle. W miarę, jak władza państwa rośnie, wzrasta również związana z nią władza elity bankowo-finansowej, dzięki której może ona eliminować lub szkodzić konkurencji przez działania niekontraktowe i nieproduktywne. Koncentracja w biznesie jest dowodem na upaństwowienie życia ekonomicznego[19].

Głównym środkiem ekspansji władzy państwowej i eliminacji konkurencyjnych centrów wyzysku jest wojna i dominacja militarna. Konkurencja międzypaństwowa implikuje dążenia do wojny i imperializmu. Interesy centrów wyzysku są, z natury, antagonistyczne względem siebie. Co więcej, każdy z nich dysponuje instrumentami podatkowymi i możliwością drukowania praktycznie bez ograniczeń sfałszowanego pieniądza, więc ma możliwość zmuszenia innych, by płacili koszty ich wojen. Naturalne jest, że jeśli ktoś nie musi płacić za swoje ryzykowne eskapady, lecz może do tego zmusić innych, staje się automatycznie skłonny podejmować większe ryzyko i wybierać bardziej agresywne zachowania[20]. Marksizm, w przeciwieństwie do większości tak zwanych burżuazyjnych nauk społecznych, przedstawia fakty w sposób prawdziwy: w istocie, można zauważyć w historii narastające tendencje imperialistyczne, a największymi potęgami imperialistycznymi w rzeczy samej są najbardziej rozwinięte kraje kapitalistyczne. Jednakże wyjaśnienie tego zjawiska u marksistów znowu jest wadliwe. To właśnie państwo, jako instytucja zwolniona z kapitalistycznych zasad pozyskiwania dóbr, jest ze swej natury agresywne. Historyczne dowody na istotną korelację między kapitalizmem i imperializmem tylko na pierwszy rzut oka stoją z tym w sprzeczności. Można je wytłumaczyć w taki prosty sposób, że, aby wyjść zwycięsko z imperialistycznych wojen, państwo musi być we władaniu dostatecznie dużymi zasobami ekonomicznymi (w porównaniu z innymi państwami). Przy innych czynnikach nie zmienionych, z dwóch walczących państw wygra to, które dysponuje większą ilością zasobów. Jako firma trudniąca się wyzyskiem, państwo ze swej natury jest destruktywne dla bogactwa i akumulacji kapitału. Dostatek jest produkowany tylko i wyłącznie przez społeczeństwo cywilne; im słabsza władza państwa, tym więcej majątku i kapitału jest w stanie zakumulować społeczeństwo. Tak więc, paradoksalnie na pierwszy rzut oka, im słabsze, im bardziej liberalne wewnętrznie jest państwo, tym bardziej rozwinięty jest kapitalizm; rozwinięta gospodarka kapitalistyczna umożliwia bogacenie się państwa przez żerowanie na niej; bogatsze państwo oznacza coraz to więcej i więcej skutecznych wojen ekspansjonistycznych. Jest to relacja, która wyjaśnia, dlaczego początkowo głównymi siłami imperialistycznymi były państwa Europy Zachodniej, szczególnie Wielka Brytania, zaś w XX wieku tą rolę przejęły Stany Zjednoczone.

