Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Cwik: Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego z punktu widzenia finansów przedsiębiorstwa

69
Paul F. Cwik
Przeczytanie zajmie 17 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Paul F. Cwik
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Tadeusz Andrzej Kadłubowski
Wersja PDF

Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego (ATCK) jest czasami oskarżana o to, że nie stanowi kompletnej teorii cyklu koniunkturalnego. ATCK kładzie nacisk na przegrzanie gospodarki — sztucznie wywołaną ekspansję kredytową, manipulacje stopami procentowymi, chybione inwestycje przedsiębiorców i w końcu gwałtowny krach kredytowy i/lub surowcowy. W tym artykule pokażemy (z punktu widzenia finansów przedsiębiorstw), w jaki sposób firmy, odpowiadając na sygnały rynkowe, błędnie inwestują w nieopłacalne projekty. Zademonstrujemy jak przedsiębiorstwo może przejąć nieopłacalną inwestycję od innego przedsiębiorstwa i zmienić ją w opłacalne przedsięwzięcie. Potem wskażemy, jak wnioski płynące z teorii austriackiej mogą (poprzez proces likwidacji) wesprzeć naprawę gospodarki.

Wprowadzenie

Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego ma trochę mylącą nazwę. Teoria ta koncentruje się na tym, jak przegrzanie gospodarki prowadzi do kryzysu[i]. Na przykład w dwóch klasycznych dziełach ekonomii austriackiej dotyczących Wielkiego Kryzysu — Lionela Robbinsa (1934) i Murraya Rothbarda (1963) — najwięcej uwagi poświęcono wydarzeniom na początku lat trzydziestych XX wieku. Mniej wnikliwie zbadano zaś fazy likwidacji i naprawy. Od odrodzenia szkoły austriackiej (na początku lat siedemdziesiątych XX wieku) badania nad fazą kryzysu prowadzono sporadycznie.

Zgodnie z tradycyjną austriacką analizą cyklu koniunkturalnego w trakcie sztucznie wywołanego boomu gromadzą się chybione inwestycje, a harmonijny wzrost gospodarczy nastąpi dopiero po ich likwidacji. Rothbard pisze:

„Kryzys” jest zdrową i potrzebną fazą, w której gospodarka rynkowa odrzuca i likwiduje chybione nieopłacalne inwestycje z czasów boomu. W ten sposób wraca preferowana przez konsumentów równowaga pomiędzy konsumpcją a inwestycjami. Kryzys jest bolesnym, ale potrzebnym procesem, w którym rynek odrzuca nadmiar i błędy z fazy boomu, aby gospodarka rynkowa mogła powrócić do efektywnego zaspokajania potrzeb konsumentów. W trakcie boomu ceny środków produkcji są zbyt wysokie. Normalna sytuacja w gospodarce może wrócić dopiero wtedy, gdy pozwolimy opaść cenom materiałów i pracy w działach gospodarki produkujących te środki produkcji. (1978, s. 85)

 

Przebieg fazy likwidacji jest równie ważnym tematem badań jak przebieg fazy kryzysu, dla wielu nawet ważniejszym. Opinia publiczna może stwierdzić: „Istotnie, to ekspansja kredytowa spowodowała kryzys. Obiecujemy, że to się już więcej nie powtórzy, ale teraz to już nie jest istotne. Po prostu powiedzcie nam, jak rozwiązać ten problem”. Ekonomista, który powie: „Pozwólcie działać rynkowi” wystawia się na atak. Zwolennicy rządowej interwencji mogą twierdzić, że to kapitalizm spowodował kryzys, więc nie ma powodu by ufać, że kapitalizm ten problem rozwiąże. Ekonomista austriacki w takiej sytuacji wpadłby w pułapkę, mówiąc, że przecież kryzys nie został spowodowany przez kapitalizm. Opinia publiczna stwierdzi, że taka rada jest nie na temat i wróci do powtarzania, że: „teraz to już nie jest istotne. Powiedz nam, jak rozwiązać ten problem”. Przypuszczam, iż w latach trzydziestych debaty ekonomiczne na temat cykli koniunkturalnych przebiegały dokładnie w taki sposób. Keynesiści twierdzili, że mają plan uzdrowienia sytuacji ekonomicznej, a Austriacy powtarzali tylko: „pozwólcie działać rynkowi”.

Niewiele uwagi poświęcono fazie recesji cyklu koniunkturalnego, ale nie znaczy to, że Austriacy nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie. Austriacy również powinni mieć plan naprawy gospodarki. Zanim taki plan zostanie opracowany, trzeba szczegółowo zbadać sposób, w jaki w cyklu koniunkturalnym faza likwidacji prowadzi do naprawy. Celem tego artykułu jest pokazanie wydarzeń cyklu koniunkturalnego z punktu widzenia finansów przedsiębiorstwa. Pokażemy, że recesja może przerodzić się w naprawę tylko poprzez proces likwidacji. Standardowe keynesowskie i monetarystyczne rozwiązania nie potrafią zidentyfikować problemu (chybionych inwestycji), więc nie są w stanie zaproponować właściwego sposobu uzdrowienia gospodarki.

Niezrównoważony boom chybionych inwestycji

Cykl koniunkturalny zaczyna się w momencie, gdy bank centralny obniża stopę procentową. Przypuśćmy, że bank centralny obniżył stopę procentową z 5% do 4%, co stanowi obniżkę o 20%. W finansach przedsiębiorstwa taka zmiana wpłynie na wartość bieżącą kapitału obrotowego i kapitału trwałego[ii].

Wartość kapitału obrotowego[iii] jest następująca:

gdzie:
(Pinput) to bezpośredni koszt pracy i materiałów,
i to stopa procentowa,
t to tempo obrotu kapitału obrotowego (stosunek obrotu do kapitału obrotowego).

Zatem przy zmianie stopy procentowej z i na i', wartość bieżąca kapitału obrotowego zmieni się następująco:

Przy obniżce stopy procentowej o 20% (z 5% na 4%) i przy tempie obrotu  kapitału obrotowego wynoszącym 3, wartość kapitału obrotowego spadnie o 0,328%. Machlup (1935) podaje, że nie jest to zadziwiający rezultat, ponieważ działają trzy czynniki: (1) stosunek kapitału obrotowego do ogółu kosztów projektu, (2) oprocentowanie kapitału obrotowego i (3) procentowa obniżka stopy procentowej.

Wpływ zmiany stopy procentowej na wartość bieżącą kapitału trwałego jest dużo większy. Przypuśćmy, że przedsiębiorstwo posiada jednostkę wyposażenia kapitałowego, która generuje strumień przychodów netto w wysokości R - Pwk  rocznie przez kolejnych n lat. Zdyskontowana wartość bieżąca[iv] tego trwałego wyposażenia kapitałowego wynosi:

a po uproszczeniu:

Zatem zmiana procentowa wartości bieżącej kapitału trwałego wynosi:

Wpływ obniżenia stopy procentowej z 5% do 4% na zmianę wartości wyposażenia kapitałowego zależy od trwałości tego wyposażenia. Dla n = 1 wpływ wynosi zaledwie 0,962%. Dla n = 5 wpływ wynosi 2,826%. Dla n = 10 lub 20 wpływ ten wynosi odpowiednio 5,040% i 9,025%.

Pokazaliśmy, że zmiana stóp procentowych ma zdecydowanie większy wpływ na wartość kapitału trwałego, niż kapitału obrotowego. Dla przedsiębiorstwa zachowanie się w tej sytuacji staje się prostą decyzją budżetowania kapitału. Reagując na obniżkę stopy procentowej, przedsiębiorstwa będą inwestowały w rozwój produkcji, zwłaszcza poprzez inwestycje w najtrwalsze dobra kapitałowe. Przedsiębiorstwa będą również powiększać swój kapitał obrotowy potrzebny do powiększenia kapitału trwałego i rozwoju produkcji. Właśnie w ten sposób w trakcie fazy boomu cyklu koniunkturalnego powstają chybione inwestycje. Fundusze na ten cel są dostępne dzięki sztucznej ekspansji kredytowej prowadzonej przez bank centralny. W końcu inwestycje są uruchamiane i produkcja wzrasta.

Przypuśćmy, że przedsiębiorstwo rozpatruje podjęcie 10‑letniego projektu, porównując jego potencjalną rentowność ze stopą procentową. Koszt materiałów, pracy itp. wynosi 983,61 dolary. Stopa procentowa wynosi obecnie 5%. Jeżeli kapitał obrotowy wystarcza na 1/3 roku obrotu, to wartość tego kapitału wynosi Pwk = 1000,00 dolarów. Dalej przypuśćmy, że ten projekt generuje roczny przychód 1040,00 dolarów, a jednorazowy koszt zakupienia wyposażenia kapitałowego wynosi 324,44 dolary. Możemy obliczyć wartość bieżącą projektu. Wynosi ona 308,87 dolarów, czyli jest niższa od wydatków na trwałe wyposażenie kapitałowe. Mówiąc inaczej, wartość bieżąca netto projektu wynosi −15,57 dolarów, więc przedsiębiorstwo nie powinno weń zainwestować. Przypuśćmy, że bank centralny obniży stopę procentową z 5% do 4%. W takiej sytuacji bieżąca wartość rozpatrywanego projektu wzrasta do 324,44 dolarów, czyli wynosi dokładnie tyle samo, co cena trwałego wyposażenia kapitałowego. Przedsiębiorstwo (krańcowe) zainwestuje w ten projekt.

W trakcie sztucznie wywołanego boomu narastają chybione inwestycje. Przedsiębiorstwa, konkurując o zasoby, podbijają ceny materiałów i pracy. Bank centralny staje przed wyborem: albo zatrzymać ekspansję monetarną, albo jeszcze szybciej zwiększać podaż pieniądza. Ze strachu przed rosnącymi cenami bank centralny może podnieść stopy procentowe i powstrzymać ekspansję. Rezultatem takiej decyzji będzie krach kredytowy. Jeżeli zaś bank centralny będzie kontynuował politykę ekspansjonistyczną, to wzrosną ceny nakładów na produkcję i dojdzie do krachu zasobów.

Krach

Gdy rozpoczyna się kryzys, przedsiębiorcy stają przed dwoma problemami: rosnące stopy procentowe i rosnące ceny nakładów. Wzrost stopy procentowej wpływa na wartość kapitału obrotowego i kapitału trwałego. Kontynuując poprzedni przykład, przypuśćmy, że stopa procentowa została podniesiona o 25%, z 4% na 5%. Taka zmiana spowoduje w przedsiębiorstwie wzrost kosztu kapitału obrotowego o 0,329%. O ile ceny nakładów i produktów końcowych nie ulegają zmianie, zdyskontowanie przyszłych wpływów z kapitału trwałego obniża wartość trwałego wyposażenia kapitałowego. Zmiana wartości wyposażenia kapitałowego, które ma przed sobą tylko jeden rok eksploatacji wynosi −0,925%. Dla n = 5 zmiana wynosi −2,748%. Dla n = 10 lub 20 miana wynosi odpowiednio: −4,798% i −8,301%. Im trwalszy kapitał, tym wpływ podwyższenia stopy procentowej jest większy. Wprawdzie wpływ podwyższenia stopy procentowej na kapitał trwały jest znaczący, to jeszcze większy wpływ na zyskowność przedsiębiorstwa ma zróżnicowanie cen nakładów na produkcję i produktów końcowych. Równanie (1) pokazuje zależność pomiędzy ceną nakładów a wartością kapitału obrotowego. Gdy cena nakładów zmieni się z Pinput na P'input, wartość kapitału obrotowego zmieni się następująco:

Innymi słowy, procentowa zmiana ceny nakładów jest równa procentowej zmianie wysokości kapitału obrotowego potrzebnego do produkcji. Na przykład załóżmy, że ceny pracy i materiałów potrzebnych w projekcie wzrosły o 10%. Oznaczałoby to konieczność podniesienia o 10% kapitału obrotowego potrzebnego do prowadzenia produkcji.

Taki wzrost kosztów produkcji zmniejsza rentowność firmy dużo bardziej, niż wzrost stóp procentowych. Przedsiębiorstwo, które kupiło trwałe wyposażenie kapitałowe uznaje koszt zakupu za utopiony i nie bierze go pod uwagę przy podejmowaniu kolejnych decyzji (o ile to wyposażenie nie zostało kupione na kredyt). Decydując o rozmiarze produkcji, przedsiębiorstwo bierze pod uwagę tylko potencjalne przychody oraz wysokość nakładów kapitału obrotowego. Poziom zysków (przychodów netto) jest równy zdyskontowanej wartości bieżącej kapitału trwałego. Procentowa zmiana wartości bieżącej projektu przy zmieniających się cenach nakładów wynosi:

Wracając do poprzedniego przykładu, przypuśćmy, że po pierwszym roku stopy procentowe zostały przywrócone do poziomu 5% (ze sztucznie obniżonej wysokości 4%), a ceny nakładów na produkcję wzrosły o 1%. Zwiększony nakład na produkcję P'input wynosi 993,45 dolary. Przy stopie procentowej 5% i tempie obrotu kapitału obrotowego 3 razy na rok wartość kapitału obrotowego wynosi P'wk = 1010,00 dolarów. Przyjmijmy, że przychody generowane przez projekt stale wynoszą 1040,00 dolarów. W takiej sytuacji wartość bieżąca projektu wynosi 213,23 dolary. Wartość bieżąca projektu spadła o 30,96%. 80,75% spadku (lub 0,25 ze spadku równego 0,3096) zostało spowodowane 1‑procentowym wzrostem cen nakładów. 15,50% spadku (lub 0,04798 ze spadku równego 0,3096) zostało spowodowane podwyższeniem stopy procentowej z 4% do 5%. Pozostałe 3,75% zmiany (lub 0,01162 ze spadku równego 0,3096) wynika z tego, że upłynął jeden rok. (Jeżeli margines zysków jest mniejszy, to procentowy spadek zysków jest większy.) Taki spadek powoduje, że przedsiębiorstwo ponosi faktyczną stratę (być może również widoczną w księgach rachunkowych). Aby ją powstrzymać, firma musi zlikwidować kapitał trwały (chybioną inwestycję).

