Polskie firmy otrzymały w 2003 roku 28,6 miliarda złotych pomocy publicznej, czyli ponad 2,5 razy więcej niż rok wcześniej. Zdecydowana większość trafiła do nierentownych kopalń węgla kamiennego. Od tego roku pomoc publiczna udzielana jest według nowych zasad.
W ubiegłym roku udzielono w Polsce pomocy publicznej sięgającej 3,5 proc. PKB, podczas gdy rok wcześniej było to jedynie 1,3 proc. PKB. To bardzo wysoki wskaźnik w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że dla krajów "15" wynosił on 0,56 proc. (dane za 2002 r.). W przeciwieństwie do Polski, udział pomocy w PKB krajów UE maleje (w latach 1998 - 2000 wynosił 0,67 proc.).
UOKiK przedstawił także wyniki badania efektywności udzielonej pomocy. Okazała się ona nieskuteczna w przypadku 53 spośród zbadanych 242 podmiotów. - Jeśli udałoby się zbadać większą liczbę podmiotów, odsetek pomocy nieskutecznej i nieefektywnej byłby jeszcze większy - ocenia Banasiński.
W związku z przystąpieniem do UE zaczęły w tym roku obowiązywać nowe przepisy udzielania pomocy publicznej. Komisja Europejska musi zatwierdzić każdy z 60 przygotowanych przez polskie władze programów pomocowych i wniosków o udzielenie pomocy indywidualnej. Do tej pory zaakceptowała niespełna 20. - Z powodu opóźnień do polskich firm trafi w 2004 r. dużo mniejsza pomoc. Oceniam, że może być to znacznie poniżej 10 mld zł. Dla niektórych sektorów czy branż może mieć to dramatyczne konsekwencje - uważa Cezary Banasiński.
Źródło: "Rzeczpospolita", 24/11/2004, nr. 275, Ostatni taki rok
Komentarz Instytutu Misesa:
Na początku zaznaczyć należy, że pomoc publiczna wbrew swej nazwie osiąga skutek odwrotny do zamierzonego. Polega ona na redystrybucji kapitału kosztem przedsięwzięć, którym mógł on w alternatywie przypaść na zasadach rynkowych, ale został decyzją urzędniczą odebrany dotychczasowym ich właścicielom i skierowany do sektorów nieopłacalnych i niepotrzebnych.
Doskonałą egzemplifikacją tego faktu jest problem polskich państwowych kopalń, finansowanych nieprzerwanie jeszcze od czasów PRL jedynie dlatego, że w ten sposób "chronione są" miejsca pracy górników. Tym samym, jedynie ze względu na wcześniejsze wykreowanie kosztu w postaci pensji niepotrzebnie zatrudnionych pracowników, wszyscy obywatele są zmuszeni bez końca do jego dalszego finansowania, ponieważ istnieją niezdefiniowane, niesprecyzowane "koszty społeczne" ewentualnych zwolnień, przeważające rzekomo nad wymiernymi i niewymiernymi kosztami po stronie podatników. W ten sposób promowane są przedsięwzięcia nieekonomiczne, rodzące realne straty po stronie nieuprzywilejowanych grup w społeczeństwie, a do tego, o czym rzadko się pamięta, również marnotrawiące zasoby naturalne.
Dlatego pozytywnie należy przyjąć fakt przyszłego ograniczenia tego typu "wsparcia" jako rodzącego skutki ekonomiczne korzystne dla przedsięwzięć opłacalnych, na które istnieją potrzeby członków społeczeństwa.