Istnieje również podobnie elementarne, aczkolwiek znowu niemarksistowskie wyjaśnienie częstej u marksistów obserwacji, że banki i establishment wielkiego biznesu są najczęściej gorącymi zwolennikami siły militarnej i ekspansjonizmu imperialnego. Wsparcie to nie wynika bynajmniej z tego, że kapitalizm sam w sobie potrzebuje wyzysku, lecz stąd, że ekspansja chronionych i uprzywilejowanych przez państwo koncernów wymaga, by ich wpływy przenikały za granicę, oraz by konkurencja zza granicy była hamowana przez działania nieproduktywne i niekontraktowe, podobnie, jeśli nie bardziej, niż konkurencja wewnątrz państwa. Establishment wspiera imperializm, jeśli tylko istnieje szansa, że doprowadzi to do militarnej dominacji państwa, z którym jest związany, nad innymi państwami. Jeśli do tego bowiem dochodzi, otwiera się droga do systemu imperializmu monetarnego. Dominujące państwo może użyć swej władzy, by narzucić politykę inflacyjną, koordynowaną na poziomie międzynarodowym. Jego bank centralny decyduje o drukowaniu pieniędzy bez pokrycia, zaś banki centralne państw podległych zmuszone są korzystać z jego waluty w swoich rezerwach, co pociąga za sobą dalszą inflację. U boku dominującego państwa, jako pierwsi odbiorcy inflacyjnej waluty, banki i establishment biznesowy mogą dokonywać grabieży właścicieli prywatnych i producentów za granicą praktycznie nie ponosząc kosztów własnych. Na zależnych terytoriach tworzona jest podwójna warstwa wyzysku: ponad lokalnym rządem i elitami funkcjonuje państwo i elity z zewnątrz, co skutkuje długotrwałą zależnością ekonomiczną i stagnacją ekonomiczną w porównaniu do państwa dominującego. Ta sytuacja – zupełnie niekapitalistyczna – charakteryzująca pozycję USA i dolara amerykańskiego i powoduje, że – prawidłowo – wysuwane są oskarżenia dotyczące amerykańskiego imperializmu[21].

Widzimy, że wzrastająca koncentracja i centralizacja wyzyskującej władzy prowadzi ostatecznie do stagnacji ekonomicznej, a tym samym do powstania obiektywnych warunków do obalenia władzy i stworzenia społeczeństwa bezklasowego, które jest w stanie doprowadzić do nieporównywalnej koniunktury gospodarczej.

Przeciwnie do postulatów Marksa, takie społeczeństwo nie będzie wynikiem istnienia jakichś praw historii. W istocie bowiem nie istnieją żadne takie absolutne prawa, w sensie, w jakim wyobrażają je sobie marksiści[22]. Nie będzie też wspólnota bezklasowa rezultatem tego, że stopa zysku spada wraz ze zwiększeniem składu organicznego kapitału (tj. wzrostu stosunku kapitału stałego do zmiennego), jak uważał Marks. Teoria dotycząca tendencji do spadku stopy zysku jest absolutnie niepoprawna, tak samo, jak laborystyczna teoria wartości, z której ta pierwsze czerpie swe źródło. Źródłem wartości i zysku nie jest tylko i wyłącznie nakład pracy, lecz dużo bardziej ogólne zjawisko działania w warunkach ekonomii, tzn. stosowanie ograniczonych środków do osiągania celów przez aktorów, którzy sami są ograniczeni przez preferencję czasową i niepewność (niedoskonałość wiedzy). Nie ma więc powodu, by przypuszczać, że zmiany w składzie organicznym kapitału mogą mieć jakiś systematyczny związek ze zmianami stóp procentowych i poziomu zysków.
Zamiast tego, prawdopodobieństwo kryzysów stymulujących rozwój świadomości klasowej wyższego rzędu (tzn. subiektywne warunki konieczne do obalenia klasy panującej) wzrasta ze względu na – używając jednego z ulubionych terminów Marksa – „dialektykę” wyzysku, o której wspomniałem już wcześniej: wyzysk jest destruktywny dla powiększania bogactwa. Z tego powodu, w trakcie konkurencji pomiędzy firmami trudniącymi się wyzyskiem, czyli państwami, organizacje mniej wyzyskujące lub bardziej liberalne wygrywają z reguły z tymi bardziej opresyjnymi, ponieważ mają pod kontrolą większą obfitość zasobów. Proces imperializmu ma początkowo ożywczo liberalizujący wpływ na społeczeństwa poddające się jego kontroli. Względnie bardziej kapitalistyczny model społeczny jest eksportowany do miejsc, gdzie panuje reżim mniej kapitalistyczny (bardziej wyzyskujący). Stymulowany jest rozwój sił produkcyjnych; ma miejsce postępująca integracja ekonomiczna, pogłębia się podział pracy w gospodarce, powoli tworzy się prawdziwy międzynarodowy rynek. Jako odpowiedź wzrasta ludność, pojawia się oczekiwanie bezprecedensowej prosperity w przyszłości[23]. Kiedy jednak do głosu dochodzi dominacja oparta na wyzysku, zaś konkurencja międzypaństwowa zostaje zredukowana czy nawet wyeliminowana na skutek imperialistycznej polityki ekspansjonizmu, znikają stopniowo zewnętrzne więzy, ograniczające poziom wewnętrznego wyzysku ze strony państwa. Zaczynają wzrastać podatki, mnożą się regulacje, w tempie tym większym, im klasa rządząca jest bliżej ostatecznego celu dominacji całego świata. Rozpoczyna się tym samym okres stagnacji; euforyczne nastroje opadają, nadzieje pozostają niespełnione. To zaś – duże oczekiwania i rzeczywistość ekonomiczna pozostająca coraz bardziej w tyle – stanowi klasyczne warunki dla wykształcenia się potencjału rewolucyjnego[24]. Powstaje pilna potrzeba rozwiązań ideologicznych dla narastającego kryzysu, jak również powszechna świadomość, że to władza państwa, podatki i regulacja stanowią problem do rozwiązania, nie zaś jakiekolwiek remedium dla problemów. Jeśli w tej sytuacji stagnacji ekonomicznej, kryzysu i rozczarowania ideologią[25] pojawi się propozycja pozytywnego rozwiązania w postaci systematycznej i bezkompromisowej filozofii libertariańskiej, wspartej swym odpowiednikiem w gospodarce, austriacką szkołą ekonomii, oraz jeśli te koncepcje zostaną rozpropagowane przez ruch aktywistów, stanie się jak najbardziej możliwe podniesienie potencjału rewolucyjnego do działania. Tendencje anty-państwowe będą narastać i staną się w końcu niemożliwą do odparcia presją mającą na celu zniszczenie klasy rządzącej i państwa, jej narzędzia wyzysku[26].

