Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Mises: Historia liberalizmu niemieckiego i korzenie nazizmu

0
Ludwig von Mises
Przeczytanie zajmie 27 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Ludwig von Mises
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Zbigniew Ostrowski
Wersja PDF

Fragment książki Omnipotent Government: The Rise of Total State and Total War opublikowanej w 1944 r. przez Uniwersytet Yale jako pierwsza kompleksowa analiza niemieckiego narodowego socjalizmu jako odmiany socjalizmu w szerszym rozumieniu.

1. Ancien régime a liberalizm

Jest fundamentalnym błędem twierdzić, że nazizm jest odrodzeniem polityki i mentalności ancien régime lub manifestacją „pruskiego ducha”. Nie ma w nazizmie nic, co podejmowałoby wątki niemieckich idei i instytucji dawnych Niemiec. Ani nazizm, ani pangermanizm, z którego się wywodził i którego był ewolucyjną konsekwencją, nie czerpał z doktryny pruskiej Fryderyka Wilhelma I ani Fryderyka II Wielkiego. Ruchy te nigdy nie miały na celu odnowienie polityki elektorów Brandenburgii oraz czterech pierwszych królów Prus. Czasami twierdziły, że ich celem jest powrót do utraconego raju dawnych Prus. Była to jednak zwykła propaganda skierowana do społeczeństwa, które czciło dawnych bohaterów. Program nazistów nie dążył do powrotu do tego, co już minęło — ale do czegoś nowego i niesłychanego.

Dawne państwo pruskie rodu Hohenzollernów zostało kompletnie zniszczone przez Francuzów na polach bitew pod Jeną i Auerstädt (1806). Pruska armia poddała się w Prenzlau i Ratkau, załogi ważniejszych fortec i cytadel skapitulowały bez oddania jednego strzału. Król schronił się u cara i jedynie decyzje rosyjskiego władcy pozwoliły na uratowanie pruskiego królestwa. Jednak dawne państwo pruskie załamało się wewnętrznie na długo przed swoją klęską militarną. Zanim Napoleon zadał mu ostateczny cios, przez wiele lat trwało w stanie rozkładu. Straciło całą swoją potęgę, ponieważ ideologia, na której było oparte, rozpadła się przez ofensywę nowych idei liberalizmu.

Jak wszyscy inni książęta, którzy ustanowili swoje suwerenne rządy na ruinach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, Hohenzollernowie traktowali swoje terytorium jak majątek rodzinny, którego granice starali się poszerzać używając przemocy, fortelu i rodzinnych paktów. Ludzie, którzy żyli na terenie ich posesji, byli poddanymi mającymi słuchać ich rozkazów, dodatkami do ziemi, własnością władcy, który miał prawo rozporządzać nimi ad libitum. Ich szczęście i bogactwo nie miało znaczenia.

Oczywiście król interesował się materialnym powodzeniem swoich podwładnych. Zainteresowanie to jednak nie było spowodowane przekonaniem, że celem władzy świeckiej jest czynienie ludzi zamożniejszymi. Takie pomysły były w osiemnastowiecznych Niemczech uważane za absurd. Król cieszył się z dobrobytu chłopstwa i mieszczan, gdyż ich przychód był źródłem jego dochodów. Nie był zainteresowany poddanym, ale podatnikiem. Chciał czerpać z zarządzania krajem środki, aby zwiększać swoją władzę i splendor. Niemieccy książęta zazdrościli Europie Zachodniej bogactw, które zapewniały królom Francji i Wielkiej Brytanii fundusze na utrzymanie potężnych armii i flot morskich. Pobudzali handel, górnictwo i rolnictwo, aby te zwiększały dochody państwa. Obywatele byli zwykłymi pionkami w grze władców.

Pod koniec XVIII wieku nastroje poddanych zmieniły się jednak znacząco. Idee zachodniej Europy zaczęły przenikać do Niemiec. Ludzie, przyzwyczajeni do ślepego słuchania „danego przez Boga” autorytetu książąt, pierwszy raz usłyszeli słowa „wolność”, „samostanowienie”, „prawa człowieka”, „parlament”, „konstytucja”. Mieszkańcy Prus poznali znaczenie tych niebezpiecznych sloganów.

