Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Szkoła keynesistowska

Barron: C + I + G = Bzdura

33
Patrick Barron
Przeczytanie zajmie 6 min
Krugman_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Patrick Barron
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Michał Żuławiński
Wersja PDF

Błędne interwencje rządowe uniemożliwiają największym światowym gospodarkom wyzdrowienie po masowo dokonywanych błędnych inwestycjach.

Japonia, obecnie trzecia pod względem wielkości gospodarka świata, od 20 lat notuje zerowy wzrost gospodarczy. Z powodzeniem można przedstawić argumenty świadczące o tym, że Stany Zjednoczone nie rozwijają się od 10 lat, ponieważ tak zwany wzrost z pierwszej dekady nowego tysiąclecia okazał się nieprawdziwy. Budowa wszystkich tych domów wiązała się ze stratami, które dopiero teraz zauważamy. Całkowite rozmiary zniszczenia nie są jeszcze znane. Trudno debatować o przyczynach światowego kryzysu. Gdziekolwiek spojrzeć, rządy wydają ogromne sumy, zmuszając jednocześnie banki centralne do utrzymywania niskich stóp procentowych. Zwiększone wydatki są przeznaczane na nieproduktywne świadczenia socjalne oraz subsydiowanie rządowych programów opieki społecznej — co najlepiej widać na przykładzie Stanów Zjednoczonych, gdzie panowało przekonanie, że każdy człowiek zasługuje na posiadanie własnego domu.

Jak się taka polityka powiodła, Wujku Samie? Cóż, szkody zostały wyrządzone, teraz trzeba wrócić do pracy i odbudować kapitał, który został zmarnowany — czy też, jak my, austriaccy ekonomiści, mówimy, błednie zainwestowany.

Bezrobocie jest wysokie, czego zgodnie z austriacką teorią należało się spodziewać. Potrzeba czasu, aby pracownicy znaleźli pracę w nowych gałęziach przemysłu. Ludzie mogą być zmuszeni do nabycia nowych umiejętności lub przeprowadzki, a nie będą do tego skorzy, dopóki nie wykorzystają innych, mniej uciążliwych możliwości.

Rząd nie ma pojęcia o możliwościach istniejących na rynku pracy. Dlatego też nie powinien robić niczego, co zapobiegałoby jak najszybszym przetasowaniom na tym rynku. Może wydawać się to brutalne, ale ubezpieczenia od skutków bezrobocia tylko spowalniają ten konieczny proces i muszą zostać zniesione.

Podnoszenie płacy minimalnej również nie pomoże. Chociaż wielu ludzi, którzy stracili pracę, nie jest robotnikami zarabiającymi płacę minimalną, to zgubnym rezultatem podniesienia minimalnego wynagrodzenia jest wzrost wszystkich płac. Nawet w najlepszych czasach, kiedy koszty pracy rosną, niewiele jest szans na jej podjęcie — a obecne czasy z pewnością do najlepszych nie należą!

Ofiary błędnej teorii ekonomicznej

Ubezpieczenia od skutków bezrobocia oraz wysokie płace minimalne reprezentują typowe, szkodliwe rozwiązania wynikające z błędnej keynesowskiej teorii ekonomii. Pracującemu człowiekowi może być ciężko uwierzyć, że jest ofiarą teorii ekonomicznej, lecz niewątpliwie tak jest. Może być on jeszcze bardziej zaskoczony tym, że padł ofiarą błędnego równania ekonomicznego:

C + I + G = PNB

Oto prosta wersja keynesowskiej definicji produktu narodowego brutto. To suma wydatków konsumenckich (C), inwestycji (I) oraz wydatków rządowych (G).

Teoria keynesowska wyznaje destrukcyjną ideę, według której wydatki są najważniejsze. Przyglądając się równaniu PNB, łatwo można zrozumieć, dlaczego keynesowscy ekonomiści, którzy siedzą za sterami władzy, wierzą, że można „stymulować” gospodarkę, korzystając z rządowych pieniędzy.

Kiedy spadają wydatki konsumenckie oraz inwestycje, PNB musi również spaść, chyba że rząd zacznie więcej wydawać. Mamy za sobą wielki, wynoszący bilion dolarów strumień wydatków, program rządowego dofinansowania wymiany starych samochodów na nowe i niezliczone przypadki ratowania bankrutujących przedsiębiorstw — a mimo to gospodarka nadal nie wyszła z dołka.

Tymczasem administracja Obamy — o zgrozo! — rozważa przeznaczenie kolejnego biliona dolarów na stymulowanie gospodarki! Dlaczego to działanie nie przyniesie oczekiwanego rezultatu?

Wydatki rządowe pasożytują na prywatnej gospodarce

Kluczowym błędem zawartym w keynesowskiej ekonomii i równaniu PNB jest przeświadczenie, że wydatki rządowe dodają gospodarce sił. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie: wydatki rządowe osłabiają gospodarkę. Prawdziwa gospodarka to prywatna gospodarka — innej nie ma. Wydatki rządowe muszą pochodzić z gospodarki prywatnej.