Faza likwidacji

Pokazaliśmy, że w trakcie ekspansji obniżone stopy procentowe stanowią dla przedsiębiorstw bodziec do rozwoju produkcji. Obniżka stóp procentowych ma wpływ na kapitał obrotowy i trwały, przy czym wpływ na kapitał trwały jest większy. W trakcie kryzysu obserwujemy wzrost stóp procentowych i cen nakładów produkcji. Zmiana stóp procentowych ma najmniejszy wpływ na kapitał obrotowy, a zmiana cen nakładów ma największy wpływ na zyskowność projektu, większy nawet od wpływu rosnących stóp procentowych na kapitał trwały.

Gdy stopy procentowe i koszty nakładów rosną, przedsiębiorstwo może ograniczyć wielkość kapitału obrotowego i nakładów na produkcję, ale może nie być w stanie pozbyć się kapitału trwałego. Wprawdzie, według ksiąg rachunkowych w trakcie recesji przedsiębiorstwo może nadal przynosić zyski, ale z faktycznego, ekonomicznego punktu widzenia ponosi straty, ponieważ stopa zwrotu z projektu jest niższa, niż koszt alternatywny funduszy. W powyższym przykładzie nakłady przedsiębiorstwa wyniosą 1010,00 dolarów, a otrzyma ono zaledwie 1040,00 dolarów. Stopa zwrotu wynosi 2,97%, czyli dużo mniej od 5% stopy procentowej obowiązującej na rynku. Przedsiębiorstwo nie może sobie pozwolić na takie działanie. To przedsięwzięcie powinno zostać zlikwidowane chociażby po to, by gotówkę uzyskaną z likwidacji umieścić na lokacie bankowej oprocentowanej na 5%.

Kolejne przedsiębiorstwo, które kupi trwałe wyposażenie kapitałowe od tego przedsiębiorstwa, będzie na swój zakup patrzyło jak na zupełnie nową decyzję inwestycyjną. Przy stopie procentowej 5%, 9-letni projekt generujący zwrot netto 30,00 dolarów rocznie ma wartość bieżącą 213,23 dolarów. I właśnie po tej cenie wyposażenie kapitałowe zostanie sprzedane kolejnemu przedsiębiorstwu. Pierwsze przedsiębiorstwo sprzedając to wyposażenie, ponosi stratę. Być może będzie musiało zakończyć działalność. Następne przedsiębiorstwo uzyska normalną stopę zwrotu z trwałego wyposażenia kapitałowego, ponieważ cena kupna tego wyposażenia jest bardzo niska. Poprzez proces likwidacji chybione inwestycje zmieniają się w nowe trwałe wyposażenie kapitałowe. Proces ten jest konieczny, by nastąpił normalny wzrost gospodarczy.

Wnioski

Z powyższej analizy wynika pięć ważnych wniosków. Po pierwsze, wzrost stóp procentowych bez towarzyszącego wzrostu kosztów produkcji może nie być wystarczającym powodem spowolnienia gospodarki. Zmiana zyskowności przedsiębiorstwa spowodowana wzrostem stóp procentowych wydaje się nieproporcjonalnie mała w porównaniu ze zmianą wpływu rosnących kosztów produkcji. Bywały sytuacje, gdy Fed zmniejszał wzrost podaży pieniądza w trakcie wysokiej inflacji cen (dóbr produkcyjnych i konsumpcyjnych). Takie działania poprzedzały recesję. Teraz Fed ma nową politykę, według której należy zatrzymać ekspansję pieniądza długo przed pojawieniem się skutków inflacji cen. Cwik (2004, 2005) i inni autorzy pokazali, że zwykle odwrócona krzywa rentowności występuje od 4 do 5 kwartałów przed recesją. W USA krzywa rentowności była odwrócona pomiędzy styczniem 2006 a majem 2007, a nadal nie ma pewności, co do przyszłej recesji na horyzoncie [artykuł ten został opublikowany w Internecie w lipcu 2008, w ostatnich tygodniach przed bankructwem banku Lehman Brothers — przyp. tłum.]. Jeżeli tym razem ta zależność się nie pojawi, to jedną z możliwych przyczyn może być brak wzrostu cen nakładów. Od czerwca 2004 Fed zwiększał stopę funduszy federalnych, co według typowej teorii austriackiej powinno zaowocować kryzysem kredytowym, do którego jednak nie doszło (na razie). Niniejszy artykuł postuluje, że w trakcie fazy krachu i recesji cyklu koniunkturalnego wzrastające ceny nakładów odgrywają większą rolę od wzrastających stóp procentowych w kształtowaniu opłacalności produkcji. Mówiąc krótko: bez wzrastających cen nakładów na produkcję odwrócona krzywa rentowności nie jest zwiastunem recesji, jak to bywało w przeszłości.

Należy zauważyć komplikację przy określaniu cen dóbr produkcyjnych. Gdyprzedsiębiorstwa kończą działalność, popyt na dobra produkcyjne spada. Jednocześnie przedsiębiorstwa dostarczające materiały do produkcji również mogą zakończyć działalność, co ogranicza podaż. Oznacza to, że nie można a priori określić cen dóbr produkcyjnych.

Po drugie, powyższa analiza (pokazująca mechanizm transformacji chybionych inwestycji poprzez wyprzedaż trwałego wyposażenia kapitałowego) nie tłumaczy długiego czasu trwania recesji. Istnieją dwie przeszkody opóźniające zaangażowanie kapitału trwałego w nowe struktury produkcji. Po pierwsze, kapitał nie jest bezkształtną, jednolitą masą nieokreślonego „K”. Różne dobra kapitałowe różnią się stopniem specyficzności, komplementarności i zamienności. Zwykle nie można kupić maszyny stanowiącej dobro kapitałowe po obniżonej cenie i od razu włączyć do nowego procesu produkcyjnego. W powyższym przykładzie projekt był niepowiązany z innymi projektami. W rzeczywistości takie projekty rzadko się zdarzają. Zwykle projekty przedsiębiorstwa muszą zostać wcielone do innych istniejących przedsiębiorstw. Austriacy od dawna twierdzili, że samo inwestowanie kapitału nie prowadzi do wzrostu gospodarczego. Mechanizmem wzrostu jest prawidłowa struktura kapitału zgodna z procesem rynkowym. Przetasowanie cen nie wystarczy, by uzdrowić gospodarkę pogrążoną w kryzysie. Może się zdarzyć tak, że część bardziej specyficznego kapitału nie będzie potrzebna żadnemu innemu przedsiębiorstwu i trzeba będzie ją wyrzucić i złomować. Liberalizacja przepisów dotyczących fuzji i przejęć może pomóc w tej sytuacji. Podobnie zniesienie innych przeszkód prawnych z zakresu prawa upadłościowego ułatwi transformację chybionych inwestycji w opłacalne przedsięwzięcia.

Trzecim wnioskiem (i drugą przeszkodą) jest fakt, że do przeprowadzenia procesu transformacji potrzebne są oszczędności. Nowe przedsiębiorstwo nie odkupi wyposażenia kapitałowego od starego, jeżeli nie będzie dysponowało funduszami na ten zakup. Ponowne uruchomienie kredytu rozpoczęłoby tylko kolejny cykl koniunkturalny. Zwiększenie realnych oszczędności (redukcja w dobrach konsumpcyjnych na rzecz dóbr inwestycyjnych) usprawnia proces transformacji. Widzimy więc, że do stymulowania gospodarki potrzebne są zwiększone oszczędności. Rząd, chcąc pomóc gospodarce wyjść z kryzysu, powinien prowadzić następujące działania: po pierwsze, nie blokować dostosowywania się cen; po drugie, nie zwiększać podaży pieniądza; po trzecie, próbować zwiększać ilość krajowych oszczędności. Można to osiągnąć poprzez liberalizację prawa dotyczącego napływu oszczędności zagranicznych i obniżkę podatków od oszczędzania. Im więcej oszczędności, tym więcej chybionych inwestycji może zostać przetransformowanych w zyskowne inwestycje. Zwiększenie  oszczędności, które można zainwestować, może skrócić recesję.

Dwa ostatnie wnioski są takie, że ani ekspansjonistyczna polityka fiskalna, ani ekspansjonistyczna polityka monetarna nie są w stanie uzdrowić gospodarki pogrążonej w kryzysie. Celem ekspansjonistycznej polityki fiskalnej jest utrzymanie wysokiego poziomu zagregowanego popytu. Taka polityka nie jest w stanie uzdrowić gospodarki pogrążonej w kryzysie, ponieważ wzrost zagregowanego popytu wywiera nacisk na ceny nakładów produkcji. Powyższy problem sprowadza się do tego, że po krachu zwrot z kapitału znacząco spada. Produkcja przestanie być opłacalna, jeżeli nie zostaną podniesione ceny produkowanych dóbr. Tempo wzrostu tych cen musi co najmniej dorównać tempu wzrostu cen nakładów. Owocuje to wzrastającą inflacją i spadającym poziomem produkcji, co obserwowaliśmy w latach siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. W takiej sytuacji nie można utrzymać poziomu produkcji, ponieważ kryzys zasobów wywiera presję na wzrost cen nakładów.

Ekspansjonistyczna polityka monetarna, która ma na celu uzdrowienie gospodarki poprzez stymulowanie inwestycji, również nie może zakończyć recesji, ponieważ nie bierze pod uwagę chybionych inwestycji. Błędnie zainwestowany kapitał jest zablokowany w nieopłacalnych procesach produkcyjnych i musi być uwolniony w procesie likwidacji. Gospodarka Japonii od 1990 r. to studium przypadku porażki ekspansjonistycznej polityki fiskalnej i monetarnej[v].

Podsumujmy wnioski z punktu widzenia finansów przedsiębiorstwa:

  1. Recesja wystąpi tylko wtedy, gdy zostanie spowodowana nie tylko wzrostem stóp procentowych, ale także wzrostem kosztów produkcji.
  2. Chybione inwestycje muszą zostać przetransformowane w opłacalne inwestycje poprzez wyprzedaż wyposażenia kapitałowego po obniżonych cenach.
  3. Wzrost oszczędności przyspieszy tę transformację.
  4. Ekspansjonistyczna polityka fiskalna nie jest w stanie uzdrowić gospodarki pogrążonej w kryzysie.
  5. Ekspansjonistyczna polityka monetarna nie jest w stanie uzdrowić gospodarki pogrążonej w kryzysie.

Podsumowanie

Najważniejszym wnioskiem z powyższego rozumowania jest to, że ekonomiści austriaccy słusznie poświęcili tyle uwagi na wytłumaczenie przyczyn cyklu koniunkturalnego. Bez zrozumienia przyczyn nie jesteśmy w stanie określić, które działania polityczne są potrzebne do naprawy gospodarki. Sytuacja gospodarcza nie poprawi się dopóty, dopóki rząd nie podejmie działań zgodnych z receptą austriacką. Pokazaliśmy, że jeżeli ceny nakładów będą rosły (krach zasobów), to nastąpi recesja — nawet jeżeli ceny dóbr konsumpcyjnych również będą rosły (za sprawą polityki keynesowskiej), a monetaryści powstrzymają wzrost stóp procentowych (lub nawet je obniżą). Jedyny sposób na uzdrowienie gospodarki to bolesny, lecz konieczny proces likwidacji.

Zwiększenie oszczędności jest najlepszym sposobem na transformację chybionych inwestycji w opłacalne przedsięwzięcia. Władze powinny przede wszystkim obniżać podatki od oszczędności. Niestety, właściciele oszczędności zwykle są nazywani „bogaczami”, a polityka „zmniejszania wpływu rządu na rynek” i „obniżania podatków dla bogaczy” jest niepopularna[vi]. Pomimo tego ekonomiści muszą przedstawiać prawdę. Nie mogą jednak stwierdzić, że władze po prostu nie powinny podejmować żadnych działań — taka strategia była bezskutecznie testowana na początku lat trzydziestych XX wieku. Współcześni ekonomiści powinni argumentować, że to rząd spowodował recesję, a prawdziwe uzdrowienie gospodarki może nastąpić tylko poprzez zaprzestanie działań rządu.

Podziękowania

Dziękuję wszystkim tym, którzy udzielili mi cennych wskazówek w trakcie 2007 Austrian Scholars Conference. W szczególności dziękuję G.R. Steele'owi, Peterowi Kerrow, Michaelowi Owenowi i jednemu anonimowemu recenzentowi za uważną recenzję tego artykułu.