Jeśli jednak to się wydarzy, nie przyniesie ze sobą – wbrew modelowi Marksa – społecznej własności środków produkcji. Własność społeczna nie tylko nie jest wydajna z ekonomicznego punktu widzenia, jak powyżej pokazaliśmy, lecz również nie jest zgodna z ideą „rozpadu państwa[27]”. Jeśli bowiem środki produkcji są własnością kolektywu i jeśli, zupełnie realistycznie, przyjmiemy, że nie wszyscy mają dokładnie taką samą koncepcję dotyczącą ich wykorzystania (wymagałoby to cudu), zauważymy, że to właśnie owa społeczna własność jest przyczyną, dla której musi przetrwać państwo. Rozpad państwa, a wraz z nim zakończenie wyzysku oraz początek prawdziwej wolności i bezprecedensowego dobrobytu oznacza bowiem nic innego, niż stworzenie społeczeństwa opartego tylko i wyłącznie na własności prywatnej i podlegającej tylko i wyłącznie regulacjom prywatnego prawa.


[1] Na ten temat zobacz K. Marks i F. Engels, Manifest Komunistyczny (1848); K. Marks, Kapitał (3 tomy: 1867; 1885; 1894); spośród współczesnych marksistów, E. Mandel, Marxist Economic Theory (London: Merlin, 1962); idem, Late Capitalism (London: New Left Books, 1975), P. Baran i P.Sweezy, Monopoly Capital (New York: Monthly Review Press, 1966); z perspektywy nie-marksistowskiej: L. Kołakowski, Main Currents of Marxism, G. Wetter, Sovietideologie heute (Frankfurt/M.: Fischer, 1962), tom 1., W. Leonhard, Sovietideologie heute (Frankfurt/M.: Fischer, 1962), tom 2.[2]Manifest Komunistyczny, rozdział 1

[3] Manifest Komunistyczny, rozdział 2, ostatnie 2 paragrafy; F. Engels, Von der Autoritaet w: Marks i Engels, Ausgewaehtle Schriften, 2 tomy (East Berlin: Dietz, 1953), tom 1, str. 606; idem, Die Entwicklung des Sozialismus von der Utopie zur Wissenschaft, ibid., tom 2, str. 139