W dawnych czasach nikt nie zaakceptowałby argumentu mówiącego, że król może pomóc gospodarce swojego kraju, zwiększając wydatki. Wydatki króla finansowane były z podatków nakładanych na lud. Tak samo jest również i dziś, pomimo mydlących oczy manipulacji banku centralnego i drukowanego przezeń pieniądza.

Wszystkie rządowe wydatki są pasożytnicze. Im mniejszy będzie rząd, tym lepiej będzie nam się wiodło. Nikt nie uważa, że wzrost przestępczości (sprawiający, że policja jest bardziej potrzebna) lub konflikty międzynarodowe (na skutek których potrzebna jest większa armia) byłyby dla gospodarki czymś dobrym. Wszyscy mamy się lepiej, kiedy ludzie są uczciwi, a inne narody przyjacielskie, dzięki czemu nie musimy przeznaczać zasobów na większą policję i armię. Wolelibyśmy raczej, by nasze dzieci zajęły się produkcją dóbr pozwalających na podniesienie standardu życia, zamiast finansowaną przez nas obroną amerykańskich granic.

Programy rządowe, które nie zapewniają niezbędnego bezpieczeństwa, są szczególnie irracjonalne. Dla przykładu, płacenie ludziom za to, że nie pracują, co jest konsekwencją ubezpieczenia od skutków bezrobocia, musi pochodzić z funduszy, które w innym wypadku pozwoliłyby na zatrudnienie takich ludzi. W rzeczy samej, wszystkie rządowe programy pomocowe są finansowane przez sektor prywatny, a nie przyczyniają się do wzrostu bogactwa narodu, jak mogłoby wynikać z keynesowskiego równania. Fundusze na te programy pochodzą z prywatnej gospodarki i spowalniając akumulację kapitału, dławią jej zdolność do powiększania bogactwa.

Czy możemy do czegoś dojść, okradając się wzajemnie?

Opiekuńczy ludzie często uważają, że trzeba lobbować na rzecz zwiększenia przez rząd funduszy na pomoc innym — nawet jeżeli trzymanie kogoś na muszce, by zebrać pieniądze na ten cel, jest moralnie wątpliwe — lecz nie mogą i nie powinni twierdzić, że takie działanie nie szkodzi gospodarce. Gdy tylko rząd uzyskuje możliwość nakładania podatków w celu finansowania walki z ubóstwem, z logicznego punktu widzenia nie ma momentu, w którym miałby się zatrzymać. Ludzie będą domagać się dalszego rozszerzania tych programów, nie ze względu na to, że uznają je za opłacalne, ale dlatego, że czują się ich ofiarami i w formie świadczeń chcą odzyskać swoje pieniądze.

Przeciętny człowiek może nie znać pojęcia „tragedii wspólnego pastwiska”, lecz gdy się z tym zjawiskiem spotyka, szybko pojmuje, na czym ono polega. Walka o fundusze publiczne opiera się na błędzie złożenia mówiącym, że dotowanie jednego segmentu gospodarki kosztem wszystkich pozostałych może być korzystne dla gospodarki jako całości. Powiedzmy to wprost — subsydiując się wzajemnie, nie osiągniemy dobrobytu. Większość chce być dotowana bez konieczności płacenia za cokolwiek, a partykularne interesy każdej ze stron sprawiają, że rabunek staje się powszechny.

Keynesizm instytucjonalizuje tragedię wspólnego pastwiska i twierdzi, że błąd złożenia nie istnieje. Ignoruje fakt, że wydatki rządowe muszą pochodzić albo z pieniędzy zebranych w formie podatków, albo z uruchomienia maszyny drukarskiej. W obu przypadkach jest to szkodliwe dla przeciętnego człowieka. Zamiast tego keynesizm obiecuje, że możemy nawzajem się okradać — i będziemy dzięki temu bogatsi!

Jedynym rozwiązaniem jest zaakceptowanie, że keynesizm jest równie martwy jak jego autor, skończenie z pasożytniczymi wydatkami rządowymi i uwolnienie gospodarki od tyranii biurokratów uzbrojonych w restrykcyjne regulacje. To ostatnie jest kluczowe, gdyż wstrzymanie pomocy socjalnej bez wyzwolenia ludzi z okowów państwowych regulacji byłoby skazaniem ich na śmierć głodową.

W wolnorynkowej gospodarce, w której każdy człowiek może bez przeszkód kooperować z innymi ludźmi na zasadzie obustronnie uzgadnianych porozumień, zapanuje dobrobyt i pokój. Oto niezawodna droga do ekonomicznego zbawienia. Cięcia rządowych wydatków nie są „programami oszczędnościowymi”, jak często utrzymują mainstreamowe media, lecz aktami ekonomicznego wyswobodzenia. Pogrzebmy to bzdurne C + I + G = PNB i wracajmy do pracy.

Kategorie
Szkoła keynesistowska Tłumaczenia Współczesne szkoły ekonomiczne

Czytaj również

Keynes.jpg

Teoria ekonomii

Marzec: Mnożnik inwestycji – krytyka

Czym jest koncepcja zaprezentowana przez Keynesa?

Bernanke-pose.jpg

Pieniądz

Thornton: Nobel dla Bena Bernanke, czyli nagroda za gaszenie pożaru dla podpalacza

Niewiele więcej niż zwyczajny pretekst do ratowania banków?

