KRS: 0000174572
Powrót
Teksty

Bastiat vs. Proudhon - o darmowym kredycie: List drugi

0
Frederic Bastiat
Przeczytanie zajmie 11 min

Darmowy kredyt – list drugi

Od Frédérica Bastiata do redakcji „Głosu Ludu” („La Voix du Peuple”)

Przełożył Aleksander Palka

Patrz też listy: pierwszy, trzeci, czwarty i piąty

- Wartość użytkowania czyjejś własności
- Swoboda wymiany
- Płodność kapitału; nie rośnie on na niekorzyść ludzi pracy
- Wzrost kapitału nie jest związany jedynie z okolicznościami udzielenia pożyczki

12 listopada 1849

Jakże typowy dla obecnych czasów jest entuzjazm, z jakim rzesze Francuzów zgłębiają problemy ekonomiczne, w porównaniu do niezrozumiałej obojętności bogatszych sfer naszego społeczeństwa na te zagadnienia. Podczas gdy periodyki z tradycjami trzymają się kurczowo tak bezproduktywnego i sterylnego tematu jak polityka, gazety przeznaczone dla mniej zamożnych usiłują odpowiedzieć na pytania dotyczące podstaw życia społecznego. Niestety, niepoprawny tok rozumowania najczęściej doprowadza redakcje drugiej grupy pism do złych konkluzji. Ale czyż mogło być inaczej? Należą im się słowa uznania za samo choćby poszukiwanie prawdy; prędzej czy później stanie się ona rekompensatą tychże poszukiwań.

Redakcja „Głosu Ludu” (fr. „La Voix du Peuple”), w swej uprzejmości udzieliła mi swych łamów, zatem pozwolę sobie na zadanie dwóch pytań, na które w rozwinięciu udzielę odpowiedzi:

1. Czy istnienie procentu od kapitału jest usprawiedliwione?
2. Czy pobieranie odsetek działa na niekorzyść warstw pracujących?

Mimo, że moja odpowiedź będzie różna od zdania zaprezentowanego przez redaktora w pierwszym liście, wydaje mi się, iż zgadzamy się co do jednego – problematyka tu podejmowana jest niezwykle istotna dla naszego życia codziennego.

Jeżeli błąd jest po mojej stronie, oznacza to, że odsetki są faktycznie bezprawne, a ja bezwiednie popieram okropne nadużycie, towarzyszące ludzkości od jej zarania; nadużycie, którego efekty są znacznie bardziej niszczycielskie niż grabieże, niewolnictwo, czy feudalny despotyzm. Innymi słowy, żałosny błąd ekonomiczny zwróciłby mnie - wielbiciela demokracji - przeciwko niej samej.

Z drugiej strony, jeśli to Pan się myli, jeśli procent od kapitału jest nie tylko czymś naturalnym i sprawiedliwym, ale ponadto użytecznym i zyskownym (nawet dla pożyczkobiorców), to musicie przyznać, że Pańska propaganda, mimo szczerych intencji, narobi wiele zła. Robotnicy będą uważać się za ofiary domniemanej niesprawiedliwości, zasiejecie ponadto irytację w sercach klas ubogich oraz strach u bogaczy. Cierpiący nie odkryją prawdziwego źródła swojej niedoli, albowiem skieruje ich Pan na fałszywy trop. Koncentrując swoją uwagę na rzekomym rabunku, nie zdadzą sobie oni sprawy z tego, kto naprawdę ich ograbia. Co zaś najgorsze, prezentuje Pan zgubną ideę, według której porządek, sprawiedliwość i jedność narodu mogą być osiągnięte jedynie w wyniku uniwersalnej transformacji istniejącego od początków świata systemu, zgodnie z którym dokonuje się praca oraz wymiana handlowa.

Kontynuujmy zatem dyskusję od punktu, w którym została ona zakończona. Tak, proszę Pana, ma Pan rację. Konkluzje nasze dzieli jedynie drobna dwuznaczność, związaną ze znaczeniem słów „Użytkowanie” oraz „Własność”. Ale owa dwuznaczność powoduje, iż mimo jedynie drobnej różnicy na początku rozumowania, z biegiem czasu zaczyna oddzielać nas coraz większa przepaść.