Bibliografia

 

Cwik, Paul. 2005. „The Inverted Yield Curve and the Economic Downturn”, New Perspectives on Political Economy: A Bilingual Interdisciplinary Journal 1(1):
s. 1–35., 2004. „An Investigation of Inverted Yield Curves and Economic Downturns”, rozprawa doktorska, Auburn University, dostępna pod adresem: http://www.mises.org/etexts/cwik-dissertation.pdf.

Garrison, Roger. 2001. Time and Money: The Macroeconomics of Capital Structure New York, N.Y.  Routledge.

Machlup, Fritz. 1935. The Rate of Interest as Cost Factor and as Capitalization Factor, The American Economic Review 25(3): s. 459–65.

Powell, Benjamin. 2002. „Explaining Japan's Recession”, Quarterly Journal of Austrian Economics 5(2): s. 35–50.

Robbins, Lionel. 1934. The Great Depression Freeport, R.I. Books for Libraries Press.

Rothbard, Murray. (1978), 1996. „Economic Depressions: Their Cause and Cure”, The Austrian Theory of the Trade Cycle and Other Essays, complied by Richard Ebeling with an Introduction and Summary by Roger Garrison, pp. 65–91.,

Rothbard, Murray. (1963), 2010. Wielki kryzys w Ameryce, Warszawa: Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa.

Yeager, Leland. 1997. "The Significance of Monetary Disequilibrium," The Fluttering Veil, Indianapolis, Ind.: Liberty Fund, s. 217- 51.

Yetter, Noah, and Cochran, John P. 2004. "Capital in Disequilibrium: An Austrian Approach to Recession and Recovery" artykuły robocze, Ludwig von Mises Institute, dostępny pod adresem: http://www.mises.org/journals/scholar/cochran5. pdf.


[i] Por. Garrison (2001, s. 240) i Yeager (1997, s. 232). Por. również Yetter i Cochran (2004, s. 1–2).

[ii] Ta analiza pochodzi od Machlupa (1935).

[iii] Kapitał obrotowy to środki przeznaczone na pensje pracowników, materiały itp.

[iv] Z technicznego punktu widzenia wartość bieżąca netto projektu jest „netto” względem początkowego wydatku. Tak właściwie, to liczymy tutaj zdyskontowaną wartość bieżącą przyszłego strumienia przychodów netto. Nie jest to kalkulacja Wartości Bieżącej Netto w ścisłym tego wyrażenia znaczeniu.

[v] Wyśmienity przegląd błędów spowodowanych polityką keynesowską i monetarystyczną można znaleźć w Powell (2002)

[vi] Pewną popularność zyskał pomysł „cięcia podatkowe są dla wszystkich podatników”.

Kategorie
Teksty Teoria ekonomii Teoria firmy Tłumaczenia

Czytaj również

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 69
stanisław chmielewski

"Zwiększenie oszczędności, które można zainwestować, może skrócić recesję."
Inwestycje możne finansować na trzy różne sposoby:
1. można zainwestować swoje własne oszczędności.
2. można wziąć kredyt w banku i wtedy inwestuje się oszczędności deponentów banku.
3. można dostać kredyt z BC i wtedy inwestuje się oszczędności wszystkich użytkowników pieniądza emitowanego przez BC.

Ale zawsze są to oszczędności. Kredyty udzielane przez BC są niewłaściwe nie dlatego, że jakoby nie pochodzą z oszczędności, pochodzą, są to oszczędności wszystkich nas. Niewłaściwe jest to, że nie wydaliśmy na takie działanie zgody.
Problemem nie jest obniżanie czy podwyższanie stóp procentowych BC. Problemem jest istnienie stóp procentowych.

Odpowiedz

Paweł

@stanisław chmielewski:
"Problemem jest istnienie stóp procentowych."

Rozumiem, że odrzuca Pan fakt istnienia preferencji czasowej?

Jeśli tak, to poproszę o pożyczenie na 10 lat 1000 PLN. A jeśli Pan może, to nawet 10000 PLN. Jest parę rzeczy, które chciałbym sobie kupić. Oddam Panu tę kwotę po tym czasie powiększoną o stopę inflacji. Pójdzie Pan na to?

Odpowiedz

Paweł

@stanisław chmielewski:
Jeszcze uwagi odnośnie źródeł finansowania inwestycji:
1. Oczywiście zgadzam się.
2. A co z systemem rezerwy częściowej? Przecież jeśli do banku wpłacam 100 PLN, cały system bankowy może na tej podstawie wygenerować dużo więcej kredytu (bodajże ponad 3000 PLN)! Jak to się ma do MOICH oszczędności? Jeśli powstrzymałem się od konsumpcji w wysokości 100 PLN, to skąd ma się wziąć realny (!) kapitał na pokrycie kwoty udzielonego kredytu?
3. A co w hipotetycznej sytuacji, kiedy nikt nie ma żądnych oszczędności? CZYJE oszczędności są inwestowane poprzez "dodrukowywanie" pustego pieniądza? Rozumiem, że taka sytuacja wydaje się nierealna, ale mamy prawo tworzyć takie konstrukty myślowe!

Odpowiedz

stanisław chmielewski

"Rozumiem, że odrzuca Pan fakt istnienia preferencji czasowej?"
Skąd taki dziwaczny wniosek?
Oczywiście mówiłem o istnieniu stóp procentowych NBP.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

"2. A co z systemem rezerwy częściowej?"
Rozumiem, że Pan znowu o tym filmiku z NBP. Ale oni ludziom namieszali w głowach. Jeszcze raz proszę policzyć jaka jest tam suma depozytów.

3.Jak to nikt nie ma żadnych oszczędności? A co się stało z tymi 100mld w banknotach wyemitowanymi przez NBP?

Odpowiedz

Paweł

@stanisław chmielewski:
Czyli miał Pan na myśli manipulację stopą procentową przez władzę, a nie samo istnienie stopy procentowej na wolnym rynku?

2. Nie wiem, o jakim "filmiku" Pan myśli.
System rezerwy częściowej jest faktem. Przecież bank może pożyczyć dużo więcej pieniędzy, niż włożyli do niego klienci! Jak Pan myśli, co by się stało, gdyby wszyscy nagle chcieli wycofać swoje oszczędności z banków?
3. Chciałem tylko Panu zwrócić uwagę na fakt, że tworzenie pustego pieniądza (który nie ma pokrycia w realnym kapitale) nie zwiększa ilości kapitału.
Tak naprawdę jest to okradanie ludzi, którzy mają oszczędności w danej walucie (poprzez inflację) i dawanie prezentów tym, którzy pierwsi dostają taki "świeżo wydrukowany" pieniądz.

Odpowiedz

panika2008

Panie Pawle, bank nie może pożyczyć więcej pieniędzy, niż włożyli klienci (depozyty plus kapitał zakładowy plus finansowanie hurtowe - rynek międzybankowy, obligacje itd).

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
1. Oczywiście, że mówiłem o stopach procentowych ustalanych przez NBP, trzeba na prawdę być bezinteresownie nieżyczliwym i coś tam jeszcze, żeby to interpretować jako sprzeciw przeciwko odsetkom w ogóle.
I nie manipulacje, lecz pożyczanie naszych pieniędzy na procent ustalony przez urzędnika podmiotom wybranym przez urzędnika bez naszej zgody! Czy to manipulacja? Może, ja bym powiedział przejęcie kompetencji.

2. Na tym polega działalność bankowa, że pożycza pieniądze. Działalność piekarza polega na tym, że ma przewidzieć jaki chleb będą chcieli kupić konsumenci działalność bankiera polega na tym, że ma przewidzieć które inwestycje są dobre i przyniosą zysk czyli będą użyteczne dla konsumentów.
Jeżeli inwestycja jest dobra dla ludzi to będzie dla nich dobra niezależnie w jaki sposób została sfinansowana.

3. Nie ma pieniądza który nie ma pokrycia w dobrach. Suma banknotów wyemitowanych przez NBP ma pokrycie w sumie dóbr oferowanych na rynku w strefie PLN. Jeżeli dwukrotnie zwiększymy ilość tego pieniądza to jego siła nabywcza spada dwukrotnie ponieważ nadal ma pokrycie w tej samej ilości dóbr.
Zwrot "pusty pieniądz" jest używany w znaczeniu takim, że bank nie wymieni go na złoto po z góry określonym kursie. Co w cale nie oznacza, że nie można go wymienić na złoto, czyli nabyć złota na rynku.

@Panika.
Bank może pożyczyć więcej pieniędzy nić włożyli klienci. Ponieważ to więcej udziela w nowej formie pieniądza jaka powstała po epoce pieniądza złotego czyli w pieniądzu dłużnym którego sam, w imieniu kredytobiorcy, jest emitentem.
Zwróć uwagę, że w obu sytuacjach po udzieleniu kredytu zapis w bilansie banku jest identyczny. W kasie pusto są tylko zobowiązania banku i wobec banku.

Odpowiedz

panika2008

Stanisław, skoro może to proszę wskaż mi przykład banku, który pożyczył ludziom więcej, niż depozyty+kapitał własny+finansowanie hurtowe.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
"Problemem jest istnienie stóp procentowych."
Przeczytałem to zdanie kilka razy i nijak mi z niego nie wychodzi, że jego Autor nie jest przeciwny "istnieniu stóp procentowych".
Niech mi Pan wierzy, że spotkałem się z krytyką istnienia stóp procentowych w ogóle i to zdanie wydawało mi się wpisywać w ten nurt.
Poza tym, nie wypowiadałem się na temat Pana cech osobistych, tylko poglądów. Pan natomiast raczył zauważyć, że jestem "bezinteresownie nieżyczliwy i coś tam jeszcze", cokolwiek by to nie miało znaczyć :)
Przykro mi, że zaistniało takie nieporozumienie i zostałem posądzony o takie rzeczy.

Nawiązując do kwestii "pustego pieniądza". Sytuacja, o której Pan pisze miałaby miejsce, gdyby jakaś dobra wróżka pomnożyła wszystkim w tym samym momencie stan oszczędności (i to pewnie i tak jest uproszczenie). Jednak w rzeczywistości sytuacja nie jest taka prosta. Proponuję Panu zwrócić uwagę na to, że pojawienie się dodatkowej emisji pieniądza na rynku nie jest równomierne. Ktoś dostaje te pieniądze pierwszy ZANIM spadnie siła nabywcza pieniądza. Dotychczasowa podaż pieniądza na rynku miała pokrycie w wyprodukowanych dobrach i związana z nią była pewna struktura cen. Teraz w pewnym miejscu rynku pojawia się wzięta z sufitu ilość pieniądza, nie mająca w ogóle związku z dotychczasowym stanem rynku. Taka ingerencja zaburza strukturę cen i fałszuje informacje o preferencjach konsumentów i efektywności alokacji zasobów na rynku.

@panika2008:
Czy może Pan rozpisać dokładniej tę sumę (depozyty+kapitał własny+finansowanie hurtowe)? Szczególnie chodzi mi o to ostatnie źródło.
Jeśli bank nie może pożyczyć więcej pieniędzy niż istniało do tej pory na rynku, to skąd bierze się ekspansja kredytowa, inflacja i bańki inwestycyjne?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@ Panika, czy ja powiedziałem, że tak zrobił? Powiedziałem, że może. To jest możliwe i co pewnie ważniejsze, wcale to nie jest ani kradzież ani rozbój czy inna szkoda dla gospodarki.
Nie mam dostępu do ksiąg banków, nawet jakbym miał myślisz, że bym je upublicznił?
Wiemy z prasy, że kredyt bank zbliżał się swego czasu do współczynnika wypłacalności czyli stosunku funduszy własnych do aktywów, jakie były depozyty czy finansowanie hurtowe? Trudno powiedzieć, takie informacje rzadko przenikają do opinii publicznej

Odpowiedz

panika2008

Paweł, finansowanie hurtowe to kapitał innych podmiotów - fizycznych czy prawnych, przeniesiony przez obligacje lub pośrednio (via banki) przez depozyty.

Stanisław, może i nikt z tego nie korzysta? Dziwne, nie? Nie potrzebujesz dostępu do ksiąg banków, wystarczy pokazać bilans, bilanse wszystkich banków są publiczne i nawet muszą być audytowane, z reguły łatwo je znaleźć na stronach internetowych banków.

Odpowiedz

Paweł

@panika2008:
Oczywiście, że w księgach wszystko musi się zgadzać, ale jaka jest istota systemu?
Co z systemem rezerwy częściowej?
Banki trzymają rezerwy pokrywające w 100% kwoty udzielonych kredytów?

Odpowiedz

Paul F. Cwik

I am very excited to see my article translated into Polish. Thank you guys!

I also wanted to point out that the "Paul" who has been posting comments are not me (the author of the article).