Israel_Krytyka_ekonometrii_autorstwa_Keynesa_jest_zaskakująco_trafna

Teoria ekonomii

Israel: Krytyka ekonometrii autorstwa Keynesa jest zaskakująco trafna

Wydaje się jednak, że jest też jeszcze jedna cecha Keynesa: nie był on ekonometrykiem we współczesnym rozumieniu

Rapka_Czy-szkoła-austriacka-jest-bardziej-formalistyczna-niż-główny-nurt

Metodologia szkoły austriackiej

Rapka: Czy szkoła austriacka jest bardziej formalistyczna niż główny nurt?

Czy faktycznie jest tak, że tylko szkoła austriacka dąży do uzyskania wiedzy pewnej na drodze apriorycznych rozważań teoretycznych.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 33
LvM

((C + I) - G) + G = PNB
Tak to wygląda w praktyce, szkoda tylko że to w ogólnym rozrachunku nie wychodzi na 0. Gdyby tak było to keynes by się za dużo nie pomylił, niestety implikacje są tragiczne "każde działanie niesie za sobą nie jeden, lecz wiele skutków. Jedne są korzystne inne nie, zazwyczaj jeżeli skutek widoczny jest korzystny to skutki następne są niekorzystnie i vice versa" ~ CF Bastiat
niesetty ludzie potrafią dostrzegać tylko te pierwsze

Odpowiedz

Marek Skrzypczak

Proponowałbym zamienić strony równania, żeby choć w ten sposób oddać ideę przyczyny (lewa strona) i skutku (prawa strona). Pułapka o której wspominał Mises: prawa logiki działają w obie strony, prawa prakseologii tylko w jedną.
A zadem PNB = (C+I-G)+G
Produkt może służyć konsumpcji, inwestycjom, lub "konsumpcji zbiorowej" czyli realizacji planów rządu.
Paradoksalnie bliżej tej prawdy od Keynesa byli ekonomiści socjalizmu, którzy rozróżniali "etapy" tworzenia i podziału dochodu narodowego.

Odpowiedz

ZQW

Wyżej wymienione równanie nie jest bzdurą , ale definicją PKB.Samo pojęcie PKB jest bzdurą . Za komuny były pojęcia " dochód narodowy wytworzony" i "dochód narodowy podzielony". Być może byłyby one bardziej miarodajne obecnie od wskazywania na PKB.

Odpowiedz

panika2008

Po pierwsze, nie PNB=C+I+G, tylko PNB=C+I+G+Ex-Imp; jak ktoś tego nie rozumie, to powinien wrócić na pierwszy rok ekonomii. Po drugie, nie ma to nic wspólnego z keynesizmem. Po trzecie, żal czytać takie dyletanckie artykuły na stronie ILvM, którego statutowym zadaniem jest "zwiększanie świadomości społeczeństwa w zrozumieniu natury procesów ekonomicznych". Żal.

Odpowiedz

Lolo

"Wszystkie rządowe wydatki są pasożytnicze. Im mniejszy będzie rząd, tym lepiej będzie nam się wiodło."

W Afryce rządy wydają najmniej, i co ??? Istny raj.

Odpowiedz

Lucid

@Lolo
W Afryce kasta rządowa jest gigantyczna - nie mają czego wydawać bo brakuje prywatnej przedsiębiorczości generującej bogactwo.
Czytaj ze zrozumieniem choćby to co cytujesz, poszukiwaczu raju.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@panika 2008

"Po pierwsze, nie PNB=C+I+G, tylko PNB=C+I+G+Ex-Imp; jak ktoś tego nie rozumie, to powinien wrócić na pierwszy rok ekonomii."

Co w FUNDAMENTALNEJ krytyce tego rownania zmienia fakt, czy gospodarka jest otwarta, czy zamknieta?

"Po drugie, nie ma to nic wspólnego z keynesizmem."

Ma i to bardzo duzo.
Keynesizm opiera sie na Keynesian cross. A Keynesian cross konstruuje sie w oparciu o to rownanie.
Keynesizm korzysta z pojecia "produkcji potencjalnej" i "produkcji rzeczywistej". Nie wiem, jak mozna modelowac polityki keynesowskie (fiskalne i monetarne) bez korzystania z tych rownan i tych systemow mierzenia aktywnosci gospodarczej.
Wreszcie keynesizm opiera sie na sofizmacie, ze konsumpcja jest zrodlem wzrostu gospodarczego. To rownanie ma na celu sztuczne podniesienie roli konsumpcji i zanizenie masy wydatkow inwestycyjnych, ktore nie sa w nim uwzglednione.

Dobrze pokazuja to austriackie prace:
Hayeka (Prices and Production)
Rothbarda (Man, Economy, and State)
Skousena (Structure of Production)
Reismana (Capitalism)
Huerty de Soto (Money, Bank Credit and Economic Cycles).

Bez tego rownania keynesizm moze nie bylby martwy, ale stracilby polowe zycia.
Koincydencja rozkwitu keynesizmu i opracowan metody mierzenia PNB, PKB (przez Kuznetzsa) nie jest przypadkowa. Bo jedno z drugim jest SCISLE powiazane. Bynajmniej nie jest tak, ze te rzeczy "nie maja nic wspolnego ze soba".