Żaden Niemiec nie miał wkładu w opracowanie wielkiego systemu myśli liberalnej, który przekształcał struktury społeczeństw i zastępował rządy królów i ich kochanek rządami ludu. Filozofowie, ekonomiści i socjologowie, którzy rozwijali tę myśl, pisali w języku angielskim i francuskim. W osiemnastym wieku Niemcy nie mieli nawet dobrych tłumaczeń dzieł tych angielskich, szkockich i francuskich autorów. Osiągnięcia idealizmu niemieckiego na tym polu są faktycznie marne w porównaniu ze współczesną jej myślą angielską i francuską. Intelektualiści tego kraju powitali jednak z entuzjazmem zachodnie idee wolności i praw człowieka. Klasyczna literatura niemiecka jest nimi przepełniona, kompozytorzy wplatali w swoją muzykę śpiewane wersy modlitw o wolność. Wiersze, dramaty i inne dzieła literackie Fryderyka Schillera są od początku do końca hymnem wolności. Każde słowo Schillera było ciosem wymierzonym w stary system. Jego dzieła były gorliwie przyjmowane przez niemal wszystkich Niemców, którzy czytali książki i chodzili do teatru. Intelektualiści ci należeli oczywiście do znacznej mniejszości społeczeństwa, większość nie miała dostępu do utworów literackich i teatralnych. Byli to biedni wieśniacy ze wschodnich prowincji, obywatele katolickich krajów, którzy dopiero powoli uwalniali się od ciasnego rozumowania kontrreformacji. Nawet w bardziej rozwiniętych zachodnich częściach kraju i w miastach wciąż było wielu analfabetów i półanalfabetów. Masy te nie były skupione wokół jakiejkolwiek kwestii politycznej. Ludzie byli ślepo posłuszni, ponieważ żyli w strachu przed karą w piekle, przed którą przestrzegał ich Kościół oraz w coraz większym strachu przed siłami porządkowymi państwa. Istnieli poza granicami niemieckiej cywilizacji i życia kulturalnego. Znali tylko swój regionalny dialekt, przez co ciężko było im rozmawiać z osobami posługującymi się językiem literackim lub inną odmianą języka niemieckiego. Liczba takich zacofanych ludzi spadała jednak lawinowo. Dobrobyt gospodarczy i wykształcenie społeczeństwa rosło z roku na rok. Coraz więcej ludzi zaczynało osiągać taki standard życia, który pozwalał na troszczenie się o inne rzeczy niż tylko jedzenie i schronienie a w czasie wolnym na inne zajęcia niż picie alkoholu. Ktokolwiek wyrósł z nędzy i dołączył do społeczności cywilizowanych ludzi, zostawał liberałem. Za wyjątkiem wąskiego grona książąt i ich arystokratycznej klienteli praktycznie wszyscy interesujący się polityką mieli poglądy liberalne. W tych dniach Niemcy dzielili się tylko na dwie grupy: obojętnych i liberałów i liczba obojętnych stale spadała na rzecz tych drugich.

Wszyscy intelektualiści sympatyzowali z ideami rewolucji francuskiej. Gardzili jakobińskim terrorem, ale niezmiennie popierali program wielkich reform. Widzieli w Napoleonie człowieka, który zabezpieczy i dokończy te reformy, ale (jak na przykład Beethoven) zniechęcili się do niego, gdy zdradził idee wolności obwołując się cesarzem.

Nigdy przedtem nie było takiego ruchu, który pociągnąłby za sobą cały lud niemiecki i jednoczył go w uczuciach i ideach. W gruncie rzeczy ludzie, którzy mówili po niemiecku i byli poddanymi cesarskich książąt, hrabiów i miejskich rządców, stali się narodem niemieckim w momencie przyjęcia nowych idei z Zachodu. Dopiero wtedy ukształtowało się to, czego nie było nigdy wcześniej: niemiecka opinia publiczna, społeczeństwo, literatura, pojęcie ojczyzny. Zaczęli rozumieć starożytnych autorów, których dzieła czytali w szkole. Wyobrazili sobie historię swojego narodu jako coś więcej niż przepychanki książąt o ziemie i bogactwa. Poddani setek rozdrobnionych władców stali się Niemcami poprzez przyswojenie ideałów Zachodu.

Ten nowy duch wstrząsnął fundamentami, na których książęta wybudowali swoje rządy — tradycyjną lojalnością i służalczością poddanych, którzy byli gotowi zgodzić się na despotyczne rządy grupy uprzywilejowanych rodzin. Niemcy zamarzyli teraz o państwie, w którym istniałyby parlament i prawa obywatelskie. Nie dbali o istniejące niemieckie państewka. Stylizowali się na „patriotów” (to nowe modne pojęcie zaimportowali z Francji) gardzących despotycznymi, nieudolnymi rządami i nadużyciami. Nienawidzili tyranów, a co za tym idzie samych Prus, gdyż wydawały się najsilniejszym i najbardziej niebezpiecznym zagrożeniem dla niemieckiej wolności.

Pruski mit, wypromowany przez pruskich historyków w XIX wieku z rażącym lekceważeniem faktów, miał sprawić, byśmy uwierzyli, że Fryderyk II był postrzegany przez sobie współczesnych w taki sam sposób, w jaki był prezentowany przez wspomnianych historyków — jako twórca wielkości Niemiec, przywódca niemieckiego ruchu zjednoczenia i potęgi, narodowy bohater. Nic bardziej mylnego. Militarne przedsięwzięcia wojowniczego króla były postrzegane przez współczesnych jako walki o poszerzenie ziemskich posiadłości władców Brandenburgii, sprawę czysto rodzinną. Doceniali jego talent strategiczny, ale jednocześnie nie cierpieli brutalności pruskiego systemu. Ktokolwiek chwalił Fryderyka w jego kraju, czynił to z konieczności, aby nie urazić księcia, który mścił się za każdą zniewagę. Chwalący jego rządy poza granicami Prus chcieli zazwyczaj skrytykować rządy swoich własnych władców. Taka ironia była najmniej niebezpiecznym sposobem dyskredytowania własnych miniaturowych Neronów i Borgiów. Gloryfikowali militarne osiągnięcia Fryderyka, ale cieszyli się, że nie są na łasce jego kaprysów i okrucieństw. Popierali go tylko tak długo, jak walczył z ich własnymi despotami.

Pod koniec XVIII stulecia niemiecka opinia publiczna była jednomyślna w opozycji do ancien régime, podobnie jak we Francji w przededniu rewolucji. Niemieckie społeczeństwo było obojętne na zajęcie przez Francuzów lewego brzegu Renu, porażki Austrii i Prus, rozpad Świętego Cesarstwa oraz utworzenie Związku Reńskiego. Z oklaskami witali reformy wprowadzone przez rządy ich państw pod wpływem francuskich idei. Niemcy podziwiali Napoleona jako wielkiego przywódcę i władcę tak samo jak podziwiali ongiś pruskiego króla Fryderyka. Znienawidzili jego dominację dopiero wtedy, gdy (podobnie jak francuscy obywatele) poczuli zmęczenie niekończącą się, wyniszczającą wojną. Gdy Wielka Armia została rozbita w Rosji, ludzie zainteresowali się wyprawami, które doprowadziły do klęski Napoleona, gdyż liczyli na to, że jego upadek zaowocuje wprowadzeniem rządów parlamentarnych. Późniejsze wydarzenia rozwiały te marzenia, lecz rewolucyjny duch powoli wzrastał w narodzie, aż doprowadził w 1848 roku do kolejnego przewrotu.