[4]Zobacz Kapitał K. Marksa, tom 1, krótką prezentację można znaleźć w jego Lohn, Preis, Profit (1865). Aby udowodnić tezę Marksa w wersji oryginalnej, to znaczy takiej, że wyzyskiwany jest tylko właściciel pracy (a nie właściciel innego pierwotnego czynnika produkcji: ziemi), potrzebny byłby jeszcze inny argument. Jeśli bowiem prawdą byłoby to, że rozbieżność między cenami czynników produkcji i cen końcowych stanowi wyzysk, dowodziłoby to jedynie, że kapitaliści wynajmujący pracę od robotników i ziemię od jej właścicieli wyzyskują pracę, ziemię lub też jedno i drugie. Brakujące ogniwo ma tutaj stanowić oczywiście laborystyczna teoria wartości, która postuluje, że jedynym źródłem wartości ekonomicznej jest właśnie praca. Nie będę tutaj próbował obalić tej teorii. Nie pozostało już na szczęście wielu, nawet wśród ludzi określających siebie mianem marksistów, zwolenników laborystycznej teorii wartości. Zamiast wdawać się w rozważania na jej temat, pozwolę sobie poprzestać na przyjęciu sugestii postawionej przez samozwańczego „marksistę analitycznego”, J. Roemera w A General Theory of Exploitation and Class (Cambridge: Harvard University Press, 1982) i Value, Exploitation and Class (London: Harwood Academic Publishers, 1985): teoria wyzysku może zostać według niego z powodzeniem oddzielona analitycznie od laborystycznej teorii wartości; można sformułować „uogólnioną teorię wyzysku dóbr” i udowodnić jej poprawność niezależnie od prawdziwości laborystycznej teorii wartości. Chciałbym zwrócić uwagę, że marksistowska teoria wyzysku jest bezsensowna nawet, jeśli zwolnimy jej wyznawców z dowodzenia laborystycznej teorii wartości; co więcej, teoria wyzysku pozostałaby bezsensowna nawet, jeśli teoria laborystyczna okazałaby się prawdziwa. Nawet uogólniona teoria wyzysku dóbr nie pozwala uciec od wniosku, że marksistowska teoria wyzysku jest tragicznym błędem

[5] Zob. na ten temat E. von Boehm-Bawerk, The Exploitation Theory of Socialism-Communism (South Holland: Libertarian Press, 1962)

[6] L. von Mises, Human Action (Chicago: Regnery, 1966), str. 407; zob. też M.N. Rothbard, Man, Economy and State (Los Angeles: Nash, 1970), str. 300-301

[7] Na temat teorii preferencji czasowej zysku zobacz też, oprócz prac cytowanych w przyp. 5 i 6, F. Fetter, Capital, Interest and Rent (Kansas City: Sheed Andrews and McMeel, 1977)

[8] Zob. na ten temat H.H. Hoppe, Theory of Socialism and Capitalism (Boston: Kluwer, 1988); idem, “Why Socialist Must Fail”, Free Market, lipiec 1988; idem, “The Economics and Sociology of Taxation” w: Taxation: An Austrian View, ed. Lew Rockwell (Auburn: Mises Institute, 1990), Boston: Dordrecht, 1992.

