Autor: Mateusz Machaj
Radio Olsztyn, 23.06.2008
Tu można posłuchać.
Polska ma kolejnego bohatera narodowego. Niestety, opinia publiczna koncentruje się cały czas na kwestiach relatywnie mniej ważnych i mało kto zwrócił uwagę na tę osobę. A mowa o niejakim Adamie Mielczarku, wybitnym młodym człowieku, który postawił sobie zadanie, jakie powinno być celem każdego patrioty: mianowicie obronę swojego narodu przed opresją państwa, nawet jeśli tworzone jest ono przez ludzi tej samej narodowości. W tym wypadku sprawa dotyczyła tak zwanych „składek” na Otwarte Fundusze Emerytalne.
W 1999 roku rząd AWS wprowadził swój projekt reformy emerytalnej. Projekt, który teoretycznie miał stanowić zerwanie z dotychczasowym państwowym molochem, czyli ZUS, zorganizowaną państwową szajką konsumującą pieniądze podatnika. Niestety zamiast zlikwidować źródło błędu tego systemu, czyli jego przymusowość, zmieniono trochę reguły i dodano kolejnego pośrednika w postaci Otwartych Funduszy Emerytalnych. Przymus zatem pozostał i dalej obywatele zmuszeni są do tego, aby wpłacać obowiązkowo swoje pieniądze.
Adam Mielczarek postanowił odwołać się do polskiej konstytucji i do elementarnych podstaw prawnych. Stwierdził, że nie zamierza wpłacać swoich pieniędzy na OFE, nie zgadza się na to, aby wylosowano dla niego fundusz i nakazuje przelanie swoich składek na wskazane konto bankowe. Jego żądanie nie zostało spełnione, a jego pozew był kolejno oddalany w sądzie pierwszej, a następnie drugiej, instancji. W końcu sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Argumentacja Adama Mielczarka była całkiem rozsądna – obywatel ma prawo do ubezpieczenia, a nie obowiązek – zatem nie można go zmuszać do płacenia na prywatne instytucje nazywane „OFE”. Skoro składka jest własnością prywatną, to właściciel może nią rozporządzać zgodnie ze swoją wolą.
Sąd jednak orzekł zgodnie z przewidywaniami – składka nie należy do obywatela. Składka jest de facto własnością państwa i to ono ma prawo decydować o tym, na co idą pieniądze. Wreszcie rozwiana została malutka mgiełka otaczająca reformę emerytalną. Te pieniądze mają charakter publiczno-prawny, a obywatel musi je odprowadzać, gdyż tak decyduje ustawa.
Znowu niestety wygrała zgniła i wypaczona wizja kapitalizmu, w której obywatel jest zmuszany do tego, aby płacić na sojusze wielkiego biznesu z państwowymi instytucjami. Wielka szkoda, że sędziowie Sądu Najwyższego nie skorzystali z okazji, aby wraz z panem Adamem Mielczarkiem stać się bohaterami narodowymi i przedłożyć ponoć zapisane w konstytucji elementarne prawa człowieka ponad obowiązki ustawowe. Zamiast tego, zdecydowali się, co było do przewidzenia, wesprzeć obowiązujące zasady.
Otwarte Fundusze Emerytalne – a mówiąc ściślej, tak zwany II filar – to jeden wielki kartel, który jest regulowany przez prawo. Zobowiązany jest inwestować głównie w obligacje państwa polskiego, a do tego ma zakaz inwestowania zagranicą. Opłaty administracyjne OFE osiągają przy tym dość imponujące rozmiary. W efekcie mamy dokładnie to samo, co przed rokiem 1999 – pieniądze zabiera się przymusowo ludziom, a ich emerytura i tak będzie zależała w przyszłości od „widzi mi się” państwowego budżetu. Z tą różnicą, jak już zaznaczyłem, że do wyzysku obywatela dołączył kolejny pośrednik, kapitalista z rynku ubezpieczeń – z radością sięgający po część pieniędzy. A już zupełnym skandalem jest to, że prawdopodobnie zgromadzone składki nie będą mogły być w pełni dziedziczone.
Sąd Najwyższy swoją decyzją tej sytuacji radośnie przyklasnął. Pamiętam, jak jeszcze parę miesięcy temu, gdy Andrzej Lepper mówił coś o przejęciu pieniędzy z OFE, media podniosły wielką histerię, iż jest to zamach na własność obywateli – na ich pieniądze oszczędzane na indywidualnych kontach. Gdzie te media się podziały po ostatniej kasacji w Sądzie Najwyższym? Czy aby przypadkiem nie potwierdzono właśnie, że cała reforma z 1999 roku była i do dzisiaj jest zamachem na własność obywateli?