Twierdzi się, że korzenie dzisiejszego nacjonalizmu i nazizmu znajdują się w dziełach pisarzy epoki romantyzmu, w sztukach Heinricha von Kleista i w pieśniach o tematyce politycznej, które śpiewano podczas ostatecznego starcia z Napoleonem. To również jest błąd. Wyszukane dzieła romantyków, zniekształcone uczucia ze sztuk Kleista i patriotyczna poezja wojen wyzwoleńczych nieznacznie wpływały na społeczeństwo. Rozważania filozoficzne i socjologiczne tych samych autorów o powrocie do średniowiecznych instytucji były co najmniej niejasne i zawiłe. Ludzie nie interesowali się średniowieczem tylko rozwojem parlamentaryzmu na Zachodzie. Czytali książki Goethego i Schillera, a nie tamtych romantyków, oglądali sztuki Schillera, nie zaś Kleista. Schiller stał się wieszczem narodowym. Jego zaangażowane i poświęcenie dla sprawy wolności stworzyły podwaliny pod polityczne ideały Niemców. Świętowanie setnej rocznicy urodzin Schillera w 1859 roku było najbardziej spektakularną polityczną demonstracją, jaka miała kiedykolwiek miejsce w Niemczech. Naród niemiecki był zjednoczony w przywiązaniu do ideałów Schillera, ideałów liberalizmu.

Wszelkie starania, by Niemcy porzucili wolnościowe ideały poniosły klęskę. Nauki jej przeciwników nie przynosiły efektów, działania służb porządkowych Metternicha walczących z rosnącą falą liberalizmu były daremne.

Dopiero w późniejszych dekadach XIX wieku dominacja ideałów liberalnych została zachwiana przez doktryny etatyzmu (zajmiemy się nimi jeszcze później [w dalszej części książki — przyp. tłum.]). Etatyzm jest systemem socjopolitycznych ideałów, który nie miał żadnego odpowiednika we wcześniejszych czasach i nie jest powiązany ze starszymi prądami myślowymi. Mimo to, ze względu na techniczny charakter polityki, jaką proponował, jest w pewnym stopniu uzasadnione nazywanie go neomerkantylizmem.

2. Słabość niemieckiego liberalizmu

Mniej więcej w połowie dziewiętnastego stulecia zainteresowani polityką Niemcy byli zjednoczeni w swoim przywiązaniu do liberalizmu. Do tego czasu naród niemiecki nie zdołał jednak zrzucić jarzma absolutyzmu i stworzyć demokracji opartej na rządach parlamentarnych. Jaki był tego powód?

Pozwólmy sobie na porównanie warunków panujących w Niemczech do sytuacji Włoch, które znajdowały się wtedy w podobnym położeniu. Tam również istniały silne tendencje liberalne, jednak zwolennicy tych ideałów byli bezsilni z powodu austriackiej armii, która z łatwością mogła zdławić wszelki rewolucyjny przewrót. Obca armia utrzymywała kontrolę nad włoskim liberalizmem i tylko inne obce armie mogły uwolnić Włochów spod austriackiej kontroli. Pod Solferino, Sadową oraz nad Marną Francuzi, Prusacy i Anglicy stoczyli bitwy, których efektem był uniezależnienie Włoch od dynastii Habsburgów.

Podobnie jak siła włoskiego liberalizmu nie dorównywała sile austriackiej armii, tak samo niemiecki liberalizm nie mógł sobie poradzić z armiami Austrii i Prus. Austriacka armia składała się głównie z żołnierzy innych nacji, w pruskich szeregach wprawdzie służyły w większości osoby niemieckojęzyczne (Polacy, inni Słowianie i Litwini stanowili niewielki procent), ale duża ich część używała jednego z regionalnych dialektów i była rekrutowana z tych warstw społecznych, które nie przebudziły w sobie jeszcze świadomości politycznej. Przybywali ze wschodnich prowincji, zza Łaby. Najczęściej byli niepiśmienni, nieprzychylni mentalności intelektualistów i mieszczan. Nigdy nie słyszeli o nowych, zachodnich ideach, dorastali przyzwyczajeni do  słuchania junkrów, którzy sprawowali władzę prawodawczą i wykonawczą w ich wioskach, którym obywatele byli winni daniny i szarwark (bezpłatną płacę na rzecz władcy), i którym prawo zapewniało legitymizację władzy. Ci poddani nie byli zdolni do wypowiedzenia nieposłuszeństwa wobec swoich zwierzchników. Głównodowodzący pruskiej armii mogli im ufać. Z tych ludzi i z Polaków uformowano oddziały, które w 1848 roku powstrzymały pruską rewolucję.

Sytuacja panująca wówczas w kraju uniemożliwiała niemieckim liberałom zrealizowanie swoich postulatów. Byli zmuszeni do czekania na moment, w którym postęp w gospodarce i edukacji dokona zmiany w mentalności tych zacofanych ludzi i przekona ich do liberalizmu. Wtedy, byli co do tego przekonani, zwycięstwo ich idei nadejdzie szybko. Czas pracował na ich korzyść, chociaż niestety wydarzenia nie potwierdzały tych przewidywań. Ironią losu okazało się, że zanim liberalizm zatryumfował w Niemczech i rozpoczęto wprowadzanie jego pomysłów w życie, został obalony (także w pozostałych krajach) przez inne koncepcje, również przybywające z Zachodu.  Niemiecki liberalizm nie zdążył osiągnąć swoich celów, gdyż został przezwyciężony przez etatyzm, nacjonalizm i socjalizm.