Najpierw postaram się uchwycić w toku naszego rozumowania taki punkt odniesienia, co do którego panuje między nami pełna zgoda – jest to wzajemność usług. W moim pamflecie pt. „Kredyt i renta” stwierdziłem, że osoba pożyczająca dom, worek ziarna, hebel, pieniądze (innymi słowy, jakąś rzecz posiadającą określoną wartość) na określony czas, wyświadcza tym samym usługę. Pożyczkodawca powinien z tego względu otrzymać, poza zwrotem swojej własności, równoważną usługę. Moim zdaniem, usługę tą stanowi w tym przypadku procent od użyczonego kapitału.

Czy zgodzi się Pan ze mną, że pobranie odsetek jest w tym przypadku uzasadnione? Załóżmy, że pożycza mi Pan na rok 1000 franków, czy też narzędzie pracy lub dom warty tyle samo. Ja, a nie Pan, będę korzystał w czasie trwania pożyczki z ewentualnych zysków, których dostarczy mi owoc Pańskiej pracy, nie mojej. Czy wobec tego zwrot Pańskiej wartości będzie wystarczający do uznania powyższej transakcji za usługę równoważną i wzajemną? Proszę uważać: jeżeli Pańska odpowiedź na to pytanie jest pozytywna, rezerwuję sobie prawo do bycia zawsze pożyczkobiorcą, nigdy pożyczającym! Jest to pozycja bardzo wygodna, dzięki niej byłbym w stanie mieć darmowy dach nad głową przez całe życie, pod warunkiem, że znalazłbym kogoś, kto udzieliłby mi takiej pożyczki. W takim systemie byłoby to zadanie niełatwe, albowiem kto budowałby domy, które wynajmowałby następnie bez opłat, za cenę jedynie późniejszego zwrotu nieruchomości?

Taki układ jest niemożliwy; przecież osoba użyczająca domu, czy jakiejkolwiek innej własności, wyświadcza pożyczkobiorcy usługę, która nie może być opłacona w postaci jedynie zwrotu pożyczonego kapitału. Możemy mieć różne zdanie co do natury i nazwy tej rzeczy, ale nie zaprzeczy Pan, że wierzyciel powinien otrzymać coś dodatkowo, aby transakcja była sprawiedliwa. Ponieważ uznaje Pan wzajemność usług, a uznaliśmy właśnie, że pożyczkobiorca otrzymał dodatkowo usługę, proszę pozwolić mi, że określę ów brakujący element mianem usługi.

Podsumujmy zatem, co powiedziałem do tej pory. Aby opisana wymiana była stuprocentowo poprawna, muszą zostać spełnione dwa poniższe warunki:

- zwrot pożyczonej własności w ustalonym wcześniej momencie
- wyświadczenie przez pożyczkobiorcę jakiejś usługi na rzecz pożyczkodawcy

W przeciwieństwie do Pana, nie przywiązuję znacznej wagi do natury i nazwy usługi, którą osoba otrzymująca pożyczkę powinna wyświadczyć pożyczkodawcy. Uważam, że kwestia ta może być ustalona pomiędzy stronami transakcji. Pożyczkobiorca spłaci ją w postaci zboża, wina, obuwia, pracy, w zależności od okoliczności zawarcia umowy. W większości przypadków, ze względu na wygodę, wierzyciel otrzyma pieniądze, a ponieważ pieniądze zarabia się wykonując pracę, możemy stwierdzić, że wyżej wymieniona usługa została spłacona pracą kredytobiorcy. Skoro uzasadniliśmy już w poprzednim akapicie zasadność wprowadzenia tego elementu do umowy, co złego byłoby w nazwaniu go czynszem, dzierżawą czy też odsetkami?

Powróćmy teraz do podkreślanej przez Pana wielokrotnie dwuznaczności, wedle której myliłbym rzekomo użytkowanie z własnością, czy też pożyczkę z całkowitym zrzeczeniem się dóbr. Twierdzi Pan, iż osoba pożyczająca pewne dobro otrzymuje jedynie jego tymczasowe użytkowanie (pod warunkiem zwrotu tegoż dobra w umówionym terminie). Wynika z tego, że pożyczkobiorca nie jest winien wierzycielowi żadnej własności, ale jedynie równoważne użytkowanie. Brak rozróżnienia pomiędzy tymi jakże (Pańskim zdaniem) różnymi pojęciami prowadzi jakoby do zniesienia wzajemności usług.