To add to the discussion, I would like to refer the commentors to Frank Fetter's book, _Capital Interest and Rent_. I think that it should help clear up some of the misunderstandings.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Hi Paul
Where you can see a "Paul" posting comments?
Nobody was expecting that "Paweł" posting in polish is you :-)
It is a pity you can not understand polish as we criticise your article a lot.
Regards

Odpowiedz

panika2008

Panie Pawle, ja tylko zwracałem uwagę na nieprawdziwość pańskiej tezy o tym, że na 100 zł pana depozytu bank stworzy 3000 czy ileś tam kredytu. Kapitał pokrywający kredyty zawsze istnieje jednocześnie z tymi pierwszymi. Proszę prześledzić z uwagą operację zakupu nieruchomości na świeżo wykreowany kredyt, to pan zrozumie, to jest tak proste że tłumaczenie tego tylko zaciemnia obraz :)

Odpowiedz

Paul F. Cwik

Despite my last name, I do not speak Polish and so I am using a crude translator. The machine has translated Paweł as "Paul." It's only after I checked the Polish version that I saw that it was not the same.

Odpowiedz

Paweł

@panika2008:
Ma Pan na myśli, że pokryciem kredytu jest wartość nieruchomości?

Odpowiedz

panika2008

Nie, mam na myśli że pokryciem kredytu jest depozyt. Nieruchomość jest zabezpieczeniem.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Dopiero teraz zauważyłem Pana post.
"“Problemem jest istnienie stóp procentowych.”
Przeczytałem to zdanie kilka razy i nijak mi z niego nie wychodzi, ... "
A zdanie wcześniej pisałem:
"Problemem nie jest obniżanie czy podwyższanie stóp procentowych BC."
BC to skrót od Banku Centralnego. Co ma na celu czytanie pojedynczych zdań czy wyrazów wyrwanych z kontekstu?
Jak chce się Pan wypowiadać na temat poglądów to niech Pan przynajmniej czyta tekst w całości a nie tylko ostatnie zdanie.

Absolutnie nie piszę o sytuacji w której wróżka zmienia wszystkim po równo saldo konta. Bo wtedy oczywiście jeżeli ten proces jest znany to nie zmieni się nic.
Ja piszę o tym, że pusty pieniądz oznacza dzisiejsze banknoty NBP a proces kreacji pustego pieniądza to właśnie dodruk banknotów NBP. Banki komercyjne nie mogą drukować banknotów NBP bo nie są NBP! Dlatego nie może się ich tyczyć termin emisji pustego pieniądza.
Banki owszem emitują pieniądz ale jest to pieniądz dłużny. Właśnie miesiąc temu KB wyemitował nowiutkie 1mln PLN pieniądza dłużnego ja musiałem podpisać zobowiązanie które zabezpieczyło ten kredyt czyli ten pieniądz moją skromną posiadłością (10ha, dom, basen, kort tenisowy, stary ogród)
I Pan twierdzi, że to jest kiepsko zabezpieczony pieniądz?

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Naprawdę, czytałem cały Pana post. Widocznie nie zrozumiałem Pana intencji. Być może napisał to Pan bardzo skrótowo. Zrozumiałem to w ten sposób:
"Problemem nie jest obniżanie czy podwyższanie stóp procentowych BC. Problemem jest sam fakt istnienia stopy procentowej." Stąd moja późniejsza wypowiedź.

Próbowałem pisać żartobliwie i grzecznie. Przepraszam Pana, ale nie chce mi się ciągnąć tej dyskusji nie ze względu na brak argumentów, ale dlatego, że nie jestem masochistą. Pozdrawiam i gratuluję wysokiej stopy życiowej!

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Rozmawiamy sobie tylko, przymusu nie ma. Wymiana myśli w formie pisanej jest trudna bo trudno dostrzec ironię czy prawdziwe intencje adwersarza.

Mi by do głowy nie przyszło, że można by negować istnienie stóp procentowych.

Pan znał obie możliwości, czyli ogólne negowanie stóp procentowych oraz negowanie stóp procentowych NBP czyli pożyczanie przez nich naszych pieniędzy.
Ale moją wypowiedz, bez wahania zinterpretował Pan w tym pierwszym kontekście. I to było żartobliwie i grzecznie?

Widzę, że w kwestii teorii pieniądza też nie ma Pan za wiele do powiedzenia. Dziękuję za uwagę.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
W czasie naszej wymiany zdań czułem się przez Pana atakowany ad personam.

Zachęcam do przejrzenia historii naszej dyskusji i sprawdzenia, czy kiedykolwiek wypowiadałem się odnośnie Pana cech osobowych lub kompetencji.

Pan traktuje mnie z góry za to, że śmiałem zinterpretować jedną z Pana wypowiedzi inaczej, niż sobie tego Pan życzył. Czy mam Pana za to przepraszać?

Zresztą - nasza rozmowa jest publiczna i każdy z gości tego portalu może sobie wyrobić na ten temat własne zdanie!

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Ja Pana zaatakowałem ad personam?
Oczywiście, że każdy z gości może przejrzeć naszą rozmowę i zauważy, że po moim pierwszym komentarzu, odnośnie tekstu wpisu nie mającego żadnego z3wiązku z Panem bo to był pierwszy komentarz, pojawiają się dwa pana komentarze w których to właśnie są Pana złośliwości jakobym był przeciwnikiem pobierania procentów w ogóle.

A że Pan moją krytykę tego wszystkiego co głosi NBP (filmik o kreacji pieniądza) traktuje jako atak ad personam, to nic nie poradzę.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
W pieszym poście posłużyłem się lekką ironią (nie chciałem być złośliwy!) będąc święcie przekonany, że jest Pan zwolennikiem zerowej stopy procentowej. Może dlatego, że uważam taki pogląd za bardzo szkodliwy. Z całym szacunkiem, ale myślę, że miałem podstawy tak sądzić, bo w żadnym ze zdań pierwszego postu nie odniósł się Pan bezpośrednio do zagadnienia stóp procentowych (poza dwoma ostatnimi, które zinterpretowałem niezgodnie, jak się później okazało, z Pańskimi przekonaniami). Ja nie wiem, co Pan myślał, kiedy Pan pisał ten tekst i jakie były Pana intencje. Mogłem tylko przyjąć do wiadomości tekst, który miałem przed oczami.

Cóż niegrzecznego jest w zinterpretowaniu tekstu niezgodnie z intencjami Autora?

Czy ja mam obowiązek znać Pana poglądy?

W drugim poście napisałem:
"Czyli miał Pan na myśli manipulację stopą procentową przez władzę, a nie samo istnienie stopy procentowej na wolnym rynku?" - czy to jest złośliwość? To było szczere pytanie o Pana opinię! Naprawdę chciałem się upewnić!

Później napisałem nawet:
"Przykro mi, że zaistniało takie nieporozumienie i zostałem posądzony o takie rzeczy."

Niech Pan sobie porówna z:
"trzeba na prawdę być bezinteresownie nieżyczliwym i coś tam jeszcze, żeby to interpretować jako sprzeciw przeciwko odsetkom w ogóle."
"Jak chce się Pan wypowiadać na temat poglądów to niech Pan przynajmniej czyta tekst w całości a nie tylko ostatnie zdanie."
"Widzę, że w kwestii teorii pieniądza też nie ma Pan za wiele do powiedzenia."

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Pisałem wyraźnie o BC.
"Problemem nie jest obniżanie czy podwyższanie stóp procentowych BC!!!. Problemem jest istnienie stóp procentowych."
W domyśle oczywiście właśnie tego BC o którym mówię w tym akapicie.
No dobrze wyjaśniliśmy już sobie co kto miał na myśli więc nie ma sensu się dalej obrzucać błotem.

Ale jak pokazałem Panu, że pieniądz kredytowy może być bardzo dobrze zabezpieczony to zbył Pan to komentarzem w stosunku do mojego majątku. Ech, taka to rozmowa z Panem.

Odpowiedz

Paweł

W takim razie mam do Pana pytanie i to zupełnie na serio i bez podtekstów. Bo ja tego nie rozumiem. Co by chciał Pan zrobić ze stopami BC?

A odnośnie zabezpieczenia majątkiem kredytu. Miałem i mam dla Pana odpowiedzi. Na początek: co by się stało, gdyby rynkowa cena majątku już po wzięciu kredytu spadła powiedzmy o 50%?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Co ze stopa BC?
BC nie powinien udzielać kredytów. Tak by było moralnie, czy efektywnie? Trudno powiedzieć. BC udzielając kredytów mówi:
"Ci głupi obywatele to w ogóle nie lubią ryzykować, nie chcą pożyczać pieniędzy bankom, ale nie martwcie się banki, my wam pożyczymy ... ich pieniądze"
Zdaje Pan sobie sprawę, że suma pieniędzy na rynku reprezentuje sumę dóbr? I manipulacje BC to jedynie przesuwanie tych pieniędzy pomiędzy uczestnikami na rynku.
Jeżeli inwestycja się powiedzie to BC zarobi, przekaże zysk do SP i teoretycznie można by założyć, że podatki/dług będą mniejsze. No ale jak się nie powiedzie no to oczywiście BC musi zmonetaryzować tą stratę czyli dodrukować banknotów.
Gdyby Ci urzędnicy faktycznie byli uzdolnionymi przedsiębiorcami to kto wie, może wybrali by faktycznie dobre inwestycje, no ale nie są ...
Jeżeli nie będzie finansowania z BC firmy będą musiały szukać innego sposobu i tu mają generalnie chyba dwie możliwości albo kredyt z banku albo bezpośrednio od ludzi za pomocą emisji akcji.
Ale wtedy decyzje podejmują nie urzędnicy lecz bankowcy i inwestorzy na rynku.

Co by się stało gdy cena majątku po wzięciu kredytu spadnie? Nic, wtedy wszyscy się dowiemy, że bankowiec który go udzielił to frajer i właśnie stracił. Jeżeli sam jest właścicielem banku to będzie musiał w tym roku zrezygnować z wycieczki dookoła świata, jeżeli tylko pracownikiem to pewnie straci pracę a właściciel banku też zostanie w domu.
A co się stanie jak po wyprodukowaniu nowej serii samochodów okazuje się, że cena na tym rynku spadła do 50% kosztów produkcji tego modelu?

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
No widzi Pan i ja się zgadzam z Pana argumentacją odnośnie pożyczek z BC.
Jak dla mnie, to nawet mogłoby nie być BC.
Bo skupienie władzy nad pieniądzem i kredytem w jednym ręku to, moim zdaniem, tylko źródło problemów.

A ja widzę pewną różnicę pomiędzy produkcją samochodów a "produkcją" długu. Nie wydaje się Panu, że gdy producent źle zainwestuje i poniesie stratę, to dotyczy to przede wszystkim osób zainteresowanych (pomijając nieefektywne wykorzystanie rzadkich zasobów)?
Natomiast kiedy bank generuje dług, wpływa to na wszystkich uczestników rynku! Przecież Pan może płacić pieniędzmi otrzymanymi w kredycie za realne dobra. Czym to się różni od drukowania pieniędzy?
Wiem, że w momencie, kiedy Pan spłaca kredyt, ten dług jest "niszczony", ale w międzyczasie krąży po rynku.

@panika2008:
Jeśli to możliwe, to będę bardzo wdzięczny za przedstawienie procesu zakupu nieruchomości za świeżo wykreowany kredyt.
Albo o przesłanie linku do stosownego opisu i podkreślenie kluczowych, Pana zdaniem, elementów. Nie jest dla mnie oczywiste, co Pan ma na myśli.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Skoro zgadzamy się w krytyce BC za pożyczanie naszych wspólnych pieniędzy to dlaczego dodaje Pan:
" Bo skupienie władzy nad (...) kredytem w jednym ręku to, moim zdaniem, tylko źródło problemów.

Jeszcze raz odnośnie emisji długu. Prawdą jest, że jakość tego produktu jest różna (niektóre długi to świetna inwestycja a inna powiedzmy taka sobie) Ale czy ma Pan problem z różną jakością innych produktów na rynku? Samochodów, butów, etc ich jakość też jest różna. Nie rozumiem o co Panu chodzi.
Domyślam się, że chciałby Pan wprowadzenia zasady, że tylko dobre kredyty będą udzielane. Proszę spróbować napisać taką ustawę.
Prawdą jest, że wprowadzenie propozycji IM o 100% rezerwie bankowej spowoduje, że żadne złe kredyty nie zostaną udzielony, jednak podobnie, żadne dobre też gdyż po prostu żaden kredyt nie zostanie udzielony.
Finansowanie kredytów z lokat terminowych w najmniejszy sposób nie powoduje eliminację złych kredytów. Te mogą tak samo zostać udzielone i z lokat i z rachunków "a'vista".
Idąc dalej za propozycjami IM, chcieli by oni wprowadzenia zakazu handlu długami. Rozumiem nasz rząd który walczy z obrotem barterowym (nakładając i na niego podatki) ale nikt w tym naszym okropnym systemie nie postuluje wprowadzenia jakiegoś zakazu handlu czymkolwiek, no oprócz dopalaczami oczywiście. Dlatego mówię, że IM jest gorszy od tych socjalistów co nami rządzą.
Dodatkowo jeszcze "specjaliści" (jak ja uwielbiam to słowo szczególnie od 2008) IM nie zdają sobie sprawy jakie szerokie konsekwencje mogłoby to mieć. No bo co np. z takimi akcjami przedsiębiorstw. Też by nie można nimi handlować? A co jak ludzie zamiast brać kredyt zaczną emitować swoje akcje?