3. Pruska armia

Pruska armia, która walczyła pod Lipskiem i Waterloo bardzo różniła się od armii zorganizowanej przez Fryderyka Wilhelma I i dowodzonej przez Fryderyka II w trzech wielkich wojnach. Tamta dawna armia Prus została zmiażdżona w walkach z Napoleonem w roku 1806 i nigdy się nie odrodziła.

Osiemnastowieczne, pruskie wojsko składało się ze zmuszonych do służby mężczyzn, brutalnie musztrowanych przez chłostę i trzymanych razem w barbarzyńskiej dyscyplinie. Składało się głównie z obcokrajowców, gdyż królowie preferowali ich bardziej od własnych poddanych. Wychodzili z założenia, że obywatele lepiej przysłużą się dla kraju pracując i płacąc podatki, niż służąc w armii. Fryderyk II ustalił w 1742 roku zasadę, iż piechota powinna się składać w dwóch trzecich z obcokrajowców i w jednej trzeciej z obywateli Prus. Dezerterzy z obcych armii, jeńcy wojenni, kryminaliści, włóczędzy i ludzie wcieleni przemocą przez agentów stanowili większość szeregów armii pruskiej. Dla tych żołnierzy ucieczka z armii była szansą na lepsze życie. Ochrona przed dezercją stała się więc głównym zajęciem dowódców. Fryderyk II zaczął swój największy traktat — Ogólne zasady prowadzenia wojny — od wyliczenia czternastu zasad pozwalających utrudnić dezercję. Taktyczne, a nawet strategiczne rozważania musiały ustąpić miejsca ochronie przed ucieczkami. Żołnierze mogli pracować tylko w ścisłym powiązaniu ze sobą, nie można było wysyłać patroli. Pogoń za pokonanym przeciwnikiem była niemożliwa. Maszerowanie i atakowanie w nocy, a także obozowanie w pobliżu fortec było zdecydowanie unikane. Szeregowcom rozkazywano dokładną obserwację swoich towarzyszy, zarówno w czasie wojny jak i pokoju. Cywile byli zobowiązani pod groźbą ciężkich kar do zagrodzenia drogi ucieczki dezertera, schwytania i doprowadzenia z powrotem do armii.

Wysocy oficerowie byli zazwyczaj szlachcicami. Wśród nich było wielu obcokrajowców, najwięcej jednak tych, którzy należeli do pruskiego stanu junkrów. Fryderyk II powtarza wciąż w swoim dziele, że ludzie prości nie nadają się na dowódców, ponieważ ich umysły są ukierunkowane na zyski, a nie honor. Chociaż kariera wojskowa była bardzo dochodowa (dowódca kompanii dostawał stosunkowo wysoki żołd), wielu arystokratów było przeciwnych wojskowej karierze swoich synów. Król zwykł wysyłać swoich funkcjonariuszy, aby ci porywali męskich potomków posiadaczy ziemskich i umieszczali ich w szkołach wojskowych. Wykształcenie zapewniane przez te szkoły wykraczało nieznacznie poza program szkoły podstawowej. Oficerowie z wyższym wykształceniem byli bardzo rzadkim zjawiskiem w pruskiej armii1.

Taka armia mogła walczyć i (pod dowództwem zdolnego wodza) zwyciężać tak długo, jak spotykała przeciwnika o podobnej strukturze organizacyjnej. Rozsypała się jednak w proch, gdy przyszło jej walczyć z wojskami Napoleona.

Armie Rewolucji Francuskiej i Pierwszego Cesarstwa były rekrutowane z ludu. Służyli w nich wolni ludzie, a nie schwytane i wcielone w jej szeregi szumowiny. Dowódcy nie martwili się dezercją. Mogli więc porzucić tradycyjną taktykę parcia naprzód w jednej linii i strzelania salwami, bez obierania celu. Mogli przyjąć nową metodę walki, którą było formowanie się w kolumny i wywoływanie potyczek. Nowa struktura armii spowodowała wpierw stworzenie nowej taktyki, a potem nowej strategii. Przeciwko takiemu wojsku przestarzałe oddziały pruskie stawały się bezradne.

Francuski schemat organizacji wojska stał się modelem dla pruskiej armii w latach 1808-13. Była ona zbudowana na zasadzie obowiązkowej służby dla wszystkich mężczyzn o odpowiednich warunkach fizycznych. Nowa armia przeszła test w wojnach lat 1813-15. W konsekwencji jej sposób organizacji nie zmienił się przez następne półwiecze. Jak walczyłaby w innej wojnie przeciw obcemu agresorowi? Nigdy się tego nie dowiemy — nie było jej dane podjąć taką próbę. Jedna rzecz jednak wykracza poza wszelką wątpliwość i była potwierdzona przez wydarzenia rewolucji 1848 roku: tylko część takiej armii nadawałaby się do walki z ludem, „wewnętrznym wrogiem” rządu, a niepopularna, agresywna wojna nie mogłaby być prowadzona za pomocą tych żołnierzy.

Do tłumienia rewolucji roku 1848 wykorzystywano jedynie straże królewskie, których członkowie byli wyselekcjonowani z żołnierzy najbardziej oddanych królowi, kawalerię i oddziały rekrutowane z mieszkańców wschodnich prowincji. Tylko te oddziały uznano za absolutnie niezawodne w tej sytuacji. Oddziały rekrutowane z zachodu, milicja (Landwehr) i rezerwiści wielu wschodnich pułków byli mniej lub bardziej skażeni liberalną ideologią.