[9] Wkład Misesa do teorii klas i wyzysku nie jest systematczny. Wertując jego publikacje, można znaleźć pewne elemeny analizy klasowej w rozważaniach socjologicznych i historycznych. Szczególnie warta zauważenia jest pod tym względem jego głęboka analiza współpracy między rządem [USA – tłum.] i elitami bankowymi skutkująca zniszczeniem standardu złota [pełnej wymienialności pieniędzy na złoto – tłum.], zaś mająca na celu nieucziwą, opartą na wyzysku redystrybucję dochodów i dóbr poprzez politykę inflacyjną. Zob. na przykład Misesa Monetary Stabilization and Cyclical Policy (1928) w idem, On the Manipulation of Money and Credit, ed. B. Greaves (Dobbs Ferry: Free Market Books, 1978); zobacz też jego Socialism (Indianapolis: Liberty Fund, 1981), rozdz. 20; The Clash of Group Interests and Other Essays, Occasional Paper no. 7 (New York: Center for Libertarian Studies, 1978). Mises nie rozwija jednak w sposób systematyczny tematu analizy klasowej i wyzysku, ponieważ, jego zdaniem, samo pojęcie wyzysku jest pomyłką intelektualną, którą może wyjaśnić poprawna argumentacja ekonomiczna. Jest tym samym w błędzie. Nie zauważa, że wyzysk jest również – prawdopodobnie przede wszystkim – problemem motywacyjno-moralnym, istniejącym niezależnie od wszelkich rozważań ekonomicznych. Rothbard dodaje do Misesowskiej struktury ekonomii austriackiej właśnie owe rozważania na temat wyzysku, analizę władzy i jej elit; traktuje on to jak integralną część systemu ekonomicznego i szerszych rozważań historyczno-socjologicznych; systematycznie rozszerza w ten sposób austriacką argumentację przeciwko wyzyskowi, nadając jej wydźwięk etyczny poza czysto ekonomicznym; tak więc teorii wydajności (ekonomicznej) towarzyszy teoria sprawiedliwości; w ten sposób klasa rządząca atakowana jest również jako niemoralna. Rothbarda teoria władzy, klas i wyzysku wyłożona jest szczegółowo w jego książkach: Power and Market (Kansas City: Sheed Andrews and McMeel, 1977), For a New Liberty (New York: McMillan, 1978) The Mysteries of Banking (New York: Richardson and Snyder, 1983), America’s Great Depression (Kansas City: Sheed and Ward, 1975). Spośród XIX-wiecznych pionierów analizy klasowej w „stylu austriackim” zobacz L. Liggio, „Charles Dunoyer and French Classical Liberalism”, Journal of Libertarian Studies 1, no. 3, 1977, R. Raico, “Classical Liberal Exploitation Theory” ibid.; M. Weinburg, “The Social Analysis of Three Early 19th Century French Liberals: Say, Comte and Dunoyer”, Journal of Libertarian Studies 2, no. 1, 1978; J.T. Salerno, “Comment on the French Liberal School” ibid., D.M. Hart, “Gustave de Molinari and the Anti-Statist Liberal Tradition”, 2 części, Journal of Libertarian Studies 5, nr-y 3 i 4, 1981

[10] Zob. też H.H. Hoppe, Theory of Socialism and Capitalism; idem, “The Justice of Economic Efficiency”, Austrian Economics Newsletter, 1, 1988; idem, “The Ultimate Justification of the Private Property Ethics”, Liberty, sierpień 1988

[11] Na ten temat zobacz też Lord (John) Acton, Essays in the History of Liberty (Indianapolis: Liberty Fund, 1985); F. Oppenheimer, System der Soziologie, Vol. II: Der Staat (Stuttgart: G. Fischer, 1964); A. Ruestow, Freedom and Domination (Princeton: Princeton University Press, 1986)

[12] Zob. M.N. Rothbard, “Left and Right: The Prospects for Liberty” w idem, Egalitarianism as a Revolt Against Nature and Other Essays (Washington, D.C.: Libertarian Review Press, 1974)