Odpowiedz

Paweł

Właściwie oba wątki nam się tutaj splotły.

Problemem jest brak rzeczywistej odpowiedzialności banków za swoje działania. Przecież o ważności długu emitowanego przez prywatne banki decyduje autorytet państwa, a nie rynek. Państwo zmusza nas do uznawania jako prawny środek płatniczy długu, bez względu na wiarygodność emitenta. Z drugiej strony państwo odbiera bankom swobodę działania, ustalając wysokość stóp procentowych i wydając regulacje i rekomendacje odnośnie tego komu i jak mogą udzielać kredytu. I tu nie ma żadnej wolności! W pewnym sensie cały system bankowy działa jak jeden duży podporządkowany państwu bank. Czysty monopol.

Dlaczego twierdzi Pan, że 100% rezerwa oznacza brak kredytów? Zawsze znajdą się chętni na pożyczenie pieniędzy, którzy dostrzegą możliwość zwrotu z inwestycji większą, niż rynkowa stopa procentowa. A z punktu widzenia banku, też nie widzę powodów do zaprzestania akcji kredytowej. To właśnie by było normalne, żeby pożyczać sobie nawzajem pieniądze, które istnieją i pochodzą z czyichś oszczędności, a nie wykreowany dług.

A jeśli odrzucić monopol państwa w zakresie kreacji pieniądza (brak BC), to możliwa jest także sytuacja wolnej bankowości, w której banki emitują banknoty bez 100% pokrycia. Ale wtedy całkowicie odpowiadają przed rynkiem za ich wartość. Wiem, że to dla większości ludzi jest przerażająca sytuacja, że bank w ogóle może upaść, bo podjął złe decyzje, ale może wreszcie wrócimy do sytuacji, w której dorośli ludzie odpowiadają za podjęte przez siebie decyzje?

I tu nie chodzi o to, czy kredyt jest doby czy zły, tylko skąd pochodzi kapitał na kredyt i czy ktokolwiek odpowiada za swoje decyzje. Rynek powinien nagradzać dobre decyzje, a karać za złe. A teraz, kiedy zdejmuje się z ludzi odpowiedzialność, są skłonni podejmować większe ryzyko, ze szkodą dla wszystkich.

O postulatach zakazu handlu długiem nie słyszałem. I wydaje mi się on sprzeczny z wolnorynkowymi poglądami IM. Chyba, że ma to być jakaś tymczasowa podpórka dla rozpadającego się systemu?

Nie jestem ekonomistą. Ale z racji tego, że jestem informatykiem, patrzę na rynek jak na system. Czytając np. "Ekonomię wolnego rynku" Rothbarda, dostrzegłem, że pieniądz ma bardzo ważną funkcję nośnika informacji na rynku. Chodzi np. o efektywną alokację rzadkich zasobów w procesach produkcji i jak najlepsze zaspokajanie potrzeb konsumentów. I mam nieodparte wrażenie, że obecny system finansowy fałszuje tę informację.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

"Państwo zmusza nas do uznawania jako prawny środek płatniczy długu, bez względu na wiarygodność emitenta. "
Nie jestem przekonany, czy to zdanie jest prawdziwe. Jest wiele osób, sklepów które nie akceptują przelewów, lecz żądają gotówki.

Przepraszam, jak Pan definiuje 100% rezerwę?
Jeżeli zdeponuje Pan w banku 1 000 000PLN na dwa lata a bank udzieli kredytu również na dwa lata w wysokości 900 000, to jaką rezerwę utrzymuje bank?

Co to znaczy:
"w której banki emitują banknoty bez 100% pokrycia." Pokrycia w czym?

Mam wrażenie, że nie bardzo się rozumiemy w kwestii definicji dlatego proszę napisać jak Pan rozumie rezerwę 100%.

Odpowiedz

Paweł

Nie wiem, jakie sklepy ma Pan na myśli. Może chodziło Panu o płatność kartą? Wtedy to raczej chodzi o koszty obsługi kart płatniczych.
No chyba mi Pan nie powie, że nie może Pan przelać środków otrzymanych jako kredyt na czyjeś konto, bo tamta osoba nie honoruje przelewów pieniężnych z jakiegoś banku, a z innego tak! Dla osoby otrzymującej przelew jest raczej bez znaczenia, z jakiego banku on pochodzi.

A poza tym, jeśli np. dostanie Pan kredyt i wypłaci pieniądze z bankomatu, to nagle ten dług staje się cudownie "prawnym środkiem płatniczym".

No właśnie sam Pan zauważył, że obecny pieniądz nie ma sam z siebie żadnej obiektywnej wartości. Gdyby zdeponował Pan w banku uncję złota, to bank mógłby wyemitować papier mający pokrycie w tym złocie i udzielić pożyczki. Złoto cały czas jest w banku, natomiast na rynku krążą papiery mające pokrycie w tym złocie. Każda osoba posiadająca papier ma prawo otrzymać od banku w każdej chwili odpowiadającą mu wartość złota. Po dwóch latach pożyczkobiorca musi zwrócić do banku papiery o wartości kredytu (lub uncję złota) + odsetki, a Pan po dwóch latach ma do dyspozycji uncję + procent. Wtedy nie ma na rynku pustego pieniądza. Każdy papier ma pokrycie w złocie. I złota nie można generować z powietrza. A teraz wartość pieniądza opiera się tylko i wyłącznie na autorytecie państwa, które ma wiele możliwości manipulacji pieniądzem.

I to by było podejście dość ortodoksyjne i myślę, że najlepsze.

Ale nawet w obecnym systemie papierowego pieniądza można ustanowić całkowite (100%) pokrycie długu w depozytach bankowych, zamiast systemu rezerw częściowych. Co prawda panika2008 zwracał mi uwagę, że bank nie może pożyczyć więcej niż "depozyty+kapitał własny+finansowanie hurtowe", ale nie jestem przekonany, czy nie jest to księgowa sztuczka. Bo czym jest w takim razie system rezerwy częściowej? Obejrzałem sobie ten filmik na stronie NBP, o którym Pan wcześniej wspominał i informacje w nim zawarte zgadzają się z moimi wcześniejszymi informacjami z innych źródeł. Jeśli ten filmik "miesza ludziom w głowach", to w którym momencie mija się z prawdą?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Miałem na myśli np. hurtownię budowlaną w pobliżu albo zakupy jakie robię na "rynku" w centrum.
Jak wyciągam kartę to mówią, że nie.
Ja mam akurat takie widzi misie i nie przyjmę od Pana przelewu, powiem proszę sobie iść do banku wypłacić i przynieść gotówkę inaczej towaru nie sprzedam. Mogę tak zrobić? Mogę, czemu nie.

Tylko, że ja nie lubię złota, jest ciężkie, wcale nie uważam, żeby było ładne, nie lubię. Co innego czyjeś zobowiązanie. Np. Madoff za swoje zobowiązania poszedł siedzieć. ja bym nie był taki okrutny, jak ktoś by miał zobowiązania wobec mnie to bym mu kazał skosić trawę albo narąbać drzewa albo pomalować mieszkanie albo zrobić obiad, o bardzo fajna i konkretna sprawa. A złoto? Ani się tym nie najem ani mnie nie ogrzeje, nie dziękuję. Uważa Pan, że jestem przestępcą?
Dlaczego nie podejdzie Pan do tego wolno-rynkowo?
Pan będzie żądał od swoich klientów tych uncji złota a ja się zadowolę jak oni mi obiecają, że jutro mi skoszą trawnik. W ogóle co Panu do tego?

"Ale nawet w obecnym systemie papierowego pieniądza można ustanowić całkowite (100%) pokrycie długu w depozytach bankowych, zamiast systemu rezerw częściowych."
Po tym zdaniu wnoszę, że nie rozumiemy się co do definicji zwrotu rezerwa częściowa i rezerwa 100%. Może Pan przedstawić jakimi definicjami się Pan posługuje?

A co do filmiku z NBP. Byłby Pan tak uprzejmy podliczyć ile wynosi suma depozytów w tych bankach?

Odpowiedz

Paweł

Pozwolę sobie na odrobinę ironii :)

Proszę Pana, ma Pan prawo nie chcieć ode mnie przelewu. Może Pan wszystko. Może Pan łysym klientom nie sprzedawać. Pana sprawa. Ale jaki to ma związek z naszą dyskusją?

A czy nie przyjął by Pan pensji, gdyby była przelana z jakiegoś konkretnego banku na pana konto? Sprowadzanie dyskusji ad absurdum ma, moim zdaniem, sens tylko wtedy, kiedy dotyczy to istoty sprawy.

W tym przypadku chodziło mi o to, że kiedy płaci Pan kredytem, to osoba, której Pan płaci, nie rozróżnia tego, kto Panu ten kredyt dał. Jeśli woli paciorki od pieniędzy, to jego sprawa. Ale przecież nie o to mi chodziło. Na ogół człowiek cieszy się, że dostał przelew na konto i guzik go to obchodzi, z jakiego banku.

Proszę Pana, różnica między koszeniem trawnika a złotem jest taka, że nie każdy ma trawnik do skoszenia, a złoto Pan łatwo upłynni. Między innymi z tego względu wolny rynek wybrał złoto, jako pieniądz. Oczywiście do momentu, w którym w USA rząd siłą skonfiskował złoto obywatelom. Myślę, że Pan o tym słyszał?

Ja się nie upieram, że ma to być złoto. Złoto w tym przypadku było tylko przykładem czegoś, co ma realną wartość na wolnym rynku.


Jeśli chodzi o definicję rezerwy częściowej, to najszybciej znalazłem ją tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/System_rezerw_cz%C4%99%C5%9Bciowych

Jeśli jako stopę rezerw obowiązkowych przyjmiemy 100%, to wtedy mamy system rezerwy 100%.

Jeśli chodzi o sumę depozytów w bankach, to oczywiście wszystko się zgadza. Ale przecież nie można pominąć faktu, że ta suma wzięła się z pożyczania w kółko tej samej kwoty która krążyła między bankami. Przecież na bazie tego pierwszego 1000 PLN wpłaconego na konto, zakupiono towar za kwotę ponad 27000 PLN! Z czyich oszczędności wziął się ten pieniądz? Jeśli to nie jest problemem, to po co w ogóle jakakolwiek rezerwa. Zróbmy z 1000 PLN 1000 000 000 PLN kredytu, albo nawet 1000 000 000 000 PLN i już! To przecież tylko kwestia ilościowa, a nie jakościowa!

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Jaki to ma wpływ na naszą dyskusję?
Taki, że Pan pisze o rezerwie "OBOWIĄZKOWEJ" żaden zwolennik wolnego rynku nie może się zgodzić na takie stwierdzenie bo to jest interwencja rządowa. Kto wie czy 100% rezerwy jest prawidłowe? Może bankier powinien dorzucić coś ze swojego kapitału i utrzymywać 110%?
Jedyne co jest obowiązkowe to wywiązywanie się z umów, no i oczywiście jeszcze to drugie co każdy z nas musi robić. Ale przecież nie obowiązkowe rezerwy bankierów!

Prawdą jest, że dziś dzięki zmonopolizowaniu systemu bankowego nikt się specjalnie nie przejmuje z jakiego ("oddziału") banku otrzymuje przelew, skoro i tak wszystkie podlegają pod NBP. Ale gdyby faktycznie istniała wolna bankowość to myślę, że by było inaczej. Dochodziłoby do sytuacji gdzie sprzedawca mówi: "ale z tego banku to my przelewów nie przyjmujemy"

Rząd USA złoto skonfiskował, zdaje się w 32, ale już się z tego wycofali, można legalnie posiadać złoto w USA. Złoto zyskało uznanie jako środek wymiany z wielu różnych względów, i wiele z nich powoli przestaje być aktualne (np, kwestia fałszerstw). No ale nie odpowiedział Pan na moje pytanie, ja sobie bardziej cenię kogoś zobowiązanie do wykonania pracy na moją rzecz niż złoto, no i co? Czy to jest coś złego? Dlaczego chce Pan mnie zmuszać do korzystania ze złota w każdej transakcji? Rozumiem rząd RP, że zmusza wszystkich do przeliczania wymienianych dóbr na PLN bo wtedy łatwiej mu nałożyć podatek, ale Pan? Pan miał być zwolennikiem nieskrępowanej, wolnej działalności przedsiębiorców.

To z wiki nie jest definicja rezerwy cząstkowej lecz właśnie tego co nazywają kreacją pieniądza bankowego, jest tam w dodatku kilka błędów, jak np to:
"Emitują go banki komercyjne, głównie w formie udzielania kredytów bankowych swoim klientom (czyli z niczego)"
Wcale nie z niczego bo w zamian za zobowiązanie do spłaty. Jeżeli to jest nic to niech mi Pan wypisze weksel, przecież twierdzi Pan, że to nic.

Kolejnym błędem jest założenie, że kolejni klienci banków nie są zainteresowani wyciągnięciem swoich pieniędzy. To założenie nie jest prawdziwe, gdyby było to wtedy żadne depozyty nie są potrzebne by kreować pieniądz bankowy.
Skoro tak to oznacza, że istnieją zupełnie inne mechanizmy które regulują ile pieniądza może być wyemitowanego z depozytu o nominale 1000PLN.