Żołnierze straży i kawalerzyści musieli przejść trzy lata aktywnej służby, w przeciwieństwie do tylko dwóch lat, które musiały odsłużyć inne oddziały. Stąd generałowie wywnioskowali, że dwa lata to zbyt krótki czas, by wyszkolić cywila na bezwarunkowo wiernego królowi żołnierza. To, co było potrzebne, aby obronić system polityczny Prus z jej absolutystyczną monarchią, musztrowaniem przez junkrów, to armia ludzi gotowych do walki — bez zadawania zbędnych pytań — przeciw każdemu, kogo wskażą ich dowódcy. Ta armia — armia Jego Wysokości, nie zaś armia parlamentu lub ludu — miałaby przede wszystkim powstrzymywać każdy rewolucyjny ruchu w Prusach lub w którymś z mniejszych krajów Rzeszy Niemieckiej. Powinna także odpierać możliwą inwazję z Zachodu, która mogłaby zmusić niemieckich książąt do wprowadzenia konstytucji oraz innych praw dla swoich obywateli. W Europie lat pięćdziesiątych faktycznie istniało takie zagrożenie, gdyż zarówno francuski cesarz jak i angielski premier, lord Palmerston, otwarcie wyrażali swoją sympatię do ludowych ruchów, które sprzeciwiały się interesom króla i arystokratów. Na tym tle armia domu Hohenzollernów była swoistą samotną skałą opierającą się rosnącym falom liberalizmu. Próba uczynienia tej armii niezawodną i niezwyciężoną miała na celu znacznie więcej niż tylko ochronę Hohenzollernów i wspierającej ich arystokracji. Widziano w niej ratunek dla cywilizacji przed groźbą rewolucji i anarchii. Podejście takie prezentowała zarówno filozofia Fryderyka Juliusza Stahla, jak i prawicy heglowskiej, takie było również przekonanie pruskich historyków reprezentujących tzw. koncepcję małoniemiecką (Kleindeutsche), a wreszcie taki punkt widzenia reprezentowały środowiska wojskowe na dworze Fryderyka Wilhelma IV. Król ten był chorobliwie neurotyczny, co każdego dnia  doprowadzało go coraz bliżej do upośledzenia umysłowego. Jednak generałowie, pod przywództwem generała von Roona i wspierani przez księcia Wilhelma, królewskiego brata i oczywistego następcę tronu, mieli trzeźwe podejście i regularnie dążyli do realizacji swoich celów.

Częściowy sukces rewolucji poskutkował stworzeniem pruskiego parlamentu. Jego prerogatywy były jednak nadal na tyle ograniczone, że głównodowodzący armii mógł podejmować takie środki, które uważał za niezbędne do uczynienia armii pewniejszym instrumentem w rękach dowódców.

Specjaliści byli przekonani, że dwa lata czynnej służby wojskowej są wystarczające dla wyszkolenia piechoty. Król przedłużył jednak okres tej służby w 1852 roku do dwóch i pół roku, a następnie, w 1856 roku, do trzech lat, bynajmniej nie z powodów technicznych. Dzięki zastosowaniu tych środków szanse sukcesu w walce przeciwko rewolucjonistom znacznie wzrosły. Dla Straży królewskiej i żołnierzy pełniących aktywną służbę pokonanie słabo uzbrojonych rebeliantów nie stanowiło problemu. Opierając się na tym, dowódcy zdecydowali się na dalsze przeorganizowanie sił zbrojnych.

Celem tych zmian było stworzenie armii silniejszej i jeszcze bardziej wiernej królowi. Ilość batalionów piechoty miała być niemal podwojona, oddziały artylerii zwiększone o 25 procent, uformowane miały zostać także liczne, nowe oddziały kawalerii. Liczba rekrutów przyjmowanych rocznie miała wzrosnąć z 40 000 do 63 000, odpowiednio miała zostać zwiększona liczba oficerów. Poza tym, zreorganizowana została milicja, jako że miała zostać rezerwą dla regularnej armii. Starsi funkcjonariusze zostali zwolnieni ze służby, gdyż uważano, iż nie można na nich w pełni polegać, natomiast ci wyżsi rangą mieli być powierzeni odpowiednim oficerom profesjonalnych służb wojskowych2.

Dwór, świadomy siły, którą zapewniała przedłużona aktywna służba i  zadowolony z perspektywy trzymania w ryzach ruchów rewolucyjnych, wprowadził własne reformy bez konsultacji z parlamentem. Królewski obłęd stał się w tym samym czasie na tyle wyraźny, że książę Wilhelm zmuszony był zająć jego miejsce jako książę regent. Władza królewska znalazła się w rękach uległego zwolennika koterii arystokratycznej i wojskowych raptusów. W 1859 roku, podczas wojny między Austrią i Francją, armia pruska została zmobilizowana jako środek ostrożnościowy i do zabezpieczenia swojej neutralności. Demobilizacja została przeprowadzona w taki sposób, by zrealizować główne założenia reformy. Wiosną roku 1860 wszystkie nowo zaplanowane pułki były już w pełnej gotowości. Dopiero wtedy przedstawiono w parlamencie projekt ustawy i wezwano do jej poparcia3.

Sprzeciw wobec niej był ostatnim politycznym aktem niemieckiego liberalizmu.