Pozwoli Pan, że zadam mu proste pytanie: czy Pańskim zdaniem użytkowanie nie ma określonej wartości? Czy nie można by jej oszacować? Na jakiej podstawie zabrania Pan dwóm stronom umowy porównywania użytkowania do określonej sumy pieniędzy, czy też do wykonanej pracy?

Pożyczając mi dom wart 200,000 franków, wyświadcza mi Pan usługę. Podążając Pańskim tokiem rozumowania, mógłbym ją spłacić jedynie poprzez użyczenie Panu domu o tej samej wartości, na ten sam okres. Przecież to absurdalne: gdybyśmy obaj mieli domy, to do transakcji w ogóle by nie doszło. Ograniczając charakter wzajemności usług do wymiany dóbr o identycznej wartości i tej samej naturze, powstrzymalibyśmy handel jako taki. Kapelusznik mówiłby klientce: „Dostaje Pani ode mnie kapelusz, a nie pieniądze, więc w zamian oczekuję od Pani kapelusza o tej samej wartości, a nie pieniędzy”.

Jeżeli zgodzi się Pan, że można oszacować wartość dowolnych usług (dokładnie ze względu na różnice w ich naturze), to musi Pan tym samym zaaprobować możliwość wymiany usługi (polegającej na tymczasowym użytkowaniu pewnej własności) na pieniądze, ziarno, czy pracę. Proszę uważać: Pańska teoria, mimo, iż zezwala na istnienie odsetek, wprowadziłaby niesamowitą inercję do wszystkich dokonywanych transakcji.

Nie zreformowałby Pan rynku, ale zupełnie go sparaliżował. Załóżmy, że jestem szewcem i chcę zdobyć utrzymanie, wykonując mój zawód. Mam problem – nie posiadam mieszkania. Z drugiej strony Pan poświęcił swoją pracę i pieniądze na budowę domu, ale nie umie robić butów. Nie chciałby Pan przecież chodzić boso? Moglibyśmy się dogadać – ja zrobiłbym Panu buty, a Pan udzieliłby mi schronienia. Skorzystałbym z owoców Pańskiej pracy, a Pan z owoców mojej – wykonalibyśmy wzajemnie usługę na rzecz drugiego. Podstawą jest tu odpowiednie oszacowanie wymienianych usług – nie widzę zatem innej możliwości, jak wolna dyskusja między stronami.

Sam Pan widzi, że stosując Pański punkt widzenia, uznalibyśmy powyższą transakcję za nadużycie, czy nawet grabież – albowiem doszłoby do wymiany tymczasowego użytkowania na własność. Teoria ta zabiłaby wolność wymiany handlowej i wolność osobistą. Kto miałby w ten sposób oceniać charakter dokonywanych usług? Państwo? System prawny? Zawsze wydawało mi się, iż płacimy państwu podatki, aby chroniło ono naszą wolność, a nie ją ograniczało.

Jak do tej pory, przyjmując za założenie, że pożyczkobiorca jest winien wierzycielowi coś więcej, niż tylko zwrot pożyczonego dobra, doszliśmy do wniosku, że można ową rzecz oszacować, a jej natura powinna zostać ustalona pomiędzy oboma stronami umowy. Innymi słowy, pożyczkobiorca powinien zwrócić:

1. pożyczoną własność po wygaśnięciu pożyczki
2. ponadto także wartość usługi wynikającej z samej pożyczki

Wydaje mi się, że nie ma już potrzeby dodawania czegokolwiek więcej, aby uzasadnić konieczność istnienia procentu od kapitału.

Przejdźmy teraz do drugiej kwestii, którą poruszył Pan w swoim liście: czy odsetki działają na niekorzyść klas pracujących?

Wie Pan równie dobrze, jak ja, że odsetki nie pojawiają się w naszym życiu tylko podczas zaciągania kredytów. Ktokolwiek użycza kapitału do wytworzenia określonego produktu, oczekuje zapłaty nie tylko za swoją pracę, ale także za tenże kapitał. Krótko mówiąc, odsetki stanowią integralną część ceny każdego dostępnego na rynku dobra.