Zresztą, zdaje się, że bankom znacznie trudniej zachować wymogi dotyczące współczynnika wypłacalności niż zachowanie rezerwy obowiązkowej.
Dlatego właśnie rezerwa obowiązkowa jawi nam się jako haracz który bankowcy muszą złożyć na koncie NBP w zamian za pozwolenie działalności bankowej.

Pan został omamiony tym, że pieniądz bardzo szybko krąży pomiędzy obywatelami. To jest bardzo dobre, oznacza bowiem, że każdy z nich szybko realizuje swoje potrzeby, trzeba się cieszyć. Niestety szybkość obiegu pieniądza pomiędzy przedsiębiorcami i konsumentami jest głównie korzystna dla rządu bo przecież za każdym razem 22% VAT'u zostaje odprowadzone do kasy państwa.
O, że też NBP zapomniał o tym wspomnieć w swojej prezentacji, taki nieważny drobiazg, czepialstwo się szczególików.

Odpowiedz

Paweł

Na razie odniosę się do pierwszej części Pana wpisu.

Jeśli chodzi o rezerwę obowiązkową, to proszę się zastanowić, czy nie wynika ona właśnie z zasady wywiązywania się ze zobowiązań. Jeśli traktować bank jak "magazyn na pieniądze", to banknot jest czymś w rodzaju kwitu magazynowego. Jaki magazynier ma prawo wystawiać kwity, które nie mają pokrycia w stanie magazynu? Albo wydać czyjś depozyt w sytuacji, kiedy obiecał komuś jego zwrot na żądanie?

Wolność jest ograniczona przez prawa innych. W tym przypadku wolność bankiera jest ograniczona prawem klienta do nie bycia przez niego oszukiwanym. Oczywiście powyższa argumentacja może zostać potraktowana, jako zbyt ortodoksyjna i dlatego dopuszczam system wolnej bankowości, ale w tej sytuacji opowiadam się za pełną odpowiedzialnością banków za ich działania. I dlatego zgadzam się z Panem, że sprzedawca mógłby nie honorować banknotów z jakiegoś banku. Ale wtedy byłaby jakaś konkurencja pomiędzy bankami. I tak powinno być. Każde nieodpowiedzialne działanie byłoby szybko wykrywane i korygowane przez rynek. A teraz rządy mogą bardzo długo pompować boom.

Wydaje mi się, że odpowiedziałem na Pana pytanie odnośnie koszenia trawnika. Ma Pan do tego prawo. Tylko to jest raczej rodzaj barteru, bo usługi nie można przechowywać i wymieniać. Nie do końca rozumiem, gdzie tu jest problem. Przecież o złocie mówiłem tylko jako przykładzie pieniądza, który powstał na wolnym rynku. Gdyby rynek wolał jako pieniądz usługę koszenia trawnika, to OK. Tylko, że to jest raczej niemożliwe.

Chyba nie zaprzeczy Pan, że jest różnica pomiędzy systemem, w którym zabezpieczeniem dla kredytu jest depozyt w banku, a systemem, w którym zabezpieczeniem jest zobowiązanie do spłaty. Podążając za Pana argumentacją, w "moim" systemie istnieje podwójne zabezpieczenie. Przecież ja również zakładam, że kredytobiorca zobowiązuje się do spłaty kredytu. Jestem trochę zaskoczony, że nie widzi Pan w tym problemu. Przecież to jest różnica, czy pożycza się istniejące fizycznie oszczędności, czy kreuje się nowy dług.

Chciałbym tu jeszcze podkreślić jedną perspektywę: struktura produkcji. Czy nie wydaje się Panu, że kreacja długu może mieć wpływ na sposób alokacji rzadkich zasobów w systemie produkcji? A co, jeśli istniejący system wprowadza w błąd przedsiębiorców i utrudnia im racjonalne planowanie inwestycji?

Odpowiedz

panika2008

Panie Pawle, zniesienie obowiązku utrzymywania rezerw jest nie dość, że teoretycznie uzasadnione (bo obowiązek utrzymywania rezerw to ingerencja państwa w wolny rynek i zarządzanie ryzykiem przez banki), to i praktyczne - w tej chwili np. banki amerykańskie, od czasu regulacji związanych z depozytami ON wprowadzonymi przez Greenspana - funkcjonują de facto bez ograniczeń lub z baaaardzo luźnymi ograniczeniami co do rezerw, a ilość pieniądza w obiegu wcale nie wzrosła jakoś dramatycznie - bo jest regulowana głównie przez popyt na kredyt. Podaż to nie wszystko :)

Odpowiedz

panika2008

Poza tym bank nie jest i nigdy nie był "magazynem na pieniądze". Magazyn na pieniądze to skrytka bankowa albo na dworcu, ale nie konto depozytowe czy lokata. Wbrew temu, co niektórzy twierdzą, każdy ma wolny wybór - może trzymać swoją kasę albo w takich, gwarantujących (plus minus kradzież) 100% wypłatę skrytkach, a obciążonych (małym, ale zawsze) ryzykiem bankructwa bankach.

Odpowiedz

Paweł

@panika2008:
"a ilość pieniądza w obiegu wcale nie wzrosła jakoś dramatycznie". To ciekawe skąd ten spadek wartości dolara? Przecież $ to największy towar eksportowy USA :)

A poza tym, chyba nie chce mi Pan powiedzieć, że mamy wolny rynek w zakresie pieniądza i kredytu?!

Na wolnym rynku nie musiałoby być żadnego obowiązku. Niechby się tylko klienci banku dowiedzieli, że wyemitował on banknoty bez pokrycia... A konkurencja pewnie by ich o tym życzliwie poinformowała :)

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Oczywiście, że ze zobowiązań trzeba się wywiązywać.
Bank obiecuje depozytariuszom, że zrobi wszystko by wypłaci im ich depozyty w każdej chwili i stawia na szali swoją reputację i ryzykuje bankructwem. Ale w żadnym wypadku nie zobowiązuje się do trzymania ich pieniędzy w sejfie. Proszę, jeszcze raz przeczytać swoją umowę z bankiem.
Przecież, umowa o prowadzenie rachunku bankowego jest dobrowolnie zawarta przez dwie strony więc dlaczego przywołuje Pan kwestię wolności? Nie rozumiem.
Czy wymiana czystego złota na jakieś dobro (np. dom) nie jest też barterem?
A czy Pan zna prawidłową alokację zasobów rzadkich, że się Pan w tej kwestii wypowiada?
Rolą przedsiębiorców jest odgadywanie życzeń konsumentów również w zakresie ile chcą inwestować.

@Panika
Zdumiewa mnie Pan, po naszych dyskusjach na blogu AD, niespodziewanie zgadzamy się w wielu kwestiach. Pozdrawiam.

Odpowiedz

Paweł

@panika2008:
Mógłbym powiedzieć także, że każdy może płacić srebrem i złotem. Ale wiadomo, że gorszy pieniądz wypiera lepszy (w sytuacji ingerencji państwa).

To jest taki pozorny wybór. W aktualnej sytuacji prawnej, dla pojedynczego człowieka korzystniejsze jest przechowywanie pieniędzy w banku.

Wybór byłby wtedy, gdyby każdy mógł otworzyć bank, emitować własny pieniądz i gdyby nie było "prawnego środka płatniczego" i BC.

@Stanisław Chmielewski:
Trochę Pan przesadza z tą dobrowolnością. Ramy prawne, w których działa bank i klient wymuszają tak naprawdę postać tej umowy (por. wpis dla panika2008)

Zaciera Pan różnicę między wymianą pośrednią, a wymianą bezpośrednią (barterem). Jeśli złoto jest powszechnym środkiem wymiany, to wymiana złota na dom nie jest barterem. Chyba nie chce mi Pan powiedzieć, że w sytuacji pieniądza kruszcowego, nie było wymiany pośredniej tylko barter?

Problem z alokacją zasobów na rynku jest taki, że NIKT nie zna optymalnej alokacji. Dlatego jestem za pozostawieniem rozwiązania tego problemu wolnemu rynkowi. Chciałem tylko zwrócić Pana uwagę, że struktura cen wyznacza właśnie taką optymalną alokację. A kreacja pustego pieniądza lub długu zaburza strukturę cen. Jest to oczywiste. Sam Pan na to zwracał uwagę np. w sytuacji udzielania kredytów przez BC. Bo jaki inny skutek może mieć danie komuś "świeżo wyprodukowanych pieniędzy" kosztem pozostałych użytkowników pieniądza?

Czy jest Pan za wolnym rynkiem Z WYŁĄCZENIEM systemu finansowego?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Przesadzam z dobrowolnością? A co z Jarkiem Kaczyńskim, nie ma konta w banku i co? Pójdzie siedzieć?

A jeżeli pójdę kupić dom i do notariusza przyniosę 5 sztabek złota (kruszcu) po 100.000 każda, nie jest to barter?
A jeżeli nie będą to sztaby złota tylko złoto w postaci biżuterii?

A ja staram się Panu zwrócić uwagę, że nie dyskutujemy tutaj o drukowaniu (czyli psuciu) pieniądza przez NBP lecz o zmianach nastawień inwestycyjnych obywateli czyli emisji pieniądza dłużnego. To nastawienie inwestycyjne też może się zmieniać i przedsiębiorcy też będą musieli to uwzględniać.

Tu wielka prośba, bo to jest fascynujące, na podstawie którego fragmentu moich komentarzy wyciąga Pan wniosek, że chciałbym wyłączenia systemu finansowego spod zasad wolnego rynku?
To Pan pisał:
"Jeśli jako stopę rezerw obowiązkowych przyjmiemy 100%, to wtedy mamy system rezerwy 100%."
To IM mówi właśnie o iluś tam procentach rezerwy OBOWIĄZKOWEJ (konkretnie 100) ja zawsze powtarzałem, że państwo nie powinno ingerować w tą kwestię (bo jest to równoznaczne z zakazem działalności kredytowej) a jedynie wyegzekwować ewentualne niedotrzymanie umowy.

Odpowiedz

Paweł

Pan się chyba ze mną drażni. Nie chce mi się wierzyć, że nie rozumie Pan moich intencji.
Czy Pan za pieniądz uznaje tylko kawałek papieru wyemitowany przez rząd? Przecież w sytuacji, kiedy mamy złote monety CAŁE złoto na rynku jest pieniądzem. Nawet biżuteria. Forma monety jest po prostu bardziej wygodna. Jestem zaskoczony, że nie widzi Pan różnicy między wymianą pośrednią i bezpośrednią.

Denerwuje Pana 100% rezerwy, a nie denerwuje Pana monopol państwa na pieniądz i kredyt? Przecież ustawienie stóp procentowych w okolicach 0% zniekształca rynek kredytowy.

Przecież państwo ma MONOPOL na druk pieniądza, stopy procentowe oraz wydaje rekomendacje komu udzielić kredyt. Gdzie Pan tu ma wolny rynek?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Być może troszkę, bo irytuje mnie nierozumienie u ludzi co to właściwie jest pieniądz. Pieniądz nie jest czymś fizycznym, dlatego wymiana fizycznego złota za inny fizyczny produkt jest barterem.
Pieniądz to środek wymiany, to pewne pojęcie abstrakcyjne.
I prośba, nie rozmawiajmy o interwencjonizmie rządu, to poważna dyskusja (ta którą toczymy między sobą)

Odpowiedz

MB

ad stanisław chmielewski
Jeśli to fizyczne złoto było powszechnie akceptowanym środkiem wymiany, to było pieniądzem. Nie ma ostrej granicy, kiedy coś jest powszechne, a kiedy niepowszechne, jednak twierdzenie, że każda wymiana dwóch fizycznych towarów musi być barterem, jest bzdurą, mym skromnym zdaniem. Ważne jest, czy wymiana jest bezpośrednia czy pośrednia, a nie zewnętrzne cechy produktów.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Być może teraz rozumiem, dlaczego nie możemy dojść do porozumienia. Definicja pieniądza jest może trochę intuicyjna i "nieekonomiczna" (por. MB), ale na pewno definicja środka wymiany jest bardzo konkretna.

A dlaczego mamy nie rozmawiać o interwencjonizmie rządu? I jaki to ma związek z powagą naszej dyskusji? Czyżby chodziło Panu o to, że bez rządu nie może istnieć pieniądz?

Odpowiedz

stanisław chmielewski

??
"jednak twierdzenie, że każda wymiana dwóch fizycznych towarów musi być barterem, jest bzdurą, "
hehehehehehe

Odpowiedz

stanisław chmielewski

To MB przedstawił jakąś definicję pieniądza?

Ponieważ rząd jest niepoważny więc może ich nie mieszajmy do naszej poważnej dyskusji.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Staram się trzymać na tym forum z dala od polityki, dlatego słowo "rząd" oznacza u mnie władzę w ogóle, a nie konkretną instytucję w konkretnym momencie dziejów w konkretnym kraju.

Jeśli chodzi o definicję pieniądza, jest to, jeśli dobrze pamiętam, powszechnie akceptowany środek wymiany. Problem jest jedynie ze słowem "powszechnie". Zresztą, to wszystko napisał wcześniej MB. Co tu się, Pana zdaniem, nie zgadza?