4. Konflikt konstytucyjny w Prusach

Postępowcy, jak nazywano partię liberałów w dolnej izbie pruskiego parlamentu (Izbie Posłów), zawzięcie sprzeciwiali się reformie. Izba wciąż głosowała przeciw ustawie i budżetowi. Król, którym po śmierci Fryderyka Wilhelma IV został Wilhelm I, rozwiązał parlament, ale wyborcy znów w większości poparli postępowców. Król i jego ministrowie nie mogli przełamać opozycji ciała prawodawczego. Trzymali się jednak kurczowo swojego planu i zrealizowali go bez konstytucyjnej zgody i akceptacji przez parlament. Poprowadzili armię do zwycięstw nad Danią (1864) i Austrią (1866). Pruski parlament uległ dopiero po aneksji Królestwa Hannoweru, posiadłości Elektora Hesji, księstwa Nassau, Szlezwiku i Holsztynu, a także Wolnego Miasta Frankfurtu oraz po ustanowieniu pruskiej hegemonii nad wszystkimi państwami północnych Niemiec i zawarciu układu zbrojnego z państwami południowymi, które również poddały się Hohenzollernowi. Doszło do rozłamu w Partii Postępowej, a część jej dawnych członków poparła rząd. Król uzyskał zatem większość. Izba Posłów przegłosowała odszkodowania za niezgodne z prawem przeprowadzenie przez rząd zmiany i z opóźnieniem usankcjonowała wszystkie wydatki blokowane przez ostatnie sześć lat. Wielki konflikt konstytucyjny skończył się pełnym zwycięstwem króla i kompletną klęską liberalizmu.

Kiedy delegacja członków Izby Posłów udzieliła królowi przychylnej odpowiedzi na jego mowę wygłoszoną podczas otwarcia nowej sesji parlamentu, władca zadeklarował z dumą, że było jego obowiązkiem czynić to wszystko w ciągu poprzednich lat i będzie w przyszłości podążał tą samą drogą, stawiając te same warunki. Jednakże w trakcie konfliktu nieraz był zrozpaczony. W 1862 roku stracił całą nadzieję na pokonanie oporu ludu i był gotów abdykować. Generał von Roon zalecił mu wtedy, jako ostatni ratunek, mianowanie Bismarcka premierem. Bismarck pośpiesznie wrócił z Paryża, gdzie reprezentował Prusy na dworze Napoleona III. Zastał króla wycieńczonego, załamanego i zniechęconego. Kiedy próbował objaśnić królowi jego spojrzenie na sytuację polityczną, ten przerwał mu słowami: „Widzę doskonale jak obróciły się sprawy. Tutaj, na Placu Operowym, który widzimy z tych okien, zetną najpierw ciebie a potem również mnie”. Ciężko było dodać odwagi drżącemu Hohenzollernowi. Już później Bismarck przyznał: „Moje słowa odwoływały się do jego wojskowego honoru, a on widział siebie w roli oficera, którego obowiązkiem była obrona swojego stanowiska aż do śmierci”4.

Jeszcze bardziej od króla przerażeni byli królowa, książęta i wielu generałów. W Anglii królowa Wiktoria spędzała bezsenne noce na rozmyślaniu o sytuacji swojej najstarszej córki, która wyszła za pruskiego księcia. Ponadto pojawiały się pogłoski, że pałac królewski w Berlinie był nawiedzany przez duchy Ludwika XVI i Marii Antoniny.

Wszystkie te obawy były jednak bezpodstawne. Postępowcy nie odważyli się wywołać nowej rewolucji, a gdyby to zrobili, z pewnością zostaliby pokonani.

Ci wyszydzani niemieccy liberałowie lat sześćdziesiątych XIX wieku, ludzie o intelektualnych przyzwyczajeniach, czytelnicy traktatów filozoficznych, miłośnicy muzyki i poezji, rozumieli doskonale, dlaczego przewrót w 1848 roku upadł. Wiedzieli, że nie zdołają utworzyć ludowego rządu w kraju, w którym wciąż wiele milionów wierzyło w stare przesądy, w którym dominowało prostactwo i analfabetyzm. Problemem politycznym był głównie problem edukacji. Ostateczny sukces liberalizmu i demokracji był poza wszelką wątpliwością. Trend dążący do rządów parlamentarnych był nie do powstrzymania. Jednak do zwycięstwa liberalizmu mogło dojść wyłącznie wtedy,  gdy warstwy społeczeństwa, z których król czerpał swoich wiernych żołnierzy, staną się oświecone, a tym samym zmienią się w zwolenników ideałów liberalizmu. Wówczas król musiałby się poddać, a parlament mógłby przejąć władzę bez rozlewu krwi.

Liberałowie chcieli zaoszczędzić Niemcom, jeżeli tylko byłoby to możliwe, koszmarów rewolucji i wojny domowej. Mieli nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będą mogli przejąć pełną kontrolę nad Prusami. Musieli tylko czekać.

5. Koncepcja „małoniemiecka”

Pruscy postępowcy nie walczyli w konflikcie konstytucyjnym w celu zniszczenia lub osłabienia pruskiej armii. Zdawali sobie sprawę, że Niemcy potrzebują silnego wojska do obrony i zachowania niepodległości. Chcieli wyrwać armię z rąk króla i przetworzyć ją w instrument służący obronie niemieckiej wolności. Kwestią sporną było to, czy to król, czy parlament ma posiadać kontrolę nad wojskiem.