Powyzszy tekst jest popowa wersja zdroworozsadkowej krytyki podstaw elementarnego keynesizmu. Ma pewne niescisloci i drobne bledy. Moze sie nam nie podobac.

Ale nie zapedzajmy sie w naszych subiektywnych opiniach tak daleko, zeby samemu popelniac bledy merytoryczne.

Odpowiedz

panika2008

Kurczę, Mateusz, jak proste równanie może mieć na celu podniesienie wagi czegokolwiek? OK, mogę się zgodzić że keynesiści interpretują to równanie w taki sposób, żeby podnieść wagę konsumpcji, ale bez przesady, mówić że to równanie coś sugeruje, a nie konkretne osoby wyciągające z niego dziwne wnioski, to trochę tak samo, jak by mówić że tożsamość księgowa aktywa=pasywa plus majątek własny ma na celu zachęcanie do kreatywnej księgowości. Bardzo duża nadinterpretacja.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ panika2008

Oczywiscie, co do ogolnej zasady "rownanie to tylko rownanie", jest w tym sporo racji.
Ja bym tak tej krytyki nie napisal, ale z drugiej strony nie przesadzajmy.

Posluze sie troche innym, pokrewnym przykladem: Czy mozna powiedziec, ze Fisherowskie rownanie MV=PT nie ma nic wspolnego z monetaryzmem?
Bo sadze, ze ma i to bardzo duzo, mimo ze tak na upartego "rownanie to rownanie" i tyle.

Tak samo z C+I+G.

Odpowiedz

Dominik Jaskulski

@Panika

"ale bez przesady, mówić że to równanie coś sugeruje (...)"

No właśnie problem w tym, że sugeruje. Dokładnie ta wersja równania, którą przytoczyłeś:
PNB=C+I+G+Ex-Imp

Sugeruje mianowicie, że kraj bogaci się eksportując i biednieje importując (o wartość równą importowi). Co jest oczywiście mega bzdurą (czy pojedynczy człowiek traci wymieniając pieniądze na dobra? a jeśli nie, to czy w takim razie tracić może całe państwo?). Tutaj odsyłam do "Manowce Keynesizmu" autorstwa Szewczyka (bynajmniej nie austriak). http://www.kapitalizm.republika.pl/potrzeby.html

Bzdura numer dwa - wydatki rządowe tworzą bogactwo :)

Coś masz ostatnio Panika "swoje dni" i jesteś wyjątkowo cięty na niemal wszystkie artykuły na mises.pl :)

Odpowiedz

panika2008

Ależ Dominiku, bo to jest prawda z tym importem i eksportem. Dochody z eksportu świadczą o sprzedaży wartości dodanej, co jest tworzeniem bogactwa, wydatki na eksport świadczą o tym, że wartość dodaną musimy kupować od innych, co zmniejsza relatywnie nasze bogactwo. To wszystko jest bardzo proste. Tak samo z wydatkami rządowymi; w równaniu tym nie jest napisane, że one tworzą bogactwo, tylko że są czynnikiem tworzenia wartości dodanej, co jest oczywistą prawdą; rząd, kupując towary i usługi u prywatnych wytwórców, musi tą wartość dodaną nabyć. Mówienie, że dotyczy to zmian bogactwa, to nadużycie, bo o tym równanie nic nie mówi; na przykład, jest całkowicie możliwe, że wartość dodana powstała kosztem destrukcji kapitału o większej wartości, niż sama wartość dodana, i z tego zdaje sobie sprawę każdy ekonomista o elementarnym wykształceniu, no może za wyjątkiem takich ludzi, jak Barron czy Szewczyk.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ panika 2008

"Dochody z eksportu świadczą o sprzedaży wartości dodanej, co jest tworzeniem bogactwa"

Nic tylko zwiekszac wydatki budzetowe na dotacje proeksportowe i bedziemy "tworzyc bogactwo".

"wydatki na import świadczą o tym, że wartość dodaną musimy kupować od innych, co zmniejsza relatywnie nasze bogactwo."

Nierozwazne to gminy, ktore sciagaja do siebie inwestorow spoza gminy i przez to "zmniejszaja relatywne bogactwo".

"Tak samo z wydatkami rządowymi; w równaniu tym nie jest napisane, że one tworzą bogactwo, tylko że są czynnikiem tworzenia wartości dodanej, co jest oczywistą prawdą; rząd, kupując towary i usługi u prywatnych wytwórców, musi tą wartość dodaną nabyć."

Czy kazdy wydatek, na ktory ida publiczne pieniadze jest ksiegowany w PKB tak samo jak kazdy taki sam wydatek, ale dokonany przez prywatnego obywatela?

A co z moim pytaniem poprzednim? Czy rownanie Fisherowskie nie ma nic wspolnego z ilosciowa teoria pieniadza?
Czy krzywa Laffera nie ma nic wspolnego z ekonomia podazowa?
Czy teoria rownowagi ogolnej nie ma nic wspolnego z tezami o mozliwosci racjonalnie gospodarowanego socjalizmu?
Czy rownanie C+I+G nie ma nic wspolnego z keynesizmem?