[13] Cała propaganda socjalistyczna przeciwnie, mimo wszystko, zauważa nieprawdziwość marksistowskiego opisu kapitalistów i robotników jako klas antagonistycznych w pewnych obserwacjach empirycznych: ludzie mianowicie, patrząc na to od strony logicznej, mogą zostać podzieleni na grupy na praktycznie nieskończoną ilość sposobów. Zgodnie z ortodoksyjną metodologią pozytywistyczną (którą uważam osobiście za błędną, lecz przyjmuję ją tutaj na potrzeby dyskusji), ten system klasyfikacji jest lepszy, który pozwala na dokładniejsze przewidywania. Jednakże klasyfikacja ludzi jako kapitalistów i najemnej siły roboczej (lub też jako reprezentujących w takim czy innym stopniu „kapitalistyczność” czy „robotniczość”) jest w praktyce bezużyteczna, jeśli chodzi o przewidywania, jakie postawy przyjmą ludzie na gruncie polityki, ekonomii czy spraw społecznych. Zupełnie przeciwnie, dużą siłę predyktywną ma klasyfikacja ludzi na tych, którzy płacą podatki i są regulowani i na tych, którzy z podatków żyją i wprowadzają regulacje (lub też na reprezentantów w mniejszym czy więksym stopniu konsumpcji i produkcji podatków). Podział ten został przeoczony przez większość socjologów ze względu na powszechnie panujące wśród nich poglądy marksistowskie. Codzienne doświadczenie doskonale potwierdza moją tezę: sprawdź, czy jakaś osoba jest pracownikiem publicznym, czy nie (a jeśli jest, to na jakim stanowisku i jakie otrzymuje wynagrodzenie); jeśli zaś nie jest, sprawdź, czy jej dochody i bogactwo są wynikiem zamówień publicznych i/lub regulacji – zauważysz niechybnie, że ludzie różnią się co do poglądów na fundamentalne kwestie polityczne w zależności od tego, czy są bezpośrednimi czy pośrednimi konsumentami podatków, czy też ich płatnikami

[14] F. Oppenheimer w System der Soziologie vol. 2, str. 322-323 przedstawia sprawę następująco: „Podstawową normą państwa jest władza. To znaczy, patrząc od strony jej źródła: przemoc przekształcona w siłę. Przemoc jest jedną z najpotężniejszych sił kształtujących społeczeństwo, lecz sama w sobie nie jest formą interakcji. Musi ona stać się prawem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to znaczy, socjologicznie, musi pozwolić na rozwinięcie się systemu „wzajemności subiektywnej”; nastąpić to może jedynie poprzez stworzenie zbioru ograniczeń nakładanych na używanie przemocy i przyjęcie pewnych zobowiązań w przypadku naruszenia owych reguł. W ten sposób przemoc staje się siłą; powstaje relacja dominacji akceptowana nie tylko przez władców, ale też przez poddanych (zakładając, że nie towarzyszą temu zbyt duże represje); jest to wyraz „sprawiedliwej wzajemności”. Z tak ustalonej normy podstawowej rodzą się normy drugiego i trzeciego rzędu, przez tą pierwszą implikowane: normy prawa prywatnego, prawo dziedziczenia, prawo kryminalne, kontraktowe lub konstytucyjne; wszystkie one są odbiciem podstawowych norm władzy i dominacji; wszystkie też zaprojektowane są tak, aby przekształcić strukturę państwa w kierunku zwiększenia wyzysku ekonomicznego do największego poziomu, przy którym możliwa jest jeszcze legalnie regulowana dominacja”. Fundamentalną obserwacją Oppenheimera jest to, że „prawo wyrasta z dwóch zasadniczo różnych korzeni: z jednej strony, z zasad regulującego relacje „równych sobie”, które można nazwać „prawem naturalnym”, z drugiej zaś strony z prawa pięści przekształconego w obwarowaną regulacjami siłę; z prawa nierówności”. O relacji między prawem prywatnym a publicznym zobacz też F.A. Hayek, Law, Legislation and Liberty, 3 tomy (Chicago: University of Chicago Press, 1973-1979), szczególnie tom 1, rozdz. 6 i tom 2, str. 85-88

[15] Zob. J. Buchanan i G. Tullock, The Calculus of Consent (Ann Arbor: University of Michigan Press, 1965), str. 19

[16] Zob. H.H. Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat (Opladen: Westdeutscher Verlag, 1987); idem, Theory of Socialism and Capitalism

[17] Zob. H.H. Hoppe, “Banking, Nation States and International Politics”, Review of Austrian Economics vol. 4, 1989; M.N. Rothbard, The Mystery of Banking, rozdziały 15-16

[18] Na ten konkretny temat zob. M.N. Rothbard, Man, Economy and State, rozdz. 10, szczególnie rozdział „The Problem of One Big Cartel”; również L. v. Mises, Socialism, rozdziały 22-26