Celem niemieckiego liberalizmu było zastąpienie skandalicznej administracji trzydziestu kilku niemieckich państewek przez jeden, federalny i liberalny rząd. Większość liberałów uważała, że w przyszłości Austria nie powinna wchodzić w skład państwa niemieckiego. Różniła się ona zupełnie od pozostałych krajów niemieckojęzycznych, miała problemy, które były obce innym państwom niemieckim. Liberałowie upatrywali w Austrii największą i najbardziej niebezpieczną przeszkodę dla niemieckiej wolności. Austriacki dwór był zdominowany przez jezuitów, rząd był powiązany konkordatem z Piusem IX, papieżem żarliwie walczącym z nowoczesnymi ideami. Cesarz austriacki nie chciał jednak dobrowolnie oddać swojej pozycji w Niemczech, którą jego rodzina utrzymywała przez ponad czterysta lat. Liberałowie chcieli silnej pruskiej armii, ponieważ bali się austriackiej hegemonii, nowej kontrreformacji, powrotu do dawnego systemu późnych rządów księcia Metternicha. Zależało im na jednolitym rządzie dla wszystkich Niemców z wyłączeniem Austrii i Szwajcarii.

Nazywali więc siebie Małymi Niemcami (Kleindeutsche) w opozycji do Wielkich Niemców (Grossdeutsche), którzy chcieli przyłączyć te części Austrii, które kiedyś należały do Świętego Cesarstwa.

Poza tym, istniały również inne kwestie polityki zagranicznej, które sugerowały rozbudowę pruskiej armii. Francja była w owych czasach rządzona przez awanturnika, który był przekonany, że może zabezpieczyć swoją władzę tylko poprzez ciągłe militarne zwycięstwa. W pierwszym dziesięcioleciu swoich rządów przeprowadził już dwie krwawe wojny. Teraz zdawał zwracać się w stronę Niemiec. Nie było wątpliwości,  że Napoleon III zastanawiał się nad ideą przyłączenia do Cesarstwa lewego brzegu Renu. Któż inny mógł obronić Niemcy jak nie pruska armia?

Pojawił się jeszcze jeden problem — Szlezwik-Holsztyn. Obywatele Holsztynu, Lauenburga i południowego Szlezwiku uparcie przeciwstawiali się rządom Danii. Niemieccy liberałowie nie bardzo dbali o wyszukane argumenty prawników i dyplomatów w sprawie wielu pretendentów do tronu tych księstw. Nie popierali twierdzenia, że decyzja o tym, kto będzie rządził krajem, zapadnie na podstawie przepisów prawa feudalnego i starych rodzinnych układów. Wspierali bowiem zachodnie prawo do samostanowienia. Mieszkańcy tych księstw byli niechętni przyzwalaniu na zwierzchnictwo człowieka, który zdobył swój tytuł tylko poprzez ożenek z księżniczką z wątpliwymi prawami do sukcesji w Szlezwiku i bez praw sukcesji w Holsztynie — chcieli autonomii wewnątrz Związku Niemieckiego. Sam ten fakt wydał się ważny w oczach liberałów. Dlaczego Niemcy nie mogli mieć tego, do czego mieli dostęp Brytyjczycy, Francuzi, Belgowie czy Włosi? Nie można było jednak rozwiązać tego sporu bez uciekania się do użycia siły, ponieważ król Danii nie był gotów zrzec się praw do tych ziem.

Byłoby błędem oceniać wszystkie te kwestie z perspektywy późniejszych wydarzeń. Bismarck uwolnił Szlezwik-Holsztyn spod jarzma duńskich okupantów tylko po to, aby wcielić go do Prus. Zaanektował nie tylko południowy Szlezwik, ale także północny, którego ludność pragnęła podlegać Królestwu Danii. Co więcej, Napoleon III nie zaatakował Niemiec. To Bismarck rozpoczął wojnę przeciwko Francji. Nikt nie przewidywał takiego obrotu wydarzeń we wczesnych latach sześćdziesiątych. W tamtym czasie w Europie oraz Ameryce to cesarz Francuzów był uważany za głównego agresora i zagrożenie dla pokoju. Sympatia, jaką wywołało za granicą zjednoczenie Niemiec, wynikała z przekonania, że ten kraj będzie równoważnią dla Francji i zapewni Europie pokój.

Mali Niemcy byli również zmyleni przez swoje religijne uprzedzenia. Jak większość liberałów uważali protestantyzm za pierwszy krok, który spowodował wyjście z ciemności średniowiecza w kierunku oświecenia. Obawiali się Austrii, gdyż była ona katolicka. Preferowali za to Prusy, w których większość obywateli stanowili protestanci. Mieli nadzieję, że Prusy będą bardziej otwarte na liberalne poglądy niż Austria. Warunki do uprawiania polityki były w Austrii zdecydowanie niezadowalające. Późniejsze wydarzenia pokazały jednak, że protestantyzm jest niewiele bezpieczniejszy dla wolności od katolicyzmu. Ideałem liberalizmu było państwo zupełnie oddzielone od Kościoła i tolerancyjne — bez jakichkolwiek przywilejów dla któregoś z wyznań.

Błąd ten nie ograniczał się jednak tylko do Niemiec. Francuscy liberałowie także mylili się w ocenie sytuacji i z radością przyjęli wiadomość o pruskim zwycięstwie w bitwie pod Sadową. Dopiero po dłuższym namyśle uświadomili sobie, że porażka Austrii oznaczała także zagładę Francji. Zbyt późno ukuli hasło bojowe „Revanche pour Sadova” („Zemsta za Sadowę”).

Bitwa pod Sadową była wyznacznikiem totalnej klęski niemieckiego liberalizmu. Zwolennicy tej ideologii uświadomi sobie, że stracili inicjatywę. Niemniej jednak nie tracili nadziei. Byli bardzo zdecydowani w swojej walce w nowym parlamencie Związku Północnoniemieckiego. Czuli, że bitwa ta musi się skończyć zwycięstwem liberalizmu i porażką absolutyzmu. Chwila, w której król nie będzie mógł już używać „swojej” armii przeciwko ludowi, zdawała się zbliżać każdego dnia.