Mysle, ze pytania sa tak podobne do siebie, ze trzeba na nie wszystkie odpowiedziec tak samo.

Odpowiedz

panika2008

Mateusz, oczywiście że można to wszystko finansować na kredyt, można przepalać kapitał itd - pisałem o tym wcześniej. Ale w tym równaniu nie ma w ogóle mowy o poziomie zadłużenia ani o innych czynnikach, które NALEŻY wziąć pod uwagę w analizie. Jednakże krytykować je z tego powodu to by było to samo, co krytykować młotek, że nie jest młotem pneumatycznym.

Równanie C+I+G{+reszta}=PKB ma tyle wspólnego z keynesizmem, co równanie 2+2=4 z teorią grup Liego. No jasne, podstawy zawsze mają jakiś związek z konkretną teorią, oczywiście. Ale tak samo, jak równanie 2+2=4 nie jest per se częścią teorii grup Liego, tak równanie C+I+G=cośtam nie jest per se częścią keynesizmu.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ Panika 2008

Ogranicze sie do dwoch jasnych pytan:

1. Czy zgodnie z tym rownaniem, jesli panstwo nalozy 1 mln zlotych podatku i wyda ten 1 milion zlotych przez budzet, to dochod/PKB wzrosnie?

2. Zalozmy, ze ktos kupuje ciezarowke pelna surowcow. Czy jesli kupuje to agenda rzadowa, to wchodzi to w sklad PKB? Jesli kupuje to prywaciarz, to wchodzi to w sklad PKB?

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ Panika 2008

PS Wielkim fanem Wikipedii nie jestem i nie uwazam jej za wyrocznie, ale mysle, ze to moze co poniektorych zainteresowac. Ciekawy wpis o "keynesowskiej formule".

http://en.wikipedia.org/wiki/Keynesian_formula

Odpowiedz

mak

Pozwolę się dołączyć:
"Sugeruje mianowicie, że kraj bogaci się eksportując i biednieje importując"
Nieprawda, równanie niczego takiego nie sugeruje, zresztą jak równanie może coś sugerować?
Równanie na wzór PKB od strony popytowej można równie dobrze zinterpretować w ten sposób: złóżmy, że mamy jakąś autarkię, gdzie jest produkowane i konsumowane 500 mln $ jakiś podstawowych towarów (jedzeni, odzież itd). Jeżeli weźmiemy jakiś produkt, który nie może być substytutem wszystkich innych produkowanych przez ten kraj, np. ropa naftowa (powiedzmy, że jest to zacofany kraj, który nie ma rozwiniętego przemysłu tworzyw sztucznych), która może być zaimportowana w ilości 100 mln $. Oczywistym jest, że taka ilość nie zostanie zaimportowana, gdyż kraj tak zacofany nie ma ani możliwości, ani potrzeb na zaimportowanie takiej ilości. Powiedzmy jednak, że w wyniku rozwoju gospodarczego zostanie wyprodukowanych dodatkowe 200 mln $ dóbr komplementarnych (samochody, opony, infrastruktura itd.). I teraz mamy: 500 mln $ dotychczas produkowanych dóbr + 200 mln $ dóbr komplementarnych do ropy - 100 mln $ zaimportowanej ropy + 100 wyeksportowanych dóbr komplementarnych w ramach zapłaty za ropę. Wzrósł import? wzrósł, tylko że jednocześnie towarzyszył temu: wzrost produkcji wytworzonej oraz eksportu. Takie twierdzenie (z wzoru na PKB wynika, że import powoduje "biednienie" kraju) jest błędne.
Podobne jak kolejne twierdzenie, że powodzie są dobre dla rozwoju gospodarczego bo rośnie PKB. Ten błąd opiera się na błędnym przeświadczeniu, że PKB mierzy bogactwo. Nieprawda, wzór na PKB "mierzy" tylko strumień ilości nowo wytworzonych dóbr i usług a nie ogólną ilość bogactwa (zresztą jak coś takiego policzyć). Także wydaje mi się, że toczycie boje z wyimaginowanym przeciwnikiem popełniając tzw. Ignoratio elenchi lub - co gorzej - sofizmat rozszerzenia (żadne tam hamerykańskie straw man, mamy polskie określenia). Czyli błąd polegający na niezrozumieniu przeciwnika lub na imputowaniu mu poglądów, których on nigdy nie wygłosił.
Mateuszu, monetaryzm nie opiera się tylko na wzorze Fishera, podobnie jak keynesizm na wzorze na PKB (zresztą konikiem Keynsa były chyba krzywe IS i LM?). Za wyjątkiem zaczadzonych polityków ekonomicznych pokroju Krugmana nie ma chyba takich keynesistów, którzy by opierali swoje teorie na wzorze na PKB czy PNB.

Odpowiedz

mak

Słowem: wzrost importu można osiągnąć tylko jeśli wzrośnie konsumpcja, bo przecież po co coś importować jeśli i tak nikt tego nie kupi? I dlatego wzrost importu nie pociąga biednienia oraz na odwrót - bogacenia nie pociąga za sobą eksport. Jak tak by było to Ameryka byłaby już trzecim światem, a Japonia wykupiłaby cała Ziemię. A już na pewno błędnym jest wyciąganie takiego wniosku z wzoru na PKB.

