Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Rockwell: Kredyty hipoteczne - głos Amerykanina

1
Llewellyn H. Rockwell
Przeczytanie zajmie 6 min

Kredyty hipoteczne – zażegnany problem?

Llewellyn Rockwell jr

Tytuł oryginału: The Mirage of the Mortgage Fix
Tłumaczenie: Witold Falkowski

Hura, hura! Fed znów obniżył stopy procentowe.
Pamiętacie Jokera z filmu Batman, który w trakcie parady rzuca w tłum garście pieniędzy? Ten scenariusz staje się rzeczywistością. Podobne marzenia mieli średniowieczni alchemicy, którzy próbowali wyczarować bogactwo za pomocą odpowiedniego łączenia pierwiastków chemicznych.

Zalew inflacyjnych kredytów to zasadnicza przyczyna osłabienia dolara, kryzysu ryzykownych kredytów (subprime crisis), załamania w budownictwie mieszkaniowym, a także wzrostu zadłużenia wewnętrznego i mnóstwa innych problemów.

Jak z tymi problemami radzą sobie władze? Zwiększają kredyt i żądają jeszcze ściślejszych regulacji. Wygląda na to, że w Waszyngtonie nikt nie rozumie, jakie są przyczyny kryzysu, ani – tym bardziej – jak go zażegnać. Rynki na krótko dają się nabrać na te chwyty, lecz po pewnym czasie okazuje się, że w Waszyngtonie panuje nastrój paniki. Nawet na Wall Street wyczuwa się, że dzieje się coś bardzo niedobrego.

Przykładem może tu być decyzja prezydenta Busha o zamrożeniu oprocentowania ryzykownych kredytów hipotecznych. Jest to zachowanie typowe i pouczające. Możemy tu zaobserwować: zamiłowanie polityków do ingerowania w rynek, reakcję rynku oraz kolejne ingerencje, których rząd dokonuje, kiedy pierwsza seria politycznych zabiegów nie spełnia utopijnych oczekiwań władz.

Sekwencja tych zdarzeń to ilustracja śmiertelnego zagrożenia gospodarki przez interwencjonizm. Widzimy, że nie wystarcza fiasko pierwszej próby ingerencji ani kolejnych takich prób, lecz następuje niekończąca się seria politycznych środków zaradczych, które pogrążają gospodarkę w grzęzawisku państwowego planowania. Rozwiązanie zastosowane przez Busha przyniesie korzyść tylko niektórym dłużnikom i spowoduje, że zamrożone stopy procentowe wzrosną w przyszłym roku. Plan ten jest krytykowany za to, że nie zapewnia oddłużenia wszystkim dłużnikom na świecie, a nie dlatego, że wymaga ingerencji państwa w gospodarkę.

Przede wszystkim należy zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle istnieją ryzykowne kredyty hipoteczne (subprime mortgages). Stanowią one reakcję rynku na zasadę łatwego pieniądza, którą wprowadziła Rezerwa Federalna we współpracy z konsorcjami ubezpieczeniowymi wspieranymi przez rząd. W ostatnich latach konsorcja te przeżywały gwałtowny rozwój.

Od zakończenia II wojny światowej uważano, że realizacja amerykańskiego marzenia to posiadanie własnego domu. Jeśli marzenie urzeczywistnia rząd, to nie liczy się z kosztami i ograniczeniami. Rynek budownictwa mieszkaniowego przeżył gwałtowny, wręcz niewiarygodny rozwój. Nie liczono się z pieniędzmi.

Na budowę domów potrzebne są kredyty, toteż decydująca jest tu stopa procentowa. Wysokie oprocentowanie zniechęca do zaciągania kredytu i skutkuje podziałem na dobrych i złych kredytodawców. Politycy uwielbiają dawać ludziom coś za nic, więc nie podobają im się wysokie odsetki. Z punktu widzenia państwa stopy procentowe nigdy nie są dość niskie.

Establishment polityczny wyjątkowo lubi tę metodę dotowania wyborców, podobnie jak lubi państwo opiekuńcze i inne programy związane z transferem pieniędzy. Właściwie transfery lubi najbardziej, bo w połączeniu z łatwym pieniądzem są trudniejsze do zauważenia niż podatki i wydatki, mimo że też stanowią redystrybucję: transfery to odbieranie pieniędzy tym, którzy je mają, i przekazywanie tym, którzy je wydają.

Trzydziestoletni kredyt hipoteczny taniał w tym samym czasie, kiedy kurczyły się oszczędności. Ludzie płakali, kiedy w 1984 roku stopy procentowe osiągnęły 14,6 procent. W 2005 roku spadły do 5,77 procent.

Istniał też rynek kredytów ryzykownych (subprime loans), które stanowiły 20 procent wszystkich kredytów hipotecznych. Są to kredyty dla osób, które nie uzyskałyby pożyczki na zwykłych warunkach, gdyż nie mają odpowiedniej zdolności kredytowej. Kredyty te są oprocentowane według zmiennych stawek, co wciągnęło kredytobiorców w spiralę zadłużenia, kiedy oprocentowanie zaczęło gwałtownie rosnąć.