Samo uzasadnienie istnienia procentu od kapitału nie jest, moim zdaniem, wystarczające, albowiem przedstawiciele uboższych klas społeczeństwa uważaliby go za nieuniknione zło, bez którego wszystkie dobra byłyby tańsze. Jest to przekonanie całkowicie fałszywe – to właśnie dzięki interwencji kapitału ludzkie przyjemności można zrealizować za coraz niższą cenę. Kapitał to potęga w najwyższym stopniu demokratyczna, dobroczynna i egalitarna. Osoba, której uda się w przystępny sposób wyjaśnić jego działanie, odda społeczeństwu wielką przysługę, gdyż wyciszy bazujące na błędnych założeniach antagonizmy pomiędzy bogatymi a biednymi.

Niestety, ponieważ nie jestem w stanie objaśnić teorii kapitału w tak krótkim artykule, będę zmuszony do wyjaśnienia tego, co mam na myśli, poprzez poniższą anegdotę.

Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w początkowej epoce kształtowania się cywilizacji i nie istnieje jeszcze żaden kapitał. Jaka byłaby wówczas wartość (mierzona ludzką pracą) dowolnego majątku – pary skarpetek, worka ziarna, kanapy, książki, itp.? Inaczej mówiąc, jaką pracę musiałby wykonać ówczesny człowiek, aby móc kupić te towary? Odpowiedź na to pytanie brzmi: nieskończoną; żadne dobro nie byłoby dla nikogo dostępne. Nikt nie byłby wtedy w stanie wyprodukować nawet pary skarpet pracując przez sto czy tysiąc dni.

Proszę mi powiedzieć, czy w dzisiejszej Francji znajdziemy robotnika, który nie mógłby zakupić pary skarpetek za swoją dniówkę? Oczywiście, że nie, a to dzięki kapitałowi, współdziałającemu przy produkcji tego produktu. Geniusz ludzkiego umysłu wytworzył narzędzia, zmuszające siły natury do darmowej kooperacji.

Bez wątpienia znaczna część ceny kompletu skarpetek jest związana z kapitałem niezbędnym do jego produkcji – trzeba przecież zapłacić rolnikowi uprawiającemu bawełnę w Karolinie, opłacić statek płynący z Nowego Jorku do Hawru, kupić specjalną maszynę do szycia. Jak widać, gotowy produkt otrzymujemy dzięki (płatnej!) współpracy wielu czynników. Gdybyśmy zablokowali wypłatę tej serii odsetek, to opisana kooperacja nie miałaby miejsca i tym samym wrócilibyśmy do punktu wyjścia, gdzie cena skarpet przekraczałaby tysiąc dniówek. Taka sama sytuacja dotyczyłaby wszystkich dóbr.

Z Pańskiego listu można ponadto wywnioskować, że według Pana, procent od kapitału zawsze otrzymują próżniacy od ludzi ciężko pracujących. Zapewniam, że nie mógłby być Pan w większym błędzie. Pozwolę sobie na ponowne przywołanie historii stolarza i jego hebla.

Mamy człowieka, który chce produkować deski; bez narzędzi nie będzie w stanie zrobić nawet jednej przez rok. Pożyczam mu piłę i hebel – owoce mojej pracy, które mogłem wykorzystać w inny sposób, aby się wzbogacić. Zamiast jednej deski, mój pożyczkobiorca robi ich sto sztuk, z czego daje mi pięć. Dzięki mnie człowiek ten może sprzedać dziewięćdziesiąt pięć desek, a Pan uważa, że go ograbiłem! Niech się Pan przez chwilę zastanowi! Najpierw musiałem w pocie czoła pracować na narzędzia, potem je pożyczyłem, a w efekcie ktoś, kto nie byłby w stanie nic zarobić, wytwarza sto desek. W zamian oddaje mi dobrowolnie jedynie jedną dwudziestą swojego dochodu, a Pan śmie nazywać mnie tyranem i złodziejem? Ludzkość wzbogaciła się o nowe produkty, robotnik się wzbogacił, a mnie, osobie, która to wszystko umożliwiła, nie będzie wolno partycypować w zyskach, nawet za zgodą pożyczkobiorcy?

Nie, tak nie może być. Pańska teoria jest niesprawiedliwa, bezużyteczna a ponadto sprzeczna z interesami klas pracujących. Co gorsza, nie ułatwia ona bynajmniej zbliżenia między bogatymi a biednymi i urzeczywistnienia braterstwa wszystkich ludzi, które jest niemożliwe bez sprawiedliwości.

Tłumaczenie tekstu udostępnionego przez www.bastiat.org pod adresem http://bastiat.org/fr/gratuite_du_credit.html.

Kategorie
Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.