[19] Zob. też G. Kolko, The Triumph of Conservatism (Chicago: Free Press, 1967); J. Weinstein, The Corporate Ideal in the Liberal State (Boston: Beacon Pres, 1968); R. Radosh i M.N. Rothbard (eds), A New History of Leviathan (New York: Dutton, 1972); L. Liggio i J.J. Martin (eds), Watershed of Empire (Colorado Springs: Ralph Myles, 1976)

[20] Na temat związku pomiędzy państwem a wojną zob. E. Krippendorf, Staat und Krieg (Frankfurt/M.: Suhrkamp, 1985); Ch. Tilly, „War Making and State Making as Organized Crime” w: P.Evans et al. (ed.), Crisis and Leviathan (New York: Oxford University Press, 1987)

[21] Dalsze rozwinięcie teorii imperializmu militarnego i monetarnego można znaleźć w H.H. Hoppe, „Banking, Nation States and International Politics”, Review of Austrian Economics, vol. 4, 1990

[22] Zob. L. von Mises, Theory and History (Auburn: Mises Institute, 1985), szczególnie rozdział 2

[23] Godne uwagi jest, że Marks i Engels, szczególnie w ich Manifeście Komunistycznym, wychwalali postępowy – z punktu widzenia historii – charakter kapitalizmu i byli pełni podziwu dla jego bezprecedensowych osiągnięć. J. A. Schumpeter stwierdza na ten temat: „Nigdy, powtarzam, nigdy, a szczególnie nikt ze współczesnych obrońców cywilizacji burżuazyjnej nie napisał nic takiego; nigdy nie napisano tego rodzaju pochwały klasy biznesowej, z tak głębokim zrozumieniem jej osiągnięć i tego, co one znaczą dla ludzkości” („The Communist Manifesto in Sociology and Economics”, w: Essays of J.A. Schumpeter, ed. R.V. Clemence (Port Washington, N.Y.: Kennikat Press, 1951), str. 293). Mając takie poglądy na temat kapitalizmu, Marks posunął się nawet tak daleko, że bronił brytyjskiej kolonizacji Indii, uważając ów podbój za historycznie postępowy. Zob. publikacje Marksa w New York Daily Tribune, 25 czerwca 1853, 11 lipca 1853 i 8 sierpnia 1853 (Marks i Engels, Werke, tom 9 [East Berlin: Dietz, 1960]). Jeśli chodzi o współczesnych marksistów mówiących podobnym tonem o imperializmie, zob. B. Warren, Imperialism: Pioneer of Capitalism (London: New Left Books, 1981)

[24] O teorii rewolucji zob. Charles Tilly, From Mobilization to Revolution (Reading, Mass.: Addison-Wesley, 1978); idem, As Sociology Meets History (New York: Academic Press, 1981)

[25] Neo-marksistowski punkt widzenia na aktualną erę „późnego kapitalizmu” jako charakteryzującą się „nową dezorientacją ideologiczną” wyrastającą z permanentnej stagnacji ekonomicznej i wyczerpania się możliwości legitymizacji konserwatyzmu i socjal-demokracji (w terminologii amerykańskiej, „liberalizmu”) zob. J. Habermas, Die Neue Unvebersichtlichkeit (Frankfurt/M.: Shurkamp, 1985); idem, Legitimation Crisis (Boston: Beacon Press, 1975); C. Offe, Strukturprobleme des kapitalistischen Staates (Frankfurt/M.: Shurkamp, 1972)

[26] Austo-libertariańskie podejście do charakteru kryzysu późnego kapitalizmu i szans na powstanie rewolucyjnej, libertariańskiej świadomości klasowej przedstawia Murray Rothbard w „Left and Right”; idem, For A New Liberty, rozdz. 15; idem, Ethics of Liberty (Atlantic Highlands: Humanities Press, 1982), część 5

[27] Na temat niespójności w marksistowskiej teorii państwa zobacz także H. Kelsen, Sozialismus und Staat (Wien, 1965)

Kategorie
Szkoła austriacka Teksty Tłumaczenia Współczesne szkoły ekonomiczne

Czytaj również

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
Marek

http://mises.org/library/big-business-war-and-rothbard%E2%80%99s-class-analysis

też anglojęzyczny IM ma podobny artykulik

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.