Choć trudno w to uwierzyć, kredyty te pojawiły się jako łatwy do przewidzenia rezultat rządowej propagandy dotyczącej rzekomej „dyskryminacji” kredytowej. Jakiś geniusz zauważył, że rynki kredytowe faworyzują tych, którzy mają dobrą historię kredytową i określone oszczędności, zgromadzone w ciągu wielu lat. Jakiś inny geniusz odkrył prawdę o charakterze demograficznym: historie kredytowe najczęściej zależały od rasy klientów. Niebezpieczny temat! Pojawiła się więc presja, by pożyczać wszystkim, tak, jakby prawdopodobieństwo spłaty kredytu nie miało znaczenia.

Kredyty tej kategorii można odzyskać tylko pod warunkiem, że założy się, iż wartość domów będzie rosła w nieskończoność. Wtedy wkraczamy w świat magii lub ekonomicznego perpetuum mobile. Można pożyczać i pożyczać, a kredyt sam się spłaca. Szaleństwo? Owszem, ale na tym właśnie polega szaleństwo inflacjonizmu. Doprowadza ono rozsądnych ludzi do tego, że zaczynają wierzyć w rzeczy niemożliwe.

Skutkiem ingerencji państwa było nie tylko poważne zniekształcenie rynku ryzykownych kredytów, lecz także rynku mieszkaniowego. Pieniądze, które pojawiły się jako kredyty, nie miały ekonomicznego usprawiedliwienia, a niskie stopy procentowe nie dadzą się utrzymać. Nawiasem mówiąc, przekonanie o tym, że rynek osiągnął już dno i zaczyna się od niego odbijać, ma niewiele wspólnego z prawdą. Dane wskazują na to, że w skali kraju ceny domów wciąż rosną, choć znacznie wolniej niż w przeszłości. Do odzyskania pełnej równowagi rynkowi potrzebna jest gwałtowna korekta wzrostu cen, a to nie wymaga żadnej ingerencji.

Czy establishment polityczny na to pozwoli? Z pewnością nie. Jak pamiętamy, różne absurdalne regulacje uchwalano w reakcji na względnie mało istotne problemy, które pojawiły się w związku z ryzykownymi kredytami. Obie partie polityczne są zgodne co do tego, że stopy procentowe należy zamrozić na niskim poziomie, żeby zadłużeni kredytobiorcy nie musieli płacić rynkowych odsetek. Strategia ta zmusza jedynie banki do utrzymywania kredytów o niskiej jakości i przenosi koszt ryzyka kredytowego na innych kredytobiorców. Karze tych, którzy zaciągnęli dobre kredyty i nagradza tych, którzy zaciągnęli złe kredyty, a więc skłania do działań stojących w sprzeczności z zasadą, którą powinny się kierować rynki kredytowe.

Tymczasem sytuacja się pogarsza. Oprocentowanie – zarówno pożyczek długoterminowych, jak i krótkoterminowych – nie rośnie, lecz spada. Są to zmiany idące w kierunku przeciwnym do tego, który byłby najbardziej pożądany dla rynku znajdującego się w tym stadium. Pijany wychyla jeszcze jeden głębszy w chwili, kiedy właśnie zaczął trzeźwieć.

Do czego to wszystko prowadzi? Nie jesteśmy w stanie przewidzieć szczegółów; wiemy tylko, że w dłuższym okresie grozi to katastrofą. Nie da się zapewnić społeczeństwu pomyślności za pomocą drukowania pieniędzy. Michael Heilperin, jeden z proroków, którzy przepowiadali dzisiejszą manię drukowania pieniądza, określał takie próby uszczęśliwiania ludzi jako patologię pieniądza. Jest to patologia, ponieważ nosi cechy zdumiewającego zaprzeczenia realiom.

Oto jak przedstawił swój plan Bernanke: „Rząd amerykański dysponuje technologią, którą nazywa się maszyną drukarską (jej nowocześniejsza odmiana to elektronika). Pozawala mu ona wyprodukować dowolną ilość dolarów bez ponoszenia właściwie żadnych kosztów. Zwiększając ilość dolarów w obiegu bądź tylko deklarując taki zamiar, rząd amerykański może też zmniejszyć wartość dolara mierzoną w towarach i usługach, co jest równoznaczne z podniesieniem cen tych towarów i usług (wyrażanych w dolarach). Płynie z tego wniosek, że w systemie waluty papierowej zdeterminowany rząd może zawsze zwiększyć wydatki oraz korzystną (positive) inflację".

Jest tylko pytanie, czy jednak ktoś nie ponosi za to kosztów. Nie trzeba chyba przypominać, że inflacja ma też inną nazwę: kradzież.

Polecamy też dwa inne artykuły, w których można znaleźć ocenę kryzysu kredytowego z perspektywy austriackiej: wywiad z Juliuszem Jabłeckim i esej Mateusza Machaja

Kategorie
Bankowość Bankowość centralna Kryzysy bankowe Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
Najlepsze kredyty

no i stało się ciałem i teraz ciężej będzie kredyt mieszkaniowy otrzymać, trudno

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.