Rozumiem, że nie chce Pan przyjąć do wiadomości możliwości istnienia pieniądza towarowego? Wielka szkoda, bo właśnie taki pieniądz jest najlepszym zabezpieczeniem przed, jak Pan to ujął, "niepoważnym" rządem.

Ja wiem, że wikipedia, to nie wyrocznia, ale skoro Pan nie poważa Rothbarda i Misesa, to co ja Panu na to poradzę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pieni%C4%85dz
A tutaj taka miła stronka:
http://historia-pieniadza.fm.interia.pl/html/pocz1tki.html

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@ Paweł
A czy ja pisałem o konkretnym rządzie?

Powszechnie akceptowanym środkiem wymiany są banknoty, pieniądz to pojęcie abstrakcyjne.

Ale co MB napisał? Mam w teczce sztabkę metalu którą wymieniam na jakieś dobra. Chcesz powiedzieć, że jak ta sztabka jest z miedzi to jest to barter a jak ze złota to już nie? Nie rozumiem. Tak uważasz?

Skąd wniosek, że nie chcę przyjąć do wiadomości możliwość istnienia pieniądza towarowego? Każdy pieniądz jest towarowy, zaufanie też jest towarem, zresztą bardzo cenionym przez niektórych.

Bardzo poważam Misesa za to co mówił o interwencjonizmie. Mi nie wystarczy cytowanie wielkich myślicieli i bezkrytyczne przyjmowanie tego co powiedzieli. Być może dlatego, że o komunę się zaledwie otarłem, ale bezmyślne cytowanie Rothbarda denerwuje mnie na równi z cytowaniem Lenina.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
W takim razie, co miał Pan na myśli pisząc, że "rząd jest niepoważny"? Jaki rząd?

Jeśli wymieni Pan historyczny banknot sprzed I wojny światowej na tonę węgla, to będzie barter (oczywiście, jeśli znajdzie Pan kogoś, kto ma tonę węgla i jest zainteresowany takim pieniądzem!). Jeśli wymieni Pan 400 PLN na tonę węgla, to nie będzie barter. Bo 400 PLN jest pieniądzem, a historyczny banknot - nie.

Oczywiście teraz posługiwanie się złotem również będzie barterem, bo aktualnie złoto nie jest pieniądzem (zostało wyparte z obiegu przez gorszy pieniądz fiducjarny).

Czy Pan odrzuca pojęcia wymiany bezpośredniej i pośredniej? Przecież to są podstawowe pojęcia, których chyba nikt nie neguje! Jeśli nie byłoby różnicy, to nawet nie musiałby Pan mieć pieniędzy w portfelu. Równie dobrze mógłby nosić Pan przy sobie każdy inny towar i używać go przy transakcjach.

Myślę, że częściej się bezmyślnie cytuje mainstreamowych ekonomistów, niż Misesa lub Rothbarda. Samo to, że ktoś przeczytał np. "Ludzkie działanie" lub "Ekonomię wolnego rynku" świadczy o zainteresowaniu myśleniem. Większość ludzi jednak woli iść z prądem niż pod prąd.

Odpowiedz

Arkadiusz Sieroń

Pisanie, że obowiązkowa 100% rezerwa to ingerencja w wolny rynek jest absurdalne. Równie dobrze można pisać, że zakaz zabijania innych osób jest ingerencją w wolność jednostek.
Pozdrawiam.
AS

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Arkadiusz Sieroń
Teraz to żeś pojechał!
Czy dla Ciebie wolność gospodarcza polega na wolności strzelaniu do ludzi?
Czy planujecie wprowadzić obowiązkową procentową zawartość mąki w chlebie bo jej zaniżanie to zbrodnia wobec ludzkości?
Co Ty w ogóle opowiadasz?
I to ma być ta wolnorynkowa szkoła ekonomii?
Takich bzdur to nawet w TVN nie opowiadają. Szok.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Miałem na myśli ten rząd, i poprzedni i jeszcze poprzedni i ten w USA i ten w RFN i każdy inny który wtrąca się w gospodarkę z jakimiś obowiązkami w dobrowolne umowy.

400PLN to banknoty które spełniają rolę pieniądza. Czy kenijskie szylingi są pieniądzem? Zależy gdzie, tu w Kenii tak w Polsce już nie. Pieniądz to jest pojęcie abstrakcyjne, to jest środek wymiany, banknoty to zaledwie fizyczna reprezentacja tego abstrakcyjnego pojęcia.

Nie odrzucam pojęcia wymiany bezpośredniej i pośredniej, nie wiem skąd to Panu przyszło do głowy.

Jakoś artykuły publikowane na stronach IM nie przekonują do tego.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

A jeszcze pytanie z innej beczki:
"Jak to możliwe, że NBP dofinansował książkę de Soto: "Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne"?
Ta książka powinna mówić, że NBP to złodzieje którzy wbrew nam inwestują radośnie nasze pieniądze, dlaczego mnie nie dziwi, że ta książka tego nie mówi? Tylko zwraca uwagę czytelnika na kwestię rezerwy cząstkowej banków komercyjnych? Hę?

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Trochę nie do końca rozumiem. Jeśli jest Pan nastawiony wolnorynkowo, to dlaczego akurat walczy Pan z IM. Jest w Polsce tak wiele nieporozumień odnośnie wolnego rynku, że akurat IM powinien Pan traktować jako sprzymierzeńca. No nie Powie mi Pan, że np. prof. Balcerowicz (guru polskiej transformacji) jest bardziej wolnorynkowy od Rothbarda.

No chyba, że uważa Pan, że teraz mamy wolny rynek, a Rothbard chciał ograniczenia wolności.

Jeśli chodzi natomiast o Pana definicję pieniądza, to może warto zastosować zasadę brzytwy Ockhama i zastanowić się, czy pojęcie tak abstrakcyjne, że aż nieistniejące w rzeczywistości, ma rację bytu.

Ogólnie: czuję się zupełnie zdezorientowany. Już zupełnie nie rozumiem, co dla Pana jest wymianą bezpośrednią, co pośrednią, czym jest środek wymiany i czym pieniądz, czy jest Pan zwolennikiem całkowicie wolnego rynku we wszystkich jego aspektach i państwa minimum, czy opowiada się Pan za pieniądzem fiducjarnym.

Odpowiedz

Arkadiusz Sieroń

@ stanisław chmielewski

"Teraz to żeś pojechał!"
Nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na "ty".

"Czy dla Ciebie wolność gospodarcza polega na wolności strzelaniu do ludzi?"

Proszę raz jeszcze przeczytać moją wypowiedź. Nic takiego nie pisałem.

"Czy planujecie wprowadzić obowiązkową procentową zawartość mąki w chlebie bo jej zaniżanie to zbrodnia wobec ludzkości?"

Pan nie rozumie zasadniczej rzeczy. Jeżeli ktoś oddaje coś w depozyt, to obowiązkiem depozytariusza jest - na mocy uniwersalnych zasad prawnych - zachowanie pełnej dostępności tego dobra na korzyść deponenta.
A to z definicji nie jest spełnione w systemie rezerwy cząstkowej.

"Co Ty w ogóle opowiadasz?
I to ma być ta wolnorynkowa szkoła ekonomii?
Takich bzdur to nawet w TVN nie opowiadają. Szok."

Prosiłbym o bardziej stonowany styl wypowiedzi, gdyż jak dotychczas rzuca Pan obraźliwe uwagi niemające w dodatku żadnego merytorycznego oparcia. Austriacka szkoła ekonomiczna jest najbardziej wolnorynkową szkołą ekonomiczną, a do jej zwolenników zaliczają się ZARÓWNO zwolennicy 100% rezerwy, JAK i zwolennicy "wolnej bankowości".

Pozdrawiam.
Arkadiusz Sieroń

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@ Paweł
"Jeśli jest Pan nastawiony wolnorynkowo, to dlaczego akurat walczy Pan z IM."
Też właśnie tego się spodziewałem po IM, właśnie nastawienia wolnorynkowego, jakże wielkie było moje rozczarowanie gdy zorientowałem się, że IM krytykuje działalność komercyjną banków, wyolbrzymia nieprawdziwy problem rezerw cząstkowych, przemilczając rzeczywisty problem jakim jest działalność BC i jeszcze wydaje książki de Soto sponsorowaną przez NBP.
Czy to jest jakaś kpina?

Wcale nie uważam, że teraz mamy wolny rynek dlaczego coś takiego przyszło Panu do głowy? A Rothbard jest kolejnym który tylko ludziom miesza w głowach ukrywając prawdziwe problemy.

Podoba mnie się Pana postawa, zamiast opowiadać niestworzony rzeczy czy też opluwać adwersarza, ma Pan odwagę przyznać, że jest Pan skołowany, szacunek.
Teraz musi Pan troszkę pogłówkować.

@Arkadiusz Sieroń
Jeżeli chce mieć Pan odrobinę szacunku u ludzi wystarczy przestać opowiadać takie rzeczy. I porównywać działalność kredytową z zabijaniem, tu ubliża mojej inteligencji. Sam Pan widzie, że Pan pierwszy zaczął.

Porównał Pan brak 100% rezerwy który to warunek jest niezbędny do udzielenia kredytu z zabijaniem ludzi, tak czy nie?

To Pan nie bardzo rozumie i w dodatku nie potrafi przeczytać swojej umowy z bankiem. Nikt Panu nie obiecywał, że Pana pieniądze będą leżeć w kasie banku. A w dodatku nie czytał Pan Pisma Św. ludzie tak postępują od ponad 2000 lat a Pan sprawia wrażenie jakby się wczoraj urodził.

Jak mam mieć bardziej stonowany styl, jak uczciwą działalność bankiera porównuje Pan z zabijaniem ludzi? Toż takiej retoryki nawet w TVN nie ma!
Przecież to przekracza wszelkie normy!

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Problem polega na tym, że Pan bardziej mówi z czym Pan się nie zgadza niż jakie ma Pan poglądy. A mnie się nie chce zgadywać. Tym bardziej, że kiedy zgaduję, to Pan ma do mnie o to pretensje.

Skoro nie zgadza się Pan z Rothbardem, to jakie źródła by Pan polecił? Jakie są Pana autorytety?

Jaka jest więc, według Pana, lista "prawdziwych problemów"?

Przecież IM jest, jak mi się wydaje, w ogóle przeciwnikiem istnienia BC. Więc jak go można krytykować za to, że nie dostrzega problemów z działalnością BC?

Poza tym, wolność nie oznacza prawa do szkodzenia innym, dlatego, moim zdaniem, dyskusja na temat rezerwy 100% nie jest z gruntu "niewolnorynkowa". Jeśli się rozumie pieniądz jako coś bardzo abstrakcyjnego, to może trudno wejść w taką dyskusję. Jednak jeśli potraktuje się pieniądz bardzo "namacalnie", to taka dyskusja, moim zdaniem, jak najbardziej ma sens.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł

Wydawało mnie się, że powiedziałem, że moje poglądy są wolnorynkowe. Umowy na wolnym rynku charakteryzują się tym, że nikt się w nie nie wtrąca, żadnymi obowiązkami, oczywiście oprócz tego, że umowy trzeba wypełniać. O takich oczywistościach chyba nie musimy rozmawiać, prawda?
Dlatego umowa wolnorynkowa przynosi korzyść obu stroną bo wyżej cenią to co otrzymują niż dostają itd.
To interwencja państwowa zaburza ten proces czyli po interwencji już wcale nie jest takie pewne czy obie strony transakcji są zadowolone.
Czyż to nie są podstawy?

Prawdziwym problemem są oczywiście monopolistyczne praktyki BC, do tego dochodzi nieuczciwość wymiaru sprawiedliwość (przypadek Odlewni S.A.), finansowanie długu publicznego itd.

Ciekawe, że jakoś przeważają artykuły o zbrodniach rezerwy cząstkowej a krytyki NBP jest jakby mniej. A może tylko ja tak alergicznie reaguje i wyłapuję tylko te pierwsze. Proszę mnie poprawić znalazł Pan tu artykuł pokazujący monopolistyczne praktyki NBP?

Dyskusja na temat OBOWIĄZKOWEJ rezerwy 100% nie jest z gruntu niewolnorynkowa?
Bank musi działać na zasadzie rezerwy cząstkowej. Nie może równocześnie udzielić kredytu i mieć te pieniądze odłożone w sejfie, nie da się. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

Poza tym jakie szkodzenie innym? Niby w jaki sposób? Umowa jest dobrowolna pomiędzy wszystkimi stronami. Kredytobiorca nie musi brać kredytu, bank nie musi mu udzielić, Pan nie musi mieć konta w banku, a za swoje produkty może Pan żądać tylko i wyłącznie banknotów NBP! Gdzie tu jakiś przymus czy szkodzenie innym?

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Oczywiście ja nie muszę mieć konta w banku.
Jest jednak pewne ale. Pozostałe warunki są tak przez państwo ustalone, że wpychają ludzi w objęcia tego szkodliwego systemu. Po prostu każdy musi optymalizować swoje decyzje przy istniejących ograniczeniach. I właśnie te istniejące ograniczenia nie są wolnorynkowe. Przykład? Gorszy pieniądz wypiera lepszy. Nikt nie będzie się posługiwał lepszym pieniądzem (np. złotem), kiedy MUSI honorować pieniądz gorszy jako zapłatę. I podobnie jest z całym systemem bankowym.