Odpowiedz

mak

@Mateusz Machaj
"Ogranicze sie do dwoch jasnych pytan:

1. Czy zgodnie z tym rownaniem, jesli panstwo nalozy 1 mln zlotych podatku i wyda ten 1 milion zlotych przez budzet, to dochod/PKB wzrosnie?

2. Zalozmy, ze ktos kupuje ciezarowke pelna surowcow. Czy jesli kupuje to agenda rzadowa, to wchodzi to w sklad PKB? Jesli kupuje to prywaciarz, to wchodzi to w sklad PKB?"
Oba te pytania można zadać dr Wyżnikiewiczowi. Z tego co wiem sama procedura opisująca sposób liczenia PKB liczy kilkaset stron, więc może się różnie okazać.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ mak

IS-LM to wynalazek Hicksa i inna wersja keynesizmu. Sedno rewolucji keynesizmu opiera sie na keynesowskim krzyzu, keynesowskiej formule, modelu dochodowo-wydatkowym, C+I+G. IS-LM to dodatkowa laurka na tym zbudowana (mozna argumentowac, ze Keynes by ja odrzucil, tak jak robi to czesc keynesistow), ale to juz inna historia. Poza tym nawet przy IS-LM w tle jest caly czas model dochodowo-wydatkowy (i krzywa oszczednosci z tego modelu).

Wracajac do sedna. Keynesistowska formula C+I+G opiera sie na zalozeniu, ze produktywne wydatki nie sa wazne dla aktywnosci gospodarczej, oszczednosci sa niedobre, a konsumpcja jest motorem wzrostu (takze konsumpcja rzadu). Jesli ktos twierdzi, ze to jest tylko aprioryczne rownanie, ktore opiera sie na definicjach, to moze tak uwazac. Niestety nie dlatego KEYNESISCI TO ROWNANIE WYMYSLILI. I zaden z nich pewnie nie twierdzilby, ze opiera sie na definicjach, a raczej ze dobrze opisuje dzialanie realnej gospodarki. Ze nie sa to pojecia i definicje takie jak w matematyce, ktore sprawiaja,ze na mocy zalozen 2+2=4, lecz ze sa to pojecia empiryczne.

Konstrukcja tego rownania, od samego poczatku, od pierwszych zajec na pierwszym roku studiow jak sie pojawia, ma na celu przedstawienie tezy: sektor prywatny wysysa wydatki z obiegu w postaci oszczednosci. Sektor panstwowy jest dobry, bo calosc wydatkow wydaje i przez to stymuluje aktywnosc gospodarcza i zwieksza PKB. O to przeciez chodzi w teoretycznym potworku "mnoznika zrownowazonego budzetu". To rownanie ma sprzedac ludziom teze, ze jesli zabierzemy prywaciarzom milion zlotych i wydamy je przez budzet, to wzrosnie produkcja.
Naprawde o tym nie pamietacie?

Nie jest przypadkiem, ze wymyslili to keynesisci. Nie jest przypadkiem, ze pojawilo sie to zaraz w momencie rozkwitu keynesizmu. Nie jest przypadkiem, ze Morgenstern z tradycji austriackiej przejezdza sie w swojej ksiazce po tym rownaniu. Nie jest przypadkiem, ze cala zgraja od Hayeka, przez Rothbarda, na Reismanie i Huercie de Soto skonczywszy, odrzuca to rownanie jako z gruntu bledny opis rzeczywistosci.

Dla aktywnosci gospodarczej maja znaczenie wydatki brutto, calkowite, te "podwojne" wydatki, pojawiajace sie na wszystkim szczeblach produkcji, czyli na calym "trojkacie Hayeka".

Dodam kolejne pytanie: jak keynesista moze argumentowac, ze polityka fiskalna jest dobra dla gospodarki, jesli pozbawimy go tego rownania?

Jak udowodnic, ze opodatkowanie 10 tysiacami zlotych i wydanie tych 10 tysiecy z budzetu jest dobre dla gospodarki i produkcji bez tego rownania? 10 tysiecy zabrane tu, 10 tysiecy wydane tam. Zgodnie z logika co najwyzej moze wyjsc na zero. Keynesisci twierdza, ze wychodzi na plus. Jak moga to zrobic bez C+I+G?

Odpowiedz

mak

@Mateusz
"Dodam kolejne pytanie: jak keynesista moze argumentowac, ze polityka fiskalna jest dobra dla gospodarki, jesli pozbawimy go tego rownania?"
Ależ przecież są tacy keynesiści którzy podają w wątpliwość równanie na PKB oraz są tacy prointerwencjoniści, którzy poddają totalnej krytyce PKB (to wymysł neoliberałów) i jednocześnie... suprise! żądają zwiększenie udziału Państwa w gospodarce. A jednocześnie przecież monetaryści raczej nie krytykują równania na PKB a argumentują za zmniejszeniem roli Państwa w gospodarce.
Z IS-LM masz rację, zapomniałem o "zapomnianym" Austriaku Hicksie.
Po za tym Keynes mówił jedno a wielu keynesistów mówi zupełnie co innego.