6. Epizod Ferdynanda Lassalle'a


Nie byłoby możliwe omówienie pruskiego konfliktu konstytucyjnego bez wymienienia, chociażby z imienia, Ferdynanda Lassalle’a. Jego interwencja nie wpłynęła na zmianę toku wydarzeń, ale była zapowiedzią czegoś nowego. Był to początek sił, które w przyszłości miały kształtować los Niemiec i cywilizacji Zachodu.

Podczas gdy pruscy postępowcy byli zaangażowani w swoją walkę o wolność, Lassalle atakował ich zaciekle i z pasją. Starał się zachęcić robotników do porzucenia ich sympatii do postępowców. Proklamował doktrynę walki klas. Liberałowie, jako reprezentanci burżuazji, zaznaczał, byli śmiertelnymi wrogami klasy robotniczej. „Nie powinieneś walczyć z państwem, lecz z klasami wyzyskującymi. Państwo jest twoim przyjacielem! Oczywiście nie państwo rządzone przez pana von Bismarcka, lecz państwo kontrolowane przeze mnie, Ferdynanda Lassalle’a”.

Lassalle nie był na liście płac Bismarcka, jak podejrzewali niektórzy. Nikt nie mógł go przekupić. Dopiero po jego śmierci kilku jego dawnych przyjaciół przyjęło rządowe pieniądze. Jako że zarówno Bismarck, jak i Lassalle, atakowali liberałów, stali się oni swego rodzaju sojusznikami. Lassalle wkrótce zbliżył się z Bismarckiem, co miało swój wyraz w tym że obaj zwykli spotykać się potajemnie. Dopiero wiele lat później sekretne relacje zostały ujawnione. Bezcelowe jest rozprawianie o tym, czym ta otwarta i trwała współpraca pomiędzy dwoma ambitnymi ludźmi poskutkowałaby, gdyby nie śmierć Lassalle'a od rany odniesionej w pojedynku (31 sierpnia 1864). Obaj chcieli pełni władzy w Niemczech. Ani Bismarck, ani Lassalle nie byli gotowi wyrzec się wpierw swoich przekonań.

Bismarck oraz jego wojskowi i arystokratyczni przyjaciele tak mocno nienawidzili liberałów, że byli gotowi pomóc socjalistom w przejęciu kontroli nad krajem, gdyby okazało się, że sami są zbyt słabi, by utrzymać się przy władzy. Byli jednak na razie wystarczająco silni, by samodzielnie trzymać postępowców na wodzy. Nie potrzebowali do tego wsparcia Lassalle'a.

Nie jest prawdą, że Lassalle podsunął Bismarckowi pomysł, iż rewolucyjny socjalizm jest potężnym sprzymierzeńcem do walki przeciw liberalizmowi. Bismarck wciąż wierzył, że niższe klasy były bardziej rojalistyczne niż klasy średnie5. Oprócz tego, jako pruski ambasador w Paryżu, miał sposobność obserwowania działania Cesarstwa. Być może jego upodobanie do powszechnych i równych wyborów zostało umocnione przez rozmowy z Lassalle’em. Chwilowo jednak współpraca z tym człowiekiem nie była potrzebna. Jego partia wciąż była zbyt mała, by cokolwiek znaczyć. Gdy Lassalle umarł Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy (Allgemeine Deutsche Arbeiterverein) nie miał więcej niż 4 000 członków6.

Agitacje Lassalle'a nie stanowiły bariery dla aktywności postępowców. Były lekką niedogodnością, ale nie poważną przeszkodą. Z jego doktryny nie mogli nauczyć się niczego nowego. To, że parlament był tylko mydleniem oczu, a główną twierdzą pruskiego absolutyzmu była armia, nie było dla liberałów żadną niespodzianką. Właśnie dlatego, że zdawali sobie z tego sprawę, brali czynny udział w konflikcie o kształt armii.

Krótka demagogiczna kariera Lassalle'a jest godna uwagi, ponieważ pierwszy raz idee socjalizmu i etatyzmu pojawiły się na politycznej scenie Niemiec jako przeciwne liberalizmowi i wolności. Lassalle sam w sobie nie był nazistą, ale był najwybitniejszym poprzednikiem nazizmu i pierwszym Niemcem, który dążył do osiągnięcia pozycji Führera. Odrzucał wszystkie wartości oświecenia i liberalnej filozofii, ale nie tak jak robili to romantyczni piewcy średniowiecza i legitymizmu władzy królewskiej — ich także negował. Obiecał jednocześnie zrealizować ich założenia w pełniejszym i szerszym sensie. Liberalizm, jak twierdził, dąży do złudnej wolności, lecz „ja  zapewnię wam prawdziwą wolność”. Prawdziwa wolność to wszechwładny rząd. To nie policja jest wrogiem wolności, ale burżuazja.

I to właśnie Lassalle wypowiedział słowa, które najlepiej charakteryzowały ducha nadchodzącej epoki: „Państwo jest Bogiem”.


1 Delbrück, Geschichte der Kriegskunst (Berlin, 1920), część IV, s. 273 n., 348 n.

2 Ziekursch, Politische Geschichte des neuen deutschen Kaiserreichs (Frankfurt, 1925–30), I, 29 n.

3 Sybel, Die Begründung des deutschen Reiches unter Wilhelm I (wyd. 2., Munich, 1889), II, 375; Ziekursch, op. cit., I, 42.

4 Bismarck, Gedanken und Erinnerungen (nowe wyd., Stuttgart, 1922), I, 325 n.

5 Ziekursch, op. cit., I, 107 n.

6 Oncken, Lassalle (Stuttgart, 1904), s. 393.

Kategorie
Historia polityki Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.