A co do rezerwy 100%. Zgadzam się, że nie można mieć ciastka i go zjeść. Ale właśnie rezerwa częściowa oznacza taką sytuację. W przypadku pieniądza kruszcowego rezerwa 100% oznacza tylko, że bank emituje banknoty, na które ma pokrycie w złocie. Równie dobre mógłby nie emitować banknotów, tylko dawać kredyt w złotych monetach lub sztabkach. Banknoty są po prostu wygodniejsze. I nie ma tu cudownego rozmnożenia pieniędzy tak, jak w przypadku rezerwy częściowej.

A jeśli ktoś uważa, że bank ma prawo emitować banknoty bez pokrycia w złocie, to niech chociaż nie będzie tego przeklętego BC, który tworzy ze wszystkich banków kartel i sprawia, że mogą postępować nieodpowiedzialnie.

A Pan nawet nie przyjmuje do wiadomości, że mogłoby nie być BC.

A jaką literaturę by mi Pan polecił?

Odpowiedz

Arkadiusz Sieroń

@ Stanisław Chmielewski
Bardzo bym prosił Pana o przeczytanie raz jeszcze mojej wypowiedzi i zaprzestanie imputowania mi niestworzonych rzeczy.
Chodziło o to, że nie uprawnione jest uważanie, tak jak Pan, zakazów, wynikających z tradycyjnych zasad prawnych, za interwencję w wolny rynek.

"Bank musi działać na zasadzie rezerwy cząstkowej. Nie może równocześnie udzielić kredytu i mieć te pieniądze odłożone w sejfie, nie da się."

Niestety, myli się Pan. Bank może udzielać kredytu z własnych kapitałów, z lokat terminowych itd. - ale nie z depozytów!

Oczywiście, nie muszę mieć konta w banku. Mogę też nie płacić podatków i pójść do więzienia za przekonania - tylko po co?

Za Pana sprawą zajrzałem do umowy z bankiem, zresztą to jest uregulowane i w KC, i jest napisane, że "bank zobowiązuje się do przechowywania środków pieniężnych (...)".
A jak wiemy, bank nie przechowuje 100% środków pieniężnych, co moim skromnym zdaniem kończy dowód. Jeśli uważa Pan inaczej, proszę mi odpowiedzieć na pytanie: dlaczego były runy na banki i banki bankrutowały wtedy? Jeśli ludzie dobrowolnie się na wszystko godzili, to dlaczego dokonywali runu?
PS Pozwolę sobie przypomnieć o mojej prośbie: nie pozwolę sobie na przypisywanie mi twierdzeń, których nie napisałem. Proszę o sprostowanie. Proszę czytać z większą uwagą i nie rzucać pochopnych oskarżeń. Dziękuję z góry.
Pozdrawiam.
Arkadiusz Sieroń

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
"kiedy MUSI honorować pieniądz gorszy jako zapłatę."
nie musi, nie ma takiego wymogu, istnieje pojęcie "legal tender" ale dotyczy to tylko spłaty długów. Pan może sobie postawić warunki, że bez przedpłaty w złocie nie rusza się Pan z domu i nikt nie jest w stanie zmusić Pana do tego.

Obawiam się, jednak, że pieniądz papierowy jest lepszy niż złoto, oczywiście dobry pieniądz papierowy. Złoto jest na prawdę bardzo niewygodne w operacjach.

Acha, chyba dopiero teraz dotarło do mnie dlaczego się nie rozumiemy. Pan rezerwę definiuje jako procent pokrycia banknotów złotem zdeponowanym w banku ja mówiąc o rezerwie mam na myśli procent gotówki przechowywanej w kasie w stosunku do ilości depozytów. Tą różnicę dobrze widać na przykładzie wspomnianego Bankning Act z 1844. Wtedy Bank of England podzielono na dwie części. Część emisyjną która emitowała banknoty na podstawie zdeponowanego złota (bądź obligacji rządowych) oraz część depozytowo-kredytową która przyjmowała depozyty i udzielała kredytów.
Pan mówi o tej pierwszej bankowości, emisyjnej, w której nie ma udzielania kredytów ja natomiast o tej drugiej, inwestycyjnej.
Jednak czy w tej emisyjnej części powinien istniej obowiązek 100% pokrycia? Nie jestem przekonany. Z pewnością jednak, i to jest właśnie ten problem który spowodował Banking Act, powinna istnieć konkurencja na tym rynku a nie jak to zrobił Peel, że dał BoE monopol.

Dlaczego usiłuje mi Pan wmówić, że nie przyjmuje do wiadomości, że mogłoby nie być NBP? Czyż na tym forum nie wyraziłem się krytycznie o ich działalności? Czyż nie napisałem, że ich radosne inwestowanie naszych środków, bez naszej zgody, choćby w papiery dłużne SP, powinno być nielegalne?

Z literaturą jest problem, z pewnością książeczka Z wykładami Misesa z Buenos Aires jest w całości do polecenie, poza tym chyba tylko frizona.pl :-)
Pozdrawiam

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
Czyli jednak Mises :)
Czyli IM jest dla Pana zbyt mało ortodoksyjny?

Oczywiście, nie muszę przyjmować wypłaty w "prawnym środku płatniczym". Mam prawo umrzeć z głodu. Ale nie o to mi chodziło.

Fakt, że "prawny środek płatniczy" ma w ogóle jakąkolwiek wartość, to skutek autorytetu państwa, a nie działań wolnego rynku.

Właśnie dlatego, że złoto jest mniej wygodne od pieniądza papierowego, banki mogłyby trzymać złoto w skarbcach i emitować banknoty, które będą krążyć zamiast niego. Problem nie polega na tym, co jest bardziej wygodne. Problem polega na tym, co jest, a co nie jest pieniądzem. Dla mnie "prawny środek płatniczy" to symbol tyranii i braku odpowiedzialności państwa. Bez użycia siły nie można nikogo zmusić do jego używania. Tylko niech mi Pan nie mówi, że mam wybór. Jeśli ciągle Pan sądzi, że ma Pan wybór, polecam "Rok 1984" Orwella.

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
IM nie jest mało ortodoksyjny, lecz za bardzo tkwi w błędzie.
Ileż to transakcji w PRL dokonywano w dolarach? A i dziś przecież większość najemców lokali handlowych ma stawki ustalone w euro, także to nie jest kwestia śmierci głodowej. Część mojej pensji też jest ustalona w EURO :-)

Co jest w tym dziwnego, że Rząd z kolei chce żeby wszystkie zobowiązania wobec niego były płacone w banknotach NBP? Skoro tak chcą? Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Pozostaje tylko kwestia legal tender ale nie rozumiem dlaczego kwestia regulowania długów miałaby być aż tak ważna.

Także niech Pan troszkę przemyśli swoje stanowisko bo to tak do końca nie jest z tą tyranią i siłą.
A 1984 czytałem, troszkę nam jeszcze brakuje. Choć pod względem rozumowania ludzi być może już tam jesteśmy. Proszę zwrócić uwagę, że ten system bez swoich urzędników nie byłby możliwy tak samo zbrodnie stalinowskie nie byłby możliwe bez oficerów CzeKa.

Odpowiedz

Paweł

@Stanisław Chmielewski:
To jaka, według Pana, jest różnica między poglądami Misesa, którego mi Pan polecał, a IM?

Pewnie jestem idealistą. Uważam jednak, że to idee ostatecznie kształtują rzeczywistość. I dlatego nie mogę się pogodzić, z tym, że silniejszy ma zawsze rację. Pan mówi, że ma wybór. Mnie się jednak wydaje, że ten wybór jest ograniczony przez prawo, a nie przez rynek. Przecież EURO to projekt czysto polityczny.

Zresztą polecam Panu link:
http://forsal.pl/artykuly/463951,robert_zoellick_trzeba_stworzyc_bretton_woods_ii.html
Jeśli szef Banku Światowego mówi o standardzie złota, to może coś w tym jest?

To już pojechał Pan po bandzie z tym "chcącemu nie dzieje się krzywda" :)

Gdzieś tam, na początku, się nie zgadzamy. W podstawowych sprawach. Rozumiem, że państwo ustala sposób płacenia wobec niego zobowiązań. Ciężko mi sobie wyobrazić inną sytuację. Władza jest władza. Ale państwo powinno "rozumieć", że nie może dowolnie kształtować rzeczywistości. Ograniczają je co najmniej prawa fizyki i ekonomii. I właśnie u Orwella był taki piękny fragment, kiedy O'Brien mówi do Smitha: "Rządzimy materią, bo rządzimy umysłami. Rzeczywistość mieści się w mózgu. Stopniowo wszystkiego się nauczysz, Winston. Nie ma nic, czego byśmy nie potrafili dokonać. Niewidzialność, lewitacja, to dla nas nic trudnego. Gdybym chciał, mógłbym unieść się w górę niczym bańka mydlana. Nie chcę, gdyż nie chce tego Partia. Musisz pozbyć się tych dziewiętnastowiecznych przesądów o prawach przyrody. To my ustanawiamy prawa przyrody!"

Poza tym pamięta Pan na pewno "2 + 2 = 5"...

Jako podsumowanie polecę Panu cytat:
"Nie ma bardziej wyrafinowanej ani pewniejszej metody zburzenia istniejących podstaw społeczeństwa niż psucie pieniądza. Proces ten aktywizuje wszystkie ukryte siły praw ekonomii, angażując je po stronie destrukcji, i dzieje się to w sposób, który mniej niż jeden człowiek na milion potrafi rozpoznać." J.M. Keynes (1920)

Odpowiedz

stanisław chmielewski

@Paweł
Polecam Panu jego wykłady jakie wygłosił w Buenos Aires, dlatego właśnie, że nie mówi tam o pieniądzu bankowym, lecz głównie o interwencjonizmie.
Ale to nie ma znaczenia co się czyta, można czytać wszystko tylko trzeba umieć analizować to co się czyta. A nie wygłaszać hasła typu: "Rothbard tak powiedział, że ludzie nie wiedzą jakie umowy zawierają z bankiem więc to jest oszustwo, bo Rothbard tak powiedział i koniec".
Jak dla mnie to jest gadanie w stylu: "A Lenin powiedział ..."

Jak to nie może się Pan pogodzić z Tym, że silniejszy ma rację? To pretensje proszę kierować do Pana Boga, że tak wymyślił ten świat. W polityce międzynarodowej zawsze będzie tak, że silniejszy ma rację, taka jest natura. To właśnie państwo cywilizowane jest wbrew naturze, to prawa które ustalamy w naszym państwie mogą dać tym słabszym jakieś szanse. A co bardziej nawiedzeni opowiadają, że można by państwo zlikwidować , ehhh...

To, że Euro jest projektem czysto politycznym nie ma żadnego znaczenia, nas interesuje jaką przedstawia wartość jako pieniądz a żeby to oszacować trzeba wsiąść sumę dóbr oferowanych w strefie Euro i podzielić ją przez ilość Euro. A to, że tam jest polityka. Ekonomia to jest właśnie polityka no może oprócz rachunkowości.

Może być w tym tylko to, że Zoellick wziął od kogoś (Chiny, Indie?) jakąś grubszą łapówkę za to. Bieda bierze się z prymitywizmu ludzi, braku chęci i umiejętności współpracy, oszustwa i złodziejstwa i zacofania technologicznego a nie tego czy pieniądzem jest akurat złoto, kamyszki czy muszelki to nie ma nic do rzeczy.

Jak to pojechałem po bandzie? Mówi Pan, że każdy ma mieć prawo do ustalania w czym chce dostać zapłatę. No i państwo za swoje usługi obronne ustala, że chce w złotówkach. No i co? Kamienicznik, chce w dolarach, bankier we frankach.
Jedna tylko kwestia legal tender czyli regulowanie długów w jakichś sytuacjach konfliktowych jest wymuszona w PLN. Czy to jest taki dramat? To tylko porządkuje relacje między ludzmi.
Gwiazdowski swego czasu chwalił się, że on swoją pensję wynegocjował właśnie w dolarach.

Nie bardzo Pan zrozumiał co chciałem powiedzieć, terror w Rosji Sowieckiej nie byłby możliwy, gdyby CzeKa nie miała w 21roku 310tys funkcjonariuszy. http://pl.wikipedia.org/wiki/Czeka
System z 1984 nie byłby możliwy gdyby nie oddani funkcjonariusze. PRL nie mógłby funkcjonować gdyby nie grupa oddanych ludzi, dlatego pewnie się skończył gdy ich zabrakło.
To nie jest tak, że jest jakiś okrutny system który niszczy ludzie. To ludzie ludziom to wszystko robią. Takie będziemy mieć państwo jakich mamy obywateli.
Dlatego właśnie IM mógłby odegrać wspaniałą rolę głównie edukacyjną. A co robi w zamian tego? Opowiada, że podatki nie są przenoszone na konsumentów, że kredytu to złodziejstwo a banki komercyjne powodują inflację, nie wspominając o roli BC, który ta propagandę jeszcze sponsoruje. Wstyd.

Nie sądzę, żeby zaledwie 40 osób w Polsce rozumiało psucia pieniądza. Jeżeli tak, to i tak nie ma dla nas ratunku.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.