Odpowiedz

panika2008

Poza tym w ogóle przecież każdy normalny analityk - keynesista nie keynesista - podaje i rozważa PKB w terminach realnych (że tak należy robić to raczej oczywiste), więc w ogóle wszelkie zarzuty o to, że "równanie na PKB" sugeruje że zmiany *nominalne* którejś części agregatu mogą poprawić ogólny dobrostan są bez sensu, jest to, jak zauważył mak, sofizmat rozszerzenia.

PS. Przejrzałem jakieś tam źródła historyczne i rzeczywiście chyba wychodzi na to, że równanie na PKB po raz pierwszy w tej formie rozważał Keynes.

Odpowiedz

panika2008

Mateusz, w jaki sposób "formula C+I+G opiera sie na zalozeniu, ze produktywne wydatki nie sa wazne dla aktywnosci gospodarczej, oszczednosci sa niedobre, a konsumpcja jest motorem wzrostu", skoro oszczędności - podobnie jak poziom zadłużenia - W OGÓLE w to równanie nie wchodzą??

Odpowiedz

panika2008

"10 tysiecy zabrane tu, 10 tysiecy wydane tam. Zgodnie z logika co najwyzej moze wyjsc na zero. Keynesisci twierdza, ze wychodzi na plus", doskonale wiesz, Mateusz, na jakiej podstawie tak twierdzą; doskonale też wiesz, że podstawa, na której to twierdzą, nie wywodzi się z prostej analizy równania na PKB, a stąd, że keynesiści twierdzą, że sektor prywatny gromadzi nadmierne oszczędności - za mało konsumuje, co skutkuje zaniżeniem inwestycji kapitałowych poniżej właściwego/optymalnego poziomu. Takiej analizy nie można przeprowadzić bez rozbicia agregatów na wydatki konsumpcyjne i inwestycyjne oraz wzięcia pod uwagę poziomu zadłużenia i oszczędności; to, że np. Krugman uważa, że należy zupełnie zamknąć oczy na poziom zadłużenia, świadczy tylko i wyłącznie o głupocie Krugmana, a nie o jakiejś "złej woli" w keynesizmie; zauważ, że już w "Ogólnej Teorii" Keynes postulował stymulowanie gospodarki przez rząd w okresach depresji za pomocą OSZCZĘDNOŚCI poczynionych dzięki NADWYŻKOM budżetowym z "dobrych lat".

Odpowiedz

Lolo

@Machaj:

"1. Czy zgodnie z tym rownaniem, jesli panstwo nalozy 1 mln zlotych podatku i wyda ten 1 milion zlotych przez budzet, to dochod/PKB wzrosnie?"

Zależy na co pójdą te pieniądze, jeżeli np. na nową drogę dzięki której zwiększy się mobilność ludzi, to oczywiście PKB wzrośnie.

@panika2008:

"poczynionych dzięki NADWYŻKOM budżetowym z “dobrych lat”."

Nie wiem czy nadwyżki są takie dobre, skoro prowadzą do odsysania oszczędności z rynku.

Odpowiedz

panika2008

Lolo, ja tylko cytowałem teorię Keynesa. Dziwna była ta teoria, ale ataki na nią z pozycji prezentowanej w tym artykule są jeszcze dziwniejsze.

Odpowiedz

Dariusz

@22. "w jaki sposób “formula C+I+G opiera sie na zalozeniu, ze produktywne wydatki nie sa wazne dla aktywnosci gospodarczej, oszczednosci sa niedobre, a konsumpcja jest motorem wzrostu”, skoro oszczędności – podobnie jak poziom zadłużenia – W OGÓLE w to równanie nie wchodzą??"
Skoro oszczędności nie wchodzą do wzoru PKB, to znaczy że nie mają wpływu na tworzenie dobrobytu, są więc co najmniej zbędne, jeśli nie złe, bo pośrednio hamują bieżące strumienie wydatków. Zapomina się tu, że oszczędności są robione w celu umożliwienia sobie wydatków przyszłych, ale kogo z kadencyjnych polityków obchodzi niezidentyfikowana przyszłość ? Świetnie to ujął nasz premier, mówiąc że nie należy robić reform, które mają przynieść pozytywny efekt przyszłym pokoleniom, jeśli ludziom tu i teraz miałby się poziom życia pogorszyć.

Odpowiedz

panika2008

Dariusz, "Skoro oszczędności nie wchodzą do wzoru PKB, to znaczy że nie mają wpływu na tworzenie dobrobytu", ale zdajesz sobie sprawę, że to jest co najwyżej Twoja (ewentualnie Krugmana, hehe) opinia, a nie całości ekonomistów keynesistowskich, a w szczególności - nie samego Keynesa?

Odpowiedz

Pawel K.

A jak ma się szkoła austricka do sytuacji gospodarczej w krajach skandynawskich? Wygląda na to, że jednak wysokie podatki mogą iść w parze z dobrobytem społecznym. Wg mnie niskie podatki niestety wszystkiego nie załatwiają. Liczy się też zaangażowanie państwa w tworzenie sprawnej infrastruktury i systemu edukacji.

Odpowiedz

Pawel K.

@Lolo
"Nie wiem czy nadwyżki są takie dobre, skoro prowadzą do odsysania oszczędności z rynku."

Chyba to właśnie teraz robią Chińczycy. W czasach hossy gromadzili kapitał. Obecnie wydają go zakupując surowce i inwestując w infrastrukturę pozbywając się przy okacji zielonego papieru toaletowego, który z zupełnie irracjonalnych przyczyn wciąż nie traci na wartości.

Odpowiedz

Adam

@Pawel K.
Stanowisko "austriaków" w kwestii Skandynawii było poruszane m.in. w tekstach Karlssona, Bergstroma, Bylunda, Gussnera, polecam też Norberga czy Bergha. Szymon Chrupczalski pisał też ostatnio komentarz nt. kontynuuacji liberalnych reform w Szwecji przez premiera Reinfeldta. Temat jest ciekawy, ale jednocześnie zbyt długi żeby poruszyć go w komentarzach czy pojedynczym artykule, toteż odsyłam do ww. autorów. Jeżeli bariera językowa nie stanowi dla Ciebie problemu, na Mises Economics Blog toczą się nierzadko kilkudziesięciostronicowe debaty na ten temat, toteż wiele informacji można znaleźć także w tym miejscu.

Odpowiedz

Marcin Piliszczuk

@panika2008
"keynesiści twierdzą, że sektor prywatny gromadzi nadmierne oszczędności – za mało konsumuje, co skutkuje zaniżeniem inwestycji kapitałowych poniżej właściwego/optymalnego poziomu."

kto i na jakiej podstawie ma prawo ustalać jaki jest "właściwy" poziom moich oszczędności i inwestycji? Skoro jestem właścicielem to zależy to tylko ode mnie co zrobię ze swoją własnością. A może np. oszczędzam na wypadek nieprzewidzianych problemów/katastrof/kryzysów itp zamiast się ubezpieczać mogę woleć mieć zapas kapitału na pokrycie ewentalnych starat.
Np używam starego samochodu, chociaż byłoby mnie stać na nowy - kto inny niż ja, może stwierdzić, że potrzebuję nowego samochodu, czy nowej maszyny do firmy.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ Panika

Zajrzalem tu po jakims czasie, bo mnie obowiazki pochlonely. I widze, ze Panika w jednym wpisie mnie krytykuje, a w drugim potwierdza co mowie:

"doskonale wiesz, Mateusz, na jakiej podstawie tak twierdzą; doskonale też wiesz, że podstawa, na której to twierdzą, nie wywodzi się z prostej analizy równania na PKB, a stąd, że keynesiści twierdzą, że sektor prywatny gromadzi nadmierne oszczędności – za mało konsumuje, co skutkuje zaniżeniem inwestycji kapitałowych poniżej właściwego/optymalnego poziomu."

Otoz to. A twierdza, ze sektor prywatny gromadzi nadmierne oszczednosci i ze za malo konsumuje, bo teoria, ktora stoi za C+I+G mowi, ze za poziom dochodu, dobrobyt i produkcje odpowiada konsumpcja, a oszczednosci temu przeszkadzaja. I oczywiscie nie chodzi o same symbole per se, ale to co sie za nimi kryje. Bo jesli C+I+G to Czekolada, Imbir i Grahamka, no to nic w tym zlego nie ma. Jesli natomiast mamy na mysli C+I+G z teoria, ktorej nauczamy na zajeciach z makro, to konkluzje sa raczej jednoznaczne: oszczednosci hamuja wzrost, a konsumpcja go napedza.

TO jest sednem mysli Keynesa i keynesizmu. Mises wiedzial, co robi podsumowujac jego mysl, ze "nie rozumie na czym polega akumulacja kapitalu" (oszczednosci). I to niezrozumienie kryje sie za formula na dobrobyt w postaci C+I+G.

Odpowiedz

Laik

„Ogranicze sie do dwoch jasnych pytan:

1. Czy zgodnie z tym rownaniem, jesli panstwo nalozy 1 mln zlotych podatku i wyda ten 1 milion zlotych przez budzet, to dochod/PKB wzrosnie?
2. Zalozmy, ze ktos kupuje ciezarowke pelna surowcow. Czy jesli kupuje to agenda rzadowa, to wchodzi to w sklad PKB? Jesli kupuje to prywaciarz, to wchodzi to w sklad PKB?”

Jeżeli dobrze rozumiem, to odpowiedź na pytanie pierwsze brzmi - tak, a na drugie, odpowiednio, tak i nie?

"To rownanie ma sprzedac ludziom teze, ze jesli zabierzemy prywaciarzom milion zlotych i wydamy je przez budzet, to wzrosnie produkcja". To chyba właściwa teza? Jak rząd zgłosi popyt na jakieś dobro (zakładając, że prywaciarz by zaoszczędził albo nie wydał całości), nawet wyjątkowo idiotyczne, to rynek po odpowiedniej cenie go dostarczy. Produkcja wzrośnie. Chyba, że dr Machajowi chodziło tylko o to, że pomija się tutaj spadek oszczędności.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.